Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] No i jestem – po kilku przymusowych dniach odpoczynku, wracam i lecimy dalej z Tygodniem w starym składzie. To zaczynamy od zakończonego tripu i 5, no dobra 4 wpierdoli. Ja spotkania z Suns nie odbieram jako zwycięstwa – udało się nam wrócić cudem, ale to i tak bez znaczenia bo graliśmy z Suns. W takim meczu oni w przerwie powinni mieć spuszczone głowy i pytać się z kim kolejny mecz. Wprawdzie Indiana nam zrobiła też to co my in rok temu, ale to nic nie zmienia – zostaliśmy zdemolowani.
[Timi] Co by nie mówić, nie rozpieszcza nas terminarz na starcie sezonu, kiedy drużyna nie jest jeszcze dobrze zgrana i niestety skończyło się to w taki sposób. A szkoda, bo przecież przed sezonem te nasze wyjazdy na Zachód pamiętaliśmy z fajnych momentów. Tutaj tych momentów też kilka było, ale zdecydowanie za mało, czego najlepszym dowodem są te cztery porażki. Teraz czeka nas jednak nieco luźniejszy okres, począwszy od tego tygodnia, w trakcie którego trzy razy zagramy u siebie.
[Adrian] Nie ma sensu zwalać winy na terminarz, bo tych faktycznie ciężkich spotkań aż tyle nie było – poza tym, każda drużyna jest na takim samym etapie jak my, praktycznie wszędzie były roszady personalne, zmiany trenerów. Toronto czy Bucks wyglądają przy nas dużo lepiej – terminarz to najmniej istotna kwestia, bo nie patrzę na nasz bilans ogólny, a na to jak się prezentujemy. Oczywiście jedno jest efektem drugiego.
[Timi] Nie do końca się zgodzę, bo skoro już wywołałeś Raptors to zobacz, że oni mieli znacznie łatwiej na starcie sezonu. Sześć z pierwszych ośmiu meczów u siebie, a w rozpisce tacy rywale jak Cavs, Wizards, Hornets czy Mavs. Potem polecieli na Zachód, ale też mieli łatwiejszych rywali. Jak wygrywasz to też jednak łatwiej pewne rzeczy idą, jedno pociąga drugie, buduje się rytm, pewność siebie itp. itd.
[Adrian] Timi – my nie potrafiliśmy wygrać u siebie z Orlando, cudem wygraliśmy z NYK czy Suns – to nie są trudni przeciwnicy. Tak naprawdę, to dobrze zagraliśmy jeden mecz – z Sixers na rozpoczęcie. No dobra – jeszcze ten z Chicago teraz nam wyszedł, ale reszta była taka sobie, lub zwyczajnie słaba. Nawet zwycięstwo nad Bucks nie była przekonywujące – no wygraliśmy, ale czy od tamtego czasu do spotkań na Zachodzie nasza gra wyglądała lepiej? Czy zrobiliśmy jakiś postęp? Na początku mieliśmy najlepszą obronę w lidze, a potem zanotowaliśmy zjazd w obronie na końcówkę trzeciej dziesiątki.
[Timi] I ja tylko mówię, że to po części jest efekt trudnego terminarza na starcie sezonu, bo te zespoły, które wymieniłeś – Magic, NYK, Suns i Bulls – to po 14 meczach byli jedyni „łatwi” rywale w naszej rozpisce, czyli 10 pozostałych meczów to były albo drużyny, które świetnie wystartowały jak np. Pistons (choć tu dwa mecze się udało wygrać – w tym ten jeden na wyjeździe w bardzo pewny sposób), albo po prostu mocni rywale jak Raptors, Bucks czy Nuggets. Jasne, nie ma żadnych wątpliwości, że nasza gra powinna wyglądać lepiej, natomiast wprowadzenie nie jednego, a dwóch all-starów do gry, gdzie na dodatek obaj wracają po urazach (a w przypadku Haywarda mowa o najgorszej kontuzji) już samo w sobie nie jest łatwe, a tym bardziej, gdy rywal jest jaki jest. Dlatego trochę szkoda, że nie mieliśmy na starcie sezonu trochę łatwiej, bo to by jednak nam sporo pomogło i mam nadzieję, że w tych kolejnych tygodniach uda się to nadrobić:)
[Adrian] A ja się po cichu cieszę, ze taki był początek sezonu i że dostaliśmy po dupie, bo kilku zawodników, co przed sezonem mówiło o obligatoryjnym Finale zeszło na ziemię. W NBA trzeba dużo pokory, bo tu nie ma kosmicznych różnic w jakości gry, jeśli bierzemy pod uwagę zespoły .500+. Zawsze trzeba dawać z siebie wszystko i to niedawno powiedział Smart – byliśmy myśliwym, staliśmy się zwierzyną. Mam nadzieję, że teraz już będzie z górki, nic nie uczy tak jak własne błędy.
[Timi] No i fajnie, że o tym wspominasz, bo to rzeczywiście jest jeden z niewielu plusów tego startu – zdaje się, że rzeczywiście zeszliśmy na ziemię, a też trzeba pamiętać o tym, że w ostatnich latach taka rola underdoga po prostu dobrze nam pasowała i w tej roli czuliśmy się znakomicie. Teraz wygląda na to, że zanim jeszcze sezon się zaczął to my poczuliśmy się zbyt pewnie i dobrze, że w miarę szybko udało się to poczucie wymazać. To jest NBA, tutaj nic – tym bardziej awansu do finału – nie ma za darmo.
[Adrian] Jest takie powiedzenie – skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle. W naszym przypadku jest zgoła odwrotnie – skoro jest tak źle, to dlaczego jest tak dobrze. Gramy źle, mecze przegrywamy hurtem, jednak zajmujemy 2 miejsce w lidze pod względem doprowadzenia do wide open shot. 24,7 rzutu na mecz, lesze jest tylko Bucks z 24,8. Problem w tym, że trafiamy je na 44,8% co jest 14 wynikiem w lidze. Cały nasz problem to skuteczność – tak jak Irving ją bardzo szybko odnalazł, tak reszta…
[Timi] Jeszcze gorzej wygląda to jeśli weźmiemy pod uwagę także statystkę „open”, bo to też są czyste pozycje. Co tu dużo mówić – jest to mimo wszystko dobra wiadomość, bo skoro potrafimy sobie te pozycje znaleźć to trzeba zacząć je trafiać i ofensywa pójdzie do przodu. Fakt faktem, że my cały czas za mocno żyjemy w mid-range i czasem forsujemy te trójki, natomiast pod koniec tego wyjazdu wyglądało to już trochę lepiej i miejmy nadzieję, że po powrocie do Bostonu ten dobry trend będzie kontynuowany. Nie wierzę w to, że Al Horford czy Jaylen Brown dalej będą tak słabo rzucać zza łuku…
[Adrian] Tu przychodzi mi jeszcze jedna myśl do głowy. Tak narzekamy nad naszą grą w ataku, ale gdy popatrzymy w cyferki – to ten nasz atak, prezentuje dziwnie. Pod względem ilości oddawanych rzutów zza łuku zajmujemy 3 miejsce, ale mamy przedostatnie w ilości oddawanych rzutów wolnych. To nie prawda, że sędziowie nas nie lubią – my zwyczajnie nie atakujemy obręczy – zaledwie 24,9 prób na mecz, czyli najmniej w lidze. No a w dalekim mid rzucamy najwięcej w lidze – chyba nie tak to powinno wyglądać.
[Timi] Najgorsze jest to, że przecież mamy w zespole ludzi od tego, by się pod ten kosz dostać i te rzuty wolne wymuszać. Na ten problem – zbyt rzadkich wizyt w pomalowanym, a co za tym idzie zbyt małej liczby rzutów wolnych – wskazał ostatnio także Brad Stevens, który wprost stwierdził, że jest to coś, z czym bostoński zespół zmaga się od 18 miesięcy. No i jak się na to spojrzy to rzeczywiście, bo 18 miesięcy ostatnie mecze dla Celtics grał Isaiah Thomas, na dodatek był to legendarny sezon 2016/17, kiedy Isaiah wchodził pod kosz jak szalony (co też niestety poniekąd wpłynęło na to, gdzie jest teraz – wszak tamten uraz biodra też wyniknął po wejściu w pomalowane). Natomiast taki Kyrie nigdy nie był typem gracza, który wymusza jakoś dużo tych rzutów wolnych. Pomijając jednak jego samego, brakowało na starcie sezonu więcej wejść przede wszystkim od takich graczy jak Jaylen Brown czy Jayson Tatum, bo przecież oni to potrafią. No i także Gordon Hayward potrafił wiele razy dostać się na linię rzutów wolnych za czasów Jazz, ale na razie z wiadomych względów tego nie widzimy w Bostonie.
[Adrian] Irving nie jest takim graczem, bo jego zwinność uniemożliwia ordynarny faul – on często wchodzi na kosz, ale ma to coś, co pozwala mijać obrońce. Thomas bardzo często szukał kontaktu, Kyrie go unika. Masz absolutną rację, że to Brown z Tatumem powinni być naszymi slahserami, gdzie swoją siła i dynamiką wbijają się w pomalowane. Przypomina się to co powiedział Brown przed sezonem, każdy boi się nadepnąć na czyjąś stopę. Tylko musimy ten strach przed „casusem” Haywarda zrzucić z siebie, bo tak dalej grać się nie da.
[Timi] W ostatnich meczach wygląda to troszeczkę lepiej, natomiast w przypadku Haywarda pewnie jeszcze trochę poczekamy, choć on ma co jakiś czas takie zagrania a’la ostre, twarde wejście pod kosz, kiedy widać, że się po prostu nie zastanawia i często to przynosi bardzo dobre efekty w postaci np. akcji z faulem. Dodatkowo, te wjazdy Browna czy Tatuma to też po prostu coś, co powinno znacznie bardziej otworzyć im grę i nie tylko pomóc w dostawaniu się na linię rzutów wolnych, ale też w kreowaniu lepszych rzutów dla kolegów – tym bardziej, że obaj nasi młodzi skrzydłowi zdają się coraz lepiej podawać i znajdować niekrytych partnerów.
[Adrian] To teraz coś optymistycznego – w niedzielę zagramy z Utah, a potem mamy serię meczów z drużynami słabszymi i przeciętnymi, aż do 22 grudnia gdy zmierzymy się z Bucks. Po drodze jest wprawdzie 2 razy Nowy Orlean, ale oni już nie przypominają tej drużyny z początku sezonu. 13 meczów z których teoretycznie każdy powinniśmy wygrać – to byłby świetny streak i niejako odkupienie winy za ten początek. Bo na kim złapać pewność siebie, skuteczność, dobry record jak nie na Chicago, Atlancie, Cavs czy Hornets.
[Timi] Dokładnie, terminarz odda nam na przełomie listopada i grudnia ten trudny początek sezonu, ale tu jednak cały czas wszystko będzie zależeć od nas. Niestety mieliśmy już w tym sezonie jedną wpadkę ze słabym zespołem i miejmy nadzieję, że takich wpadek nie będzie już wcale. Ale jeśli przyjdzie dobra gra – a na to liczymy – to te zwycięstwa powinny wpaść, tym bardziej że dobry bilans też nam jest potrzebny w perspektywie fazy play-off i przewagi własnego parkietu. Do tego jednak droga jeszcze bardzo długa.
[Adrian] Kyrie Irving powiedział, że drużynie potrzebny jest jakiś, a może nawet nie jeden weteran. Ja się z nim absolutnie zgadzam, bo pisałem to przed sezonem – gdy było ostatnie wolne miejsce. Wprawdzie on tego nie powiedział w kontekście Melo, który jest na zakręcie w Houston – to się zwyczajnie zbiegło w czasie, ale ten Melo zaraz stał się gorącym kartofelkiem. Każda drużyna mistrzowska, miała swoich wetsów, którzy trzymali szatnie i robili atmosferę. Taki wets, też musi panować na frustracją młodych zawodników – u nas brakuje kogoś takiego, bo Horford sam ma problemy na parkiecie.
[Timi] Ale z drugiej strony sam Kyrie czy właśnie wspomniany Horford to zawodnicy, którzy powinni trzymać szatnię w takich sytuacjach, co jak na razie nie do końca im się udaje. Fakt, że każdy taki weteran jest bardzo pomocny – przykład pierwszy z brzegu go Gerald Green w sezonie 2016/17 – natomiast póki nie rozwiąże się sytuacja Jabariego Birda (a nic nie wskazuje na szybkie rozwiązanie) to Celtics raczej tego weterana nie będą szukać. Może później w trakcie sezonu, gdyby okazało się, że ktoś ciekawy pojawi się na rynku po wykupieniu umowy.
[Adrian] Bo zawodnicy jak Irving i Horford nie są do trzymania szatni, a od trzymania parkietu – to zupełnie inna rola. LBJ zawsze ciągnął za sobą Jonesa, nie dlatego, że ten był niesamowitym wetsem, a dlatego, że jak nikt inny trzymał szatnie. W naszej ekipie, odliczając Horforda i Baynesa, bo to zawodnicy ważni dla rotacji meczowej, to najstarszym wetsem z ławki, jest Wanamaker, który ma 2 mecze rozegrane w NBA. No i wracamy do Birda – pamiętasz jak w sierpniu, ja optowałem za wetsem – wtedy był na tapecie Crawford.
[Timi] Trochę tak, ale w zeszłym sezonie nie było z tym problemu i Big Al całkiem dobrze sobie w tej roli radził, a przecież kryzysy też były i to nawet większe. Ba, wtedy prawie pół szatni to byli rookies, lecz mimo to problemów w szatni nie było. Wetsów nigdy za dużo, to prawda, ale póki nie wiadomo co z Birdem to Celtics trochę mają związane ręce. Dlatego poczekamy na to, jak to wszystko się rozwiąże, no i też zobaczymy, kto ciekawy się pojawi na rynku w tym roku w okolicach lutego i marca.
[Adrian] No to Fultz – z tych szumnych zapowiedzi, ze to będzie zupełnie inny zawodnik, że naprawił mu Hanlen rzut nie pozostało absolutnie nic. Sam Hanlen też wypowiadał się, że zbudował mu rzut od nowa, no a jak to wygląda to wiemy. Sam Fultz doszedł do wniosku, ze to dalej nie ma sensu i zwolnił go z funkcji osobistego trenera. W takim razie – kto może mu pomóc? Został tylko Ron Adams w GSW – nie widzę nikogo lepszego, ale to sie nie wydarzy. Już można pisać, ze to bust dekady?
[Timi] Nie wiem, czy Ron Adams specjalizuje się w problemach mentalnych, ale jeśli tak to jest jedną z opcji dla Fultza. Bo po tym wszystkim co się dzieje to już naprawdę trzeba się poważnie zastanowić, czy to wszystko nie siedzi w głowie Markelle – tym bardziej, że zarówno on, jak i coach Brown mówią, że jest w pełni zdrów. Z drugiej strony, przez ostatni rok słyszeliśmy tyle przeróżnych wypowiedzi na ten temat, a i tak nie wiadomo w zasadzie co się stało. Swoją drogą, ciekawe czy to Sixers udało się zatrzymać Fultza, czy po prostu Wolves go nie chcieli przy wymianie Butlera.
[Adrian] Ron przede wszystkim umie ułożyć rzut, czy jest specjalista od problemów mentalnych? Nie wiem, pewnie nie, ale u Fultza ten rzut znowu wygląda pokracznie. Tym z Sixers to nie ma co wierzyć, oni prawdę mówią tylko wtedy, gdy podają aktualną pogodę. Nie wierzę, że Sota przyjęłaby Fultza – na PG problemów nie mają – a z wszystkich młodych zawodników, to właśnie Fultz jest najmniej wartościowy.
[Timi] No właśnie niekoniecznie „znów”, bo ten rzut już od ponad roku wygląda po prostu źle (lub bardzo źle) i ja już nie mam pewności, że nawet taki Ron Adams byłby tutaj w stanie cokolwiek zdziałać, bo problem chyba już się na stałe zadomowił w głowie zawodnika. Bo nie wierzę, że nie można z Fultzem popracować nad tym, aby ta mechanika wróciła do tego, co prezentował w NCAA – nie był wtedy super rzucającym z wolnych graczem (coś bodajże poniżej 70 procent), ale też nie był aż tak zły jak teraz.
[Adrian] Wystartowała NCAA i to co robi trójka z Duke, przechodzi ludzkie pojęcie. Przed sezonem marzyliśmy o Zionie, ale… bądźmy szczerzy – on pójdzie numerem 1. No chyba, że stanie się cud, ale wtedy popatrzalibyśmy 2 wyboru, a Kings zaczęli sezon bardzo dobrze. Tym bardziej dobrze, że na Wschodzie sporo zespołów jest wyraźnie słabszych i nie mówię tu już o Wizards (hehehehehhe), ale o reszcie z dołu tabeli. Paradoksalnie – aktualnie najlepszy wybór w Drafcie to jest nasz pick…
[Timi] Tego nikt się nie spodziewał, ale też postawa Kings to jest jedno z największych zaskoczeń tego młodego sezonu. Zobaczymy, jak to dalej będzie się rozwijać, bo meczów jeszcze sporo i ja tam cały czas trzymam kciuki za to, że ten pick wyląduje gdzieś w przedziale 2-5. No a Zion rzeczywiście zachwyca, zresztą nie tylko on i przy tej zaskakująco dobrej postawie Grizzlies oraz Clippers, warto obserwować NCCA, bo może się okazać, że będziemy mieli co najmniej trzy wybory w przyszłorocznym drafcie.
[Adrian] Ostro w GSW – to, że Green pozdrowił Duranta po swoim bezmyślnym zachowaniu, to małe miki. Duże miki, to to co udało się odczytać z ruchu warg, zarówno jednego i drugiego. Green wspomniał o ostatnim roku KD (jakby miał info, że Durant rzeczywiście planuje odejść latem z GSW), a Durant wypowiedział słowa, że właśnie dlatego on jest „out”. Moim zdaniem, to wcale nie była jakaś błaha boiskowa sprzeczka – w królestwie jest pożar.
[Timi] Akurat ekspertem w czytaniu ruchu warg nie jestem, natomiast widziałem już kilka wersji, co oni tam pod nosem mówili i sam nie wiem, która z tych wersji była do końca prawdziwa. Tak czy siak, rzeczywiście zrobił się pożar, widziałem też jakąś anonimową wypowiedź zawodnika Warriors, który stwierdził, że po tej całej akcji Durant to już NA PEWNO odejdzie latem (pytanie jaki cel miałby zdradzać coś takiego jakikolwiek zawodnik Warriors). Glen Davis pisze nawet, że do Bostonu, natomiast od samego początku myślę sobie, że to wcale nie musi być coś, co wyjdzie GSW na złe. Nikt nie wie, co zrobi KD, ale taki ogień w szatni pokazuje, że im cały czas mocno zależy, nawet jeśli chodzi tylko o mecz sezonu regularnego w listopadzie. Jasne, pewne rzeczy poszły za daleko, ale też nie uważam, że tego typu sprzeczka będzie miała aż tak wielkie konsekwencje dla „królestwa”.
[Adrian] Z dnia na dzień wiemy coraz więcej i ja nie podzielam Twojej opinii, że to tylko sprzeczka bez konsekwencji. Sprzeczki, to chyba były tam wcześniej, ale teraz zwyczajnie wybuchła wojna. Każdy kolejny przeciek z szatni pokazuje, że Green ma wyraźny problem z Durantem. Gdyby Osiołkowi tak bardzo zależało na zwycięstwie, to by podał do Thompsona w tamtym meczu, bo tez był na wolnej pozycji – mi się wydaje, że to już odezwało się ego, a sądząc po minach innych zawodników w tamtym meczu, oni wiedzieli, że zaczyna robić się ciepło.
[Timi] Tylko że trochę się w tym wszystkim zapomina, że to przecież Draymond jako pierwszy odezwał się do KD po przegranych przez GSW finałach w 2016 roku i namawiał go do dołączenia do Oakland. I co, teraz nagle mu się odwidziało? Znudziło mu się wygrywanie? Nie jestem pewien, czy to jest jakiś głębszy problem, ale nic na to nie wskazuje. KD się wściekł za tamtą akcję, więc Greenowi puściły emocje i zdaje się nawet, że obaj panowie przed meczem z Rockets wszystko sobie wyjaśnili. Niemniej jednak, teraz ze zdwojoną siłą wybrzmiały głosy, że KD opuści Warriors na koniec sezonu (niezależnie nawet od tego, jak się ten sezon skończy) i jeżeli tak rzeczywiście się stanie to na pewno będziemy do tej historii wracać.
[Adrian] No tak, to Osiołek chciał w GSW Duranta, ale też to Osiołek mu w twarz wykrzykiwał, że jest dziwką i wygrywaliśmy zanim do nas dołączyłeś. Czy sobie wyjaśnili? Zważywszy, że Draymond szuka pomocy w Związku Zawodowym Zawodników, to może i coś tam sobie wyjaśnił z Durantem, ale chyba niewiele z GSW. Tu nie będzie wygranych, bo zawsze jeden będzie chował uraz do organizacji – teraz ma go Dray, ale zobaczymy jak sie to potoczy.
[Timi] Wiesz, w emocjach różne rzeczy się robi i krzyczy – raz się pisze do Duranta, kiedy indziej się go zwyzywa:) A też Draymond aż tak się wkurzył, bo KD miał mu za złe, że ten tą swoją ostatnią akcją z Clippers sabotował zwycięstwo Warriors. A przecież jakby nie patrzeć to jednak Green poświęca się dla GSW najbardziej – on jest gościem od czarnej roboty, on wziął zniżkę w kontrakcie, o nim (przynajmniej w teorii) mówi się najmniej, bo nie ma tak elektryzujących występów jak Klay, KD czy Curry.
[Adrian] No to przechodzimy do rozegranych meczów – ten z Chicago wyszedł nam idealnie. Pomijając, że przeciwnik z bardzo niskiej półki, to zagraliśmy świetne spotkanie i teraz pozostaje już tylko czekać na Toronto, które przyjedzie do nas na mały rewanż. A mecz z Bykami – dobra deska, mało strat, była skuteczność – no i była doskonała 2 kwarta, która ustawiła mecz. Właśnie tak powinny wyglądać mecze z takimi drużynami – rachu ciachu i wchodzi 3 garnitur.
[Timi] Nic dodać, nic ująć. Takie mecze powinno się wygrywać właśnie w taki sposób i oby to był pierwszy z wielu takich meczów w tym sezonie, bo na takie właśnie zwycięstwa ze słabymi przeciwnikami liczyliśmy. Poważniejszy sprawdzian czeka nas jednak w piątek, bo choć Raptors mają dwie porażki z rzędu na koncie to na to piątkowe starcie na pewno dodatkowo się jeszcze zmotywują.
[Adrian] Nie ma kogo wyróżnić indywidualnie, bo zagrała drużyna, ale może słówko o Haywardzie. Ostatnio powiedział, że nie będzie miał problemów z wchodzeniem z ławki, jeśli pomoże to drużynie. Tylko czy Gordon jest odporny na tyle psychicznie, żeby wytrzymać to co będą mówili i pisali fani? Zawodnik na ławce za 30 mln dolarów, to taki sobie pomysł na tym etapie sezonu. Gdyby to była sytuacja z października… inna rozmowa, ale teraz?
[Timi] A co jest innego teraz niż było w październiku?;) Cały czas jesteśmy w początkowej fazie sezonu i według mnie taki ruch nie byłby jakoś źle odebrany. Sęk w tym, że zwiększa się liczba minut Haywarda i powoli będą chyba schodzić z jego limitu, dlatego też wydaje mi się, że to przede wszystkim tu jest problem, gdybyśmy chcieli jednak przesunąć go do drugiego unitu.
[Adrian] Wtedy jego dyspozycja niejako byłaby maskowana poprzez grę z drugim unitem przeciwnika, teraz jak wychodzi na pierwszy, a dopiero potem widzimy go na tle ławkowiczów, to widać, że punkty robi na tych słabszych ustawieniach przeciwnika. Na razie Gordon gra dobrze w wielu aspektach – ustawienie, podanie, przegląd, obrona – jednak w ataku jest tak sobie. Wygląda jak zawodnika na kontrakcie za 15 mln zielonych, musi dorzucić te drugie 15 mln, ale ma na to jeszcze ponad 5 miesięcy.
[Timi] Tak sobie ostatnio sprawdziłem, kiedy Paul George wrócił do gry na pełnych obrotach – on miał uraz latem, stracił potem prawie cały sezon (bo wrócił na kilkadziesiąt minut w kilku meczach pod koniec sezonu) i dopiero od kolejnych rozgrywek wrócił do swojej normalnej formy, rozgrywając jeden z najlepszych sezonów w karierze. Wszystko to w 15 miesięcy – gdyby się tego trzymać to Hayward powinien wrócić do swojego normalnego „ja” gdzieś w okolicach nowego roku. Wiadomo, każdy zawodnik jest inny (plus jest jeszcze fakt, że Hayward musiał się troszeczkę cofnąć w rehabilitacji latem, gdy zrobili mu drugą operację, przez co granie 5-na-5 zaczął z opóźnieniem), natomiast na razie jest jeszcze czas i ja się nie przejmuje słabszymi występami Haywarda w październiku czy listopadzie.
[Adrian] No to jeszcze ostatni mecz w tym Tygodniku. Wielka wygrana nad Toronto. Wielki mecz Irvinga. Jest się z czego cieszyć, bo Toronto to nasz największy rywal na Wschodzie do Finału. Trochę szkoda roztrwonienia tej przewagi, jaką mieliśmy w połowie 2 kwarty, ale finalnie po dogrywce to my wychodziliśmy z TD Garden z tarczą. To takie mecze jak ten, a nie takie jak z Chicago budują drużynę. Choć trzeba dodać, że to wcale nie był nasz wybitny mecz.
[Timi] Na pewno nie był wybitny, a na dodatek Kawhi trafia z syreną i narracja jest zupełnie inna. Ale nie trafił, a my pokazaliśmy bardzo dobry basket w dogrywce i można się z tego zwycięstwa mocno cieszyć. Bo rywalowi też się nie udało utrzymać przewagi, a nam po raz kolejny udało się fajnie wrócić, no i największa w tym zasługa przede wszystkim Irvinga (był najlepszym graczem meczu, tu nie ma żadnych wątpliwości, ale drugim najważniejszym zawodnikiem dla Celtics był moim zdaniem świetny Hayward).
[Adrian] Kyrie Irving – po prostu zabrał piłkę i to wygrał. Doskonała 4 kwarta, a w dogrywce, to chyba wszystkie punkty były z jego udziałem – albo sam punktował, albo zaliczył asystę. Przekroczył granicę 10 tys punktów, zaliczył swój pierwszy mecz na poziomie 40 pkt i 10 asyst – był wielki. A po meczu… udzielił wywiadu, gdzie nie tylko chwalił Brada Stevensa, powiedział, że ta relacja rośnie z dnia na dzień i nie może się doczekać, gdzie ich to zaprowadzi w najbliższych latach.
[Timi] Czyli niejako po raz kolejny potwierdził, że to z Bostonem wiąże swoją przyszłość. Irving był w piątek naprawdę wielki, to był chyba zresztą jego najlepszy mecz w barwach Celtics – jest taka statystyka, że on w czwartej kwarcie i w dogrywce miał udział przy większej liczbie punktów (36) niż Raptors jako drużyna w tym czasie tych punktów zdobyli (34).