Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Zaczynamy od przegranej bitwy z Houston. Przegranej na własne życzenie – po pierwsze rozwaliliśmy 17 pkt przewagi, która wypracowaliśmy w 1 połowie, a zaczęliśmy ja rozwalać jeszcze pod koniec 2 kwarty. Po drugie – ciężko wygrać dogrywkę, gdy ostatnie 150 sekund nie zdobywa się punktów. Szkoda tej przegranej, bo ten mecz był spokojnie do wyjęcia. No a tak pozostanie tylko w pamięci brązowa plama na spodenkach Hardena, zgodnie ze staropolskim przysłowiem – zesraj się, a nie daj się.
[Timi] Zabrakło chyba trochę zimnej głowy w końcówce po tym cudzie, jakim było samo doprowadzenie do dogrywki. Szkoda, bo tak jak mówisz można było ograć Rockets i wtedy nadal byłaby szansa, aby w tym sezonie pokonać wszystkie 30 drużyn co najmniej jeden raz.
[Adrian] Na plus – trudno mieć jakieś pretensje do wyjściowego składu, no może skuteczność powinna być odrobinę lepsza. Cyferki Tatuma wyglądają bardzo okazale, zale już to 33% skuteczności – nie bardzo. Jednak występ ich oceniam pozytywnie – gra się tak jak przeciwnik pozwala, a Houston w obronie jest dość dobrze zorganizowane.
[Timi] Skuteczność niemal wszyscy poza Haywardem mieli słabiutką, a tutaj właśnie zabrakło jednego, dwóch celnych rzutów więcej, aby było jednak trochę spokojniej. Czyli jednym słowem: zabrakło Kemby, który z reguły w takich meczach ten spokój właśnie zapewnia. Nie wiem kiedy wreszcie doczekamy się meczu Celtów w pełnym składzie…
[Adrian] No właśnie – kiedy doczekamy się meczu Celtów w pełnym składzie. Do PO coraz mniej czasu, a pech nas nie opuszcza – bo jak nie urazy i kontuzje, to pół drużyny ma teraz grypę, lub inna infekcję. W PO, w pierwszej rundzie gdy będziemy startować z 2 seeda, to nawet z brakami kadrowymi powinniśmy sobie poradzić, natomiast z 3 seedu – wtedy Phila lub Indiana mogą wykorzystać te nasze absencje. Patrzysz na kalendarz i widzisz, że tak naprawdę do PO to zostało 5 tygodni – jeszcze nie panikuję, ale zaczynam czuć mrowienie w udach.
[Timi] Trochę trzeba się pogodzić z faktem, że się nie doczekamy – przecież na to samo liczyliśmy w poprzednich latach, a potem już w trakcie playoffs wypadał ten czy tamten. Kontuzje są częścią tego wszystkiego i teraz wrócę trochę do tego o czym rozmawialiśmy w tych poprzednich tygodnikach – no wybory w drafcie nam teraz czy w playoffs kontuzjowanych nie zastąpią…
[Adrian] Nie zastąpią, ale też nie masz pewności, że nowo pozyskany zawodnik w zdrowiu dotrwa do PO. Poza tym, tak jak rozmawialiśmy – żaden z nich nie miał być zbawcą, a jedynie łataczem dziur. To czego potrzebujemy – to zdrowych najważniejszych zawodników na PO – czy tak będzie, no zobaczymy. Być może limit pecha wykorzystamy w RS, a w PO peszek będzie gonił innych.
[Timi] Jasne że nie mam, ale zawsze to lepiej ubezpieczony zespół na wypadek kontuzji tych kluczowych graczy, a jednak te mecze bez dwóch, trzech podstawowych zawodników pokazują, że na ławce nie ma wystarczająco dużo odpowiednich ludzi do łatania dziur w sposób regularny i efektywny. Mam ogromną nadzieję, że na playoffs zdrowie nam dopisze, jednak jeśli by się okazało, że nie to mam spore obawy…
[Adrian] Na minus – 4 pkt z ławki. Co można więcej napisać, poza tym, że to kpina. Co innego było moim zdaniem istotniejsze. Stevens poszedł na wymianę niskich ciosów z Houston i przyspawał do ławki Kantera. Ja rozumiem, że on ma ułomności w obronie (nie tak wielkie jak się o nich czasami mówi lub pisze, ale ma) – tylko w ataku wystawienie go na liliputów z Houston to byłby piękny mismatch. W dogrywce nie potrafimy zdobyć punktów – rzuć go pod kosz i dograj mu piłkę, toć ich środkowy sięga mu do barków. I tak sobie myślę, że główną winę za porażkę, należy przypisać Stevensowi.
[Timi] A ja nie jestem tego taki pewien, bo Rockets mimo braku centymetrów grają bardzo fizycznie i nie uważam, aby Kanter to była idealna odpowiedź na ten ich small-ball, tym bardziej że w obronie akurat słabości Kantera taki przeciwnik jak Rockets wykorzystuje znakomicie. Popatrz sobie na mecz w Houston, gdzie Kanter w osiem minut gry nie zdobył ani jednego punktu i miał dwie straty.
[Adrian] Tylko tamten mecz z Houston był po kontuzji biodra i on wtedy miał kilka takich fatalnych spotkań, bo z Sotą i Lakers też nie zdobył żadnego punktu. Ja bym się tu nie doszukiwał cudownych ustawień Rakiet – rozmawialiśmy wtedy o tym, Kanter wyglądał po powrocie bardzo źle i potrzeba było czasu, żeby znowu doszedł do siebie. Teraz doszedł i szkoda, że nie został rzucony na Tuckera czy Greena – moim zdaniem przynajmniej w kilku akcjach zrobiłby różnicę.
[Timi] Kontuzja kontuzją, natomiast wolę Kantera w tej roli bruisera z ławki, który jest w stanie bardzo dobrze skarcić młodszych podkoszowych i wnieść trochę tej energii zbiórką czy punktami, dlatego rozumiem Stevensa, który w starciach z Rockets nie dał Kanterowi do odegrania w zasadzie żadnej roli.
[Adrian] Mecz z Nets i… nie mam siły… no nie mam – no jak można było w 4 kwarcie tak zagrać? Jak można dać sobie rzucić w 12 minut 51 punktów? Nic tego nie usprawiedliwia – ani to, że zagraliśmy bez Tatuma, ani to, że Hayward zszedł z kontuzją, ani uraz Browna…
[Timi] To był na pewno najgorszy mecz w tym sezonie, zdefiniowany właśnie przez ostatnią kwartę… Chociaż to też trochę jest tak, że LeVert miał po prostu taki dzień, bo przecież Celtics w te 12 minut sami zdobyli ponad 30 punktów i trafili bodaj połowę swoich rzutów. Defensywa nie zrobiła jednak nic, aby choć trochę LeVertowi życie utrudnić, natomiast podejrzewam, że dla niego to i tak nie miałoby znaczenia. Ja i tak jestem pod wrażeniem, że tego typu upadek zdarzył nam się dopiero na początku marca.
[Adrian] Ja bym był mniej wkur…zony, gdybyśmy całe spotkanie zagrali fatalnie. Ale to była tylko jedna kwarta, którą zawaliliśmy kompletnie, a każdym aspekcie gry. Może LaVert miał dzień konia, ale to nie jest zawodnik, którego nie da się upilnować. Czasami potrzeba cwaniactwa i mocnego pierdolnięcia po rękach takiego, co ma w nich ogień. Ja wiem – brutalne to i może nie do końca sportowe, ale w NBA nie ma sentymentów. Larry Bird w takich momentach się nie wahał, mu nawet brewka by nie pykła, gdyby musiał komuś przetrącić łapki.
[Timi] A ja uważam, że nawet to by nie pomogło – zresztą sam mówisz, że to nie do końca sportowe rozwiązanie… Wolałbym żeby taki Smart zamiast cwaniactwa pokazał swoje umiejętności i nakrył kogoś takiego czapką, co się niestety nie dzieje. Zaraz pogadamy o meczu z Cavs i się okaże, że w Cleveland trzeci raz z rzędu zawodnik rzuca nam ponad 40 punktów – Westbrook zrobił 41, potem LaVert 51 i Sexton też sobie poszalał. Tymczasem na potwierdzenie słów, że to był dzień konia LaVerta: gość na drugi dzień zagrał słabiutko, a Nets w całym meczu przeciwko Grizzlies zdobyli łącznie… 79 punktów.
[Adrian] Na plus – 3 kwarty, bo jeśli dobrze pamiętam, to byliśmy +17 przed rozpoczęciem ostatniej kwarty. Tutaj ciężko marudzić na cokolwiek, ale to co działo się w ostatnich 12 minutach… No, ale najpierw te plusy – Brown grał swoje, ale mógłby te rzuty wolne jednak ogarnąć. Kemba jak na ograniczone minuty i długą przerwę zagrał dobrze. No i ten blok Smarta na środkowym Nets – piękna akcja.
[Timi] Przez długi czas to wyglądało jak dobry mecz Celtics, którzy zdawało się wygraną mieli w kieszeni. Smart imponował na rozegraniu, Kemba całkiem nieźle wrócił i po trójce Browna na minutę przed końcem nadal wyglądało to na raczej spokojne zwycięstwo Celtów. Trochę wyszło szydło z worka jak ważny dla tej drużyny jest Jayson Tatum, który kilka godzin przed meczem świętował pierwszy w karierze wybór na gracza miesiąca…
[Adrian] Na minus – teraz doskonale widać jak na dłoni, jakich mamy skrzydłowych na ławce. Gdy zabrakło wszystkich podstawowych skrzydłowych, nasza drużyna wyglądała jak zespół z pogranicza parodii i groteski. Podczas jednego meczu, Tommy powiedział, ze wchodzą rezerwowi, którzy ani nie potrafią atakować, ani bronić. Przeszło to wtedy trochę bez echa – a to byłą święta prawda – 2 punkty w dogrywce…
[Timi] A kto miał punktować, bo chyba nie Semi? Javonte Green też swoje momenty miał, ale momenty to za mało. Ja rozumiem, że taka sytuacja, która się zdarzyła – mam na myśli równoczesną niedyspozycję Tatuma, Browna i Haywarda – to jakaś anomalia, natomiast jak widać takie chwile też czasem nastają i Celtics tego egzaminu niestety nie zdają…
[Adrian] Musze znowu bronić przed Tobą tego Semiego, bo ja w niego zawsze wierzyłem :D :D :D dobra – o Semim za chwilkę – jak zawsze będę go chwalił, a Ty hejterze go przeproś :D :D :D
[Timi] Już kiedyś tak ustaliliśmy tutaj, że tego typu wywoływanie do tablicy działa całkiem nieźle – na pytanie kto ma punktować Semi bardzo fajnie mi odpowiedział i ja się z tego bardzo cieszę :D
[Adrian] Mecz z Cavs, czyli jedziemy na niego ekipą co w 90% nadaje się do G-League i wygrywamy. Można? No można, nawet wtedy jak Sexton rzuca nam ponad 40 punktów. To niewiarygodne, ale ławka rezerwowych zespołu z Ohio jest jeszcze słabsza od naszej ławki.
[Timi] To był akurat fajny back-to-back dla naszych, w tym sensie, że w zasadzie od razu można było zapomnieć o tej wpadce z Nets i zagrać kolejny mecz, dlatego cieszy, że Celtics nam się całkiem spoko odbili. Jak na te braki kadrowe to było całkiem w porządku, a przypomnę tylko, że nie tak wcale dawno temu w Cleveland polegli zarówno 76ers, jak i Heat.
[Adrian] No właśnie to Cavs, to może jest i słabe, ale jak przydusi, to potrafi wygrać z dużo wyżej notowanym zespołem. W obliczu szpitala jaki mamy, to zwycięstwo było bardzo potrzebne, bo szpital tak szybko się nie skończy, a tutaj zaraz za rogiem czekają silniejsze drużyny. A nam zostały już tylko 2 zwycięstwa przewagi nad Miami.
[Timi] Cały czas udaje się Celtom unikać takich wpadek na większą skalę – nie mówię tutaj o porażkach z Nets czy Wizards, ale raczej o tych pojedynkach z najsłabszymi w lidze, a te jednak nadal wygrywamy chyba w stu procentach… GSW, Cavs, Hawks czy Knicks – z tymi zespołami w tym sezonie tylko wygrywaliśmy, nawet przy szpitalu.
[Adrian] Na plus – Semi zagrał jak z nut. To była jego noc – pierwsza taka i najprawdopodobniej ostatnia, ale co został bohaterem spotkania, to jego. Teraz już wiadomo, że nadaje się nie tylko na mecze z Bucks. Tatum zagrał swoje – tak już przywykliśmy do tych jego meczów na 30+, że nie robi to na nas wrażenia. Niesamowite – chłopak od kilku dni ma 22 lata, a na nas nie robią już wrażenie mecze na ponad 30 punktów. Pewnie wszyscy już czekamy, kiedy Tatum wrzuci wyższy bieg i zrobi kilka meczów pod rząd na poziomie 40+ punktów.
[Timi] 40+ punktów to przy tym talencie ofensywnym tej drużyny trochę zbyt wygórowane oczekiwania, choć Tatum zaskakuje, więc może i to jest dobry trop. Wiesz kto jeszcze w historii Celtics zdobywał 32 lub więcej oczek w pięciu kolejnych meczach? Bird i Havlicek. To nie są jakieś tam nazwiska, to jest dwóch spośród iście najlepszych. Wracając natomiast do Ojeleye – gdyby tak to miało wyglądać na co dzień (oczywiście w przełożeniu na mniejsza liczbą minut) to nikt by ani jednego złego słowa o nim tutaj nie powiedział. Cieszy dobry występ i choć Semi w tym meczu naprawdę wyglądał jakby ktoś mu jakiś pstryczek przełączył to jednak nie spodziewam się kolejnych takich występów…
[Adrian] Zbyt wygórowane? Kiedyś pisaliśmy, że mecze na ponad 30 punktów to nie w Bostonie, bo tu za dużo zawodników potrafi punktować. Tatum jednak nie wiedział, że nie może grać takich spotkań i zagrał ich kilka pod rząd – to samo będzie z tymi spotkaniami na 40+…. nim się obejrzymy, on wejdzie na ten poziom, przejmie drużynę oraz piłkę i pociśnie. No a Semi… bądźmy realistami – w tym sezonie więcej spotkań na 20+ punktów już nie będzie. W przyszłym też nie.
[Timi] Bardzo bym chciał żeby w przypadku Tatuma tak się stało, choć z drugiej strony – te 30 punktów powinno w zupełności wystarczyć:) Bardzo chcę zobaczyć na co stać Celtów w pełni zdrowia, tym bardziej przy rozwoju JT i JB, bo moim zdaniem ten krok naprzód Tatuma może naprawdę zrobić dużą różnicę jak przyjdzie czas playoffs.
[Adrian] Na minus – to co pisałeś wcześniej, kolejny raz pozwoliliśmy komuś na mecz 40+. Tu nie ma przypadku, my zwyczajnie zawsze w kimś wyzwalamy umiejętności, jakich ten zawodnik przez najbliższe 25 spotkań mieć nie będzie. Nie mam pojęcia skąd się to bierze, nie potrafię zdiagnozować tego problemu – ale sezon w sezon, mamy naście a może nawet kilkadziesiąt takich spotkań, gdzie ktoś gra przeciwko nam mecz życia.
[Timi] Zrobiłem nawet taką grafikę i tych nazwisk jest naprawdę sporo, no i w każdym sezonie pojawiają się nowe… Też nie jestem jednak w stanie zrozumieć dlaczego tak się dzieje – rozumiem przypadki typu Andrew Wiggins kontra Thunder czy Khris Middleton kontra Celtics, bo niektórzy zawodnicy tak po prostu mają, że te starcia z konkretnym rywalem po prostu im wychodzą. Czasem to jest jakaś dodatkowa motywacja, a czasem tak już chyba po prostu jest.
[Adrian] Rewanż z Utah bez Haywarda i bez Browna, z Kembą na limicie minut… to nie mogło się udać, no i się nie udało. Trudno, chyba każdy się z tym liczył, że bez tych dwóch łatwo nie będzie. Trzeba walczyć w kolejnych meczach, bo Toronto nam odjeżdża a Miami nas zaciekle goni.
[Timi] Wielka szkoda tego co się stało w meczu z Nets i oby to nam nie zepsuło tego sezonu… Bo to nie tylko frajerska porażka, ale też urazy, przez które tracimy w tej chwili dystans do Raptors. I tak jak na Cavs sił starczyło, tak przeciwko Jazz znów zabrakło większej jakości.
[Adrian] Na plus – Smart zdobył 29 punktów, tylko tak już jest, że jak Marcus kręci rekordowe zdobycze punktowe to my przegrywamy. Theis nie wymiękał przed Gobertem i z jego gry można być tylko zadowolonym. Semi nie zdobył znowu takiej olbrzymiej liczny punktów, ale jego występ tez na plus.
[Timi] Dwa kolejne dobre występy Ojeleye – to się chyba jeszcze w tym sezonie nie zdarzyło… Natomiast co do Marcusa to masz rację, jest to niestety dość częsta historia, co po części wynika także ze sposobu gry Smarta w tego typu spotkaniach. Siedem razy w tym sezonie zdobył 20 lub więcej punktów i fakty są takie, że w sześciu meczach oddał co najmniej dziesięć trójek, a ogółem Celtics wygrali tylko dwa takie mecze… Łącznie to bilans 3-8 w spotkaniach, w których Smart oddaje dziesięć lub więcej rzutów za trzy – no ja tu widzę jakiś wzór.
[Adrian] Na minus – Brad Wanamaker, może nie widać tego w cyferkach, ale od wielu już spotkań nie mogę patrzeć na jego grę. Tym razem przybił gwóźdź do trumny, gdy w końcówce spotkania, a mieliśmy jeszcze szanse na sukces, odpalił dwie cegły, a przy tym drugim airballu zza łuku, skwitował cała sytuację debilowatym uśmiechem. Po tej sytuacji coś we mnie pękło… nosz kurwa – pierwszy raz coś takiego widziałem. Nie chce napisać, że to on ujebał nam mecz (jednak minus 25 puntów, gdy był na parkiecie ma swój ciężar) tylko jego gra ostatnio – to sabotaż.
[Timi] Myślę sobie, że Shane Larkin był co prawda problemem w obronie, ale jednak jakoś dużo milej wspominam jego grę… Nie jestem więc do końca przekonany, że podpisanie umowy z Wanamakerem to rzeczywiście była zamiana na lepszy model, tym bardziej patrząc na to w jakiej formie jest w ostatnich miesiącach Larkin.
[Adrian] Poważny temat – koronawirus. Jak ktoś myśli, że nie dotyczy to NBA – jest w błędzie. Bo to może być naprawdę spory problem dla klubów. Liga wydała sporo zaleceń – zawodnicy nie będą na razie przybijali piątek z kibicami, nie będą podpisywać czegokolwiek długopisami kibiców, a raczej w ogóle nie będzie sesji z autografami, kontakt z kibicami zostanie ograniczony do minimum. To najmniejszy problem – bo są też decyzje, co gdyby okazało się, że jakiś zawodnik miał kontakt z kimś zakażonym – otóż na 14 dni wylatuje ze składu drużyny. Gdy to dotyczy jednego zawodnika – problem jest, ale niewielki. Natomiast jeśli będzie to dotyczyło całej drużyny – to koronawirus może być poważnym problemem dla całych rozgrywek. Cóż – nie zdziwię się, jeśli liga nam się wydłuży.
[Timi] To jest spory problem ogólnie dla całego świata, chociaż najważniejsze jest nie panikować, ale też nie lekceważyć tego problemu. NBA też może gdzieś tam rykoszetem dostać, tym bardziej że już mówi się o możliwości przesunięcia Igrzysk Olimpijskich czy Euro 2020, a w Europie koszykarze to już teraz grają przy pustych halach albo nie grają wcale. Miejmy więc nadzieję, że liga jest odpowiednio przygotowana i uda się uniknąć tego zamieszenia, z jakim mielibyśmy do czynienia w momencie gdyby się okazało, że któryś z zawodników jest zarażony, co jest najgorszym scenariuszem, biorąc pod uwagę styczność takiego gracza z ogromną liczbą osób: ze swojej drużyny, ale nie tylko.
[Adrian] Myślę, że to nie będzie rykoszet – zmierzamy do tego, że podobnie jak we Włoszech Serie A ma rozgrywać swoje mecze przy pustych trybunach, tak samo puste będą hale w NBA. Jest to ograniczanie strat finansowych, bo wpływu za bilety nie będzie, ale rozgrywki będą trwały i kasa z praw TV będzie się zgadzać. Natomiast rzeczywiście – najważniejsze uniknąć choćby jednego zarażenia u zawodników – bo to może wywalić do góry nogami całe rozgrywki – w kilka dni ta sieć innych zawodników, którzy mieliby styczność z tym jednym jest olbrzymia.
[Timi] Sytuacja jest rozwojowa, na razie NBA wysyła różnego rodzaju wskazówki do klubów i zawodników, no bo w tej chwili profilaktyka i przede wszystkim chłodna głowa to jedyna możliwa reakcja ligi. Istotne jest nie panikować, ale w przypadku NBA działa właśnie ta ogromna sieć powiązań, gdzie jeden choćby przypadek mógłby poruszyć wielką lawinę. Trzymajmy więc kciuki, aby udało się tego uniknąć.
[Adrian] No i mieliśmy nosa, bo najnowsze doniesienia z ligi, sa takie, ze kluby mają się przygotować na rozgrywanie meczów przy pustych trybunach. Nie wiadomo jeszcze zapadnie klamka, ale raczej prędzej czy później. Tym bardziej, że koronawirus zbiera spore śmiertelne żniwo pośród amerykańskich seniorów. Czekają nas dziwne mecze, gdzie jedynym dopingiem może być komentarz Perka – tak przy okazji, Perka oceniam coraz lepiej, bo z meczu na mecz się w swoich opowieściach rozkręca.
[Timi] To prawda, choć jest dość specyficzny w swoim komentarzu i nie jestem pewien czy byłby dobrym wyborem na co dzień. Ale od święta coraz lepiej się go słucha. Co ciekawe, w odniesieniu do tych informacji, że NBA może grać za zamkniętymi drzwiami bardzo stanowczo wypowiedział się LeBron James, który stwierdził, że jeśli miałoby dojść do takiej sytuacji to on grać nie będzie, bo przecież NBA ma być przede wszystkim dla kibiców. To mocny głos zawodnika, który jest przecież cały czas twarzą ligi – ciekawe więc, co na to sama liga.
[Adrian] Ponabijajmy się z NYK – w końcu tam zawsze jest się z czego pośmiać. Mają już tego nowego szefa od wszystkiego, nowy szef od wszystkiego chciałby żeby Melo wrócił do Knicks. Spoko – w końcu to jakaś ikona klubu. Nie wiem tylko czy nowy szef od wszystkiego wie, że właściciel się nie zmienił, a Melo od czasu rozstania, delikatnie mówiąc, go nie lubi. Nowy jest – to może jeszcze nie wie wszystkiego – jednak powinien wiedzieć kim jest dla NYK, dla MSG, pewien reżyser – mówią o nim Spike Lee. Otóż nie chcieli go wpuścić na mecz :D To jest niewiarygodne – a te tłumaczenia, że wchodził wejściem dla personelu… jesu… przecież oni powinni go do hali wnosić.
[Timi] Nie wiem nawet czy Spike Lee to nie większa ikona klubu niż Carmelo, ale okej. Zgadzam się w stu procentach – totalny strzał w stopę, biorąc pod uwagę, że Lee to jeden z najbardziej rozpoznawalnych fanów zespołu i człowiek, który od ponad 20 lat jest z drużyną na dobre i na złe… Nie tak powinno się traktować legendy, natomiast to kolejny ogromny kamień do tego śmiesznego ogrodu pod nazwą Knicks.
[Adrian] Jak ktoś szybko policzył, Spike Lee zostawił w kasach klubowych ok 10 mln dolarów na same bilety, w końcu zawsze siedzi przy linii bocznej, a to kosztuje i to nie mało. No, ale widocznie w NYK mają inne priorytety, niż dbanie o wiernych kibiców. Kiedyś widziałem komentarz na TT, a właściwie zapytanie – dlaczego Rada Gubernatorów, nie skorzysta ze swojego uprawnienia i nie przegłosuje przymusowej sprzedażny NYK przez Dolana? Odpowiedź jest banalnie prosta – no co komu mocna konkurencja? NYK ze swoim potencjałem finansowym, marketingowym byłby bardzo groźnym przeciwnikiem, a tak reszta klubów ma spokój.
[Timi] Oczywiście że tak – wyobraź sobie, że Knicks są przy tym wszystkim dobrze zarządzani, przyciągają gwiazdy i stanowią siłę NBA… W takim scenariuszu to mógłby być najpopularniejszy zespół sportowy na całym świecie, tym bardziej że Nowy Jork, MSG, itp. Dlatego to już teraz jest troszeczkę strach dla innych klubów, że NYK mimo tego całego bajzlu nadal przynoszą krocie i wartość klubu dalej wzrasta. Niebywałe, biorąc pod uwagę liczbę występów Knicks w fazie play-off w tej dekadzie.
[Adrian] Z ostatnich ploteczek wynika, iż latem NYK będzie starał się pozyskać Chrisa Paula z Oklahomy. Może i wygląda to na akt desperacji, ale CP3 pokazał, że jeszcze nie umiera na parkiecie i w takim Nowym Jorku może mieć sens – być generałem w szatni i na parkiecie. Pozostaje jeszcze pytanie, co z ich planem na Draft. Przecież ostatnie informacje mówiły o tym, iż podczas najbliższego, będą szukali punktującego rozgrywającego. Czyli w NYK jak zawsze, niema żadnego planu – będzie co się uda, a jak się nie uda, to tez coś będzie.
[Timi] Nie wiem czy widziałeś jak Paul zareagował na te plotki – pół żartem, pół serio stwierdził, że Knicks w ten sposób odwracają uwagę od tych ostatnich kontrowersji wokół osoby Spike’a Lee. Myślę, że to może być dobre podsumowanie tych rewelacji… Swoją drogą, to byłoby bardzo w stylu Knicks, gdyby oddali wybór w top5 draftu za niedługo 35-letniego Chrisa Paula.
[Adrian] Kiedyś rozmawialiśmy o tym, że LAC chce mieć nowa, swoja własną hale. Jednak kłody pod nogi im rzucał Dolan wraz z jego firmą MSG Company, która jest właścicielem The Forum, czyli hali blisko położonej lokalizacji, w której LAC chciało postawić swoja hale. Wszystko wskazuje na to, że Ballmer kupi The Forum, tylko po to, żeby mieć święty spokój. Jednak nie rezygnują z wybudowania własnej hali, lub to tylko zasłona dymna, bo The Forum jest leciwa, ale przeszła olbrzymia przebudowę kilka lat temu za kilkadziesiąt mln dolarów.
[Timi] Bogaty jest, kto mu zabroni – fajnie natomiast widać, że Ballmerowi bardzo mocno na tym wszystkim zależy i to jest właściciel, którego inne kluby na pewno mogą Clippers pozazdrościć. Nie tylko ze względu na ogromną sumę pieniążków w jego kieszeni, ale też właśnie ze względu na to zaangażowanie. No i to też trochę jest tak, że LAC nie mają być najlepszym biznesem Ballmera i maszynką do zarabiania pieniędzy – od tego ma inne rzeczy.
[Adrian] Rozmawialiśmy o ostatnim miejscu w PO na Zachodzie, gdzie Memphis stara się utrzymać przewagę, a grupa pościgowa robi wszystko by ich nie dogonić. Portland nie potrafi wygrać nawet z niżej notowanymi przeciwnikami i to juz z Lillardem w składzie, San Antonio przegrywa ze wszystkimi i to chyba jest definitywny koniec ich wieloletniej passy w PO, Nowy Orlean wyglądał z nich wszystkich najlepiej, ale kontuzja Redicka krzyżuje im plany. Wyścig żółwi trwa. Być może gdyby nie kontuzja JJJ, Memphis spokojnie dociągnęło by do PO. Kto gdzie finalnie wyląduje pick Memphis rozstrzygnie się dopiero w ostatnim tygodniu RS.
[Timi] Z tej grupy jeszcze Kings znakomicie wystartowali zaraz po przerwie na All-Star Game, natomiast przy całkiem niezłej wciąż formie Grizzlies (którzy ograli przecież w ostatnich dniach m.in. Lakers) w tym wyścigu nie mogą się zdarzać takie wpadki jak porażka w Sac-Town z zespołem 76ers, który na wyjeździe nie wygrał od połowy stycznia. Mija kolejny tydzień, a jednak to cały czas Grizzlies są w najlepszej sytuacji, choć nadal mają jeden z najtrudniejszych kalendarzy przed sobą.
[Adrian] To jeszcze kwestia z soboty – Brooklyn zwolnił Atkinsona. Wygląda to tak: rok temu Kenny zrobił z zespołem PO, wszyscy stwierdzili – mega wynik, świetny trener, w tym roku bez Irvinga i Duranta, on nadal robi PO – z tym co tam ma do dyspozycji. Nets jednak postanawia go zwolnić – nie wierze w przypadki, ktoś w tym maczał palce i były to brudne paluchy kolesia, któremu nie podoba się wszystko i wszędzie. Przecież ze Stevensem też miał konflikciki jak się okazało po czasie. No a Kenny powinien szybko dostać nową posadę – zasługuje na to.
[Timi] Totalnie niezrozumiała decyzja, ale z drugiej strony nikt chyba nie powie, że tego nie można się było spodziewać… Sean Marks trochę stał się zakładnikiem własnego sukcesu – fajnie odbudował Nets, wymyślił sobie też solidnego trenera, a gdy klub miał już nowy piękny szyld i skusił dwie wielkie gwiazdy to okazało się, że gwiazdy jednak będą wszystko remontować po swojemu. Nie tak to chyba powinno wyglądać, tym bardziej, że Atkinson zrobił kawał dobrej roboty na Brooklynie, co na pewno zostanie bardzo szybko docenione przez kogoś innego.