#371 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Tym razem zaplanowałem zupełnie inny Tygodnik – mecze schodzą na drugi plan, a zajmiemy się nowym CBA. Gdyby ktoś zapytał dlaczego – to już odpowiadam. Bo to nowe CBA (czyli wszystkie przepisy sportowe, organizacyjne i finansowe) będą obowiązywać przez nasz okienko mistrzowskie – taki jest wiek Tatuma i Browna, że oni się praktycznie idealnie wpisują w te 7 lat trwania nowej umowy zbiorowej. To jest nasza przyszłość i tę przyszłość sobie rozbierzemy na czynniki pierwsze.

[Timi] To prawda, a też trzeba przyznać, że sporo nowości i zmian jest w tym nowym CBA, dlatego warto te najważniejsze kwestie sobie po kolei przejrzeć. Nowe szczegóły tego porozumienia wychodzą zresztą niemal każdego dnia.

[Adrian] Na początek – wybierzmy jeden nowy przepis, który naszym zdaniem jest najciekawszy. Tylko wybierzmy dość szczegółowo – bo wiadomo, że najciekawsze rzeczy, to te związane z ograniczeniami dla zespołów, które przekroczą drugi próg Luxury Taxu w nowym CBA. Ja stawiam na zakaz podpisywania zawodników z buy-outu przez takie zespoły. Przyznam się, iż jestem w szoku, że Związek Zawodowy Zawodników się na to zgodził, bo to niszczy wszystkie te „dogadywanki kolegów” – którzy umawiają się na wspólne zdobywanie misia w topowych drużynach.  Przypomnę może mistrzowski sezon Bucks i jaką różnicę w PO zrobił im wtedy zawodnik, który właśnie dołączył do nich w lutym po wykupieniu z Houston – PJ Tucker. Przykładów można mnożyć – gdzie świetni zawodnicy dołączali do 4-5 najlepszych drużyn w NBA.

[Timi] Tucker to akurat trafił do Milwaukee w ramach transferu, bo tam się zdołali dogadać Bucks i Rockets (a chodziło też m.in. o korekty wyborów w drafcie). Poza tym wydaję mi się, że w ostatnich 10-15 latach naprawdę mało było graczy z buy-outów, którzy rzeczywiście potrafili potem zrobić różnicę. Sam Cassell w 2008 roku dla Celtics, Peja w 2011 roku dla Mavs i może jeszcze Markieff Morris w 2020 roku dla Lakers. To są jedyne przykłady, które przychodzą mi teraz do głowy, gdzie ci zawodnicy naprawdę mocno pomogli swoim nowym zespołom w drodze do mistrzostwa. Dla mnie najciekawiej zapowiadają się natomiast chyba zmiany wprowadzające turniej wewnątrz sezonu, bo mówiło się o tym od lat i raczej byliśmy wobec tego nastawieni sceptycznie, ale pierwsze szczegóły są całkiem obiecujące. Jedyne co, to nadal nie jestem pewien, czy tak niska w sumie nagroda finansowa (po 500 tys. dolarów na głowę) będzie wystarczająco motywować.

[Adrian] Z tym Tuckerem masz rację, pamięć zawodzi – pamiętałem, że on dołączył późno, ale zapomniałem, że to był przesunięty sezon i Trade Daedline też zostało przesunięte. Natomiast wymieniłeś zawodników, którzy trafili do mistrzowskich drużyn, ale przecież tych buy-outów było dużo więcej – nie każdy uznany zawodnik załapał się do najlepszego teamu. Dwa lata temu to było naprawdę dużo przypadków, gdzie zespoły się obłowiły (fakt, że z różnym skutkiem). Gryf wykupił się z Pistons i trafił do Nets, LMA też tam trafił, a wykupił się ze Spurs, Drummond wykupił się z Cavs, a McLemore z Houston i obaj trafili do Lakers, a Jeff Teague z Orlando poszedł do Bucks. Wspomniany Kief Morris to weteran takich akcji, bo on rok przed dołączeniem w ten sposób do Lakers, poszedł do OKC walczyć o misia z Georgem i Westbrookiem, wykopując się wcześniej z Wizards. Jak widać – jest dość stale towarzystwo w tego typu formie zatrudnienia na PO w ostatnich latach – Lakers, Bucks, Clippers, Nets. Mówiąc wprost – im będzie trudniej. Co do Twojego typu (bo o nim porozmawiamy obszernie za chwilkę), to faktycznie świetna ciekawostka, ale bez wpływu na decydującą fazę rozgrywek.

[Timi] Będzie trudniej i zawodnikom też odpadnie w ten sposób kilka opcji, ale jednak ostatnie lata pokazują, że buy-outy wielkiego wpływu na walkę o mistrzostwo tak naprawdę nie mają. Z reguły ci weterani za mało już mają w baku, żeby odegrać poważne role w zespołach walczących o tytuł.

[Adrian] No to już jedziemy z najważniejszymi zmianami – drugi próg przy podatku Luxury Tax, który zabiera bardzo wiele przywilejów. Takie zespoły stracą wyjątek Mid Level, nie będą mogły wysyłać pieniędzy w wymianach, oraz nie będą mogły wymieniać picków z 1 rundy na 7 lat do przodu – tu ciekawostka, bo zasadniczo teraz też nie mogą, czyżby miało się coś  w tej materii zmienić? Naprawdę kolosalne zmiany dla tych najlepszych drużyn, bo to one płacą najwyższe wartości Luxury Tax. Na naszym przykładzie – nie moglibyśmy podpisać Gallinariego, nie moglibyśmy wysłać Vonleha do SAS żeby zrobić wolne miejsce w składzie. Ogromne znaczenie zyskują dla tych drużyn picki, nawet te w drugiej rundzie – bo ciężko będzie zbudować 14-15 osobowy skład bez nich.

[Timi] To też spory spory cios dla zawodników, którzy stracą szansę na podpisanie umów mid-level, czyli na fajnym poziomie finansowym, z tymi najlepszymi zespołami bijącymi się o tytuł. Są to jednak wreszcie poważne konsekwencje i ograniczenia związane z podatkiem. Do tej pory bogaci właściciele jak np. Steve Ballmer mogli sobie nic nie robić z kar związanych z recydywą podatkową, a teraz jednak bycie ponad tym drugim progiem będzie oznaczało poważne komplikacje także dla generalnego menedżera i tego, co będzie mógł, a czego nie będzie mógł zrobić w ramach budowy zespołu. Co ważne, zasady te mają być wprowadzane stopniowo, czyli najprawdopodobniej nie od razu narzucane będą wszystkie ograniczenia.

[Adrian] Ten brak wyjątków mid-level, to jest ogólnie doskonale pomyślany, bo to klika z zakazem podpisywania zawodników z buy-outów. W innym przypadku tacy zawodnicy wybieraliby umowę na 10 mln ze słabym zespołem, by w lutym wykupić się za 9 mln i podpisać umowę z contenderem. Nie ma tak dobrze :D Chcesz walczyć o misia – to dostajesz 2 mln i nara. Wrócę jeszcze do niemożliwości odsyłania zawodników z rekompensata finansową – to znowu utrudni schodzenie z Luxury Tax, a to teraz oznacza spore kłopoty. Wszystkie te zmiany są naprawdę doskonale pomyślane i tzw. duże rynki za kilka sezonów stracą wiele atutów, a przecież do tego NBA dążyła od dawna, tylko nie wiedzieli jak się do tego zabrać bez buntu.

[Timi] Okazuje się, że trzeba było poczekać po prostu na odpowiedni moment i mieć trochę więcej atutów w ręce. Ze wszystkim, co piszesz się zgadzam – a dorzucę tylko jeszcze, bo o tym nie wspomnieliśmy, że drużyny ponad tym progiem nie będą mogły też wysyłać w wymianach więcej pieniędzy (w sensie równowartości kontraktów), niż przyjmują, co w porównaniu do innych ograniczeń może nie jest aż tak istotne, ale też spowoduje konieczność większej gimnastyki transferowej.

[Adrian] A właśnie – to moim zdaniem jest istotne, bo zamyka regułę 125%. My byśmy nie pozyskali Brogdona, ani White’a – bo wysyłaliśmy dużo mniej niż poprzyjmowaliśmy. A przecież za Brogdona to my wysłaliśmy 5 zawodników i w sumie cudem Stevens ich uzbierał. Drużyny przyjmowały mniej pieniędzy niż wysyłały, co było im  na rękę – a teraz będa musiały przyjąć więcej, czyli ceny wymian (w pickach)  idą  w górę. Jest jeszcze jedna kwestia – drużyny słabsze, tankujące – zatrudniały dobrych/średnich zawodników za całkiem spore pieniądze, licząc że wymienią ich w lutym. Spadające umowy, młodzi zawodnicy i picki, to była waluta. Minimum płacowe i tak zrobić trzeba, a picki zawsze się przydadzą, ale teraz będziesz musiał przyjąć tyle samo kasy. No to już takie eldorado dla zawodników się skończyło, bo po co dawać komuś 15 mln, gdy będziesz musiał przyjąć 15, a nie 12 jak dotychczas. Taka niepozorna zmiana, a to wywraca wiele elementów w większości drużyn NBA.

[Timi] Przy tych nowych zasadach mnóstwo transferów z ostatnich lat nie doszłoby w ogóle do skutku, a to też jednak pokazuje, że te wszystkie modyfikacje i ograniczenia namalują nam tak naprawdę zupełnie nowy obraz transferów w NBA. Ja jestem ciekaw jeszcze jednej kwestii, choć to pewnie wyjdzie dopiero za jakiś czas  – bo mądre głowy w zarządach klubów zapewne już teraz szukają luk i furtek w nowych przepisach, które w każdej umowie CBA się znajdą.

[Adrian] Sensowna zmiana, a przede wszystkim dobra dla nas – zamiast dotychczasowych 120%, będzie można przedłużyć zawodnika o 140% wartości jego dotychczasowego kontraktu. Taki Jaylen Brown, mógł na starych zasadach dostać 165 mln, a teraz 189 mln i strach, że zdecyduje się odejść jest dużo mniejszy, bo te dodatkowe kilkadziesiąt milionów robi różnice.

[Timi] Tam zawodnicy trochę stracili, to tutaj sobie niejako odbili. Większa podwyżka zarobków to dla nich dobra wiadomość, a w naszym kontekście – ze względu na Browna – również bardzo dobre wieści.

[Adrian] Skoro jesteśmy już przy Brownie – to udzielił on sporego wywiadu w ostatnim tygodniu. Powiedział wiele ciekawych rzeczy na temat atmosfery jaka panuje w drużynie, jakie mają cele, jego odczucia względem tej organizacji i ciężko przypuszczać, żeby rozważał odejście z Bostonu. Jeśli zostanie odpowiednio doceniony (czyli jeśli dostanie maksymalną umowę) to on tu zostanie, żeby dalej rozwijać się z Tatumem i tłuc ze Smartem :D

[Timi] Wydaje się, że timing tego wywiadu nie jest przypadkowy i była to niejako odpowiedź JB na te poprzednie wypowiedzi, które mogły w jakimś sensie być nieco wyrwane z kontekstu i spowodowały niemałą burzę medialną. Można też mieć ostatnio wrażenie, że Celtics trochę bardziej niż zwykle starają się doceniać Browna, czego najlepszym przykładem jest choćby nagroda im. Reda Auerbacha, czyli coroczne wyróżnienie dla zawodnika/trenera najlepiej uosabiającego termin „Celtic Pride”.

[Adrian] Ta nagroda mu się należała – Brown identyfikuje się z tym miastem i tą organizacją, mocniej niż Tatum i niewiele słabiej niż Smart. Wprawdzie wszyscy powinni popatrzeć jak to robił Kelly Olynyk, ale Oreł był jeden jedyny. A już za kilka dni zacznie się PO i to Brown wydaje się być w dużo lepszej formie niż Tatum – być może to na nim spocznie zadanie brania drużyny na barki w 1 rundzie.

[Timi] Coś w tym jest odnośnie tej identyfikacji, bo u Tatuma cały czas trochę wyżej niż Boston jest St. Louis – przy czym nie ma w tym tak w zasadzie nic dziwnego, bo to jego rodzinne miasto. Tymczasem Brown niestety już sezon zasadniczy zakończył, gdyż potrzebował pięciu szwów po rozcięciu ręki, lecz na całe szczęście na start fazy play-off powinien być gotów. 67 spotkań (najwięcej od sezonu 2018-19), nowy career-high w średniej punktów i mnóstwo sygnałów, że daleko mu jeszcze do finalnej wersji. A już jest przecież fantastycznym graczem.

[Adrian] Zespoły będą mogły oferować zawodnikom, których chcą przedłużyć 5 rok trwania kontraktu, jako zasada non-max extension. Do tej pory 5 letnie umowy były zarezerwowane dla zawodników na maksymalnych kontraktach, a teraz będzie można tez oferować pozostałym swoim zawodnikom. Jak ktoś ma tylu zawodników, których sam wybrał w drafcie, jak my – to jest zadowolony. Mniej zadowolone ekipy to te, które picki rozdawały jak dropsy.

[Timi] No tak, bo trzeba jeszcze wspomnieć, że chodzi tylko i wyłącznie o zawodników na umowach debiutanckich (rookie-scale). Tak więc klubom nieco łatwiej będzie zatrzymać  w zespole wychowanków.

[Adrian] Wreszcie wiemy sporo o tym turnieju, który NBA planuje od wielu sezonów. On być może pierwszy raz wystąpi w przyszłym sezonie – w okolicach grudnia, 8 drużyn z najlepszym bilansem, rywalizowałoby ze sobą w drabince pucharowej, a prawie wszystkie mecze zaliczałyby się do sezonu regularnego. Poza jednym – poza Finałem, który rozegrany byłby na neutralnym gruncie i wiązałby się z gratyfikacja finansową. Bardzo zainteresowane takim Finałem jest Las Vegas, wiec i kasa się na to znajdzie. Dla zawodników ma być po 500 tys dolarów. Ja Ci powiem – ma to ręce i nogi i to może być naprawdę fajne urozmaicenie. Finał w Las Vegas np z Bucks? Wchodzę w to i zacieram łapki.

[Timi] Tak jak wcześniej pisałem: mi się ten turniej coraz bardziej podoba, bo początkowo mało kto wierzył, że coś takiego w ogóle będzie miało jakikolwiek sens, ale pomysł wygląda całkiem obiecująco. Gratyfikacja finansowa może jednak moim zdaniem nie wystarczyć. Pół miliona dolarów to fajna nagroda, ale dla zawodników z końca ławki. Wydaję mi się, że tutaj będzie potrzeba czegoś więcej, by dla gwiazd ten turniej miał jakieś większe znaczenie.

[Adrian] Dla zmanierowanych gwiazdeczek, te pół bańki to żaden rarytas, ale dla zawodników uwielbiających rywalizację jak Giannis, Tatum czy James – wystąpienie w tym Finale w Las Vegas, to największa nagroda. To tylko jeden mecz, jedyny taki mecz w całych rozgrywkach – oglądalność będzie olbrzymia. Ja myślę, że to się uda i te zespoły w większości przystąpią do tego na pełnym zaangażowaniu. To jeszcze tylko nagroda dla organizacji – może 31 pick, a drugą rundę zaczynamy od wyboru numer 32?

[Timi] Dodatkowy wybór w drafcie dla zwycięzców to ciekawy pomysł. Ja bym spróbował to jakoś powiązać na przykład z przewagą parkietu. Wiadomo że ma ona swoją wartość, bo pracuje się na nią przez calutki sezon, a tutaj byłby tylko jeden mecz, ale to też byłaby fajna motywacja. Na pewno jest jeszcze pole do rozwoju tego pomysłu, natomiast na pewno będziemy się temu wszystkiemu przyglądać z dużym zaciekawieniem, bo jest spory potencjał żeby to była kolejna trafiona idea.

[Adrian] Bedzie można podpisać trzeciego zawodnika na umowie two-way. To raczej dobra informacja dla drużyn afiliacyjnych i ich kibiców, bo na takich kontraktach są głownie młodzi fajni zawodnicy, którzy 95% sezonu spędzają właśnie w G-League. Mi tu trochę brakuje konsekwencji NBA – bo skoro te umowy są coraz szerzej stosowane, oraz coraz większe pieniądze leżą na stole dla takich zawodników – to może warto pomyśleć o jakiś zmianach w drafcie. Może 3 runda, może to miejsce tylko dla zawodnika spoza USA. Na pewno warto tu pomyśleć i coś z tym zrobić.

[Timi] Pierwszy krok w tym kierunku został właśnie wykonany i też mi się wydaję, że trzecia runda w drafcie to już tylko kwestia czasu. Dodanie kolejnego miejsca na umowę two-way to też chyba niejako ukłon NBA w stronę G-League, które w ostatnich latach naprawdę fajnie się rozwinęło i coraz częściej dostarcza wartościowych graczy, służąc jako dobre przetarcie przed grą na wyższym poziomie.

[Adrian] Żeby dostać  się do All NBA Team, lub dostać jakakolwiek nagrodę indywidualna – trzeba będzie rozegrać w sezonie minimum 65 spotkań. W All NBA znika podział na pozycje – czyli po prostu wybiera się 5 najlepszych zawodników. Znikają badania na obecność marihuany (choć tak naprawdę one zniknęły już od czasu bańki w Orlando), a zawodnicy będą mogli kupować udziały w drużynach NBA i WNBA. Spore zaskoczenie – znika zakaz reklamowania przez zawodników zakładów bukmacherskich.

[Timi] Minimum spotkań do nagród to jedna z moich ulubionych zmian. I wcale nie będzie takich kwiatków, że ktoś wchodzi na minutę czy dwie, by mieć zaliczone rozegrane spotkanie, bo żeby tak było, to trzeba będzie spędzić na parkiecie minimum 15-20 minut w danym meczu. Likwidacja podziału na pozycje do All-NBA też na plus, bo dzisiaj to już po prostu nie ma sensu. A co do zakładów bukmacherskich, to w Stanach Zjednoczonych ten rynek działa coraz prężniej i liga widzi tutaj szansę na kolejne miliony dolarów, dlatego to akurat mnie nie dziwi.

[Adrian] W tym sezonie mamy wysyp reklam zakładów bukmacherskich przedmeczami, w trakcie i podczas przerw reklamowych. Całe USA czekają na poluzowanie e-bukmacherki, bo przecież nielegalna bukmacherka, to jedna z dziedzin z którą rząd USA miał walczyć. Walczyć można tylko poprzez legalizacje, wszystkie inne metody zawiodły. Bukmacherka, to będą dla NBA olbrzymie wpływy. A to jeszcze taka ciekawostka – średnia płaca w NBA to aktualnie ponad 8 mln dolarów, ponad dwa razy więcej niż średnia płaca w MLB czy NFL. A przecież to zaraz znowu wzrośnie, bo idzie nowa umowa TV.

[Timi] Te reklamy od marca widać też w transmisjach domowych meczów Celtics, którymi zajmuje się stacja NBCSB, bo dopiero od paru tygodni jest to legalne w Massachusetts. Ba, mogę nawet powiedzieć, że i ja miałem na mailu zapytania, czy zgodziłbym się na współpracę i tego typu reklamy na moich filmikach na YouTube, więc gołym okiem widać, że ten biznes się w USA rozkręca.

[Adrian] Podsumowując  – STRASZNIE dużo Związek Zawodowy Zawodników wytargował w tej nowej umowie, ale trzeba przyznać, że NBA nie może czuć się pokrzywdzone. Chcieli zrobić rewolucję w Luxury Tax (bo przecież była nawet mowa, że nie będzie można przekraczać wcale pewnego pułapu płacowego), no i zrobili. Moim skromnym zdaniem – wyszło to dużo lepiej, niż zakaz całkowity. Teraz jest zwyczajnie ciekawiej, a sezon ogórkowy to będzie niesamowita rozgrywka finansowa topowych zespołów.

[Timi] Wydaję się, że obie strony mogą być naprawdę zadowolone z tych negocjacji. Jedni musieli coś oddać, drudzy też z czego się wycofać i ostatecznie te zmiany w większości przypadków jawią się jako modyfikacje na plus. A to o tyle istotne, że jak przyjdzie do rozmów o kolejnym CBA, to obie strony znów będą zaczynać z pozycji bliskiej porozumienia. Tym samym widmo lokautu oddaliło się na kolejne lata, a to chyba najważniejsza informacja.

[Adrian] Ja uważam, że najbardziej  zadowoleni z nowego CBA mogą być właściciele drużyn. Z dużych rynków zaoszczędzą olbrzymie pieniądze (choć ich mistrzowskie aspiracje trochę ucierpią), natomiast ci z mniejszych rynków dostają kilka narzędzi, żeby rywalizacja była bardziej wyrównana. A wszystko to, przy zadowolonych finansowo zawodnikach. NBA doprowadziła do klasycznego win-win.

[Timi] Pojawiły się jakiś czas temu plotki, jakoby Silver miał odejść i zostać nowym szefem Disneya, choć sam zainteresowany oznajmił, że nie jest zainteresowany. I w sumie dobrze, bo co by nie mówić o komisarzu, to tu trzeba jednak odtrąbić kolejny spory ligowy sukces.

[Adrian] Nawet nie brałem pod uwagę, tych plotek o posadzie w Disneyu – bo Silver ma teraz inne zadanie przed sobą. Nowy kontrakt TV, a następnie lub równolegle rozszerzenie ligi. NBA informowało, że nie zajmie się rozszerzeniem zanim nie wynegocjuje nowej umowy CBA – być może tam zapały już jakieś decyzje, ale nie wiemy o tym jeszcze nic, bo nic nie wyciekło. Seattle, Las Vegas i Mexico City – jest 3 wielkich kandydatów a miejsca są tylko 2. Czasami coś tam powie ktoś z wierchuszki NBA, a najwięcej powiedział Mark Tatum, czyli prawa ręka Silvera – to on wspomniał o tym możliwym terminie na negocjacje i Meksyku, który z tego wynika intryguje NBA coraz bardziej.  Nie ma się co dziwić, 22 mln mieszkańców aglomeracji to jest olbrzymia ilość pieniędzy :D

[Timi] Liga do tego Meksyku uśmiecha się już od dłuższego czasu i wszystko wskazuje na to, że za jakiś czas NBA to będzie liga już nie dwóch, a trzech krajów. Pytanie tylko, kto na tym straci, bo tak jak mówisz miejsc jest za mało. Być może więc ten coroczny turniej organizowany w Vegas ma być taką nagrodą pocieszenia? Bo na ten moment wydaje się, że to Seattle ma większe poparcie, aby (znów) pojawić się na koszykarskiej mapie,

[Adrian] To już tak na zakończenie, jeszcze jedna refleksja. Po tych wszystkich zmianach, zrozumiałem dlaczego w Trade Deadline tak latały picki w drugiej rundzie. Managerowie wiedzieli o tych nadchodzących zmianach, wiedzieli w jaka stronę to zmierza i zareagowali. Było kilkanaście wymian z udziałem przynajmniej dwóch picków w drugiej rundzie, oraz rekordowa ilości wymian, gdzie właściciela zmieniły przynajmniej 4 picki w drugiej rundzie. Każda drużyna bedzie chciała mieć 2-3 bardzo tanich zawodników, a to gwarantuje zawodnik wybrany w drugiej rundzie, lub nie wybrany wcale.

[Timi] Dokładnie tak, a przykładów nie trzeba szukać daleko, bo pod naszym nosem kimś takim okazał się Sam Hauser, którego przed startem ubiegłego sezonu Stevens podpisał za śmiesznie małe pieniądze, tj. niecałe 6 milionów dolarów za trzy sezony. Celtics dodatkowo w razie potrzeby będą mogli uzupełnić sobie tanio skład w kolejnych latach tymi zawodnikami, których od jakiegoś czasu stashują w Europie.

[Adrian] Tym razem o meczach w krótkiej formie, bo Tygodnik i tak jest niesamowicie obszerny. Minimalna porażka, choć graliśmy bez Browna i TimeLorda. Emocjonująca końcówka, oraz dzień konia PJ Tuckera, dla którego 11 punktów to drugi najlepszy wynik w tym sezonie. Embiid sobie polatał, zrobił jakiś niby kosmiczny wynik (przy fatalnej postawie Tatuma), ale w PO nie mam wątpliwości, że z tak grającymi Sixers będzie 4-1 dla nas.

[Timi] Martwi jednak trochę kolejny przeciętny mecz Tatuma w starciu z 76ers. Fakt faktem, że miał tego game-winnera przy okazji poprzedniej wizyty w Filadelfii, ale ogółem nie jest to tak do końca jego ulubiony rywal, tym bardziej że Tucker sporo złego zrobił mu już przed rokiem w barwach Miami Heat.

[Adrian] Wracamy na 3 ostatnie mecze sezonu regularnego do Ogródka i wygrywamy z Toronto. Pierwsza połowa lepsza od drugiej, ale finalnie obroniliśmy przewagę i dowieźliśmy wygraną do końca, pomimo katastrofalnej skuteczności zza łuku – bo to nawet nie było 30%. Bez Tatuma, Smarta i Horforda też jest życie, bo Toronto zagrało w najsilniejszym składzie.

[Timi] Udało się tym samym przypieczętować drugie miejsce na Wschodzie i pewne jest już, że 76ers nas nie przeskoczą. Nie było łatwo, bo to nie tylko back-to-back i przerwa dla trzech starterów, ale też rywal, dla którego ten mecz miał jednak duże znaczenie i nie było mowy, żeby Raptors jakkolwiek odpuścili. Przy okazji Malcolm Brogdon chyba ostatni raz przypomniał się głosującym, by to przy jego nazwisku postawili krzyżyk, gdy będą wybierać najlepszego zmiennika rozgrywek.

[Adrian] Drugi mecz z Toronto i demolka, dominacja, wpierdol… o tyle to dziwne, że Toronto powinno  w tym meczu gryźć parkiet, bo walczą o 8 pozycję, czyli lepszą drobinkę w Play In. Tymczasem Rapsy zostały zdominowane, nie mieli nic do powiedzenia. Tatum zza łuku na zero, Hauser zagrał mecz życia, Pritchard też. Wszyscy zagrali jeden z najlepszych meczów w obronie od roku. Jak tak to bedzie wyglądać w PO – to już zacieram łapki.

[Timi] Trochę to wyglądało tak, jak gdyby Raptors chcieli pokazać wszystkim dookoła, że z tym trenerem to już nic się ugrać nie uda. Po takim meczu trudno w to wierzyć, szczególnie gdy to drugi garnitur Celtów tak skacze zawodnikom Toronto po głowie. Fajnie więc że Hauser czy Pritchard mieli zaraz przed startem playoffs okazję podbudować swoją pewność siebie. Obu stać na to, by w w fazie posezonowej wygrać nam mecz albo dwa.

[Adrian] Wiemy już, że w 1 rundzie PO zmierzymy się albo z Miami, albo z Atlantą. Łatwo nie będzie, a dodatkowo w drużynie z Florydy obudził się Victor Oladipo. To poniekąd nie ma znaczenia, bo to Boston jest faworytem, z kimkolwiek by nie przyszło nam zagrać. Choć ja bym wolał Atlantę – chciałbym zobaczyć minę Loczka przy wpierdolach. On się tak fajnie frustruje.

[Timi] Rozum podpowiada, że lepiej uniknąć Jimmy’ego Butlera w playoffs, niezależnie od tego, jaka to runda, natomiast rzeczywiście Celtics nie powinni mieć żadnego problemu z jedną i drugą drużyną. Z drugiej strony, ten pojedynek z Heat to może być też fajny sprawdzian dla naszych, szczególnie że ekipa z Miami pod wodzą Spoelstry preferuje różne ustawienia w obronie. W ewentualnej serii nie powinno nam się więc stać nic złego, nawet jeśli to szkoleniowiec rywala będzie o kilka długości bił Mazzullę pod względem doświadczenia.

[Adrian] A na koniec pośmiejmy się z Kyriego Irvinga i Luki Doncia. Miało być tak pięknie – kwiaty, autografy, wino, kobiety i śpiew. Tymczasem jest wyjazd na ryby, ale być może uda im się zatrzymać pick, bo jest chroniony Top10. Ostro do pieca dał Tim Hardaway Senior – który w wywiadzie opowiedział, że ani Luka ani Kyrie nie są liderami. Latem poza Irvingiem, mogą jeszcze stracić Wooda i Powella. 10 lipca to może być zupełnie inna drużyna.

[Timi] Gwoździem do trumny była porażka z Bulls, do której Mavs nie wystawili kilku graczy, w tym m.in. Irvinga, choć na parkiet wybiegł Doncić. Dla mnie to jasny sygnał, że Luka i Mavs w ostatnich miesiącach są zupełnie po różnych stronach. Ciekawe czy uda im się tę relację latem odbudować, a to nie będzie wcale takie łatwe. Oczywiście nie ma wątpliwości, że i Doncić ma sporo za uszami, ale jemu akurat takie wczesne wakacje mogą bardzo mocno wyjść na dobre i choćby z tego powodu na ten moment Słoweniec to powinien być taki wczesny czarny koń do nagrody MVP w przyszłym sezonie.