#423 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Kontynuujemy podróż po obcych halach sportowych. Tym razem Nowy Orlean i Zion. My po dwóch wstydliwych porażkach z Atlantą. Czy drużyna odkupiła winy? Poniekąd tak, szczególnie trzecią kwartą. Kolejna wygrana do kolekcji, a koniec sezonu zasadniczego coraz bliżej.

[Timi] Pelicans trochę się ostatnio rozpędzili, więc to był naprawdę fajny test dla naszych. Teraz tak naprawdę tylko takie testy nam już zostały. Jesteśmy o krok od 60 zwycięstw, a tą wygraną w Nowym Orleanie wyrównaliśmy nasz wynik z ubiegłego sezonu.

[Adrian] Na plus – o trzeciej kwarcie już wspomniałem, Pelikany zdobyły wtedy tylko 11 punktów, a ja takie kwarty bardzo lubię. Najważniejsza 6 naszej ekipy zagrała bardzo równo – dodatkowo nie było urazów, bo na tym etapie sezonu zasadniczego, to największe zmartwienie. A wisienką na torcie, żeby nie napisać truskaweczką, były bloki na Zionie, które mu Porzingis serwował.

[Timi] Porzingis miał i nadal czasem ma problemy z fizycznym graniem, dlatego takie czapy na kontakcie w starciu z takim graczem jak Zion Williamson radują serce każdego kibica Celtics. Bo od Porzingisa mnóstwo będzie zaraz zależeć. Trzecia kwarta była natomiast majstersztykiem w wykonaniu Celtics, jeśli chodzi o grę w defensywie. Trójka White’a na koniec pierwszej połowy dała wiatr w żagle, a potem już nie chcieliśmy redukować biegu, tylko z impetem przejechaliśmy się po Pelikanach na bardzo wysokich obrotach. I ta nasza obrona to jak maszyna tak chodziła w trzeciej kwarcie. Piękny widok.

[Adrian] Na minus – znowu cichy mecz Pritcharda i Hausera. No wolałbym, żeby zawsze grali na +/- 10 punktów, niż od czasu na czas na 20+. Ja jakoś zawsze wolałem stabilizację. Na minus tez pierwsza kwarta, bo długo się budziliśmy ze snu.

[Timi] Nam z reguły te pierwsze kwarty wychodzą dobrze lub bardzo dobrze, a i Brown, i Porzingis (i w sumie też Tatum) są w ligowej czołówce, jeśli chodzi o średnią punktów właśnie w pierwszych 12 minutach gry. Tutaj było troszeczkę inaczej, bo rzeczywiście potrzeba było czasu na przebudzenie, natomiast jak już wrzuciliśmy wyższy bieg, to Pelicans po prostu nie byli w stanie nadążyć.

[Adrian] Uwag kilka – oczekiwałem, że po tych dwóch porażkach z Atlanta zespół wyjdzie nabuzowany na maksa, a tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Nie było tej sportowej złości. Być może to wina końcówki kalendarza i obawy przed urazami, kontuzjami… A może rozegrali to na spokojnie – przycisnąć po przerwie i nie zmęczyć się.

[Timi] Myślę, że na tym etapie sezonu taka nabuzowana postawa byłaby jednak niepotrzebna. Nie ma co ryzykować i dawać z siebie 100 procent w takich nic już nieznaczących meczach. Dodatkowo my teraz sporo rzeczy testujemy, ale też trzeba uważać, żeby nie zdradzić za dużo, bo rywale na pewno bacznie nas obserwują.

[Adrian] Wyjazd do Charlotte i kolejna wygrana. Znowu w spotkanie wyszliśmy ospali, leniwie, dopiero pod koniec drugiej kwarty przycisnęliśmy i kontynuowaliśmy run w trzeciej kwarcie. Tym razem bez Browna, ale w takich meczach i w tym momencie sezonu zasadniczego można sobie na to pozwolić.

[Timi] I wcześniej Pelicans, i teraz Hornets grali dzień po dniu przeciwko Celtics, a często w takich okolicznościach te zmęczone zespoły mają właśnie mocne otwarcie. Najważniejsze to przetrwać ten sztorm, a Celtom w obu spotkaniach to się właśnie udało. Nie było takiej dominacji, żeby już po trzeciej kwarcie wysłać na parkiet rezerwy, ale to kolejne bardzo spokojne zwycięstwo bostońskiej ekipy. Co ciekawe, dopiero pierwsze w tym sezonie przeciwko Hornets! Tym samym zostały już tylko dwa zespoły, których w trwających rozgrywkach Celtics nie ograli. Nuggets już nie ogramy, chyba że na późniejszym etapie, a z Thunder będzie jeszcze szansa się spotkać. I to w tym tygodniu, bo już w następnym meczu.

[Adrian] Na plus – pięciu zawodników z dorobkiem przynajmniej 15 punktów. Zawsze wolę takie rozłożenie zdobyczy w ataku, niż dwie gwiazdy dominujące na parkiecie. Zawsze trzeba pamiętać, ze to sport drużynowy. Sporo fajnej obrony, gdzie cały czas pracujemy nad zmianami krycia. Nadal jest na to czas.

[Timi] Hauser znów ładnie się rozstrzelał i cieszy, że był taki moment w drugiej połowie, gdzie niemal akcja po akcji korzystaliśmy z faktu, że ma bardzo gorącą rękę. Tak właśnie to trzeba robić. W tym meczu miał też jedno fajne zejście na półdystans oraz dobitkę, a w sumie ważne jest, żeby dołożył do swojej gry takie mniejsze rzeczy, aby nie był zbyt jednowymiarowy. Horford cały czas jak wino, a Porzingis sobie w kilku akcjach ładnie potrenował grę tyłem do kosza.

[Adrian] Na minus – Jrue Holiday nie miał dnia, nie miał dnia tak bardzo, że te airballe, to czasami wyglądały jak airbabole. Nie lubię takiego szukania przełamania na siłe. Nie siedzi, to nie siedzi – podaj i tyle. Pritchard też nie miał dnia. Straty Tatuma – wbijać się pod kosza na 2-3 obrońców mądrym nie  jest.

[Timi] A ja tam nie mam nic przeciwko temu, żeby na tym etapie sezonu i w takich meczach szukać tego przełamania, nawet jeśli jest to szukanie na siłę. Tym bardziej że Holiday miał ostatnio kilka meczów przerwy, więc takie przełamanie może mieć dla niego trochę większą wartość, bo jednak nie chcemy, żeby w najważniejsze momenty sezonu wchodził z większym poziomem niepewności. Szczególnie po takich rozgrywkach, w których był tak skuteczny na dystansie i z rogów boiska.

[Adrian] Uwag kilka – zostało 7 meczów do końca sezonu zasadniczego, z czego 6 we własnej hali. Trudno będzie nie przekroczyć 60 zwycięstw w sezonie, gdy aktualnie mamy ich 59. Pogoń za najlepszym wynikiem nie ma sensu, ale przecież drużyna nie może w całości wylądować na trybunach.

[Timi] Kolejne nasze zwycięstwo, czyli wiktoria numer 60, powinna zaklepać nam ten najlepszy wynik w lidze na koniec sezonu. Wszystko wskazuje też na to, że będziemy jedynym zespołem, któremu uda się przekroczyć granicę 60 wygranych. Fajna podkładka pod fazę play-off, no ale właśnie – to tylko i aż podkładka.

[Adrian] Mecz z OKC, ale niestety bez Shaia czyli nie bedzie to tak wartościowy sprawdzian, na jaki mógł się ten zapowiadać. Zaczęliśmy mecz mocno i do przerwy już było kilkunasto punktowe prowadzenie. Najlepsze dopiero miało nadejść, bo w 4 kwarcie zagraliśmy tak, jakby OKC nie było na parkiecie.

[Timi] To nie tylko absencja SGA, ale też Jalena Williamsa, który wyrósł tak naprawdę chyba nawet na drugiego najważniejszego zawodnika Thunder w tym sezonie. Fantastyczny zawodnik. Szkoda, że ich obu zabrakło, ale to nie znaczy, że dla nas ten mecz był bez wartości.

[Adrian] Na plus – Brown przez 3 kwarty mnie irytował strasznie, a zaczęła się 4 kwarta i wychodzi zupełni inny Jaylen. Punkty, przechwyt, doskonała obrona, asysta… no w 3 minuty zdemolował ich solo. Jeśli to ma zwiastować jego aktywność w PO, w ostatnich kwartach – to jest to doskonała wiadomość. 7 zawodników z dwucyfrową zdobyczą punktową.

[Timi] Brown troszeczkę narzeka ostatnio na problemy z ręką. Przez trzy kwarty to było widać, że tam nie wszystko jest w porządku, ale potem w czwartej kwarcie rzeczywiście wrzucił wyższy bieg. Oby jednak zaleczył wszystkie mniejsze urazy i wykorzystał jeszcze pewnie kilka meczów przerwy, bo nie mam wątpliwości, że kilka dni wolnego jeszcze dostanie. Potrzebujemy go w takiej formie, jak z tej czwartej kwarty. Natomiast największy plus dla Porzingisa. Fantastyczny mecz po obu stronach parkietu. Uwielbiam to, jak często on w tym sezonie gra z uśmiechem na ustach.

[Adrian] Na minus – White nie miał dnia, wprawdzie na koniec coś tam nawrzucał, ale 3 kwarty do zapomnienia. Tillman nie dostał nawet minuty, a wydawało się, że wejdzie bo rozmawiał z Mazzullą przy linii bocznej.

[Timi] Ale kolejny raz się potwierdziło, że do White’a w czwartych kwartach piłka powinna iść jak najczęściej. On ma już naprawdę sporo wielkich trójek w czwartych odsłonach w tym sezonie. Tutaj co prawda nie było to przy bliskim wyniku, ale wciąż trafia w ostatnich minutach meczu tak, że jemu zaczynam chyba ufać najbardziej ze wszystkich naszych.

[Adrian] Przez 3 kwarty graliśmy żelazną 8, no to raczej już wiemy jak będa wyglądały PO. Teraz tylko w zdrowiu dociągnąć do tych Play Offów i zaczynamy zabawunię. Wprawdzie my dość długo będziemy musieli czekać na pierwszego przeciwnika w PO, ale to bedzie ekscytujący okres.

[Timi] Wygląda na to, że dwie porażki z Hawks mogą okazać się szczęściem w nieszczęściu. One dla tabeli nie miały większego znaczenia, ale gdzieś tam na pewno ukuły i przypomniały też trochę Celtom, że absolutnie nie są niezniszczalni. No bo nie są, ale ważne jest, żeby mieć tego świadomość i ja od kilku spotkań znów widzę tę świadomość w tej drużynie, a to też daje siłę.

[Adrian] Mecz z Kings to taki rollercoaster, że od wielu, wielu sezonów takiego nie widziałem. Świetne wejście w mecz i 1 kwarta, słaba 2 kwarta, dobra 3 kwarta i potem przyszła 4 kwarta. Pierwsza cześć ostatniej kwarty to było w stylu – łooo panie co te nasze rezerwy grają. No ale druga cześć tej kwarty to było – łoooo kurwa, co oni odpierdalają. Zaraz po meczu napisałem, że Hauser chciał nam ten mecz upierdolić, ale Tillman był na posterunku.

[Timi] Wynik nie miał absolutnie żadnego znaczenia. Wiadomo, lepiej wygrywać, ale nawet jakby przegrali, to przecież nic by się nie stało. Fajnie, że Tillman zaliczył taki moment i fajnie, że Mazzulla dał rezerwom pograć do końca meczu. Przewagę stracili, ale byli w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, a to daje pewność siebie. Tym bardziej że przeciwnik mocno starał się o to zwycięstwo.

[Adrian] Na plus – wygrali. Cudem, szczęśliwie, fuksiarsko, ale wygrali. Odpoczęli podstawowi zawodnicy. Porzingis jak szef, Pritchard też bardzo dobrze, choć w 4 kwarcie na koniec umarł. Nie rozumiem dlaczego nasi zawodnicy pozwalają podwajać Pritcharda, jednocześnie nie wychodząc mu na wolną pozycje do podania. Absurdalne – stoi jak słup soli i liczy na manne z nieba.

[Timi] I kolejny „uśmiechnięty” mecz Porzingisa. No pięknie się to ogląda. I to, jak on reaguje na fanów, ale też jak fani reagują na niego. Kolejna wygrana dopisana na konto, a plusem też to, że w trakcie meczu mieliśmy szansę i samemu przetestować obronę strefą, i atakować przeciwko strefie.

[Adrian] Na minus – Tatum nie miał dnia, ale to nic przy tym co odpierdalał Hauser :D Nie ma co go kopać, bo mecz o nic, ale Sam Hauser ma już za sobą najgorszy mecz w karierze – teraz może być już tylko lepiej.

[Timi] No pewnie byśmy zapomnieli o tych kolejnych pudłach, gdyby w ostatniej akcji trafił, a jednak nadział się na blok. Przynajmniej zdołał jeszcze wytrącić piłkę w kierunku Tillmana, no i ostatecznie miał dzięki temu spory udział w tym zwycięstwie. Pozytywny!

[Adrian] Uwag kilka – jak Kings tak walczą o PO, to w tym PO nie wróżę im wielkiej kariery. Nie no – oni nie wejdą do PO. Z Sabonisem to sobie dobrze radził Kornet czy Tillman. A my możemy być zadowoleni  z wygranej i z tego, że nikt się nie połamał.

[Timi] No zobaczymy, jeśli będą w play-in, a po tej porażce wszystko na to wskazuje, to wystarczy jeden „lepszy” dzień na dystansie albo odwrotnie gorsza dyspozycja rywala i przejdą. A stać ich na to. Pelicans też nie wyglądają w ostatnich dniach zbyt dobrze…

[Adrian] Rondo oficjalnie zakończył karierę. Setki wspomnień, od tych fatalnych jak jego kontuzja w PO, do tych absolutnie fantastycznych jak mecz na 44 punkty, czy tysiące cudownych asyst. Do dziś mam słuchawki Skullcandy sygnowane logiem Boston Celtics i RR9. Dwukrotny mistrz NBA, choć to drugie… ech… Zostawił w Bostonie masę zdrowia, serca i duszy. Trochę o nim popisaliśmy przez te wszystkie lata :D

[Timi] Też mam gdzieś jeszcze te słuchawki! Dla mnie to postać absolutnie fundamentalna, jeśli chodzi o kibicowanie Boston Celtics. Nie byłoby mnie pewnie tutaj, gdyby nie Rajon Rondo. Od niego tak naprawdę wszystko się w moim przypadku zaczęło. I w ostatnich dniach po raz kolejny potwierdziło się, że to nie tylko ja tak miałem. Rondo przyciągnął mnóstwo osób do NBA. Był jednak postacią równie ekscytującą, co polaryzującą. No i takich wyrazistych zawodników się kocha lub nienawidzi. Ja go uwielbiałem. Czasem pewnie aż za mocno, ale młody byłem, więc wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dzięki za wszystko, RR! A teraz czekamy na info, że zaczyna karierę trenerską… Tym bardziej że przez ostatnie dwa lata, gdy już faktycznie nie grał, to kilka razy głośno było o nim z samych złych powodów, więc oby wrócił na dobrą drogę i wykorzystał jeszcze jakoś ten swój niebanalny umysł.

[Adrian] Steve Clifford przestał być trenerem Hornets. To fantastyczny trener, gdy trzeba tankować – niewiele przeszkadza, niewiele eksperymentuje. Natomiast nowi właściciele, nowy zarząd, chce mieć nowego człowieka. Ciekawe czy będzie to świeża krew, czy jednak ktoś sprawdzony w boju, ale z sukcesami.

[Timi] Wiele wskazuje na to, że będzie to… Charles Lee, czyli asystent w sztabie Mazzulli. Tak naprawdę to Lee od lat jest przymierzany do wielu różnych stanowisk i jak do tej pory szansy nie dostał, ale tak mi się coś wydaję, że w Charlotte ma naprawdę duże szanse. Zna się z nowym GMem oraz właścicielem, bo wszyscy trzej byli swego czasu w Atlancie. Kilka dni temu Horford mocno chwalił Lee za to, co wniósł w tym sezonie ze sztabu i dodał też, że to kwestia czasu, gdy obecny asystent Mazzulli dostanie możliwość poprowadzenia swojej drużyny. Chyba ma rację.

[Adrian] Popatrzmy na Wschód. Sixers mają do rozegrania już tylko 7 meczów (gdy to piszę), a 3 wygrane starty do Indiany zajmującej 6 miejsce w tabeli. W tym tygodniu ma wrócić Embiid, ale chyba ich udział w Play In jest przesądzony. Miami nadal walczy i ma 2 mecze rozegrane mniej niż Indiana. Ciekawa też jest walka o 3 miejsce pomiędzy Cavs, NYK a Orlando. Bedzie się działo do końca.

[Timi] Embiid już wrócił, a 76ers ograli osłabionych Thunder i wygląda na to, że mogą jednak wydostać się z turnieju play-in. Cały czas mają stratę do Pacers, ale ekipa z Indianapolis ma jeszcze w terminarzu starcia z Heat, Thunder i Cavaliers. No a 76ers mają jednak troszeczkę łatwiejszy terminarz, bo tam im powinny łatwo wpaść zwycięstwa z Grizzlies, Spurs czy Pistons.

[Adrian] To się może zmieniać jak w kalejdoskopie. Co do tych meczów z teoretycznie łatwymi przeciwnikami – Bucks właśnie zaliczyli wpierdole od Waszyngtonu i Memphis. Kalendarz kalendarzem, ale te mecze jeszcze trzeba wygrać. No i dla Sixers to dodatkowy kłopot, bo zdrowie Embiida, a tu trzeba grać do końca na maksa i jeszcze jeden lub dwa dodatkowe mecze.

[Timi] I na deser Bucks przegrali jeszcze z Raptors, którzy tym samym przerwali serię… 14 kolejnych porażek. Niesamowite. My już spokojnie czekamy po prostu na swojego rywala w pierwszej rundzie. W poprzednich latach czasem było „układanie się” pod konkretnych przeciwników, ale tym razem nie ma żadnych kalkulacji. I nawet lepiej.

[Adrian] Na Zachodzie też fascynująco będzie do ostatniej kolejki. Czy Houston dogoni GSW? Chyba nie – ale to i tak jest piękna historia tego sezonu. Kto zajmie 5 i 6 miejsce? Dallas, Nowy Orlean, Sacramento czy Phoenix? No i wreszcie – kto wygra Zachód: Denver, Sota czy OKC? Jest 66% szans na wielką sensację. Trzeba przyznać, że tegoroczny sezon zasadniczy dał i jeszcze nam da wiele emocji, a rozstrzygnięcia nie są oczywiste.

[Timi] No a przed nami jeszcze bardzo ekscytujący turniej play-in. I to w obu konferencjach, bo już teraz pewne jest, że czekają nas naprawdę ciekawe starcia. NBA może się cieszyć, bo ten sezon to bardzo wyrównana rywalizacja. Tak naprawdę tylko Celtics trochę „zepsuli” ten obraz, bo dawno już zaklepali sobie pierwsze miejsce na Wschodzie.

[Adrian] Walka o uniknięcie Play In na Zachodzie będzie niesamowita i to mogą być rekordy oglądalności.