#151 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Tym razem ten Tygodnik będzie inny niż zwyczajowo, gdyż tym razem w całości będzie poświęcony Celtics, bo dzieje się źle. Gdy to piszę, jesteśmy po trzeciej porażce z rzędu – najpierw Miami, potem Orlando, a teraz Brooklyn. Teraz czeka nas Toronto i ja wiem, że zespół zagra ten mecz dużo lepiej, bo z silnymi przeciwnikami my gramy zupełnie inaczej. Problem w tym, że sezon zasadniczy nie jest punktowany za wrażenia artystyczne, a za wygrane mecze również z tymi słabszymi zespołami. Mogę podawać statystyki, jak to dobrze gramy z zespołami mającymi przynajmniej 50% zwycięstw, tylko ni cholery to się nie przekłada na układ w tabeli.

[Timi] Już myśleliśmy, że ten sezon-rollercoaster się skończył, a tutaj po czterech wygranych z rzędu u siebie przyszły trzy porażki na wyjeździe. Po zwycięstwie nad Pacers zdążyliśmy ogłosić, że wszystko już jest w porządku i z jednej strony chciałoby się napisać, że przecież w Miami graliśmy back-to-back, Magic mecz po nas pokonali Rockets, a Nets są na fali wznoszącej, ale z drugiej strony sporo frustracji się w trakcie tego tripu wylało, a na dodatek wszystkie trzy mecze przegraliśmy z drużynami na minusie. To już 13 porażek na wyjeździe w tym sezonie, a za nami dopiero półmetek – dla porównania w poprzednim mieliśmy 13 porażek na wyjeździe OGÓŁEM.

[Adrian] Kyrie Irving kolejny raz zwrócił uwagę w wywiadzie, że mamy za dużo młodych zawodników. Za przykład podał swój mistrzowski sezon w Cavs. Ja to odbieram już za naciski na Danny’ego – weź coś człowieku zrób ze składem, bo brakuje nam doświadczenia. Większość komentatorów odbiera to jako aluzje do Tatuma i Browna, ale moim zdaniem Irvingowi chodzi o coś zupełnie innego. Yabusele czy Semi są nam naprawdę zbędni, owszem widać w nich talent i w przyszłości byliby ważnymi zadaniowcami, ale liczy się tu i teraz. Żaden z nich nie jest w stanie zmienić przebiegu gry, w przeciwieństwie do weterana z 10 letnim doświadczeniem, który w wielu klubach rozegrał tysiące minut. Tu jest problem – tych dwóch zawodników powinno zostać wymienionych na dobrych wetsów. Lubie Yabu, uwielbiam Semiego, ale jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć twardą dupę i patrzeć na kolejne porażki.

[Timi] Może i coś w tym jest, ale z drugiej strony, gdy już teraz jest ciężko znaleźć minuty dla wszystkich tak, żeby byli zadowoleni (tak, na ciebie patrzę Terry) to gdzie w tym wszystkim miałby się jeszcze odnaleźć weteran? Dlatego według mnie to był jednak prztyczek w stronę naszych młodych, których chyba za bardzo poniósł hype zeszłorocznej fazy play-off. Latem były sesje zdjęciowe, nowe serie butów, miejsca na okładkach itp. itd. no i jeszcze te szumne zapowiedzi finałów, ale niektórzy chyba zapomnieli, że samo się nie zrobi. Tak sobie przypominam wypowiedź Browna sprzed sezonu, że był zły, że LBJ odszedł ze Wschodu, bo Jaylen chciał, żeby to Celtics byli tym zespołem, który zdetronizuje króla. Tyle tylko, że tego w tym zespole nie widać.

[Adrian] Mówisz, że będzie brakować minut? Popatrzmy, Semi i Yabu, to jest 17 minut na mecz, oni wprawdzie we wszystkich nie grają, ale też i weteran nie musiałby rozgrywać 82 spotkań w sezonie. Te minuty, to jest mniej więcej tyle ile w GSW gra Jerebko i jak tak patrze na tych naszych dwóch ancymonów i na Jonasa, to autentycznie za nim tęsknie. W Utah gra 37 letni Korver, ma podobne minuty co tych naszych dwóch ancymonków i jak patrze ile on wnosi z ławki, a ile oni – to trochę Jazz zazdroszczę. Jakość ponad ilość, bo inaczej udusimy się we własnym sosie, który może w przyszłości będzie kimś istotnym dla rotacji, ale aktualnie jest kula u nogi. Przypomnę jeszcze Sixers z ubiegłego sezonu – kiedy ruszyli z miejsca? Jak zakontraktowali dwóch wetsów.

[Timi] Wiesz, minuty zawsze da się znaleźć, tylko że często będzie to kosztem nawet tych zawodników z rotacji, a nie jestem pewien, czy zabranie kolejnych minut np. Brownowi będzie dobrym pomysłem (choć akurat w przypadku Roziera to już dawno powinno się stać).  I tak samo nie jestem więc pewien, czy oddawać młodych za wetsa to też jest rozsądny pomysł – fakt faktem, że przydałby się tej drużynie nawet taki Gerald Green, który nie grał zawsze, był super gościem w szatni, a jak wchodził to potrafił zrobić dużo dobrego, natomiast trzeba sobie powiedzieć, czy warto po kogoś takiego sięgać kosztem Ojeleye czy Yabusele, tym bardziej, że oni nie mają też jakiejś super wartości.

[Adrian] O właśnie, za Geraldem Greenem też tęsknie. Nie mają dużej wartości, ale są zespoły, dla których jeszcze młody zawodnik za weterana będzie zbawieniem na przyszłość. Dodałeś do tego jeszcze minuty Roziera i ja się absolutnie zgadzam, jakiś combo guard przydałby się w trybie natychmiastowym. Czy warto? Zawsze są plusy i minusy, ale łudzenie się, że oni kiedyś, kiedyś, kiedyś… nie ma sensu. Jesteśmy na etapie tu i teraz – otwiera się nasze okienko i powinniśmy iść za ciosem.

[Timi] Niby się okienko otwiera, niby tu i teraz, ale jak widzę DMC ciskającego za trzy dla GSW to nie jestem taki pewien, czy to okienko się rzeczywiście otwiera:) No ale miał być tygodnik o Bostonie, więc o Cousinsie porozmawiamy zapewne w przyszłym tygodniu. Teraz pozostaje nam obserwować, co się będzie działo do trade deadline, bo pod koniec tygodnia pojawiła się jakaś wzmianka, że bylibyśmy chętni przyjąć do siebie Bradleya Beala. Powiem tak: Jayson Tatum na pewno by się ucieszył, ale jakoś trudno mi sobie to wyobrazić, tym bardziej ze względu na ten pokaźny kontrakt Beala, który utrudnia sklecenie transferu.

[Adrian] Marcus Morris po przegranej z Nets stwierdził, że tej drużynie brakuje tożsamości – ja się zgadzam, bo który to jest ten prawdziwy Boston? Ten co pozwala wrzucić sobie ponad 40 punktów w jedną kwartę jak w wielu meczach? Czy ten który potrafi zdemolować Indianę czy innych silnych przeciwników bez żadnego przestoju w grze? Częściej oglądamy ten gorszy – ten który zasypia w jakąś kwartę i ten który robi widowiskowe zrywy, czasami kończą się sukcesem, a czasami porażką. Tak jak w poprzednim sezonie ta tożsamość była, bo 90% spotkań zagraliśmy podobnie, tak teraz chyba jest pół na pół.

[Timi] A może to jest po prostu tożsamość tego zespołu? Gramy nieźle z dobrymi, a ze słabymi nie potrafimy? Za nami półmetek sezonu, ale dziś nikt tak naprawdę nie wie, gdzie ten sezon dalej pójdzie i na co tak właściwie stać Celtów. Ja sobie myślę, że tak jak zawsze kwestionowaliśmy decyzje Ainge’a (które podjął lub nie), rotacje Stevensa czy formę i podejście zawodników, tak na koniec sezonu żaden kibic nie mógł w ostatnich latach czuć się zbyt rozczarowany. Może wynikało to z faktu, że nie było tak dużych oczekiwań, a teraz od początku sezonu były. Mimo wszystko, ja nadal wierzę, że ta tożsamość się w końcu znajdzie, bo to byłby pierwszy raz, gdy prezydent Brad Stevens by nas zawiódł.

[Adrian] Ale zostawmy te przedsezonowe oczekiwania na boku, poniekąd kilka ostatnich spotkań powinno nas definitywnie wyleczyć z oczekiwań na ten sezon. Skoncentrujmy się na poszukiwaniu tożsamości, bo zostało już mniej niż 40 meczów sezonu zasadniczego, a poprawy nie widać. Jeden mecz nas zachwyci, a trzy kolejne zdołują. Powoli chyba też trzeba ograniczyć eksperymentalne rotacje Stevensa, bo to niczego dobrego jak na razie nie przynosi. Owszem, sezon zasadniczy powinien być etapem, gdzie można eksperymentować, ale nie w sytuacji, gdzie uciekają nam zwycięstwa.

[Timi] Tylko że w przypadku Stevensa tak to z reguły wygląda, że do połowy sezonu te eksperymenty się dzieją, właśnie po to, by zebrać jak najwięcej danych o tym, co funkcjonuje dobrze, a co źle. Przed sezonem wyjątkowo lepiej wyszła nam ta pierwsza część sezonu regularnego, głównie za sprawą serii 16 kolejnych zwycięstw, która pomogła wyśrubować wynik, ale też dzięki tym eksperymentom potem w fazie play-off wszystko dobrze zadziałało, nawet w momencie, gdy od marca graliśmy bez Irvinga. Szkoda tylko, że w tym sezonie to eksperymentowanie zdaje się rzeczywiście odbijać na zwycięstwach.

[Adrian] Irving zwrócił też uwagę, że na wyjazdach gramy słabo, choć to delikatne określenie, bo my na wyjazdach gramy gorzej od Sacramento Kings czy Brooklyn Nets, a to oznacza, że jesteśmy na wyjazdach łakami. Żadne pocieszenie, że San Antonio na wyjazdach spisuje się jeszcze słabiej. Jeśli tego nie poprawimy, jeśli na wyjazdach nie zaczniemy zostawiać 101% siebie, to nie ma co marzyć o dobrym wyniku w tym sezonie, bo na HCA się nie zanosi. Rok temu to wyjazdy były naszą silną strona, bo tam walczyliśmy do upadłego.

[Timi] Rok temu nawet te drugie mecze back-to-back na wyjazdach były naszą specjalnością, teraz nie wiem, czy udało się nam wygrać choć jeden taki mecz w tym sezonie. Tak jak pisałem wyżej, już na półmetku sezonu „udało się” Celtom przegrać tyle samo meczów na wyjeździe co w całym poprzednim sezonie. Fajnie, że u siebie spisujemy się znakomicie – to zresztą trwa od zeszłorocznych playoffs, ale te playoffs pokazały też jak ważna jest przewaga parkietu w playoffs. Wiesz, kiedy ostatni raz wygraliśmy w Toronto? Kiedy rookie Marcus Smart trafiał game-winnera w kwietniu 2015 roku.

[Adrian] No i tu jest pies pogrzebany, bo nie tylko z Toronto nam się gra fatalnie w ich hali, ale z innymi rywalami z czołówki też. W poprzednim sezonie tylko Sixers nam dało wygrać u siebie w PO – pamiętny confetti-game. Tym bardziej mnie to martwi, bo te wyjazdowe spotkania to są bardzo do siebie podobne, żeby nie powiedzieć identyczne – przeciwnik w jakiejś kwarcie zwyczajnie nas demoluje. 3 miejsce na Wschodzie po RS, to będzie raczej spory problem, bo od 2 rundy będziemy mieli podbramkową sytuację. Każda seria będzie zaczynała się od małej wojny w głowie zawodników, że wyjazdów będzie więcej.

[Timi] To prawda, choć zawsze można sytuację obrócić i powiedzieć, że większa presja będzie spoczywać na tym, kto tę przewagę parkietu ma… To jednak wciąż nie napawa optymizmem, dlatego naprawdę trzeba zagrać o wiele lepiej w tej drugiej części sezonu, tym bardziej, że pomimo tych naszych problemów wciąż da się dogonić najlepszych, jeśli tylko uda nam się przypomnieć, co to znaczy wygrywać na wyjazdach. A gdyby się nie udało to może też jedna dobra rzecz będzie z tego płynąć? Wszak nie da się być bardziej underdogiem niż właśnie w sytuacji, kiedy tej przewagi parkietu nie masz.

[Adrian] Półmetek sezonu, to można pokusić się o podział naszych zawodników na 3 grupy – zgodnie z oczekiwaniami, powinno być lepiej i kompletnie zawodzą. Takie podsumowanie personalne, a zaczniemy oczywiście od tych najlepszych. Irving, Morris, Smart, Tatum, Baynes i Williams – wszyscy zgodnie z oczekiwaniami, choć na pewno Smart plusik za skuteczność i za wejście smoka do s5. Irving gra swoje, Morris wyskoczył jak diabeł z pudełka, Tatum nadal ma do sufitu kilometry, a od Williamsa oczekiwaliśmy niewiele, a dał nam sporo fantastycznych akcji, wsadów, bloków i jestem bardzo zadowolony. Aron to Aron – najlepiej wydane pieniądze w Bostonie. Ja tu nawet tego Wanamakera wpisze, bo nic nie oczekiwałem, a kilka razy pokazał, że jako zmiennik za 800 tys to był strzał w dziesiątkę.

[Timi] Dodałbym jeszcze kategorię „powyżej oczekiwań” i w niej umieścił dwójkę Morrisów, bo takich sezonów w ich wykonaniu chyba nikt nie oczekiwał. Nie jestem pewien, czy Jayson Tatum gra zgodnie z oczekiwaniami – ten duch Kobe’ego cały czas się gdzieś tam nad nim unosi i choć 20-latek (tak, on dopiero w marcu będzie świętował 21 lat!) spisuje się solidnie to jednak brakuje mi tej jego efektywności, którą tak czarował w poprzednim sezonie.

[Adrian] A wiesz, że zastanawiałem się nad takim rozwiązaniem…. ale doszedłem do wniosku, że trzeba tu uwzględnić efekt Stevensa  i lepiej to zostawić w spokoju. No i chodzi Ci o dwóch Marcusów, bo Morrisa nadal mamy tylko jednego ;) Mi tam w grze 20 letniego zawodnika nic nie brakuje, on gra mocno powyżej tego, co mówi zdrowy rozsądek. Niby spadła mu skuteczność zza łuku, ale oddaje tych rzutów o ponad 50% więcej, Tatuma będę tu bronił, bo jednak sporo się zmieniło w składzie, a on nadal czaruje.

[Timi] Czarować czaruje, ale coraz rzadziej mamy ten efekt „wow”, po którym szczęka nam opadała przed sezonem. Może to dlatego, że to jego drugi sezon, a może to po prostu fakt, że w tym pierwszym tak wysoko postawił sobie poprzeczkę. Na plus na pewno fakt, że rozwija się jako playmaker, podobnie zresztą jak Brown, a to jest jedna z tych rzeczy, które bardzo chciałem zobaczyć u tej dwójki.

[Adrian] Powinno być lepiej i zaczynam od Horforda, bo ogólnie Al jest Alem, ale kilka spotkań to zagrał tak, że smutno było patrzeć. Drugi to Brown, początek był słaby, ale nękały go urazy, teraz jest dużo lepiej, ale jednak jeszcze czegoś mi brakuje – może tej agresji w częstym wchodzeniu na kosz, może większej aktywności – nie jest źle, ale na pewno może być lepiej. Daniel Theis – mecz w mecz ma problem z faulami, bo czasami jestem zdziwiony, że on jest zdziwiony, że sędzia to odgwizdał.

[Timi] Horford niestety zaliczył spory regres i pytanie, na ile są to problemy zdrowotne, a na ile jest to po prostu fakt, że ma już 32 lata, spory przebieg, no i młodszy niestety nie będzie.  W dwóch poprzednich sezonach załapał się do ASG, choć też miewał słabsze mecze, natomiast za każdym razem udowadniał swoją wartość w playoffs i mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie, co jednak nie zmienia faktów, że lepszy Al Horford bardzo by pomógł tej drużynie w sezonie regularnym. Brown wraca na dobrą drogę, natomiast sam fakt, że stracił miejsce w pierwszej piątce dowodzi, że jest średnio i powinno być lepiej.

[Adrian] Zawodzą – trudno nie zacząć od Haywarda, bo dwa mecze wiosny nie czynią, a tych naprawdę słabych było już kilka. Nawet stosując spora ulgę z uwagi na kontuzje, jest słabo, a w najlepszym przypadku mocno przeciętnie. Terry Rozier i jego marzenia o 20 mln za rok gry pękły jak bańka mydlana, bo to jest chwilami dramat jak on słabo wygląda. Jakby stracił cały poprzedni sezon, no i dodam od razu, że to Terry otwiera lutową listę zawodników do wymiany.  Jego wartość jest niska, ale to i tak lepsze niż nic. Potem mamy już zawodników jak Semi czy Yabu, którzy tak naprawdę nic do gry nie wnoszą i moim skromnym zdaniem zabierają miejsce na liście płac dokładnie tak jak Bird.

[Timi] A ja bym jednak tego Haywarda wrzucił może do worka „powinno być lepiej” – nie oczekiwałem bowiem cudów, a takie się kilka razy zdarzyły. Czy zawodzi? Jeśli te naprawdę słabe mecze będą się przydarzać w kwietniu czy maju to pewnie będę miał takie odczucie, natomiast teraz niekoniecznie, bo wiem, że każdy jego kolejny mecz przybliża go do celu. Mimo wszystko wciąż mam takie wrażenie, że on do tego zespołu wciąż się nie wpasował i nie podoba mi się jego rola w zespole, dlatego pytanie, w jaki sposób Stevens chce to zmienić w drugiej części sezonu. Z kolei jeśli chodzi o Roziera to trudno byłoby znaleźć kogoś, kto mógłby zawodzić bardziej. T-Ro znakomicie wykorzystał moment w playoffs, kiedy grał wokół zawodników w świetnej formie (Horford, Brown, Tatum), czego teraz nie potrafi odtworzyć, a już tym bardziej, że inni zawodnicy też swoje problemy mają. Szkoda.

[Adrian] Nie nie, Haywardowi skończyła się taryfa ulgowa, bo my tu już prawie do lutego dobijamy. Luty jest krótki i jeszcze sporo dni wypadnie na ASW, więc on czasu ma coraz mniej, a w sumie to do PO zostało niewiele ponad 10 tygodni. Tu już powinna się pojawić jakakolwiek regularność, jakakolwiek, a jedynie co, to regularnie nas irytuje. Jeszcze trochę i formy Gordona nie będzie dawało się obronić, bo każda cierpliwość ma granicę. Za każdym razem, gdy sobie przypomnę hasła – „wymieńmy Irvinga, mamy przecież Roziera” pękam ze śmiechu. Śmieliśmy się z nich kilka miesięcy temu, a teraz to jest jeden z najlepszych dowcipów ostatniej dekady.

[Timi] Tyle tylko, że w przypadku Haywarda nigdy nie było tej gwarancji, że on rzeczywiście z formą wróci już w tym sezonie – przypominałem jak to wyglądało w przypadku George’a, ale dziś myślę sobie, że przecież każdy uraz – tym bardziej taki uraz – jest inny i nie musi to wyglądać tak samo. Ostatnio sam Gordon po raz kolejny stwierdził, że pod względem fizycznym wciąż nie jest tam, gdzie chciałby być i to zresztą widać po jego grze – porusza się dobrze, ale eksplozywności brakuje. Dlatego ja nadal będę Haywarda bronił i u mnie nadal jest na tej taryfie ulgowej. Chciałbym żeby jeszcze przed startem playoffs była ta regularność, ale te problemy z jej złapaniem trochę nam sygnalizują, że ten powrót nie jest taki łatwy (tym bardziej, że wrzuciliśmy Haywarda w zupełnie nowy system) i to wszystko może jeszcze potrwać.

[Adrian] No to mecz z Orlando, czyli frustracja u Irvinga i chyba u wszystkich kibiców bostońskiej drużyny. Po meczu Haywad tłumaczył sie, ze podał do Tatuma, bo widział setki razy jak on trafia z tej klepki, tylko moim zdaniem to bullshit. Jak masz w drużynie closera jakim jest Irving, to inna opcja nie wchodzi w grę. Kyrie wyszedł na swoja połowę, bo było jeszcze kilka sekund, wystarczająco, żeby z piłka zatańczyć i oddać rzut – nie wiem czy byłby celny, ale to na pewno byłaby trójka na zwycięstwo, bo on to umie. A tak – mecz przegrany, Irving siedzący sam w szatni i myślący nad tym wszystkim.

[Timi] To była po prostu zła decyzja Haywarda, choć fakt faktem, że Tatum miał dobrą pozycję i niewiele brakowało, żeby trafił. Tak czy siak, myślę podobnie – piłka w takich sytuacjach powinna iść do Irvinga, tym bardziej, że on takich rzutów trafił w karierze (ale też w tym sezonie) sporo i trudno o lepszą opcję. Ktoś potem nawet znalazł wariację tej akcji z I.T. i choć w Orlando czasu było mniej to jednak Kyrie raczej na pewno rzut by oddał.

[Adrian] Rozier z rekordowym minus 20 na parkiecie. Patrząc na cały sezon, to Terry balansuje na granicy, poniżej której będzie zawodnikiem ujemnym. Tylko młodziutki Williams ma słabszy bilans w tym sezonie, a przecież on grywa same ogony. Zresztą w tym meczu cała ławka rezerwowych była ujemna i to BWA przeszło już dawno do lamusa. Fakt, że Morris i Smart wskoczyli do s5, ale nadal to nie usprawiedliwia naszej ławki, bo Brown i Hayward to nie są zawodnicy z szóstej dziesiątki ostatniego draftu.

[Timi] Jestem ciekaw, czy w którymś momencie sezonu Stevens wróci do piątki z Brownem i Haywardem albo przynajmniej podejmie taką próbę, tym bardziej, że Jaylen wyraźnie odżył, a Hayward miał w końcu dobrą SERIĘ meczów w trakcie tych czterech spotkań u siebie, po czym po raz kolejny w tym sezonie wyglądał bardzo słabo na wyjeździe.

[Adrian] Moim zdaniem nie będzie powrotu ani Browna, ani Haywarda do s5 – bo to kompletnie nie ma sensu. Zarówno Smart jak i Morris dają drużynie więcej i lepiej w s5. Przypomnij sobie czego Stevens oczekiwał przed sezonem od Browna,  dopiero Smart to dał drużynie – więc tutaj nie widzę możliwości, żeby Stevens z tego zrezygnował. A co do Haywarda – nie jestem pewien, czy on w tym sezonie się odnajdzie na tyle, żeby przekonać, że lepiej będzie dla drużyny jego wyjściowa rola.

[Timi] A według mnie ma właśnie sporo sensu, bo przecież liczymy na to, że ta piątka z Brownem i Haywardem to będzie pięciu naszych najlepszych zawodników w danym momencie i ja nadal mam nadzieję, że im bliżej playoffs, tym będą rosły szanse na powrót tej właśnie piątki. Wstawienie dwóch MARCUSÓW okazało się znakomitym rozwiązaniem i ten sezon trochę nam odmieniło, ale mimo wszystko te problemy nadal wracają, dlatego jestem ciekaw, czy w którymś momencie nie będzie powrotu, choćby na kilka spotkań, by sprawdzić po prostu, czy to przypadkiem nie będzie funkcjonować lepiej niż w pierwszej części sezonu.

[Adrian] Mecz z Nets i cudowny powrót, a nie… jednak nie… przecież się znowu nie udało. Przecież w trzeciej kwarcie pozwoliliśmy im rzucić 44 punkty – pozwoliliśmy rzucić ponad 40 punktów drużynie, która ma problemy z rotacją, bo tyle maja kontuzji. To, że nie zagrał Irving i Smart nic nie zmienia. Po raz kolejny, trzecia kwarta to zbrodnia na koszykówce i śmiem twierdzić, że w ostatniej dekadzie, a może nawet i dwóch, nie było tak irytującego mnie sezonu.

[Timi] Nie wiem, czy pamiętasz, ale gdy Nets wygrywali w sezonie 2009/10 rekordowo słabe wtedy 12 meczów (to jest jeden z najgorszych wyników w historii ligi), jedna z ich wygranych przyszła w Bostonie. To była jeszcze czarna odsłona naszej strony, ale poziom frustracji i irytacji po tamtej porażce był ogromny, a Celtics wygrali wtedy ledwie 50 spotkań i dopiero z czwartego miejsca w konferencji awansowali do playoffs. Jak to się skończyło wtedy, dobrze wiemy, choć wtedy to był po prostu zespół weteranów, który zrobił swoje, kiedy trzeba było.

[Adrian] No właśnie nie bardzo można porównać te drużyny, bo tamta leciała na oparach, a ta ma w baku więcej paliwa, niż potrzeba. Wtedy ważne było wejście do PO bez kontuzji, bez zbędnego ryzyka – zwyczajnie wejść i tam pokazać swoją siłę. PO wtedy zaczęliśmy o ile pamiętam od dwóch wyjazdowych zwycięstw nad Miami. Nam było bez różnicy gdzie gramy. No i kto wtedy przejmował się wynikami w sezonie zasadniczym?? Najważniejsi zawodnicy mieli po 33-34 lata, a Sheed to chyba był już po 35 urodzinach, modliliśmy się tylko o zdrowie.

[Timi] Wszystko prawda, ale po poprzednich latach poziom frustracji jednak i wtedy był bardzo duży, bo przecież to był najgorszy sezon od czasu powstania Big Three i nie bez powodu wszyscy skreślali tamten zespół po sezonie regularnym. Tak czy siak, tamta a obecna drużyna to rzeczywiście dwa zupełnie inne zespoły, ale nie mam nic przeciwko, by poszły podobną drogą:)

[Adrian] Starsi zawodnicy marudzą pod noskiem na tych młodszych, tymczasem w meczu z Nets Hayward, Horford czy Morris zagrali straszną kapę. Zespół ciągnął dzieciak Tatum, wraz z rok starszym Brownem – różni ich to, że Brown od niecałych 3 miesięcy może sam sobie kupić w sklepie piwo. Nawet jeśli motorem napędowym ma być Tatum z Brownem, to od takich weteranów jak dwaj All Starzy i charakterniak Morris ja wymagam przynajmniej przyzwoitego występu. No a tutaj mieliśmy do czynienia z mała kompromitacją za prawie 70 mln dolarów.

[Timi] I to jest kolejny problem tego zespołu, że jak jeden ciągnie to reszta nie potrafi dołączyć albo wręcz przeszkadza. Przed sezonem ekscytowaliśmy się przecież, że Celtów trudno będzie w ogóle zatrzymać, bo będzie tyle opcji, ale rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. No ale przynajmniej Tatum wyglądał na Brooklynie znakomicie i zrobił rekord kariery, szkoda tylko, że w przegranym meczu.

[Adrian] Toronto i przypomnę co napisałem na początku, jeszcze przed tym meczem – „ja wiem, że zagramy dużo lepiej, bo z dobrymi zespołami gramy lepiej”. No i masz – piękna wygrana, taka niepozostawiająca wątpliwości – szczególnie finalne 11-0, gdy zespół złapał cug na kosz Rapsów a Irving robił co chciał. To się ogląda, to się ceni, takich chcielibyśmy widzieć ich zawsze. Na 36 punktów Toronto w 1 kwarcie, odpowiedzieliśmy 34 punktami w 2 kwarcie, gdzie dodatkowo pozwoliliśmy im zdobyć tylko 17 oczek.

[Timi] Ten mecz pokazuje, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym… u siebie. Niestety tego typu zwycięstwa potęgują naszą frustrację, bo w takich meczach widzimy, jak ogromny potencjał jest w tym zespole i jak rzadko cały ten potencjał się uwalnia. Tak czy siak, drugie wielkie zwycięstwo z Raptors w tym sezonie, wielki Kyrie Irving i chyba pierwszy w tym sezonie mecz, gdzie cała trójka naszych all-starów (Kyrie, Big Al i Gordon) naprawdę stanęła na wysokości zadania.

[Adrian] Absolutnie się zgadzam, że takie zwycięstwa potęgują frustracją – bo siedzisz i się zastanawiasz, no to jakim cudem oni do kur… nędzy przegrali oba mecze z Orlando? Jakim cudem raz widzimy kompletnie pogubionych chłopaczków, a potem wychodzi drużyna złożona z fantastycznych sportowców? Dlatego tak bardzo irytuje ten sezon… Zawodnicy też są zirytowani,  krytykują się czasami w mediach… Od początku sezonu wielki rollercoaster – bo po pierwszym meczu z Sixers wszyscy komentatorzy uważali nas za faworytów rozgrywek, nie tylko na Wschodzie.

[Timi] Oby w tych bólach i w tej frustracji rodziła nam się wielka drużyna. Zawsze lepiej jednak pokazywać, że się umie niż cały sezon grać tak, że ręce opadają – a Celtics raz po raz pokazują, że potrafią i to w naprawdę dobrym stylu. Jak już złapiemy regularność – a wierzę, że do tego w końcu dojdzie, choć fakt faktem, że sezon nam coraz szybciej ucieka – to wróci też radość z oglądania tego zespołu.

[Adrian] Wrócił Baynes i wróciła dobra gra. Aron to jest zawodnik wyśniony przez Stevensa, serio – nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, żeby jakiś inny wielkolud potrafił się tak wpasować w to co Stevens z drużyną chce grać i czego potrzebuje. Zbiórki w ataku, trójeczka, asysty – dodatkowo spokój w szeregach. Uwielbiam go!! 18 asyst Irvinga też robi kolosalne wrażenie, Kyrie wziłą sprawy w swoje ręce, bo dla niego to chyba był taki mecz, żeby pokazać siłę.

[Timi] Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Baynes znów jest zdrów. A dla Kyrie’ego to był taki mecz, żeby pokazać wszystkim, że jego miejsce jest w Bostonie i że jego ostatnie wypowiedzi nie były zbyt rozsądne. On zresztą sam po meczu przyznał, że cały czas uczy się jak być liderem i że zadzwonił nawet do LeBrona, nie tylko przeprosić za to jakim był młodym dupkiem w Cleveland, ale też poradzić się Jamesa. I koniec końców się może okazać, że to LBJ uratował sezon Celtów:)

[Adrian] A ten telefon do Bronka to fantastyczna historia… Ja bym jednak wolał, żeby to nie Bronek nam ratował sezon, a nasze młode gwiazdy wyciągnęły odpowiednie wnioski z tego telefonu. Bo to jest taki symbol właśnie naszej drużyny, młode gwiazdy, które muszą brać przykład z weteranów, nie tylko na parkiecie, ale tez poza nim. Kyrie wtedy nie dostał odpowiedniego wsparcia mentalnego od wetsów, nie zrozumiał jakie problemy ma drużyna poza samym trafianiem do kosza – teraz Brown i Tatum mają swoją szansę na wyciągnięcie wniosków, jakie wtedy nie wyciągnął Irving.