#417 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Zaczynamy od All Star Weekend, bo w tym tygodniu gramy tylko jeden mecz, który wjedzie do Tygodnika, w czwartkową noc z Chicago. Zwolennikiem ASW od dawna nie jestem, ale po kolei. Jaylen Brown zgłosił się do konkursu wsadów i po tym co zaprezentował, nie mam zielonego pojęcia po co to zrobił. Rozumiem tę otoczkę z uhonorowaniem młodego chłopaka, ale w konkursie było fatalnie. Nie wiem jak na tle innych, bo obejrzałem tylko jego popisy – reszta mnie kompletnie nie interere.

[Timi] Szału nie było i na pewno JB był pchany do finału za nazwisko, ale tak naprawdę tylko wsad z udziałem Tatuma wywołał u mnie zażenowanie. Reszta była poprawna. Po prostu poprawna i nic więcej. Na pewno można było spodziewać się więcej po Brownie. Niby coś tam tłumaczył po wszystkim, że ten LEDowy parkiet był dość śliski i trochę pokrzyżował mu plany, natomiast wszyscy liczyliśmy na większy efekt „wow”. Konkluzja jest jedna i niestety smutna. Konkurs wsadów umarł już dawno temu i nie widać nic, co mogłoby to zmienić.

[Adrian] O konkursach umiejętności czy rzutów za 3 punkty, też niewiele mam do powiedzenia, bo nie widziałem. Jedynie zaciekawił mnie pojedynek damsko-męski i to było fajne urozmaicenie tego dnia. Obstawiam, że za dwa, może trzy lata komisarz NBA wpadnie na pomysł, żeby kobiety dołączyły do Meczu Gwiazd.

[Timi] Rzeczywiście było to ciekawe urozmaicenie, ale to tym właśnie było. Urozmaiceniem. Dlatego raczej trudno mi sobie wyobrazić, by od tego wyjść dalej do pomysłu rozszerzenia Weekendu Gwiazd o zawodniczki z WNBA. Chociaż w sumie całe to wydarzenie ma coraz mniej sensu w aspekcie sportowym, dlatego pewnie nie zdziwimy się, jeśli takie propozycje padną. Ale też trzeba zaznaczyć, że ten pojedynek Stepha z Sabriną zadział się, bo była ku temu fajna i wyjątkowa otoczka. Bez tego to nie miałoby takiego polotu, a według danych przekazanych przez NBA był to chyba najlepiej oglądający się moment całego weekendu.

[Adrian] Poziom ASG jest jaki jest i jest coraz niższy. W czasach Jordana zespoły przez cały mecz robiły tyle punktów, ile teraz zrobiły do przerwy. No ale wtedy było 60-70 fauli w meczu, a tym razem 3. Słownie TRZY faule. Dlatego kobiety idealnie pasują do aktualnej formuły All Star Game. Nikt i tak już się nie szarpie, nie walczy, nie bije, nie dominuje fizycznie. Kwiaty we włosach potarga tylko wiatr.

[Timi] Dopóki ten mecz będzie o pietruszkę, to poziom będzie spadać. Nikomu nie będzie chciało się ryzykować kontuzji. Może i to byłoby wspaniałe widowisko, ale już widzę tę dyskusję, gdyby któryś z topowych zawodników doznał w takim meczu poważnej kontuzji.

[Adrian] Dawno temu te mecze też były o pietruszkę, a nawet o mniej – bo teraz zawodnicy mają olbrzymie gratyfikacje od indywidualnych sponsorów za występ na ASG. Poważnej kontuzji można nabawić się wszędzie – w łazience jak John Wall, na meczu sparingowym kadry jak Paul George czy podczas jazdy na rowerze jak Kelly Oubre. Ja ten argument rozumiem, ale on jest inwalidą. W lidze nie ma już tej atmosfery rywalizacji. Przecież kiedyś zawodnicy też się ze sobą przyjaźnili, jak Magic i Larry, ale na parkiecie zawsze była wojna – nawet w ASG. Przypomnę jeszcze mecz sparingowy Dream Teamu między sobą – pozabijać się tam chcieli. To jest kwestia mentalna – Jordan i reszta nie odpuszczali nigdy, jeszcze Koby to miał, a potem jest wielki lej po bombie.

[Timi] Wojna w ASG była, ale momentami. Po prostu dziś tak to pamiętamy, ale to zawsze był festyn. Z mniejszą lub trochę większą rywalizacją, ale festyn. Natomiast dziś ogólnie ten poziom rywalizacji jest dużo niższy i to po części wynika z faktu, że NBA stała się przez te lata ligą milionerów. Nie każdemu będzie się chciało zapierdalać. Niektórym pasuje taki stan rzeczy, jak teraz. Nabić punktów, zarobić miliony i ustawić się na życie.

[Adrian] Z polskich akcentów – Jeremy Sochan rzutem na taśmę dostał się do składu na ASW i zagrał nawet w Finale. Jego drużyna wygrała, choć sam Jeremy nie zdobył punktu. No i fajnie – przynajmniej jakiś miły dla nas akcent.

[Timi] To było jednak nieporozumienie, że Sochana zabrakło w gronie wschodzących gwiazd w tym pierwszym rzucie, ale ostatecznie się w Indianapolis pojawił. Pyknął sobie kilka fotek z Wmebanyamą, na chwilę wybiegł na parkiet, a na koniec bez kropelki potu schylił się 25 tys. dolarów za wygraną w tym miniturnieju, przyznając jeszcze rozbrajająco, że to najłatwiej w życiu zarobione pieniądze.

[Adrian] No to mecz z Chicago i siódme zwycięstwo z rzędu. Gdyby nie feralna druga kwarta, to można by napisać, że perfekcyjnie zagraliśmy ten mecz, ale jednak będzie o niej w minusach. Natomiast trudno nie być zadowolonym po 44 wygranej w sezonie.

[Timi] Warto dodać, że siódme kolejne zwycięstwo oznacza najdłuższą w tym sezonie serię wygranych bostońskiej drużyny. Dodatkowo po tym meczu możemy pochwalić się bilansem 22-1 w spotkaniach z rywalami na minusie. Nie bawimy się już z jedzeniem, tak jak w zeszłym sezonie, bo już niedługo możemy wyrównać liczbę zwycięstw (24) w takich meczach z poprzednich rozgrywek.

[Adrian] Na plus – bardzo dobre wejście w mecz, a potem doskonałe wejście w trzecią kwartę, gdzie zaczęliśmy od 10-0. Na duży plus też Jaylen Brown w drugiej kwarcie, bo w sumie to tylko on tam grał – gdyby nie jego 14 punktów, zrównaliby nas z ziemią. Derrick White znowu z rigczem, na pełnej…

[Timi] Łącznie ośmiu zawodników Celtics zdobyło osiem lub więcej punktów. Znów bardzo ładnie te akcenty się porozkładały. Tym razem White nam błysnął, jak gdyby chciał przypomnieć wszystkim, że może jednak trzeba było go docenić powołaniem do All-Star Game. Zagrał znakomity mecz. Brown pociągnął w drugiej kwarcie, potem Tatum w trzeciej, a White w zasadzie dokończył dzieła zniszczenia w czwartej odsłonie.

[Adrian] Ten blok jaki Derrick sprzedał Vuceviciowi, to się będzie Czarnogórcowi śnił przez bardzo długo. Wielu wysokich się zastanowi w kolejnych meczach, czy aby warto się pchać w pomalowane, jak White tam grasuje. A może to dobrze, że White i Porzingis nie trafili do ASG? Mają teraz sporo do udowodnienia.

[Timi] Niby tak, ale wydaje mi się, że im na czymś jednak zupełnie innym zależy. ASG to fajna sprawa i na pewno dobrze byłoby zobaczyć kolejne powołanie dla Porzingisa oraz debiut White’a w takim wydarzeniu, natomiast ostatecznie wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, co tak naprawdę jest najwyższą stawką w tym sezonie. White pewnie kroczy natomiast po kolejną w karierze nominację do drużyny All-Defense.

[Adrian] Na minus – co się stało w tej drugiej kwarcie? Przez ponad 6 ostatnich minut tej kwarty, punktował tylko Brown. Nie grał z rezerwami, bo był prawie najsilniejszy nasz skład. Mazzulla wziął czas, wpuścił podstawowych zawodników na parkiet i drużyna umarła.

[Timi] Już pod koniec pierwszej kwarty zaczęło trochę uchodzić z nas powietrze po tym świetnym początku spotkania. Zrzucam to na karb pierwszego meczu po dłuższej przerwie, bo w sumie nie pamiętam w tym sezonie zbyt wielu takich meczów, w których przez 4-5 minut nie potrafilibyśmy zdobyć nawet punktu. Koniec końców nie przeszkodziło to naszej ofensywie zrobić kolejny znakomity wynik. W tej chwili zdobywamy średnio już 121,9 punktu na 100 posiadań (według CleaningTheGlass, czyli bez uwzględniania garbage time).

[Adrian] Uwag kilka – 8 wygranych przewagi nad Cavs, 8 nad Bucks i 10 nad Knicks. 26 meczów do końca sezonu zasadniczego. Końcowy kalendarz jest dość trudny, bo teraz większość to wyjazdy i wcale nie do najsłabszych ekip w NBA, jednak trudno bedzie to spieprzyć. To dobra informacja – zła jest taka, że mamy olbrzymie szanse na Sixers w pierwszej rundzie. Bez Embiida przegrywają jak leci i zaraz będa na 8 pozycji, a to oznacza mecz w Play In. Kwestia tylko czy to będzie mecz z Indiana, Orlando czy z Miami. Powiem Ci, że to taki wybór pomiędzy dżumą a cholera.

[Timi] Sixers w pierwszej rundzie to byłaby znakomita informacja. Im szybciej na nich trafimy, tym lepiej, szczególnie że nadal nie wiadomo, czy i kiedy Embiid miałby wrócić do gry. Jednak nawet gdyby wrócił przed końcem sezonu zasadniczego, to 76ers i tak nie będą moim zdaniem aż tak poważnym zagrożeniem dla Celtów. Wciąż o wiele bardziej obawiałbym się Heat i Spoelstry, choć sami dobrze z czasów bańki wiemy, że Nurse też potrafi świetnie grać w koszykarskie szachy. Sporo się tam może jednak jeszcze pozmieniać w tych dolnych rejonach tabeli. Najważniejsze, że u góry ta przewaga Celtics robi się coraz większa.

[Adrian] Masz rację, że sporo może się pozmieniać, bo różnice są minimalne. Tym ciekawiej wygląda finisz sezonu zasadniczego. Pomiędzy 4 a 8 miejscem w tabeli, są tylko 3 punkty różnicy. Najprawdopodobniej do samego końca nie będziemy wiedzieli, kto wszedł do PO, a kto będzie musiał powalczyć w Play In.

[Timi] Przez to też nie będziemy wiedzieli, z kim Celtics zmierzą się w pierwszej rundzie fazy play-off, ale jeśli mamy mistrzowskie aspiracje, to nie powinno mieć to dla Bostonu absolutnie żadnego znaczenia. 76ers, Heat, a może Pacers lub Magic. Ktokolwiek to będzie, na pewno trzeba przyszykować się na wymagające wyzwanie, natomiast drżeć przed pierwszą rundą nie można, nawet mając w pamięci to, co stało się rok temu w serii Bucks-Heat, której momenty pewnie co jakiś czas wracają jeszcze do Jrue Holidaya.

[Adrian] Bucks przed zatrudnieniem Doca Riversa zadzwonili do Bostonu z kilkoma pytaniami. Wyc zapewnił, że bez Doca nie byłoby mistrzostwa. A ja mam wrażenie, że tak naprawdę Wyc ich zwyczajnie wypuścił. Bo szacunek dla Doca to jedno, ale spojrzenie na jego umiejętności z perspektywy czasu, to drugie.

[Timi] Tak naprawdę Wyc nie powiedział w tej rozmowie nic, co byłoby nieprawdą. Stwierdził przecież po prostu, że bez Riversa mistrzostwa w 2008 roku by nie było. I to jest w 100 procentach prawda. Nie od dziś i nie tylko ja twierdzę, że Doc był idealnym trenerem dla tamtego zespołu. Natomiast również nie od dziś i nie tylko ja twierdzę, że Doc wyciska do maksimum tamto jedno mistrzostwo, a Bucks to kolejny zespół, który dał się nabrać.

[Adrian] Doc był idealnym trenerem w sezonie 2007/8, ale czy potem? No tu już mi się nie wydaje. Ja nawet jestem gotowy napisać, że dzięki Docowi zdobyliśmy mistrzostwo w pierwszym sezonie BIG3, ale przepierdoliliśmy przynajmniej jeszcze jedno w kolejnych kilku sezonach. Bo kontuzje to jedno, ale trenerem Doc jest delikatnie mówiąc przeciętnym. Jak się rozeszli po lidze jego najlepsi asystenci, to król okazał się nagi.

[Timi] Ale mistrzostwo dowiózł. Z problemami, bo te też po drodze były, skoro drużyna, która zrobiła bilans 66-16 w sezonie zasadniczym potem musiała rozegrać aż 26 meczów w drodze po tytuł, ale dowiózł. Potem już tylko równia pochyła. Warto jednak pamiętać, że my za niego dostaliśmy wybór w pierwszej rundzie draftu. A to też wiele mówiło o jego ówczesnej bardzo mocnej pozycji w światku trenerskim.

[Adrian] I właśnie to jest niesamowite, że nadal ludzie w lidze nabierają się na jego złote usta, bo Doc mówić potrafi doskonale. Nikt ci tyle nie da, co Doc obieca. Ostatnio kilka słów o nim powiedział Redick i zrobiło się gorąco, a przecież powiedział prawdę. Powiedział to, co obiektywni obserwatorzy NBA widzą od wielu lat.

[Timi] Zrobiła się afera, bo Redick grał dla Riversa w barwach Clippers i w sumie to pod jego wodzą wyrósł na świetnego strzelca, gdy wcześniej jego kariera stanęła na rozdrożu. No tylko dlaczego to miałoby spowodować, że Redick nie będzie teraz krytykował Riversa? Może trochę za ostro, ale Redick trafił w punkt, stwierdzając wprost, że z Riversem zawsze są jakieś wymówki. Bucks już zaczynają je słyszeć, bo Doc już się tłumaczy. Przy czym od początku wiadomo było, że to, czego się podejmuje w Milwaukee, będzie karkołomnym wyzwaniem.

[Adrian] Brooklyn zwolnił trenera. Jacque Vaughn został odwołany, a tymczasowym trenerem został Kevin Ollie. To kolejny trener, któremu zwyczajnie nie wyszło. Nie wyszło mu już wcześniej w Orlando, a teraz nie wyszło mu bardziej. Zobaczymy czy Ollie przejdzie drogę jak Mazzulla, czy w przyszłym sezonie Nets zatrudnią jednak kogoś z doświadczeniem i sukcesami na koncie.

[Timi] Vaughn jeszcze rok temu przedłużał z Nets kontrakt i ten jego pierwszy sezon po objęciu sterów z rąk Nasha był solidny. Fakt faktem, że skończyło się wpierdolkiem do zera w pierwszej rundzie fazy play-off, a plusowy wynik zrobił mu jeszcze KD, natomiast wydawało się, że ta przygoda potrwa trochę dłużej. Skoro jednak słychać, że zawodnicy stracili w niego wiarę, to Nets raczej nie mieli innego wyboru. Otwiera się kolejny wakat, bo wcześniej na zwolnienie szkoleniowca zdecydowali się Wizards, ale oni też poczekają do lata z poszukiwaniami.

[Adrian] Mike Conley przedłużył kontrakt z Minnesotą o dwa sezony za 21 mln dolarów. Ma 36 lat, a rozgrywa jeden ze swoich najlepszych sezonów. Nie musi już punktować, bo od tego są inni w Wilkach, więc jest asystentem i a grę rozszerza wręcz doskonale. Pięknie starzeją się rozgrywający w ostatnich latach.

[Timi] To prawie takie samo przedłużenie kontraktu, jakie w grudniu 2022 roku podpisał Al Horford, który też nam się tak pięknie starzeje, a nie jest rozgrywającym. Conley to przez lata był synonim jakości w NBA i na starość to się nie zmieniło.

[Adrian] Horford to absolutny wyjątek wśród wysokich zawodników, natomiast tych rozgrywających, którzy starzeją się bardzo dobrze jest kilku – Chris Paul, Steph Curry, Mike Conley, niewiele młodsi to Lillard czy nasz Holiday. Medycyna działa cuda, ale też i sportowy tryb życia, bo to co ich charakteryzuje, to etyka pracy oraz brak poza parkietowych ekscesów.