Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Zaczniemy nietypowo, bo od reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata. Nie ma chyba kibica koszykówki, który w meczu z Chinami nie miał stanu przedzawałowego w końcówce czasu regulaminowego. To był taki mecz, który pamięta się bardzo długo. Taki mecz w bostońskim stylu, gdzie zwycięstwo zostało wywalczone, wyrwane, wyszarpane z paszczy lwa… Gdzie Ponitka powiedział – biorę co moje i tyle.
[Timi] Doskonała reklama basketu w Polsce, lepszej chyba nie można było sobie wyobrazić – tym bardziej, że udało się to zwycięstwo wyrwać Chińczykom pomimo takiego, a nie innego sędziowania. Wygrana nad gospodarzami smakuje więc jeszcze lepiej, a nasi wreszcie pokazali charakter i nareszcie można być dumnym z polskiej koszykówki.
[Adrian] No to teraz uważaj – mecz reprezentacji Polski z WKS, czyli ten ostatni 3 mecz, w pierwszej fazie turnieju, obejrzał w TVP1 i TVP Sport razem 500 tys osób. Natomiast pojedynek Polski na Mistrzostwach Europy Kobiet w siatkówce, na TVP1 i Polsat Sport obejrzało razem tego samego dnia 3,4 mln osób. Owszem siatkówka była wieczorem, a koszykówka nie, ale to jest przepaść. Myślałem, że popularność kosza w naszym kraju się odrodzi przy sukcesach kadry, no ale nie i pewnie jeszcze długo nie. Przy okazji, po tej wygranej z Chinami, Marcin Gortat na TT dał popis głupoty, że już nikogo nie dziwi iż miał ksywkę MŁOT. Dupsko boli, że bez niego można grać lepiej niż kiedykolwiek.
[Timi] Wiesz, trudno oczekiwać, żeby tak od razu przyszło to odrodzenie koszykówki – moim zdaniem i tak jest już dobrze i z każdym meczem może być coraz lepiej. Siatkówka jednak to dyscyplina dużo popularniejsza, a do tego tam większa ranga – bo to był ćwierćfinał – plus też ten wieczór zrobił swoje, bo jednak wtedy znacznie łatwiej jest osiągnąć dobrą oglądalność niż o 10 rano, gdy wszyscy są w pracy. Fajnie byłoby to porównać gdy nasi dojdą do ćwierćfinału – a w piątek zrobili kolejny krok ku temu, wygrywając z Rosją. Natomiast co do Gortata to nie chcę mi się w to wchodzić, tym bardziej że to nie on powinien być teraz na ustach wszystkich tylko ta wciąż zwycięska reprezentacja.
[Adrian] No i ćwierćfinał stał się faktem już w piątek popołudniu, gdzie Argentyna pokonała Wenezuelę, a my wcześniej po fatalnym meczu z Rosją wygraliśmy go dominując w 4 kwarcie. Teraz Hiszpania lub Serbia – moim zdaniem tu raczej skończy się nasza przygoda, ale… no kto marzył, że zameldujemy się z takim bilansem w Elite 8. Ćwierćfinał w koszykówkę? Na Mistrzostwach Świata? Niepojęte.
[Timi] No właśnie – więc nie skreślajmy jeszcze naszych chłopaków. Serbii raczej nie ogramy, bo to przecież jeden z głównych kandydatów do zwycięstwa w całym turnieju, ale Hiszpania? Wyszarpać, wymęczyć – może się da. Trzymajmy kciuki za to, aby ta przygoda trwała jak najdłużej, a nawet jeśli to będzie “tylko” ćwierćfinał to i tak czapki z głów dla naszej drużyny, bo miejsce w ósemce jest już ogromnym sukcesem – tym bardziej, kiedy to jest nasz powrót do MŚ po ponad pół wieku!
[Adrian] Skoro wyszedł temat Ponitki – zastawiam się, dlaczego nie ma dla niego miejsca w NBA. Jest miejsce dla TJ McConnella, czy Dellavedowy, a to podobni zawodnicy do Mateusza. Dodatkowo Polak ma lepsze warunki fizyczne od obu, a ma takie samo żywe sreberko z niego, które wchodzi na parkiet i energia może napędzić całkiem spora elektrownię.
[Timi] TJ McConnell to lepszy rozgrywający, a Delly to jednak lepszy defensor od Mateusza – on robi sporo rzeczy dobrze, ale w żadnej nie jest wybitny, a do tego jednak problemy z rzutem w tym wszystkim nie pomagają. Weź też pod uwagę, że w USA jest wielu takich Mateuszów, którzy mają nawet lepsze warunki fizyczne, a i tak w NBA nie grają. Na dodatek Ponitka ma już 26 lat i ten czas chyba już minął, choć oczywiście takimi występami z pewnością może zwrócić uwagę klubów NBA. Czy to wystarczy, aby dostał szansę? Nie jestem pewien, ale na pewno nie zaszkodzi:)
[Adrian] Della też ma rzut kompletnie niesystematyczny – nie chodzi mi jednak o porównanie bezpośrednie, a zaakcentowanie, że Mati może być tak samo pożytecznym zawodnikiem ze swoją energią. Piszesz, ze ma już 26 lat i ten czas minął – no to pytanie, dlaczego rok temu Boston dał szanse Theisowi a miał już 25 lat, a w tym roku Poirierowi, a ten ma jak Ponitka 26 lat. Dalej – Baynes szanse w NBA dostał od SAS w wieku 26 lat, Teletović do NBA trafił w wieku 27 lat, Satoransky w wieku 25 lat, GiGi Datome – 26 lat. Wydaje mi się, ze właśnie teraz jest czas dla Ponitki – nie był wystarczająco dobry, żeby przebić się w wieku 20 lat, ale okrzepł w europejskim baskecie na tyle, że powinien dostać szanse.
[Timi] Z jednej strony tak, z drugiej strony wszyscy wymienieni przez Ciebie zawodnicy to była europejska czołówka, a Mati tego poziomu jeszcze nie osiągnął (a w przypadku podkoszowych w NBA cenią sobie też wzrost tych wszystkich graczy). Poza tym od lat w NBA uwielbiają to słowo “potencjał”, dlatego te szanse na grę Ponitki w NBA nie są duże, ale oczywiście bardzo chciałbym się mylić.
[Adrian] To teraz reprezentacja USA i czterech naszych zawodników. W pierwszym meczu w sumie wszyscy wypadli dobrze. Mankamenty były – Tatum w 2 połowie już był mniej widoczny, ale w 1 połowie grał co trzeba, a Brown robił niesamowitą robotę w destrukcji, ale w ataku wolał oddać pole innym. Kemba i Smart zagrali to co mieli zagrać, choć obaj mogą zagrać dużo lepiej, co wiemy. Zobaczymy kolejne mecze, liczę, że wszyscy dopiero będą się rozkręcać z meczu na mecz.
[Timi] Rozgrzewka przed poważniejszym graniem dla USA, bo powiedzmy sobie szczerze, że Czechy to nie jest rywal dla Amerykanów. Cała nasza czwórka wypadła poprawnie – bez fajerwerków, ale też nikt nie zawiódł i wszyscy zrobili po prostu swoje. Zobaczymy, jak to dalej będzie wyglądać.
[Adrian] Drugi mecz USA był w ich wykonaniu delikatnie mówiąc słaby, bo Turcja nie powinna być dla nich żadnym wyzwaniem w tym składzie. Dodatkowo Tatum skręcił lewą kostkę, na szczęscie jak sam powiedział w rozmowie telefonicznej ze Stevensem – nie ma dramatu, wszystko powinno się unormować w ciągu kilku dni. USA wygrało, bo Pop w dogrywce wpuścił Smarta, który potrafił po pierwsze prawidłowo sfaulować przeciwnika (z czym inni mieli problem), a potem wybronić ważna akcję. Typowy Marcus.
[Timi] Wszyscy odetchnęli z ulga – USA, bo udało się wygrać i kibice Celtics, bo ten uraz Tatuma chyba rzeczywiście jest mało poważny. Najpewniej opuści on kolejne spotkania, ale powinien jeszcze wrócić do gry w tym turnieju – choć Turcja udowodniła, że Amerykanie jednak są jak najbardziej do pokonania… Potrzeba lepszej, skutecznej gry Kemby, który ma dobre momenty, lecz brakuje trochę skuteczności.
[Adrian] Kemba to ich chyba najmniejszy problem – problemem jest to, że się ich nikt nie boi, wychodzą grać z nimi jak równy z równym i nagle bez takiego zaangażowania jak np Smart, okazuje się, że faktycznie można z nimi grać jak równy z równym. Albo zaczną grać na 100% przede wszystkim w obronie, albo będzie niespodzianka już na etapie 2 fazy grupowej.
[Timi] Nic dziwnego, że po meczu z Turcją pojawiły się porównania tej kadry do… Celtów z zeszłego sezonu. Wyszli więc Amerykanie mocno nabuzowani na Japonię i wygrali różnicą ponad 50 punktów, pokazując siłę, ale trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że prawdziwe wyzwania dopiero przed nimi i w tej chwili taka Serbia wygląda dużo, dużo lepiej.
[Adrian] Z Japonia było wreszcie pograne, no ale zobaczymy dalsze etapy, bo tak jak piszesz, Serbia wygląda dużo, dużo lepiej. Tylko czy Serbia i taka Hiszpania nie wyglądają za szybko tak dobrze. Bo ten turniej jeszcze trochę potrwa – zupełnie inna strefa klimatyczna, zupełnie inna wilgotność i temperatury – im dłużej oni grają tym organizm coraz bardziej będzie wyczerpany. W przyszłym tygodniu, gdy zacznie się już granie systemem przegrywający odpada – będziemy mieli naprawdę dużo ciekawych spotkań.
[Timi] Amerykanie może rzeczywiście będą się rozkręcać z meczu na mecz, natomiast czy taka Serbia w drugim tygodniu rozgrywek nam spuchnie? Tego raczej bym się nie spodziewał, choć rzeczywiście te warunki mogą wpływać na dyspozycje zawodników – ale to wszystko sprawia, że cały ten czempionat będzie jeszcze ciekawszy. Już dzieje się sporo, a najważniejsze spotkania dopiero przed nami.
[Adrian] Wanamaker powiedział, że wraca do Bostonu, żeby dostać prawdziwą szanse na pokazanie swoich umiejętności. Byłaby to prawda, tylko Brad zapomniał chyba, iż inny Brad może postawić na Edwardsa, który wyskoczył niczym Filip z Konopi na Summer League. Wanamaker jest fajnym zawodnikiem do naszego systemu, ale Edwads może pasować jeszcze lepiej ze swoim ogniem w rękach. Napisałem może, bo Wanamaker jednak zza łuku rzucał na ponad 40% – zobaczymy jak to się ułoży gdyby dostał teraz większe minuty i większą role.
[Timi] Wanamaker na pewno ma tę przewagę, że on nie jest już rookie, ale myślę, że Brad raczej bardziej myśli o nowej sytuacji – gdzie te minuty można teraz naprawdę dostać i wywalczyć, bo jednak w zeszłym sezonie to wszystko wyglądało trochę inaczej. Teraz on rzeczywiście może grać drugie skrzypce do Kemby, gdyby się okazało się, że jest w stanie wywalczyć sobie więcej minut.
[Adrian] Wszystko zależy od Edwardsa, bo wiemy, ze Stevens nie będzie się bał dać mu większej roli jeśli on będzie wyglądał tak jak w Summer League. To, że ma rookie contract nic nie zmieni. Dodatkowo NBA faworyzuje taki styl gry jaki ma Edwards, gdybym na dzień dzisiejszy miał wskazać faworyta na zmiennika dla Kemby, to kurcze miałbym duży problem. Nie widzieliśmy jeszcze Edwardsa na parkietach NBA, niby w niego bardzo wierzę, bardzo mi zaimponował, ale poczekajmy te 4 tygodnie do meczu z Hornets. Na razie tak pół na pół.
[Timi] Wielu już było takich, co to w lidze letniej zachwycali, a potem gdzieś przepadali – akurat w przypadku Edwardsa tak być nie powinno, bo tak jak mówisz gość jest urodzony do tego, by grać w NBA dobre minuty. Ma fajny styl, ma dobry rzut, dobrze stoi na nogach. Zobaczymy jak to będzie z jego defensywą w NBA, gdzie co mecz będzie trafiał na zawodników znakomitych (bo jednak liga świetnymi rozgrywającymi stoi), ale ja jestem dobrej myśli. Jak dobrze pójdzie to może nawet do którejś z najlepszych piątek rookies się załapie.
[Adrian] Melo wraca. Znaczy się, jeszcze nic nie jest pewne, ale… coś mi mówi, że on dostanie kontrakt na Brooklynie. Naciskają na to Irving z Durantem i obstawiam, iż wprawdzie Sean Marks nie ma na to ochoty, ale ulegnie i Melo zawita w tym sezonie na Brooklyn. Przy kontuzji Durnata, to tak naprawdę żadne ryzyko do zespołu, bo na PO i tak szanse mają średnie. Za to byłaby to kolejna szpilka wbita w rywala z Knicks.
[Timi] Coraz więcej problemów na Brooklynie – ale o tym zaraz – dlatego rzeczywiście rosną szansę na angaż Melo przez Nets. Dla nich to małe ryzyko, choć pojawia się pytanie, czy nie dałoby się znaleźć kogoś lepszego i bardziej wartościowego dla tego zespołu. Z drugiej strony, naciski Irvinga i Duranta powinny zrobić swoje, tym bardziej, że to teraz jest “ich” drużyna.
[Adrian] Wilson Chandler został zdyskwalifikowany za stosowanie dopingu na 25 spotkań. No to prawie 1/3 sezonu zasadniczego. Z lekarzem tłumaczyli się, że nie widzieli iż ten specyfik jest zabroniony – no wprawdzie zabroniony jest już 2 lata i nie wyobrażam sobie lekarza sportowego, który by czegoś takiego nie sprawdził, ale… Wilson i tak zawsze część sezonu pauzuje z uwagi na kontuzje i urazy, wiec w sumie wyjdzie na to samo, jeśli będzie resztę sezonu zdrowy.
[Timi] Te tłumaczenia dziś już bardziej śmieszą niż można je brać na poważnie – zresztą trudno w takiej sytuacji brać także samego Chandlera na poważnie. To spory problem dla Nets, którzy tak swoją drogą przez lata budowali “kulturę”, a tutaj w jedno lato tyle złego im się zadziało, także pod względem wizerunkowym.
[Adrian] Zostaniemy na Brooklynie, bo tam zaczął się w tym sezonie niezły cyrk. Było o Wilsonie, to teraz Rodions Kurucs – czyli młody skrzydłowy, który dał im sporo radości w pierwszym sezonie, a tymczasem został aresztowany we wtorek w związku z napadem na swoją dziewczynę. Miał ją dusić i połamać jej żebra. Przepisy NBA tutaj są dość radykalne i wątpię, żeby on szybko się z tego oczyścił na tyle, żeby za niespełna 4 tygodnie rozpocząć z zespołem obóz przygotowawczy. Durant, Chandler, Kurucs – skrzydłowi, którzy raczej nie pomogą Nets na początku sezonu.
[Timi] Szkoda kariery, ale jeśli gość rzeczywiście napadł na dziewczynę… Drugi Jabari Bird się znalazł, a tego jak wiemy nie ma już w NBA i wygląda na to, że tutaj sytuacja może być podobna. Zobaczymy na ile jest to prawda, ale to kolejny kłopot na Brooklynie, na dodatek nie tylko kadrowy, ale też po raz kolejny wizerunkowo cierpi organizacja.
[Adrian] No i teraz możemy wrócić do pogadanki, dlaczego Melo może dostać szanse w Nets – bo zanosi się, że z 3 skrzydłowych, żaden nie będzie w stanie grać – a kontrakty trzeba płacić. Czy można poszukać kogoś lepszego niż Melo? Pewnie tak, ale… jak wspomniałeś, to jest teraz drużyna Irvinga i Duranta i oni wolą grać z Melo, niż z kimś lepszy, ale kto nie jest ich kumplem. Zgadzam się, ze Nets tyle czasu poświecili na budowanie fajnego wizerunku, fajnej drużyny – a teraz w lato nabrali całkiem sporo takich Chandlerów i Jordanów do drużyny. Ja tego kompletnie nie widzę, ale przyznam się, że liczyłem iż cyrk zacznie się tak za pół roku, a tutaj wesoło się zrobiło jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Masz rację, że to podobna sprawa do Birda, tylko Bird dodatkowo miał jeszcze problemy z samym sobą – tutaj chyba “tylko” jest kwestia pobicia. Może skończyć jak Bird, ale może też skończyć jak Sullinger, który też miał swoje za uszami, a jakoś w kilka miesięcy wygrzebał się z tych zarzutów.
[Timi] Dużo zależy od nazwiska, to jasne – przy czym Sullinger z zarzutów się wygrzebał, ale w NBA go już nie ma. Tak czy siak sprawa przykra, natomiast zobaczymy jak to wszystko przełoży się na sytuację Nets. Jestem przeogromnie ciekaw tego jak pod Atkinsonem będzie spisywał się Kyrie, który calutki pierwszy rok będzie musiał przemęczyć się bez Duranta.
[Adrian] No to DMC i jego kariera… a nie czekaj, nie tylko się połamał, ale jeszcze dał sie nagrać swojej byłej żonie i matce swojego dziecka, gdy jej grozi, że ją zastrzeli. Nie wiem wprawdzie czy został aresztowany, czy też od razu skończyło się na poręczeniu majątkowym, bo nakaz aresztowania został wydany, ale w USA prawo działa czasami dość dziwnie. No a biedny nie jest, to na doskonałych prawników go stać. To jednak dopiero początek afery, bo tutaj może się skończyć wyrokiem bez zawieszenia.
[Timi] Nie znam się, nie mam pojęcia jak to się może skończyć, natomiast nie ma żadnych wątpliwości, że to kiepski okres w życiu Cousinsa, gdzie nawet sam ślub poniekąd stał się przyczynkiem do kolejnych problemów. Na pewno warto monitorować sytuację, ale jeśli miałbym zgadywać to podejrzewam, że nic złego się tutaj DMC nie stanie.
[Adrian] Mała wymiana zdań pomiędzy Kobym a Shaqiem. Szczuplejszy twierdzi, że zdobyliby więcej pierścieni, gdyby Shaq dbał bardziej o przygotowanie fizyczne i wagę, a grubszy odparował, że zdobyliby więcej pierścieni, gdyby Koby częściej podawał. Prawda oczywiście leży pośrodku, ale zawsze miło poczytać takie pstryczki w ucho, jakie rozdają sobie dawni przyjaciele z parkietu.
[Timi] Tak jak piszesz, prawda leży pośrodku – Shaq miał wszystko, bo dominować jeszcze bardziej i jeszcze dłużej, ale nie miał takiego zacięcia jak chociażby Kobe właśnie. A ten też swoje wady miał, więc wyszło na to, że przyganiał kocioł garnkowi. Obaj jednak potem dali wszystkim znać, że między nimi żadnego beefu już nie ma – zresztą jakby nie patrzeć to tak czy siak nie mogą narzekać na swoje legacy, biorąc pod uwagę choćby liczbę tytułów.
[Adrian] Ich największym problemem było to, że obaj chcieli być Jordanem, a żaden nie chciał być Pippenem. Każdy chciał być Batmanem, a żaden Robinem. Mówiąc wprost – jeden samiec Alfa za dużo. Gdyby mieli w sobie tyle zaparcia, żeby to ego trochę utemperować, no ale żaden nie chciał. No i całe szczęście, patrząc z bostońskiego punktu widzenia.
[Timi] Ego jedno, ale etyka pracy to rzeczywiście w drugiej części kariery nie była dobra strona Shaqa. A szkoda, bo przecież lepiej dbający o siebie Shaq byłby pod koniec kariery jeszcze lepszy – pamiętamy przecież, że w sezonie 2010/11 był nawet przez chwilę Big Shamrock i tamta drużyna – Big Four + Shaq właśnie – to do dziś jeden z najbardziej fun-to-watch zespołów, jakie widziałem.
[Adrian] No, tylko skończyło się tak jak zazwyczaj w przypadku BIG3 – kontuzją jednego z elementów tamtej układanki. W tamtym okresie tylko raz ta ekipa była zdrowa – od razu w pierwszym sezonie i zrobiła to, co miał zrobić. Etyka pracy Shaqa? On jej nigdy nie posiadał, bo warunki fizyczne i talent sprawiły, że praca była na ostatnim miejscu w jego życiu. Takich zawodników w NBA było wielu, ale to chyba Shaq kończy z największą ilością pierścieni na palcach z tych wszystkich bumelantów.
[Timi] I to jest testament dla jego talentu oraz potwierdzenie dla słów Bryanta – ładnie się nam to spięło :)
[Adrian] To jeszcze Caruso – do sieci wyciekło jego zdjęcie, gdzie wyglądał na niesamowicie przypakowanego. Okazało się fejkiem, a potwierdził to sam zawodnik, który od razu przyznał, że ten fotomontaż przysporzył mu problemów, bo od razu został wezwany przez NBA na badania antydopingowe. Taki tam prezent od jakiegoś fana :D
[Timi] Nie do końca rozumiem fenomen Caruso w internecie – w sensie wiem dlaczego jest “uwielbiany”, ale tego nie pojmuję – ale ta historia to doskonały przykład na to jak dużą siłę przebicia mają dziś fake newsy, nawet w świecie NBA. Pytanie, czy przyrostem mięśniowym innych zawodników interesują się tak samo, bo tutaj można mieć jednak wątpliwości:)
[Adrian] Kurcze – to weź mi wytłumacz dlaczego jest uwielbiany, bo to zaczęło się zaraz po Drafcie i ja chyba coś przeoczyłem. Biały brzydal z Teksasu robi furorę w Los Angeles, dlatego, że jest białym brzydalem w mieście, gdzie 53% mieszkańców (tych legalnych) jest latynosami – pewnie jakby zliczyć też nielegalnych to wyszłoby, że z 60% to latynosi. No i właśnie, dlaczego czarnoskórych koksów tak nie badają – przecież rok w rok w offseason, ktoś pakuje tak, że kopara opada, a trafiła kontrola na białasa.
[Timi] Już tłumaczę: biały brzydal z Teksasu, który na dodatek łysieje i jeszcze dobrze wypada w statystykach zaawansowanych, a czasem nawet zapakuje coś z góry, wprawiając w osłupienie samego LeBrona. Tyle właśnie wystarczy – wszak fani Los Angeles muszą gdzieś szukać pozytywów w tych smutnych ostatnich sezonach:)
[Adrian] Jest tak biednie, że gość mający osiem dioptrii robi za zwiadowce… Lakers.