#402 Bostoński Tygonik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Było łatwiej, a teraz kilka spotkań z przeciwnikami o większym potencjale. Na pierwszy ogień wyjazd na Brooklyn. Zagraliśmy bez Derricka, któremu urodziło się drugie dziecko. Przynajmniej wybrał dobry czas na urodziny, a nie w trakcie PO, jak to niektórzy potrafią. Trochę ta nasza maszyna kulała, szczególnie w 3 kwarcie. Jednak nie było wątpliwości, która drużyna jest lepsza.

[Timi] Dla White’a był to pierwszy opuszczony mecz od… play-off 2022, kiedy to przywitał na świecie swojego pierwszego potomka. Tym razem zaplanował to troszeczkę lepiej, natomiast ta jego seria kolejnych rozegranych spotkań w barwach Celtics – łącznie prawie 120 meczów bez przerwy – robi ogromne wrażenie. Fajny prezent zrobili mu więc koledzy.

[Adrian] Na plus – przez cały mecz potrafiliśmy znaleźć odpowiedź na Nets, pomimo tego, że próbowali wrócić do meczu kilka razy. Tatum zagrał swoje, to znaczy był Tatumem, którego ciężko powstrzymać. Niesamowite jest to, na jakim luzie on generuje punkty. Jrue prawie wykręcił tripla, zabrakło jednej zbiórki. Zerkam sobie na strony Bucks – tam zaczyna się żałoba, a dopiero 5 meczów tego sezonu za nami. Tu nie chodzi o porażki, ale o to jak wiele ta drużyna straciła na kreowaniu gry i obrony. Horford w wyjściowym składzie był plus 29 punktów na parkiecie. Jakiś kosmos!

[Timi] Już  chyba kiedyś pisałem, że my się tak przyzwyczailiśmy do Tatuma, który bez większego wysiłku zdobywa 30+ punktów w meczu, że dziś mówimy o takich występach, że zagrał po prostu „swoje”. No tak, ale wciąż trzeba podkreślać po takich meczach, jak znakomity był to jego występ. Horford też pokazał, że ma jeszcze sporo paliwa w baku, a Holiday zakręcił się koło triple-double i był wszędzie tam, gdzie być powinien. Podobać mogła się też postawa Porzingisa, który swoim zasięgiem ramion narobił Nets sporo strachu. No i brawa za dobrą grę w czwartej kwarcie, bo przez moment zrobiło się gorąco, ale Celtics odpowiedzieli świetnymi akcjami w ataku, najpierw niemal akcja po akcji atakując Thomasa, co potem otworzyło nowe opcje i często możliwość gry 4-na-3, gdy Nets zaczęli wysyłać pomoc w kierunku JT.

[Adrian] Na minus – Jaylen nie miał dnia rzutowego, choć swoje cyferki wykręcił. Pritchard jak na razie to albo dobrze, albo tak źle, że wstyd o nim wspominać. Z ławki jedynym dodatnim zawodnikiem był Kornet – no nie świadczy to o niej najlepiej.

[Timi] Korneta za ten mecz należy chwalić, bo perfekcyjnie wywiązał się ze swojej roli. Mocno żałuję, że z jakimś problemem ze stopą zmaga się od początku rozgrywek Queta, bo wydawało się w preseasonie, że on może te minuty Korneta przejąć, ale jeśli już Kornet ma grać jako ten drugi/trzeci środkowy, to takimi meczami potwierdza tylko, że potrafi dać sporo dobrego. Natomiast absolutnie zgadzam się z oceną Pritcharda, bo oczekiwaliśmy po nim znacznie więcej, a tymczasem wygląda to tak, jak gdyby wystrzelał się niestety w meczach przedsezonowych.

[Adrian] Uwag kilka – piąte zwycięstwo z rzędu. Ostatni raz takie wejście w sezon mieliśmy w 2009 roku. Wtedy wystartowaliśmy 6-0. Jednak to tylko cyferki, które w PO nie będą miały żadnego znaczenia. Liczy się tylko droga do Finału, bo awans do PO to raczej zaklepiemy sobie na luzie, pewnie w okolicach przełomu lutego i marca.

[Timi] Pięć zwycięstw na start sezonu udało się wykręcić Celtom już po raz 11. w historii klubu. Z tych poprzednich dziesięciu wniosek płynie taki, że finały konferencji już nasze. To oczywiście pół żartem, pół serio, bo wcześniej za każdym razem, gdy wygrywaliśmy pierwszych pięć meczów w sezonie to dochodziliśmy co najmniej do finałów konferencji, a pięć razy zdobywaliśmy mistrzostwo. Fajny prognostyk, ale to tylko statystyka.

[Adrian] Spotkanie z Wilkami, czyli najlepszą defensywą ligi w tym momencie. No i nam nie pykło. Zapaść w 3 kwarcie, a w końcówce 4 kwarty zwyczajnie mieliśmy pecha. Złe podanie Tatuma do Browna, który wprawdzie stał w rogu, ale nie na samym jego końcu, strata Holidaya, Horford który się poślizgnął, no i na koniec Brown, który uj wie czemu rzucał za 3 punkty, zamiast atakować obręcz. Masz 4 takie sytuacje, gdzie można zdobyć punkty, a dostajesz okrągłe zero.

[Timi] Może jeszcze nie należy ogłaszać wszem i wobec, że Wolves są „for real”, ale takimi meczami pokazują, że stać ich na naprawdę wielkie granie. Wcześniej ograli Nuggets, teraz Celtics, no a Edwards pokazał, że do poziomu supergwiazdy niewiele mu już brakuje.

[Adrian] Gdy to pisze, to Wilki maja identyczny bilans jak Boston – są 5-2 po wygranej nad Nowym Orleanem i nie zwalniają. Niby tylko początek sezonu, ale wyglądają coraz lepiej. Niewiele im brakuje, żeby z defensywnym ratingiem zeszli poniżej 100, a to już nie jest byle co. Chyba warto było być cierpliwym.

[Timi] Najważniejsze będzie taki stan rzeczy utrzymać, więc zobaczymy, czy im się to uda, ale wreszcie ma to solidne fundamenty. Edwards wygląda na gościa, który nie tylko jest gotowy do przejęcia roli lidera, ale też zdaje sobie z tego sprawę. A to już połowa sukcesu. Nie chce uciekać od odpowiedzialności, a wręcz przeciwnie wygląda na takiego zawodnika, który dzięki temu może wejść na jeszcze wyższy poziom.

[Adrian] Na plus – Tatum i Brown ciągnęli zespół, jedynie można mieć pretensje do Jaysona za pudła zza łuku. Zespół wytrzymał próbę nerwów w końcówce 4 kwarty, ale to okazało się za mało, bo trzeba było zdobyć choć 1 punkt żeby wygrać. 13 przechwytów, w tym 5 sam Tatum, łącznie zmusiliśmy Sote do 23 strat.

[Timi] I znów: obrona momentami wyglądała bardzo dobrze, szczególnie w pierwszej połowie, natomiast na razie wciąż nie potrafimy tego poskładać tak, żeby działało dobrze przez 48 minut. Plusem nazwałbym też fakt, że pierwsza porażka w sezonie przyszła dopiero w szóstym meczu i to po dogrywce.

[Adrian] Na minus – Mazzulla znowu nie brał czasu, gdy w dogrywce Edwards robił nam z dupy jesień średniowiecza. Nie wiem na co on czekał? Fatalna skuteczność zza łuku, oraz równie kiepska z linii rzutów osobistych. 8 nietrafionych takich rzutów, to o jakieś 4-5 za dużo. Pritchard robił wiatr, nic więcej. Kolejny jego mecz o którym chce się zapomnieć.

[Timi] Ten brak czasu Mazzulli wyglądał tak, jak gdyby chciał mieć materiał na pomeczową sesję wideo, żeby pokazać im, jak w kluczowych momentach NIE grać. Bo to fakt, że Edwards złapał w dogrywce taki ogień, że nie dało się go zatrzymać, natomiast można było odpowiedzieć w ataku, a zamiast tego przez dwie i pół minuty mieliśmy pięć akcji, w których albo Celtics stracili piłkę, albo oddali trudny rzut po izolacji. Znamienne jest to, że przez te dwie i pół minuty Wolves zdobyli dziewięć punktów i odzyskali prowadzenie, a Porzingis w tym czasie nawet nie dotknął w ataku piłki, choć przecież mecz otwarcia z Knicks pokazał, że w takich momentach powinien odgrywać jedną z głównych ról, a nie być aktorem drugiego planu. Nie tak to powinno wyglądać i oby to była nauczka dla tego zespołu i Jayów, bo aż się poprzedni sezon przypomniał.

[Adrian] Uwag kilka – brak dobrych zagrywek na końcówkę meczową, to podstawowy zarzut dla Mazzulli. Jeśli na kogoś miałbym zrzucić winę za porażkę, to na niego. To co się udawało z przeciętnymi defensywami, okazało się niemożliwe z dobrą obroną. Bazowanie na talencie ma tę wadę, że jak zaczyna się w dupie palić – to to nie wystarcza. Wtedy potrzebne jest doskonałe ATO, a tego nie widziałem w tym sezonie.

[Timi] Mazzulla i sztab to tylko jedna strona medalu. Druga to zawodnicy i teraz pytanie, czy zagrywek nie ma, czy gracze nie są w stanie ich wykorzystać. Bardziej obstawiałbym to drugie, bo Celtics mieli mocno pracować właśnie nad egzekucją w ataku w tych kluczowych momentach i wygląda na to, że trochę pracy jeszcze tę drużynę czeka. Mam nadzieję, że ta dogrywka w Minneapolis będzie dobrą nauczką dla całego zespołu.

[Adrian] Mecz z Sixers i druga porażka. Już widziałem komentarze, że zabrakło czasu. Nie – czasu było tyle ile jest zawsze, tyle samo co miała Phila, my zawaliliśmy 4 kwartę, bo dobra gra przez ostatnie 150 sekund to za mało. Skoro w 4 kwarcie pozwoliliśmy im uciec na 15 punktów, to nie ma zmiłuj – muszą być konsekwencje. 17 punktów w 3 kwarcie, to jest powód do wstydu. Strata 39 punktów w 2 kwarcie to mała katastrofa.

[Timi] W trzeciej odsłonie to wyglądało przez dłuższy moment tak, jak gdyby żaden z zespołów nie do końca chciał wygrać. Kontrola nad meczem była do przejęcia, wystarczyło się tylko trochę postarać. Ostatecznie w czwartej kwarcie zrobili to 76ers, a bostońska ekipa może tylko żałować niewykorzystanej szansy, bo to spotkanie jak najbardziej było do wygrania. To pokazała też ta końcówka, gdy okazało się, że Sixers tak do końca drzwi do zamrażarki nie potrafili zamknąć.

[Adrian] Na plus – za dużo plusów to nie było, pomimo porażki zaledwie 3 punktami. Porzyngis jest odpowiedzią na Embiida. Pojedynek wielkoludów był naprawdę ciekawym widowiskiem i mam nadzieję, że za tydzień, gdy znowu zawitamy do Filadelfii, to Łotysz będzie schodził z parkietu jako zwycięzca. Sam Hauser – wprawdzie dwa razy dał się zrobić jak dziecko w obronie, ale w ataku był tym, kim ma być dla Celtics. 28 asyst to świetny wynik w przegranym meczu, przy tak fatalnej skuteczności.

[Timi] Hauser minimum dwa razy dał się zrobić jak dziecko, ale miał też kilka udanych akcji, w tym dwa bloki, choć policzyli mu tylko jeden. Najważniejsze, że odnalazł rzut, bo to go tak naprawdę trzyma w ogóle na powierzchni. Natomiast co do Porzingisa, to rzeczywiście był to jego bardzo dobry mecz i wielka szkoda, że trójka na dogrywkę drogi do kosza nie znalazła, bo byłoby to świetne podsumowanie tego występu. To druga porażka z rzędu, ale mimo wszystko w obu spotkaniach można jakoś tak było odczuć, że ten margines błędu Celtów jest jednak duży. Był rzut na zwycięstwo z Wolves, był rzut na dogrywkę z 76ers. Są dwie porażki, ale jednak dużych powodów do zmartwień moim zdaniem nie ma.

[Adrian] Rzut Porzyngisa na dogrywkę, to była bardzo dobra akcja, decyzja i tylko zabrakło kosza, natomiast rzut Browna na zwycięstwo był głupi i niecelny. Niby podobne akcje, a jednak pomiędzy nimi przepaść. Decyzja jest często kluczem do wygranej.

[Timi] A na dodatek jeszcze się okazało, że po tym rzucie Porzingisa to Embiid jednak nadepnął na linię końcową i piłka powinna była wrócić do Celtów. Natomiast pełna zgoda, co do oceny rzutu, bo nadal trudno jest zrozumieć, dlaczego przy remisie idziesz w jeden z najtrudniejszych rzutów, zamiast poszukać lepszej i choć trochę przygotowanej pozycji.

[Adrian] Na minus – liderzy byli fatalni. Brown był chyba najsłabszy z wyjściowego składu, a Tatum niewiele lepszy. Kiepska skuteczność zza łuku, w dodatku Jrue który tego dnia wyglądał najpewniej, oddał najmniejsza ilość rzutów. Horford był minus 23 punkty na parkiecie i to było widać, że kompletnie nie wszedł w mecz. Pritchard trzeci mecz na zero w tym sezonie, a ta szaleńcza akcja zakończona czapą od Embiida to był zwyczajnie smutny widok.

[Timi] Pritchard musi się obudzić, a Horford musi odnaleźć z powrotem swój rzut. To na razie początek sezonu, ale jeśli wskazać gdzieś właśnie jakieś powody do zmartwień, to będzie to właśnie ta dwójka. Co do liderów, to fatalnie zaprezentował się przede wszystkim Brown. Trochę nie rozumiem też, dlaczego Tatum w czwartej kwarcie oddał tylko dwa rzuty. Wcześniej w Minneapolis był problem, żeby w dogrywce uruchomić Porzingisa. Teraz w Filadelfii też atak miał problemy, co do końca dziwić jednak nie może, skoro to dopiero siódmy mecz tej grupy po sporych letnich przetasowaniach.

[Adrian] Uwag kilka – Nurse przykrył czapką Mazzulle. Potrafił wyeliminować naszych liderów, wykorzystał potencjał tych zawodników których ma, a na dodatek zniwelował wpływ, fatalnej skuteczności zza łuku Sixers, na wynik. Czego można chcieć więcej od trenera? Morey ma powody do zadowolenia – trochę się boje, że on z tych picków i spadających umów w lutym stworzy potwora.

[Timi] Tak naprawdę ta cała sytuacja z Hardenem może im wyjść na dobre, ale to przede wszystkim dlatego, że Morey się nie ugiął i ostatecznie wcale nie zszedł z ceny. Bardzo jestem ciekaw jednak, jakie będzie jego postępowanie zimą przed trade deadline, bo jednak wszystko wskazuje na to, że dla Philly priorytetem jest przyszłe lato i Morey raczej nie będzie chciał sobie zapychać salary, nawet jeśli miałoby to realnie wzmocnić zespół w tym sezonie. Wiele zależeć będzie od tego, w jakim miejscu 76ers będą za miesiąc czy dwa, natomiast na początku sezonu wygląda to naprawdę pozytywnie. Wreszcie, mogą rzec fani z Filadelfii.

[Adrian] Ploteczki mówią, że przy wymianie Morey miał niewiele do powiedzenia, bo decyzje zapadły na szczeblu właścicielskim z jednej i drugiej strony. W pewnym momencie obu panom przestała się podobać gra w ciuciubabke, bo nie było tu korzyści dla żadnej ze stron. Clippers po pozyskaniu Hardena są 0-3, gdy bez niego byli 3-2. Sami tego chcieli, dwie porażki w których nie są w stanie przekroczyć 100 punktów, to spory gong.

[Timi] Skoro sam Harden określił się mianem „systemu”, no to jednak trudno żeby ten początek wyglądał inaczej. Clippers mają tak naprawdę jeszcze kilka miesięcy i kilkadziesiąt meczów, aby to sobie poukładać. Będzie bardzo ciekawie, jeśli do lutego to im się nie uda, bo może się wtedy okazać, że nagle wszystkie te gwiazdy pójdą na handel.

[Adrian] Wracamy do Bostonu, bo czas zagrać w Turnieju. Przyjechał Brooklyn i wyjechał z porażką. Fajny mecz na odtrutkę, za ostatnie dwie porażki. Dużo szybkiej gry, wysokie prowadzenie, Jaylen Brown w trybie bez litości, ławka dająca duże wsparcie – czego chcieć więcej?

[Timi] Pełna kontrola nad meczem. Nie był to blowout, ale Celtics od początku do końca wyglądali jak drużyna, która po prostu „dojechała”. Cieszy wreszcie fajne wsparcie z ławki, bo to nie tylko Pritchard, ale też Kornet (kolejny jego udany mecz przeciwko Nets) czy także Hauser, który po słabiutkim początku rozgrywek wreszcie nam odżył.

[Adrian] Na plus – prze długie okresy bardzo podobała mi sie obrona. Mega aktywna, wywierająca pressing już na połowie przeciwnika, dwóch guardów którzy nie pozwalają na swobodne kreowanie akcji i zajmowanie pozycji. Wielokrotnie wymusiliśmy dzięki temu na Nets błąd 24 sekund – to się może podobać, pomimo wielu otwartych trójek dla przeciwników. Jednak tu nie mam pretensji, bo widzę w tym sens, a w staniu i obronie na radar sensu nie widziałem. Pritchard wreszcie wygląda jak zawodnik za 10 mln.

[Timi] Defensywa ma potencjał i to ma potencjał naprawdę duży. Agresywny pressing to nowość, ale może się podobać, bo jak do tej pory niemal w każdym meczu przynosiło to momentami bardzo dobre efekty. Oby to był przełomowy mecz dla Pritcharda, który zdecydowanie wyglądał w tych ostatnich meczach tak, jak gdyby takiego przełomu po prostu potrzebował. Taki impuls może tylko dać mu większą pewność siebie.

[Adrian] Na minus – Porzyngis oddał tylko 4 rzuty, no to ja bym powiedział, że go nie karmiliśmy i w końcu padł z głodu. No chyba, że był taki plan – zagrać inne warianty.

[Timi] W pierwszej połowie było kilka dobrych akcji, gdzie szukaliśmy go tyłem do kosza, z czego Porzingis zrobił dwa razy łatwe punkty, a raz asystę. Próbka wciąż nie jest duża, ale Łotysz w zasadzie od początku sezonu jest numerem jeden w lidze właśnie jeśli chodzi o efektywność gry tyłem do kosza. Natomiast dla naszej ofensywy to jest zupełnie nowa rzecz i trochę się jeszcze uczymy, stąd zdarzają się jeszcze takie spotkania, gdy tych umiejętności Porzingisa nie wykorzystujemy w pełni. Ale to też pokazuje, jakie mamy jeszcze rezerwy i jak dużo w tym sezonie jest możliwości dla bostońskiej ofensywy.

[Adrian] Uwag kilka – 20 godzin odpoczynku i mecz z Toronto, z tego powodu nie zagrał Horford. Jestem ciekawy jak będziemy wyglądać w pierwszym meczu B2B w tym sezonie. Szkoda, że ktoś nie pomyślał nad godzinami rozpoczęcia tych spotkań, drobna korekta i Celtics zyskaliby dodatkową godzinę na regenerację. Zobaczymy czy Pritchard zagra drugi dobry mecz z rzędu, czy Hauser utrzyma skuteczność i czy jednak będą karmili piłkami łotewskiego wielkoluda.

[Timi] Raptors to kolejny fajny przeciwnik dla nas i drużyna, z którą w ostatnich latach mamy niekiedy pod górkę, choć w zeszłym sezonie udało się Celtom wygrać wszystkie cztery spotkania. Mamy teraz zresztą taki maraton meczów z rywalami z dywizji, bo za nami starcia z 76ers i Nets, a przed nami cztery spotkania przeciwko kolejno Raptors, Knicks, 76ers i… Raptors.

[Adrian] Tatum udzielił sporego wywiadu i padło tam stwierdzenie, o którym kiedyś się sporo plotkowało. Nie był zadowolony z wyboru przez Celtics, bo bał się o minuty i nie wierzył w swoje umiejętności. Wtedy mieliśmy naprawdę fajną ekipę i dla młodego zawodnika to nie jest komfortowa sytuacja. Z biegiem czasu zmieniła się optyka i zmieniło się nastawienie do samego miasta.

[Timi] Celtics byli w tej komfortowej sytuacji, że jako zespół z czołówki i tak wybierali w topie draftu, co dla wielu młodych zawodników było interesującą sytuacją. Na szczęście Tatum nie poszedł w ślady m.in. Josha Jacksona, który tak bardzo nie chciał grać w Bostonie, że w ostatniej chwili odwołał trening pokazowy, na który Ainge i spółka już lecieli samolotem. Warto też przypomnieć, że JT na swój pierwszy mecz w NBA wyszedł w wyjściowym składzie. Może brakowało mu wtedy pewności siebie, ale umiejętności miał znakomite absolutnie od samego początku swojej przygody w Bostonie.

[Adrian] Robert Williams najprawdopodobniej straci kolejny sezon. Sztab Portland rozmawia z lekarzami i obozem Williamsa o operacji prawego kolana, a to oznacza koniec sezonu dla niego. Świetny gość, tylko zdrowia do tego sportu nie ma. No a Brad Stevens zmonetyzował dobry kontrakt TimeLorda i dzięki niemu, to już nie nasze zmartwienie. Szkoda Roba, życie bywa brutalne.

[Timi] Bardzo smutne wieści i wielka szkoda Timelorda, bo tym razem chodzi o prawe kolano.. A to wreszcie miał być zdrowy sezon, tym bardziej po offseasonie, w którym popracował na tyle, że w Portland zaczął nawet całkiem regularnie rzucać już z półdystansu. Potwierdziło się jednak, że to była tykająca bomba, a Stevens zrzucił ją w ręce kogoś innego w ostatnim niemal momencie.

[Adrian] W Phoenix zaczynają się niepokoić, bo Beal jeszcze nie zagrał, a zważywszy, że zmaga się bólem placów, to nie wiadomo nawet kiedy zagra. Wyniki też dalekie od oczekiwanych, bo na 7 spotkań aż 4 porażki, a przecież nie tylko u nich są absencje. Nowy Orlean który jest wysoko nad nimi, to praktycznie pół składu ma w szpitalu. Czyżby kolejny superteam z Durantem, który będzie rozczarowaniem?

[Timi] Dwie z czterech porażek to na dodatek przegrane w starciach z San Antonio Spurs, co jest tym bardziej bolesne, że te straty na bardzo wyrównanym zachodzie odrabiać będzie trudno. Kibice Suns na razie czekają na pierwszy wspólny mecz nowej wielkiej trójki, ale jak tak dalej pójdzie, to i KD prędzej czy później wyleci z gry, biorąc pod uwagę to, że miała być komitywa, a znów on jeden sam musi brać na siebie cały ciężar prowadzenia drużyny, bo problemy zdrowotne ma też Booker, który jak dotychczas zagrał tylko w dwóch meczach.