#355 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Długo czekałem na rewanż z GSW i kur…cze pieczone – no nie pykło nam. Zdrowe GSW i w pełnym składzie, to nadal jest maszyna do zabijania i oni to w tym meczu pokazali. Mogą sobie przegrywać mecze w sezonie zasadniczym, ale jak trzeba to zepną dupsko tak, że aktualny  lider NBA miał niewiele do powiedzenia.

[Adam] Dlatego właśnie pisałem, że nie wiadomo w jakim składzie wyjdą GSW i nie ukrywam, że się tego meczu bałem. Niestety, jak napisałeś, nie pykło i nie za wiele nam w tym spotkaniu działało… A poza tym to witam serdecznie bo niestety znowu musicie się tu ze mną męczyć. Po raz kolejny pozdrawiam też z tego miejsca Timiego i trzymam kciuki za szybki powrót do formy.

[Adrian] No niestety musimy ;) –  Timi potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby poogarniać swoje zdrowie, ale będzie dobrze, bo inaczej być nie może. A co do GSW to jeszcze taka uwaga – w 5 ostatnich meczach wygrali tylko z nami. Zagrali tak, jakby to był znowu Finał.

[Adam] Dlatego trzymamy kciuki, a póki go nie ma muszę wystarczyć ja :) Co do GSW to szczerze liczyłem, że to my wyjdziemy bardziej zmotywowani niż oni. To my musimy im coś udowodnić, a nie oni nam. Oni nam udowodnili w lato…

[Adrian] Na plus – Brown i Brogdon, obaj grali tego dnia doskonale i gdyby mieli lepsze wsparcie… no ale nie mieli. Niewiele plusów było w tym meczu – Grifiin też na mały plus, bo więcej od niego chyba wymagać nie można, ale to za za mało na GSW.

[Adam] Dobre lanto czasem też jest przydatne. Więc szukając plusów na siłę to dostrzegam je w tym, że łudzę się, że takie lanto zadziała mobilizująco. Ciągle niestety GSW wydaje się być naszym demonem, szczególnie gdy skład mamy niepełny.

[Adrian] Na minus – nikła ilość asyst, ale… jak się nic nie trafia, to i asyst nie ma. Skuteczność Tatuma, White’a, czy Smarta to jednak mniejsza, lub większa katastrofa. Na deskach zostaliśmy zdemolowani, zniszczeni, wdeptani w ziemię, bo przeciez GSW to nie jest jakiś wysoki zespół – im się tylko bardziej chciało i lepiej się ustawiali. Nie dało się też nie zauważyć, że GSW byli na nas maksymalnie spięci – chcieli coś udowodnić. No i na koniec – to był chyba najsłabszy nasz mecz  z GSW w RS, w ostatnich 5 sezonach.

[Adam] Dużo tych minusów tym razem było. Coś się u nas przycięło w tym meczu. Niby proste jest tłumaczenie, że Tatum miał zły dzień, ale szczerze niewielu z naszych miało przyzwoity… Z reguły w RS z GSW graliśmy lepiej niż przyzwoicie. Teraz było zgoła inaczej…

[Adrian] Uwag kilka – najlepiej o tym meczu zapomnieć. Nie uda się wygrać 70 czy nawet 60 meczów w sezonie, bo nie mamy aż takiego doświadczenia, aż takiego potencjału – gdy Horford i TimeLord nie grają. Wyciągnąć wnioski, przeanalizować i mecz odfajkowany.

[Adam] Do tej pory udawało się nam ukrywać braki Ala, Brogdona czy innych istotnych graczy. GSW to jednak mega mocny team, który jednak te nasze braki wykorzystać i uwidocznić. Szkoda, że mimo braków nie udało się akurat z nimi wygrać. No ale jest jak jest. Musimy mieć nadzieję, że w pełnym składzie byłoby odwrotnie…

[Adrian] Udawało się ukrywać brak Ala, ale popatrz z kim te mecze graliśmy: Knicks, Pistons, Hornets i Orlando. No nie jest to top ligi, a drużyny które tankują, lub są zwyczajnie słabe. To co się udało z nimi, nie bardzo miało szansę powodzenia przeciwko Warriors czy Clippers, bo to inne poziomy obrony. To jednak tylko RS i wiemy przynajmniej ile ten stary pryk dla nas znaczy. Horford to życie.

[Adam] Byłem przekonany i to sprawdziłem. Al miał resty też w kilku ważniejszych a wygranych meczach jak np spotkanie w Kanadzie czy w Phoenix. Al to życie, ale też zauważalne jest to, że chyba łapiemy pewien dołek, a dodatkowy brak Ala może robić różnice…

[Adrian] Pierwszy raz  w tym sezonie przegrywamy dwa razy z rzędu. Pierwszy raz  w tym sezonie nie przekroczyliśmy 100 punktów i to chyba jest duża gorsza informacja od tej wcześniejszej. I nawet jak mecz nam się nie układał, to ten próg przyzwoitości spokojnie przekraczaliśmy – tym razem Clippers (wreszcie w pełnym składzie) pokazało nam, że ten atak to może być, ale niekoniecznie na ich obronę.

[Adam] Coś stanęło w tej naszej grze. Może ta trasa wyjazdowa nas wymęczyła, ale to nie był po prostu drugi przegrany mecz z rzędu. To był nasz drugi słaby lub bardzo słaby mecz z rzędu. Aczkolwiek w naszym systemie i taktyce w stylu „let it rain” jak się trafia 23% trójek to się nie wygrywa…

[Adrian] No przy takiej skuteczności to żadna taktyka nie dałaby zwycięstwa, bo rywal przecież nie leżał plackiem na parkiecie. Dopadła nas chyba mała zadyszka, a w kocu tyle meczów w zaledwie kilak dni, do tego podróże samolotami, co noc inny hotel… ja na ten przykład, kompletnie nie wysypiam się w nie swoim łóżku – dla mnie wyjazd to katorga. Ja ich podziwiam, że przy takiej sytuacji oni potrafią biegać, ja po 3-4 dniach w podróży jestem zdewastowany psychicznie i fizycznie.

[Adam] Na bank życie w podróży łatwe nie jest. Aczkolwiek mam wrażenie, że w pewnym momencie przywykasz. Większy problem widzę jeszcze w jednej rzeczy. W trasach wyjazdowych nie ma czasu na treningi. Są małe rzutowe przed meczem, mecz, pakowanie walizek i w drogę. Tego zaczyna brakować.

[Adrian] Na plus – kilka zrywów no i tyle. Brogdon i Grant dali sporo dobrych minut z ławki, Brown gdyby nie ceglił zza łuku, też by się na plusik załapał. Nie wiem czy można jeszcze coś wymyślić w tej rubryce? Jedynie to, że nikt się nie połamał.

[Adam] Rzeczywiście chyba tylko Grancika i Brogdona warto pochwalić. JB niby wszystko ok, ale to on miał najgorsze +/- w meczu. Smutniejszy ten nasz tygodnik od poprzedniego. Jeszcze parę dni temu działało wszystko. Teraz drugi meczyk z rzędu smutny…

[Adrian] Na minus – na desce znowu zniszczeni, w przechwytach zniszczeni, w skuteczności zniszczeni… słabo to wyglądało. Ciężko wypisywać te minusy, bo tu powinno się wpisać, absolutnie każdy aspekt meczu. Było bardzo źle. Bardzo.

[Adam] Dupa i kamieni kupa. Tyle. Kolejny mecz z mocną drużyną pokazał, że jednak można nas złamać. Niby ciągle jesteśmy nr 1 ale już bez marginesu błędu. Oby się nasze robaczki obudziły, a Timelord i Al wrócili. Timelorda szczerze mówiąc się spodziewałem już z GSW, a ciągle go nie ma.

[Adrian] Tak jak rozmawialiśmy w poprzednim Tygodniku, ja wątpiłem w jego rychły powrót, dodając że być może w którymś z domowych meczów z Orlando – no i miałem racje, bo Robert Williams wraca w piątek w meczu z Orlando właśnie.  Ten mecz absolutnie nic nam nie powie, bo minie trochę czasu aż on wejdzie w odpowiedni tryb i formę. Szkoda, że się nie założyliśmy o czekse – miałbym znowu jedną u Ciebie :D

[Adam] Byś był za gruby. W zeszły tygodniu już 2 dostałeś więc idź gdzieś sobie prędziutko;). Co do Timelorda to pełna zgoda. Ten powrót będzie trochę trwał, ale ważne, że to już nastąpi za chwilkę i rozpocznie się proces wkomponowywania Roba w zespół, plan ofensywy i defensywy.

[Adrian] Ale ja bardzo lubię dostawać od Ciebie czekolady – to prawie jak druga Gwiazdka :D Każdy wygrany zakładzik, wprowadza mnie w bardzo błogi nastrój :D No a TimeLord wrócił, ale… zespół nie dojechał – o tym jednak za chwile.

[Adam] Kilka razy dostał czekse i kozaczy. Kiedyś przegrasz!:) Zobaczymy czy wtedy Ci się też będzie podobało;)

[Adrian] Uwag kilka – jeszcze jeden mecz na Zachodzie i wracamy do domu. Mam nadzieje, że te sprawy osobiste Horfroda, to zwyczajna zasłona dymna, bo wiemy że nie gra w meczach B2B – skoro nie zagrał z Clippers to wystąpi z Lakers. Natomiast co do meczu z Clippers – coś nam się to budowanie zamków zacięło, a może zespół jednak myślał, że skoro LAC gra każdy mecz w innym składzie, to spokojnie i bez zaangażowania sie uda pocisnąć?

[Adam] Brak Ala już wiemy z czego wynikał. Chłop znowu trafił ze swoją Miss Universe! Został po raz 4 tatą. Gratulację! Tak czy siak kolejny raz to pokazało, że jednak nie jesteśmy tak odporni na braki kadrowe jak to się nam wydawało.

[Adrian] Zakończenie tripu to przełamanie, nie tylko zwycięstwo po dwóch porażkach z rzędu, ale też i pierwsza wygrana w tym sezonie dogrywka. Nie byłoby jej, gdyby nie zapaść na przełomie 3 i 4 kwarty, gdzie zostaliśmy zdemolowani. Lakers zrobili run 41-11 – sam widok tego, jak bardzo bylismy nieporadni bolał. Jedna w końcówce regulaminowego czasu gry to Boston zrobił run 17-4 z pięknym zagraniem Tatuma na Jamesie i doprowadziliśmy do dogrywki, gdzie Lakers mieli niewiele do powiedzenia.

[Adam] Dobrze, że jest wygrana. Ale po kiego wafla żeśmy do niej dopuścili? Znowu jednak poszukam pozytywu. Było źle, momentami bardzo źle, ale wreszcie udało się obraz meczu odwrócić. Może idzie znowu lepsze, a co ważniejsze skończył się morderczy wyjazd!

[Adrian] Na plus – na pewno wspomniana końcówka 4 kwarty i dogrywka, gdzie Davis dotknął w 5 minut piłkę tylko raz. Okazuje się, ze jednak można ograniczyć poczynania rywala tak bardzo, że chce im się płakać, gdy widza Westbrooka odpalającego idiotyczne trójki. Tatum wreszcie ze skutecznością – 44 punkty, 9 zbiórek i 6 asyst, Brown 25 punktów aż 15 zbiórek , 5 asyst i 3 przechwyty, oraz Smart 18 punktów, 5 zbiórek, 6 asyst i 2 przechwyty. Do tego dobry Grant Williams z ławki i zanotowaliśmy 22 wygraną.

[Adam] Dla mnie najważniejsze jest to, że wracamy do domu. Chłopaki zwracali na to uwagę, że mają już dość wyjazdu. Drugi plusik dostrzegam już ciut bardziej personalny. W fantasy mi Brown i Smarcik ładnie zapunktowali:) A i jeszcze jeden plusik. Właśnie ta piękna akcja JT. Trochę ostatnio obrywał, że się popsuł, że wcale nie jest liderem itp itd. Pokazał, że umi w koszykówkę.

[Adrian] Wracamy do domu i będziemy w nim aż do stycznia – 7 kolejny spotkań rozegramy w Ogródku. Najważniejsze z nich to mecz z Bucks w pierwszy dzień Świąt o godzinie 23 – już teraz warto sobie zaznaczyć ten dzień i godzinę, żeby z przejedzenia nie zasnąć zbyt wcześnie. Nie dziwie się, że byli takim wyjazdem zmęczeni – 10 dni poza domem, w 9 dni rozegrali 6 meczów – kompletny idiota układa tak kalendarz.

[Adam] Bardzo dobrze. Niech odpoczną, ale też zaczną znowu treningi. Mecz z Bucks może być niezwykle istotny. Jak przestaniemy głupio przegrywać to właśnie z Bucks powinniśmy się bić o #1 Wschodu. Życzę Ci, żebyś wygrał typowanie sprzed sezonu, w którym obstawiałeś Joe na trenera ASG. Aby tak było trzeba znowu wygrywać i przede wszystkim wygrać z Bucks!

[Adrian] Joe jest faktycznie bardzo blisko tego zaszczytu, bo dla debiutanta to niesamowita sprawa. Drużyna powinna zadbać o to, żeby mu taki prezent sprawić. Przy okazji sobie też sprawią prezent, bo lider ma zawsze dużo więcej głosów na swoich zawodników.

[Adam] Blisko jest drużyna i Joe tego celu. Bliżej niż przewidywałem przed sezonem. Szkoda, że przestaliśmy grać dominującą koszykówkę. Co do szans na miejsca w ASG to więcej niż 2 raczej nie będzie. Ale musimy wygrywać żeby dwóch naszych było…

[Adrian] Na minus – ta zapaść była straszna, ale nie tylko. Słaby mecz Brogdona, słaby White’a, a Griffin odpalający cegły zza łuku to straszny widok. Ostatnio mu siedział,a tym razem nic a nic. Prowadziliśmy 20 punktami, a pozwoliliśmy im wyjść na plus 13… Kryminał, ale wyrok w zawieszeniu, bo się z  tego wygrzebaliśmy.

[Adam] A weź nic nie mów nawet. Znowu zapowiadało się na dramat i to na własne życzenie. Ale może taki win nad Lakers wcale nie smakuje gorzej. Daliśmy im nadzieję, a potem ją zniszczyliśmy…

[Adrian] Uwag kilka – po tych trzech meczach, doskonale widać, jak ważnym elementem tej drużyny jest Al Horford. Jeśli ktokolwiek dziwił się, dlaczego Stevens już teraz dał mu kontrakt na kolejne dwa sezony, to dostał doskonały przykład – co będzie gdy zabraknie Horforda w rotacji. Bedzie bieda i chaos. Blake Griifn to tylko namiastka tego, co daje Profesor Alfred Joel Horford Reynoso.

[Adam] Kiedyś rozmawialiśmy o odpowiednich cyferkach do nowej umowy Ala. Z tego co pamiętam ja mu chciałem dać minimalnie mniej niż dostał, Ty więcej. Ale na bank razem jesteśmy zadowoleni. Nawet bardzo. Al może jeszcze nam trochę dobrego dać przez dwa lata, a jak nie to może na koniec przyda się jego kontrakt w wymianie. Sam Al też chyba mega szczęśliwy. Znalazł dom w Bostonie i miejsce w którym jest szanowany. To jest ważniejsze niż pieniądze.

[Adrian] Ten wyjazd pokazał, że jak się umie wykorzystać Horforda w systemie, to jest on wart dużo więcej niż te 46 mln, które w 3 lata musimy mu wypłacić. W Sixers nie umieli go wykorzystać i są w takim miejscu w jakim są – czyli zaczynają pojawiać się głosy, żeby wymienić Embiida. Trust the process dogorywa :D

[Adam] Klasycznie Ty jako optymista w stosunku do naszych i pesymista w stosunku do innych (szczególnie nielubianych) ekip już widzisz koniec Philli. Ja jeszcze (niestety) nie. Joel zaczyna znowu dominować. Mają (i mieli) problemy z kontuzjami. Harden już wrócił, ale Maxey jeszcze nie. Zobaczymy przed Trade Deadline. A głosom to Ty nie wierz:).

[Adrian] Nie tyle koniec Phili, co koniec tego debilowatego sloganu, który okazał się pustosłowiem. Joel zaczął grać na prawie 40 punktów średnio, właśnie jak się pojawiły głosy kibiców, że w sumie to on też może wypierdalać za kogoś jak Simmons i inne klocki. Tam już nie ma braterskiej miłości – drużyna nie ma charakteru. Możemy się założyć, że Embiid w barwach Sixers pierścienia nie założy.

[Adam] Kusisz zakładami, ale szkoda, że takimi w które sam nie do końca wierzę. Nie wierzę w to, że Embiid zdobędzie misia z Dociem. Ale myślę, że mądry coach mógłby wykrzesać więcej z tej drużyny. Na razie jednak nie wiem czy się na zwolnienie Doca zdecydują i jeżeli już to czy uda im się mądrze wybrać. Ale w sumie to tylko jedna czekoladka, która się może zmaterializować za parę dobrych lat. Więc mamy kolejny zakład (kolejny w którym pewnie wygrasz;) )…

[Adrian] No i masz… babo placek. Klapsy od Orlando. Chyba przyzwyczailiśmy się, że ze słabymi drużynami nie przegrywamy, a na pewno nie przegrywamy w Ogródku. No i klops, który kosztuje nas 8 porażkę. Kolejny raz mamy problem z wysoką drużyna – było Cavs, było Chicago – teraz Orlando.

[Adam] Podobała mi się nasza paka w tym sezonie bo właśnie wygrywaliśmy spotkania, które musieliśmy wygrać. I teraz pupa. Przyznam się jednak, ze akurat tego meczu nie udało mi się jeszcze obejrzeć do końca i nie wiem czy mam ochotę, znając zakończenie…

[Adrian] No źle to wyglądało, bo poza tymi trójkami niecelnymi, to niewiele było pomysłu na parkiecie – dość powiedzieć, że Brogdon skończył mecz bez asysty. Owszem – koledzy nie trafiali, ale… zero asyst, to jest jednak dramat. Tego nie da się usprawiedliwić, bo przecież kilku chłopaków do zapakowani piłki z góry, to on do dyspozycji na parkiecie miał.

[Adam] Ten mecz ciężko mi szczerze skomentować bo widziałem go za mało. Patrząc jednak na cyferki to masz racje. Brak asyst się absolutnie nie broni. Zwłaszcza, że na początku sezonu mieliśmy spotkania w których jak nie szło za 3 to pchaliśmy się pod kosz. Dodatkowo nie ukrywam, że cholernie czekałem (i dalej czekam) na to jak Brogdon będzie rzucał piłeczki nad obręcz do Timelorda. Zero asyst jednego z głównych kreatorów przeraża…

[Adrian] Na plus – powrót Roberta Williamsa. Wreszcie zdrowy i niech będzie zdrowy bardzo długo. Al Horford, może cyferki nie były imponujące, ale… Horford był jedynym dodatnim zawodnikiem w tym meczu w barwach Celtics. Jaylen Brown obok Horforda nie miał w tym meczu problemów ze skutecznością – niestety miał problemy ze stratami, 7  to jest naprawdę spora liczba.

[Adam] Ten powrót Timelorda rzeczywiście cieszy najbardziej. Powrót Ala niby też, ale wyleciał z meczu bardzo głupio (wyjątkowo głupio jak na siebie).  W cyferkach JB wyglądał najlepiej.

[Adrian] Na minus – skuteczność i zbiórki. Jak się przegrywa zbiórki aż 15 piłkami, a zza łuku ma się skuteczność 24%, to nie ma takiej możliwości, żeby wygrać ten mecz. Smart, Brogdon, Grant i Hauser trafili razem 3 trójki z 21 rzutów – sporo poniżej granicy przyzwoitości.

[Adam] Być może byłby lepszy bilans w zbiórkach gdybyśmy więcej trafiali. Łatwiej zebrać piłkę w obronie niż w ataku. Niestety przegraliśmy i zbiórki ofensywne i defensywne… Ale główny minus to chyba rzeczywiście %. Kolejny mecz ze skutecznością za trzy rzędu 23%. To jest dramat w naszym systemie. Na początku sezonu jak jednemu nie siedziało to trafiał inny. Aktualnie jak nie idzie to praktycznie każdemu. Oby to się odmieniło.

[Adrian] Łatwiej zebrać piłkę w obronie – to fakt, ale w ataku jak nie trafiasz, to okazji do zbiórki masz sporo, a tymczasem oni mieli 50% zbiórek w ataku więcej, choć trafiali. To jest niepojęte. Tego tak łatwo wytłumaczyć się nie da.

[Adam] Trenerzy na pewno to wyłapali. Zobaczymy czy drużyna zareaguje. Co sezon musi być u nas taka seria marnej gry, która kończy się awanturą, zebraniami drużyny, wyjaśnianiu sobie tego i owego. Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie i obyśmy nie musieli być. Niech się paka otrząśnie!

[Adrian] Uwag kilka – miejmy nadzieję, że w niedziele im się zrewanżujemy, ale… Smart jakiś miesiąc temu powiedział,  że wygrywamy, bo mamy skuteczność, ale jak ona kiedyś zawiedzie, to bez obrony będziemy liczyć porażki. No i wykrakał. W ostatnich meczach skuteczność zza łuku siadła i kolekcjonujemy wpierdole. Dodatkowo martwi deska – w tym meczu Mazzulla skorzystał z wszystkich wysokich zawodników – bo zagrał i Kornet, i Griffin – ale lekarstwa na impotencje na tablicach nie znalazł.

[Adam] Brak zbiórek zastanawia. Ale jeszcze się nie denerwujmy. Wraca Timelord i może Al. Może się zmobilizujemy też po tej marnej serii. Mam wrażenie, że wreszcie poznamy nasz zespół. Był średni start, ale raczej pozytywny. Potem przyszła seria fantastycznej gry i teraz mamy serię marnej. Obyśmy się z niej otrzepali szybko.

[Adrian] No i jest pierwsza poważna ofiara tego sezonu – Cade Cunningham podda się operacji golenia i zakończył właśnie sezon. Pistons i tak tankują, ale on stracił sezon, a w poprzednim też sporo meczów nie zagrał. Jeszcze za wcześnie napisać, że szklany chłopak – ale kontrolka się zapaliła.

[Adam] Długo to moim zdaniem trwało zanim poznaliśmy pierwszą „ofiarę”. Padło na Cade’a. Niby masz rację bo początek kariery, a więcej czasu już prawie poza boiskiem niż na. Aktualnie jednak nie wiem czy to rzeczywiście szklany chłopak czy po prostu Detroit daje mu czas. Jeszcze bym nie panikował. Podobnie patrzę np. na LaMelo. Ale może po prostu też jest tak, że takie młode chłopaki muszą jednak sporo popracować aby wyćwiczyć organizm i przygotować do tego czego oczekuje od nich liga.

[Adrian] LaMelo wrócił, a Lonzo Ball chyba już w tym sezonie nie wróci, a przecież on już prawie rok nie gra bo od początku stycznia. Jeśli kibice Chicago liczyli, że wróci Lonzo i ustawi grę, to Wojnarowski wbił sztylet w ich serce. Choć na razie to i tak nadzwyczajnie spokojny sezon.

[Adam] Mam wrażenie, że absolutnie nikt nie ukrywał tego, że Lonzo może nie wrócić. Od dawien dawna było słychać głosy (w te, które ja powtarzam możesz wierzyć;), że z Lonzo jest źle. Słyszałem nawet, że kariera jest zagrożona. Zobaczymy. Osobiście się baaaaaardzo zdziwię jak on wróci w tym sezonie. Z drugiej strony myślę, że kiedyś wróci. Ciągle jest młody.

[Adrian] Denis Schroder w jednym wywiadzie powiedział, że LeBron James planuje grać w NBA do 45 roku życia. Najgorsze, ze to może się udać, bo zawsze znajdzie się jakiś bałwan, który dla zysków z reklam go zatrudni, bo jednak LBJ to zawsze będzie chodząca tablica reklamowa. To polowanie na wszystkie rekordy w NBA przybiera bardzo karykaturalna formę.

[Adam] Muszę mu przyznać, że cyferki ciągle kręci piękne. Szkoda, że ewidentnie w teście oka już nie wygląda dobrze. Powoli zaczyna mi przypominać Cristiano Ronaldo. Cyferki piękne, ale drużyna gra lepiej bez niego. Tak źle jeszcze nie jest bo ciągle jest moim zdaniem graczem plusowym, ale obrona się już posypała strasznie i tu już nie będzie lepiej. O 45 jednak nie słyszalem. Słyszałem o jego pomyśle, że chce grać z synem, a że to już całkiem niedługo to nawet tak nie irytowało. Pomysł na 45 to absurd i zupełnie w to nie wierzę…

[Adrian] On za kilka dni będzie miał 38 lat – wiec do tych 45 to już dużo nie brakuje. Haslem ma 42 lata i nadal gra, ale… Vince Carter zakończył karierę w wieku 43 lat jeśli dobrze pamiętam i przecież do samego końca wyglądał naprawdę dobrze. A Bronek jak to Bronek – chce pobić absolutnie każdy rekord NBA, nawet jeśli to kompletnie nie ma sensu.

[Adam] Będzie jak będzie, ale nawet przytoczone przez Ciebie przykłady to gracze o te kilka lat młodsi od planowanego końca kariery LBJ. Dodatkowo i Vince i (szczególnie) Haslem to w ostatnich swoich sezonach w większości spotkań nie grali prawie w ogóle. Nie wiem czy ktoś o takiej karierze, ktoś wymieniany w jednej linii z Jordanem czy innymi wielkimi w historii tego sportu na prawdę powinien kończyć karierę jako „ciekawostka” danej drużyny. Ale to jego sprawa i jego zdrowie. LBJ zawsze był stosunkowo zdrowy i potrafił dbać o organizm, może jakimś cudem byłby w stanie grać solidną koszykówkę dłużej niż inni. Ja tego jednak nie widzę.

I tym punktem kończymy ten tygodnik. Bardzo Ci dziękuję za kolejną szanse na wymienienie opinii, aczkolwiek szczerze liczę na to, że kolejna będzie dopiero za jakiś czas! Timi trzymaj się i walcz. Pozdrawiam serdecznie.