#306 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Kolejne w tym sezonie zwycięstwo, z którego nie potrafię się cieszyć. Mecz z Orlando ładnie się zaczął i ładnie skończył, ale to co było pomiędzy 1 kwartą a końcówką 4 kwarty i dogrywką – to jest zwykły skandal i woła o pomstę do nieba. Straszny sezon, jak nawet po zwycięstwach widzę głównie minusy.

[Timi] Nie byłoby wielkiego comebacku, gdyby nie wielka katastrofa wcześniej. Tak to niestety działa i zrozumiałe jest, że po takim meczu minusy wychodzą na pierwszy plan, bo przecież graliśmy z jednym z najgorszych zespołów w lidze. Celtics są chyba jedyną drużyną w NBA, która w odstępie kilkudziesięciu godzin jest w stanie zagrać tak różnie – pierwsza połowa przeciwko Suns była fantastyczna, podczas gdy z Magic potrafimy się zakopać w taki dołek, że to aż niewiarygodne.

[Adrian] Na plus – Jaylen Brown wrzucił 50 punktów, przeszedł do historii, zaliczył doskonały wysęp – a właśnie trwa głosowanie do All Star Game – na pewno zyskał dzięki temu kilka tysięcy głosów. Schroder wrócił i znowu zagrał dobrze, tak jak i Smart.

[Timi] Trzeba mocno pochwalić Browna za ten mecz – no może poza ostatnią akcją w regulaminowym czasie gry – bo wziął sprawy w swoje ręce i nie pozwolił Celtom tego spotkania przegrać. Fantastycznie atakował pomalowane w czwartej kwarcie i to się naprawdę znakomicie oglądało – trochę jak Isaiah Thomas ze swoich najlepszych czasów.

[Adrian] Tylko czy nie odnosisz wrażenia, że Brown to czarna dziura, która jak poda to w ostateczności? Ja już pomijam ten występ gdzie oddał milion rzutów i nie zaliczył żadnej asysty, ale cały ten sezon to jest zjazd pod względem podań. Nie tego oczekuje się od jednego z liderów. W tym spotkaniu nie za bardzo można się przyczepić, bo trafiał w tej końcówce, ale ogólnie, nie jestem pewien czy Jaylen rozumie, że koszykówka to sport zespołowy.

[Timi] Czarną dziurą może bym go nie określił, bo to nie jest No Pass Bass, ale rzeczywiście spodziewaliśmy się progresu pod tym względem, a jego brak – tak jak u Tatuma – jest jednym z głównych powodów naszych problemów w ataku.

[Adrian] Na minus – z 37-23 dojść do 82-96 z drużyną tankującą, złożoną z młodych zawodników bez doświadczenia. których wspiera Hariss i Ross to trzeba umieć. Ja tego nie rozumiem, jak można grać takimi falami? Jak można być tak zmienna drużyną? Jak można tyle meczów w jednym sezonie zagrać na pół gwizdka? Jak można dać się tłamsić zawodnikom z G-League?

[Timi] To i tak jest niesamowite, że my przy tych falach nadal jesteśmy blisko pierwszej szóstki w konferencji – 76ers mają tylko dwa zwycięstwa więcej, Wizards czy Hornets o jedną wygraną więcej.

[Adrian] Tak, ale to jest pocieszanie się tym, że inni są równie ujowi. Pisałem to już kilka razy, nie miałbym problemu z porażkami, gdybym widział, że coś się buduje – no ale ja tego nie widzę. Mecz w mecz widzę chaos, widzę zawodników którzy robią co chcą. To jest przepis na katastrofę i to w dłuższej perspektywie.

[Timi] Jasne, też uważam, że porażki byłyby do przełknięcia, gdyby grę naszych można by pochwalić, a ku temu nie ma w tym sezonie niestety za bardzo powodów. Po raz kolejny wskazuję jednak tylko, że a) mimo wszystko nadal jest szansa żeby ten sezon jeszcze odwrócić (choć po każdej kolejnej porażce przybywa argumentów, że to się po prostu nie stanie) i b) inni też mają problemy z budowaniem, to nie tylko kłopoty Celtów.

[Adrian] No i widzisz, znowu pocieszasz się tym, że inni też są chujowi. Tak jak ten Tygodnik robimy ponad 6 lat, tak nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek patrzyli na nasza drużynę, przez pryzmat innych drużyn, którym idzie równie słabo albo jeszcze słabiej.

[Timi] Może nie tyle tym, że inni są chujowi, co może tym, że tak w tym, jak i w poprzednim sezonie ogólna sytuacja w lidze bywa trudna i skomplikowana. Wiadomo że wszystkiego się na karb sytuacji covidowej nie zrzuci, ale to jednak też jest jakiś tam w miarę ważny czynnik, który oddziałuje na zdecydowaną większość klubów. Tyle tylko że naprawdę dobre kluby są w stanie poradzić sobie niemal w każdych warunkach, a my takim klubem od dłuższego już czasu po prostu nie jesteśmy.

[Adrian] Uwag kilka – tym razem Udoka wziął czas w końcówce 4 kwarty i zaskoczyło. Brown zaczął szaleć i zniwelował praktycznie sam 14 punktów straty. Obejrzałem te 4 minuty dwa razy i planu to tam raczej nie było, było wykorzystanie potencjału zawodnika, który jest w gazie. Jeśli Udoka właśnie to zamierzał, to duży plus, ale ja jakoś w to nie wierze. Brown po prostu wziął piłkę. To raczej sytuacja z cyklu – udało się. Dawno nie było, to dziś jest – Orlando miało 10 rzutów wide open zza łuku, trafili 6.

[Timi] Wreszcie stały się jednak dwie rzeczy: był dobry timeout ze strony Udoki (a do tego ważny wygrany challenge), no i było też wreszcie wykorzystanie gorącej ręki Browna, z czym w przeszłości w większości przypadków były ogromne problemy. A to już należy uznać za plus, tym bardziej że obie te rzeczy miały bezpośredni wpływ na ostateczne zwycięstwo.

[Adrian] No tylko tak jak napisałem – czy Udoka nakazał granie na Browna, czy Brown po prostu zabrał piłkę. Ja nie widziałem tam zagrywek na Browna, nie widziałem akcji ustawionych pod niego – ja widziałem jego akcje. Być może było tak, że Udoka powiedział – Jaylen, to jest Twój czas, masz dziś ogień w łapskach, rób co uważasz za stosowne. Co nawet byłoby dość prawdopodobne, bo pamiętamy, że w 4 kwartach i końcówkach to my nie gramy drużynowo, tylko każdy sobie rzepkę skrobie.

[Timi] Nawet jeśli to było tylko granie na Browna, i tak zbyt często w ostatnich latach widzieliśmy takie momenty, gdy jeden z tych zawodników, który ma „dzień konia”, w końcówce przechodzi gdzieś obok meczu. To się tym razem nie stało i też chyba dlatego przypomniał się IT, bo on takich meczów, gdzie jechał na kolejnych trafionych rzutach, miał w Bostonie mnóstwo.

[Adrian] Porażka z San Antonio. Choć to był fajny mecz, na styku, dużo walki i zawalona końcówka – nie napisze, że ostatnia minuta, bo przecież ta starta Tatuma 2 minuty przed końcem czasu gry, to też kosmiczna głupota. Tak się kończą izolacje, szybkie ręce obrońcy i dobranoc. No a potem Smart, no i Brown wbijający na kosz, gdy jest tam 3-4 zawodników. Jakie zagrywki, takie końcówki. Poprzednio się udało doprowadzić do dogrywki, teraz było w dupe – bo najczęściej w meczach na styku dostajemy w dupe.

[Timi] Wybitnie nam nie leżą Spurs w ostatnich latach i tu nie ma przypadku. Wygrywamy z nimi rzadko, a jeśli już się udaje, to potrzeba czegoś wyjątkowego – jak 60 punktów Tatuma. Tym razem nie było inaczej. Ciekawi mnie, czy Pop biorąc czas już w pierwszej minucie spotkania nie chciał pokazać Udoce, że też tak powinien czasami robić. Oczywiście to jest jeden ze znaków rozpoznawczych Popovicha i rzecz, którą wciąż praktykuje całkiem często, ale mimo wszystko.

[Adrian] Na plus – świetny Smart w defensywie. Tę końcówkę na styku, to mieliśmy tylko dlatego, że Marcus jest Marcusem. No, ale też zawaliliśmy ją, między innymi dlatego, że Marcus jest Marcusem i postanowił kończyć akcje, gdzie powinien podawać. Schorder wrócił w dobrej formie, co cieszy. Świetny mecz Browna przez 45 minut.

[Timi] To że Dennis wrócił i wygląda solidnie to oczywiście dobra wiadomość, ale jednak nam trzeba szybszej gry w ataku, a Schroder mocno nam te ataki spowalnia. Ja coraz mocniej optuję za tym, żeby jednak się go przed trade deadline pozbyć, tym bardziej że teraz ma fajny okres (choć to tylko dwa mecze), a też nie widać za bardzo szans, by miał nam jakkolwiek pomóc wiosną – bo my raczej jakoś specjalnie tego sezonu wiosną sobie nie przedłużymy.

[Adrian] W kolejnym Tygodniku, chyba porozmawiamy sobie o tym, czy w nadchodzącym okienku transferowym będziemy zespołem sprzedającym, czy kupującym. 15 stycznia do gry wejdą kolejne nazwiska i aż do trade deadline będziemy obserwować kto z kim sie wymienia, albo i nie. Denis może być takim zawodnikiem, który przeważy szalę np wymiany Juancho – dwa spadające kontrakty, z czego jeden może być nagrodą za przyjecie drugiego.

[Timi] To już wolałbym chyba nie dołączać tego Juancho do żadnej wymiany wcale, skoro musielibyśmy go jakkolwiek „osładzać”, aby się  go pozbyć. No ale to w takim razie temat trade deadline zostawiamy na kolejny tygodnik, choć ja już teraz nie mam raczej wątpliwości, którą opcją Celtics w tegorocznym okienku być powinni.

[Adrian] Na minus – Brown w ostatnich akcjach, najpierw wbiega na pałę i zalicza faul w ataku, a potem w ostatniej akcji meczu, robi praktycznie to samo, tylko na większą grupę obrońców, udaje się bez faulu, ale zalicza pudło z najbliższej odległości. Tatum równie głupio gra w końcówce, Smart też i mamy pełen obraz Bostońskiej impotencji w ataku.

[Timi] Nie da się wygrywać meczów taki sposób. Po prostu się nie da, a my boleśnie niemal w każdej końcówce cały czas tę teorię sprawdzamy. Dopóki tego nie porzucimy, to tak to będzie wyglądać. Pytanie tylko, czy nas w ogóle stać na granie zespołowej i przemyślanej koszykówki w ostatnich 2-3 minutach spotkania.

[Adrian] Uwag kilka – nie wiem czy wystarczająco często piszę, że nie mamy wykutych na blaszkę zagrywek. Przecież w tej końcówce to się aż prosiło, o rozrzucenie przeciwnika i rzut zza łuku z wide open. Cwany trener i mądra drużyna zagrali by tak 9 na 10 razy. My najczęściej gramy za 2 punkty, że przypomnę sytuację, gdzie Tatum mając 3 punktowa stratę, w ostatnich sekundach gra akcje z wejściem na kosz :D Timi – tu nie ma przypadku. Przypadkiem to można taki błąd popełnić raz, ale nie w tylu meczach. Zastanawiające jest też to, że gdy nie potrzeba, to ładujemy te trójki bez opamiętania, nawet jak trafiamy na 20%. Gdy akcja trójkowa jest konieczna – to zawodników albo paraliżuje strach, albo taka jest koncepcja, że w ostatnich sekundach gramy tylko wejścia na kosz.

[Timi] Gdyby tylko tak łatwo było w każdej akcji rozrzucić przeciwnika i rzucać z otwartej pozycji… Zresztą w końcówkach nie zawsze granie na trójkę się opłaca, wszystko zależy jednak od zegara. Tam w Milwauke rzeczywiście trzeba było próbować z dystansu, ale tutaj czasu na zegarze było jeszcze sporo – tylko nie rozumiem, dlaczego pod kosz wchodził w tej sytuacji Smart. Mamy na boisku dwóch bardzo utalentowanych skrzydłowych w osobach Jayów, którzy zbyt często są w tych sytuacjach sprowadzani do roli graczy rozciągających grę. No chyba że któryś z nich akurat gra w izolacji. Ale niestety nasz trener na razie cwany na pewno nie jest, drużyna w tym sezonie też nie pokazuje się ze zbyt mądrej strony.

[Adrian] Nie jest to specjalnie trudne, przecież na poczatku sezonu nam to wychodziło, czasami teraz też nam to wychodzi – trzeba tylko: a). chcieć i b). próbować. Ja nawet zaryzykuje tezę, że jak się gra zespołową koszykówkę, to rozrzucenie przeciwnika, jest łatwiejsze niż wbijanie na kosz, gdy drużyna przeciwna ma gościa o wzroście 216 cm. Tylko my albo nie chcemy tak grać, albo jestesmy zbyt głupią drużyną żeby tak grać. No bo jak to wytłumaczysz inaczej? Masz możliwości, chwilami tak grasz, a jak przychodzi 4 kwarta, to każdy kto ma piłkę, myśli tylko o tym, żeby wpierdolić się w pomalowane. Udoka mówi o braku dyscypliny – to ja się pytam, co on z tym zrobił, skoro od kilkudziesięciu meczów to wygląda zawsze tak samo?

[Timi] Jak masz możliwości, to tak grasz, ale przecież rywal też głupi nie jest i dobre zespoły będą reagowały na to, w jaki sposób atakujesz, zamykając pewne możliwości. Tylko że nam też wtedy brakuje odpowiedzi. Grasz tak, jak przeciwnik pozwala, ale żeby być w tym efektywnym, to trzeba mieć większy wachlarz opcji, a my tego po prostu nie mamy.

[Adrian] No i kolejny raz to samo – świetna pierwsza połowa i dramat w drugiej. Dzień przed tym meczem, Stevens udzielił wywiadu, gdzie powiedział, że jest bardzo dużo rzeczy do naprawy. Ja bym zaczął od naprawy stanowiska trenera :D  Albo naprawiasz trenera, albo tankuj. Nie stój w rozkroku jak Indiana od kilkunastu lat – albo, albo.

[Timi] Pacers zmienili trenera, a idzie im tak samo źle, albo nawet gorzej. Nie zawsze zmiana trenera rozwiązuje wszystkie problemy. Nie neguję i negowałem tego, że Udoka jest jednym z problemów, ale po kolejnej takiej porażce trzeba chyba powoli spojrzeć prawdzie oczy, że ta drużyna – tak skonstruowana i z tymi zawodnikami – nie jest w stanie przeskoczyć na wyższy poziom. Zaraz dojdziemy do momentu, w którym już na całkiem poważnie będzie trzeba się zastanowić nad rozbiciem tego trzonu, skoro już drugi kolejny rok – z dwoma różnymi trenerami – wygląda to w ten sposób.

[Adrian] Na plus – paradoksalnie ta porażka dała nam szanse na 10 pick w najbliższym Drafcie – oczywiście do końca sezonu jeszcze daleko, ale… cała liga widzi, że nasz tegoroczny wybór raczej będzie dobrym wyborem, a to zwiększa nasze możliwości wymian. Innych plusów nie widzę, co z tego że Tatum w 2 połowie zdobył ponad 20 punktów, skoro Udoka po meczu…. a o tym za chwile – bo to niewiarygodne :D

[Timi] Stevens w sumie nigdy jeszcze w drafcie samemu nie wybierał (w pierwszej rundzie), bo przecież rok temu bez wahania nasz pick oddał. Pokazał też jednak tym samym, że odważnych decyzji się nie boi. Tylko że jak tak dalej pójdzie, to ten nasz pick może być stety/niestety jeszcze lepszy, więc trzeba się jednak zastanowić, czy warto go w ogóle oddawać.

[Adrian] Na minus – minusem jest to, że sezon trwa nadal i będziemy ciągle oglądać takie mecze. Bo chyba nie masz wątpliwości, że jeszcze nie raz, nie dwa i pewnie kurwa nie dziesięć spotkań uwalą w tak samo obrzydliwy sposób. 5 minut przed końcem 3 kwarty było 81-61 – a potem zagraliśmy to co zawsze. Szkoda strzępić ryja…

[Timi] W tym momencie zostaje się tylko zastanawiać czy to już nasza najgorsza porażka w sezonie, czy jednak przyjdzie jeszcze coś gorszego – bo w sumie to pierwszy raz w tym sezonie, gdy roztrwoniliśmy 20 punktów przewagi. Ale spokojnie, przed nami jeszcze 30-punktowa przewaga. Da się!

[Adrian] Uwag kilka – po meczu Udoka powiedział, że potrzebują przywództwa w takich sytuacjach. Chłopie – Tatum w 4 kwarcie rzucił 13 punktów, to ile ma rzucić Twój lider, żebyś nie przepierdolił meczu jak ostatni frajer? Jeżeli zespół przez 30 minut w meczu gra dobrze, a potem nagle, gdy drużyna przeciwna wrzuca wyższy bieg w obronie i gra szybciej w ataku – my jestesmy bezradni, to to wina zawodników czy trenera? Skoro zawodnicy są tacy źli – to jakim cudem kręcą przewagi po 25 jak w tym meczu, czy 30 punktów jak w innych? Nie ma zagrywek, bo gdyby były, to zawodnicy nie głupieliby pod presją – a 4 kwarty zawsze wyglądają tak samo – dzida i izolacja. Wydaje mi się, że Udoka takimi gadkami o braku dyscypliny, o braku przywództwa zacznie tracić szatnie, a to prosta droga do wyjebki. Nareszcie.

[Timi] Ale skoro udaje się nam kręcić takie przewagi, to jakim niby cudem, skoro Udoka taki zły? Wydaję mi się jednak, że tu wina leży po obu stronach. Udoka nie daje tej pewności w końcówkach, to fakt, jaką dawałby choćby Stevens, ale skoro cofając się do poprzedniego sezonu te nasze końcówki wyglądają tak, a nie inaczej, no to jednak na graczy też należy rzucić winę. Bo to nie jest tak, że nam ze zmianą Stevensa na Udokę nagle odcina prąd w końcówkach. Nie – to się już działo i Udoka nie jest w stanie tego naprawić. Nie raz i nie dwa w tym sezonie mówiliśmy o tym, że nie ma w tej drużynie closera. Kogoś, kto powie „spokojnie”, gdy zrobi się gorąco i będzie w stanie nas w meczu utrzymać.

[Adrian] Pamiętamy jak źle wyglądał po Covidzie rok temu Tatum, jak długo dochodził do siebie. Tym razem on sam mówi, że czuje się zupełnie inaczej niż rok temu, że choroba tez przebiegała inaczej i nie jest tak zdewastowany fizycznie jak poprzednio. Mam nadzieję, ze najbliższa seria meczowa to potwierdzi.

[Timi] Wszystko fajnie i oby tak było, tylko że dobrze wiemy, że on po tym covidzie zaliczył jednak mocny zjazd przede wszystkim w obronie i z tym nie pozbierał się aż do dziś. Ale skoro sam twierdzi, że tym razem było zupełnie inaczej, to jest nadzieja, że w miarę szybko wróci do formy – i zacznie iść w górę pod względem defensywnym.

[Adrian] Mieliśmy ostatnio w NBA 2 wymiany. Obie tak nieznaczące, że to wstyd w ogóle się tym zajmować. Dlatego pytanie – co się dzieje, że nic się nie dzieje? Każdy okopał się na swojej pozycji i czeka na ruchy innych? Zespoły boją się, że jednak ten Lillard, Beal i kilku innych mogą być dostępni i lepiej poczekać? Bo jak wszyscy tak będa czekać – to nie doczekamy się żadnych ruchów.

[Timi] Wszyscy czekają, aż padnie pierwszy element domino, no i też kluby zdają sobie sprawę, że żyjemy i gramy w tak nieprzewidywalnych obecnie czasach, że coraz ciężej jest wyciągać jakieś poważne wnioski. Zresztą zdecydowana większość klubów tak naprawdę wciąż nie wie, na czym tak właściwie stoi i czy przed trade deadline powinna występować w roli kupujących, czy jednak sprzedających. Tymczasem do ostatecznego terminu transferów pozostały już tylko niewiele ponad cztery tygodnie.

[Adrian] Lakers jednak szukają wymiany za Westbrooka. Ostatnio sporo było o tym, ale wszystko to takie gówno-źródła, tym razem Shams Charania powiedział to wprost. Lakers po cichutko rozmawiają w lidze o takiej możliwości. To, że West tam nie pasuje to fakt, ale oddanie go za cokolwiek lepszego będzie graniczyło z cudem. Aczkolwiek – John Wall czeka :D Dla Houston to bez różnicy kto siedzi na trybunach, gdyby mogli coś zyskać na takiej wymianie.

[Timi] Tylko po co Lakers mieliby zamieniać siekierkę na kijek – bo dla nich ściągnięcie Walla to mniej więcej tego typu transfer. Wall żadnego problemu im nie rozwiązuje, lepszym graczem niż Westbrook też nie jest, a zdrowszy też raczej nie jest i nie będzie. Od razu trzeba było brać Buddy’ego Hielda, a nie wysyłać wszystko, co miało jakąkolwiek wartość do Waszyngtonu w zamian za Russa. Teraz wymienić go na pasujący klocek będzie ciężko.

[Adrian] Ale GM Król nie chciał Hielda, chciał kumpla – czego nie rozumiesz ;) Ja Ci powiem, że tak naprawdę to lepiej było nic nie robić – serio, grać tymi którzy byli i pewnie wyszłoby to na plus.

[Timi] O tyle Lakers są w dobrej sytuacji, że jedno mistrzostwo z LeBronem już zdobyli – akurat udało im się Davisa mieć na tyle długo zdrowego, że tytuł wywalczyli.

[Adrian] Vivek dał zielone światło Kings dla wymian, które pomogą awansować im do PO. Oni maja sporo ciekawych zawodników, którzy albo się duplikują na pozycjach, albo zwyczajnie do siebie nie pasują. To może być bardzo dobry partner do wymian dwu i trójstronnych. Warto śledzić co się dzieje w Sacramento.

[Timi] Do wyjęcia ma być ponoć także Haliburton, choć jego akurat Kings powinni zatrzymać i cenić sobie może nawet bardziej niż Foxa. Chociaż dla samego zawodnika dużo lepiej by było jednak Sacramento opuścić.

[Adrian] Nie wierzę, że puszczą Haliburtona – no chyba, że za naprawdę gwiazdę, gdzie przy okazji pozbędą się niechcianego Hielda i jego 23 mln. Wtedy to ma sens dla drużyny i przyszłości.

[Timi] Spodziewasz się sensu po ruchach Kings, gdy osobą decyzyjną wciąż jest tam Vivek? Odważne założenie :D

[Adrian] Kemba wrócił do składu NYK, bo Thibs nie miał kim grać. Zagrał kilka dobrych spotkań, potem kilka słabych a następnie rozwalił kolano. Można napisać – typowy Kemba. Strasznie szybko  i brutalnie umarła ta narracja, o frajerach z Bostonu, którzy NYK sprezentowali dwóch zawodników.

[Timi] Przed nami jeszcze dwa spotkania z Knicks w tym sezonie i oba zagramy w tym tygodniu (o jednym już zdążyliśmy porozmawiać, o drugim pogadamy w kolejnym tygodniku), dlatego mimo wszystko to nawet lepiej dla nas, że występy Kemby są pod znakiem zapytania, biorąc pod uwagę dotychczasowe pojedynki z NYK.

[Adrian] Spora afera w Houston, no ale raczej to było do przewidzenia. Kevin Porter Junior zdenerwował się na asystentów podczas meczu na tyle, że po prostu poszedł w pizdu. Gość centralnie udał się do szatni podczas spotkania, przebrał, spakował i pojechał do domu, gdy jego drużyna wciąż walczyła na parkiecie. Jakby tego było mało w Houston, to Christian Wood też nie chciał już grać w meczu, ale on przynajmniej posiedział na ławce. Obaj zostali ukarani zwieszeniem na 1 spotkanie. Houston – mamy problem.

[Timi] Akurat w przypadku KPJ można się było prędzej czy później spodziewać jakiejś dziwnej akcji. Chłopak ma talent, co nieraz już w Houston udowodnił, ale takim zachowaniem potwierdza też, że pod kopułą wciąż nie wszystko jest tak, jak być powinno. Fajnie że Rockets dali mu szansę, ale za tym musi iść też dodatkowa pomoc. A co do Wooda, to tego akurat raczej nikt się nie spodziewał – ciekawe jak to wpłynie na jego wartość transferową, bo zdaje się, że Rakiety już dawno powinny nim handlować.

[Adrian] Wood swoje za uszami tez miał, jeszcze w czasach NCAA. Oczywiście to nie ta skala co KPJ, bo ten ma zerwany dekiel na dobre. To pewnie będzie stracony talent, bo on chce być liderem, chce być gwiazdą, ale żadna topowa drużyna nie zaryzykuje setek milionów dolarów na kogoś z takimi problemami emocjonalnymi.