#182 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA.  Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] ESPN stawia Boston na 2 miejscu na Wschodzie. No, ale o tym już było tydzień temu, co innego jest tam ciekawe. Bucks 50 zwycięstw, Boston 47, oraz Sixers 47 zwycięstw – a to oznacza, że Wschód się mocno wyrówna. Dla nas to lepiej, bo przy równej grze, można zrobić dobre HCA po sezonie zasadniczym. Tylko w tym wszystkim ciekawi mnie, ta prognozowana skala upadku Bucks z 60 zwycięstw na 50.

[Timi] Jest to zastanawiające, bo Bucks mieli przecież dobre lato – utrata Brogdona zaboli, ale udało się tę dziurę w solidny sposób załatać. Może to efekt tego, że latem także sam Wschód się przynajmniej na papierze wyrównał? Wszystko wyjdzie w praniu, ale z tygodnia na tydzień rzeczywiście coraz częściej słyszymy, że Celtics mimo wszystko upadli na cztery łapy i w przyszłym sezonie nadal powinni być jedną z liczących się na Wschodzie sił.

[Adrian] Przypomina się Atlanta Hawks za Buda, gdy on w swoim 2 sezonie z nimi zrobił 60 zwycięstw w sezonie zasadniczym, bo w kolejnym spaść na 48 wygranych. Czyżby prognozowali wszyscy, że w Bucks będzie to samo. Ni z gruszki, ni z pietruszki liga nauczy się sztuczek Buda i przestanie być tak kolorowo? Warto pamiętać, że mieli wyjątkowo zdrowy sezon zasadniczy – Brogdon wypadł po 64 meczach, ale Brook Lopez 81 spotkań w RS to od 2011 nie rozegrał, Bledsoe też zdrowy, co wcale tak oczywiste nie jest.

[Timi] Tyle tylko, że tamci Hawks nie mieli w swoim składzie MVP ligi, a Giannis zdaje się ma jeszcze sporo do swojego sufitu – tu więc jest wielka przewaga tych Bucks. Od niego też będzie dużo zależeć, natomiast kto wie, czy Bucks tym razem nie będą szachować trochę bardziej. Przypomnę, że Grek opuścił w zeszłym sezonie tylko 10 spotkań – i tak zagrał najmniej meczów w karierze, natomiast po turnieju MŚ można się spodziewać, że Kozły podejdą do jego występów nieco ostrożniej, tym bardziej biorąc pod uwagę pojawiające się co jakiś czas kłopoty (czy raczej kłopociki) z kolanami.

[Adrian] To fakt, że Hawks nie mieli kogoś takiego jak Giannis, ale przy okazji nie byli też tak uzależnieni od jednego zawodnika. Czy zespół z Wisconsin będzie szachował trochę bardziej? No nie wiem – Giannis ma jeszcze rezerwy z rzutem zza łuku i mid, ale… wcale nie jest pewne, że on kiedykolwiek to zniweluje, bo jego dłonie są tak olbrzymie, że przeszkadzają w ułożeniu ich do rzutu. Jego zdrowie na razie predysponuje go do szufladki – terminator, ale nie wydaje się być kolejnym LBJ pod tym względem – te kolana zaczynają coraz mocniej dokuczać w RS. Co sezon odpoczywa kilka meczów więcej, a przecież on nie ma jeszcze 25 lat.

[Timi] Ale niech odpoczywa, Bucks dobrze już wiedzą, że nawet te 60 ponad wygranych nie zrobiły im różnicy w fazie play-off – co im po 2-0 w serii i przewadze parkietu, kiedy awans do finały wywalczyli Raptors. A udział Giannisa w MŚ powoduje, że w przyszłym sezonie tych spotkań, gdzie przy jego nazwisko będzie „rest” zobaczymy dużo więcej.

[Adrian] Wyc w każdym wywiadzie chwali Gordona Haywarda za podejście do pracy. Ostatnio zdradził, że Gordon zaczyna każdego dnia treningi o godzinie 6.30 i kończy o 10 – 7 dni w tygodniu, punktualny jak zegarek atomowy. Sam Gordon znowu przyznaje, ze wreszcie trenuje beż żadnych ograniczeń czasowych, fizycznych czy medycznych – po prostu tak jak przed kontuzją wychodzi z domu, żeby dać z siebie wszystko.

[Timi] O treningach Haywarda słyszymy już od jakiegoś czasu, a teraz także sam Hayward przyznał, że wreszcie może trenować bez żadnych ograniczeń, przede wszystkim zdaje się tych mentalnych. Oby te treningi przyniosły dobry efekt, bo to nadal od Gordona bardzo dużo w Bostonie zależy. Powiedzmy sobie szczerze, że spodziewaliśmy się znacznie więcej po nim w fazie play-off – zresztą także on sam na pewno mocno się zawiódł, ale teraz nie będzie już żadnych wymówek. Mocno trzymamy więc kciuki za to, by na dobre wrócił stary dobry Hayward.

[Adrian] Czy mi coś umknęło, ale w ostatnich tygodniach zniknął Gordon grajek, a jest Gordon atleta? Mało jego aktywności, gdzie pokazuje jak gra w gierki, a wszystko koncertuje się wokół treningów. Nie wiem jak Ciebie, ale mnie to trochę uwierało, że co odpalił mi się filmik na TT z Gordonem, to on przed konsolą, lub komputerem uśmiechnięty. Ja ogólnie rozumiem, że oni nie mogą 24 godziny na dobe zajmować się koszykówką, ale jak już grasz ujowo w meczu NBA, to ogranicz te uśmiechy, po wygranej w Fortnite’a do domowego zacisza.

[Timi] Nie wiem, nie śledzę aż tak aktywności naszych zawodników na social media, dlatego też nie zauważyłem przesady z Gordonem przy komputerze, natomiast fakt faktem, że to na pewno ważna część w jego życia. Ostatnio rzeczywiście widzimy i słyszymy jednak głównie o aspekcie koszykarskim, tym zdecydowanie ważniejszym także dla samego Gordona i to na pewno cieszy.

[Adrian] Kadra USA liczy już tylko 13 zawodników, po tym jak niespodziewanie wyjechał Fox i Smart ma raczej zaklepane miejsce w składzie na Mistrzostwa Świata w Chinach. Zanosi się na to, że faktycznie cała nasza czwórka będzie grać w kadrze. Teraz 3 sparingi w Australii i jestem ciekawy jak to będzie wyglądać. Najbardziej czekamy na Smarta, żeby pooglądać go choć 10 minut w akcji i zobaczyć jak się czuje na parkiecie.

[Timi] Z tej 13-tki już tylko jeden zawodnik pożegna się z kadrą i wypadnięcie Foxa rzeczywiście bardzo mocno zwiększa szanse na to, że nasi czterej zaprezentują się w Chinach. Już z nowymi numerami, bo amerykańska kadra jak na każdej imprezie międzynarodowej wybiera tylko z przedziału 4-15, więc niestety nie będzie koszulek #33 i #34 tak jak o tym pisaliśmy jakiś czas temu. Ale to nie zmienia faktu, że zacieramy rączki, bo Kemba jest liderem tej kadry, a i dla Tatuma to może być bardzo dobry turniej.

[Adrian] Na turnieju w Australii nadal graja z numerami Pierca i Birda, co zawsze cieszy oko. USA spokojnie wygrała mecz z kangurami, a mi się przypomniało podczas tego meczu, dlaczego kocham Arona. No, ale to już nie wróci. Natomiast Kemba jest liderem kadry i czaruje piękną koszykówką. Tatuma nie było w wyjściowej piątce, ale to w sumie żaden powód do zmartwienia, Brown był i zagrał znowu bardzo zespołowo, a gdy się dało to i widowiskowo.

[Timi] Pop próbuje z Brownem na pozycji numer cztery, choć wydaje mi się, że to bardziej Tatum lepiej sprawdziłby się w tej roli – z drugiej strony nasz Jayson miał w tym meczu problemy, aby wykorzystać na przykład mismatch z dużo niższym Dellavedovą. Ale ogółem to było bardzo dobre spotkanie w wykonaniu bostońskich zawodników, a wisienką na torcie był ten alley-oop Browna narzucony przez Tatuma.

[Adrian] Marcus Smart razem z Kembą i Mitchelem zostali kapitanami reprezentacji USA. No to już wiemy, że Smart do Chin poleci. Swoją drogą – zawodnik, który nie grał z uwagi na kontuzje jest jednym z najważniejszych elementów kadry USA – to mógł zrobić tylko Smart. W przedostatnim sparingu kadry – Marcus zagrał i bardzo dobrze zaprezentował się podczas tych 9 minut. USA przegrało i to spora sensacja.

[Timi] Oficjalnie jeszcze nie zostali, natomiast wszystko wskazuje na to, że tak rzeczywiście będzie. Po meczu okazało się zresztą, że uraz Kyle’a Kuzmy jest poważniejszy niż przypuszczano i skrzydłowy Lakers do Chin nie poleci, więc ta 12-tka wyklarowała się sama. Celtowie stanowią 1/3 całego zespołu i miejmy nadzieję, że staną na wysokości zadania.

[Adrian] Z tego wszystkiego zapomnieliśmy tydzień temu wspomnieć, że Yabu dostał kontrakt w Chinach i będzie tam znowu kręcił świetne cyferki. Tak szczerze mówiąc, to myślałem, że wróci do Europy i zagra coś we Francji czy Hiszpanii, bo ta liga chińska to jednak najmniejsza linia oporu.

[Timi] Powrót do Chin – bo pamiętajmy, że to tam Yabu spędził swój debiutancki sezon – to rzeczywiście zaskoczenie, choć może rzeczywiście ta znajomość ligi była tutaj kluczowa. Francuz nawet przed laty był w Szanghaju jedną z wyróżniających się postaci, więc podejrzewam, że i tym razem będzie tam gwiazdą. Wydaje się jednak, że o wiele łatwiejsza droga do NBA wiedzie przez Europę.

[Adrian] Clippersi przygotowują się do walki o utrzymanie dominującej pozycji w Los Angeles jaką mają od kilku sezonów na wielu płaszczyznach. Zatrudnili Tyronna Lue jako asystenta, no on dość dobrze zna LBJ i może kilka niuansów zdradzić Riversowi, poza tym jest bardzo lubiany przez zawodników, co za tym idzie projekt  The Family będzie kontynuowany.

[Timi] Kolejne dobre ruchy Clippers, bo choć na Lue można wiele złego powiedzieć to dotyczy to jego przeszłości w roli głównego trenera, a w Los Angeles ma być prawą ręką Riversa, a więc wraca do dobrze znanej mu pozycji.

[Adrian] Arenas twierdzi, ze Carter powinien dać sobie już spokój. Dla tych co nie pamiętają, Arenas do 25 roku życia koszykarzem był już wielkim, ale się połamał raz, drugi, trzeci i w sumie w wieku 27 lat był już inwalidą. Carter po 40 wygląda lepiej niż gdy Arenas kończył karierę jako 30 latek. Moim zdaniem czasami lepiej jest milczeć, bo to ani sensowne, ani mądre nie było.

[Timi] Frustracje czasem wylewa się w taki właśnie sposób – ale mogę Cię zapewnić, że Vince nic sobie z takich komentarzy nie robi i nigdy nie powinien robić. Dla niego najważniejsze jest to, że robi to co kocha i jeśli tylko nadal czuje, że fizycznie jest gotowy na trudy sezonu NBA to niech gra nawet do 50-tki, tym bardziej że jak widać nadal jest dla niego miejsce w NBA. Swoją drogą, 50-letni właśnie Mahmoud Abdul-Rauf, który miał całkiem przyjemną karierę w NBA, a ostatni raz był widziany na parkietach w 2001 roku, całkiem nieźle poczyna sobie w lidze BIG3. To kolejny dobry przykład, że wiek to tylko liczba.

[Adrian] Dobrze, ze poruszyłeś temat BIG3, bo nawet już w poprzednim Tygodniku miałem o to zagadać. Z sezonu na sezon to sie rozkręca i być może, za 2-3 lata faktycznie stanie się to alternatywą dla WNBA, bo to rozgrywki kobiece miały nam uprzyjemniać czas bez NBA. Jednak BIG3 jest ciekawsze przez nazwiska, może i Big Baby i Nate Robinson nie nadają się do NBA, ale zawsze miło rzucić na nich okiem.

[Timi] Czy ciekawsze – nie jestem pewien, bo to jednak głównie emeryci, choć rzeczywiście niekiedy potrafią jeszcze zafundować naprawdę fajne widowisko. Brakuje jednak takich topowych gwiazd NBA sprzed lat, bo jednak Nate, Amare, Arenas czy Iso Joe to nie są zawodnicy z pierwszego szeregu gwiazd ligi. To byliby na przykład Kobe czy KG i wydaje mi się, że dopiero tego typu nazwiska będą w stanie wznieść BIG3 na wyższy poziom.

[Adrian] Wydaje mi się, że takie nazwiska nigdy tam nie trafią z prostego powodu – więcej zarabiają siedząc w domu i nie potrzebna im rozłąka z rodziną dla kilku stówek – nawet jeśli po tych kilku stówkach są trzy zera ;) Nie ten poziom – poza tym, Koby czy KG mają kontrakty z reklamodawcami, którym nie jest potrzebne do szczęścia, żeby potencjalny target oglądał jak starzeje się twarz ich firmy. Pewnie z czasem do BIG3 będą trafiali coraz bardziej znani zawodnicy i niekoniecznie już na emeryturze, ale nie taki kaliber jak Koby.

[Timi] Z roku na rok jest pod tym względem coraz lepiej – teraz bodaj największym nazwiskiem był wspomniany już Joe Johnson, który zresztą był najlepszym graczem w całej lidze i poprowadził swój zespół do najlepszego bilansu w sezonie regularnym.

[Adrian] Dwight Howard w Lakers – taka drama. On już tam był i niczym dobrym się to nie skończyło, ale przymiarki do ponownego zostania Jeziorowcem są spore. Tak przy okazji – w LAL powstaje jakiś oddział kliniczny. LBJ ostatni sezon – pasmo kontuzji, Davis od początku kariery łatka szklanego zawodnika, Rondo w ostatnich sezonach ze zdrowiem też na bakier, Bradley od zawsze kłopoty ze zdrowiem – a teraz jeszcze Howard. Ja nie wiem, czy ktoś nad tym panuje, czy to po prostu łapanka kto jest na rynku. Gdyby można było obstawiać – to ekipa Rondo/Bradley/James/Davis/Howard moim zdaniem nie rozegra razem więcej niż 41 spotkań w sezonie.  Tak – w komplecie nie daje im nawet 50% – zawsze będzie ktoś kontuzjowany lub z urazem.

[Timi] Tak po prawdzie to to JEST łapanka tego kto został na rynku, bo co innego zostaje Lakers w takiej sytuacji? Nie spodziewali się tego, ale przydarzyła się kontuzja Cousinsa i na ten moment to właśnie te urazy mogą okazać się największym rywalem LAL w przyszłym sezonie. Bo rzeczywiście będą musieli dmuchać i chuchać na większość graczy, patrząc przez pryzmat poprzednich sezonów. Tymczasem oprócz Dwighta kandydatami są też ponoć Noah, Speights i być może także Gortat. Z tej czwórki na ten moment najbardziej zaufałbym Noah, który miał bardzo dobre tygodnie w barwach Grizzlies w poprzednim sezonie. Co ciekawe, spośród tych kandydatów najwięcej meczów w poprzednim sezonie rozegrał jednak… Marcin, mimo że przecież od lutego pozostawał poza NBA.

[Adrian] Gortat rzeczywiście wygląda z nich najsensowniej pod względem zdrowia, ale… Marcin świetnie sprawdza się w grze z shooterami, gdy trzeba dać dobra zasłonę do oddania rzutu, a w Lakers nie ma shooterów. Gdy on grał w Wizards, to tam było więcej zawodników co trafiali zza łuku na przynajmniej 40%, niż w Lakers jest teraz zawodników co trafiają zza łuku na przynajmniej 34%. Noah? No ja nie wiem, niby tak, a jednak nie. Dla mnie to grzebanie w śmietniku.

[Timi] Trochę tak, ale też to jest grzebanie, by znaleźć rezerwowego podkoszowego – ani Noah, ani Howard nie zbawią Lakers. Oni mają po prostu dać kilkanaście solidnych minut i wedle ostatnich informacji obaj wyglądali na treningach całkiem nieźle. Ale z tej czwórki to właśnie Noah ma za sobą najlepszy sezon, w trakcie którego udowodnił, że nadal jest w stanie być pożytecznym graczem – w żadnym wypadku all-starem czy kandydatem do najlepszego rezerwowego, ale po prostu solidnym zmiennikiem.

[Adrian] No i Howard wraca do Los Angeles – ciekawe na ile wyglądał najlepiej, a na ile zaważył fakt, że przyjaźni się z właścicielką Lakers. Podobno obok Staples Center budowany jest na szybko szpital. LAL zgromadzili sporo głośnych nazwisk, ale jednak 90% z nich to jedną nogą jest już na rencie – bo to nawet nie emerytura, a zwyczajny brak zdrowia do tej pracy. Gdyby policzyć ile razem mają występów w ASG to mogłaby top być liczba niespotykana do tej pory w żadnym innym zespole NBA, w całej historii ligi. To będzie bardzo głośny upadek. Znowu.

[Timi] Jeśli zdrowie pozwoli… Ale to jest naprawdę bardzo duże „jeśli”, dlatego to rzeczywiście może być duży upadek. Howard tymczasem dostaje szansę na odkupienie win, choć który to już raz słyszymy, że wygląda lepiej, że może się poświęcić itp. itd. Swoją drogą w Los Angeles to już nie jest tylko mieszanka wybuchowa ze względu na zdrowie, ale też ze względu na charaktery – LeBron, Rondo, Howard, McGee, Davis.

[Adrian] Pojawiły się informację o zamieszaniu w Indianie – poprzedni sezon był słaby, bo starzyzna w drużynie nie potrafiła się dogadać z młodymi. Skąd ja to znam. W tym sezonie ma być inaczej, bo takich jak Evans się pozbyto – dodatkowo wyszło na jaw, że jego chcieli się pozbyć już w poprzednim sezonie, bo to on odpowiadał za wiele krzywych akcji w szatni. A my chcieliśmy go u siebie i to bardzo mocno, teraz już wiadomo czemu Danny do niego nawet nie dzwonił.

[Timi] Evansa już nie ma, ale mogliśmy też przeczytać, że młodzi byli po prostu niezadowoleni, że nie dostawali zbyt wielu szans od trenera bądź co bądź starej szkoły. Latem trochę się jednak w Indianapolis zmieniło, bo weterani jak Collison, Joseph czy Young już dla Pacers nie zagrają – udało się odmłodzić skład i z pewnością kolejny rok trzeba będzie uważać na ekipę z Indianapolis, tym bardziej po powrocie Oladipo.

[Adrian] Nie wiadomo jeszcze kiedy dokładnie ten Oladipo wróci, no i co ciekawe, ale on będzie jednym z najstarszych zawodników w drużynie. Zobaczymy czy brak wetsów w składzie, to jest recepta na sukces w PO. Moim zdaniem nie, ale skoro młodzi nie potrafili się dogadać ze starymi, to Indiana podjęła racjonalną decyzję. Czy trezba będzie na nich uważać? A moim zdaniem strach ma wielkie oczy i nawet jak wróci Dipo, to Boston z nimi w PO – góra w 5.