#421 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] No i łatwa wygrana z Wizards. Nie ma w tym zaskoczenia, bo zespół ze stolicy to drużyna na poziomie G-League. Takie mecze trzeba rozegrać, wygrać i o nich zapomnieć. Nie bardzo tez rozumiem te wpadanie w samouwielbienie niektórych kibiców. Na dobra sprawę, wiele wewnętrznych gierek jakie rozgrywa w Auerbach Center nasza drużyna, ma większą wartość szkoleniową.

[Timi] A mnie ta radość nie dziwi. Rok temu w Waszyngtonie przegraliśmy. Dwa lata temu w trakcie całego sezonu dwa razy z Wizards polegliśmy. A teraz? Teraz takie mecze to są niemal z automatu dopisywane zwycięstwa. W tym sezonie ten nasz bilans jest jaki jest, bo po prostu znakomicie radzimy sobie z takimi maruderami. Tak jak na świetne drużyny przystało.

[Adrian] Zacytuje klasyka – chodzi o to, żeby plusy nie przysłoniła nam minusów. 10 wysokich zwycięstw nad Wizards znaczy mniej, niż wygrana nad Denver, a tego nie udało nam się zrobić. Patrząc z czysto matematycznego punktu widzenia – każda wygrana waży w tabeli tyle samo, ale patrząc ze sportowego punktu widzenia – to jest to przepaść. Niech się ludzie cieszą, ale jakieś jazdy w stylu – halo, gdzie są malkontenci. No nadal jesteśmy w tym samym miejscu – po wstydliwych wpierdolach z Denver.

[Timi] Nikt nie przyznaje nagród za porażki, ale bardziej wstydliwa byłaby chyba jednak porażka z Wizards niż walka prawie do ostatnich sekund z ekipą, która broni tytułu mistrzów i ma w składzie MVP. I ja nie mówię, że ta wygrana z Wizards znaczy więcej czy mniej. Po prostu wskazuję na fakt, z czego ta radość może wynikać. Bo trzeba umieć rozgraniczyć dwie rzeczy. W tym sezonie z Nuggets nie wygraliśmy ani razu – to fakt. Ale w tym sezonie nie notujemy też  żadnych wstydliwych porażek z najgorszymi zespołami w lidze – i to też fakt.

[Adrian] Tylko to, że nie notujemy wstydliwych porażek z takimi Wizardsami, nie czyni z nas zespołu niepokonanego, bez żadnych problemów i wad. Nadal mamy kilka trupów w szafie. Gramy świetny sezon zasadniczy, jednak kubeł zimnej wody na głowę każdemu, kto już wiesza 18 baner. Do tego jeszcze bardzo daleka droga.

[Timi] Oczywiście, że tak. Ale mimo wszystko dużym powiewem świeżości są takie mecze jak ten z Wizards, gdzie na spokojnie punktujemy słabego przeciwnika, jeśli w przeszłości bywały z tym problemy. To moim zdaniem też pokazuje większą dojrzałość tej drużyny, a to na pewno jest powód do radości.

[Adrian] Na plus – Sam Hauser sobie porzucał, a Payton Pritchard poasystował. Ten występ Hausera przyćmił to co zrobił Pritchard, a szkoda. Mówi się i pisze tylko o jednym, a mi ten drugi podobał się bardziej. 13 asyst to naprawdę godny wynik, a energia jaką daje Payton jest niesamowita.

[Timi] 13 asyst to nowy rekord kariery dla Pritcharda, ale z drugiej strony 30 punktów Hausera to też nowy rekord jego kariery. No i gdyby nie ta kontuzja, to rekord NBA w liczbie trafionych trójek byłby zagrożony, bo nie dość, że Hauser miał po prostu dzień, to jeszcze jego koledzy świetnie go szukali, a i Mazzulla kilka fajnych zagrywek pod niego ustawił w tej trzeciej kwarcie. No i rywal fatalny w defensywie, więc okoliczności do pobicia rekordu byłby wręcz idealne.

[Adrian] Na minus – uraz Hausera. Takich rzeczy boje się najbardziej – mecz kompletnie bez znaczenia, zero kontaktu z przeciwnikiem, gdzieś tam w rogu zawodnik źle stawia stopę i mamy kłopot. Chyba skończyło sie na strachu. Nie mam pojęcia dlaczego w takim meczu Tillman dostaje niespełna 15 minut, a Brissett 30… Nie widzę Brissetta w PO, a Tillmana i owszem.

[Timi] Bo jeśli Brissett ma się ogrywać, to właśnie w takich meczach. Tillman tak naprawdę od kilku spotkań jest już w szerokiej rotacji. To niech inni sobie pograją. A co do kontuzji Hausera, to niestety na takie rzeczy totalnie nie mamy wpływu. Zwykły pech. Oby to była ostatnia taka sytuacja. Wygląda na to, że udało się uniknąć poważniejszego urazu.

[Adrian] Ale po co Brissett ma sie ogrywać? To, że on nie nadaje się do PO to fakt, a nie opinia. Ogrywać powinien się właśnie Tillman, bo tu jest kilka być może bardzo ważnych minut w kwietniu, maju i czerwcu. Brissett jest od grania ogonów i poza te rolę wychodzić nie powinien.

[Timi] Ja się totalnie nie zgadzam. Brissett nie będzie miał żadnej dużej roli w fazie play-off, ale właśnie na tych pięć minut w meczu jest idealny. W drugiej kwarcie, gdy Tatum lub Brown będą potrzebowali złapać oddech. I on po to został sprowadzony, dlatego teraz jest najlepszy czas, by te minuty łapał. Nie mamy lepszej opcji na skrzydle tak naprawdę. Najważniejsze, żeby solidnie bronił i dał trochę energii. W fazie play-off i tak to Brown oraz Tatum będą grali po 40+ minut.

[Adrian] Jak zawsze pozwalam się nie zgadzać, bo dzięki temu ciągniemy ten Tygodnik tyle lat, co nie zmienia faktu, że sam przyznajesz, iż Brissett nie będzie miał żadnej dużej roli w PO i tu się zgadzamy. Natomiast Tillman może taką role mieć i dlatego ja bym chciał, żeby on teraz grał jak najwięcej. Bo prawdopodobieństwo kontuzji u Jayów jest dużo mniejsze niż kontuzja u Porzingisa. To czy Brissett będzie ograny, nie ma znaczenia – on w PO nie wyjdzie poza śmieciowe minuty i moim zdaniem, to nie będą minuty w drugiej kwarcie.  Xavier może być za kilka tygodni naszym być albo nie być.

[Timi] Ale dla Tillmana te minuty też są, a jednak trzeba pamiętać, że on trafił do Bostonu z urazem kolana, który trochę opóźnił jego debiut. I teraz na pewno to kolano też jest monitorowane. Nie ma co go niepotrzebnie eksploatować, tym bardziej że mamy jeszcze tak naprawdę miesiąc do początku fazy play-off, a sytuację w tabeli na tyle pewną, że spokojnie wszystkim starczy czasu, by się ograć.

[Adrian] Uwag kilka – niby to Wizards takie słabe, ale Miami od nich niedawno w ryj dostało. A skoro zahaczyłem Miami – mieli wejść na wyższy poziom pod koniec sezonu zasadniczego, a tymczasem grają fatalnie. Końcówka sezonu na Wschodzie będzie pasjonująca z kilku względów – czy Orlando wyprzedzi Knicks w walce o 4 lokatę, no i pojedynek o uniknięcie Play In – Indiana, Miami i Phila. Chciałbyś Miami w pierwszej rundzie? Czy Sixers? Bo na to się zanosi.

[Timi] Bardziej chciałbym 76ers, bo to zawsze fajnie ich pokonać w fazie play-off, ale z drugiej strony Heat w pierwszej rundzie to byłaby idealna okazja, żeby przepędzić demony, a to mogłoby nas dodatkowo napędzić. Ktokolwiek to będzie – ja nie będę lekceważył nikogo, ale dla nas obowiązkiem będzie awansować dalej i nie ma to tak naprawdę większego znaczenia, na kogo ostatecznie trafimy.

[Adrian] Rok temu Bucks boleśnie przekonali się, że jedynka na Wschodzie może być przekleństwem, ale skoro my celujemy w zwycięstwo w Finale, to to Miami i tak przyjdzie nam najprawdopodobniej pokonać w PO, a lepiej zrobić to od razu. Spolestra to wielki trener, w przeciwieństwie do Riversa i lepiej dać mu jak najmniej materiału do analizy – bo w PO raczej nie zagramy dokładnie tego samego co w sezonie zasadniczym.

[Timi] Rivers jest jaki jest, ale widać po grze Bucks, że pewne rzeczy po prostu im odblokował. Po Griffinie to i tak jest duża zmiana na plus, bo Bucks lepiej bronią, a i znacznie częściej widzimy w ostatnim czasie duet Dame-Giannis w dwójkowych akcjach. Natomiast co do Heat, to oni cały czas walczą o bezpośredni awans do fazy play-off. W turnieju play-in różne rzeczy mogą się zdarzyć. Jeśli Heat zakończą poza najlepszą szóstką, to i tak będą mieli dwie szanse na awans – najpierw w starciu 7/8 drużyny, a jeśli tam przegrają, to w starciu ze zwycięzcą starcia 9/10 zespołu w tabeli. Natomiast to jest koniec końców jeden mecz, który ma ogromne znaczenie. Gorsza dyspozycja i wypadasz z gry. A forma Heat w ostatnim czasie wybitna nie jest.

[Adrian] Poza najlepszą szóstką skończą dwie z trzech drużyn – Indiana, Sixers i Miami. Nie odpowiem, kto ma najtrudniejszy kalendarz, ale Sixers ma najwięcej wyjazdów, a Miami ma najwięcej meczów z drużynami walczącymi o lokaty w PO i Play In. Z innej beczki – Embiid zapowiada powrót na ostatnie tygodnie sezonu zasadniczego. Ciekawe czy złapią z nim kilka dodatkowych wygranych i uciekną z 7/8 lokaty. A co do Indiany – od przyjścia Siakama wyglądają słabiej, niż przed jego dołączeniem. Coś tam nie klika, ale kulają się i mają aktualnie 2 zwycięstwa więcej niż grupa pościgowa.

[Timi] My natomiast już prawie na pewno przeciwnika w pierwszej rundzie poznamy dopiero na sam koniec, bo jako pierwsza drużyna Wschodu – a to możemy sobie zaklepać jeszcze w tym tygodniu! – zagramy z tą ekipą, która wygra starcie między przegranym 7/8 i zwycięzcą 9/10.

[Adrian] Mecz z Pistons i z naszej najważniejszej szóstki zawodników, wychodzi ta ekipa, która nie grała z Wizards. Zarządzanie czasem na pełnej. Mecz wygrany, rywal zdemolowany, rezerwy pograły – czy można chcieć czegoś więcej w drugiej połowie marca?

[Timi] To tym bardziej istotne, że poprzedni mecz przeciwko Wizards był pierwszym z pięciu, jakie rozegramy w ciągu tygodnia. Terminarz w marcu jest jaki jest. Dobrze przynajmniej, że rywale to w dużej mierze bardzo niska półka i nadal możemy sobie te zwycięstwa nabijać.

[Adrian] Na plus – druga i trzecia kwarta, wtedy mecz się rozstrzygnął i praktycznie skończył. W czwartej kwarcie jedyną rzeczą dla której warto było ją oglądać – to Gino Time!! Jaylen kolejny mecz na +30, White z kosmicznym triple-double 22/10/10, Pritchard dał do pieca, a Porzingis wrócił i zagrał jakby nie było w ogóle przerwy. Jaden Springer – kurde, niech się ten dzieciak ogarnie w ataku, bo to takie żywe sreberko na 12-15 minut w meczu.

[Timi] Oczywiście to tylko Pistons, ale wciąż fajnie zobaczyć naszą głębię w takich meczach. Cieszy też powrót Porzingisa, który jednak po meczu powiedział, że w sumie to tych pięć poprzednich meczów opuścił z powodu ostrożności i gdyby to była faza play-off, to nie byłoby żadnego problemu z jego grą. Ale to jest teraz najważniejsze. W zdrowiu dotrwać do końca sezonu, budując jednocześnie rytm i formę na ten najważniejszy etap. A co do Springera, to ja nadal nie potrafię do końca zrozumieć, dlaczego 76ers tak łatwo go puścili. Pokazał w tym meczu, że potencjał ma naprawdę spory.

[Adrian] Wydaje mi się, że chodzi tylko i wyłącznie o finanse. W przyszłym sezonie Springer ma kontrakt na 4 mln, dużo, to czy mało – nie ważne. Sixers czyszczą salary i chcą uderzyć w wolnych agentów. Na przyszły rok mają zakontraktowanego Embiida, oraz Reeda, a  także Maxeya na ofercie kwalifikacyjnej. Morey będzie miał około 80  mln żeby rzucać na prawo i lewo w lipcu.

[Timi] Jasne, że chodzi o finanse, ale ten kontrakt był na tyle mały, że zawsze można było spróbować go spuścić np. w noc draftu, tym bardziej że przy absencji Embiida i problemach Maxeya, który na jakiś czas wypadł z gry, to Springer miałby szansę się pokazać. No ale to była decyzja 76ers, z której my możemy się tylko cieszyć, bo wpadł nam w ręce ciekawy młody zawodnik.

[Adrian] Tylko noc draftu jest już po ostatnim meczu RS, a co za tym idzie Phila te 4 mln wypłaca. Dzięki temu, że oddali go nam, to ich Luxury Tax wynosi chyba tylko 100 tys, choć możliwe, że wpasowali się idealnie pod – nie wiem jak finalnie skończyła się sprawa z jedną umową. Brakuje mi wyliczeń Pincusa, bo na innych stronach zawsze są rozbieżności. No i pamiętajmy – teraz to oni nam oddali dobry dla nas asset, wiec my zapłaciliśmy pickiem i TPE, a po sezonie to raczej oni płaciliby za przyjęcie jego umowy. Dopiero lipiec da nam odpowiedz, co też takiego wykombinował Morey. My nie mamy co kombinować, bo drogę na FA skutecznie zamknęliśmy sobie finansami  w tym sezonie. Dla nas to była dobra okazja.

[Timi] Pod próg podatkowy na pewno udało im się zejść, bo tak to sobie Morey obliczył, że po tych wszystkich transferach przed deadline był potem w stanie dodać jeszcze Lowry’ego i zostać pod progiem. Tak jak mówisz – dla nas to była okazja, a Springer w sumie może teraz fajnie się dalej rozwijać, podpatrując dwóch spośród najlepszych obwodowych obrońców w lidze.

[Adrian] Na minus – ostatnie mecze, gdzie Brissett dostaje więcej minut pokazują, że on się kompletnie nie nadaje do tej drużyny. Nie wnosi nic na parkiet, czego nie wniósłby ktokolwiek inny za te pieniądze. Niby to tylko 2 mln dolarów, ale nie wyobrażam siebie, żeby Stevens w lipcu nie poszukał kogoś lepszego.

[Timi] Nie daje nic „ekstra”, ale ja tam doceniam jego energię. Tym bardziej że za takie pieniądze to nie ma co oczekiwać cudów tak naprawdę. I tak daje w sumie najwięcej spośród tych wszystkich zawodników z końca ławki, którzy dołączyli do drużyny przed startem sezonu. Stevens i Banton już odlecieli, Mykhailiuk to gracz na rozstrzygnięte czwarte kwarty, a Brissett chociaż czasem już w pierwszej połowie da jakąś fajną zbiórkę w ataku albo trochę energii w obronie.

[Adrian] Stevens i Banton odlecieli i zdążyli zagrać fantastyczne mecze  w nowych drużynach. Także ten… jak to ktoś złośliwie napisał – Banton w jednym meczu zdobył więcej punktów, niż przez cały sezon w Bostonie. Oczywiście to wyolbrzymione, ale ziarenko prawdy w tym jest.

[Timi] Obaj trafili akurat do takich miejsc, gdzie z miejsca mogli liczyć na zdecydowanie większą rolę, to i liczby większe zaczęli wykręcać. A że ich na to stać, to wiadomo, bo nie znaleźli się w NBA z przypadku. Sztuka to jednak w przypadku takich graczy dawać wartość w ograniczonych minutach w barwach lepszej drużyny.

[Adrian] Uwag kilka – jakiś spóźniony Dzień Kobiet wczoraj zorganizował Boston. Mi się ta kobieca obsada bardzo podobała i nie mówię tu o walorach estetycznych. Nie miałbym absolutnie nic przeciwko, żeby kobietki tak raz w miesiącu miały swój dzień podczas meczu Celtics. Fantastyczna sprawa i dodała sporo kolorytu w takim meczu.

[Timi] To prawda. Ale kolejnym razem poproszę taką obsadę jednak na meczu z bardziej wymagającym rywalem niż Detroit Pistons.

[Adrian] Mecz z Bucks miał dać wiele odpowiedzi, nie dał z kilku przyczyn. Zespół z  Wisconsin przyjechał bez Giannisa, a Boston zagrał bez Jrue. Mecz wygrany, ale… jak tu najdelikatniej napisać o 4 kwarcie? Może tak – jesus maria jakie gówno zagraliśmy.

[Timi] Wielka szkoda, że nie zobaczyliśmy obu ekip w pełni sił. Znów kamyczek do ogródka dla NBA, która tak ustaliła ten mecz, że obie drużyny przystąpiły do niego, mając za sobą spotkanie rozegrane dzień wcześniej. Nie rozumiem planowania takich spotkań jako drugi mecz w back-to-back. Gramy natomiast w tym sezonie jeszcze jedno spotkanie – 8 kwietnia w Milwaukee. To będzie jednak końcówka fazy zasadniczej i tam też możemy nie zobaczyć wszystkich graczy.

[Adrian] Na plus – 37 minut tego meczu. Naprawdę dobrze wyglądaliśmy przez 3 z 4 kwart tego meczu. Obrona, dzielenie się piłką, walka na tablicach – wszystko klikało i można było powiedzieć, że wiadomo która drużyna jest lepsza, a nawet wyraźnie lepsza, a nawet która drużyna spokojnie wygra Wschód w PO.

[Timi] Dla mnie największym plusem był zdecydowanie Payton Pritchard, który wchodzi na coraz wyższe obroty, a w tym meczu zaliczył po prostu znakomity występ. W drugiej kwarcie fantastycznie przewodził całej drużynie, co pozwoliło Celtom budować wysoką przewagę. Świetnie odpowiedział na trash-talk Beverleya, a jego walka z Lopezem czy Portisem to było coś pięknego. Bardzo fajnie, że Pritchard w takim momencie sezonu się nam rozkręca.

[Adrian] Pritchard w marcu gra naprawdę dobry basket. Miał zaledwie 3 spotkania gdzie zdobywał od 0 do 3 punktów i 9 meczów, gdzie notował od 10 do 23 punktów. Notował w marcu statystyki prawie identyczne jak Jrue Holiday – punkty, skuteczność zza łuku, ilość trafionych trójek… jedynie rozdawał 1,5 asysty na mecz mniej. Czekam na jego PO, bo to może być game changer.

[Timi] Oby tak było, tym bardziej że w przeszłości udowodnił już kilka razy, że w fazie play-off potrafi tę różnicę robić. Rok temu tego zabrakło, ale też i rola, i minuty inne niż teraz.

[Adrian] Na minus – no i przyszła 4 kwarta i Middleton z Portisem zrobili w dwóch tyle punktów, co cała nasza drużyna. Mecz na styku, czyli Jayson Tatum jak zawsze się zesrał – 1 trafiony rzut z 6, gdyby nie rzuty wolne – byłby dramat. Porzingis niewiele lepiej, a Brown nic z gry nie trafił. Nie mogę mieć pretensji do Mazzulli bo wziął 3 czasy, starał się, ale nic nam nie klikało. Finalnie wygraliśmy, ale gdyby był Giannis…

[Timi] Mecz na styku to się zrobił dopiero na jakieś trzy minuty przed końcem po kolejnej trójce Portisa. Od stanu 110-107 aż do końca meczu liczby Tatuma wyglądają już trochę inaczej. 8 punktów, 1/2 z gry, 6/6 z wolnych. Ja tutaj „zesrania się” nie widzę. Dużo mocniej krytykowałbym też Porzingisa czy Browna, bo ten pierwszy grał zbyt pasywnie, a ten drugi nie był w stanie w tym meczu poszaleć w ataku i finalnie zagrał chyba swój najgorszy mecz od przerwy na ASG. Gdyby był Giannis – no w pierwszym meczu w Bostonie był i Bucks wtedy też przegrali. Trudno też mieć pretensje o to, że Dame i Portis trafiali takie rzuty, jakie trafiali, bo tam ciężko było cokolwiek wybronić lepiej, a piłka i tak lądowała w obręczy. Dramat byłby, gdyby kolejny raz cała przewaga wyparowała. A tutaj kolejne spotkanie „na styku”, które jednak wygrywamy.

[Adrian] Nie broń Jaysona, bo w 4 kwarcie grał padakę –  faktycznie na styku zrobiło się w końcówce, ale tam też odpalił tego swojego gówno-fadeawaya, którego nie trafił. Zaczynam mieć uczulenie na to jego zagranie. Nie mogę mocniej od Tatuma krytykować reszty, bo to nie reszta robiła puste akcje przez większość 4 kwarty. Skoro Jayson chciał brać grę na siebie, to za to odpowiada. Portisa trochę źle broniliśmy, ale to nie ma znaczenia – drugi raz mu taki mecz nie wyjdzie.

[Timi] Portis to akurat potrafi się odpalić. I tutaj trudno jakkolwiek go powstrzymać, bo on czasem to i nawet przez ręce będzie seriami trafiał. Gość pozostaje jednym z ciekawszych graczy w całej lidze i w ewentualnej serii z nami na pewno będziemy nie raz i nie dwa go mocno przeklinać.

[Adrian] Uwag kilka – takie mecze nie napawają optymizmem, nawet gdy na koniec wynik jest dodatni. Mamy problem mentalny i on cały czas buszuje po naszej szatni. Uwalić 21 punktów przewagi w 4 kwarcie, to jest jakiś kosmos, a byliśmy tego bardzo bliscy. To nie ma prawa się wydarzyć, a my 19 punktów uwaliliśmy błyskawicznie.

[Timi] Pisaliśmy niedawno, że 20 to nowe 12 w NBA. Nawet w czwartej kwarcie takie przewagi nie są bezpieczne. Mnie akurat ten mecz optymizmem napawa, bo nie tak dawno temu była podobna sytuacja w meczu z Cleveland i tamten mecz przegraliśmy. Tutaj przewaga stopniała, ale potrafiliśmy w odpowiednim momencie odpowiedzieć i krwawienie zatrzymać.

[Adrian] Mecz z Pistons i spokojne zwycięstwo, choć w spotkanie weszliśmy dość ospale. Pierwsza kwarta przeciętna, ale potem już poszło i nie było żadnych wątpliwości kto jest lepszy na parkiecie. Kolejny punkcik w tabeli i lecimy do Chicago.

[Timi] Pistons nie są już tak słabi jak w trakcie swojej historycznej serii porażek, ale wciąż był to obowiązek dla Celtics ten mecz wygrać. I kolejny raz nie było absolutnie żadnego zawodu. Fajnie, że w ostatnim czasie rezerwowi mogą sobie pograć, gdy sztab mocno rotuje podstawowymi zawodnikami i ci wymiennie dostają wolne. A najlepsze, że to wcale nie wpływa na wyniki drużyny.

[Adrian] Na plus – Jaylen Brown znowu jak szef, ale… 3 pudła z rzutów wolnych. Napisać, że to irytujące, to nic nie napisać. Pritchard znowu z mega linijką, w obliczu tego co się dowiedzieliśmy o absencji Holidaya – wstrzelił się z formą idealnie. Po urazie wrócił Hauser i porzucał – jestem ciekawy jaką rolę da mu Mazzulla w PO. Ile minut na mecz dla niego zorganizuje, jak będa wyglądać zagrywki.

[Timi] Znakomicie ogląda się takiego Pritcharda. Wróciła pewność siebie, wrócił jego pazur i oglądamy chyba na pewno jego najlepszy okres w NBA od początku kariery. Cztery ostatnie mecze to średnio 19 punktów w każdym spotkaniu, 16 na 31 trafień z dystansu i 32 asysty. Brad Stevens jak zawsze wiedział, co robi, gdy przed sezonem podpisywał z nim przedłużenie kontraktu o kolejne cztery lata za 30 mln dol. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieli kolejną promocyjną umowę, a to kluczowy tak naprawdę aspekt przy tak dużych wydatkach dla topowych zawodników zespołu.

[Adrian] Na minus – dwóch zbiórek zabrakło Derrickowi żeby wykręcić kolejne triple-double.

[Timi] Powiem ci, że od czasu odejścia Rondo w 2015 roku to te triple-double graczy Celtics to jest prawdziwa rzadkość. Aż sobie przejrzałem sezon po sezonie i okazało się, że po sezonie 2014-15, w którego trakcie z klubu odszedł Rondo to łącznie było tylko 13 występów na triple-double, a zawodnicy, którym ta sztuka się udała, to White, Brown (cztery razy), Tatum (dwa razy), Pritchard, Horford, Irving, Greg Monroe, Rozier i Smart.

[Adrian] Uwag kilka – podczas meczu otrzymaliśmy trochę szczegółów na temat kontuzji Holidaya i nie brzmi to optymistycznie. Wprawdzie zostało do PO jeszcze kilka tygodni, ale to jest ten okres, gdzie każda taka informacja mrozi krew w żyłach.

[Timi] Nie jest to tak błahy uraz jak się wydawało początkowo, ale według tych informacji potrzeba po prostu odpoczynku, który przy takich kontuzjach jest tak naprawdę jedynym rozwiązaniem. Dobrze że ten uraz przydarzył się teraz, kiedy do startu fazy play-off zostało kilka tygodni. Oby tylko nie wpłynęło to na rzut Holidaya, który nie tylko z rogów jest w tym sezonie zabójczy.

[Adrian] Wygraną z Bucks i Pistons zapewniliśmy sobie pierwsze miejsce na Wschodzie. Zostało nam 12 meczów do końca, a mamy 11 zwycięstw przewagi. Tu się już nic nie wydarzy – teraz trzeba tylko spoglądać na Zachód. Nad OKC i Denver mamy 7 zwycięstw przewagi, z prostej matematyki wynika, że musimy wygrać jeszcze przynajmniej 6 spotkań, żeby mieć HCA do samego końca. Patrząc na kalendarz i dwa mecze z Hornets, jeden z Pistons, jeden z Wizards, jeden z Portland, oraz dwa mecze z połamana Atlantą – powinno udać się uzbierać te 6 wygranych małym nakładem sił.

[Timi] Wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy od sezonu 2008-09 uda się Celtom wygrać co najmniej 60 meczów. Byłaby to znakomita zaliczka przed startem fazy play-off. Oczywiście nauczeni przykładem Bruins z poprzedniego sezonu czy Warriors z 2016 roku wiemy, że to nie będzie miało absolutnie żadnego znaczenia, jeśli potem nie wykonamy drugiej części roboty.

[Adrian] Isaiah Thomas z 10-dniowaą umową w Phoenix, a TJ Warren z taką samą umową w Minnesocie. Sota szuka zastępstwa za Townsa, bo to był mega ważny element drużyny. Zastąpić się nie da, ale można próbować zagrać niższym składem. No a Suns to już chyba akt desperacji, bo czego jak czego, ale nie punktów im brakuje.

[Timi] No a jednak! Nie wierzyłem, że I.T. dostanie jeszcze jakąkolwiek umowę w NBA, ale trzeba docenić go za walkę i determinację. Wielu już dawno temu dałoby sobie spokój. I tylko szkoda, że to akurat po naszych dwóch spotkaniach przeciwko Phoenix w tym sezonie, bo tak to może zobaczylibyśmy go jeszcze w akcji w TD Garden.

[Adrian] John Wall w wywiadzie powiedział kilka dziwnych rzeczy. Pomijam jego problemy zdrowia psychicznego, bo nie mnie o tym się wypowiadać. Jednak kwestia, że ciężko się ogląda NBA, bo nikt nie broni – to już jakiś absurd. Ostatnie mecze i wyniki NYK, to wręcz morderstwo dla widowiskowości, a i kilka innych drużyn naprawę dobrze broni. Głupi Jasiu, to powinien być chyba ostatni do krytykowania NBA.

[Timi] Widziałem pod tą wypowiedzią Walla o obronie taki jeden celny komentarz: gdyby było tak, jak mówi, to może nadal grałby w NBA, ale on po tych kontuzjach już totalnie nie radził sobie z przeciwnikami.