Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] No i to tyle w temacie Turnieju. Wstaje człowiek o 1.30 w nocy, ma nadzieję na fajny mecz i historyczny awans, a w zamian dostaje pato koszykówkę w 2 połowie. Kolejny raz nie dojechała obrona, bo z tym jest problem – gdy do przerwy pozwalamy na 48 punktów, a po przerwie 74. Nawet problemy z atakiem tego nie tłumaczą. Nie zawsze siedzi, nie zawsze wszystko sie udaje w ataku, ale zawsze trzeba bronic na 100%.
[Timi] Pacers dostali takiego gazu w drugiej połowie, że potem trudno było już ich dogonić. Celtics sami sobie to zrobili, popełniając tyle strat, choćby w fatalnej trzeciej kwarcie, ale potem zdołali do remisu doprowadzić. Fajna atmosfera tego meczu, a kibice Pacers zrobili naprawdę fajne show. Niewiele w sumie brakowało i szkoda, że na tym etapie kończy się przygoda Celtów w turnieju, ale Pacers absolutnie zasłużyli na awans do ćwierćfinałów i bilety do Vegas.
[Adrian] Indiana dostała gazu, bo im na to pozwoliliśmy. No i tu znowu Mazzulla pozwala się przeciwnikowi rozpędzić. Ogladam sobie dziś w nocy mecz Denver-Clippers i jak tylko Leonard i George zaczęli trafiać, to Malone od razu brał czas, żeby ostudzić przeciwnika. U nas to kompletnie nie istnieje. Atmosfera meczu jak w PO, dlatego mi bardzo szkoda tej porażki i zły jestem strasznie.
[Timi] Te legendarne przerwy na żądanie to na pewno jest coś, czego Mazzulla jeszcze nie opanował, ale… w tej lidze czasem nawet to nie pomaga. Pierwszy przykład z brzegu: Mavs, którzy w tym tygodniu zrobili run 30-0 przeciwko Thunder, choć szkoleniowiec OKC wiele razy próbował „ostudzić przeciwnika”. Zresztą to wcale nie jest tak, że Mazzulla nie próbował. Gdy Pacers zmniejszyli prowadzenie z siedmiu punktów po 24 minutach do jednego „oczka” po czterech minutach drugiej połowy, to Mazzulla wziął czas. No nie za bardzo to ostudziło rywala, bo Pacers potem wyszli na prowadzenie. Na 3:40 przed końcem trzeciej kwarty przy stanie 75:71 dla Pacers czas bierze Carlisle. Chwilę później Hauser trafia z dystansu, ale na niewiele się to zdało, bo Pacers odpowiadają zrywem 8:0, po którym – uwaga – Joe Mazzulla znów bierze czas. Potem na przełomie trzeciej i czwartej kwarty to my odpowiadamy i doprowadzamy do remisu. Tak ta liga czasem wygląda.
[Adrian] Dla mnie jeśli zespół przegrywa mecz zaledwie kilkoma punktami, a trener ma jeszcze do wykorzystania jeden lub dwa czasy, to znaczy że dał dupy – a to już w tym sezonie widzieliśmy, choć w tym meczu wykorzystał chyba wszystkie jeśli dobrze pamiętam. Oczywiście, że nie zawsze się udaje, ale zawsze musisz próbować. W końcówce meczu ostatni czas Mazzulla wziął, gdy zostało 44 sekundy, a Indiana odjechała nam na 9 punktów – no ja uważam, że czekał z nim zbyt długo. Jedna, dwie akcje wcześniej miałoby to więcej sensu – 9 punktów i 44 sekundy, to moim zdaniem jest pozamiatane.
[Timi] To fakt, bywały już w tym sezonie mecze, gdzie Mazzulla zostawał z czasami, natomiast i tak upieram się, że w tym spotkaniu przeciwko Pacers to nie było najważniejsze. Tym razem większą odpowiedzialność zrzucam jednak na zawodników.
[Adrian] Na plus – Tatum i Brown zagrali dobrze, ale… to za mało. Nasza gra się lepiej układała, gdy ciężej pracowali w obronie niż w ataku. Ale oni na zdecydowany plus – bo w dwóch się meczu wygrać nie da, a reszta… reszta w tym meczu była jak grosik w Żabce, nie ma kur… reszty.
[Timi] Dość powiedzieć, że to bardzo rzadki przypadek, gdy ta dwójka zdobywa minimum po 30 punktów każdy, a Celtics meczu nie wygrywają. Do tego meczu wydarzyło się to wcześniej tylko zaledwie raz, no i teraz po tej porażce Celtowie mają bilans 22-2 w takich spotkaniach.
[Adrian] Na minus – Pritchard, Banton i Horfod w tym meczu nie powinni zagrać. Tak byłoby lepiej dla drużyny, Jrue Holiday też spokojnie mógł ten mecz oglądać z ławki rezerwowych. Dlaczego Queta nie wyszedł się masować z Turnerem? Nie wiem. Rozumiem, że mieliśmy olbrzymią przewagę na zbiórkach w 1 połowie, ale duże mięso, to nie tylko deska – to też zamęczenie przeciwnika. Ilość strat kosmiczna, tak się nie da grać.
[Timi] Te straty to coś, co nas pogrążyło i w sumie od dłuższego czasu jest tak, że to właśnie straty są dla tego zespołu gwoździem do trumny. W ostatnich meczach częściej tracimy piłkę i ten trend jest bardzo niebezpieczny, a już w szczególności w starciu z takim zespołem jak Pacers, który nieustannie pcha piłkę do przodu. Fantastyczne zawody rozegrał Haliburton, dla którego był to – uwaga – drugi w karierze mecz w ogólnokrajowej telewizji. Chyba nie mógł się przedstawić lepiej szerszej publiczności.
[Adrian] Boston powinien dawno temu się oswoić z myślą, że mecze z nimi na ogólnokrajowej antenie, to szansa dla innych drużyn na pokazanie się szerszej publiczności i oni wtedy graja maksa i są uskrzydleni. Albo te skrzydełka podetniesz, albo dostaniesz w palnik – jak się gra na pół gwizdka, to dostaje się w palnik. Kolejny raz – sam talent to nie wszystko, trzeba jeszcze na parkiecie zapierdalać.
[Timi] Święta racja i wielokrotnie już się o tym przekonywaliśmy, że te skrzydełka trzeba jak najszybciej podcinać, natomiast jakby nie patrzeć, to ta porażka była dopiero piątą w tym sezonie. Pacers dodatkowo dostali wiatr w żagle od swoich kibiców. Wydają się być idealną „turniejową” drużyną i ja się wcale nie zdziwię, jeśli oni w Vegas ograją resztę rywali.
[Adrian] Uwag kilka – rok temu tłumaczyliśmy Mazzullę, że przejął drużynę w takim momencie, że nawet nie zbudował ławki asystentów. Teraz takiego tłumaczenia być nie może, a jednak nadal w wielu elementach kompletnie nie panuje nad rotacją. Indiana w drugiej połowie punktowała praktycznie całą drużyną, u nas połowa miała pusty lub symboliczny przebieg.
[Timi] Słusznie ktoś bodaj na twitterze zauważył, że Pacers to jest w sumie idealna drużyna do takiego turnieju, bo tam ponad połowa składu to są zawodnicy zarabiający stosunkowo małe jak na standardy NBA pieniądze. Dlatego dla tych graczy dodatkowe 500 tys. dolarów nagrody na głowę to wcale nie jest kwota na waciki. To jest już bardzo fajna motywacja. No i ktoś tam od nich po spotkaniu przyznał, że mieli też w pamięci te bęcki w Bostonie na starcie sezonu. Natomiast wracając do kwestii naszej rotacji, to po tych 20 spotkaniach chyba nie jestem sam, jeśli powiem, że GM Brad Stevens musi jeszcze coś na rynku podziałać, bo jednak brakuje tej jakości na ławce. Szczególnie że nadal nie dojeżdża Payton Pritchard, który jako pierwszy obrońca z ławki rezerwowych powinien zapewniać jednak większe wsparcie, niż to, co prezentował do tej pory.
[Adrian] Ale u nas w drużynie też masz takich zawodników – Hauser poniżej 2 mln, Kornet 2,4 mln, Banton 2 mln i jedynie Pritchard to bogol, bo ma 4 mln w tym sezonie. U nich szalał Neismith, co zarabia 5,5 mln czy Mathurin z 7 mln w kontrakcie. Taki Banton to powinien być przez te kilka minut najbardziej gryzącym parkiet zawodnikiem, a on się snuje po parkiecie jakby jajka zgubił.
[Timi] No i z tej czwórki wymienionych przez Ciebie, to akurat Hauser (15 punktów, 5-7 za trzy) czy Kornet (6 punktów, 4 zbiórki, 4 bloki) wypadli całkiem nieźle, ale wszystko rozbija się o to, że nie mamy jakości wśród rezerwowych obrońców. Przed rokiem w ogóle się o to nie martwiliśmy, bo był Malcolm Brogdon, na którego mogłeś liczyć w zasadzie w każdym meczu. Gość grał w RS tak dobrze, że wygrał przecież nagrodę dla najlepszego szóstego gracza. A teraz porównajmy to z postawą Pritcharda – i to jest przepaść niestety.
[Adrian] Pritchard to największe rozczarowanie w składzie, a może i nawet w całej NBA. Przed sezonem po cichu człowiek liczył na MIP, a tu katastrofa goni katastrofę. Brak weterana na ławce na niskich pozycjach boli. Przynajmniej Hauser ustabilizował formę i gra bardzo równo. A wracając do rozgrywającego – na razie jeszcze jest czas, ale jeśli do lutego Pritchard nie złapie rytmu, to nawet Austin Rivers będzie się wydawał sensowna opcją.
[Timi] Pritchard nadal dobrze wypada w statystykach zaawansowanych, ale brakuje jednak większej iskry i lepszej skuteczności, żeby można było go chwalić. Tym bardziej, że on właśnie teraz powinien dawać Celtom najwięcej jakości, bo w fazie play-off z każdą kolejną rundą i rosnącym poziomem trudności rywala będzie coraz trudniej go ukryć w obronie i nim grać.
[Adrian] Ostatni mecz w tym tygodniu – przyjechali Knicks. Dobry mecz był, wreszcie mi się podobał i nie mam zbytnio powodów do narzekania. Było to 10 zwycięstwo w Ogródku, na 10 rozegranych spotkań. Nawet fenomenalna Minnesota ma jedną porażkę we własnej hali. Przed nami jeszcze 4 domowe spotkania – dwa z Cavs i dwa z Orlando, dobrze byłoby w przyszłą niedzielę późnym wieczorem zobaczyć bilans 14-0.
[Timi] No, nie będzie łatwo, bo jednak do miasta przyjeżdżają Magic, ale… Jak dobrze było znów zobaczyć Porzingisa. To tylko kilka meczów, ale zdążyliśmy się stęsknić, bo z takim jednorożcem w składzie te mecze Celtów z miejsca stają się dużo przyjemniejsze. Trzeci w tym sezonie mecz przeciwko Knicks i trzecie zwycięstwo! No i wreszcie solidna trzecia kwarta.
[Adrian] Na plus – Derrick White gra ostatnio bardzo dobrze, a w tym meczu zagrał świetnie, aż hala skandowała MVP gdy oddawał ostatnie rzuty wolne. Cała wyjściowa piątka zrobiła swoje, do tego Al Horford z ławki i każdy z nich zdobył przynajmniej 14 punktów. Tylko 7 strat, co przy naszych ostatnich wyczynach jest wynikiem rewelacyjnym.
[Timi] Dokładnie tak, wreszcie dużo lepiej Celtics opiekowali się piłką. Jeden z lepszych meczów od dawna rozegrał Jrue Holiday. Takiego go właśnie potrzebujemy. Porzingis wrócił i od razu Brown wypadł dużo lepiej jako kreator gry. Zresztą w tym meczu to było wiele razy znakomicie widać, jak bardzo nam Krzyś otwiera grę w ataku. Po spotkaniu na szczęście mówił, że nic go tam w tej łydce nie bolało, a to jest dobry sygnał. Wielkie brawa także dla White’a, który w takiej agresywnej wersji jest znakomity.
[Adrian] Na minus – tak chwaliłem wyżej Hausera, a on zagrał najgorszy mecz w tym sezonie :D Brown bardzo dobrze zrobił, że nawrzucał sędziemu, który identyczne sytuacje różnie interpretuje, jednakże bardzo źle zrobił, że nawrzucał mu dwa razy, co skończyło się wyrzuceniem z parkietu. Jaylen – raz wystarczy!!
[Timi] Niby tak, ale to kolejny już raz w tym sezonie, gdy sędziowie nie do końca pojmują, że koszykówka to gra emocji. W tej sytuacji to moim zdaniem było jednak za mało, żeby usuwać z boiska all-stara. Natomiast warto podkreślić, że to pierwszy raz w karierze JB, gdy został wyrzucony z boiska za dwa faule techniczne. Sam żartował po spotkaniu, że myślał, że ten pierwszy raz to będzie jakiś taki bardziej efektowny, na przykład po jakiejś bójce czy coś.
[Adrian] Uwag kilka – to był taki mecz na odtrutkę, po tym rozczarowaniu jakie nam zafundowali meczem z Indianą. Do pełni szczęścia zabrakło lepszej obrony, bo 123 punkty stracone, to jednak sporo. Wrócił Porzingis i niech już nie łapie żadnych urazów, bo z nim to zupełnie inaczej wygląda.
[Timi] Wszystko prawda, natomiast w trzeciej kwarcie był taki okres, w którego trakcie Holiday i White niemal raz za razem powstrzymywali ataki Knicks. Dwa czy trzy razy poszły z tego szybkie ataki i fantastycznie było widzieć te płynne przejścia z obrony do ofensywy, które zaczynały się od Holidaya, by potem piłkę do przodu pchał White, a akcje kończyli najpierw Tatum, a potem Brown. Tu jest wielki potencjał Celtów. Tym większa radość, że to się stało w trzeciej kwarcie, bo jednak mieliśmy ostatnio kłopoty po przerwie, ale tym razem nastawienie po wyjściu z szatni na drugie 24 minuty spotkania było dużo lepsze niż zazwyczaj.
[Adrian] 20% sezonu zasadniczego za nami – to chyba można już napisać kilka cierpkich słów pod adresem trenera. Nie chodzi mi wcale o ostatni mecz, chodzi o całokształt tego sezonu. To co mi się najbardziej nie podoba, to tempo naszego grania gdy mecz jest na styku. Popatrzyłem w statystyki zaawansowane i kurczaczki… Jest gorzej niż myślałem – gdy mecz jest na styku, a takich spotkań było 11, to gramy na 93 posiadania. Najsłabszy wynik w lidze, na drugim biegunie jest np OKC, Bucks czy Indiana które grają na 108. Druga kwestia – zdobywamy w tych końcówkach mniej punktów w pomalowanym niż przeciwnik. Trzecia kwestia – przechwyty, tu jesteśmy najgorsi w lidze. Czwarta – zbiórki w ataku, tylko Miami jest w tym elemencie słabsze. Mówiąc wprost – ktoś nad tym nie panuje, bo o wiele można mieć do zawodników pretensje, jednak pewne rzeczy są w gestii trenera, a kto jak nie trener powinien brać lejce w końcówkach meczowych. Napiszę to jeszcze raz, po raz dziesiąty chyba w tym sezonie – wygrywamy talentem, bo systemu gry to ja na razie nie widzę, po żadnej stronie parkietu.
[Timi] Daj mi statystyki, a ułożę obraz taki, jaki tylko chcesz. Z tych 11 meczów „na styku” wygraliśmy jednak siedem spotkań, czyli nie jest wcale tak źle, a to jest w sumie najważniejsza statystyka. Tempo gry rzeczywiście jest jednym z wolniejszych w lidze, ale na przykład najszybciej grający Wizards mają bilans 0-6 w takich starciach. Przechwytów może i jest bardzo mało, ale za to pod względem bloków jesteśmy numerem dwa. Można się przerzucać statystkami, bo znajdą się i dobre, i złe. A prawda jest taka, że mogło by być dużo lepiej, ale ostatecznie nie jest wcale tak źle. Nadal są kłopoty, nadal jest nad czym pracować, a Holiday nie wprowadził do tych końcówek spokoju, którego trochę oczekiwaliśmy, ale ja aż takim pesymistą nie jestem.
[Adrian] Tylko pytanko – chcesz równać do Wizards czy np do Minnesoty? Sota i Bucks w tych końcówkach schodzą z ratingiem defensywnym poniżej 100, my mamy ok 105. Bucks czy Denver w tych końcówkach robią dwa razy tyle przechwytów co my i na deskach też są dużo aktywniejsi. Patrzysz na mecz i widzisz jak oni gryzą parkiet w obronie, a jak my się snujemy. Tu bardzo ważne jest to co wymieniłem w punkcie drugim – zdobywamy bardzo mało punktów z pomalowanego w końcówkach, bo walimy zza łuku – a teraz przypomnij sobie, ile razy narzekałem na kompletnie bezsensowne trójki, gdy mecz można było wygrać zwykłą akcją dwupunktową? Ja bym tego nie bagatelizował, bo 25% sezonu za nami a lepiej to nie wygląda – ja bym nawet napisał, że my teraz wyglądamy gorzej, niż na poczatku RS.
[Timi] Początek sezonu to na pewno była fajniejsza energia, więc coś w tym jest, że teraz to może wyglądać gorzej. Tym bardziej że jednak już prawie dwa tygodnie musimy sobie radzić bez Porzingisa, a to jest jednak kluczowa dla Mazzulli postać po obu stronach parkietu.
[Adrian] Shams nadaje, ze Stevens będzie bardzo aktywny przed Trade Deadline. Kompletnie mnie to nie dziwi, bo tak jak Hauser i Horford to 6 i 7 zawodnik rotacji i nie można mieć do nich większych pretensji, tak reszta… reszta jest jak grosik w Żabce… Już chyba wyżej to pisałem, to się nie będę powtarzał. Lamar Stevens dostał w tym sezonie od Mazzulli 20 minut. Ja wiem, że to żaden game changer, ale coś mi mówi, iż skoro dawał radę w Cavs, to w Bostonie tez byłby sensownym zmiennikiem. Jak Joe liczy, że mu GM w lutym przytaszczy do klubu jakiegoś HoFa na ławkę, to coś mi mówi, że to się nie wydarzy.
[Timi] Stevens nie do końca dawał radę, a raczej był symbolem tego, jak słabo to wyglądało w Cleveland na skrzydle. Zresztą oni totalnie bez żalu go pożegnali, choć przez długi czas poprzedniego sezonu był u nich starterem. Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób chcemy się wzmocnić. Są wybory w drafcie, ale kontraktów do wymiany za bardzo nie ma, a i TPE nie jest wcale duże. No i trzeba też wybrać, które wzmocnienie jest bardziej palące: rezerwowy obrońca czy zabezpieczenie strefy podkoszowej. Kornet jest jaki jest, ale przynajmniej wiadomo, czego się po nim spodziewać, podczas gdy od Pritcharda oczekiwaliśmy chyba zbyt dużo i jeśli nadal nie będzie dojeżdżał, to coś mi się wydaję, że jednak poszukamy wzmocnienia obwodu.
[Adrian] Udoka wdał się w pyskówkę z LeBronem i wyleciał z hali. Dziwne zachowanie sędziego, który czekał aż panowie skończą wymianę uprzejmości i obaj dostali nagrodę. Ime powiedział tylko – przestańcie płakać jak cipy. Bronek coś bredził, że są dorośli i nie powinien tak mówić. Szanuje, nazwał rzecz po imieniu.
[Timi] Ogólnie dość śmieszna sytuacja, biorąc pod uwagę kto i co powiedział – w sumie kolejna już w starciu Rockets i Lakers, bo co by nie mówić, to w tym sezonie dzieje się w meczach tych drużyn.
[Adrian] No to kto najbardziej zaskoczył na plus, a kto na minus w obu konferencjach. Na wschodzie Orlando szaleje i jestem naprawdę pod wrażeniem, jak dobrze oni grają. Rozczarowanie to Atlanta, która jest nijaka. Jeśli ktoś widzi różnice pomiędzy zespołem McMillana a Snydera, to niech skrobnie kilka słów, bo ja nie dostrzegam żadnego skoku jakości na żadnej stronie parkietu. Zachód – rozczarowanie to Clippers, nawet nie chodzi mi o bilans, ale o to jak źle oni wyglądają. Leonard i George są zdrowi, rozegrali wszystkie mecze razem, a to zespół tak bardzo przeciętny, że oczy bolą. Natomiast na drugim biegunie jest Minnesota – nikt nie podejrzewał, że to będzie aż tak dobrze wyglądać.
[Timi] W przypadku Magic to chyba nawet fani w Orlando nie przypuszczali, że to będzie wyglądało tak dobrze tak wcześnie. Fakt faktem, że Magic mieli solidną drugą część poprzedniego sezonu, ale wciąż. Fajnie ogląda się też Pacers. Na minus jak zwykle w ostatnich latach Chicago Bulls, choć chyba tylko władze klubu liczyły, że ten trzon tym razem będzie grać efektywną koszykówkę. Na Zachodzie na pewno największym zaskoczeniem na plus jest fantastyczna postawa Timberwolves. Za dużą pozytywną niespodziankę należy uznać także to, ile już meczów George i Leonard rozegrali razem w tym sezonie. Tylko co z tego, jak gra Clippers się po prostu nie klei. Na minus także postawa Utah Jazz, bo jednak chyba każdy liczył, że ten drugi sezon z Hardym u steru będzie wyglądał w Salt Lake City trochę inaczej.
[Adrian] Chicago właśnie jest po 3 zwycięstwie z rzędu i uwaga – wszystkie odniesione pod nieobecność LaVine’a. W piątek grają z San Antonio, to jak ich gwiazda nie wróci, mogą mieć najdłuższą serię zwycięstw od lutego 2022 roku. Może to jest jakiś pomysł – podrzucić jednego z najbardziej nieefektywnych zawodników w lidze komuś innemu. Co do Utah – rok temu grali mocno ponad stan, a teraz Hardy już nie jawi się jako zbawca na białym koniu. Danny ma łatwiej, nie musi pozbywać się zawodników za bezcen, żeby tylko przegrywać – przegrywa bez tego.
[Timi] LaVine wypadnie z gry jeszcze na co najmniej 3-4 tygodnie, a Bulls jeśli dalej będą wygrywać, no to chcąc nie chcąc dodatkowo obniżą jego wartość, pokazując wszem i wobec, że bez niego tę drużynę stać na dużo bardziej zespołową koszykówkę. I tak wszystko wskazuje na to, że jako pierwszy z Chicago odejdzie DeRozan. Dla nas to byłby w sumie idealny gość, gdyby zaakceptował rolę zmiennika, ale na to chyba jeszcze dla niego za wcześnie. No i też nie ma w zasadzie możliwości, żeby po niego sięgnąć. Pojawiły się też głosy, że Hayward może zostać za jakiś czas wykupiony przez Hornets i wielu już chciałoby jego powrotu do Bostonu, ale to niestety nie będzie możliwe. Ze względu na drugi próg apron Celtics nie będą mogli podpisać żadnego wykupionego gracza, jeśli ten w ramach swojego poprzedniego kontraktu zarabiał 12.4 miliona dolarów lub więcej.