#231 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] No i zaczęło się – wprawdzie o pierwszym i trzecim meczu nie bardzo jest sens rozmawiać, bo pierwszy zagraliśmy na ćwierć-gwizdka, a  w trzecim podstawowy skład dostał wolne, ale obejrzałem – bo tęsknota za meczami ogromna. W pierwszym spotkaniu Edwards dostał 5 sekund więcej gry niż Brown – więc wiadomo, że szału zrobić nie mogliśmy, choć uczciwie trzeba przyznać, że w naszej drużynie nie było dodatnich zawodników. No a mecz numer trzy – to czas dla rezerw, głębokich rezerw i tych zawodników z G-League.

[Timi] Przede wszystkim ten pierwszy mecz to był powrót do grania po miesiącach przerwy, gdzie po raz pierwszy zawodnicy mieli na przeciwko siebie twarze, które mogli już zapomnieć z tego wszystkiego. Widać było więc sporo rdzy i ten proces jeszcze potrwa, bo tu potrzeba przede wszystkim czasu i minut. Wspomniałeś natomiast o Edwardsie, którego na pewno trzeba pochwalić za to ostatnie spotkanie rozgrzewkowe i chodzi mi tutaj nie tylko o ten piękny wsad nad bezradnym Hardenem.

[Adrian] Nie odbieraj Edwardsowi chwały za ten wsad, bo tam na plakacie  obok Hardena, to i jeszcze Westbrook się zmieścił. A sam Edwards zaprezentował się w ponad pół godzinnym występie w 3 meczu naprawdę sensownie. Jeszcze wiele pracy przed nim, ale widać, że chłopak ma papiery na bycie pomocnym w rotacji.

[Timi] To prawda, zabrać nie jednego, a dwóch MVP na plakat to jest fantastyczna rzecz dla takiego młodego zawodnika. Oby to jednak nie był najlepszy moment jego kariery, oby to był tylko zwiastun tego co ma nadejść. Ma gość papiery na granie i chciałbym, żeby to się udało w Bostonie, a nie na przykład w Europie.

[Adrian] Na pewno Edwards dostanie w Bostonie jeszcze sporo szans – wynika to z zimnej kalkulacji. W obliczu nadchodzącego nowego kontraktu Browna, oraz zbliżającego się maksa dla Tatuma – ktoś musi grac za mniejsze pieniądze, a Edwards w tym sezonie ma kontrakt niewiele większy, niż Yabusele dostaje za to, że zszedł z listy zawodników. Zobaczymy kogo wybierzemy w nadchodzącym Drafcie, ale prawda taka, że Edwards rozgrywającym nie jest i raczej nie będzie – to szalony strzelec z ławki i taka będzie miał najprawdopodobniej rolę.

[Timi] Do spółki z Watersem mogą tworzyć fajną parę zmienników, choć oczywiście ani jeden, ani drugi nie pokazali jeszcze tego, że naprawdę stać ich na to w barwach Celtics. Obaj mieli fajne momenty w G-League, obaj mieli kilka dobrych momentów w sezonie regularnym, ale droga jeszcze długa.

[Adrian] Nie będzie takiej spółki, bo Waters w przyszłym sezonie musiałby już dostać umowę z pierwszą drużyną, a na to miejsca w składzie nie ma. Nawet jeśli pożegnamy Ojeleye (bo już najwyższy czas), Wanamakera (fajny gość, ale wets powinien być lepszy), Green (bo to za wysokie progi, choć go bardzo lubię), Poirier (ogromny błąd z zagwarantowanymi pieniędzmi na przyszły sezon) – to mamy tylko 4 wolne miejsca, a 3 picki w 1 rundzie, potrzebę sprowadzenia jakiegoś wetsa na 1/2 oraz Tacko Fall, który jest zwyczajnie ulubieńcem publiczności nie tylko w Bostonie ale w USA. No mi już brakuje jednego miejsca, a gdzie tu Waters. Tym bardziej, że być może z pickiem Memphis Danny postawi na rozgrywającego – zobaczymy, ale w Watersa na dłużej w Bostonie zwyczajnie nie wierzę.

[Timi] Trzy picki w pierwszej rundzie można było zamienić na jednego wetsa – zresztą to nadal jest możliwe, bo ja sobie nie wyobrażam, by w kolejnym sezonie znów dołączył do zespołu taki szereg młodych zawodników do rozwoju. Wolałbym stawiać na tych, których mamy już w Bostonie jakiś czas i w których inwestujemy, czyli na przykład w Watersa właśnie, bo jego wizja gry i umiejętność kreowania są na bardzo wysokim poziomie i mogą przykryć jego niski wzrost.

[Adrian] Mecz z Suns był jedyny, z którego można wyciągać jakiekolwiek wnioski, ale oczywiście bez tych daleko idących. Ot sparing, ale przynajmniej w pełnym składzie. Kemba wprawdzie na ograniczonych minutach, ale i tak to był mecz, który mógł nam powiedzieć najwięcej co do formy drużyny. Gordon i Jaylen zagrali naprawdę dobrze, tak samo Marcus – a z rezerwowych to bym pochwalił Romeo, bo podobał mi się najbardziej.

[Timi] Ja mam tylko nadzieję, że nasi całkiem szybko wrócą do dobrej skuteczności zza łuku – przykłady niektórych strzelców pokazują, że ta forma strzelecka rzeczywiście może się prędko pojawić i warunki w bańce mogą to paradoksalnie ułatwić. Cieszy więc, że już w drugim meczu udało się Celtom trafić 13 trójek na prawie 40-procentowej skuteczności.

[Adrian] Ten trzy-meczowy okres przejściowy przed restartem sezonu, przeszliśmy dość spokojnie – żadnych urazów, kontuzji, wyskoków po jedzenie. Teraz już tylko czekam na piątkowy mecz z Bucks, bo on może dać sporo odpowiedzi. Oczywiście nie będzie to mecz, który pokaże nam siłę drużyny,bo na to nadal moim zdaniem za wcześnie – to się okaże dopiero w 1 rundzie PO, a może nawet dopiero w 2 rundzie.

[Timi] Spokojnie i bez urazów – to cieszy. Nie przydarzyła się też żadna wpadka naszym, choć słyszymy raz po raz, że ktoś tam zapomniał o obowiązkowym teście, co skutkuje dodatkowym dniem w pokoju i meczową absencją (takie przypadki mieli już Millsap oraz Porzingis). Mimo wszystko tylko dziewięć minut Walkera w tych trzech meczach trzeba traktować jako niezbyt dobry prognostyk, bo na powrót Kemby do normalnego grania przyjdzie nam chyba jeszcze trochę poczekać.

[Adrian] Kemba ma jeszcze 8 spotkań, żeby dojść do siebie i wejść w rytm meczowy. Większość drużyn, które maja zagwarantowany start w PO, te 3 mecze potraktowała bardzo eksperymentalnie. Jedni bardziej, inni mniej – wszystko zależy czy mieli możliwość treningów w pełnym składzie – takie Houston czy Denver to dopiero teraz widzi się w optymalnym zestawieniu personalnym. Dla nas najważniejsze, żeby jak najmniejszym nakładem sił dokończyć RS, oraz przejść pierwszą rundę PO – jeśli zagramy z Indianą, a wszystko na to wskazuję, to być może będziemy mieć jeszcze łatwiej, bo Sabonis opuścił Orlando z kontuzją i raczej już w tym sezonie nie zagra. Oladipo niby grać w Orlando nie chciał, a teraz nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, ale nawet jeśli przystąpi do rywalizacji, nie będzie walczył na śmierć i życie, bo to nie jest jego priorytetem.

[Timi] Stevens jakby usłyszał moje słowa, bo powiedział, że kolano Kemby ma się najlepiej odkąd Walker dołączył już ponad rok temu w Bostonie. Zdradził też, że plan jest taki, aby Kemba wrócił do grania normalnych minut na fazę play-off, czyli te osiem meczów sezonu regularnego będzie swego rodzaju wprowadzeniem – tak jak się spodziewaliśmy.

[Adrian] No i bardzo dobrze, nie ma co ryzykować – bo to nie ma najmniejszego sensu. Utrzymać 3 pozycję na Wschodzie i luz. Awans na 2 pozycję nic nam nie daje, bo nie jestem pewien czy Orlando będzie łatwiejszym przeciwnikiem niż osłabiona Indiana, a w 2 rundzie przewagi własnego parkietu nad Toronto w Orlando mieć nie będziemy. Spokojnie do celu – najważniejsze jest zdrowie.

[Timi] Swoją drogą, w tym sezonie bardzo realnie wygląda pojedynek z Raptors w fazie play-off i to będzie pojedynek bardzo mocno wyczekiwany. Od lat się Celtics i Raptors mijają w playoffs, a takie starcie to byłoby naprawdę coś. No i plus dla Celtics byłby taki, że nie musieliby grać w Kanadzie, a tam jednak od lat mają z reguły sporo problemów.

[Adrian] No i pierwszy mecz wznowionego sezonu za nami – pierwszy mecz Celtics przypadł na konfrontacje z Bucks i niestety to spotkanie przegraliśmy. Zaczęliśmy je fatalnie, a sędziowie spotkanie zakończyli na jeszcze słabszym poziomie niż my je zaczęliśmy. Było dokładnie 2 minuty i 30 sekund do końca spotkania, gdy Giannis powinien po raz pierwszy opuścić parkiet z 6 faulami – pierwszy, ale nie ostatni. Sporadycznie narzekam na sędziów, ale panowie z NBA – no szanujmy się… jak to ma tak wyglądać, to zamykajcie interes, wznowienie sezonu jest niepotrzebne.

[Timi] Przegrana, wygrana – to akurat w tej chwili nie powinno nas do końca interesować, bo przynajmniej w jakimś sensie trzeba te mecze traktować jako dalszą część sparingów i przygotowań do playoffs. Sędziowanie pozostawia wiele do życzenia, zresztą Celtics rzadko kiedy dają znać w taki sposób jak po tym meczu, że im też się to nie podobało. Ale nawet mimo tego sędziowania można było przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę – zabrakło lepszej gry.

[Adrian] Poszukajmy pozytywów – Jayson Tatum drugi raz tak beznadzieje nie zagra. Kemba Walker w PO bedzie już grał dłużej niż 19 minut na mecz. Wygraliśmy zbiórki, pomimo tego, iż Enes Kanter tego dnia zapomniał przyjść na mecz. Semi Ojeleye nadal potrafi utrudnić życie Giannisowi.

[Timi] Tatum ma spore problemy w bańce i miejmy nadzieję, że z meczu na mecz będzie wracał do tej znakomitej formy, którą prezentował przed wstrzymaniem rozgrywek. Bez tego szansa na sukces Celtów drastycznie spadają. Ale sporo w tym meczu poszło nie po myśli Celtów, lecz mimo to dotrzymywali rywalowi kroku. Odrobili straty z początku, wyszli nawet na prowadzenie i okazuje się, że Bucks jak najbardziej są do ugryzienia.

[Adrian] Lou Williams wydawałoby się jest człowiekiem spokojnym i ułożonym, a tymczasem jak dostał pozwolenie od ligi na opuszczenie z przyczyn rodzinnych bańki w Orlando, to nawet zdążył w Atlancie zabawić się z kolegami w klubie go-go. XXI wiek, czyli na Insta pojawia się fotka, która dokumentuje eskapadę. Na nic zdają się tłumaczenia, że to stare zdjęcie, bo Lou jest na nim w maseczce z logo NBA, którą zawodnicy dostali w Orlando. No debil :D

[Timi] Jest jeszcze inne tłumaczenie, a mianowicie że on tam skoczył na skrzydełka kurczaka, bo ponoć nigdzie lepszych nie dają. I może bym w to uwierzył, gdyby nie fakt, że akurat Sweet Lou nigdy mi się taki spokojny nie wydawał – tym bardziej jak pojawiły się informacje, że gość żył z dwoma dziewczynami na raz i to pod jednym dachem.

[Adrian] Tę historie z dwoma dziewczynami pod jednym dachem to przeoczyłem – kurcze, jednak bohater XD Poszperałem i faktycznie była taka historia, ale to zamierzchłe czasy, przynajmniej 6-7 lat wstecz, no i najważniejsze – kto bogatemu zabroni… skoro go stać – szczególnie psychicznie na dwie kobiety XD

[Timi] No więc właśnie – nie ma zaskoczenia, że to akurat Lou jest bohaterem takiej historii. Niemniej jest to spory cios dla Clippers, bo oni najprawdopodobniej zaczną ten restart bez trzech ważnych rezerwowych. Kawhi na pewno zadowolony nie jest, choć trochę czasu pozostało i do playoffs wszyscy powinni być gotowi. Ale te wszystkie przygody Clippers czy Nuggets czy innych klubów pokazują, że rację miał Giannis, mówiąc że tytuł zdobyty w Orlando będzie smakować wyjątkowo.

[Adrian] Sam Kawhi jest w formie dalekiej od jako-takiej. No a sytuacja w tabeli na Zachodzie jest taka, że Clippers w 1 rundzie mogą trafić na Dallas, ale równie dobrze na Houston czy OKC – a wtedy taryfy ulgowej nie będzie. Czy do PO będą przygotowani? To tak naprawdę tylko 2 tygodnie, a oni jeszcze muszą przejść kwarantannę – inne zespoły będą zgrywać się kończąc RS, a oni tej szansy mogą nie dostać i PO zaczną na pełnym spontanie, jeśli chodzi o kluczowych rezerwowych.

[Timi] Na Zachodzie te pojedynki w pierwszej rundzie to może być wręcz poezja, biorąc pod uwagę jak mocno się tam to wyrównało w środku tabeli. Kawhi też pewnie chciałby uniknąć sytuacji, gdzie kolejny raz musi brać cały ciężar na siebie – przed rokiem pomagał przede wszystkim Siakam, teraz jest George, ale mimo wszystko ta drabinka Clippers tak czy siak będzie na tyle wymagająca, że potrzebne będzie większe wsparcie. No a jakby nie patrzeć to Sweet Lou i Harrell to jest dwóch spośród najlepszych zmienników w całej lidze i LAC bez tej dwójki tracą mnóstwo na wartości.

[Adrian] Skoro już jesteśmy na Zachodzie – kto Twoim zdaniem zagra o PO? Bo, że ten mecz, a może mecze się odbędą to moim zdaniem jest przesądzone – kwestia tylko czy Memphis utrzyma przewagę nad Nowym Orleanem. To tylko 4 zwycięstwa, a Memphis ma bardzo trudny terminarz, natomiast Nowy Orlean – ponoć zdecydowanie najłatwiejszy. Rozjemcą pewnie będzie Portland, które zagra z jedną z tych drużyn – no i moim zdaniem awansuje do PO.

[Timi] Z naszego punktu widzenia taki scenariusz byłby bardzo dobry, bo brak awansu dla Grizzlies to dobra informacja dla Celtics i ich picku w drafcie. Ale ja nie skreślam wcale Memphis, bo jeśli zajmą ósme miejsce i dojdzie do dwumeczu to im potrzebne będzie tylko jedno zwycięstwo do awansu i są w stanie to zrobić. Najpoważniejszym rywalem będą chyba Blazers, bo oni akurat chyba najbardziej skorzystali na tej przerwie, dodając do składu kontuzjowanych, których wcześniej bardzo im brakowało, choć w sparingach wcale nie wyglądali jakoś super i też nadal nie mieli zbyt dużo okazji, aby ci wszyscy najważniejsi ze sobą pograli.

[Adrian] Może i Memphis potrzebuje tylko jednego zwycięstwa w tym decydującym o PO pojedynku, ale Lillard jest w stanie oba mecze z Memphis wygrać sam – z całym szacunkiem dla talentu Moranta – nie wydaje mi się, żeby w debiucie w PO miał cokolwiek do powiedzenia. Powiem zresztą szczerze, że na te mecze decydujące o PO – to ja bardzo czekam, bo to będzie taki pojedynek, jakby każdy mecz był G7. A wracając do drużyny z Nowego Orleanu, to oni pierwsze spotkanie przegrali z Utah – minimalnie, ale jednak przegrali i w dodatku Zion przesiedział większość meczu na ławce. To, że ma ograniczone minuty – to rozumiem, ale jakim trzeba być dzbanem, żeby najlepszego swojego zawodnika nie zachować na decydujące minuty meczu to ja nawet nie wiem.

[Timi] Blazers zrobili ważny krok w kierunku bitwy o playoffs, bo w pierwszym meczu ograli Grizzlies – ale dopiero po dogrywce. Fantastyczny powrót Nurkica, choć nadal może być jeszcze lepszy, bo koniec końców wypadł przez faule. Jak na razie niemal wszystkie spotkania w bańce są bardzo wyrównane – forma zespołów jest bardzo podobna.

[Adrian] Jakiś czas temu już poruszyłem w Tygodniku ten temat, że ploteczki mówią, iż kolejny sezon może również odbyć się w bańce. Tym razem Wojnarowski, który odbył już swoją karę napisał, że to wielce prawdopodobne w obliczu rozlewającej się po kraju epidemii. Nie ma żadnych perspektyw na zapanowanie w USA nad pandemią, więc opcja grania w Orlando kolejnego sezonu, już jest rozpatrywana jako konieczność, a nie alternatywa, na co uwagę zwraca pani Roberts ze Związku Zawodników. Myślę, że powoli możemy oswajać się z myślą, że to co widzimy teraz – będzie z nami jeszcze wiele miesięcy.

[Timi] To niestety są bardzo złe wiadomości dla wszystkich 30 klubów, które zyski z dni meczowych liczyły przecież w milionach dolarów. Wszystko tymczasem wskazuje na to, że tego zabraknie – ale lepiej zagrać sezon bez kibiców niż nie zagrać go wcale. Bańka zresztą na razie spisuje się bardzo dobrze i oby tak dalej, bo NBA pokazuje, że się da. Pytanie tylko, czy zawodnikom będzie się uśmiechać spędzić kolejne miesiące w takich warunkach, tym bardziej że już teraz muszą sobie radzić z dłuższą niż zwykle rozłąką ze swoimi rodzinami.

[Adrian] Lepiej kolejny raz stracić 2 miliardy, niż stracić ich 8, gdy sezon zostanie całkowicie odwołany. Głównym aspektem za bańka, jest brak podróży, które mogą generować najwięcej zagrożeń – co poniekąd właśnie spotyka MLB, gdzie publiczności na meczach nie ma, ale sporo zawodników zaraża się podczas rozpoczynającego się sezonu. Ty zapytałeś o rodziny, czy zawodnicy dadzą radę spędzić miesiące na rozłące – jest też drugie pytanie, czy zawodnicy zdecydują się odpuścić sezon i zostać z zerowym dochodem – bo taki będzie finał anulowanego sezonu. Na pewno trzeba będzie poszukać jakiś kompromis, ale nie ma mowy, żeby na przeszkodzie stanęli zawodnicy – doskonale wiemy, że cześć z nich te ogromne pieniądze to wydaje na bieżąco.

[Timi] Oczywiście, że tak – poza tym już za kilka tygodni część tych rodzin będzie mogła przylecieć do Orlando, co przynajmniej w jakimś stopniu spowoduje, że ta rozłąka nie będzie już tak odczuwalna. Niemniej jednak wedle ostatnich informacji NBA nadal priorytetowo traktuje powrót fanów do obiektów w przyszłym sezonie. Zobaczymy jak to się dalej potoczy, ale według Wojnarowskiego na stole jest mnóstwo różnych opcji i pomysłów, w tym np. lokalne bańki.

[Adrian] Być może będą dwie bańki, ale większej ilości, tzw lokalnych nie spodziewam się z prostej przyczyny – co jakiś czas potrzebne byłyby podróże tej ogromnej rzeszy zawodników, trenerów i sztabów, a to znaczy naprawdę spore ryzyko zakażenie się ogromnej ilości ludzi. Łatwiej zrobić bańkę, nie tylko dla zawodników, ale także od razu także dla rodzin. Większość żon koszykarzy nie jest aktywnych zawodowo, a zajmuje się dziećmi, które albo są małe, albo w wieku szkoły podstawowej. Spokojnie można ogarnąć taki system nauczania, żeby to miało sens.

[Timi] Logistycznie te lokalne bańki to rzeczywiście byłoby ogromne wyzwanie, ale NBA uczy się bardzo szybko i jestem przekonany, że jeśli ta bańka w Orlando nadal będzie tak dobrze funkcjonować to liga może nieco odważniej formułować swoje plany na kolejny sezon. Ale i tak najwięcej będzie zależało od tego jak rozwija się sytuacja w kraju, a tutaj NBA już za dużego wpływu nie ma, choć oczywiście i w tym aspekcie podejmuje różne działania – ostatnia akcja to tysiące darmowych testów dla miast, gdzie kluby NBA urzędują na co dzień.

[Adrian] Jak wielkim logistycznym przedsięwzięciem jest bańka w Orlando, niech świadczy fakt, że każdego dnia w strefie dostaw jest ok tysiąca paczek dla zawodników, trenerów, personelu oraz dziennikarzy. One tez muszą przejść kwarantannę, zanim zostaną dostarczone – nad tym wszystkim czuwa sztab ludzi, a przecież w Orlando nie ma jeszcze wszystkich drużyn. Pomimo tak wielkiego przedsięwzięcia , mamy kolejne dni bez zdiagnozowania Covid 19 w resorcie Orlando.

[Timi] Tymczasem sezon MLB już wisi na włosku, choć ledwo co wystartował – tyle tylko, że bejsboliści nie zgodzili się na bańkę i są już tego efekty. Tak jak kiedyś dyskutowaliśmy, kiedy to wszystko się dopiero zaczynało: siatka powiązań między drużynami i zespołami jest na tyle duża, że nie trzeba wiele, by storpedować cały sezon. MLB na razie wstrzymuje się z decyzją co dalej, ale nie wygląda to zbyt optymistycznie.

[Adrian] No właśnie sytuacja NBA i MLB jest doskonałym przykładem czy się różni bańka, od zwykłego sezonu nawet bez kibiców. Od 20 lipca w bańce Orlando wszystkie testy jakie przeprowadzono na koronawirusa wyszły negatywne. MLB wisi na włosku, a NFL pozwoliła zawodnikom decydować czy zagrają w tym sezonie, czy nie i coraz więcej tych zawodników rezygnuje. To wszystko pokazuje, że jest tylko jedno wyjście z sytuacji i nią jest bańka jak w Orlando.

[Timi] Warto też dodać, że bańka MLS na razie ma się bardzo dobrze i tam zakończono już granie w fazie grupowej, a teraz przed piłkarzami ćwierćfinały. To więc kolejne tego typu przedsięwzięcie, które daje sporo odpowiedzi i pokazuje jak w dobie pandemii organizować zawody sportowe: stworzenie bezpiecznych warunków i ścisłe przestrzeganie protokołów bezpieczeństwa to zdaje się dwa filary.

[Adrian] Knicks mają nowego trenera – 5 letnią umowę dostał Thibs i dla nas jest to dobra wiadomość, bo w najbliższych sezonach NYK nam na Wschodzie nie zagrozi. Dodatkowo NYK chce ściągnąć z Chicago Zacha LaVine, bo ponoć jest na rynku. To świetny chłopak, ale budowanie na nim składu nie ma najmniejszego sensu – nie jest to ten typ zawodnika, tym bardziej jak RJ Barrett ma być ich gwiazdą na lata. Moim zdaniem – dwa ruchy kompletnie bez sensu – a na Zacha ochotę ma też Brooklyn, ale tam ma być uzupełnieniem gwiazd, a nie pierwszymi skrzypcami.

[Timi] Dużo już tutaj dyskutowaliśmy o Thibsie na przestrzeni ostatnich lat i ja powiem tylko tak: bardzo jestem ciekaw, czego się nauczył podczas tej swojej przerwy. Jednocześnie mam przekonanie, że nie do końca się tego dowiemy, bo presja wyników zapewne nie pozwoli mu na spokojnie wrócić do pracy. Niby jest kontrakt na pięć lat, ale nie jestem pewien, czy NYK naprawdę dadzą Thibsowi tyle czasu. Natomiast co do LaVine’a to on pasuje do Knicks, jeśli oczywiście chcą pozostać w tym miejsc, w którym są od lat. Efektowny, z roku na rok coraz bardziej solidny zawodnik, ale na pewno nie ktoś, na kim można opierać budowanie zespołu. Jako uzupełnienie – jak najbardziej, bo jako pierwszoplanowa postać to raczej 35-40 zwycięstw swojej drużynie nie jest w stanie zagwarantować.

[Adrian] Ja obstawiam,ze Thibs nie wyciągnął żadnych wniosków, bo gdyby miał je wyciągać, to zrobiłby to dawno temu. Tu nawet nie chodzi o jego ostatnie bezrobocie, ale o sytuację z Soty, gdzie Butler się zawinął w błyskawiczny sposób, a Thibs nie potrafił się dogadać z młodszymi zawodnikami. Zważywszy, ze NYK jest skazane na młodych zawodników, bo wielkie gwiazdy konsekwentnie omijają  ten klub, to nie wróży im najlepiej. A taki ładny przykład mają obok siebie na Broooklinie, gdzie Atkinson konsekwentnie zbudował drużynę, dla której zawodnicy chcieli grać.

[Timi] Dlatego nasuwa się pytanie, czy dla Knicks po raz kolejny dużo ważniejsze nie było nazwisko zamiast rzeczywistego fitu. Mimo wszystko to będzie interesująca współpraca, a sam Thibs ma też chyba świadomość, że jeśli ten powrót nie wypali to zostanie mu już chyba tylko powrót na ławkę w roli asystenta.

[Adrian] Ja go już nawet jako asystenta nie widzę – to nie Ron Adams, który może nauczyć rzucać nawet największego melepete. Nie raz pisałem, że Thibs ma jakaś niezrozumiałą dla mnie w XXI wieku renomę w NBA – a jemu koszykówka zwyczajnie odjechała. Zresztą – jakie on ma sukcesy jako trener? Raz zaliczył ECF i to  w swoim debiutanckim sezonie, gdzie miał świetną pakę w Chicago. Każdy kolejny sezon to mniejsze lub większe rozczarowanie. Złośliwiec napisałby, że to nie była zasługa Thibsa, a White Mamby, który czuwał nad szatnią i atmosferą. A pamiętamy też dyskusje, czy Rose gdy doznał strasznej kontuzji, powinien być nadal na parkiecie – prowadzili wystarczająco, żeby końcówkę grały rezerwy.

[Timi] Mimo wszystko to wciąż trener, który jak do tej pory tylko w jednym swoim sezonie zaliczył ujemny bilans – to jednak o czymś świadczy. Sukcesem na pewno można też nazwać powrót Wolves do fazy play-off, co wcześniej nie udało się nikomu. Zgadzam się jednak z tym, że jemu koszykówka w pewnym momencie po prostu odjechała – pytanie, czy teraz będzie jeszcze w stanie ją dogonić…

[Adrian] Silver w porozumieniu ze Związkiem Zawodników, chciałby stworzyć Fundacje, działająca na rzecz czarnoskórej społeczności. No i wreszcie jest to jakiś konkret, bo od razu Chris Paul, który jest przecież Prezesem tego związku, zapowiedział, że zawodnicy mogą zagwarantować nawet 300 mln dolarów wpłat.

[Timi] Yup, to jest wreszcie konkretna inicjatywa, gdzie nie tylko sama NBA, ale też zawodnicy mogą dołożyć swoją cegiełkę i prawdziwe wpłynąć na zmiany. Minął już czas na to, by zwracać uwagę na problem a’la hasła na koszulkach czy parkiecie – tego typu akcje są spoko, ale za tym muszą iść też konkretne działania i cieszy fakt, że liga właśnie w tym kierunku idzie.