Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Zaczynamy trip po Zachodzie od meczu z Houston, czyli Udoka ma szansę na rewanż, za wpierdolek w Bostonie. Szansa niewykorzystana, dostał drugi łomot. Jednak tym razem to już nie był mecz do jednej bramki. Bez Holidaya i Horforda były chwilami ciężary.
[Timi] Warto też zaznaczyć, że Rockets również przystąpili do tego spotkania w sporym osłabieniu. Można powiedzieć, że w jakimś sensie szanse się lekko wyrównały, choć oczywiście Celtics mają po prostu więcej talentu i więcej głębi w składzie, co ostatecznie zrobiło różnicę.
[Adrian] Na plus – wygrana, oraz pierwsza połowa. Druga połowę zagraliśmy słabo, choć i w pierwszej nie było różowo. Porzingis 20 punktów, White 16 i do tego Hauser z 9 punktami. Bo o drugiej połowie, to w minusach. Łotysz do 32 punktów dołożył 5 bloków. Brown zaliczył triple double, nie miał dnia w skuteczności, to dokładał od siebie inne elementy. Na plus też Pritchard – spora aktywności i znowu wiatr we włosach.
[Timi] Fajnie że nasi liderzy potrafią dołożyć w innych aspektach, gdy nie idzie rzutowo. Tatum robi to regularnie, Brown ostatnio też często daje sporo zbiórek czy asyst. Natomiast bohaterem jak najbardziej okazał się Porzingis, który wykręcił niesamowite cyferki. 32 punktów, sześć trójek, pięć bloków. Jak z gry komputerowej, a to po prostu poniedziałek w Houston. Ja pochwalę też Korneta, bo on rzadko kiedy się wyróżnia liczbami, ale zrobił kawał dobrej roboty w tym meczu.
[Adrian] Na minus – druga połowa w wykonaniu prawie wszystkich. Tatum trafił jeden rzut z gry, Hauser absolutnie nic już nie trafił, White uzbierał całe 5 oczek. 11 strat i niezliczona ilość głupich decyzji. To były naprawdę bardzo słabe 24 minuty.
[Timi] Na szczęście tak słaba gra się na Celtach nie zemściła. Natomiast mimo wszystko w czwartej kwarcie wreszcie potrafiliśmy dobrze znaleźć Porzingisa, który w kluczowych momentach wziął na siebie ciężar zdobywania punktów i pokazał, że stać go na to, by robić to częściej. Tego zabrakło choćby przeciwko Nuggets, a przecież warto Krzysiowi zaufać.
[Adrian] Uwag kilka – ostatnie 4 mecze, to w drugich połowach rating ofensywny niewiele przekraczający 90. Na szczęście defensywny jest poniżej 100, to nam ratuje wyniki. Dla porównania – w pierwszych połowach ten rating ofensywny to prawie 140. Cyferki pokazują to, co widać gołym okiem oglądając mecze. Coś się w tych dwóch ostatnich kwartach zacięło.
[Timi] Ostatnie cztery mecze to też trzy zwycięstwa i ta jedna porażka dwoma punktami z Nuggets. Fakt faktem, że coś tam się zacięło, ale na wyniki to za bardzo nie wpływa. Trzeba też przyznać, że jesteśmy w trakcie naprawdę trudnego okresu w terminarzu. Prawie od początku stycznia gramy co dwa dni, a po drodze było też już kilka serii meczów dzień po dniu i wydaję mi się, że te gorsze momenty można tłumaczyć też lekkim zmęczeniem.
[Adrian] No i tu mamy przykład tego, co zaraz będziemy omawiali w związku z Bucks. Wyniki to jedno, drugie to system gry, który potrzebny jest na PO. Tam wyniki z sezonu zasadniczego są nieistotne. Ja bym zmęczenia do tego nie mieszał, bo inne drużyny też grają mecze B2B i oni czasami w drugich połowach wyglądają lepiej, niż my po odpoczynku. Coś nie bangla znowu w nastawieniu u zawodników po przerwie. Wychodzą tak zrelaksowani jakby było już po meczu.
[Timi] Tylko że dosłownie jesteśmy w najcięższym chyba momencie całego terminarza, a na pewno w najtrudniejszym okresie jak dotychczas. Łącznie przez 18 dni zagraliśmy 11 spotkań. Dla porównania to tyle samo, ile zagramy przez kolejnych 30 dni. Oczywiście w tym jest przerwa na Weekend Gwiazd, no ale wciąż 11 meczów w 18 dni dobrze obrazuje, że gramy albo co drugi dzień, albo w back-to-back. I ja tu bym szukał powodu naszych ciężarów.
[Adrian] Mecz z Dallas, czyli jakby było na styku w końcówce, to Luka z 9 metra i dostajemy wpierdolek. Jednak nie tym razem, bo nie było na styku. Nie było giga przewagi, ale mecz był pod kontrolą. Niby nas dochodzili na kilka punktów, niby szarpali, ale za każdym razem umieliśmy odpowiedzieć. Zwycięstwo nad Irvingiem i Grantem Williamsem cieszy potrójnie :D
[Timi] Tak się właśnie zastanawiałem, co tym razem wyczaruje Luka, bo on to lubi te starcia przeciwko nam, ale tym razem Jays fantastycznie załatwili sprawę. Zwycięstwo rzeczywiście tym bardziej efektowne, że spotkanie było w zasadzie cały czas pod kontrolą, a przecież dla Celtów to był back-to-back, a terminarz ostatnio jednak mocno napięty. Dopiero po meczu w Dallas czekają nas wreszcie dwa dni odpoczynku.
[Adrian] Na plus – Tatum, Brown i Holiday. Po prostu zabrali zabawki z placu zabaw i sobie poszli, chłopaki z Teksasu zostali z niczym. Horford swoje zagrał, kilka razy ukłuł ich zza łuku, a Pritchard miał dobre momenty – jednak regularności brak. Sporo dobrego zagraliśmy w obronie – a to cieszy mnie najbardziej.
[Timi] Tatum zagrał jeden z bardziej kompletnych meczów w tym sezonie, a może nawet ogólnie w karierze. Fantastycznie wypełnił boxscore cyferkami. Podobało mi się, jak zamiast wdawać się w dyskusje z sędziami po prostu robił swoje. 19 rzutów wolnych! Zabrakło może trochę lepszej skuteczności zza łuku, ale i tak to był znakomity jego występ. Podobnie zresztą jak i Browna, który boleśnie obnażył Doncica. Luka w tym meczu zrobił triple-double i to sporych rozmiarów, ale jakoś tak w ogóle się tego nie odczuło. Ale to chyba tym bardziej pokazuje, jakim wielkim jest graczem. Przy czym defensorem pozostaje nadal mocno minusowym i myślę, że Mavs powinni iść w takim kierunku, żeby jednak wystawiać obok niego kogoś, kto te minusy przykryje. Nie ma chyba wątpliwości, że Holiday czy White obok Doncica byliby idealni.
[Adrian] Bo dyskusje z sędziami nie mają kompletnie sensu. Można zrobić z siebie tylko mema, jak niedawno z nami LeBron gdy płakał i walił ręka w parkiet – gify z tym latają po necie, jak wrony nad parkiem. Jeszcze żaden sędzia nie zmienił swojej decyzji po histerycznej reakcji zawodnika. Co do Dallas – obok Luki faktycznie powinien grać jakiś plaster, bo Irving z Doncicem, to przepis na kłopoty. Tylko w składzie zespołu z Teksasu moim zdaniem nic nie klika – tam wszystko jest budowane z łapanki – kogo się uda pozyskać to jest, zupełnie inna filozofia niż ma od kilku lat Stevens.
[Timi] Może niekoniecznie kłopoty, bo obaj potrafią zagrać bardzo widowiskowo, natomiast nie jest to raczej przepis na skok za górkę. Irving zresztą nadal opuszcza sporo meczów. W tym sezonie już łącznie 18 spotkań, czyli jest jedną z pierwszych gwiazd, która już opuściła tyle spotkań, że nie łapie się do nagród na koniec sezonu. Bilans Mavs w tych spotkaniach to 10-8, natomiast bez niego to 15-12. Szału nie ma – z nim czy bez niego.
[Adrian] Na minus – White miał bardzo słaby mecz, a ja nie wiem czy nie najsłabszy w tym sezonie. On sporadycznie jest grubo na minusie, a tym razem, w wygranym meczu był minus naście. No i absencja Łotysza, bo jego najbardziej chciałem zobaczyć w Dallas – ma tam coś do udowodnienia.
[Timi] To prawda, White tym razem miał ogromne problemy ze skutecznością, ale jednak swoje dołożył do spółki z Holidayem w obronie. Irving musiał się mocno napracować i koniec końców zdobył 20 punktów z 23 rzutów. Co ciekawe, Kyrie ma teraz łącznie dziewięć kolejnych porażek przeciwko Celtics, a wszystko to od momentu, gdy postanowił podeptać Lucky’ego.
[Adrian] Uwag kilka – Luka ten mecz zapamięta na długo, bo go Jaylen posadził na dupę jak dzieciaka. Grant też go zapamięta, bo tego ośmieszył Jayson – chyba na niego polował, bo swego czasu Grancik miał za dużo do powiedzenia w socjalach. Williams to ogólnie coraz słabiej wygląda w rotacji Mavs. Jeśli Dallas będą robić ruchy, to on może polecieć i nikt za nim nie zapłacze.
[Timi] Nikt nie zapłacze, to fakt, tak samo jak w Bostonie nikt nie zapłakał, ale mimo wszystko ten widok, gdy po ostatniej syrenie prawie wszyscy gracze Celtics jeden po drugim wyściskali Granta pokazał, że to była ważna i lubiana postać w szatni.
[Adrian] Oczywiście że był, oczywiście że go lubią i pewnie niektórzy tęsknią (ja w sumie tęsknie, szczególnie jak patrze na te Brissetty i Stevensy). Jednak jak pamiętamy np. rywalizację Birda z Magickiem, można się przyjaźnić , a podczas meczu łamać sobie ręce. Tu dokładnie to samo zrobił Tatum. Grant kiedyś powiedział, że czeka na mecz z Bostonem bo pokaże Tatumowi, że niełatwo grać przeciwko niemu. To mu Tatum pokazał, że jednak łatwo, no i jeszcze strzelił z liścia na koniec drugiej kwarty.
[Timi] Brissett to akurat nawet trochę wszedł w rolę Granta w tym sezonie, jeśli chodzi o szatnię. Nie jest tak blisko z Tatumem, ale właśnie w Dallas z kamienną twarzą pytał właśnie Tatuma na pomeczowej konferencji jak to jest tak grać, gdy kluczowy zawodnik odpoczywa. Miał oczywiście na myśli siebie, bo w tym meczu nie mógł wystąpić. Nie ma w jego grze fajerwerków, ale zawsze jest sto procent serducha, no i za to trzeba go chwalić.
[Adrian] Ostatni mecz wyjazdowy w styczniu i wygrana na Florydzie. W sumie to deklasacja, a nie wygrana, bo 100 punktów to mieliśmy już w połowie 3 kwarty. Pierwsza akcja meczu nie zwiastowała takiego obrotu sprawy, chyba nigdy nie widziałem błędu połowy w 4 sekundzie meczu. Miami ma olbrzymie kłopoty, to była 5 porażka z rzędu, a zasadniczo wszyscy są zdrowi. Debiut Roziera wypadł źle, ale to i tak upgrade nad dramatycznie słabym Lowrym.
[Timi] My lubimy tę Florydę, bardzo lubimy. Heat z żadnym innym rywalem nie mają we własnej hali tak ciężkiej przeprawy. I to od lat. Kolejna w tym sezonie deklasacja rywala w wykonaniu Celtów. Bardzo dobry mecz tak naprawdę całego zespołu. Tam gdzieś się pojawiła taka grafika, że to pierwszy raz w historii, gdy pięciu graczy jednego zespołu trafiło w tym samym spotkaniu po minimum trzy trójki i trzy rzuty za dwa. Fantastyczny balans.
[Adrian] Na plus – wpierdol spuszczony Miami zawsze cieszy, nie ważne jak słaba to w tym okresie drużyna. Nie ma sensu wyróżniać kogoś indywidualnie, bo absolutnie wszyscy zagrali bardzo dobrze. Za to kolejny raz pochwalę obronę, bo coraz lepiej to wygląda.
[Timi] Dokładnie tak. Heat to jednak w XXI wieku jest jeden z największych naszych rywali, dlatego takie zwycięstwo daje dużą satysfakcję. Ekipa z Miami znów jest w kryzysie, ale tam w trakcie transmisji na TNT pokazali też chyba porównanie bilansu z tego i poprzedniego sezonu w tym momencie rozgrywek i okazało się, że Heat teraz mają taki sam bilans jak rok temu. A to przypomina, że nie jest ważne w jakim obecnie są kryzysie i jak wysoko przegrywają – nadal trzeba mieć ich z tyłu głowy.
[Adrian] Na minus – uraz Łotysza. To są takie rzeczy, na które nikt nie ma wpływu – kompletnie niegroźna sytuacja, zwykła walka pod koszem, Porzingis ląduje na stopie rywala i jest uraz. Tego nie da się uniknąć, nie da się przewidzieć i jedyne szczęście w tym wszystkim, że chyba to bardzo niegroźny uraz. Z Clippersami pewnie go nie zobaczymy, nich nie gra nawet z Nowym Orleanem, ale na Indiane niech wróci.
[Timi] A ja bym nawet nie miał za bardzo nic przeciwko żeby Porzingisa opakować teraz w folię bąbelkową i dać mu sporo wolnego do Weekendu Gwiazd. Tym bardziej że wcześniej pojawiały się pojedyncze opuszczone mecze z różnych powodów. Kostka, kolano, po drodze był ten cios w oku. Wiadomo, że tego się nie uniknie i jak ma się stać kontuzja, to często stanie się w najmniej przewidywalnym i niegroźnym momencie, ale myślę, że taka dodatkowa regeneracja na tym etapie sezonu mogłaby się Porzingisowi przydać.
[Adrian] Uwag kilka – teraz czeka sporo odpoczynku naszych zawodników. Mecze oczywiście będą grali regularnie, ale siedem kolejnych spotkań rozegramy w Bostonie. Czas na regenerację, czas na treningi, czas dla rodziny. No i czas na Trade Deadline.
[Timi] W bardzo dobrym momencie sezonu przychodzi ta seria meczów u siebie. Akurat ostatnie spotkanie przed 3-meczowym wyjazdem do Teksasu i potem do Miami to była ta porażka z Nuggets, która przerwała nam rekordowy początek sezonu. Ale łatwo nie będzie, bo Celtics jako pierwszych w Ogródku podejmą Los Angeles Clippers i to znów będzie bardzo ważny sprawdzian dla podopiecznych Mazzulli.
[Adrian] No i Bucks maja nowego trenera. To dość zabawne z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że tego Griffina to zwalniałem już kilka tygodni temu, wtedy gdy grali naprawdę źle. Zwolnili go teraz, po serii wygranych – bo nie liczy sie jeden punkt w tabeli, liczy się system gry – a tego tam nie ma. Moim zdaniem nie będzie, bo kto tam ma bronić? Drugi powód to taki, że ponoć zatrudnili Doca Riversa. Dyzma wrócił.
[Timi] Co parę tygodni wracały wypowiedzi Giannisa, który kwestionował tak naprawdę wszystko, co się w Milwaukee dzieje, a raczej nie dzieje. Jakiś czas temu pytał dziennikarzy, jaki Bucks mają system gry w obronie, bo on w sumie nie wie. To były jasne sygnały, że Griffin sobie po prostu nie radzi. I teraz tak. Szacun dla niego i dla Bucks, że mimo tego są w tym miejscu gdzie są. No i szacun dla władz klubu, że zdecydowały się w miarę wcześnie ten projekt zakończyć i przyznać, że to była pomyłka. Tym bardziej że Griffin miał stracić szatnię. Natomiast totalnie nie rozumiem, dlaczego Doc Rivers wraca na stanowisko pierwszego trenera drużyny NBA. Jego wyniki w ostatnich latach powinny mówić same za siebie. Nie rozumiem tego. Teraz tym bardziej powinno nam zależeć na pierwszym miejscu w tabeli Wschodu, żeby w ewentualnej drugiej rundzie spotkali się ze sobą Bucks i 76ers.
[Adrian] Dramat w obronie to widzieli wszyscy, poza kilkoma klakierami. W Tygodniku rozmawialiśmy o tym nie raz – tylko nadal twierdzę, że to nie trener był głównym problemem, a brak zawodników którzy potrafią bronić indywidualnie i zespołowo. Nie chodzi tu tylko o Holidaya, bo to była cała ekipa, która to ogarniała, żeby gwiazdy mogły sobie poszaleć. Dla nas to doskonała wiadomość, że zatrudnili Dyzmę, bo co może być lepszego niż specjalista od wpierdoli w drugiej rundzie? Przy okazji warto wspomnieć, że pracę stracił też Wes Unseld Jr. w Wizards. Moda na niedoświadczonych, świeżych trenerów o odpowiednim kolorze skóry szybko bankrutuje.
[Timi] Jeśli trener nie potrafił z przekazem dotrzeć do zawodników, to pewnie był problemem, natomiast fakt faktem, że nie ma w Milwaukee za bardzo z czego systemu defensywnego lepić. No ale też wiele razy choćby Giannis mówił, że tego systemu w ogóle nie ma i to też był chyba ogromny element całego problemu. Ciekawiej dla Bucks byłoby, gdyby przywrócili Budenholzera, natomiast Rivers ponoć już od kilku miesięcy tam pomagał jako „doradca”, więc skorzystali z okazji i go awansowali, ale nie ma się co dziwić, że na Wschodzie słychać było głośne westchnienie ulgi, gdy okazało się, że to Doc zastępuje Griffina.
[Adrian] Terry Rozier w Miami. Kompletnie nieprzydatny Lowry odleciał do Hornets, a Scary Terry wylądował na Florydzie. Dla Miami to bardzo dobry ruch. Czy mógłby yć lepszy? No raczej nie, bo Lowry to wywalone w błoto 30 mln, a Miami zbyt wielu picków nie ma – to i zawodnicy w ich zasięgu nie byli z pierwszego szeregu.
[Timi] Dość niska cena za Roziera, który dla Heat może być naprawdę fajnym wzmocnieniem. Dziwnie będzie go widzieć w koszulce Heat, którzy w XXI wieku są na pewno w gronie największych naszych rywali.
[Adrian] Nie wiem czy niska – Hornets chcieli mieć dużo wolnej kasy na lato (nie wiem po co, bo nikt sensowny tam nie przyjdzie, ale to inna historia) – to woleli spadające 30 mln Lowry’ego niż jakiś zawodników z większa ilością picków. Rozier na tej umowie zainkasuje jeszcze ok. 75 mln, co jakoś specjalnie mało nie jest. W Charlotte latem zrzucą ok 70 mln dolarów – sporo kapusty na FA. Dodatkowo mogą spuścić Bridgesa, bo Miller okazał się strzałem w dziesiątkę, a za Bridgesa mogą dostać coś w zamian za s&t. Potrzebują dobrej dwójki i dobrego centra – a wtedy w kolejnym sezonie to już może nie być chłopiec do bicia.
[Timi] Pod tym względem przyjęcie spadającego kontraktu Lowry’ego to jest dla nich rozsądny ruch, no ale jednak wydaje się, że ten Rozier miał w tym sezonie taką ekspozycję, że powinien jednak dać im więcej niż tylko jeden wybór w pierwszej rundzie draftu. O tyle dobrze, że ten pick jest chroniony w jednym tylko sezonie, a jak wtedy nie przejdzie, to na kolejny rok nie ma już żadnej ochrony.
[Adrian] Niewiele ponad tydzień pozostało do Trade Deadline, to chyba warto porozmawiać o tym co się może wydarzyć, o plotkach i celach. Najpierw Boston, potem o reszcie. Jeśli ktoś czeka na fajerwerki, spokojnie może zapaść w sen zimowy. Może się okazać, że nie wykonamy żadnego ruchu i być może ktoś dołączy po wykupieniu swojego kontraktu (w dodatku to nie może być wysoki kontrakt). Wszystkie ta bajeczki, że wróci Hayward spokojnie można olać. Bedzie dobrze jeśli przyjdzie ktokolwiek.
[Timi] No właśnie, tam w nawiasie trafiłeś w sedno. Nie może to być wysoki kontrakt, bo jako zespół znajdujący się nad drugim progiem apron nie możemy z rynku buy-outów pozyskać nikogo, kto zarabiał więcej niż wyjątek mid-level. Wiele wskazuje na to, że raczej nic nie zrobimy, chyba że na ten rynek buy-outów trafi rzeczywiście ktoś, kto będzie się wpisywał i w nasze potrzeby, i w nasze możliwości. Warto przypomnieć, że w lutym 2008 roku też żadnych transferów nie było, a zamiast tego dwa podpisy na rynku buy-outów.
[Adrian] Lakers jak co roku interesują się wszystkimi, tylko nie widać tych zainteresowanych zespołem z LA. Smutno się patrzy, gdy D’Lo ma załzawione oczy podczas meczu, bo wszyscy go wypychają z drużyny i jego robi się tym najsłabszym ogniwem. W ostatnich 8 meczach trafił 40 trójek, dla porównania – Reaves który jest ponoć nietykalny trafił ich 68 w 44 meczach tego sezonu, na dużo niższej skuteczności. A żeby było śmieszniej, to Lakers chcą z Nets pozyskać Dinwiddiego, który trafia zza łuku na 33%, przy 41% D’Lo – tam nic nie ma sensu. Ponoć coraz bliżej są pozyskania Murraya – brakuje tylko trzeciej drużyny, żeby to pospinać.
[Timi] Lakers jak zwykle zainteresowani są wszystkimi, więc trudno jest tak naprawdę stwierdzić, kto rzeczywiście mógłby znajdować się na ich celowniku i kto jest realną dla nich opcją. Całkiem sporo słychać o Murrayu i to byłoby dla Lakers chyba najlepsze rozwiązanie, no a Russell w ostatnich spotkaniach robi taką promocję swojej osoby, że może ktoś się skusi.
[Adrian] Murray na celowniku połowy klubów w NBA. Nawet Bucks chcą go pozyskać. Za to LaVine nadal wypychany z Chicago nie wzbudza zainteresowania. Ciekawostka z Nowego Orleanu – ponoć do wyjęcia jest Herb Jones, bo Pelikany chcą zaoszczędzić pieniądze na inne pozycje. Z Wizards na rynku jest absolutnie każdy, a Utah wcale nie chce pozbywać się najlepszych zawodników. Nets chcą kupować – a assety mają spore.
[Timi] To może być bardzo ciekawy trade deadline, ale pewnie bez naszego udziału. Oczami wyobraźni już widzę te komentarze wkurzonych kibiców, którzy będą wściekać się, że Stevens nic nie robi. No ale opcji jest sporo, bo wiele klubów może zdecydować się na handel. Draft w tym roku też zapowiadają dość słaby, to tegorocznymi wyborami pewnie wiele drużyn będzie chciało transferować – pytanie kto będzie chętny to pozbierać.