Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Mecz z NYK, który kończył pierwszy tydzień z NBA. Pojedynek zawsze elektryzujący, bo po pierwsze NYK, a po drugie Mook. Zaczęliśmy tradycyjnie w tym sezonie – czyli słabo. Potem było lepiej, a w 4 kwarcie byłą demolka. Skończyło się tym, że Bard mógł wystawić skład z G-League na końcówkę meczu. Taka wygrana zawsze doskonale smakuje, a przy okazji buduje drużynę.
[Timi] Widać że Celtics potrzebują się po prostu rozkręcić w tych meczach na starcie sezonu, ale jak już się rozkręcą to jest bardzo dobrze. Zwycięstwo w MSG zawsze cieszy, a dla Celtics jest niejako obowiązkiem – mamy cztery mecze przeciwko Knicks w sezonie i to powinny być cztery wygrane, dlatego dobrze, że udało się w zwycięskim stylu rozpocząć tę serię.
[Adrian] Powinny być 4 wygrane, ale nie ma co ich lekceważyć – oni mają talentu sporo – tylko nie rozumiem co się stało z ich trenerem. Tam wszystko jest postawione na głowie, a Randle udowadnia, dlaczego nikt poważny się nim nie interesuje – czasami potrafi zagrać na poziomie nierozgarniętego gimbusa. My go możemy bardzo doceniać, ale analitycy i trenerzy NBA jednak mają chyba trochę więcej wiedzy. Wiadomo, że jestem jego fanboyem – jednak to co na razie gra w NYK mocno mnie ostudziło.
[Timi] Po części tak, ale weź pod uwagę właśnie to – gra w NYK. Nie każdemu wychodzi to na dobre, a Randle po doskonałym ubiegłym sezonie (choć trzeba podkreślić, że był to sezon doskonały głównie pod względem ofensywnym) w barwach Knicks na razie niekoniecznie swoją wartość potwierdza.
[Adrian] No to pochwały – tych najlepszych nie ma co chwalić po każdym meczu – wiec tym razem Grant Williams. Gdyby był 4 cale wyższy – przez najbliższe 12 lat nie mielibyśmy problemu ze środkowym. No, ale brakuje mu tych 10 cm i na takich zawodników jak Embiid jest zwyczajnie za krótki. Grant jednak może być brakującą nam 4, a w niskich ustawieniach przeciwnika nawet 5. Przed sezonem pisałem, że Ojeleye musi zacząć się spłacać na parkiecie, bo go z minut wykoleguje Grant Williams – stało się to już po pierwszym meczu tego sezonu.
[Timi] Każdy jest pod ogromnym wrażeniem tego młodego gracza, bo Grant naprawdę imponuje. Znakomity w obronie, ma nosa do piłek, a do tego stawia naprawdę dobre zasłony i wszystko to składa się na bardzo wartościowe minuty dla Celtics. Wszystkiego mieć nie można, ale ja go wolę takim jakim jest, bo to po prostu podkoszowa wersja Marcusa Smarta. A jak udowodnił w starciu z Gasolem mecz wcześniej, nawet tych nieco wyższych od siebie jest w stanie bardzo efektywnie bronić.
[Adrian] Tego Gasola to już nie wyciągajmy, bo jednak on już jedną nogą na emeryturze. To porównanie do Smarta bardzo adekwatne, bo pamiętamy, że Marcus miał bardzo podobny początek swojej kariery w Bostonie – też w NCAA pograł dużej niż rok, też miał kłopoty z trafianiem do kosza, ale za akcje w obronie to go nawet podczas meczu po pleckach KG klepał, który wtedy grał już w Nets. Zobaczymy jak się będzie Grant rozwijał, na razie wszyscy mówią o Draymondzie Greenie, którego Boston wyciągnął z Draftu, ale to wcale dla mnie nie jest takie oczywiste, choć… Green jak przyszedł do NBA, to był jeszcze starszy i jeszcze słabiej rzucał na początku.
[Timi] Nie widzę u Williamsa tej wizji gry co u Draymonda, choć podać też potrafi. Ale pod względem defensywy te porównania do Greena mogą być jak najbardziej trafione, natomiast chyba spróbuję ostudzić nieco te oczekiwania – dajmy mu się na spokojnie rozwijać. Znakomita rzecz, że już w pierwszym swoim sezonie daje Celtom takie minuty i oby tych minut było jak najwięcej.
[Adrian] Przebudzenie Kemby – w meczu z Sixers – 12 pkt, w meczu z Toronto – 22 pkt, w meczu z NYK – 32 pkt – teoretycznie w kolejnym meczu powinien zrobić 42 pkt, ale w zupełności wystarczy, jak znowu będzie zdobywał punkty w tedy gdy drużyna tego potrzebuje. Koncert Kemby rozpoczął szybkie odjeżdżanie ze stacji “NYK ma szansę na wygraną”.
[Timi] Nie musieliśmy długo czekać na taką eksplozję i to na pewno cieszy, że to w miarę szybko nastąpiło, bo początek sezonu był dla Kemby jakiś taki niemrawy. Ale tutaj było aż siedem trafień zza łuku (co ciekawe, najlepszy wynik Irvinga w barwach Celtics to sześć trójek), niezły playmaking i przede wszystkim dobra gra w tych ważnych momentach, gdy Kemba jest potrzebny najbardziej.
[Adrian] Na pewno z meczu na mecz wygląda to coraz lepiej. Gdy to pisze – to czekam za meczem z Bucks i jestem tego strasznie ciekaw. Kemba vs Giannis – bo tak należy na razie to odczytywać – AllStar vs AllStar. Tak sobie myślę – lepiej żebyśmy przegrali. W poprzednim sezonie, pierwszy mecz z Bucks graliśmy 1 listopada, czyli w prawie dokładnie tym samym terminie i też w TD Garden. No i było to jedyny nasze zwycięstwo z Bucks w RS. Oni potem wyciągnęli z tego spotkania wnioski – my nie. Niech tym razem będzie zgoła odmiennie.
[Timi] Tyle tylko, że ten sezon to już zupełnie inna historia niż rok temu – inny jest też Brad Stevens, więc ja mimo wszystko poproszę o wygraną, tym bardziej że pokażą Celtics w ten sposób, że jednak trzeba się z nimi liczyć.
[Adrian] Na minusie – tradycyjnie – Ojeleye, aż 14 bezproduktywnych minut, równie dobrze mógł iść na hot-doga. No ale o nim pisze bardzo często. Brad Wanamaker chyba traci minuty w bardzo szybki sposób, bo zagrał ich mniej niż 4, a Edwards ponad 22. Jeszcze Vincent z Francji – Stevens wolał grać Grantem na centrze, niż dać szanse Poirerowi – dość wymowne.
[Timi] Poirier na razie tej szansy nie dostaje, chociaż miewał solidne wejścia w preseason, a w Nowym Jorku pokazał jedno: potrafi szybko biegać do kontry. Edwards swoją zmianą też dał w sumie więcej niż Wanamaker, natomiast ja bym jeszcze pochwalił za to starcie Roberta Williamsa, który po przeciętnym preseasonie z meczu na mecz wygląda coraz lepiej i myślę, że to jest w dużej mierze powód, dla którego nie gra Poirier. Nadal zdarzy się Williamsowi bezsensownie polować na blok, ale jego gra w obronie nabiera ogłady i może się podobać coraz bardziej. Fajny duet Williamsów nam się w Bostonie tworzy, a mecz z Knicks był zapowiedzią tego, na co ich stać.
[Adrian] Do meczu z Bucks przystąpiliśmy bez Browna i Kanetra – zasadniczo wszystko zwiastowało naszą porażę. Po pierwszej połowie meczu tę porażkę, to już było czuć w powietrzu… zapach napalmu i gnijących trupów roznosił się nad halą. Zawodnicy Bucks trafiali wszystko i z każdej pozycji. Nie wiem co Brad powiedział zawodnikom w przerwie meczu, ale to podziałało. Na 3 kwartę wyszła drużyna sprzed 2-3 sezonów, której zdecydowanie nie należy wkurwiać. 74 do 47 – to wynik drugiej połowy. No i ta mina Giannisa, który nie mógł uwierzyć, że nikt się go nie boi w Bostonie.
[Timi] Bucks przegrali trochę na własne życzenie, bo przestali przede wszystkim trafiać zza łuku w drugiej połowie – ale i tak ogromne brawa dla Celtics, bo pokazali takie serducho, jakie w poprzednim sezonie widzieliśmy bardzo rzadko. I znów się nam Celtowie powoli rozkręcali, ale jednak w drugiej połowie rozkręcili na dobre.
[Adrian] Analogicznie można powiedzieć, że Boston przegrywał pierwszą połowę, bo nie trafiał zza łuku…. w ogóle nie trafiał. Straszna to przypadłość, te nasze pierwsze połowy w tym sezonie – po 4 meczach, w każdy wygląda to tak samo. Skuteczność i ofensywa w 1 połowie ma się nijak, do tego na jakim poziomie gramy w 2 połowie. Zdecydowanie wolałbym równą grę, oczywiście w 4 kwarcie można przyspieszyć i zdemolować przeciwnika, ale nie widzę sensu w gonieniu wyniku z -19.
[Timi] Lepiej z dziur wychodzić, ale najlepiej w ogóle się w nich nie zakopywać – z drugiej strony, czasem drużyna potrzebuje takiego zimnego prysznica, bo dopiero to pozwala się otrząsnąć i zagrać najlepszy basket. Mieliśmy już dwa sezony temu taką sytuację, a jeśli koniec końców są zwycięstwa i udaje się te powroty robić to ja nie mam nic przeciwko… Choć wiem, że przyjdą i takie momenty, gdy po słabej pierwszej połowie przyjdzie równie słaba połowa druga.
[Adrian] Pochwały polecą dla każdego, ale o jednym muszę napisać osobno. Semi Ojeleye jest tej drużynie potrzebny na 3 mecze w RS i najprawdopodobniej 7 spotkań w PO – wszystkie z Bucks przeciwko Giannisowi. Jak on mu wszedł do głowy, razem ze Smartem zatrzymali Giannisa w 2 połowie i znowu zostawili ślad w jego pamięci. A to jeszcze Gordon – linijka 21 pkt, 10 zbiórek i 7 asyst, ze skutecznością ponad 50% – to perfekcja.
[Timi] Jedna rzecz odnośnie Haywarda: słaby start, spudłował pięć swoich pierwszych rzutów i co? I podejrzewam, że w ubiegłym sezonie to on byłby kozłem ofiarnym przegranej Celtics. Ale nie tym razem, bo Gordon po raz kolejny w trwających rozgrywkach udowadnia, że czasy gdy po takim słabym starcie nie potrafi się odbudować minęły. No bo w drugiej połowie był znakomity i niemal otarł się o triple-double, a o tym słabiutkim początku starcia z Bucks nikt nie pamięta i pamiętać nie będzie. Jest dobrze!
[Adrian] Minusem jest oczywiście brak ławki, bo jak nazwać sytuację, gdzie rezerwowi przez cały mecz dorzucają 8 pkt. To, że nie było Browna i Kantera nie zmienia sytuacji, bo to nie pierwszy mecz, gdzie taka ławka nas uwiera. Muszą nastąpić korekty, bo tak się nie da grać. W PO owszem, można ograniczyć rotację do 7-8 osób, ale do PO to my zajeździmy zawodników.
[Timi] Kontuzja jednego, drugiego gracza rotacji i rzeczywiście ławka nam kuleje. Tym razem nie dał tak dobrej zmiany Grant Williams, ale nie można liczyć, że rookie będzie to robił w każdym meczu. Brakuje niestety lepszych zmienników w miejsce Wanamakera czy Ojeleye, którzy daliby jednak drużynie coś więcej. Zdrowiej Jaylen, bo taka absencja mocno utrudnia życie Bostończykom.
[Adrian] Drugi mecz z NYK i druga wygrana, choć tym razem nie przyszło to łatwo i mieliśmy emocjonująca końcówkę. Knicks ciągnął Marcus Morris, który chciał o sobie przypomnieć w Bostonie i zaliczył bardzo dobry mecz. Druga sprawa to zbiórki w ataku – NYK 16, my 3. Nie zagrał Kanter i TimeLord i trochę nas gnietli w tym elemencie, co skutkowało wyrównanym meczem.
[Timi] Pierwszy taki mecz, gdzie w drugiej połowie wcale nie wyglądaliśmy dużo lepiej niż w pierwszej, ale najważniejsze jest zwycięstwo. Rotacja podkoszowa przy absencji Kantera i Williamsa mocno jednak obrywa, dlatego dominacja Knicks na tablicach nie może dziwić, choć zarówno Kemba (6) jak i Hayward (9) pomogli w drugiej połowie pod tym względem, za co należą im się słowa pochwały.
[Adrian] Na plus Kemba i Tatum, szczególnie Jayson i jego ostatni rzut, gdzie pokazał Barrettowi, że jednak długa droga w NBA na poziom, gdzie można decydować o wygranej lub nie. Kemba kolejny raz na 30+ i kolejny świetny mecz. Z meczu na , mcz zespół powinien wyglądać coraz lepiej, byleby nas omijały kontuzje. Pochwalę jeszcze Daniela Theisa, który w sumie był jedynym środkowym i robił co mógł, żeby nie złapać głupich fauli. Obrona trochę ucierpiała, ale 8 zb i 4 bloki to piękna zdobycz.
[Timi] No i jeszcze kolejny solidny występ Haywarda – swoją drogą, ta ostatnia akcja to kopia końcówki z Orlando, po której tak bardzo wkurzył się Kyrie, więc fantastycznie smakuje moment, kiedy piłka tym razem jednak znajduje piłkę do kosza. To pierwszy game-winner w karierze Tatuma i oby więcej takich trafień.
[Adrian] Edwards – przekonuję się w kolejnym meczu, jaka jest różnica pomiędzy Summer League a Regular Season – w 4 meczach oddał 13 rzutów zza łuku, a trafił tylko 2. Tu nie ma zbytnio czasu na adoptowanie się do otoczenia, albo jesteś przydatny w rotacji, albo zostaniesz przyspawany do ławki. Ojeleye po meczu z Bucks, wrócił na swój normalny poziom, czyli – nieprzydatny.
[Timi] W przypadku Edwardsa najgorsze jest nie tyle to, że on nie trafia, ale w jaki sposób te rzuty w ogóle oddaje – te próby są rwane, piłka często nawet obręczy nie dotyka, tylko przelatuje gdzieś obok. Potrzeba spokojnej głowy, trochę większej pewności siebie i wierzę, że zacznie w końcu trafiać. To jak już tak wygrywamy i jesteśmy w dobrych humorach – Semi przeciwko Knicks się nie spisał, ale za to całkiem dobre minuty dał Wanamaker. Fakt faktem, że brakuje naszym rezerwowym regularności, ale przynajmniej w każdym meczu choć jeden czy dwóch są w stanie dać jakieś wsparcie.
[Adrian] Marcus Morris w jednym z wywiadów, których udzielił przy okazji naszego pojedynku z NYK, stwierdził, że był bardzo zdziwiony, że Danny nie zadzwonił do niego z propozycją przedłużenia umowy w Bostonie. Też jesteś zdziwiony tym, że on jest zdziwiony, bo mnie to bardzo zdziwiło, że on się zdziwił ;) A poważniej – Mook zrobił tu dobrą robotę, ale… Kemba był ważniejszy to raz, a ten konflikcik z Brownem w trakcie sezonu to chyba dwa.
[Timi] Nie miałbym nic przeciwko temu żeby Mook został w Bostonie, bo to przydatny weteran (choć jakoś tak jednak przyjemniej się ogląda ofensywę Celtów bez niego), natomiast nie było szans na jego pozostanie, jeśli miał przyjść Kemba. To takie gadanie typu Al Horford. Ainge mógł dzwonić, ale skoro Kyrie miał mu już zaraz po zakończeniu sezonu oznajmić, że odchodzi to Danny wiedział już, że stara gwardia nie powróci. Mook mógł dzięki temu zarobić trochę grosza w innym miejscu:)
[Adrian] Być może Mook w tym swoim rozumku kombinował, że skoro Boston ma 25 mln wolnej kasy po odejściu Irvinga, a przed wymianą Baynesa – to ta kasa mu skapnie. Dziwne rozumowanie, ale wiemy, że zawodnicy NBA mają wywalone w kosmos ego,a Mook okazał się być bardzo pazerny na kasę wybierając NYK ponad SAS. Ja przypomnę jedną scenę z poprzedniego sezonu. Nie pamiętam z kim graliśmy, ale to nie istotne. Piłka trafiła do Morrisa, a ten grając szaleńcze iso, rzucając przez ręce zamiast podawać – zdobywa punkty. Tymczasem Brad Stevens odwraca się do ławki rezerwowych i mówi – MY TAK NIE GRAMY! Dla mnie był to pierwszy z gwoździ do jego “trumny”.
[Timi] Dlatego mimo wszystko uważam, że Stevens niekoniecznie za Mookiem tęskni. Swoją drogą, mocno nam się zmienił system gry w tym sezonie, co widać choćby po statystykach wjazdów pod kosz. Tego nam brakowało, tego mocno chcieliśmy i wreszcie to mamy, a efekty są na razie bardzo dobrze. Dość powiedzieć, że w zeszłym sezonie tylko Kyrie wjeżdżał pod kosz co najmniej 10 razy na mecz, a teraz – choć próbka oczywiście na razie mała – Celtics mają aż czterech takich zawodników. I co najlepsze: przoduje Hayward.
[Adrian] To jest to na co cały czas narzekaliśmy rok temu – kompletnie nie działało u nas inside-outside. Byliśmy zwyczajnie jednowymiarowi – jak nie siedziały trójki, to nie dawaliśmy sobie żadnych szans na wygraną i dodatkowo łatwo było nas bronić. Tak naprawdę jeszcze nie pograł Kanter, które jest dość ważnym punktem nowego systemu ofensywnego. Mam nadzieję, ze on dość szybko wróci, oraz zobaczymy wreszcie na co stać Langforda.
[Timi] Wydaje się, że jak do tej pory stałe miejsce w rotacji – przynajmniej na kilka/kilkanaście minut w meczu – wywalczył sobie Grant Williams, bo nawet po Edwardsa coach Stevens sięga mocno nieregularnie. Langford jeśli miałby jakieś minuty dostać to chyba po Ojeleye, choć akurat na Bucks nie było o tym mowy.
[Adrian] Irving!!!! Nasz ulubieniec – pomijam, że Nets wygrywają mniej niż z D’Lo – rozliczymy to za jakiś czas, albo i nie. W którymś z Tygodników obstawialiśmy kiedy przytrafi się pierwsza drama na Brooklynie z udziałem Irvinga – okazuje się, że my się kompletnie nie znamy, bo chyba dawaliśmy mu kilka miesięcy, a przynajmniej czas do grudnia. Tymczasem jak donosi Jackie MacMullan – on się obraził na wszystkich podczas przedsezonowej podróży do Chin. Niewiarygodne, strzelił focha jeszcze przed pierwszym meczem. Nas to śmieszy, ale zarząd Nets jest załamany, bo to kompletnie niszczy szatnie. Wierzą, że jak do gry wróci Durant to będzie w stanie trzymać na wodzy Irvinga, ale czy do tego czasu reszta drużyny to wytrzyma – ciężko grać w dwóch.
[Timi] To wszystko coraz bardziej wskazuje na to, że Kyrie ma jakiś problem psychiczny. Powiem tak: w poprzednim sezonie widziałem kilka teorii na temat (wliczając trudne dzieciństwo itp.), ale nie chciało mi się to wierzyć. Teraz? Te wahania nastroju to niekoniecznie musi być fakt, że Kyrie jest dupkiem – choć to oczywiście tego nie wyklucza. On może być dupkiem, może też mieć problemy, ale tak szczerze? W tym momencie nie do końca już mnie to interesuje, bo to jest problem Nets, na który ekipa z Brooklynu się pisała. Pytanie tylko, czy KD to rzeczywiście idealny wybór, by trzymać na wodzy Irvinga, skoro sam Durant często żyje w swoim świecie i też robi dziwne rzeczy jak pisanie z fake’owych kont na swój temat.
[Adrian] O to, to. Dwie primadonny a nie jedna, bo przecież pamiętamy, ze Durant w GSW też miał niezłe odpały. Wiara, że ten duet nie zniszczy całej chemii pomiędzy zawodnikami, moim zdaniem jest utopią. Obaj mają kosmiczny talent, ale… ani jeden, ani drugi nie potrafili być liderami. Pierścienie zdobyli dopiero wtedy gdy Irving trafił na Jamesa, a Durant trafił na samograj w Kalifornii. Nie jestem pewien czy w ich przypadku 1+1 to 2, mi się wydaje, że to będzie półtora, czyli nadal za mało na pierścień i baner dla Brooklynu. Tak przy okazji – nie uważasz, że to niesamowicie zabawne – kilka miesięcy pisania i snucia domysłów o tym, kto w szatni Bostonu był rakiem. Zawodnicy Celtics opowiadający dyplomatyczne banały, zarząd mówiący w wywiadach łagodnym tonem, żeby tylko nie popaść w konflikt ze swoim byłym zawodnikiem i jego kumplami, którzy być może kiedyś mogą zostać naszymi zawodnikami – zawsze dmucha się w takich przypadkach na zimne. A tymczasem wystarczyły trzy mecze – dosłownie trzy mecze nowego sezonu i koniec domysłów, maska opada i wybija szambo na Brooklynie.
[Timi] Mnie najbardziej dziwi, że wyszło to wszystko od Jackie MacMullan, która jest przecież dość blisko z Irvingiem, a przynajmniej miała sporo dobrych źródeł u niego – bo przecież wiadomo było, że z całego tekstu to właśnie te kąski o Irvingu wybrzmią najgłośniej.
[Adrian] Być może ma też źródełko na Brooklynie wśród organizacji. Całą ta narracja moim zdaniem, to taka pośrednia próba kadry Nets wyprostowania sytuacji. Chyba boją się otwartej rozmowy z Irvingiem, oraz jego otoczeniem i wybrali drogę na skróty. Do tego wszystkiego już w mediach włączył się Durant, który mówi – zostawcie go w spokoju, zostawcie go! To nie zwiastuje niczego dobrego, a samo Nets na razie 1-3.
[Timi] No i mają Nets podobne problemy jak my przed rokiem – jestem ciekaw, czy po 20 meczach będą mieli bilans lepszy niż 10-10, bo tak właśnie w ubiegłym sezonie wystartowali Celtics. Z drugiej strony, jak Kyrie w Bostonie debiutował to przecież było 16 kolejnych zwycięstw na początku sezonu 2017/18.
[Adrian] Niby sezon ledwo ruszył, ale jednak już kilka niespodzianek jest. To pogadajmy o 3 największych zaskoczeniach na Wschodzie. Pierwsza – Indiana rozpoczęła sezon od 2 porażek i wygląda kiepsko. Knicks rozpoczęli od 3 porażek i wyglądają jeszcze gorzej. Atlanta zaczęła od 2 zwycięstw i wygląda bardzo dobrze. Nie wiem co Fizdale kombinuje w NYK, ale już za kilka spotkań może zacząć kombinować nową robotę, bo wyglądają katastrofalnie. Tak słabo grającego NYK nie było od dawna, a mówimy o zespole, który w ostatnim sezonie zrobił 17 zwycięstw.
[Timi] Czyli w Nowym Jorku po staremu, choć RJ Barrett daje jakieś nadzieje, bo ten chłopak naprawdę ma papiery na granie. Trochę szkoda, że wylądował właśnie w barwach Knicks, no ale nie można mieć wszystkiego. Pacers zawodzą na całej linii i w sumie chyba tylko powrót Oladipo może uratować sytuację, choć z drugiej strony – początek sezonu nigdy nie jest wyznacznikiem tego jak się będzie wyglądało dalej. Dla takich Hawks było super, po czym Trae Young właśnie skręcił kostkę i choć wygląda na to, że uniknął poważnego urazu to i tak będzie pauzował jakiś czas, no i dopiero teraz zaczną się schody dla ekipy z Atlanty.
[Adrian] Trae Young w ramach naszego Kącika Medycznego, który zapoczątkowaliśmy tydzień temu – na szczęscie rokowania są optymistyczne i najprawdopodobniej skończy się na absencji w 2-3 meczach. Indiana jest już z kolejną porażką na koncie, a ja wcale nie jestem pewien, że Oladipo ich odmieni aż tak, że z zespołu który ssie na całej linii zaczną wygrywać mecz za meczem. To tak nie działa – tym bardziej, że Dipo po ten kontuzji może wyglądać jak Hayward w poprzednim sezonie. Jeśli nic się nie zmieni – w grudniu lub styczniu poszukają wymiany dla Sabonisa lub, co mniej prawdopodobne dla Turnera. Napiszę to kolejny raz – Sabonisa z przyjemnością bym przygarnął. Co do NYK – ten kanadyjski Beret, to może być coś, co zmieni NYK, bo chyba wreszcie maja na kim budować drużynę.
[Timi] Kolejny do kącika: Myles Turner ze wspomnianej przez ciebie Indiany – dla Pacers ten początek rozgrywek kompletnie się nie układa, choć imponuje mi bardzo Brogdon, trochę jakby udowadniając, że ten wielki kontrakt wcale nie jest na wyrost.
[Adrian] A nie imponuje Ci Sabonis, który gra jeszcze lepiej od Brogdona? Jak na razie w Indianie to Myles Turner jest największym rozczarowaniem wyjściowej piątki. Zobaczymy jak oni będą wyglądać przez najbliższe 2 tygodnie bez Turnera – jeśli dobrze, to właśnie on może wejść na rynek, a nie Sabonis jak wszyscy myśleli.
[Timi] Sabonis jest w porządku, ale dla mnie nie jest to podkoszowy-lekarstwo na problemy Boston Celtics. Szkoda, że zdarzyła się ta kontuzja Kantera na starcie sezonu, bo nie widzimy jak ten Turek tak w zasadzie wygląda u Stevensa – preseason żadnych odpowiedzi dać nie mógł. Trochę martwi mnie, że nie ma żadnych oficjalnych informacji o stanie zdrowia Kantera i nie wiadomo ile ta przerwa potrwa, bo na razie co mecz to jest na liście kontuzjowanych, ale ani słowa o tym, kiedy do gry może wrócić.
[Adrian] To 3 niespodzianki z Zachodu. Powiem szczerze, że miałem problem z wyborem tylko 3, no ale się udało. Suns wyglądają jak drużyna co umie grać w koszykówkę, pomimo absencji Aytona. Wilki wygrały wszystkie 3 mecze na początek sezonu i wyglądają dobrze. GSW wygląda tak słabo, że oczy łzawią bardziej niż przy krojeniu cebuli. Obstawiałem, że pomimo wszystkiego Stefan zaciągnie ich do PO, ale w takiej formie to tylko cud może ich uratować. Brak Thompsona to jedno, ale bez Durnata też wygrywali ligę, kompletnie ją dominując – więc chyba zaczną płakać za Iggym, Livingstonem, Zazą czy Bogutem.
[Timi] Przede wszystkim jest ogromny brak pod koszem, a jeśli minuty grają zawodnicy, którzy ledwie co załapali się do NBA albo nie mają w tej lidze żadnego doświadczenia no to jednak ciężko wygrywać, tym bardziej na Zachodzie. Warriors obudzili się w nowej rzeczywistości, gdzie nie mają już tak dobrego i głębokiego składu, no a Curry czy Green to jednak za mało, by starczało na zwycięstwa. Suns i Wolves to dla mnie chyba dwie największe niespodzianki ogólnie na starcie tego sezonu. W przypadku Phoenix widać jak dużo znaczy dobry rozgrywający w zespole, a jeśli chodzi o Wolves – czy KAT pójdzie w ślady KG i zdobędzie statuetkę MVP? Bo start ma piorunujący:)
[Adrian] KAT start ma niewiarygodny, ale… jak ich nie wciągnie do PO z bardzo wysokiego miejsca, to o MVP może zapomnieć. Zresztą – pewnie i tak może zapomnieć, bo Harden i Giannis będą dalej grali swoje, a wiadomo, że oni wjadą do PO i to z prawdopodobnie najwyższych miejsc. W GSW komplet nieszczęść – Curry złamał rękę i oni chyba mogą już spoglądać w mocki. Dobra – zostawmy te 3 niespodzianki. Jednak tutaj porozmawiajmy o tej 4 – zespół z Nowego Orleanu wygląda jak stado przygłupów. Na papierze to wszystko wygląda, na parkiecie jest dramat. Jrue się popsuł, Favros się popsuł, Lonzo nigdy sprawny nie był, a Redick robi połowę punktów niż w poprzednim sezonie. To kompletnie nie działa – ich gra kompletnie nie ma sensu. Zion tego nie naprawi – zacząłbym jednak od zmiany trenera, o której pisałem przed sezonem. Zobacz Suns – przyszedł Monthy, który wie co i jak chce grać, i nagle grają jak z nut, pomimo braku Aytona czy Rubio w jakimś meczu. Nawet jak przegrają mecz, to nie jak skończeni frajerzy, a jak zespół który był minimalnie gorszy.
[Timi] Sporo w tym prawdy, ale też Pels mimo wszystko nie na taki start sezonu się przygotowywali, bo miał być zdrowy Zion, miał być Jrue Holiday w formie i w zdrowiu, a tutaj nie ma ani jednego, ani drugiego. Gentry najwidoczniej na taki scenariusz przygotowany nie był, a to nie najlepiej świadczy o jego umiejętnościach adaptacji – no ale on nigdy nie był znany z układania gry w obronie, a atak Pels bez dwójki tak ważnych zawodników kuleć po prostu musi.