#143 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Mamy zaległy mecz z w sumie poprzedniego tygodnia, czyli domowe spotkanie z Utah. Ja nie wie wiem czy chcę sie kolejny raz wkurwiać. To bardzo krótko. W tym meczu mieliśmy 43 rzuty niekontestowane, Irving miał 6 i trafił 5, cała reszta miała 37 i trafiła 8. Ja tu widzę przepaść, ja tu widzę kompletny dramat i tego nie da się niczym usprawiedliwić. Ja nawet nie pamiętam kiedy ma graliśmy z tak fatalną skutecznością.

[Timi] A już miałem nadzieję, że do tego meczu nie wrócimy:) Co tu dużo mówić, zgadzam się m.in. z Adamem, który pisał po tym spotkaniu, że tak słabego meczu w naszym wykonaniu nie widział od dawien dawna. Ja to mogę tylko potwierdzić i tyle, natomiast w tym meczu to nawet rzuty wolne nie chciały wpadać do kosza. Naprawdę dawno czegoś takiego nie widziałem.

[Adrian] No a to miał być rewanż na Nutkach za porażkę w Mormonowie. Absolutnie zgadzam się z Adamem, bo ten mecz był straszny – to była istna katastrofa i tego nie dało się oglądać, a końcowy wynik i tak zakłamuje pełen obraz naszej indolencji. Jedyne pocieszenie, że z Utah już w tym sezonie grać nie będziemy. Tak przy okazji tego meczu Paul Pierce powiedział w jednej audycji, że to nie Utah a właśnie Boston jest największym rozczarowaniem aktualnego sezonu i tu też ciężko polemizować.

[Timi] Biorąc pod uwagę oczekiwania – trochę tak, natomiast jak teraz wracamy do tych tygodni sprzed sezonu to przecież wtedy trudno było uważać inaczej. Drużyna doszła do dwóch finałów konferencji, na dodatek raz bez dwójki swoich najlepszych graczy, a ogromną rolę w tym sukcesie odegrała młodzież. Dlatego nic dziwnego, że jak się wtedy pomyślało, że do tego zespołu dojdzie teraz jeszcze tych dwóch all-starów to będzie pięknie. Mimo wszystko, zawsze mogło być gorzej, a nam jednak parę fajnych zwycięstw się udało już zrobić i to pokazuje, że jest w tym zespole potencjał – trzeba go jeszcze tylko obudzić. Jest na to czas.

[Adrian] No to tematy bieżące – zaczniemy od Wizards. Jaka piękna katastrofa, a taki był ładny – amerykański… Najlepszy obwód w lidze, zespół który nie pamięta, żeby przegrał z Bostonem – w całości jest w handlu. Ewidentnie w stolicy doszli do wniosku, że ten projekt chyba jest skończony, tam tak naprawdę nikt nie gra na miarę oczekiwań w tym sezonie. Kibice Bostonu od razu zaczęli snuć marzenia o pozyskaniu Beala, a ja wcale sie do niego nie palę. Dużo bardziej nam jest potrzebny ktoś taki jak Kieff Morris i miło byłoby gdybyśmy mieli obu bliźniaków w drużynie.

[Timi] Ja sobie myślę, że Wizards już wcześniej powinni byli o tym pomyśleć, choćby wtedy, gdy na rynku był Kawhi, choć z drugiej strony nie jestem pewien, czy Leonard chciałby grać w Waszyngtonie. Tym bardziej, że Walla wytransferować jest naprawdę trudno (ogromny kontrakt, a do tego trade kicker), a zbudować na nim zespół jest… tak samo trudno albo nawet jeszcze trudniej. Beal to ciekawa opcja, przy czym jemu też czegoś brakuje i niekoniecznie widzi mi się w Bostonie. Kieff? To na pewno byłby fajny dla nas gracz zadaniowy, ale on ma fatalny ten sezon i nie wiem, czy tylko i wyłącznie zmiana scenerii jest tu w stanie pomóc. Na ten moment Marcus jest po prostu lepszym zawodnikiem.

[Adrian] Kieff zawsze był lepszym zawodnikiem od Mooka, a gdy Mook trafił pod Stevensa to poniekąd role się odwróciły. Kieff dużo lepiej operuje w strefach podkoszowych, tam by nam się przydał bardzo – no i to też jest weteran, kawał charakterniaka i ja nie ukrywałem, że zawsze go gdzieś w tym Bostonie widziałem. Słyszy się głosy, że mamy Theisa, no mamy, ale Kieff to dla mnie jednak 2 poziomy wyżej – Kieff to tak jak Mook – gdy wpada w faze, sam jest w stanie odwrócić losy meczu – Theis nie. Skoro jest jakaś okazja i można coś wyciągnąć dla nas – to dlaczego nie.

[Timi] Przede wszystkim Theis poza fajnymi momentami w pierwszym sezonie nic tak w zasadzie w NBA nie pokazał, gdzie Kieff to jednak wprawiony w bojach weteran i w sumie ciekawie byłoby zobaczyć go w duecie z bratem bliźniakiem. Pewnie tylko przez parę miesięcy, bo obu się kończy kontrakt po tym sezonie i trudno mi sobie wyobrazić, by Celtics mieli pieniążki na Marcusa, który w tych rozgrywkach wygląda znakomicie i na pewno będzie chciał całkiem sporej sumki latem przyszłego roku.

[Adrian] Będzie chciał – tylko ja wysnułem teorię, że razem obu Morrisów, będzie łatwiej przedłużyć niż samego Mooka. Oni żyć bez siebie nie mogą, każda wolną chwilę spędzają razem, a teraz dodatkowo ta rodzina sie powiększyła.  Ja nie wiem, czy podpisanie obu w takim pakiecie, nie byłoby tańsze od umowy samego Mooka. Bo wiemy, że oni są w stanie iść na ustępstwa gdy są razem w drużynie – gdy przedłużali umowy w Suns, to Kieff mógł poczekać rok do zakończenia kontraktu i dostać większe pieniądze bo chętni byli.

[Timi] Być może tak, natomiast ja nie jestem pewien, czy to mimo wszystko byłby dobry deal – dużo by zależało od tego na ile i jak dużo, ale sam Marcus nawet coś ostatnio pisał na twitterze, że pieniążki nie definiują człowieka, więc może rzeczywiście jest w stanie iść na jakieś małe ustępstwo finansowe, tym bardziej, że się w Beantown bardzo fajnie odnalazł.

[Adrian] Jae Crowder stwierdził, że w Bostonie brakuje zawodników od brudnej roboty i trudno z tym polemizować. Wyjściowy skład mamy niesamowicie utalentowany, tylko nie ma komu zapierdalać na największe gwiazdy ustawienia. No prawda jest dość brutalna – Draymond to nie tylko gość od kopania po jajkach, ale od zapierdalania na parkiecie na resztę ekipy. U nas takiego zawodnika nie ma, a takim był Crowder. Zaczynam tęsknić.

[Timi] Pod tym względem można za Crowderem tęsknić, ale bez przesady;) Natomiast coś w tym rzeczywiście jest, bo już jakiś czas temu sam pisałem, że w Bostonie potrzeba po prostu większego zaangażowania, nie wszystko zrobi się samo i mecze same się nie wygrają. To dotyczy też tej brudnej roboty, którą ktoś musi odwalać, a sam Marcus Smart to zdecydowanie za mało.

[Adrian] No teoretycznie taką rolę w tym sezonie miał mieć Brown, o czym pisaliśmy na przełomie sierpnia i września, gdzie w kilku wywiadach krystalizowała się ta jego rola – tylko cała para poszła w gwizdek. Jaylen ani nie błyszczy w ataku, szczególnie denerwuje mnie jego brak agresywności, taka pasywność w kolejnych kwartach, a po bronionej stronie parkietu jest góra poprawny. Tu wszystko poszło nie tak jak powinno.

[Timi] Ba, jak się spojrzy na ESPN’owską statystykę RPM (Real Plus-Minus) to się okaże, że Brown jest wprost jednym z najgorszych graczy w całej lidze w tym sezonie. No nie tak miało być. Jaylen jest zbyt pasywny, to widać nie tylko po jego grze, ale także po nim samym. Dopiero jak wejdzie jeden, drugi raz pod kosz to nabierze więcej pewności siebie i widać wtedy ten błysk w oczach. To jest nam bardzo potrzebne, ale też zdaje się, że on, Tatum i Hayward nadal uczą się ze sobą grać. Toć przecież Morris wygląda chyba najlepiej ze wszystkich skrzydłowych C’s, a tego nie zakładał przed sezonem nikt.

[Adrian] Widziałem ten ranking i miejsce Browna w piątej setce… Ja już tylko czekam, aż Stevens starci cierpliwość i w s5 zawita Smart. Bo jak obudzić Browna? Tu potrzebny jest wstrząs, a nie mamy nikogo innego na dwójkę. No chyba, że Hayward zawita jako wyjściowy Sg, a do s5 trafi Morris zamiast Browna. Nie wiem już co zrobić z Jaylenem – wyrzucenie go z s5 odbierze mu pewność siebie, ale z drugiej strony on i tak jej aktualnie nie ma. Jakiś wstrząs jest potrzebny, tu trzeba zareagować, bo to jest 21 letni chłopak, który sam sobie nie poradzi.

[Timi] Jest jeszcze trochę opcji, bo można spróbować właśnie z Morrisem i Haywardem w pierwszej piątce, bo taki właśnie ustawienie jest zdecydowanie naszym najlepszym spośród tych, które rozegrały w tym sezonie co najmniej 20 minut (123.6 ORTG, 86.2 DRTG i 37.5 NETRTG). Z kolei nasza pierwsza piątka spisuje się fatalnie przede wszystkim w ataku i z tego powodu jest jednym z najgorszych ustawień w całej lidze, spośród tych, które rozegrały w tym sezonie co najmniej 100 minut. Duża w tym zasługa słabo trafiającego zza łuku Horforda, duża w tym zasługa wracającego po kontuzji Haywarda, ale też duża w tym zasługa właśnie Browna, po którym nie widać spodziewanego progresu i niestety jest to rzecz, o którą się obawialiśmy, bo jak robiłem skróty tej piątki z preseasonu 2017 to zdawało się, że właśnie Brown ma najmniejszą rolę i jemu może być najciężej się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

[Adrian] Fajna sprawa w związku z artykułem na The Atlethic o wymianie Irvinga do Bostonu. Gdzie James podzielił się z wszystkimi komentarzem, że tak naprawdę to był gwóźdź do trumny Cavs. Między nimi, nie ma już złej krwi, a upływający czas pozwala nam poznać coraz więcej szczegółów tej historii. Pewnie za jakiś czas dowiemy się dokładnie, co było przyczyną takiej a nie innej postawy Irvinga, bo chyba nadal znamy tylko część prawdy.

[Timi] Z jednej strony gwóźdź do trumny, bo James im wprost powiedział, że mają nie transferować Irvinga, a już w ogóle nie do Bostonu, ale przecież Kyrie chciał tego transferu, bo miał dość gry z LeBronem i po raz kolejny pojawiły się informacje, że Irving miał grozić Cavs, że jeśli go nie wytransferują to on przesiedzi większą część sezonu (albo nawet cały) z urazem kolana. I to jest ciekawe, że James pomimo tego tak czy siak mówił Cavs, żeby go zatrzymali w zespole, a sam ponoć nie zrobił nic, aby ten konflikt załagodzić. Dlatego ja bym nie był taki pewny, że między nimi nie ma już żadnej złej krwi – ale jakie to wszystko ma dziś znaczenie? Raczej już żadne.

[Adrian] Nie tylko Boston ma problemy, GSW pod nieobecność Stefana stało się chłopcem do bicia – no przesadzam, ale 3 porażki pod rząd to oni ostatni raz mieli chyba kilka sezonów temu. Od razu podniosły się głosy, ze Durant może i genialnym koszykarzem jest, ale liderem i zawodnikiem zdolnym pociągnąć drużynę gdy trzeba to już nie. Kłopoty gonią kłopoty, bo szatnia jeszcze nie otrząsnęła się z ostatniej awantury a już w powietrzu wisi kolejny dym nad Złotym Stanem. Witamy w prawdziwym życiu.

[Timi] Ale o tym, że KD raczej drużyny nie pociągnie (a przynajmniej nie do końca) to już wiedzieliśmy od lat po jego grze w Thunder. Trochę ten obraz się zamazał po ostatnich dwóch finałach, gdzie przecież KD odbierał statuetki MVP po obu, natomiast nie jest łatwo GSW wygrywać, kiedy nie gra Curry i/lub Green. Obaj są dla tego zespołu niesamowicie ważni, o czym każdy wie, jednak Warriors nie do końca wiedzą, jak sobie bez nich poradzić.

[Adrian] Durant dalej nas nie przestaje zaskakiwać i właśnie wyłapał karę od ligi za wyzwiska kierowane w stronę kibiców podczas meczu w Dallas. Takie coś następuje wtedy gdy frustracja włączy się za mocno – tym bardziej, że to nie był jakiś przypadkowy przytyk, a KD przemierzył w stronę kibiców zza koszem dobre kilka metrów, żeby powiedzieć iż powinni  skoncentrować się na pierdolonym meczu i zamknąć mordy. Królestwo płonie i kupiłem zapas popcornu, bo coś mi sie wydaje, że GSW jeszcze będzie ciekawie w tym sezonie.

[Timi] Ciekawie będzie na pewno, ale tak podejrzewam, że wróci Steph i ten pożar ugasi, tak jak ma to w zwyczaju. Warto zauważyć, że wszystko to dzieje się pod jego nieobecność i tak samo się tutaj nasuwa stwierdzenie, że jednak Curry to wciąż znaczy Warriors. Curry wciąż jest dla Warriors najważniejszy, to on jest całym systemem, bez którego wiele rzeczy się po prostu sypie.

[Adrian] Brad Stevens jednego dnia powiedział, że nie przewiduje zmian w wyjściowym ustawieniu – niejako w odpowiedzi do tego co mówił Hayward, że może wchodzić z ławki, jeśli to pomoże drużynie – by w meczu z Hornets dokonać takiej zmiany. Ja zaczynam się już gubić – bo to wszystko wygląda na chaos, gdy płonie stodoła. Tym bardziej, że Hornets wcale nie maja pod koszem pary drwali, gdzie faktycznie ustawienia na Horforda i Baynesa od początku miałoby sens.

[Timi] Widziałem też taki cytat, że po meczu z Jazz udało się wypracować jakieś ustawienia i rotacje, które ponoć całkiem nieźle wyglądały na treningach. Potem do pierwszej piątki wchodzi Baynes, ostatecznie gra tylko siedem minut, gdzie rzut oka w zaawansowane statystyki mówi, że większość zawodników Celtics mocno korzysta na obecności Baynesa na parkiecie. Trudno to wszystko zrozumieć, no ale to był dopiero pierwszy mecz z taką zmianą i zobaczymy, co będzie dalej, bo na ocenę jakichkolwiek zmian potrzeba czasu.

[Adrian] Tylko ten czas coraz szybciej ucieka i tak jak mówisz, z Aronem grało nam sie lepiej, a pomimo tego eksperyment został bardzo szybko przerwany. To co całkiem nieźle wygląda na treningach to ma się nijak do meczu, bo liczy sie tylko końcowy wynik, a nie to co wyglądało na treningu. Tymczasem mamy bilans jak Sacramento Kings, a to przecież ich pick miał być ten najlepszy w tym Drafcie.

[Timi] Jeśli jest jedna rzecz, jaką można zarzucić Stevensowi przez tych ostatnich parę lat to będzie to (prócz niemożności zbudowania topowej ofensywy, co zdarzyło się tylko raz) zarzut związany z czasem niezrozumiałymi rotacjami. O tym się bardzo często pisze po różnych, najczęściej przegranych spotkaniach, no bo Stevens rzeczywiście potrafi niekiedy tymi rotacjami zaskoczyć. I w tym sezonie też tak jest, ale po części jest to efekt szukania pewnych rzeczy, który wciąż nie udaje nam się znaleźć. Pytanie, jak długo jeszcze będziemy szukać.

[Adrian] Do lutego, aż Danny powie stop i kogoś wymieni za zawodników do brudnej roboty i picki. Nie no – mam nadzieję, że to się wszystko wcześniej ustabilizuje, ale nie wykluczam personalnej interwencji Ainge’a bo wątpię, żeby on siedział z założonymi rekami cały sezon. Tak wiem, trzeba dać temu zespołowi szanse jakiej nie miał rok temu, tylko ile można szukać tych ustawień. Wiemy, że mamy tych skrzydłowych o jednego za dużo, a nie mamy wystarczającej ilości klasowych czwórek w składzie. Bo chyba te poszukiwania Stevensa też wynikają z pewnych niedoskonałości naszej rotacji.

[Timi] W kontekście transferów też jest ważne to, aby to wszystko się w miarę ustabilizowało, bo przecież wartość takiego Roziera spada teraz na łeb na szyję. Ale tak sobie myślę, że mniej więcej okolice świąt i nowego roku to będzie ten czas, w którym rzeczywiście będzie można stwierdzić, co dalej i czy potrzebne są zmiany personalne, bo do tego czasu powinniśmy już chyba wiedzieć, na czym stoimy.

[Adrian] No i mecz z Charlotte – jakoś tak w przerwie meczu napisałem na czacie, że spierdolimy końcówkę. Nawet nie do końca serio to pisałem, ot, taka tam dygresja złośliwego kibica, po kilku ostatnich przykrych 4 kwartach. No i wykrakałem – z tego miejsca pozdrawiam te 4 osoby – co razem ze mną oglądały ten mecz na żywo. Gdy w 4 kwarcie wyrobiliśmy sobie 10 punktową – największa w meczu przewagę, coś tam podśmiewywali się, no ale koniec końców NIESTETY miałem rację.

[Timi] To fakt, końcówka po raz kolejny zawalona, natomiast nie wszystko w tym meczu było takie złe i tak jak Stevens widzę pozytyw po tym meczu, bo na pewno były fajne momenty i na pewno zagraliśmy lepiej niż z Utah. Jasne, nie jest dobrze, gdy w jednym meczu kwestionujesz intensywność i twardą grę swoich zawodników, a w kolejnym zespół i tak traci aż 117 punktów, a do tego totalnie przesypia końcówkę.

[Adrian] A mnie już przestają cieszyć fajne momenty, przestaje mnie bawić to pocieszanie się  – ej, ale przecież zagraliśmy lepiej niż z Utah. Timi – nie można zagrać słabiej niż z Utah, nawet drugi raz tak słabo nie można zagrać – chyba, bo już mnie w tym sezonie nic nie zdziwi. Myślę, że już powoli można zdejmować parasol ochronny nad drużyną, bo zaraz będzie 1/4 sezonu i wtedy zacznie robić się coraz mniej perspektywicznie. Marcus Smart co kilka dni powtarza, że teraz to już nie ma wytłumaczenia, nie ma przebacz – trzeba zacząć grać na poważnie i wtedy dostajesz klapsy od Utah i poprawkę od Kemby.

[Timi] Ale wiesz, że ja zawsze jestem optymistą:) Najważniejsze jest to jak ta drużyna będzie wyglądała w kwietniu. Jasne, słaby start optymizmem nie może napawać, natomiast te słabe starty zdarzały się lepszym niż ten zespół. Ja się nadal aż tak nie martwię jak niektórzy, co by chcieli pół składu transferować i przy okazji już wieszczą, że do playoffs nie awansujemy. Oczywistym jest natomiast, że trzeba znaleźć jaki złoty środek, bo nie można ani się za bardzo przejmować, ani się nie martwić wcale. Tak sobie myślę: może ta drużyna najpierw musiała zejść na ziemię i zostać brutalnie sprowadzona do parkietu, by przekonać się, że nic jeszcze nie osiągnęli. No a potem może znów każdy musiał w nich zwątpić, bo to zwątpienie jest dla nich paliwem? W zeszłym sezonie tak poniekąd było, teraz w nowej roli się nie odnaleźliśmy, doszło do tego jeszcze wprowadzanie Haywarda itp. więc może tego nam właśnie trzeba? Tego zwątpienia, na które zespół będzie mógł odpowiedzieć? Taką mam nadzieję i tak sobie to wszystko tłumaczę, bo innego wytłumaczenia tego słabego startu nie widzę:)

[Adrian] Po przesunięciu do ławkę Gordon Hayward zagrał jeden ze słabszych meczów w Bostonie, a jeśli do tego dodamy, że 3 strzelcem drużyny był Marcus Smart – to znaczy, że mamy problem. Bo kosmiczny mecz Kemby to jedno, ale wystarczyło grać swoje, wystarczyło trafiać, a my znowu poszliśmy jak barany na ścięcie i odpalaliśmy dalekie trójki w oczekiwaniu na cud, który nie nastąpił.

[Timi] Trochę tak, ale ten mecz w Charlotte to był dopiero czwarty raz w tym sezonie (drugi z rzędu), gdy 46 procent lub więcej naszych punktów pochodziło z pomalowanego. Co ciekawe, przegraliśmy wszystkie te cztery spotkania. Nie powiem, jestem mocno zaskoczony tymi cyferkami, no bo skoro przegrywamy nawet wtedy, gdy zdecydowanie częściej idziemy w paint to już naprawdę trudno jest cokolwiek zrozumieć.

[Adrian] Ustawienie meczu na pomalowane, to odpowiedź Stevensa na brak skuteczności jaką w tym sezonie pokazujemy. No już z najbliższej odległości ciężko trafiać na skandalicznych 30% – tylko kolejny raz granie w pomalowane nie przyniosło efektu. No i tu kolejny raz wracam z pytaniem – czy to jest panika w płonącej stodole? Bo co z tego, że tyle graliśmy w pomalowane, jak w 4 kwarcie meczu, gdy zaczął sie nam palić grunt pod nogami –  znowu włączyło się ceglenie z 7-8 metra. Skaczemy po systemach gry jak pchła po burku, a jak wyników nie było tak nie ma. Mocno pesymistycznie to wszystko wygląda, bo ciągle słyszymy zapewnienia zawodników, trenera, jakieś analizy o tym, że idzie lepsze – no może idzie, tylko dojść nie może.

[Timi] Trochę pesymistycznie, ale z drugiej strony ja cały czas patrzę na to w taki sposób, że nie ma drugiej takiej ligi jak NBA, w której o całej narracji, w zasadzie o wszystkim, decydują po prostu trafienia. Trafiasz albo nie i tyle, a w przypadku Celtics jest w tym sezonie tak, że jak trafiają to jest super, a jak nie to się wszystko wali. Trochę to oczywiste, ale cały czas prawda jest taka, że gdybyśmy my trafiali z tych DOBRYCH pozycji to w aż tak wielkich tarapatach byśmy po prostu nie byli.

[Adrian] Ja się z Tobą zgadzam – tylko mam dodatkowe pytanie – jak długo jeszcze będziemy używać słowa „gdybyśmy” – bo gdybyśmy trafiali, gdybyśmy wygrali, gdybyśmy zebrali, gdybyśmy… 18 spotkań za nami, zaraz będzie 19, bo w tym Tygodniku jeszcze wejdzie mecz z Atlantą i nadal „gdybyśmy”. Sezon się skończy, a my będziemy na etapie – gdybyśmy… Wiesz, najgorsze jest to, że na razie jesteśmy praktycznie wszyscy zdrowi – pojedyncze dni, na jakie wypadali zawodnicy to żaden problem. Później być może przyjdą urazy, jakieś (odpukać) kontuzje i dopiero zacznie sie problem.

[Timi] Okej, ale ja mimo wszystko się aż tak nie martwię, bo wierzę, że w końcu nie będzie już „gdybyśmy”, lecz po prostu zaczniemy grać tak jak wielu tego oczekiwało. Idzie lepsze i ja wierzę, że w końcu nadejdzie, bo to nie jest tak, że cały zespół nagle zapomniał jak się gra w kosza albo inne historie typu brak talentu, słaby coach czy dysfunkcjonalny zespół typu Wizards. Tu naprawdę niewiele brakuje i potrzeba tylko, żeby coś w końcu ruszyło i o kryzysie szybko zdążymy zapomnieć.

[Adrian] To mecz z NYK i pewnie trzeba byłoby porzucać trochę wulgaryzmami, ale mi się nie chce. Od razu sie przyznam, że to jest pierwszy mecz Bostonu w tym sezonie, którego nie widziałem w całości. Obudziłem się dopiero na końcówkę 3 kwarty i obejrzałem do końca – jednak nie mam najmniejszej ochoty oglądać wcześniejszych minut. Wystarczy mi to co widziałem. Na szczęście ten mecz przegraliśmy, bo była szansa na zwycięstwo, ale na szczęście przegraliśmy. Na szczęście, bo nie będzie żadnych wymówek – po poprzednim meczu z NYK były, bo cudem udało się wygrać. Tam wcześniej pisałem, ze mamy bilans taki jak Sacto – poprawka, mamy już gorszy.

[Timi] Obejrzałem cały, nie powiem kolejny raz, że były momenty, ale powiem, że kolejny już raz guard drużyny przeciwnej robi nam takie strzelanie, że głowa mała. Wcześniej byli to m.in. Murray, Oladipo, Mitchell, czy Kemba, no ale Trey Burke? Z jednej strony Knicks byli w tym meczu naprawdę dobrze dysponowani pod względem rzutowym, bo trafiali sporo trudnych rzutów, ale z drugiej strony mamy ogromne problemy z obroną w akcjach pick-and-roll, schodzimy za nisko, pakujemy się w złe match-upy i potem nawet Trey Burke nam robi rozpierdol. Ciężko się to ogląda, gdy przyjeżdża do Bostonu drużyna z sześcioma porażkami z rzędu i wygrywa w taki sposób.

[Adrian] Jest jednak pewien plus po tym meczu, a może to będzie plus – zobaczymy w kolejnych spotkaniach. Wściekły na wynik spotkania Irving na pytanie o Święto Dziękczynienia, odpowiedział w stylu jaki zaprezentował rok temu, gdy zapytał mu się kibic gdzie jest LBJ. Miejmy nadzieję,  że efekt będzie taki sam, bo wtedy drużyna zaczęła grać. Nie pozostaje nam nic innego jak takie właśnie prośby do Bogów Koszykówki, bo mówiąc wprost – wyglądamy jak gówniany zespół prowadzony przez retarda. Wszystko idzie nie tak, wszystko….

[Timi] Kyrie już się tak raz wkurzył – w Denver, gdy rzucił piłkę Murraya w trybuny i wtedy też miałem nadzieję na podobną sytuację, ale nic z tego nie wyszło. I tak sobie myślę, że Irving akurat wkurwiony może być w stu procentach, bo odkąd ściął włosy to wszedł na fantastyczny poziom i na dodatek cały czas mocno stara się w obronie, co trzeba raz jeszcze docenić. Ale przy tym wszystkim nie jestem pewien, czy wkurw Kyrie’ego cokolwiek zdziała, jeżeli reszta drużyny za tym nie pójdzie, no a na razie nie poszła i nie jest to żaden prztyczek w stronę Irvinga, ale może rzeczywiście brakuje tutaj jakiegoś weterana, który by to jakoś pociągnął.

[Adrian] Tylko po meczu z Denver, to Kyrie był wściekły, ale przemilczał to. Natomiast tutaj mu puściły nerwy jak rok temu. Swoje po meczu dodali Smart i Morris. Widać, że drużyna trochę się zagotowała, ale mecz z Atlanta nic nam nie wyjaśni – dopiero kolejne spotkania podczas tego tripu mogą pokazać jakieś zmiany. Od pewnego czasu przed każdym mecze włącza mi sie pesymistyczna wizja, że wtopimy i niestety ta wizja się sprawdza. Mam tylko nadzieje, że Dallas w meczu b2b dla nas, nie wypatrosza nas z resztek nadziei.

[Timi] Ja się pewnie powtórzę, ale tego pesymizmu jeszcze nie złapałem – mam świadomość, że to dopiero listopad i przed nami jeszcze sporo czasu. Podobało mi się natomiast to co Smart powiedział po meczu z Knicks, że jest już zmęczony tym gadaniem po kolejnych porażkach, że będzie lepiej i jeżeli jego koledzy jeszcze nie są tym zmęczeni to jest to problem. Dziewięć porażek w 18 pierwszych meczach to jednak całkiem spore, dlatego liczę na to, że nie tylko Smart jest tym zmęczony.

[Adrian] Mecz z Atlantą zaczął się od wielkiego bum, ale potem… 45 punktów w 1 kwarcie i 16 punktów w 2 kwarcie – to informacja dla tych, co chcieliby już odtrąbić koniec kłopotów ze skutecznością. One nadal były – mecz ustawiła atomowa 1 kwarta, ale potem nie graliśmy nic rewelacyjnego. Taki mecz na rozruszanie kości i tyle, bo nadal nie widzę powodów do optymizmu przed dalszymi meczami na mini trasie po Zachodzie jaki właśnie zaczynamy.

[Timi] Pierwsza kwarta: 7/11 za trzy (63.6 procent). Pozostałe trzy kwarty: 6/29 (20.6 procent). Rzeczywiście mieliśmy więc znakomity start, ale to też jest jakaś poprawa, bo przecież w poprzednich spotkaniach gubiły nas właśnie te słabe początki, po których się mocno zakopywaliśmy. Tam w Atlancie wyszliśmy naprawdę z dobrą energią i od pierwszej odsłony wszystko było pod kontrolą, nawet jeśli potem te rzuty już tak chętnie nie chciały wpadać.

[Adrian] Jednak jeszcze słowo o meczu z Hawks – nigdy nie myślałem, że kiedyś obejrzę mecz, gdzie liderem zdobyczy punktowych w Bostonie będzie Aron Baynes. Jak dla mnie to fantastyczna sprawa, bo za jego grę, za jego charakter, oraz za to, że poświęcił się dla nas finansowo należało mu sie to jak nikomu innemu. No kocham go jak brata!

[Timi] Ale przecież to nie pierwszy raz, kiedy Baynes zdobył najwięcej punktów – jeśli mnie pamięć nie myli to w zeszłym sezonie miał nawet dwa takie spotkania – w pierwszych tygodniach sezonu z Lakers i potem na koniec rozgrywek z Nets. Aron swoje w ataku potrafi zrobić, bo to nie jest wcale taki drwal i z tego też powodu odgrywa w Bostonie tak ważną rolę. Poza tym akurat w Atlancie poprzeczkę miał ustawioną dość nisko, bo potrzebował ledwie 16 oczek, gdy przed rokiem było to 21 (przeciwko Lakers) i potem 26 (przeciwko Nets).