Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Cichy tydzień – bo tak właściwie to żadnych nowych informacji nie ma – zostało zaledwie kilka dni do rozpoczęcia obozów przygotowawczych i kompletnie nic się nie dzieje – z pomocą przychodzimy my, żeby jednak o czymś pogadać. Darren Erman został nowym trenerem MRC w G-League i jest to dla mnie ogromne zaskoczenie. Bo ten gość ma papiery i wiedzę, na podobne stanowisko w NBA. Lata doświadczenia jako asystent w GSW, w Bostonie czy ostatnio w Pelikanach – naprawdę doskonały ruch, bo nie wiem czy można było kogoś lepszego zatrudnić.
[Timi] Ruch bardzo dobry, bo Erman – albo “mały Thibs” jak zwykł na niego mawiać Rondo – to jeden z najlepszych specjalistów od defensywy w całej lidze. Ma już sporo doświadczenia w Bostonie, a teraz będzie robił wszystko, by jak najlepiej pokazać się na stanowisku głównego trenera, na którym właściwie zadebiutuje. To dla niego ważny wakat, no bo nie ukrywajmy, że celem dla niego jest właśnie praca w roli head coacha na poziomie NBA, więc Red Claws to raczej przystanek. Dlaczego nikt na razie nie daje mu takiej szansy? Możliwe, że to pokłosie afery, po której został zwolniony przez Warriors, gdy potajemnie nagrywał rozmowy zawodników i trenerów.
[Adrian] Jeny, faktycznie ja zapomniałem, że on pierwszy zrobił w szatni “diandżelo”. Od tego czasy, myślę, że zmądrzał i wie, że to był gruby numer. Ciekawi mnie, ile zarabia trener w G-League, a ile asystent w NBA – bo ja nie wiem, która droga jest krótsza do NBA. W poprzednim sezonie trenerzy dostawali szanse z obu kierunków – na pewno asystent w NBA, częściej trafia na head coacha.
[Timi] Myślę, że kwestia zarobków to nie ma tutaj dla Ermana większego znaczenia znając jego historię – był prawnikiem i przecież rzucił się w nieznane, gdy zdecydował się na karierę na ławce trenerskiej, porzucając za to lukratywną pozycję w jednej z kancelarii. Ja się przy tym wszystkim cieszę z jednej rzeczy: nasi młodzi, w tym na przykład Tacko Fall, będą mieli fajną okazję dosłownie “pouczyć się” obrony pod okiem Ermana w G-League.
[Adrian] Oj – jestem pewien, że w NBA są dużo większe pieniądze niż w nawet dobrych kancelariach. Przynajmniej na początku drogi zawodowej – jako prawnik, nawet dobry mógłby zarabiać ok 100-150 tys rocznie, jako asystent dostaje więcej, natomiast praca głównego trenera to już zarobki w milionach, a dobry trener to od 10 mln w górę. Ale zostawmy to – wspomniałeś o Tacko – który ostatnio stał się obiektem filmowego zacięcia Kantera. To Enes opublikował kilka filmów, gdzie widać jak nasz najwyższy trenuje bardzo ciężko i poszerza swój rzut, oraz repertuar ofensywny. Tak na 99% chyba możemy już przyznać, że to ostatnie miejsce w składzie będzie jego.
[Timi] Wszystko na to wskazuje, choć przed nami jeszcze obóz treningowy – no ale trudno sobie wyobrazić, by Celtowie tak bardzo zakochani w potencjale Falla na ostatniej prostej mieli sobie odpuścić możliwość pracy nad jego rozwojem. Najważniejsze tutaj będzie zdrowie, ale już jest pierwsza kontuzja – niegroźne, ale jednak lekkie skręcenie kolana na treningu.
[Adrian] To znowu o naszych wysokich, choć w sumie tydzień temu też o nich rozmawialiśmy, ale dwa fajne spostrzeżenia ostatnio zauważyłem. Pierwsze o debiutancie z Francji – zbiera pochwały z rożnych stron, a w NBA ma sobie poradzić, gdyż gra się mniej fizycznie niż w Europie i siła ma być jego atutem. Trochę tak, ale jednak moim zdaniem nie – bo nie ma aż takich warunków, żeby walczyć z Gobertem, Capelą, czy Vuceviciem (żeby pozostawać w europejskich ryzach). Jak dla mnie może być kolejnym Vitorem, który też z Europy przyniósł podobne walory i niewiele z tego wynikało.
[Timi] Powiem szczerze, że na mistrzostwach świata w Chinach nie zrobił zbyt dobrego wrażenia i tutaj za dużo pochwał nie widziałem, bo choć miał kilka efektownych akcji to jednak szczególnie w defensywie nie wyglądało to za różowo. O wiele lepiej wyglądał Daniel Theis, który co prawda jak zwykle miał problem z silniejszymi podkoszowymi, ale poza tym znów skacze wysoko i coraz częściej gra jak ten zawodnik, którego pamiętamy jeszcze z drugiej połowy sezonu 2017/18.
[Adrian] Prawda też taka, że Francuz był tylko rezerwowym i to dość mocno przyspawanym do ławki, bo Gobert grał naprawdę spore minuty. Niemiec konkurencji w kadrze zbyt dużej nie ma, no i jego reprezentacja kolekcjonowała wpierdole. Daniel musi być zdrowy, żeby znowu nas pozytywnie zaskakiwać, a on jednak ma spore problemy z tym zdrowiem co sezon. No i w sumie chyba zdajemy sobie sprawę, ze tak naprawdę jest assetem – po to dostał taki kontrakt.
[Timi] Trochę jest assetem, ale też teraz wygląda naprawdę zdrowo i naprawdę solidnie, dlatego zdecydowanie mam większe nadzieje co do jego występów w przyszłym sezonie, a Francuza traktuję bardziej jak jajko niespodziankę – albo będzie coś naprawdę fajnego, albo kolejna figurka a’la wspomniany już Faverani.
[Adrian] Enes czyli ten wymarzony Vuk dla Stevensa. Nie od dziś wiadomo, że Vucević był w kręgu bostońskich zainteresowań, a ponoć największe zainteresowanie nim wyrażał Stevens, który chciałby grać takim ofensywnym środkowym. Nikola został na Florydzie, a Kanter ma dość podobne możliwości, choć obrońcą był do tej pory jeszcze słabszym. Natomiast spokojnie może robić nawet 20 pkt i 12 zbiórek na mecz, czyli to co Nikola daje Orlando. Patrząc na filmiki Turka z jego treningów, to bardzo dużo pracuje na nomen omen prać nóg, a to znaczy, że chyba ktoś mu zaaplikował sporo ćwiczeń odpowiadających za defensywę.
[Timi] Praca nóg po obu stronach boiska rzeczą bardzo ważną, ale w przypadku Kantera to rzeczywiście jedna z tych rzeczy, nad którymi trzeba bardzo dużo treningu i to bardzo dobrze, że tak się rzeczywiście dzieje. Sporo sobie obiecujemy po Turku, bo na tę chwilę to chyba nasz najlepszy podkoszowy i on będzie dostawał sporo minut ze względu na to, co potrafi w ataku – pytanie, czy w obronie będzie na tyle dobrze, by tych minut nie musieć mu zabierać. Na pewno trzeba będzie spróbować nowych wariantów, bo nie ma przecież w drużynie już Ala Horforda. Nie będzie więc już tylu przekazań, być może częściej spróbujemy robić “drop” z takimi zawodnikami jak Kanter czy Theis. Ale co by nie mówić, przed Horfordem też była bardzo dobra defensywa w Bostonie, więc po Horfordzie pewnie też będzie życie.
[Adrian] A ja tylko przypomnę, co w sumie przez 3 lata pisaliśmy i to nie tylko my, ale na czacie, czy w komentarzach, prawie każdy pisał coś podobnego – musimy mieć kogoś do ostrego punktowania pod koszem, bo inaczej obwodowi są zbyt mocno pilnowani. Kompletnie nie mieliśmy równowagi w grze – Kanter powinien to zmienić, bo jego nikt pod koszem nie odpuści. Co za tym idzie, dużo łatwiej będzie miał Brown czy Tatum w atakowaniu kosza, bo defensywny klocek będzie musiał pilnować Turka. Strasznie jestem ciekawy jak to wyjdzie w praniu i już nie mogę się doczekać do 6 października.
[Timi] To spora nowość dla Stevensa, a też i dla nas to powinna być spora odmiana po tym co widzieliśmy w zeszłych sezonach, gdzie często z tego rzucania piłki po obwodzie nie wynikało nic dobrego i brakowało tej siły pod koszą. Horford robił dużo dobrego i nie ma co do tego żadnych wątpliwości, ale w ostatnich latach coraz bardziej odchodził od kosza, co też w jego przypadku było zrozumiałe, biorąc pod uwagę dodanie trójki i zmianę stylu gry. Miejmy tylko nadzieję, że Kanter rzeczywiście będzie w stanie zostać na parkiecie w miarę długo, także w tych najważniejszych momentach – sporo optymizmu dają jego występy w fazie play-off dla Blazers, choć jedna jaskółka wiosny nie czyni.
[Adrian] Horford nie lubił się masować pod koszem, nie wynikało to z jego braku umiejętności, czy braku siły, ale raczej z tego, że zaplanował sobie długą karierę i walka, oraz narażanie się na urazy i kontuzje nie była mu do niczego potrzebna. Kanter tez poszerza swój rzut, ale jednak to strefa podkoszowa jest jego miejscem na ziemi. Często pisze się o Kanterze, ze wszystko fajnie, ale to zawsze był minusowy zawodnik – popatrzyłem na PO i z 16 spotkań w zeszłym roku tylko 5 razy był minusowy, raz wyszedł na zero a 10 razy był dodatni. Pewnie zaraz się podniosą głosy, że z GSW, czyli w najważniejszym momencie był zjedzony pod koszem – otóż nie – tam w 4 meczach 3 razy był na plusie, choć z mniejszymi minutami. Mnie ciekawi czy Stevens zaryzykuje i będzie wystawiał dwóch wysokich zawodników – na przykład para Kanter&Theis może być bardzo ciekawa, bo Daniel rok temu trafiał trójki na 39%, a jednocześnie zapewnia sensowną obronę kosza i zbiórki.
[Timi] A mnie ciekawi czy Celtics wrócą do grania niższym składem — opcji jest więc sporo, tym bardziej że skoro pod koszem na ten moment tej czysto koszykarskiej jakości nam brakuje (albo mówiąc inaczej nie jest ona jeszcze w pełni udowodniona) to zawsze można iść właśnie w te niskie ustawienia. Smart broniący dużo wyższych od siebie to już codzienność, ale przecież Tatum, Brown czy Hayward też mają warunki, by sobie w takich sytuacjach co najmniej poprawnie poradzić.
[Adrian] Jak co roku Sport Illustrated opublikował ranking 100 zawodników NBA i znowu jest nas tam sporo. Smart – 82, Brown – 68, Hayward – 59, Tatum – 35 i Kemba na 20 pozycji. Chyba nie jest źle, nie chce mi się nawet szukać rankingu sprzed roku, ale tam Irving był chyba 7 pozycji wyżej, tylko niewiele z tego wynikało. Celtics trzymają sie w indywidualnych rankingach mocno i niech się to tylko przełoży na drużynowe osiągnięcia.
[Timi] Och, coroczne rankingi wróciły. No nic, w tym roku jakichś dużych kontrowersji chyba nie ma, ale tak jak mówisz – indywidualnie to nasi zawsze byli całkiem spoko doceniani, byleby tylko to miało przełożenie na rzeczywistość. Bardzo chcę już ten nowy sezon i taki nowy, świeży rozdział, bo gadanie czy wspominanie Celtics 2018/19 to nadal nie jest przyjemne doświadczenie.
[Adrian] Mistrzostwa Świata zakończone, a tutaj budzą się największe gwiazdy basketu i zaczynają przebąkiwać, że na Olimpiadę to oni jednak by chętnie pojechali. Zaczął Draymond Green a dołączył Stephen Curry i powoli stworzy się ekipa, która jednak powalczy o złoto, a nie o 7 miejsce.
[Timi] Nie ma się czemu dziwić, od dawna było wiadomo, że dla Amerykanów to Igrzyska Olimpijskie mają największe znaczenie, a medal z IO to druga najcenniejsza nagroda drużynowa po mistrzostwie NBA. Tyle, że tu jest gdzieś skaza systemu USA Basketball, który nie podołał, no bo to działa tak jak powinno skoro gwiazdy jeden turniej omijają, a na drugi chętnie jednak pojadą.
[Adrian] Widziałem nawet ploteczkę, że LeBron będzie chciał po raz ostatni zagrać w reprezentacji i zdobyć kolejny medal. Czuje pewnie, że w Lakers od kwietnia znowu wolne, to można pograć z kumplami w Japonii. To będzie zupełni inna reprezentacja. Swoją drogą skąd ta niechęć zawodników amerykańskich do rozgrywek FIBA? W przypadku innych dyscyplin, Mistrzostwa Świata są dla nich praktycznie tak samo ważne jak Olimpiada, a w koszykówce od wielu, wielu lat kompletnie im to wisi.
[Timi] Być może to pokłosie Dream Teamu z Barcelony i chęć bycia w jednym z kolejnych takich teamów? Natomiast coś w tym jest, że te turnieje rangi mistrzostw świata nie są doceniane przez graczy NBA, no a jak jeden odmówi to potem reszta postępuje tak samo – bo im słabszy skład, tym większa szansa, że coś pójdzie nie tak, co zresztą w tym roku miało miejsce. Tylko ci najodważniejsi podejmują wyzwanie:) I analogicznie im więcej gwiazd chce grać, tym większą chętkę będą mieli też ci najwięksi. Dlatego zdaje się, że w Japonii znów pojawi się bardzo mocny skład…
[Adrian] Dobra – pytanie tygodnia, czy podziwiasz Orlando za wiarę jaką pokładają w Fultzu. Ja ich szczerze podziwiam. Nie chodzi o to, ze w tym sezonie dadzą mu szanse – on już ma zagwarantowaną szansę na przyszły sezon i 12 mln dolarów gwarantowanego kontraktu. Podziwiam – bo w sumie Orlando daje mu lekką ręką 20 mln a za tyle, to naprawdę można podpisać sensownego rozgrywającego na dwa lata.
[Timi] Jeśli w poprzednich latach twoim rozgrywającym w pierwszym meczu sezonu był najpierw Jameer Nelson, potem Elfrid Payton, a przed rokiem DJ Augustin to ekscytujesz się nawet tym, co zostało z potencjału Markelle Fultza. Mimo wszystko coraz głośniej mówi się o tym, że Fultz znów wygląda jak stary dobry Markelle, no ale to już sezon nam zweryfikuje – jak wszystkie letnie doniesienia.
[Adrian] Tego Elfrida Paytona to nie hejtuj mi tu, bo to naprawdę fajny chłopak jest, tylko potrzebuje systemu i trenera. Orlando odpaliło go w momencie, gdzie on grał coraz lepiej – owszem nie rozwijał się jakoś kosmicznie, ale to nadal dużo lepszy zawodnik niż kilku rozgrywających w lidze. Orlando samo nie ma pojęcia co i kim chce grać, no i tego Paytona mocno psychicznie wtedy zdeptało. Tym bardziej, że on tam naprawdę miał do kogo podawać pod koszem. Fultz znowu wygląda jak dobry Markelle – ale Timi, on w NBA nigdy nie wyglądał. Ja nawet jestem skłonny zaryzykować piwo w zakładzie, że on nigdy nie będzie wyglądał. To takie skrzyżowanie Mudiaya z Bennettem – niby potencjał jest, ale jednak będzie bust.
[Timi] Jasne, masz jak najbardziej rację – on nigdy nie wyglądał w NBA, ale dla takiego Orlando złapanie się tego typu talentu to dziś chyba jedyna możliwa droga, by wrócić do elity. Przed draftem w 2017 roku naprawdę mocno zainteresowałem się Fultzem, bo gość miał tworzyć kolejny super duet z Thomasem: jak się potoczyły losy ich obu wszyscy wiemy, natomiast Fultz nie bez powodu był wtedy jedynką w drafcie i nawet jeśli odzyskałby tamto granie choćby w połowie to nadal będzie najlepszym rozgrywającym Magic od lat. Natomiast czy tak rzeczywiście jest to się okaże, bo nie ma żadnych wątpliwości, że te dwa lata odcisnęły na Fultzu ogromne piętno pod względem psychicznym i dziś to być może właśnie ten aspekt będzie najtrudniejszy do przeskoczenia.
[Adrian] No to jak co roku startujemy z pogadankami o każdym zespole w NBA. Tym razem jednak trochę inaczej – bo lecieliśmy dywizjami, a teraz zaczniemy od najsłabszych. No to Wschód i 5 najsłabszych ekip poprzedniego sezonu. Stawkę otwiera NYK – jednak w tym sezonie nie będą już najsłabsi – Mook, Taj Gibson, Elfrid Payton oraz Randle powinni zapewnić tyle jakości, ze być może nawet powalczą o 8 pozycję – choć to tak na dwoje babka wróżyła. Oczywiście w NYK nie może być normalnie i pewnie dlatego RJ Barrett w wywiadach opowiada bzdury, że marzy o zapakowaniu nad Porzyngisem.
[Timi] To już sześć lat bez Knicks w fazie play-off, ale w tym sezonie jest nadzieja! Choć tam znów nie do końca potrafią się zdecydować, czy stawiać na młodzież, czy jednak walczyć o coś więcej. Lato mieli jakie mieli, ale patrząc czysto teoretycznie to zawodników mają w tej chwili dużo lepszych niż przed rokiem. Ale jako fan Knicks i tak najbardziej jarałbym się kolejnym krokiem w karierze Mitchella Robinsona.
[Adrian] No, pod warunkiem, że ktoś nie wpadnie na pomysł grania small ballem i Robinson parkietu nie poogląda za dużo. Wystarczy, że pojawi się szansa na PO i oni dostaną małpiego rozumu – zobaczysz, że Mook/Gibson/Randle/Portiis dostaną minuty na Pf/C i tyle Robinson sobie pogra. Bo co warto zauważyć, mają dwóch młodych prospectów czyli Knoxa i Robinsona i właśnie na ich pozycjach zakontraktowali najwięcej zawodników ze sporym doświadczeniem i umiejętnościami. Ani tankować, ani uczyć ich grać – ot typowe NYK.
[Timi] Właśnie to miałem na myśli pisząc, że Knicks cały czas nie potrafią się zdecydować do końca… Czy i kiedy nastaną lepsze czasy dla koszykówki w Nowym Jorku? To chyba wciąż nie jest TEN moment.
[Adrian] Cavs – będą dokładnie tam samo słabi jak rok temu, a może nawet dużo słabsi, jak przehandlują Kevina LOve, bo przecież przehandlują go. Przehandlują tez spadające kontrakty Tristana, Delli, Clarksona, Hensona, Knighta i kto tam jeszcze będzie w stanie wsiąść w samolot i polecieć do innej drużyny. Zostaną tylko młodzi zawodnicy i tyle – tankujemy w 2-3 najbliższe sezony. Obstawiam, ze od stycznia – oglądanie Cavs będzie bardzo boleć, bardzo.
[Timi] To musi być tankowanie i to przez duże T z nadzieją, że do Ohio trafi kiedyś kolejny LeBron James – bo ten pierwszy już po raz drugi tam nie wróci. Ciężkie czasy przed kibicami Cavs. W zeszłym sezonie drużyna wykręciła zresztą identyczny bilans jak po pierwszym odejściu Jamesa, ale trudno z optymizmem patrzeć w przyszłość.
[Adrian] Chicago Bulls – bez rewolucji, nastawieni na ewolucję. Przyszedł tylko Tadek Young i w sumie nie wiem po co – bo podkoszowych to tam mieli, a przynajmniej takich, których warto rozwijać, nie trzeba było brać Tadka. Choć podpisanie Satoranskyego, to bardzo dobry ruch, bo oni mieli ogromne problemy na jedynce – to żadna gwiazda, ale zagwarantuje jakąś jakość. Nie wskoczą na pozycje gwarantujące PO, ale też nie będą szorować po dnie, maja kogo obrabiać i obstawiam okolice 10 miejsca.
[Timi] Young jako weteran dla młodej drużyny to zawsze solidne wsparcie (z miejsca stał się najstarszym graczem i jedynym w składzie urodzonym jeszcze w latach 80), będzie miał kto drogę wskazać takim graczom jak Markkanen czy Carter Jr. O wiele ciekawiej zapowiada się walka o minuty właśnie na pozycji numer jeden, bo przecież to nie tylko podpisany Satoransky (po bardzo dobrym turnieju w Chinach), ale też zapomniany Kriss Dunn oraz wybrany w drafcie Coby White.
[Adrian] Nie wiem czy jeszcze ktokolwiek liczy na Dunna – ja się wyleczył już rok temu, nie tyle jego umiejętności, co kompletny brak zdrowia do zawodowego sportu. Natomiast Coby White – nie powinni go rzucać na głęboką wodę, bo po co ma tonąć od razu – to dość delikatny chłopak i czas będzie jego sprzymierzeńcem, niech Satoransky zbiera kuksańce w podstawowym składzie, a Coby niech się rozwija. Tym bardziej, ze im sie nigdzie nie śpieszy – Carterowi pozwolili spokojnie ten pierwszy rok przejść tak, żeby to przyszłość była najważniejsza – tu powinno być podobnie.
[Timi] Wiele wskazuje więc na to, że Bulls jeszcze przed startem sezonu pożegnają się z Dunnem. Swoją drogą, on w marcu skończył… 25 lat, czyli tyle samo co Marcus Smart. Powtarzamy to już tutaj kolejny raz, ale warto o tym przypominać, biorąc pod uwagę, że to był jeden z kandydatów do wyboru numer trzy Celtów w 2016 roku… Tymczasem Bykom nigdzie się co prawda nie spieszy, ale myślę, że rzucenie White’a na głęboką wodę to może być właśnie to, czego ten chłopak potrzebuje. Warto go uważnie obserwować. P.S. Jest sześć lat młodszy od Dunna!
[Adrian] No to zobaczymy, czy będzie ostrożnie czy nie. Natomiast rozmawiamy o nich a pominęliśmy dwóch ważnych zawodników – Zach i Lauri. Ja tego pierwszego chłopaka to bardzo lubię i mu kibicuję, bo te kontuzje co miał powinni go złamać psychicznie, a on nie tylko wrócił i wygląda dobrze, to rok w rok coś dodaje. Tak, wiem – obrona, ale dobry trener by to maskował, taki Stevens ogarnąłby to w 3 treningi. Jego zdolność punktowania i atletyzm, no i zza łuku trafia na 38% przy 5 rzutach na mecz – on potrzebuje systemu. Ma dopiero 24 lata i wciąż się rozwija, oraz 22 letni Fin, który też już powinien grać regularnie, po kontuzjach ani śladu – nic tylko szlifować.
[Timi] Młodzieżą można się więc w Chicago ekscytować, ale pamiętajmy, że tam głównym trenerem pozostał Jim Boylen, no a tu już aż tak bardzo ekscytować nie może. Choć z drugiej strony może ten twardoręki trener będzie spisywał się dużo lepiej w drugim sezonie, no bo jednak objęcie zespołu w trakcie rozgrywek to bardzo trudna sytuacja dla coacha.
[Adrian] Atlanta – czyli tankuj mądrze, wybieraj dobrze, pracuj ciężko – będzie lepiej. Young, Collins, Hunter, Reddish – wygląda to bardzo obiecująco, bo dwóch pierwszych już udowodniło swoją wartość, a z dwóch kolejnych wystarczy, że odpali tylko jeden. Jastrzębie mają też kilku wetsów, na złych kontraktach, ale to absolutnie nie będzie im przeszkadzać w ewolucji. Jabari Parker dostał chyba ostatnią szanse w NBA i obstawiam, że ją spierdoli. Fajnie będzie się ich oglądać – powalczą o 10 miejsce? Chyba tak.
[Timi] To może być fajna niespodzianka tego przyszłego sezonu i kto wie, czy Vince Carter na (najprawdopodobniej) swoje pożegnanie z NBA nie zamelduje się jeszcze w fazie play-off. Jest ciekawa młodzież, jest też kilku solidnych weteranów na bardzo złych kontraktach, którzy jednak powinni być przynajmniej dobrym wsparciem – jak nie na parkiecie to przynajmniej na ławce. W tej chwili najstarsi w zespole są właśnie Evan Turner oraz Chandler Parsons (obaj rocznik 1988), czyli jednocześnie najlepiej zarabiający gracze, którym po sezonie kończy się kontrakt. Uwaga więc na Hawks na rynku transferowym!
[Adrian] No Atlanta ma spadające grube umowy i ma picki, swoje oraz Nets i OKC – jest czym handlować. Ma przyszłość i sporo gotówki, którą może użyć w długie kontrakty z bardzo dobrymi zawodnikami. Jeśli będzie ktoś pasował do ich wizji gry, do ich przyszłości – to oni pociągną za spust. Wiedzą, ze z FA nie mają zbytnich szans na gwiazdę, ale z wymiany? Łatwiej zawodnika zatrzymać u siebie, niż skusić z wolnego rynku.
[Timi] No właśnie, choć z drugiej strony to co stało się tego lata pokazuje, że tego zawodnika wcale już tak łatwo nie będzie zatrzymać… W przypadku Hawks tylko jednak tego typu budowa ma sens, a że na razie idzie im to bardzo dobrze to z pewnością należy ich pochwalić. Przestali już przynajmniej być tym wyznacznikiem przeciętności w NBA.
[Adrian] Wizards czyli 11 ekipa poprzedniego sezonu – Jaśku grać nie będzie, a Bradley chyba zostanie sprzedany i tak zacznie się tankowanie po topowe picki. Zdecydowanie są za słabi na walkę o PO, nie ma czym i kim handlować, żeby obudować Beala, no to albo można czekać na cud, albo tankować. Chyba przestali liczyć na cud – zacznie się wyprzedaż tego co jest za picki i przebudowa od zera.
[Timi] Jedna ważna decyzja już zapadła, czyli tymczasowy generalny menedżer został stałym generalnym menedżerem. Trochę późno, bo dopiero w połowie lipca, ale lepiej późno niż wcale. Pytanie co dalej – transfer Beala to może być pierwsze domino, które ruszy całą lawinę, ale sęk w tym, że Wizards od miesięcy jakoś tak niechętnie do tej całej sprawy podchodzą. Sporo kasy ulokowanej jest w umowach Walla i Mahinmiego, którzy w przyszłym sezonie najpewniej dla Wizards nie zagrają w ogóle. Nie pozostaje więc nic innego jak wystawić Beala na sprzedaż i budować się na młodych. Trochę szkoda, że kolejna kontuzja i operacja utrudni Isaiah Thomasowi powrót do gry na wysokim poziomie – tym razem wymagany był zabieg kciuka.
[Adrian] No właśnie – jeszcze sezon się nie zaczął, a Azja już połamany – 6-8 tygodni odpoczynku. To jest niewiarygodne, jak on się popsuł – zwyczajnie wziął i się popsuł. Sezon w sezon odzywają sie jakieś urazy, które niweczą mu okres przygotowawczy, a potem wiadomo jak to wygląda – tak jak on czy Gordon – bez dobrze przepracowanego obozu, bez spokoju i komfortu pracy, nic z tego po kontuzji nie będzie. Thomas ma 3 kolejny sezon z głowy i to jest bardzo smutne, bo dla niego czas już chyba się skończył. A co do Wizards – Manhinmi to im przynajmniej zejdzie z tym debilowatym kontraktem jaki mu dali, natomiast Jaśku :D no ten jeszcze odbierze 170 mln zielonych papierków. Na plus na pewno podpisanie Bryanta – szkoda chłopaka, bo minuty dostanie, pogra, ale będzie sie kopał w głowę tankując.