#405 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Powrót do Ogródka, na kilka domowych meczów w tym sezonie, a zaczynamy od Atlanty. Kolejna wygrana dopisana do tabeli, ale jak zawsze można pomarudzić. Dobra pierwsza połowa, fatalna trzecia kwarta i jako taka ostatnia. Zachwycony tym meczem nie jestem, ale jakaś odtrutka po Orlando to była.

[Timi] Zaczynamy serię meczów bez Porzingisa. Zobaczymy, ile potrwa jego przerwa, ale na całe szczęście wydaje się, że Horford po słabszym początku rozgrywek wchodzi na trochę wyższy poziom ze swoją formą. Hawks jakoś mocno się nie postawili i wydawało się, że to będzie takie łatwe zwycięstwo jak na starcie sezonu, ale w drugiej połowie Celtics obniżyli jednak loty.

[Adrian] Na plus – bardzo dobry występ Tatuma, dobry Browna, White był plus 29 na parkiecie, pomimo odpalenia 6 trójek, które okazały się pudłami, ale 11 asyst mocno tu plusuje. Al Horford też nic nie trafiał zza łuku, ale 15 zbiórek to nie w kij dmuchał. Wreszcie mogliśmy w dłuższym okresie gry popatrzeć na Quetę i pokazał to, czego oczekiwaliśmy – walka na tablicach, duże mięso do przepychania. Będzie pożyteczny.

[Timi] Queta wraca po kontuzji stopy, więc pewnie będzie to dość wolny powrót, ale już w tym meczu przypomniał, dlaczego po spotkaniach przedsezonowych chcieliśmy więcej minut dla niego kosztem Korneta. Fakt faktem, że połowa zbiórek to tak naprawdę efekt jego własnych niecelnych rzutów spod kosza, no ale na pewno trzeba go chwalić za walkę i determinację, tym bardziej w starciach z takimi zawodnikami jak Capela czy Okongwu.

[Adrian] Na minus – zapaść w trzeciej kwarcie. Nie wiem skąd to się bierze, ale Mazzulla powinien zwrócić na to uwagę, że drużyna wychodzi kompletnie rozkojarzona po przerwie. Bo to nie jest jednostkowy przypadek. Trzeba popracować nad mentalem, bo tu tkwi problem, przecież talenty nie uciekają z szatni.

[Timi] Trzecie kwarty były i są naszą bolączką. Było tak za Stevensa, było tak za Udoki i na razie ten trend się utrzymuje. Najdziwniejsze jest to, że choć obrona Celtów działa z reguły całkiem sprawnie, to jednak największe problemy ma atak, bo w trzecich kwartach zdobywamy w tym sezonie średnio tylko 102.2 punktów na 100 posiadań, co jest drugim najgorszym wynikiem w lidze. Tymczasem w drugich kwartach to średnio ponad 125 oczek na 100 posiadań, czyli jeden z najwyższych rezultatów spośród wszystkich 30 drużyn. I super, że udaje się nam dominować przed przerwą, ale równie istotne jest to, by po wyjściu z szatni tę dominację potwierdzić.

[Adrian] Aż sprawdziłem jak wyglądała dokładnie sytuacja z 3 kwartami w poprzednim sezonie i wcale nie było źle, było wręcz dobrze. Rating ofensywny to 119,3 i był to 7 wynik w lidze, natomiast rating netto – czyli różnica pomiędzy ofensywnym a defensywnym, to było 7,1 i drugi wynik w lidze. Za Udoki w 3 kwarcie robiliśmy 120, 1 i było to najlepszy rating ofensywny w lidze w 3 kwartach. Ostatni rok Stevensa to 117,3 i szósty wynik w lidze, przedostatni to 119,2 i najlepszy wynik w lidze. No to jednak to jest zdecydowanie tegoroczna przypadłość. Owszem – pamiętam mecze, gdzie w Tygodniku pomstowalismy na 3 kwarty, ale jednak całościowo to się te sezony broniły bardzo dobrze, aż jestem zaskoczony.

[Timi] To skoro było tak dobrze, to czemu mieliśmy takie wrażenie, że było tak źle? :D Nie mówiłbym, że to jest tylko tegoroczna przypadłość, bo jednak trzecie kwarty od wielu lat kojarzą nam się właśnie ze słabymi występami Celtics i jest ku temu powód.

[Adrian] Uwag kilka – TD Garden nadal nie zdobyty, to było 7 zwycięstwo w tym sezonie. Niech tak zostanie do czerwca, chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu. Wygrana w osłabieniu zawsze cieszy, bo takich meczów będzie jeszcze sporo. Sezon jest długi, dlatego trzeba zbierać takie wygrane.

[Timi] To mógł być kolejny mecz „pułapka” dla Celtów. Powrót do domu po dłuższej przerwie, do tego absencja Porzingisa oraz Holidaya, no i przykra porażka z Magic w poprzednim meczu, która mogła trochę siedzieć w głowach. Ostatecznie skończyło się spokojnym zwycięstwem, choć na pewno życzylibyśmy sobie, żeby Celtics wracali do takiego bicia rywali jak na początku rozgrywek, kiedy po trzech kwartach nie było już żadnych wątpliwości kto wygra.

[Adrian] Mecz z Chicago, to nie tylko mecz o kolejne zwycięstwo w tabeli, to mecz o prawo uczestniczenia w dalszym etapie Turnieju, z finałem w Las Vegas. Trzeba było wygrać wysoko i liczyć na wygraną Nets, tylko zespół z Brooklynu nie mógł wygrać za wysoko. Szczęśliwie się udało. O Turnieju porozmawiamy osobno, a teraz cieszymy się z awansu.

[Timi] W sumie dość mocno Celtics sobie utrudnili zadanie, jeśli chodzi o turniej, gdy polegli w Orlando w ubiegły piątek, natomiast ostatecznie i tak wygrali swoją grupę. Tak naprawdę idealnie trafili na Bulls na koniec turnieju, bo Byki w obecnej formie stanowiły łatwego rywala.

[Adrian] Na plus – 36 asyst, to wiele mówi o tym jak tej nocy graliśmy. Nie wiem czy to nie rekord tego sezonu, ale jestem chory i za choinkę nie chce mi się sprawdzać. Świetny mecz Jaylena, który punktował, zbierał, asystował i był wszędzie. Al Horford w ogóle się nie starzeje, to jest niesamowite jak on zdominował Vucevicia, który zdobył tylko 8 punktów w tym meczu. Dużo dobrego dała ławka rezerwowych, która wygląda z tygodnia na tydzień coraz lepiej.

[Timi] To rzeczywiście jest rekord tego sezonu. 36 asyst to jest fantastyczny wynik. Dość powiedzieć, że w tym sezonie dopiero trzeci raz Celtics rozdali 30 lub więcej asyst, a licząc od początku poprzednich rozgrywek granicę 36 asyst udało się osiągnąć dopiero trzeci raz. Idealnie na setny mecz Joe Mazzulli w roli szkoleniowca Bostonu. Wielkie brawa dla Horforda, kolejny świetny mecz rozegrał też JB, którego trzeba chwalić za coraz lepszy playmaking. Jak do tej pory rozdaje średnio półtora asysty na jedną stratę, a taki stosunek asyst do strat to byłby najlepszy jego wynik jak dotychczas w karierze.

[Adrian] Na minus – niepotrzebnie pozwoliliśmy kilka razy niwelować przewagę punktową zespołowi z Chicago. Można ten mecz był swobodnie zakończyć +40, no ale jak to mamy w zwyczaju, przytrafiło się kilka drzemek.

[Timi] O zwycięstwo w żadnym momencie nikt bać się nie mógł, może bardziej o wymaganą do awansu w turnieju przewagę minimum 23 oczek. W pewnej chwili przewaga Celtów wyniosła już ponad 30 punktów, ale nawet jeśli koniec końców wyniosła trochę mniej, to nie ma co psioczyć.

[Adrian] Uwag kilka – nie bardzo rozumiem tę dyskusję trenerów przy taktyce faulowania Drummonda. W grze polegającej na rzucaniu do kosza, wybierasz taki wariant, żeby przeciwnik trafił jak najmniej razy. Ograniczasz najlepszych zawodników, zmuszasz do rzutów z trudnych pozycji, lub wysyłasz kompletnego melepete na linię rzutów osobistych. Nie ma  w tym nic niesportowego, tak jak nie ma nic niesportowego we wkręcaniu w ziemię mniej zwrotnych obrońców, wysyłanie na plakat tych co skaczą niżej, lub blokowaniu rzutów. Zwykły element tej gry, a jak nie chcesz, żeby melepeta pudłował, to niech siedzi na ławce.

[Timi] 100 procent zgody. Totalnie nie rozumiem tego gadania. Tak samo jak tego, że Celtics w tym, a inne drużyny w innych spotkaniach do końca walczyły o punkty, bo w turnieju małe punkty miały duże znaczenie. No i nie wszystkim się to podobało, bo to przecież „niezgodne z duchem gry”. Ale skoro takie są zasady, to w meczach turniejowych gramy do końca, bez względu na to, czy dawno już rozwiane zostały wątpliwości nt. zwycięzcy.

[Adrian] A teraz najśmieszniejsze – po meczu Mazzulla przeprosił Drummonda za te faule taktyczne. Przewinienia techniczne za spojrzenie na innego zawodnika, przewinienia techniczne za gesty zadowolenia po udanej akcji, gdy sędziemu coś nie przypasuje, przewinienia techniczne za powieszenie sie na obręczy po wsadzie, a teraz jeszcze trener przeprasza melepete, bo ten nie umie rzucać osobistych. Sami sobie to robią, a potem zdziwieni, że liga skacze im po głowie.

[Timi] Mnie to jednak nie dziwi, bo to jest typowe podejście zawodników i trenerów NBA. Też tego nie rozumiem, ale oni tak po prostu mają. Donovan się wkurzył, że Mazzulla poprzez hack-a-Drummond wystawił weterana na pośmiewisko, ale nie trudno jest przecież dojść do wniosku, że to sam Drummond jest sobie temu winny. Więc te przeprosiny nie mają totalnie sensu, no ale w NBA tak już jest.

[Adrian] Jak Sixers ogłosili, że na mecz z nami przyjadą w rezerwowym składzie, to wielu się spodziewało że będą ciężary :D No i były, bo przecież mecz sam się powinien wygrać. Sixers nie chcieli się położyć i walczyli. Ciężko się ogląda takie mecze, gdzie nasz zespół gra na pół gwizdka i jeszcze gwiazdorzy.

[Timi] Ciężko, to prawda, ale przynajmniej wynik nam nie uciekł, a w końcówce było blisko, żeby to 76ers jako pierwsza drużyna przyjezdna wygrała w tym sezonie w Ogródku. Trzeba też przyznać, że ekipa z Filadelfii pod nieobecność swoich dwóch najlepszych zawodników pokazała, że ma fajną głębię. Wiesz, takie mecze się czasem po prostu zdarzają. My też w zeszłym sezonie mieliśmy przecież kilka świetnych występów bez największych nazwisk. Żeby nie szukać daleko: w Milwaukee prawie ograliśmy Bucks w mocno rezerwowym składzie. Bo nie dość, że przeciwnik z automatu trochę się rozluźnia, to jeszcze ci rezerwowi doskonale wiedzą, że mają szansę się pokazać. Najważniejsze, że to Celtics dopisali sobie kolejne zwycięstwo do swojego bilansu.

[Adrian] Na plus – wyrzucenie Tatuma z hali. Serio – przyda mu się taki zimny prysznic. Ciężko mi po takim meczu pisać o plusach, bo „chodzi o to, żeby plusy nie przysłoniły nam minusów”. Wygrali i tyle. A nie, jeszcze jeden plus – Queta podjada minuty Kornetowi coraz bardziej i kompletnie mnie to nie dziwi. Dajcie mu normalny kontrakt – takie mięso zawsze w cenie.

[Timi] Wygrali i tyle. To jest idealne podsumowanie tego meczu. To nie jest najlepszy okres Celtów, ale przynajmniej cały czas znajdują sposoby na to, żeby wygrywać. Pochwalić można tak naprawdę tylko dwóch graczy: Horforda i White’a. Big Al pod nieobecność Porizngisa pokazuje zresztą, że cały czas jest w fantastycznej formie. Holiday ostatnio coraz częściej przypomina niestety jeźdźca bez głowy, ale przynajmniej w czwartej kwarcie miał kilka ważnych akcji po obu stronach parkietu, które miały bezpośrednie przełożenie na zwycięstwo.

[Adrian] Na minus – gdyby nasi zawodnicy z taką determinacją biegali w obronie, jak czasami biegali za sędziami – to nie trzeba byłoby się martwić o wynik. Jak można trafiać zza łuku na prawie 50% i drżeć do końca o wynik? Ano można – wystarczy mieć wywalone. Ilość strat przerażająca, oni kilkanaście mieli jeszcze w pierwszej połowie, sam Tatum miał ich 6 w połowie 2 kwarty.

[Timi] Tym bardziej szkoda, że Embiid i Maxey nie zagrali w tym meczu, bo pewnie wtedy Celtics spięliby się dużo bardziej i ten mecz mógłby wyglądać dużo inaczej. Niby zwycięstwo nad 76ers zawsze smakuje znakomicie, ale po takim spotkaniu trochę gorzkiego smaku w ustach niewątpliwie mamy.

[Adrian] Uwag kilka – w przerwie pomiędzy 3 a 4 kwarta Mazzulla był przepytywany przez reportera i na pytanie czego brakuje, odpowiedział OBRONY i to dwa razy tak odpowiedział. Fajnie Joe, że wiesz co dolega – tylko jeszcze trzeba to skutecznie wyleczyć. Diagnoza trafna, a pacjent prawie umarł. A jakbyś tak dla odmiany pierdolnął tym zeszycikiem do rozrysowywania akcji, gdy gwiazdorki siedzą na krzesełkach podczas time outu? Nie wiem czy pomoże w takich chwilach – ale chciałbym zobaczyć ich miny.

[Timi] Raczej nic by to nie dało, ale tak jak mówisz – byłby to przynajmniej ciekawy widok. Trochę liczyliśmy, że nowy sztab pozwoli Mazzulli na efektywniejsze zarządzanie grupą, ale na razie efektów nie widać. I takie mecze jak ten to jest niestety smutne tego potwierdzenie.

[Adrian] 4 grudnia zagramy w Indianą w ćwierćfinale turnieju. Jeśli ich pokonamy, to już w Las Vegas zagramy w półfinale z kimś z pary Bucks-Knicks. Powiem Ci, że jaram się tym turniejem coraz bardziej, bo Bucks w półfinale i Lakers w finale, to byłoby coś. Pierwszy zdobywca jakiegokolwiek trofeum przechodzi do historii, potem już niekoniecznie.

[Timi] Nawet jeśli to mieliby być Knicks w półfinale, to i tak będzie się czym ekscytować. Nie ma jednak co myśleć o Las Vegas, bo Pacers to będzie trudny przeciwnik, tym bardziej że tym razem Haliburton powinien już zagrać, a to na razie jeden z głównych kandydatów do nagrody dla MVP pierwszej edycji turnieju. Warto też dodać, że za sam awans do ćwierćfinałów Celtics dostali już pierwsze nagrody pieniężne, ale miejmy nadzieję, że na tym nie poprzestaną. No i rzeczywiście ewentualny finał Celtics-Lakers to by było nie tylko świetne sportowe, ale też marketingowe zwieńczenie pierwszego turnieju dla NBA.

[Adrian] Porzingis doznał urazu łydki, przez tydzień będzie odpoczywał, a potem ponowne badanie. Sztab medyczny dmucha na zimne i nie ma się co dziwić. Przynajmniej zawodnicy z dalszych miejsc ławki rezerwowych pokażą Joe, czy się nadają w razie kłopotów personalnych czy się jednak nie nadają. Sam Łotysz udzielił wywiadu w jednej z przerw meczu z Chicago, być może wróci szybciej niż się spodziewamy.

[Timi] Porizngis sam w ubiegły weekend przekazał dobre informacje i dał znać, że ta przerwa nie potrwa długo. Wydaje się jednak, że tydzień to minimum, więc Porzingis mógłby wrócić na ewentualny półfinał w Las Vegas, jeśli Celtom uda się przejść Pacers.

[Adrian] Josh Giddey z OKC ma spore kłopoty, choć liga zezwoliła na jego aktywność w NBA, podczas toczącego się śledztwa. Wszystko jest owiane aurą tajemnicy, ale wywnioskować można, że spotykał się z 15-letnią dziewczyną. Granica wieku w Kalifornii (bo chyba z tego stanu ona pochodzi) to 18 lat, więc jakiekolwiek kontakty seksualne, to duży wyrok.

[Timi] Już po pierwszych plotkach, które zaczęły pojawiać się w ubiegłym tygodniu, ta sprawa nie wyglądała zbyt dobrze dla Giddeya. Trzeba jednak poczekać na wyniki oficjalnego śledztwa, ale to wcale nie musi nastąpić tak szybko, bo ta dziewczyna i jej rodzina ponoć nie chcą w ogóle współpracować z organami ścigania.

[Adrian] Pewnie gdyby nie napisała ona jednego słowa na insta, to sprawy by nie było. Ciekawy jest tam też inny wątek, bo 15 latka która namawia Giddeya w wiadomościach do narkotyków – to niezbyt dobra sprawa dla niej i jej rodziny, a to może być odpowiedź dlaczego nie chcą współpracować z policją.

[Timi] Pozostaje czekać na rozwój tej sytuacji, natomiast nie da się ukryć, że dla OKC to jest zupełnie niepotrzebna kwestia, która na dodatek pojawia się w momencie, gdy zespół jest na fali wznoszącej. Ciekawe, czy i jak to wpłynie na wyniki drużyny w najbliższych tygodniach, bo co by nie mówić, to Thunder jak na razie są jedną z większych pozytywnych niespodzianek w trwających rozgrywkach.

[Adrian] Mark Cuban sprzedał udziały w Dallas za trzy i pół miliarda dolarów, ale jednocześnie zostawił sobie jakiś pakiet, oraz prawo do decydowania w sprawie drużyny. Biznes is biznes, ale czy nie za wcześnie? Po wynegocjowaniu nowej umowy TV, wartość organizacji może jeszcze wzrosnąć.

[Timi] Mówi się, że Cuban przygotowuje się już coraz mocniej do startu w wyborach prezydenckich, więc tego typu transakcje biznesowe mają być dla niego kolejnym krokiem w tym kierunku. No zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale koniec końców ustawił się naprawdę nieźle, bo nie tylko zarobił na sprzedaży miliardy dolarów, a dodatkowo jeszcze pozostał też najważniejszym człowiekiem w klubie.