Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Wyjątkowo spokojne w tym roku było Media Day – właściwie to nie bardzo jest o czym pisać. Dziennikarze zadali trochę pytań, porobili trochę zdjęć, nakręcili kilka filmików i tyle. Zupełnie inaczej niż w latach ubiegłych, gdzie panowała atmosfera jakiegoś triumfalizmu jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Nowa fryzura Browna, słowa Tatuma, że tęskni za Horfordem, żarciki Smarta i Kantera, Kemba, który już polubił Boston i tyle.
[Timi] W zasadzie tak – ale może właśnie takiego media day potrzebowaliśmy? Bez fajerwerków, bez wielkich obietnic, bez szału. Po prostu odbębnijmy ten dzień (pomyślał Brad Stevens) i weźmy się do roboty. Zupełne przeciwieństwie poprzedniego roku, choć oczywiście nie twierdzę, że wtedy nikt nie chciał brać się do roboty. Po prostu teraz jest inny lider i to widać nawet podczas tego nieoficjalnego pierwszego dnia nowego sezonu.
[Adrian] Tak sobie myślę, ten poprzedni sezon z Irvingiem okazał się kompletną klapą, ale paradoksalnie to może być największa i najcenniejsza lekcja jaką Brown i Tatum, ale nie tylko oni, dostali w swoim sportowym życiu. Nawet największy talent, niepoparty ciężką pracą w obronie nie jest wstanie dać drużynie sukcesu. Zobacz ile pokory nabrali nasi zawodnicy w porównaniu do wielkich zapowiedzi rok i dwa lata temu. To zupełnie inni ludzie, z innym – większym bagażem doświadczeń, oraz dużo mądrzejsi o tę dwuletnią przygodę z Irvingiem.
[Timi] Oby tak rzeczywiście było, bo słówka na razie wyglądają pięknie i miło się tego słucha, natomiast pytanie czy tak naprawdę będzie. Nie było szumnych zapowiedzi, a najbardziej podobało mi się to co powiedział Brown, gdy stwierdził że on chce po prostu grać w koszykówkę. To zupełnie inna postawa niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu, gdy mówił o pięciu mistrzostwach. Nie oznacza to, że tak drastycznie zmienił się potencjał tej drużyny, ale bardziej o tym, że nasza młodzież naprawdę wyciągnęła lekcje. Szkoda tylko, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale.
[Adrian] Czy ja wiem czy późno dostali tę lekcję? W swoim 2 i 3 sezonie w NBA – na samym poczatku kariery. Na pewno to była lekcja bolesna, bo nie tak sobie wyobrażali poprzedni sezon. Ja nie wiem czy bardziej bolesne były końcowe wyniki, czy to, że Irving domagał się wymian młodych na weteranów. Pamiętamy też jak Mook miał pretensje do Browna – to wszystko buduje jakiś obraz, którego już nigdy oni nie chcieliby przeżyć na własnej skórze. A wszystko miało początek – gdy zamiast o ciężkiej pracy myśleli o wielkich sukcesach. Straciliśmy swój charakter i zamiast drużyny „Fight till death” oglądaliśmy „Fc Hollywood”.
[Timi] Myślę też, że sporo osób niejako staje po stronie Irvinga – choć to chyba złe wyrażenie – bo rzeczywiście to także młodzi gracze byli sporą częścią problemów. No ale lekcja była, teraz czas na wnioski i po media day można mieć wrażenie, że praca domowa została przez nich odrobiona.
[Adrian] Agent Tacko stawia Boston pod ścianą, bo nawet jeśli Danny kombinował, ze wyśle Tacko do G-League, to jego agent mówi – nie, nie, nie… jest takie zainteresowanie moim klientem, że nie podpiszemy kontraktu w MRC, tylko dostaniemy umowę w NBA od innej drużyny. No i nie bardzo jest tu miejsce na jakąkolwiek polemikę, bo nawet w Polsce wiemy, że Tacko Fall zrobił kolosalne wrażenie i faktycznie umowę w NBA jest w stanie dostać nawet teraz w październiku.
[Timi] Celtics mają jeszcze trochę czasu, by zdecydować co dalej i czy Tacko rzeczywiście wart jest gwarantowanej umowy. Przed nami pierwsze mecze przedsezonowe, w których Fall będzie miał okazję się pokazać i zobaczymy jak wygląda na tle innych graczy NBA, niekoniecznie takich co to przebijają się do ligi w lidze letniej. Myślę, że koniec końców na to ostatnie miejsce w bostońskim składzie się załapie, bo to jednak sytuacja z gatunku tych low-risk, high-reward, gdzie potencjalne zyski mogą być bardzo duże dla Celtów.
[Adrian] Oglądając gierki treningowe, to to co Tacko robił chwilami z Kanterem, czy Poirierem pokazuje, że niebo jest limitem. Wychodzi na środkowego i nagle się okazuje, że te 7-8 cali różnicy wzrostu przekłada się wraz z zasięgiem ramion na klasyczny mismatch. To tak jakby do obrony Embiida rzucić Browna – taka sama różnica warunków fizycznych. W przypadku Tacko i tak wysokich zawodników wszystko rozbija się o sprawność i koordynację fizyczną – a on z miesiąca na miesiąca wygląda lepiej. Moim zdaniem – tu nie ma żadnego ryzyka, nawet jeśli kariery nie zrobi, to jego kontrakty spłacą się ze sprzedaży koszulek, a na rynku i tak nikogo lepszego nie ma.
[Timi] Sporo o Fallu mówi fakt, że nie pojechał do Chin na mistrzostwa świata, lecz zamiast tego przygotowywał się w Bostonie do nowego sezonu – on też chce niejako odwdzięczyć się Celtom za tę szansę i myślę, że po tym wszystkim głupio byłoby się tak po prostu rozejść. Tym bardziej, że warunki do dalszej współpracy są wręcz idealne. Chce tego jedna i druga strona, jest w miejsce w składzie, a do tego powinny być też okazje do gry dla Tacko.
[Adrian] Już dziś o północy sprawdzimy czy Kanter nie kłamie, bo on od kilku dni chwali Haywarda. Gordon ponoć wrócił do formy sprzed kontuzji i na potwierdzenie tych słów, Enes powiedział, ze gdy trener zarządza gierkę 5 na 5 – to on zawsze chce trafić do drużyny z Haywardem. Nie do Kemby, czy Tatuma, ale to Gordon jest dla niego gwarantem zwycięstwa. Zawodnicy nie lubią przegrywać nawet wewnętrznych sparingów, więc coś na rzeczy musi być – sam Gordon przyznaje, że wreszcie jest tym, kim miał być w Bostonie.
[Timi] Od kontuzji minęły prawie dwa lata, fizycznie to już jest to samo co było, a może nawet lepiej – teraz tylko żeby za tym psychika mogła iść, ale wydaje się, że ta możliwość przepracowania całego offseasonu na własnych warunkach rzeczywiście pozwoliła Haywardowi nabrać tej pewności siebie, którą w poprzednim sezonie miał przy sobie zdecydowanie zbyt rzadko. Byleby tylko to wszystko nie spaliło, bo jednak lepiej byłoby się miło zaskoczyć, nie nakładając na GH znów jakichś ogromnych oczekiwań. No ale wszyscy wiemy, że Kanter ma tendencję do wyolbrzymiania pewnych spraw.
[Adrian] Ja ten NYK to nawet broniłem za to jakie umowy podpisywali w lipcu, bo nie władowali się w kosmiczne i długie kontrakty, ale… potem wychodzi Mills, czyli prezydent NYK i mówi, że oni mieli własnie taki plan… że było wiele gwiazd, które chciały grać w NYK za maksymalne kontrakty, ale oni woleli budować się właśnie w ten sposób. Tego już obronić się nie da, no nie da. Moje uczulenie na głupotę własnie eksplodowało – takich bzdur nie słyszałem od wielu sezonów. A wystarczyło powiedzieć, że plan A nie wypalił i wdrożyli plan B, który się powiódł i teraz czekają gdzie ich to zaprowadzi.
[Timi] Głupota, a może po prostu robienie dobrej miny do złej gry? Wiesz, w Nowym Jorku po prostu nie chcą przyznać, że wielkie gwiazdy nie spoglądają już w ich kierunku tak chętnie. Że trzeba brać drugi, trzeci, może nawet czwarty poziom. Trudno to przechodzi przez gardło, ale takie tłumaczenia, że oni „mogli” mieć te gwiazdy, ale „wybrali” inną drogę są po prostu śmieszne.
[Adrian] Kontuzje, urazy, dramaty – na razie nic się nie wydarzyło, ale już widać jak bardzo drużyny będą dmuchać na zimne. Rok temu mieliśmy plagę, zresztą dwa lata temu też i to już od samego początku rozgrywek. George wróci dopiero w listopadzie, a Oladipo nie wiadomo kiedy wróci – wróci jak będzie całkowicie zdrowy. James w Lakers ma mieć mocno ograniczone minuty w RS, a Embiid specjalnie zrzucił 9 kilo, żeby być mniej podatnym na urazy i kontuzje. Chyba idą zmiany – gwiazdy przestaną być eksploatowane w RS, a na znaczeniu zyskają zmiennicy. Kończą się czasy, gdzie najważniejszy zawodnik drużyny grał średnio po 40 minut, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik w RS – można powiedzieć – wreszcie zespoły idą po rozum do głowy.
[Timi] No właśnie, trochę dużo czasu to zajęło, choć z drugiej strony zdaje się, że dziś coraz mniejsze znaczenie ma po prostu przewaga parkietu. Nie mam pod ręką statystyk, ale wydaję mi się, że w ostatnich latach o wiele łatwiej jest wygrać na wyjeździe w fazie play-off, w związku z czym ta przewaga parkietu i jak najlepszy bilans nie mają aż tak dużego znaczenia. Co prawda na zaciętym Zachodzie jedno czy dwa zwycięstwa różnicy mogą być wręcz kluczowe dla niektórych drużyn, natomiast pula talentu jest dziś na tyle szeroka w NBA, a składy na tyle wyrównane, że eksploatowanie największych gwiazd powinno osiągać coraz mniejszy wymiar.
[Adrian] O tym, że nie warto zarżnąć się w RS, bo w PO rzeczywiście przewaga własnego parkietu na pewnym poziomie już nie pomaga. Bucks w ostatnim mieli najlepszy bilans w lidze i nawet w wielkim finale nie zagrali. Analogicznie dwa sezony temu Houston szarpało się w RS o każde zwycięstwo, a GSW spokojnie z drugiego miejsca wykolegowało ich z wszystkich laurów. Czy też pamiętny sezon gdy GSW zrobiło w RS absurdalny wynik 73-9 i co?? No i nic :D Atlanta w sezonie gdy zrobiła 60 zwycięstw w RS dostała od Bronka gładkie 4-0 w ECF. Zasadniczo w każdym sezonie można doszukać się sytuacji, że w PO od 2 rundy, to HCA ma mniejsze znaczenie i liczy się tylko walka i talent.
[Timi] Dziękuję bardzo za przytoczenie tego wszystkiego na potwierdzenie moich słów – nie miałem pod ręką statystyk, ale jest Adrian!
[Adrian] Jonathan Redick, który ma za sobą 13 sezonów w NBA – za każdym razem awansował ze swoją drużyną do PO. Teraz musi zmobilizować młody zespół Nowego Orleanu i zrobił to w bardzo fajny sposób – podczas Media Day powiedział o swojej passie Zionowi, a wywód zakończył słowami – nie spierdol tego. JJ ma za sobą najlepszy sezon w karierze, bo w Phili w ostatnim roku robił ponad 18 pkt na mecz i to w wieku 34 lat. On z młodym Zionem powinni doskonale się dogadywać, bo przecież grali w Duke – co ciekawe, byłych zawodników Duke w tej drużynie jest aż 5, jeszcze Okafor, Ingram i Jackson. Spora kolonia, chyba największa w NBA.
[Timi] Duke i Kentucky to od lat te programy, które regularnie dostarczają NBA najwięcej graczy – tylko w zeszłym roku to było łącznie 55 graczy po tych dwóch uczelniach, a teraz przyszedł przecież kolejny narybek. A wracając do Redicka to nie będzie wcale łatwo podtrzymać tej serii, ale fani Pels mogą mieć jednak spore nadzieje po tych letnich manewrach Griffina. Z pewnością to będzie bardzo ciekawy zespół, któremu w drodze do fazy play-off mogą przeszkodzić przede wszystkim kontuzje. Pelikany mają grać szybko i efektownie, a jedyny ich problem może być taki, że choć sami będą zdobywać sporo punktów to rywale będą ich zdobywać jeszcze więcej. Defensywa to w tym momencie jeden z kluczy dla Gentry’ego, by odblokować potencjał tego zespołu. Może nawet bardziej interesuje mnie Zion obrońca niż Zion czołgista.
[Adrian] Najsłabszym elementem tej układanki jest trener – zdecydowanie trener i trochę się dziwie, że Griffin nie postanowił poszukać kogoś bardziej ogarniętego w te klocki. Problemem Alvina jest to, że on jest zwyczajnie nijaki. Jakbyś miał wymienić jedną bardzo mocną stronę jego drużyn – to nie wymieniłbyś niczego. 16 sezonów w NBA jako trener (nie zawsze pełne, ale 16) i tylko 3 razy dodatni bilans. Idealny trener do tankowania i to tyle. Nie wypominam mu wieku, ale 64 letni dziadzio, ma nikłe szanse na zbudowanie niesamowitej więzi z Zionem, który ma być twarzą Pelikanów na najbliższe kilkanaście lat. Ja w tym sensu nie widzę i to chyba jedyna rysa na tym co tam Griffin buduje.
[Timi] Griffin przede wszystkim to stary znajomy Gentry’ego i ktoś, kto bardzo dobrze go zna. Zresztą to właśnie za czasów Griffina w Phoenix udało się Suns odnieść największy sukces od wielu lat – rok 2010 i awans do finałów konferencji. Głównie tym Griffin tłumaczył, że pomimo tych wszystkich zmian w Nowym Orleanie, osoba na stanowisku trenera pozostała taka sama. GM Pels po prostu wierzy w Gentry’ego, który na dodatek ma jedną ważną cechę: mimo tych słabych wyników nadal jest kimś w NBA:) No a tak serio to zawodnicy raczej go lubią, więc podejrzewam, że i Zion nie będzie miał z nim żadnych problemów.
[Adrian] Skoro jesteśmy przy Nowym Orleanie – to jeszcze słówko o rodzinie Ball. Lonzo strasznie zdystansował się od ojca, wydawało się, że to ma podłoże raczej sportowe, że Lonzo zrozumiał, że tata może i chce dobrze, ale robi to źle, nawet bardzo źle i zwyczajnie niszczy mu karierę. Natomiast z ostatnich doniesień wynika, że to może być podłoże finansowe. Ich były wspólnik w Big Baller Brand złożył pozew przeciwko LaVarowi, gdzie dowodzi, że to tatuś zdefraudował ponad 2,5 mln dolarów na wystawne i ekstrawaganckie życie. Przytoczył nawet przykład z wypasioną wersją Mercedesa klasy G, zrobionego na specjalne zamówienie – gdzie jego cena przekraczała kilkukrotnie przychody (nie dochody, a całe przychody) marki BBB.
[Timi] Podłoże sportowe też na pewno było tutaj istotne, choć tak jak mówisz – powodów mogło być więcej i dziś już wiemy, co to za powody. Co by jednak nie mówić, tatuś był jaki był, ale dla synów na pewno chciał jak najlepiej. Teraz jest jednak idealna szansa dla Lonzo, by od tego wszystkiego się zdystansować i w Nowym Orleanie zacząć nowy rozdział kariery, tym razem już „na swoim”.
[Adrian] No to lecimy dalej z naszymi rozmowami o każdej drużynie NBA przed nadchodzącym sezonem. Znowu Zachód, teraz druga piątka poprzedniego sezonu, czyli z 10 miejsca Lakers. Rozmawiamy o nich od lipca, to chyba damy sobie na wstrzymanie z głębszymi analizami – jedno jest pewne – nie zdobędą mistrzostwa. Jestem gotowy postawić na to pieniądze, nie zdobędą, bo prawdopodobieństwo, że wszyscy będą zdrowi na PO jest bliskie zeru. To jeszcze ciekawostka – w Lakers jest aż 3 byłych Celtów, bo obok Rondo i Bradleya jest przecież Demetrius Jackson.
[Timi] Oj, i spore nadzieje wiążą sobie z Bradleyem jak mogliśmy w ostatnich dniach czytać, bo płynęło mnóstwo wiadomości z obozu Lakers, że AB wraca na bardzo dobry poziom. No a samo zdrowie to jedno, druga sprawa to połączenie tych wszystkich elementów przez Vogela, bo choć same nazwiska mogą robić wrażenie to jednak zdecydowanie trudniej będzie to poukładać to, by ze sobą współgrało. Z drugiej strony, Davis i LeBron obaj są w top5 graczy w lidze, więc samo to powinno wystarczyć, by ta drużyna wygrywała. Czekam jednak z wypiekami na twarzy na pierwszy kryzys w Los Angeles.
[Adrian] Bradley zawsze gra bardzo dobrze, pod kilkoma warunkami – przepracuje okres przygotowawczy i jest zdrowy. Problem w tym, że od wielu sezonów nie potrafi rozegrać zdrowego sezonu. On prawie zawsze zachwycał, tylko po kilkudziesięciu meczach odzywały się barki, kolana lub kostki i koniec. Ma prawie 29 lat i tak naprawdę tylko 2 zdrowe sezony na koncie. Ja cały czas go kocham i życzę mu jak najlepiej (może nie w tym sezonie i nie w tej drużynie), ale jeśli Avery jest zdrowy i wygląda świetnie, to znaczy, że góra w marcu się połamie. Prawda niestety w jego przypadku jest brutalna – no nie ma chłopak zdrowia do tego sportu. Co do kryzysu – wydaje mi się, że on nie przyjdzie tak szybko, bo na razie polecą na fali entuzjazmu, a wszelkie problemy będą starali się pudrować brakiem zgrania i urazami (bo tam będzie szpital, choć nawet Lakers tego nie życzę). Natomiast poczekajmy do ASW – zobaczymy w jakim oni będą wtedy miejscu i obstawiam, że zacznie się skakanie do gardeł, gdyby Zachód jednak okazał się na tyle silny, że trzeba walczyć o 8 lokatę. Piszesz, że Bronek i Davis są w Top5 graczy w lidze – no tak i rok temu zanotowali 70 zwycięstw, ale w dwóch drużynach razem, a Giannis sam zrobił 60. Wiem, że teraz będą w jednej, ale to wcale nie oznacza, że nagle przekroczą tych zwycięstw 50 i pozostaje pytanie – czy to aby starczy na PO na Zachodzie. W matematyce 2+2 to zawsze 4, ale w NBA nie zawsze dwie wielkie gwiazdy to pewne sukcesy. Choć do PO pewnie się doczłapią.
[Timi] Kto wie, może po tym wszystkim to będzie taki zespół, który do playoffs doczłapie i dopiero tam wrzuci wyższe obroty? Bo jakby nie patrzeć to jednak w dużej mierze Lakers to drużyna weteranów i oni niekoniecznie będą chcieli umierać za każde zwycięstwo w listopadzie czy grudniu. Te wygrane będą budować drużynę, natomiast koniec końców i tak najważniejsza będzie faza play-off, bo to tam zacznie się dopiero prawdziwe granie dla LeBrona i spółki. Oczywiście w międzyczasie trzeba jeszcze zadbać o dwie rzeczy: sam awans i poprawne funkcjonowanie drużyny, bo sami dobrze wiemy, że jeśli w sezonie regularnym to nie kilka to są małe szanse, że kliknie w kwietniu i maju.
[Adrian] No właśnie – my to przerobiliśmy. Wiemy jakie kwasy się wywiązywały podczas przechodzenia przez porażki. W Lakers jest chyba więcej wybuchowych charakterów – no i przede wszystkim tam ciśnienie jest większe. Media im nie będą dawały żyć. to co – może małe typowanko – nie będziemy obstawiać kiedy zacznie się drama, ale obstawmy kiedy zespół zwoła pierwszą naradę zawodników. Ja stawiam na początek grudnia.
[Timi] To i tak sporo czasu im dajesz:) Wystarczy nieudany start i pierwsze takie spotkania będą już w połowie listopada. Zobaczymy też, czy Frank Vogel poradzi sobie lepiej niż Luke Walton, któremu potrzebny był tylko jeden sezon w LA u boku LBJ, by wylecieć z pracy.
[Adrian] Czy Kings zrobią kolejny krok i awansują do PO? Niby zajęli 9 miejsce, ale tak naprawdę to brakowało aż 10 zwycięstw, a to naprawdę dużo. Zespół opuścił Willi, ale ma to swoje uzasadnienie, WCS ubzdurał sobie, że nie będzie skakał do bloków i zbiórek blisko obręczy, bo boi się, że złamie rękę, a jest również… malarzem. Zastąpił go Dedmon, a do tego nadleciał Joseph i Ariza – chyba zatrudnili naprawdę dobrych wetsów i to 8 miejsce, byłoby w zasięgu, ale na jedno miejsce które zwolni w PO Oklahoma jest jeszcze Lakers – ciężko będzie.
[Timi] Powalczą, ale na Zachodzie jest taki ścisk, że trudno jest mi sobie to wyobrazić – tym bardziej, że weterani może i są w porządku, ale tu potrzeba skoku jakościowego od tych graczy, którzy mają to wszystko ciągnąć. Spore wyzwanie przede wszystkim przed Bagleyem, no i kwestia tego, czy Fox dołączy w przyszłym sezonie do ścisłej czołówki rozgrywających w NBA. To chyba musi się stać, by Kings mogli w ogóle myśleć o powrocie do fazie play-off po tych wszystkich latach.
[Adrian] Kings stawiają na młodych i ten Fox, to naprawdę może być ktoś, choć nie wiem czy już w tym sezonie. To dopiero jego 3 sezon, wraz z Bagleyem i Hieldem mają jeszcze czas. Tam jeszcze jest Bogdanovic i Giles – to nadal talenty do rozwoju. Najważniejszy jest rozwój, przede wszystkim systemu gry. Mają bardzo dobrego trenera, z jasną i moim zdaniem idealną dla nich wizją gry – to zaprocentuje. Ciekawi mnie tylko, czy w lutym nie zaczną handlować. Mają kilka fajnych nazwisk, oraz kontraktów – to może kusić, no chyba, że Dedmon będzie grał basket życia – co wcale nie jest niemożliwe, bo ja go bardzo chciałem w Bostonie – dobra obrona, zbiórka oraz dobry rzut zza łuku. No, ale dostał 40 mln za 3 lata, czyli był poza naszym zasięgiem. Piątkowa prasa amerykańska donosi, że Kings są faworytem do pozyskania Adamsa z OKC – oferują Bogdanovicia, oraz szukają 3 drużyny do wyrównania kontraktów. To miałoby bardzo dużo sensu dla nich.
[Timi] Ale że tak oddawać Bogdanovica? No raczej nie byłbym szczęśliwy na miejscu fanów Kings, tym bardziej że tak jak mówisz – tam nadal jest przede wszystkim młodzież i te wyniki powinny przyjść z czasem. Już w zeszłym sezonie Fox i reszta rozbudzili jednak nadzieje, choć ostatecznie sporo do tego awansu zabrakło.
[Adrian] No Bogdanovicia – w sumie mnie to kompletnie nie dziwi – bo z trójki rówieśników, czyli Hield, Barnes i Bogdanović – to właśnie ten trzeci ma najmniejsze doświadczenie, oraz chyba najniższy sufit. A trzeba pamiętać, że tam jeszcze jest Ariza i to ten Bogdanovic wydaje się być pierwszy do wymiany, gdyby nadarzyła się taka okazja. Jesteśmy zresztą po pierwszym meczu Kings w Indiach, no i tam Indiana na desce robiła co chciała. Tak – wiem, że to tylko preseason, ale… skoro mają szanse na Adamsa, który jest o rok młodszy od Bogdanovica, to moim zdaniem nie powinni się wahać.
[Timi] Nigdy bym nie powiedział, że Hield, Barnes i Bogdanović to rówieśnicy… Zresztą to, że Buddy ma 27 lat nadal jest dla mnie szokiem, tym bardziej że to jest ten sam draft co Jaylen Brown. Ale szczerze powiedziawszy myślałem, że Bogdanovic jest młodszy, a Barnes jest w lidze już tyle (on – siódmy pick draftu 2012, Hield – szósty pick draftu cztery lata później!), że nie spodziewałem się, że to rocznik 1992…
[Adrian] Królem lata został zespół z Inglewood – bo chyba już tak można ich nazywać – Clippers nową halę będą mieli w Inglewood. Stracili tylko młodego Shaia, bo ciężko stratą nazwać oddanie wiecznie kontuzjowanego Gallinariego, czy średnio rozgarniętego Wilsona Chandlera. Przyszedł nie tylko George, nie tylko Leonrad, ale też Harkless czy Patterson, a to oznacza, że ławka będzie wystarczająco silna, żeby gwiazdy nie musiały grać po 42 minuty na mecz. Dodatkowo mają tylu wartościowych zawodników w drużynie, że podczas sezonu mogą reagować na wydarzenia i dokonać jeszcze jednej czy dwóch wymian, w zależności od potrzeb.
[Timi] No i do tego wszystkiego mają zdaje się idealnego trenera w osobie niezwykle doświadczonego Riversa, który wreszcie doczekał się składu na miarę okienka mistrzowskiego Celtics. Stawiałbym na ponad 60 zwycięstw, gdyby LAC grali na Wschodzie, ale jednak po drugiej stronie Ameryki czeka ich sporo trudnych testów. No i każdy będzie chciał bić mistrza, nawet jeśli w barwach Clippers będzie grał tylko ten jeden, choć najważniejszy – Kawhi.
[Adrian] PG wróci w listopadzie, ale Leonrad będzie bez żadnych ograniczeń – te 60 zwycięstw nawet na Zachodzie nie wydaje się niemożliwe – tylko wątpię, żeby Doc chciał wygrywać za wszelką cenę. On wie, że czas tej drużyny przyjdzie w maju i czerwcu. Choć jest jedna rzecz, której oni nie odpuszczą – na pewno nie będą niżej w tabeli niż Lakers. Jak Lakers będzie dobrze szło, to jednak LAC przyciśnie. To jest rywalizacja na zupełnie innym poziomie niż dotychczas w LA. W końcu z jakiegoś powodu ani George, ani Leonard nie chcieli do Lakers.
[Timi] Leonard może i bez ograniczeń, ale podejrzewam że jednak będzie oszczędzany – bo wszyscy widzieliśmy co odpowiednie zarządzanie rozgrywaniem meczów dało Raptors, gdy przyszły te najważniejsze momenty sezony. Kawhi gdzieś tam mimo wszystko zmagał się z jakimiś urazami podczas fazy play-off (głównie chodziło o kolana), ale koniec końców był najlepszym graczem playoffs. Ja mam jednak inne pytanie: a co jeśli pod nieobecność PG nie wyjdzie start sezonu i trzeba będzie gonić czołówkę? George jest ponoć coraz bliżej powrotu, ale może wrócić na początku listopada, a może dopiero gdzieś w połowie, gdzie tych naście meczów będzie już na liczniku.
[Adrian] San Antonio – miał być Marcus Morris, ale okazał się dzbanem i jest DeMarre Carroll – Mook jest zdrowszy i młodszy, ale SAS jakoś wybrnęli z tego co zafundował im nierozgarnięty bliźniak. Z resztą to nie skrzydłowy jest tam niezbędny, a zdrowy rozgrywający. Miejmy nadzieję, że w tym sezonie Pop będzie miał do dyspozycji wszystkich zawodników w pełnym zdrowi i kolejny raz awansuje do PO. No, ale na cuda w PO to chyba nie ma co liczyć.
[Timi] Zawsze nudni Spurs (oczywiście mocno na wyrost) powinni być w tym sezonie naprawdę fun-to-watch – jeśli tylko zdrowie pozwoli. Na pozycję numer jeden wraca bowiem Dejounte Murray, który stracił cały swój trzeci sezon, a to przecież jest nie tylko coraz lepszy rozgrywający, ale też znakomity defensor, wybrany do drugiej piątki najlepszych obrońców w sezonie 2017/18.
[Adrian] OKC – trochę zagadka, bo teoretycznie powinni tankować i przyszłość oprzeć na tym co wyhandlowali od Clippers i wybrali w Drafcie – Shai Gilgeous-Alexander i Darius Bazley, ale jednak jest tam jeszcze wystarczająco talentu, że mogą powalczyć – szczególnie jak nie uda się wymienić CP3. Mają też wybory od Clippers, Miami, oraz Houston, ale odłożone w czasie – najwięcej w latach 2023-2026, to tak odległy okres, że teraz powinni grać tym co jest i handlować po kolejne wybory starszymi zawodnikami, zbierając młodych i zdolnych. Jednak co zrobi Presti, tego chyba nie wie nikt.
[Timi] Rozwijanie młodych i zbieranie kapitału to powinien być plan na najbliższy sezon (jeśli nie najbliższe lata) dla drużyny z Oklahomy, choć z drugiej strony wiele czasu już minęło od ostatniego dobrego wyboru w drafcie Prestiego. Kiedyś była taka seria Durant, Westbrook i Harden, ale wtedy to były wybory z samego topu draftu. Potem tak dobrze już nie było, przy czym oczywiście dużo trudniej jest znaleźć perełkę gdzieś tam w połowie czy pod koniec pierwszej rundy. Dużo nam powie to, czy Chris Paul zacznie sezon w barwach Thunder – jasne, że fajnie by było gdyby Shai miał okazję podpatrzeć najlepszego rozgrywającego ostatniej dekady, ale lepiej byłoby chyba kuć żelazo póki gorące, tym bardziej że CP3 już w poprzednim sezonie zaliczył zjazd.
[Adrian] No kilka lat minęło – ostatni doskonały strzał Prestiego w Drafcie to 2013 rok i z 12 pickiem Steven Adams. Tylko w 6 ostatnich Draftach wybierali zaledwie 4 razy i to w większości w 3 dziesiątce. Tylko raz mieli pick w loterii i wtedy z 14 wyborem postawili na Camerona Payne’a, którego to wymienili na Taja Gibsona – więc też ciężko się przyczepić, bo wtedy o coś jednak walczyli i taki Gibson to bardzo dobry ruch był. Na przykład Eric Bledsoe to ich wybór – wysłali go do LAC za pick, który później my dostaliśmy za Greena i z którym wybraliśmy Faba Melo. Myślę, że jak Presti znowu dostanie wybory w Top10 Draftu, to zrobi z nich pożytek. Właśnie ten CP3 jest tu największą zagadką – bo teoretycznie OKC powinno go wysłać do Miami, skoro było zainteresowanie – a jednak tego nie zrobili – ciekawe jakie też warunki podyktowało Miami. Sezon zaraz się zacznie i ten CP3 może jednak stracić trochę na swojej wartości – szczególnie przy takim kontrakcie.