#177 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA.  Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] No i koniec emocji sportowych, aż do października, gdy znowu ruszy liga. Summer League zakończona – nie powiem, że jestem zadowolony, bo nie jestem. Spokojnie mogliśmy SL wygrać – tymczasem wygrało Memphis, które nas przeczołgało w ćwierćfinale. Zagraliśmy dziwnie, zupełnie inaczej niż wcześniej. Nie rozumiem też mniejszych minut dla Edwardsa i Tacko.

[Timi] Też się zdziwiłem, może po prostu sztab uznał, że tyle wystarczy i dlatego w tym ostatnim meczu z Grizzlies widzieliśmy takie, a nie inne rotacje? To oczywiście żadne wytłumaczenie, bo trzeba było grać do końca, tym bardziej, że to zawsze cenne doświadczenie dla naszych młodych, którzy sobie przecież bardzo dobrze w Vegas poczynali.

[Adrian] Nie kupuje tego, że nie chcieliśmy grać dalej – większość z tych chłopaków więcej sobie w takich turniejach nie pogra. Zawodnicy w tym okresie tęsknią za graniem – taki Jaylen Brown gra z przyjaciółmi w lidze amatorskiej, żeby tylko pograć. Mogliśmy jeszcze 2 mecze poobserwować Tacko, popatrzeć jak Edwards prowadzi naszą grę i napędza atak, no a tak… szkoda.

[Timi] Tym bardziej, że przed meczem zdawało się, że… to Grizzlies to spotkanie odpuszczą, gdy okazało się, że kilku graczy z ich składu dostało wolne. No nic, tak czy siak trzeba się cieszyć z tych dni naszego zespołu w Vegas, bo na pewno było sporo dobrych wiadomości dla Celtów i nawet mimo tej porażki można wyciągać w zasadzie same dobre wnioski z tegorocznej ligi letniej.

[Adrian] Carsen Edwards moim zdaniem zasłużył na wyróżnienie za postawę podczas Summer League, ale nie znalazł się w żadnym zestawieniu. Szkoda, bo grał naprawdę dobrze, a te trójki po szybkim koźle, lub zasłonie – idealnie to współgra ze współczesną NBA. Chłopak ma szanse zostać dla Celtics tym, kim miał być Rozier, ale nigdy nie był ( no dobra, kilkanaście spotkań).

[Timi] Edwards zdaje się już teraz ma lepszą trójkę niż Rozier miał na początku kariery i najważniejsze jest dla mnie to, że przekonał do siebie chyba każdego bostońskiego kibica – a kompletowanie wyróżnień niech sobie zostawi na NBA. Udowodnił, że jest znakomitym strzelcem na poziomie NCAA, teraz zrobił to także w Las Vegas na tle często lepszych już graczy, tak więc przed nim jeszcze tylko podbicie NBA, a patrząc na jego charakter można wiązać z nim spore nadzieje.

[Adrian] Edwards podczas Ligi Letniej wszedł w buty Coby’ego White’a, bo to właśnie Coby miał być takim bezkompromisowym combo, który nastawiony jest na żywiołowe ataki i punktowanie z wielu pozycji. Szkoda, że kilku niskich zawodników nie grało w Las Vegas, bo fajniej byłoby porównać tę klasę Draftu. Edwards był bardzo wysoko oceniany za grę w NCAA, a jedynie wytykano mu wzrost – co ciekawe – Herro jakoś nie spadł nisko w Drafcie, a rączki ma króciutkie.

[Timi] Rączki można nadrobić, wzrost jednak nieco trudniej – ale przykład wielu zawodników pokazuje, że jak najbardziej ten wzrost też da się przeskoczyć. Edwards zresztą szybko po zakończeniu ligi letniej podpisał umowę sponsorską z Adidasem, co jest kolejnym dowodem na to, że także poza Bostonem mocno w niego wierzą.

[Adrian] MVP Ligi Letniej został Brandon Clarke z Memphis. On nam się podobał, ale… ma kilka wad – najważniejsza to taka, że on ma już prawie 23 lata. W Memphis aktualnie grać będzie 4 MVP Summer League, czyli Valanciunas, Anderson, Jones i Clarke właśnie. Patrząc na te nazwiska – nie jestem pewien, czy otrzymanie tego tytułu to dobra prognoza na karierę w NBA.

[Timi] Clarke był tym, którego chciałem w Bostonie i to bardzo, bo uważam, że ten wiek to wcale nie jest taka wielka wada. Powinien dać dobre minuty dla Grizzlies już w pierwszym sezonie, co nie do końca działa na naszą korzyść (#PickGrizzlies) i patrząc na jego skillset wiele klubów może potem żałować, że jednak go pominęło. A z tych nazwisk które wymieniłeś to mimo wszystko aż tak źle nie jest, choć rzeczywiście ostatnim MVP ligi letniej w Vegas, który potem odniósł prawdziwy sukces w NBA był bodaj Damian Lillard.

[Adrian] Boston Celtics oficjalnie zaprezentowało nowych zawodników. Kemba Walker będzie grał z numerem 8, a Enes Kanter z 11 – jak powiedział, przybył tu, żeby zawiesić ten numer pod dachem… doskonały pstryczek w brooklyński nochal. Turka można nie lubić, można nie cenić jego umiejętności, ale złośliwe poczucie humoru powinno się doceniać – bo rozdaje klapsy na prawo i lewo z precyzją snajpera. Natomiast sam Kemba zachowuje się tak, jakby faktycznie pierwszy raz w karierze dostał do pomocy kompetentnego trenera i kolegów z drużyny, którzy mają talent.

[Timi] Kemba potwierdził tylko to co widzieliśmy przez lata w Charlotte – że to jest niesamowicie skromny i ciężko pracujący zawodnik, który na dodatek nie może się doczekać swojego nowego rozdziału w Bostonie. Przypominam sobie jednak, że podobnie ekscytowaliśmy się po tej pamiętnej konferencji Irvinga z Haywardem, więc poczekam jednak na efekty i to co przyniesie przyszły sezon. Co by jednak nie mówić, w Bostonie znów pojawiły się takie fajne, pozytywne wibracje i nic dziwnego, że wiele osób ma przerzucie, że czeka nas fajny sezon. Jedna rzecz: na konferencji prawie nikt nie mówił o… mistrzostwie. To spora odmiana w stosunku do tej wspomnianej już przeze mnie konferencji, ale jak pokazał poprzedni sezon, te mistrzowskie oczekiwania bardziej nam szkodzą niż pomagają.

[Adrian] Zespół rok temu tak napompował balonik, że w tym roku wszyscy wiedzą już, że najpierw zwycięstwa, a potem buńczuczne zapowiedzi. Na szczęście Kemba jest bardzo skromnym człowiekiem, a przy okazji poznał wiele razy smak porażki w Hornets, że obyło się bez bufonady. Ciężka praca, ciężkie treningi, a przede wszystkim liczę na walkę – liczę, że znowu zobaczymy Boston, który gra na 101%. Za niczym w ostatnim sezonie tak nie tęskniłem, jak za Bostonem walczącym o każdą piłkę. To widzieliśmy zaledwie w kilku spotkaniach – tym otwierającym sezon z Sixers, gdzie większość ekspertów widziała w nas tych co zdetronizują GSW. Tak sobie myślę, że to właśnie ten wczesny okres – media day, chodzenie z głową w chmurach, pierwszy mecz, opinie ekspertów – to zabiło tę drużynę.

[Timi] Po części na pewno też, natomiast powiedzmy sobie szczerze: to nie tylko Kyrie Irving był problemem. Wiele części tego problemu zostało w Bostonie (bo to także Jaylen Brown, Jayson Tatum, ale też Brad Stevens…), dlatego to nie jest tak, że odejście Irvinga z miejsca zrobi z Celtics lepszą drużynę (w typowym znaczeniu tego słowa). Patrząc jednak na Kembę mam duże nadzieje, że za tym wszystkim rzeczywiście pójdzie sporo ciężkiej pracy i ten inny lider może być dla tego klubu dokładnie tym, czego teraz wszyscy potrzebowali.

[Adrian] Skoro wtrąciłem słówko o Irvingu – Spencer Dinwiddie się wygadał… powiedział za dużo i teraz już wiemy, że Irving  odejście z Bostonu zaplanował już w grudniu. Wtedy to zaczął pisać dwuznaczne teksty, że za rok w Nets się wszystko zmieni i podobne dyrdymały. Danny też przyznał, ze czuł pismo nosem od jakiegoś czasu. Irvingowi przeszkadzał Brown i Tatum, bo młodzi – a skumplował się z niewiele starszym Spencerem – to ma sens, taki jak teoria o płaskiej ziemi w XXI wieku.

[Timi] Czy zaplanował – może nie do końca, raczej już wtedy zaczął o tym myśleć, ale to też pokazuje na jak wczesnym etapie sezonu jego myśli były zupełnie gdzie indziej. Zupełnie nie tam gdzie być powinny. Bo że zawodnicy gadają między sobą to mnie nie dziwi, natomiast żeby ponad pół roku przed 1 lipca myśleć już o kolejnym klubie? Nic dziwnego, że Kyrie w zasadzie poddał się w tych ostatnich meczach przeciwko Bucks – jak się okazuje, w podobnie słabym stylu przeprowadził całe swoje odejście z Bostonu.

[Adrian] Po kilkunastu meczach stwierdził, że jednak w Nets będzie mu lepiej. Nic w tym dziwnego, że skończyliśmy praktycznie tak samo jak kończyło Cavs gdy rządził tam Irving. Ta nasza rywalizacja na najbliższe sezony z Brooklynem nabiera coraz większych rumieńców. Tam jest jeszcze ten wątek sign&trade, które było do zrobienia, ale Nets chciało więcej niż jeden pick w 1 rundzie. To trochę absurdalne, bo oni i tak założyli sobie kaganiec na salary, gdy zrobili s&t z GSW. Karma to suka, ona na Brooklyn wróci szybciej niż się spodziewamy.

[Timi] Kyrie > Kemba > D’Angelo, natomiast koniec końców może się okazać, że Nets z Irvingiem, ale bez Duranta nie będą wcale dużo lepsi niż w poprzednim sezonie. Dwa mecze – te w Bostonie, które Irving najpewniej opuści, co możemy już dziś zakładać – to są dwa spotkania z kategorii must-win dla Celtów, a podejrzewam, że bardzo będą też chcieli utrzeć nosa Irvingowi na samym Brooklynie. Zapowiada się więc bardzo ekscytujący sezon nie tylko w NBA, ale też właśnie w dywizji atlantyckiej.

[Adrian] Rich Paul, czyli najgłośniejsze nazwisko pośród agentów koszykarzy w NBA, został jednego dnia zwolniony przez dwóch – Morris i Noel byli niezadowoleni. Tak bardzo pracował, żeby Lakers mieli dobrze, że zapomniał o reszcie swoich klientów. A może to zemsta za to, że jeden i drugi nie trafił do Lakers? Zważywszy, że i jeden, i drugi koszykarzami dobrymi są, ale intelektualnie jednak nie wyrabiają zakrętów – to jest to możliwe.

[Timi] A ja mam raczej inną teorię: była ponoć oferta dla Morrisa od Clippers, ale koniec końców nic z niej wyszło i tutaj upatrywałbym działania Richa Paula, który najpewniej nie chciał wzmocnić drugiej drużyny z Los Angeles i dać jeszcze jeden powód dla Leonarda, by ten zdecydował się na Clipps. Mook sam na twitterze dał znać, że z LAL nie ma zamiaru podpisać – zresztą oni nie mogli mu zaoferować zbyt wielu pieniędzy… Dziwi też podobna sytuacja w przypadku obu klientów Paula: zarówno Noel, jak i Morris po werbalnej zgodzie zaczęli potem jeszcze zastanawiać się nad decyzją, choć koniec końców tylko Morris tę decyzję rzeczywiście zmienił (a Noel pozostał wierny OKC).

[Adrian] Tylko sekwencja zdarzeń była taka, że Mook na twitterze zdystansował się od LAL, gdy już było wiadomo, że oni teraz będą rozdawać bardzo niskie kontrakty. Gdzieś widziałem zestawienie, że w przypadku 10 ostatnich przypadków, że zawodnik wycofuje się z ustnych ustaleń jakie poczynił pomiędzy 1 lipca, a dniem gdzie już wolno było podpisywać kontrakty, to aż 7 takich pacanów było klientami Paula. Całkiem sporo, tym bardziej, że to wcale nie jest agent, który ma najwięcej zawodników z NBA w swoim portfelu.

[Timi] No nie ma i widać tutaj pewien wzór, z tym że Mook koniec końców się z Paulem pożegnał, choć Rich pozostaje jednym z najbardziej wpływowych agentów w lidze – czy tego chcemy czy nie. Na ten moment nie ma jednak w swojej „stajni” żadnego gracza Celtics, co z pewnością może być dobrą dla nas wiadomością.

[Adrian] Pojawił się nowy wątek tego zamieszania, bo okazało się, ze Mook miał na samym początku ofertę z LAC 41/3, ale… Paul nie chciał wzmacniać swoim zawodnikiem lokalnego rywala Lakers i to było główną przyczyną dla którego Morris się z nim rozstał. Masz rację, że to jeden z najbardziej wpływowych agentów w lidze, ale obstawiam, że to sie skończy wraz z odejściem Brona na emeryturę.

[Timi] Nie taki nowy, bo pisałem o tej teorii już wcześniej – a czy to się skończy to jednak wątpię. Raz, że ma w swojej stajni jeszcze kilku innych mniej lub bardziej „medialnych” zawodników typu John Wall, Ben Simmons czy właśnie Davis, a dwa, że Klutch Sports właśnie zostało jedną z dywizji United Talent Agency, czyli jednej z największych agencji na świecie, która współpracuje m.in. z Angeliną Jolie, Kevinem Hartem czy Coca-Colą. Nie mieli wcześniej „swojego” w sporcie i teraz tym kimś będzie właśnie Rich Paul, co pokazuje, że jego wpływy nadal pozostaną duże.

[Adrian] Asystentów nigdy za dużo – tak myślą w Los Angeles i mogą mieć sporo racji, tym bardziej, że nie wybierają przypadkowych ludzi. Phil Handy – ostatnio był asystentem w Toronto Raptors, a nic tak nie pomoże w wygrywaniu jak poznanie taktyki rywala. On wprawdzie był też asystentem w Cavs, ale trzymajmy się wersji, ze LAL wyciąga tajemnice od potencjalnych rywali.

[Timi] Handy to pierwsze nazwisko, które wydaje się być rozsądnym ruchem Lakers na ławce trenerskiej. To poważany gość, którego wielu graczy – w tym m.in. Kyrie Irving – uwielbia, a sam Handy zaczynał zresztą w Mieście Aniołów, gdy w zespole byli jeszcze Kobe czy Gasol. Ogółem rzecz biorąc: to może być nawet lepsze zatrudnienie niż sam Vogel czy Kidd.

[Adrian] Ciekawostka z Miami – Pat chciał wprawdzie CP3 u siebie, ale…. nie za darmo – Miami może przyjąć jego kontrakt, tylko w zamian chce od OKC swoje dwa wybory na lata 21 i 23, które teraz ma OKC. Nic takiego się raczej nie wydarzy, bo Presti ceni bardzo te picki, więc Miami próbuje pozyskać Beala z Wizards. Są zdeterminowani do tego stopnia, że mogą nawet przyjąć Beala z Wallem, bo to znacznie obniży cenę wymiany – coś za coś. Potem pewnie będa szukali nowej drużyny dla Głupiego Jasia.

[Timi] Wall i Paul to w tej chwili chyba dwa spośród najtrudniej wymienialnych kontraktów w całej lidze. Presti będzie musiał dopiąć do CP3 jakąś osłodę z tego swojego arsenału picków, by się go pozbyć, ale powiedzmy sobie szczerze: w Oklahomie jest teraz tyle wyborów w drafcie, że to nie powinien być problem.

[Adrian] CP3 i OKC szukają jakiegoś rozwiązania, ale chyba obie strony już się pogodziły, że CP3 rozpocznie sezon w Oklahomie a potem będzie dużo zależało od jego postawy na parkiecie – a jak pokazał poprzedni sezon, on się jednak zaczął całkiem szybko starzeć. To żadna tajemnica, że CP3 jako szef związku koszykarzy wynegocjował w nowym CBA pewne zmiany, żeby mógł zarabiać dużo do późnej starości. Kasa będzie się zgadzać – osiągnięcia nie bardzo.

[Timi] Thunder jako zespół, który nie będzie walczył o mistrzostwo w kolejnych sezonach, też nie do końca ma powód, by za wszelką cenę się Paula pozbywać – będąc w przebudowie mogą po prostu „zjeść” jego kontrakt, bo takie złe umowy to przecież kwintesencja drużyn, które się właśnie przebudowują. Koniec końców nie zależy im na tym, by pozbyć się Paula i oddać przy tym wybór w drafcie, lecz bardziej o to, by coś jeszcze na tym zyskać, chociaż tak jak mówisz – dużo będzie zależeć od tego, czy CP3 zaliczy decline.

[Adrian] Jak donosi prasa z teksasu, zanim Morey zaczął interesować się Wymianą CP3 na Westbrooka przeprowadził długą rozmowę z Hardenem, który nie tylko był bardzo zadowolony z takiej ewentualnej wymiany, ale też obiecał, że będzie grał więcej off-ball, żeby West miał co robić w drużynie. Teraz już nie mamy żadnych wątpliwości, że ta wielka awantura pomiędzy Brodą a Krzysiem miała miejsce. Przegranym chyba będzie CP3, bo latka lecą a w tym sezonie jest największa od wielu lat szansa na pierścień.

[Timi] Harden i Westbrook u D’Antoniego to jest na pewno jedna z tych rzeczy, na które będziemy czekać w przyszłym sezonie najbardziej. No a co do CP3 to pozostaje pytanie, gdzie on tak w zasadzie wyląduje, chociaż jeśli rzeczywiście jest najbliżej Miami to tego tytułu może się naprawdę nie doczekać. Co musi sobie teraz myśleć, patrząc że Kawhi sam z siebie postawił na Clippers, podczas gdy on nie tak dawno na siłę się stamtąd wynosił. Z tego co mówi się w kuluarach NBA, mało którym zawodnikom jest jednak dziś żal Chrisa…

[Adrian] 35 letni Andre Iguodala wzbudza ogromne zainteresowanie na rynku – chce go i Houston, i Lakers, i Clippers, i Dallas, i Denver… On drużynie fizycznie może dać coraz mniej, bo wieku się nie oszuka, ale doświadczenie oraz charakteru nie kupisz w sklepie z doświadczeniem i charakterem. Gydbyśmy mieli spekulować kto go skusi – to obstawiałbym Clippers, tak na złość Bronkowi, bo ponoć nie są przyjaciółmi.

[Timi] Nie wykluczałbym powrotu do Denver, choć z drugiej strony Memphis grają twardą ręką i nie mają nic przeciwko, by Iggy rozpoczął sezon w mieście Elvsia, tym bardziej, że tak jak mówisz to jest jeden z najlepszych weteranów w całej lidze. I dlatego też Grizzlies szukają za niego wyboru w pierwszej rundzie draftu, a w przypadku Clippers może być jednak problem, bo oni większość picków na kolejne lata już wydali.

[Adrian] Miśki nie mają nic przeciwko, bo taki wets jak Iggy z tyloma pierścieniami i takim doświadczeniem, to dla ich młodych zawodników najlepszy drogowskaz jaki można w NBA poszukać. Zgadzam się, ze Denver może z picku wyskoczyć jeśli ten sezon będzie się im bardzo dobrze układał – mają młodych, którzy PO już liznęli, ale Iggy na PO pozjadał zęby i przydałby się bardzo.