#408 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] No i Orlando drugi raz pozamiatane. Można napisać – wreszcie. Wreszcie zrzuciliśmy tę klątwę, która wisiała nad naszymi głowami od poprzedniego sezonu. Spokojna wygrana, choć nie był to perfekcyjny mecz. Najważniejsze, że 20 zwycięstwo w sezonie dopisane, TD Garden nadal niezdobyty.

[Timi] Teraz to tej drużyny już chyba nic nie powstrzyma… Oczywiście trochę żartuję, ale rzeczywiście Magic byli naszym kryptonitem w ostatnich miesiącach, dlatego dwa naprawdę przekonywujące zwycięstwa sprawiają, że chyba wszyscy czujemy, że udało się z ramion zrzucić pewien ciężar. Robi wrażenie ten nasz bilans meczów w Ogródku. Oby bez porażki jak najdłużej, choć już widzę w kalendarzu, że zaraz po powrocie z Zachodu czeka nas starcie z Detroit Pistons, a w zeszłym sezonie lubiliśmy takie spotkania przegrywać.

[Adrian] Sporo osób wieszczy, że właśnie na Pistons się wyłożymy, to przekornie napiszę – NIE. Spotkanie nr 15 to Detroit, 16 to Toronto, a 17 to Utah – we wszystkich jesteśmy faworytami i wszystkie 3 wygramy. 10 stycznia gramy z Minnesotą i to bedzie spotkanie numer 18, a jeśli dobrze pamiętam, to nasz rekord otwarcia sezonu wynosi 18-0 w meczach domowych. Tu mogą być ciężary, ale jeśli chłopaki chcą przejść do historii, a moim zdaniem zdecydowanie chcą przejść, to pokonają Sote i 3 dni później Houston, bo przyjedzie Udoka, a to mobilizuje. Zrobić rekord takiej organizacji jak Boston, na swoim byłym trenerze? Nie można sobie tego lepiej wymarzyć. Oni to zrobią!!

[Timi] Byłoby fantastycznie, ALE warto też pamiętać, że choć ostatnio w RS powstała w Bostonie prawdziwa twierdza, to jednak w fazie play-off Ogródek nie zawsze był taki trudny do zdobycia. Oby tym razem było inaczej i oby to budowanie twierdzy w sezonie zasadniczym potem skutkowało wielką przewagą Celtów w najważniejszych momentach rozgrywek.

[Adrian] Na plus – tym razem napiszę, że ograniczenie przeciwnika. Daliśmy pograć Banchero (choć w sumie on ma tyle talentu, że sam sobie pozwolił), a reszta została wyłączona. Teraz już o naszych zawodnikach, a w sumie to o jednym – Brown wziął piłkę, powiedział „wypierdalać z hali” no i zdemolował Magików.

[Timi] To był chyba najlepszy jak dotychczas mecz JB w tym sezonie. On ostatnio z formą poszedł mocno w górę, bo start rozgrywek nie był wcale jakoś spektakularny, ale to wciąż jest topowy zawodnik. Nie możemy ani my, ani rywale zapominać, że Brown to nie tylko all-star, ale też gość z drugiej drużyny alll-NBA. Dobrze więc, że nam to takim występem przypomniał.

[Adrian] Na minus – a jeden znajdę. Trochę dziwnie się czuje z grą Jrue czasami, bo jak rozgrywający i to absolutnie topowy, na koniec meczu ma zero asyst, albo jedną czy dwie, to coś mi nie styka.

[Timi] Taka nasza gra, że czasem takie spotkania się zdarzają, ale mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza, szczególnie że tym razem 1/3 asyst wszystkich asyst rozdał Brown. Holiday zresztą tym razem przejął momentami obowiązki zdobywania punktów. To jest świetne w tej drużynie, że w zależności od meczu poszczególni zawodnicy mogą występować w nieco innych rolach.

[Adrian] Uwag kilka – tak trzeba grać z Orlando. Oba mecze były dość podobne, najpierw brutalna siła, potem finezja talentu. Z nimi zwyczajnie nie da się inaczej – siła razy gwałt i jest efekt. Miło, że wreszcie to zrozumieliśmy, bo przeciez ile razy można dostać oklep od nich w ten sam sposób.

[Timi] Takie serie meczów z jednym rywalem to ciekawe i trudne wyzwanie, ale Celtics zarówno przeciwko Cavs, jak i przeciwko Magic, poradzili sobie celująco. Warto pamiętać, że w ubiegłym sezonie Bostończycy wygrali łącznie tylko dwa z ośmiu spotkań przeciwko tym właśnie dwóm drużynom, a tutaj w tydzień zrobili bilans 4-0.

[Adrian] Po takich meczach jak z GSW tracę wiarę, że Mazzulla jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Oczywiście ze swoją wrodzoną złośliwością nazwałem go na Fb „Pizdullą”, ale jak ktoś przez 8 lat Tygodnika nie przyzwyczaił się jeszcze do tego, że lubię wkładać kij w mrowisko, to trudno – oburzy się :D O Joe w minusach, wiec teraz już zamilknę.

[Timi] Trudno się nie wkurzać po takim meczu, w którym Celtics oddają 17 punktów przewagi i znów przewalają czwartą kwartę, choć tym razem nie był to taki typowy upadek, jakie wiele razy już widzieliśmy. Trzeba też przyznać, że Steph po przerwaniu tej swojej niesamowitej serii trójek był w kluczowych momentach fantastyczny. On jest zresztą obok Lillarda jednym z najlepszych graczy w lidze w crunchtime. Niestety na tej liście zawodników Celtics nie ma.

[Adrian] Na plus – Queta. Gość zrobił 10/10, faktem jest że 2 zbiórki w ataku, to sobie sam zafundował nietrafionymi rzutami z najmniejszej odległości, ale jego się naprawdę dobrze ogląda i moim zdaniem, on ma wiele sensu w naszej rotacji. Doskonały Derrick White, ale zespół postanowił spierdolić mu taki mecz. Pritchard wreszcie fajnie pograł, a Brissett wszedł na parkiet, zrobił swoje i usiadł, ale jako pozytywny bohater.

[Timi] Queta po raz kolejny udowadnia, że może wnieść naprawdę sporo dobrego. To było jego pierwsze double-double w karierze. Warto docenić także to, jakie mocne stawia zasłony, bo naprawdę ciężko haruje w tym aspekcie, żeby koledzy z zespołu mogli liczyć na lepsze pozycje.

[Adrian] Na minus – Joe Mazzulla nic a nic sie nie uczy. Tak jak nasz Prezydent uczy się ciągle i wszędzie, to Joe nie potrafi z 4-5 identycznie spierdolonych końcówek wyciągnąć wniosków i nadal gramy ostatnią akcję jak debile, rzucając z trudnej pozycji za 3 punkty. Zresztą ta sekwencja nietrafionych trójek w końcówce 4 kwarty, gdzie na szczęscie zbieraliśmy w ataku i mogliśmy ponowić akcje… koszmar!! To jest kryminał!! No a Joe bierze czas na 30 sekund do końca i jak rozpisał akcje… no strateg niczym Kaczyński. Nie będę się już pastwił, trochę mi przeszło, ale mam coraz więcej wątpliwości, czy aby Joe to jest trener na miarę naszych aspiracji.

[Timi] Razi ten brak wyciągania wniosków, to prawda. Potrzebujesz jednego punktu na zwycięstwo, to nie wal kolejnej trójki… Natomiast sporo krytyki powinno też jednak spaść po tym meczu na Tatuma, który po prostu nie dojechał. Rozumiem, że podkręcił kostkę, ale w takim razie skoro nie był sobą na 100 procent, to powinien był usiąść, a tym bardziej nie grać pod siebie tej ostatniej akcji. Mazzulla też zresztą powinien był zareagować wzięciem czasu na żądanie, gdy tylko Tatum został osaczony na szczycie obwodu.

[Adrian] A jak sobie pomyślę, że on może iść do Stevensa i pogadać, jak się rozpisuje zagrywki w ostatnich chwilach meczu – to mnie krew zalewa. Przecież bez żadnej przesady można stwierdzić, że w NBA nie było i nie ma zbyt wielu lepszych specjalistów od tego niż Stevens. A co do tego czasu o którym wspomniałeś. W poprzednim Tygodniku pisałem, że coś jest bardzo nie halo, gdy mecz się kończy a trenerowi zostaje czas, pomimo niezadowalającego wyniku. Tu jest dokładnie ten przykład – gdy Tatum był na 9 metrze i miał kłopoty z przesunięciem się bliżej kosza, było jeszcze dużo czasu, żeby poprosić o przerwę i rozpocząć nową, rozpisaną akcje z boku. Zresztą odpal sobie (czytelnicy też) tę przerwę na 29,6 sekundy do końca regulaminowego czasu gry, gdzie Mazzulla poprosił o challenge – ostatnia sekwencja, to kosmicznie zdziwiona mina Tatuma, gdy Joe mu coś tłumaczył. Nie wiem czy wtedy podjął decyzję o tej ostatniej akcji, ale dokładnie tak to wygląda.

[Timi] Zawsze można argumentować, że brak czasu w końcówce pozwala zaatakować rywala, który nie jest do końca przygotowany (i czasem są z tego świetne efekty, a do głowy przychodzi mi choćby G1 przeciwko Nets z 2022 roku), natomiast nie da się obronić tego, że kolejny już raz próbujemy go „zaskoczyć” trójką. Tatum trafił już w karierze sporo wielkich rzutów, ale przecież nawet w zeszłym sezonie świetnie działały te akcje, gdy wybiegał po piłkę z własnej połowy, tak jak w Filadelfii, gdzie trafił game-winnera. Nie jest to nic skomplikowanego, ale na pewno jest to dużo lepiej przygotowana pozycja.

[Adrian] Uwag kilka – wygrany mecz uwaliliśmy koncertowo i teraz kolejne spotkania na Zachodzie są już z większym dreszczykiem. Przewaga nad Bucks po meczu z GSW, to zaledwie pół wygranej, bo mamy tylko 1 porażkę mniej. Było idealnie, ale sami sobie rzucamy kłody pod nogi i to w wygranych meczach.

[Timi] Nie było idealnie i daleko nam jeszcze do ideału, natomiast nie da się wygrywać wszystkiego i innym zespołom też takie wpadki się zdarzają i zdarzać będą. Ja z takich porażek wynoszę jednak inną myśl, a mianowicie, że bardzo ciężko jest tę bostońską drużynę zdominować i zaserwować jej wysoką porażkę. Takie przegrane bolą, bo to kolejny już taki mecz, ale jeśli widzieć szklankę do połowy pełną, to Celtics w tym sezonie albo wygrywają, albo są bardzo blisko. A to już jest dobra pozycja wyjściowa. Tylko proszę, żeby w kolejnym takim meczu przy remisie nie szukać kolejnej trójki na zwycięstwo…

[Adrian] Idealnie z perspektywy tabeli, bo chyba nie ma większego ode mnie krytyka tego jak gramy. Ja nie oczkuję 82 wygranych w sezonie, ja nawet nie oczekują 60 wygranych. Ja tylko chcę, żeby trener i drużyna wyciągali wnioski po porażkach. Wpierdolek jest wpisany w sport, ale jak widzę 6 porażkę, gdzie zrobiliśmy dokładnie ten sam manewr na poziomie wioskowego debila, jak w 5 poprzednich, to mnie krew zalewa.

[Timi] Tym bardziej że w tym sezonie Mazzulla miał już kilka fajnych akcji po time-outach, no ale jak do tej pory nie doczekaliśmy się tego w czwartych kwartach. I rzeczywiście jak sobie człowiek przypomni Stevensa, to po takich wpierdolkach tęskni za tym szczególnie.

[Adrian] Mecz z Kings w sumie bez historii, a sie na taki nie zapowiadał. Tatum dostał wolne, bo jednak to nie jest mecz o życie, a podkręcił stopę w meczu z GSW. Wydawało się, że będa ciężary, bo Horford tez nie grał, bo w  meczach B2B nie gra. Ciężary były na poczatku 1 kwarty – potem lokomotywa ruszyła i nikt nie potrafił jej zatrzymać.

[Timi] Jak bez historii, jak to była kapitalna historia napisana przez Celtów. Takie zwycięstwa się ogląda – w osłabieniu, na wyjeździe, z solidnym  rywalem i jeszcze w back-to-back. Świetny mecz całego zespołu tak naprawdę i szybkie odbicie po tej gorzkiej porażce w San Francisco ledwie 24 godziny wcześniej.

[Adrian] E tam, takich meczów  w tym sezonie już kilka zagraliśmy i nie ma w tym nic zaskakującego. Jak nam siedzi zza łuku, a wykręciliśmy ponad 50% skuteczności, to nie ma siły która nas zatrzyma. Serio – nie ma takiego zespołu w tej lidze, który nam sie przeciwstawi, gdy nam tak siedzi. Problem jest wtedy gdy nam nie siedzi i na to trzeba poszukać zagrywek, które będą na takie okoliczności.

[Timi] No i w tym sezonie tych możliwości mamy wreszcie więcej, bo jest Porzingis, który zagra tyłem do kosza, są fajne opcje pick-and-roll z Holidayem i White’em, których na obwodzie nie odpuścisz, ale na razie trwa docieranie się, żeby móc z tego wszystkiego mądrze korzystać w najważniejszych momentach spotkania.

[Adrian] Na plus – pięciu zawodników z przynajmniej 20 punktami, 10 asyst Holidaya, 7 asyst White’a i 6 asyst Browna. Na plus tez brak urazu Porzingisa, bo gdy wylądował na stopie Sabonisa to byłem dosłownie zdruzgotany, bo właśnie w taki sposób łapie się najcięższe urazy kostki, ale udało się uciec spod topora. No plus też Pritchard, który w ostatnich 4 meczach trafił 16 trójek, dla porównania we wcześniejszych 23 meczach miał tych trójek razem 27.

[Timi] Zobaczymy za kilka dni co z tą kostką Porzingisa, bo jednak często przy takich skręceniach opuchlizna pojawia się z czasem, a do tego działa też adrenalina, dzięki czemu Krzyś nam zagrał fenomenalne zawody w trzeciej kwarcie i robił różnicę po obu stronach parkietu. Miejmy więc nadzieję, że to żaden poważny uraz. Warto chwalić też resztę graczy, bo znów graliśmy bez dwóch topowych zawodników, a mimo to Celtics napisali w tym meczu historię, bo ostatni raz pięciu graczy z co najmniej 20-punktowym dorobkiem to Boston miał w latach 80. poprzedniego wieku.

[Adrian] Na minus – no ja za takimi napierdalankami za 3 punkty to nie przepadam. To kompletnie nie ma sensu, to nie jest koszykówka jaką lubię. Queta – to fajny gość i ja go lubię o czym pisałem nie raz, oraz chcę żeby dostał normalny kontrakt w NBA, ale… niech ktoś mu wytłumaczy, że nie trzeba zawsze kończyć akcji i jak jest podwajany, czy potrajany pod samym koszem, to warto odrzucić piłkę.

[Timi] Troszeczkę czarna dziura z Quety, to fakt, ale przecież on już w tym sezonie miał kilka fajnych akcji, gdzie po zbiórce w ataku oddawał na obwód, więc potrafi to robić i miejmy nadzieję, że na sesjach wideo pokazują mu te akcje, gdzie powinien właśnie zachować się trochę bardziej po koleżeńsku. Natomiast Kings tak się rozstrzelali w pierwszej kwarcie, że potem już im zabrakło siły przebicia, ale w tym akurat pomogła też świetna bostońska defensywa. White – trzy bloki, Porzingis – sześć. Kings pod Brownem to nadal jeden z najlepszych ataków w całej lidze i widzieliśmy to w pierwszej kwarcie, dlatego tym bardziej cieszy, że Celtics dotrzymali im kroku, a potem wygrali na trudnym terenie.

[Adrian] Uwag kilka – winy trochę odkupione po kompromitacji z GSW, bo mecz z Kings obstawiałem jako przegrany, natomiast nadal nie rozumiem Mazzulli. Co chce osiągnąć grając w RS taki taktyczny piach? Bo taktycznie to my gramy piach – 27 mecz w sezonie, a ja nadal nie widzę powtarzalności zagrywek. Nie będę przytaczał komentarzy o naszym trenerze, jakie serwują kibice innych drużyn, bo aż przykro się to czyta – a coraz trudniej znaleźć argumenty na jego obronę.

[Timi] Bo w tym systemie tej powtarzalności w dosłownym sensie nie zobaczysz. Tu jest read-and-react, czyli działamy na podstawie tego, jakie w danej akcji uda się wytworzyć okazje. To może momentami wyglądać jak całkiem przypadkowa ofensywa, ale ja tutaj widzę sporo dobrego. Nie trafiasz ponad 20 trójek w meczu przypadkową ofensywą czy „taktycznym piachem”. Celtics mają piąty najbardziej efektywny atak w lidze. Największy zarzut nadal można mieć co do czwartych kwart, to fakt, o czym przypomniał nam mecz z Warriors, natomiast po takim starciu jak z Kings warto chwalić Celtów i Mazzullę choćby za to, jak po przerwie usprawnili obronę na łuku, zabierając gospodarzom ich najpoważniejszy oręż, dzięki któremu w pierwszej kwarcie zdobyli ponad 40 punktów, trafiając aż 11 z 21 prób z dystansu.

[Adrian] Timi, ale tak łatwo to się tego wytłumaczyć nie da. Bo jak nas w PO „read”, to nie bedzie czasu na „react”. Co do tych trójek – jak się ma tyle talentu w składzie, to żadne wyzwanie. Popatrz w historie zawodników – Porzingis i tak trafia słabiej niż w poprzednich sezonach, gdzie nawet przebijał 40% skuteczności zza łuku, Horford dokładnie to samo, Pritchard dokładnie to samo, Holiday dokładnie to samo. Mało tego – Tatum i Brown mają swoje najsłabsze sezony jeśli chodzi o skuteczność za 3 punkty. Trudno podejrzewać, że wszyscy mają kryzys – ja bym podejrzewał, że jednak coś nie działa od strony taktycznej. Nie raz i nie dwa Mazzullę w Tygodniku chwaliłem, ale… my naprawdę taktycznie w ataku wyglądamy słabo. To co na poczatku sezonu graliśmy, wyglądało lepiej niż teraz po „ćwiartce”. Czasami trafiają sie akcje jak współpraca Jaylena z Porzi, ale to są tylko te przysłowiowe jaskółki, które jak na razie nie są systemem gry, a chciałbym żeby były.

[Timi] Ale o to też chodzi w read-and-react, że jak w fazie play-off zamkną ci jedną drogę, to próbujesz reagować i szukasz drugiej. Najlepsze zespoły tak właśnie robią. Mamy na to szukanie jeszcze kilkadziesiąt meczów sezonu zasadniczego i ja na razie jestem całkiem spokojny oraz pełen nadziei, że Celtics takim zespołem się staną, tym bardziej że dużo bardziej podobają mi się nasze opcje w ataku teraz, niż w poprzednim sezonie. 

[Adrian] Shams kolejny raz mówi o tym, że Stevens bedzie bardzo aktywnie wzmacniał ławkę rezerwowych. Do Trade Deadline pozostało ok. 50 dni. Sam nie wiem kogo potrzebujemy najbardziej, ja najbardziej to bym chciał zobaczyć system gry opracowany przez trenera.

[Timi] Czyli wynika z tego, że Stevens musi tam całkiem aktywnie dzwonić i pytać, szukając w ten sposób możliwości na wzmocnienie ławki. Pritchard trochę się nam przebudził, a kilka dni temu pojawiły się też informacje, że Celtics są wśród zespołów mocno zainteresowanych osobą Isaiaha Stewarta z Pistons. To byłoby naprawdę solidne wzmocnienie strefy podkoszowej, ale nie jestem pewien, czy to w ogóle możliwe, biorąc pod uwagę, że Stewart poruzmiał się z Detroit w sprawie przedłużenia umowy i to komplikuje ewentualny transfer.

[Adrian] O pozyskaniu Stewarta mówi się od dawna, ale to się nie wydarzy. On na przyszły sezon ma już 15 mln, a wymiana umowy z „poison pill” jest trudna i dla nas praktycznie niemożliwa do przeprowadzenia. Poza tym – Pistons sami szukają wzmocnień i Stewarta raczej będa pchać żeby dostać kogoś do S5, a nie słabe picki i zapychacze.

[Timi] Słabe picki nie do końca będą słabe, bo przy nowych przepisach nawet wybór z trzeciej dziesiątki draftu będzie bardzo wartościowy dla wielu drużyn. No a Celtics tych picków mają do zaproponowania jeszcze naprawdę sporo. Natomiast zgadzam się z ogólnym przekonaniem, że sprowadzić Stewarta do Bostonu raczej się nie da.

[Adrian] Morant wrócił i zamknął mecz, który Memphis wygrali. Świetnie sie to oglądało, a ten mecz kończył sie tuż przed naszym meczem z GSW. Czy jest jeszcze szansa na uratowanie sezonu dla Miśków? Za kilka dni ma powrócić Smart i wtedy zobaczymy w jakim są miejscu.

[Timi] Grizzlies mają już jednak sporą stratę do szóstego miejsca, ale o play-in cały czas mogą powalczyć. Tak naprawdę wystarczy im jedna dłuższa seria zwycięstw, żeby wrócić do gry. Morant robi różnicę, a jak inni też powracają, to mogą z tej dziury wyjść.

[Adrian] Miśki mają dopiero 8 wygranych, to o 7 mniej od dziesiątych Lakers i 8 mniej od szóstych Dallas. Czy to dużo, czy mało? Popatrz na Chicago, które podczas kontuzji LaVina wygrywają mecze i teraz do szóstej pozycji tracą zaledwie trzy wygrane. Ten skok wykonali w zaledwie kilkanaście dni. To może być niesamowita historia tego sezonu.

[Timi] Na dzikim Zachodzie ta różnica to jest sporo, ale z drugiej strony sezon cały czas jeszcze długi, więc na pewno jest o co walczyć. Tak naprawdę na ten moment tylko Pistons, Spurs i Wizards zdążyli się już wypisać z walki o udział w fazie posezonowej i ta trójka jest na najlepszej drodze, by dostać po 14 procent szans na pierwszy wybór draftu w przyszłym roku.

[Adrian] Pistons szukają skrzydłowego i celują w Tobiasa Harrisa – niby można sie śmiać, ale… kogo innego mogą pozyskać? Sixers Tobiasza chcieli oddać już dawno temu z uwagi na ogromny kontrakt, teraz jest na spadającym, ale zawsze warto przytulic picki, gdyby Morey chciał coś kombinować latem przy ogromnej ilości wolnej kasy – w końcu czymś za sign&trade trzeba sie odpłacić.

[Timi] Raczej mało sensu miałaby taka wymiana dla obu stron. Harris w ogóle nie jest w Detroit potrzebny, a oddawać cokolwiek za niego w imię… czego tak właściwie? To byłby bardzo zły pomysł dla klubu, który jest już w bardzo złym miejscu.

[Adrian] Pistons mają w sumie dwóch zawodników na pozycję 3/4 – debiutujący Thompson i 34 letni Bogdanovic. Mają tez na koncie kompromitujący rekord porażek. Jak nie chcą zdewastować psychiki swoich młodych zawodników, to muszą zacząć wygrywać. Czy Harris to ich marzenie? Oczywiście, że nie. Ale to chyba jedyna opcja na szybką poprawę kilku aspektów i kilka dodatkowych wygranych, które podniosą morale. Tam nikt z FA nie przyjdzie, albo kogoś pozyskasz i przydłużysz, albo za rok masz to samo co teraz – 2 wygrane po 28 meczach.