#131 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Terry Rozier powiedział, że nie będzie miał problemów z powrotem na ławkę rezerwowych – przy okazji zasypał komplementami Irvinga. To dobra wiadomość, bo nie ma nic gorszego niż nadęte ego – przypomnę, że swego czasu Thomas stwierdził, że nie jest zawodnikiem z ławki i nie skończyło sie to dobrze dla jego kariery. Terry wie, że jest częścią maszyny, która musi się rozumieć bez słów, żeby pracować tak jak należy.

[Timi] Pomyślałem sobie o tym samym – Rozier chyba nie chciał brać przykładu z I.T. choć z drugiej strony ja przypomnę tylko raz jeszcze jak zdarta płyta, że Terry ma za sobą ledwie kilka tygodni gry na bardzo dobrym poziomie w roli startera. Dlatego nie wiem, czy to już jest materiał na startera w innych drużynach, a tak się często mówi, że Rozier spokojnie byłby graczem wyjściowej piątki w wielu innych klubach. Ja uważam, że jeszcze jest na to za wcześnie, ale potencjał na pewno jest – fajnie też, że pojawiają się takie słowa, bo to kolejny już gracz, który mówi same dobre rzeczy. Wygrywanie powoduje, że wygrywa naprawdę każdy – niezależnie od tego, czy grasz od pierwszej minuty, czy też z ławki.

[Adrian] Już to kiedyś napisałem – Terry w takim Orlando byłby bogiem, na spokojnie by sobie poradził, pewnie też dlatego, że tam nie ma presji i nie ma oczekiwań. No ale też i prawda taka, że Terry jest nam bardzo potrzebny, bo wydaje mi się, że ostatnimi PO wykreował siebie na 6 zawodnika drużyny. Jest Morris, Baynes i Smart, ale to Rozier dawał drużynie najwięcej. Mam nadzieję, że jego głód sukcesu będzie większy niż głód pieniędzy i zostanie w Bostonie, choć pewnie nie za czapkę gruszek i zaboli to nas w Salary.

[Timi] Po dopięciu składu ucichło trochę w kwestii salary, natomiast nadal nie do końca wiemy, czy będąc tak blisko zejścia pod próg Danny się na to nie zdecyduje gdzieś w trakcie sezonu. Rozier ma natomiast przed sobą bardzo ważny sezon: na pewno dostanie sporo minut i teraz już tylko w jego gestii jest, aby udowodnić, że druga połowa poprzednich rozgrywek to nie był przypadek. Dzięki temu z pewnością zarobi dla siebie sporo pieniążków, a też jego wysoka forma jest bardzo ważna dla Celtics. Tutaj każdy może tylko wygrać i podejrzewam, że jeśli Terry potwierdzi swoją przydatność to szanse na pozostanie w Bostonie będzie miał sporą. Pytanie tylko, czy wejdziemy w luxury już w tym sezonie, czy też nie, bo potem każdy dolar będzie „bolał” podwójnie.

[Adrian] Z tym, że będzie bolał to ja bym był ostrożny. Analizowałem sobie ostatnio tę sytuację na przykładzie GSW – mają mniejszy rynek od nas, a sukcesy napędziły ich przychody i zyski do ogromnych rozmiarów. Nasze przychody za poprzedni sezon to 259 mln, ich natomiast to 357 mln – różnica ogromna. Pomimo tego, że zapłacili blisko 29 mln dolarów podatku, to i tak ich zysk przed opodatkowaniem wynosił 120 mln, a nasz tylko 85 mln. Sukces sportowy rodzi sukces finansowy i tutaj jedyna kwestią, która może zaboleć w przypadku wejścia w Luxury tax, jest utrata kilku wyjątków, potrzebnych przy podpisywaniu zawodników. Tylko jest to problem zespołów, które jeszcze nie mają trzonu drużyny – tak jak GSW ma ten trzon, tak teraz my też go mamy – Irving/Brown/Hayward/Tatum/Horford/Rozier/Smart/Baynes. Myślę, że Wyc i spółka w ciemno braliby scenariusz GSW, a nawet jeśli zysk będzie mniejszy,a  drużyna będzie sezon w sezon bić sie o najwyższe trofeum, to nie będzie to jakimkolwiek problemem, bo zawsze jest ten drugi zysk (a moim zdaniem ten ważniejszy dla właścicieli), czyli wzrost wartości organizacji. W 15 lat „zarobili” ponad 2 miliardy dolarów, bo kupowali Celtics za 360 mln, a aktualna jego wartość wg Forbesa to 2,5 mld.

[Timi] Dlatego właśnie bolał wziąłem w cudzysłów – bo z jednej strony te pieniądze będziemy płacić, ale z drugiej strony dzięki nim możliwa będzie walka o tytuły, a to z kolei to, o czym mówisz, czyli sukces sportowy = sukces finansowy. Tylko to po prostu musi się nam opłacać, bo zobacz, że na horyzoncie masz nie tylko nową umowę dla Roziera czy Irvinga, ale potem też dla Browna i Tatuma. Horford też może wejść na rynek za rok i nie wykorzystać opcji, a Hayward już za dwa lata. Więc jasna sprawa, że jak będą zwycięstwa to będzie też sukces finansowy i zysk, tylko że tych wydatków my mamy w kolejnych latach naprawdę sporo. Dlatego: fajnie, że mamy też trochę picków, bo to zawsze szansa na dość tanie uzupełnienie drużyny i teraz tylko pytanie, czy skoro tych wydatków jest tak dużo na horyzoncie to czy nie będziemy jednak chcieli tego wejścia w luxury przesunąć o rok, skoro teraz jest to całkiem łatwe, a potem takiej możliwości już po prostu nie będzie.

[Adrian] Pytanie zasadne, ale nie ma na niej teraz odpowiedzi i nie wiem czy ta odpowiedź się pojawi w trakcie sezonu zasadniczego. Owszem, pozbycie się Morrisa powinno być dla Danny’ego łatwym zadaniem, ale być może już w tym sezonie pojawi się opcja walki w Finale i jeśli GSW miałoby jakiegokolwiek pecha, czy z powrotem do zdrowia DMC, czy innymi kontuzjami, to ta walka nie byłaby z góry przegrana, a wtedy Morris może być wartością dodaną do składu. Jesteśmy w takim miejscu, że taka oszczędność – nawet zasadna – może kosztować więcej, niż zostanie w bostońskim portfelu.

[Timi] Też o tym myślę i właśnie pytanie, czy ta ewentualna oszczędność nie wypali nam w twarz – dlatego to jest spory dylemat i jestem bardzo ciekaw, co zrobi Danny. Pójście all-in może być kosztowne, ale jeśli się uda to raczej nikt się tym przejmować nie będzie.

[Adrian] Wszyscy oczekują, że to będzie specjalny sezon dla Bostonu. Nie tylko dziennikarze kojarzeni z bostońska drużyną, ale tez media ogólnokrajowe i sami zawodnicy. Adrian Wojnarowski przy okazji dodał, że Celtics mają dużo większe szanse na podpisanie latem Irvinga, niż reszta ligi na przekonanie go do zmiany barw. Jeśli ma to być specjalny sezon, to rzeczywiście decyzja Irvinga może być bardzo szybka i prosta – w końcu gra się dla sukcesów i zwycięstw.

[Timi] Celtics na pewno mają więcej argumentów niż jakikolwiek inny klub, by przekonać Irvinga – a zwycięstwa będą tylko kolejnym. Tak naprawdę trudno jest mi sobie wyobrazić, by Kyrie miał porzucić te 50+ zwycięstw (ba, może nawet 60+) i walkę o finały NBA dla świateł Nowego Jorku, które z reguły nie robią się jaśniejsze w połowie kwietnia, lecz po prostu gasną.

[Adrian] Tymczasem Irving i Hayward są już w pełni zdrowi, dopuszczeni do treningów na pełnym obciążeniu i z partnerami. Do rozpoczęcia obozu jeszcze sporo czasu, dlatego to fantastyczna wiadomość, bo mają kilka tygodni w zapasie – a dla nas to niesamowity komfort. O niczym tak nie marzę, jeśli chodzi o sport – jak tylko o zdrowym sezonie. W poprzedniej erze BIG3 taki był tylko jeden i skończył się pierścieniem, a potem… aż żal wspominać ile szans nam uciekło.

[Timi] Dokładnie tak, zresztą nawet ostatnio sobie myślałem, że w zeszłym sezonie w zasadzie mało który zawodnik z tej podstawowej rotacji nie doświadczył choćby jednego nieszczęścia i chyba tylko Aron Baynes przyszedł mi do głowy. Tych kontuzji było w zeszłym sezonie co nie miara i choć oczywiście nie zamierzam lekceważyć Raptors czy Sixers to jednak coraz bardziej wydaje mi się, że naszym największym rywalem w przyszłym sezonie będą… kontuzje. Jeśli uda się ich uniknąć to będzie kolejny fenomenalny sezon – bo przecież Celtics nawet z tymi wszystkimi urazami zrobili w poprzednich rozgrywkach fenomenalny wynik.

[Adrian] To, że Jimmy Butler ma zawsze sporo uwag do kolegów z drużyny, to już zdążyliśmy się przyzwyczaić – teraz jednak ruszyła lawina ploteczek, że on będzie chciał wylądować w Los Angeles u boku LeBrona, bo Wigg i Towns nie mają etyki pracy. Ile w tym prawdy? Pewnie niewiele, znaczy się, że Wigg i Towns są na bakier z treningami, to już nie raz czytaliśmy, ale Lakers jest chyba o tyle w tym temacie, że stało się najgorętszym miejscem tego lata.

[Timi] Ten raport wyszedł od Pincusa, ale nie wiem, czy można mu ufać z plotkami tak samo jak w kwestiach salary cap. To znaczy jak się zastanowić to ja nie mam wątpliwości, że 1) Butler chciałby do Los Angeles, bo choć o LeBronie można powiedzieć wiele (w tym także to, że nie wraca do obrony i często nie stara się tak jak powinien) to jednak etyki pracy odmówić mu nie można, a 2) Lakers sami widzieliby Butlera u siebie, bo potrzebna jest im druga gwiazda do LBJ. Jestem ciekaw, czy jednak nie zdecydują się na transfer w trakcie sezonu, mając już doświadczenie z George’em, na którego czekali calutki rok, by ten nawet się z nimi nie spotkał.

[Adrian] Wspomniałeś casus George’a – to ja mam pytanie – Lakers na celowniku mogą mieć i Butlera, i Leonarda. Dwóch ściągnąć  w wymianach się nie da, bo nie mają kogo wymieniać – jednorocznych, nowo podpisanych umów wymieniać nie można. Kto byłby dla nich priorytetem? Butler, czyli wiecznie niezadowolony zawodnik, czy Leonard, który chce do Los Angeles? Najpierw Butler, a potem kuszenie Leonarda na FA? Bo jeśli Leonard powie w lutym, że nie zostanie w Toronto – to oni będą pod ścianą.

[Timi] To całkiem spory dylemat, choć nie ma wątpliwości, że zdrowy Kawhi jest po prostu lepszy niż zdrowy Butler. A przecież w przypadku Jimmy’ego zdrowie też nie jest wcale takie pewne, bo Butler ma już na koncie sporo problemów zdrowotnych, w tym urazy kolan. Lakers na pewno chcieliby obu i scenariusz „Butler teraz, Kawhi w FA” to pewnie marzenie wielu kibiców z Los Angeles, na dodatek całkiem realne, bo przecież Kawhi ponoć wciąż jest zafiksowany na punkcie LA. Z tym, że przez rok dużo się może zmienić.

[Adrian] Jaka cena byłaby odpowiednia za Butlera lub Leonarda? W każdej z nich musiałby być Luol Deng, bo to 18 mln do wyrównania – czy sam Ingram starczy w takim przypadku? Chyba tak – bo przecież wymieniają po zawodnika, który ewidentnie po sezonie odejdzie, a też nie bardzo widać sens przebijania takiej oferty przez inne drużyny (w przypadku Leonarda, w przypadku Butlera można byłoby pomyśleć kto by go skusił na nową umowę). Ogólnie Lakers będą dalej w centrum zainteresowania – nie ze względu na swoją grę, ale to co się będzie działo w gabinetach.

[Timi] Transfery po gracza na schodzącym kontrakcie zawsze trudno ocenić, bo to nigdy nie wiadomo – podejrzewam jednak, że zarówno Wolves, jak i Raptors chcieliby jednak nieco więcej, bo przecież to nie jest tak, że Butler czy Kawhi idą do Los Angeles na kilka tylko miesięcy. Ewentualny transfer któregokolwiek z nich w trakcie sezonu to byłaby niemal pewność, że latem podpisze z Lakers nową umowę i pogra tam znacznie dłużej, więc w przypadku tego typu gwiazd sam fakt, że są oni na spadających umowach nie powinien mieć większego znaczenia. Z drugiej strony, jest jeszcze jedna strona medalu, czyli pytanie, czy do walki włączyłyby się jakieś inne drużyny, bo jeśli nie to wtedy Lakers mogą podyktować cenę.

[Adrian] Sezon startuje za 7 tygodni, czyli my zaczynamy przegląd 6 Dywizji w NBA, jeden tydzień nam wypadnie pod koniec września, bo będzie coroczny Media Day i cały Tygodnik będzie nim zawalony. Zaczniemy od najmniej ciekawej dywizji na Zachodzie, czyli Pacyfik. GSW, może LAL i wypełniacze. Phoenix Suns to taki wypełniacz, który może zrobi krok do przodu, a może nie. Odeszło 7 zawodników, przyszło 8 – najważniejsze transfery to Ariza, Bridges i Ayton, czyli dwóch zawodników na pozycję skrzydłowego, gdzie i tak już był tłok, oraz największa nadzieja tego Draftu. Moim zdaniem z 21 zwycięstw w sezonie skoczą do może 28-30 i nic więcej.

[Timi] Od lat śmiejemy się z takich Magic czy Kings, a tak w zasadzie Suns też od lat nie potrafią zrobić nic, by wrócić do poważnego grania i aż przykro to mówić, ale to jest w największej mierze wina McDounough, czyli naszego byłego pracownika. Teraz też nie za bardzo widać tam ani ładu, ani składu na 35-40 zwycięstw. Pytanie, ile zmieni Ayton już w pierwszym swoim sezonie i czy będzie w stanie samemu dać tych kilka zwycięstw więcej. Ariza to był dziwny ruch, ale taki weteran to dla młodego składu zawsze dobra rzecz.

[Adrian] No dobra rzecz – tylko komuś minuty będzie zabierać, a w sumie Jacksonowi i Bridgesowi – czyli zawodnikom, o których Suns powinni dbać. Ayton ma nauczyciela, zobaczymy jak on się przystosuje do NBA, bo ja mam spore zastrzeżenia co do jego ambicji, po kilku wywiadach. To jeszcze Booker – dla mnie to Pan Wydmuszka. Niby te statystyki robią ogromne wrażenie, niby poszczególne mecze pokazują jego możliwości, ale ciężko bać się o jakiekolwiek problemy z drużyną w której gra, a aż takich słabych partnerów to nie ma.

[Timi] Nie no, w poprzednich sezonach to składy Suns nie mogły straszyć, bo tam poza Bookerem było przede wszystkim sporo niewypałów z kolejnych naborów, które albo tymi niewypałami pozostały, albo niedługo takimi się naprawdę staną. A co do minut dla Arizy – niby tak, ale to już w kwestii trenera, by to wszystko poukładał tak, żeby weteran swoją rolę pełnił jak najlepiej. To oczywiste, że Suns nie będą w przyszłym sezonie grać o nic wielkiego  – nawet jeśli Booker stroi piórka i mówi, że nadszedł czas na wygrywanie w Phoenix – dlatego minuty dla młodych się znajdą, a to przecież nie jest tak, że Jackson czy Bridges mają grać po 48 minut w każdym meczu.

[Adrian] No już ten Bledsoe i TJ Warren aż tak słabi nie są, żebyś nazywał ich niewypałami. Suns składu rewelacyjnego nie mieli, ale też nigdy to nie był skład na absolutny dół ligi, dlatego niekoniecznie ten Booker robi na mnie wrażenie w ogólnym rozrachunku po 3 latach w lidze. Nie bardzo potrafię sobie też przypomnieć jakiegoś tak hypowanego młodego zawodnika, który już w 2 i 3 sezonie nie ciągnął drużyny w górę tabeli.

[Timi] Bledsoe słaby nie jest, ale w Phoenix już go nie ma, a przecież nawet Rozier go zjadł. Warren to akurat jeden z moich ulubionych graczy Suns i on niewypałem akurat nie jest, ale też nie jest kimś, kto zrobi różnicę. Powiem tak: Suns ostatni raz w playoffs byli w 2010 roku – i tak, od 2011 roku stawiali w pierwszej rundzie na takich graczy jak Markieff Morris (od lat poza Phoenix), Kendal Marshall (poza ligą), Alex Len (od tego roku poza Phoenix), Tyler Ennis (poza ligą) czy Dragan Bender (wygląda na niewypał).

[Adrian] No my tu gadu, gadu, a Suns znowu wykonało DEBILOWATY ruch. Oddali Knighta, oraz Chrissa (a przypomnę, że za Chrissa podczas Draftu oddali do Kings – Bogdanovicia, Labissiere, Papagniannisa i pick w 2 rundzie na przyszłość) za Andersona i gościa wybranego z 46 pickiem, który dubluje się pozycją z Bookerem. Wzięli przepłaconego Ryana – bardzo go lubię poniekąd – zostali bez rozgrywającego, a sezon zaraz się zaczyna – tam nie będzie dobrze.

[Timi] Chriss aka kolejny niewypał, którego porzucili po ledwie dwóch latach. Nie ma rozgrywającego, ale okazuje się, że pytali o naszego Terry’ego. Co ciekawe, pytali też o Lillarda i Walkera, bo szukają „topowej” jedynki i wygląda na to, że Rozier jest całkiem fajnie postrzegany przez inne zespoły. Phoenix nie mają jednak za bardzo co nam zaoferować, bo tam gdzie oni są silnie obsadzeni – czyli na skrzydle – my akurat wzmocnień szukać nie musimy.

[Adrian] Sacramento Kings, czyli nasz pick w Drafcie 2019. Było 27 zwycięstw i chyba do pułapu 30 nie doskoczą, bo kilka drużyn na Zachodzie skończyło tankowanie (Memphis, Dallas, Phoenix) i nie bardzo będzie z kim wygrywać, pomimo jakiegoś tam postępu. Doszedł Marvin Bagley i McLemore – tylko to niewiele zmienia. Talent jest, tylko to będzie wymagało czasu. Dobrze, że na Wschodzie jest Atlanta, Orlando czy może Nets zechcą zatankować (bo wreszcie mają swój pick), to Kings mogą na sam dól tabeli nie spaść.

[Timi] Kings w ogóle mieli bardzo dziwny zeszły sezon, bo wygrali sporo meczów w końcówkach i mieli sporo szczęścia, więc ten ich bilans był nawet trochę na wyrost. Dlatego podejrzewam, że oni wciąż będą jedną z najgorszych ekip w całej lidze, natomiast w naszym interesie jest, aby na sam dół tabeli nie spadli, dlatego nic nie dodać nic ująć: cieszmy się, że Grizzlies czy Mavs (no i też Lakers) będą znacznie lepsi, podczas gdy na Wschodzie mamy takie perełki jak właśnie Hawks czy Magic.

[Adrian] Te nowe zasady loterii draftowej przyszły w idealnym momencie, ale myślę, że to też był zamysł Danny’ego, żeby od Sixers wyciągnąć takie picki, żeby dać sobie jak najwięcej możliwości na wyłowienie dobrego zawodnika. Ja tam wciąż chciałbym handlu z Kings i podebranie im jednego z wielu „czwórek” które mają. Wiesz – ja tak myślę, że nawet jak Sacto będzie najgorszą ekipą – to jednak nowa loteria może być bardzo pomocna. Do tej pory – w czasach Silvera – najgorsza ekipa zawsze dostawała 1 w Drafcie, ale teraz będą 3 najgorsze ekipy z identycznymi szansami.

[Timi] Czyli nic nowego – Danny po prostu odrobił pracę domową i wziął tę reformę pod uwagę. Celtics ogólnie mają w przyszłym roku czy ewentualnie w kolejnych (jeśli nie wszystkie wybory uda się pozyskać) sporo picków i to też jest zamysł Danny’ego, aby zbudować mocny trzon składu, a potem uzupełniać go zawodnikami z potencjałem na dość niskich i przede wszystkim długich umowach, dzięki którym uda się odciążyć nieco salary w przyszłości.

[Adrian] Clippers i przebudowa by Doc. Odszedł Jordan, przyszedł Gortat, odszedł Auston Rivers przyszedł z Draftu Gilgeous-Aleksander, no i z 13 pickiem wybrali Jerome Robinsona z Boston College, choć był jeszcze Michael Porter, Troy Brown czy Zhaire Smith, skoro chcieli „dwójkę”. Nie mam nic do Robinsona, bo to mega utalentowany zawodnik, ale… no dość kontrowersyjnie – brać trzecioroczniaka ponad, wydawałoby się wybitnych pierwszoroczniaków.

[Timi] On przynajmniej zdrowi – Porter czy Smith już niekoniecznie… A tak serio to rzeczywiście wybrali go dość wysoko, natomiast pamiętaj też, że Doc nie za bardzo lubi grać pierwszoroczniakami, natomiast Robinson właśnie po trzech sezonach na uniwerku będzie miał szansę na sporo minut. Clippers ogólnie są w ciekawym miejscu, bo robią przebudowę, ale tankować chyba nie zamierzają.

[Adrian] Paradoksalnie Porter był na fladze podczas Draftu, a ma być gotowy na swój debiutancki sezon w pełnym zdrowiu, a Smith zdrowy był, ale trafił do Sixers i… no i każdy już wie, co się dzieje z młodymi zawodnikami w Sixers. Doc nie lubi, ale to już nie on odpowiada za tę kwestię, dlatego bardzo mnie ciekawi co takiego w nim dostrzegli, że postawili na niego.

[Timi] Porter sam mówi, że będzie gotów, ale nie zdziwię się, jeśli Nuggets zagrają ostrożnie i debiut Portera w NBA się mocno opóźni. A co do wyboru Clippers to może też fakt, że oni niekoniecznie chcą zatankować, lecz może nawet zaatakować playoffs i w związku z tym bardziej przyda im się gotowy do gry, utalentowany trzecioroczniak niż pierwszoroczniak, na którego potrzeba czasu. No i też zapewne w decyzji pomógł ten komfort, że mieli jeszcze jeden wybór i z nim pozyskali już freshmana z Kentucky w osobie SGA.

[Adrian] Lakers – czyli Los Angeles LeBroners. Zupełnie inna drużyna, choć zostało przecież sporo zawodników. Ich już dość szczegółowo omówiliśmy, bo to był najgorętszy temat wakacji – może podsumujmy – PO tak, ale nic więcej. No i zobaczymy jak szatnia wytrzyma LeWara BaBolla :D

[Timi] PO tak, ale nic więcej przy obecnym składzie – bo tak jak pisałem wyżej, całkiem możliwe że oni jednak nie będą czekać i pójdą po gwiazdę jeszcze w trakcie sezonu, by nie powtórzyć fiaska z PG13. Mają kim handlować, a tak sobie myślę, że przecież pierwsze sezony Brona w Miami i potem w powrocie do Cleveland nie zaczynały się wcale dobrze i tutaj może być całkiem podobnie.

[Adrian] GSW i DMC na koniec. Stracili wszystko co mieli dobrego pod koszem – oczywiście z zadaniowców – Zaza, JaVale i David West, przyszedł Jonas Jerebko i DMC, który być może do gry wróci pod koniec stycznia, lub w lutym. Ryzyko jest naprawdę spore, ale być może im się to uda, o ile DMC zdąży dojść do siebie, oraz będzie nadal przypominał zawodnika na poziomie All Star, który zrozumie swoją rolę w drużynie. Jeśli nie, to będą na gwałt szukali kogoś pod kosz.

[Timi] A pieniążków większych już nie będzie do dyspozycji, bo to co mieli najlepsze wydali na Cousinsa – dlatego napisałem kiedyś, że to spore ryzyko, a przecież jest powód, dla którego DMC spadł prosto w ich ramiona. Bo nikt inny po prostu go nie chciał. Mimo to, Warriors cały czas to najwięksi faworyci i choć zrobić three-peat jest piekielnie trudno to jednak Steve Kerr brał już udział w jednym takim jako gracz, dlatego trzeci tytuł z rzędu jest jak najbardziej prawdopodobny.

[Adrian] Tak przy okazji Steve’a Kerra – niesamowite, a jednocześnie przerażające, jak bardzo zniszczyła go ta operacja pleców. Jeszcze 2-3 lata temu wyglądał jak młody bóg, a teraz twarz poorana bruzdami. GSW największym faworytem jest, ale spacerkiem kolejnego tytułu nie zdobędą. No i warto pamiętać, że oni maja furę szczęścia jeśli chodzi o kontuzje, bo nawet jak coś się sypnie, to w takim momencie, że można to jeszcze wyprostować. Zastanawia mnie tylko, czy wciąż będzie w nich głód sukcesów? W pojedynczych zawodnikach na pewno tak, ale czy jako drużyna będą chcieli wciąż umierać na parkiecie.

[Timi] Już w zeszłym sezonie regularnym – po 73-9 bez pierścienia – widać było, że tam dobrze wiedzą, co się tak w zasadzie liczy. No i pokazali to w playoffs, dlatego staram się nie myśleć, że Warriors są do pokonania, bo swoje już zrobili. Nigdy nie lekceważ mistrza – tym bardziej, że tak jak wspomniałem, Kerr wie jak zrobić three-peat, a trenerem jest nawet lepszym niż zawodnikiem. Gra toczy się zresztą dla tej drużyny o znacznie większą stawkę, bo przecież po trzech tytułach w czterech sezonach oni mają szansę przejść do historii jako bezapelacyjnie najlepsza drużyna wszech czasów. Być za te kilka dekad takim zespołem jakim drużyna Celtics z lat 60. ubiegłego wieku jest dziś. Albo nawet jeszcze większym niż Celtics.