#108 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Zaczniemy od porażki z Nowym Orleanem – trzymaliśmy sie bardzo dobrze do przerwy, a po przerwie… Nie wiem czy bardziej nam odcięło prąd w 4 kwarcie, czy Pelikany wrzuciły wyższy bieg, ale to była egzekucja. Nie ma co załamywać rąk, bo takie porażki w obliczu tylu kontuzji to rzecz jak najbardziej logiczna. Jedynie co mnie martwi to forma Horforda, bo PO coraz bliżej, a on z formą coraz dalej. Rok temu w PO był profesorem, pewnie w tym sezonie będzie to samo, ale lekki strach jest.

[Timi] Strach jest, ale nie uwierzę w to, póki nie zobaczę – no i też trzeba powiedzieć, że Horford jako ten samotny lider to jednak nie jest działająca rzecz, bo on takim liderem nigdy nie był i nie będzie. On potrzebuje jeszcze co najmniej jednego dobrego zawodnika obok siebie, bo nie jest w stanie samemu wziąć zespołu na plecy i wygrywać nam meczów w taki sposób. Dlatego miejmy nadzieję, że Kyrie jednak nie będzie potrzebował operacji już teraz (choć jeśli tak to nie ma co tego odkładać) i pooglądamy w playoffs naszych dość długo.

[Adrian] Mecz z napakowanym gwiazdami OKC miał być kolejnym łomotem jaki dostaniemy w okrojonym składzie, a tymczasem… Jayson Tatum do Marcusa Morrisa, a ten po koźle, w asyście 3 zawodników Oklahomy trafia za 3 punkty i zamyka mecz. WOW! Nawet mu brewka nie pykła przy tym rzucie. Dla takich końcówek warto poświęcać swoje życie, żeby wygospodarować czas na oglądanie meczów.

[Timi] Morrisowi to ogólnie brewka nie pyka, co zresztą sam w swoim stylu powiedział zaraz po meczu – piękny mecz, piękna wygrana i kolejny już w tym sezonie cud w wykonaniu Celtics, no bo jak inaczej nazwać ten powrót? Naprawdę, tej drużynie nie można odmówić walki i nie można jej lekceważyć nawet w tak okrojonym składzie. Kapitalna sprawa, tym bardziej że game-winnery dla Celtics to coś, co lubimy chyba najbardziej!

[Adrian] A samo OKC jest drużyną kompletnie nieobliczalną. Jak już jesteśmy przy nich to pogadajmy – gdzie ich widzisz w PO? Jak dla mnie mogą dostać ostre klapsy w 1 rundzie, lub rozwałkować wszystkich. Nie mówimy tu o jakimś niebywałym szczęściu – mówimy o talencie, który jest gigantyczny, ale który może albo zabić przeciwnika, albo samego siebie. Nie wiem czy trener nad tym zapanuje – już raz mu się prawie udało zapanować gdy prowadzili 3-1 z GSW w serii. Być może to jest ten sezon, gdzie może jeszcze nie do końca zgrani, ale mający mega tony umiejętności pokażą swoje najlepsze oblicze.

[Timi] Playoffs mają już raczej pewne, choć na Zachodzie nigdy nie wiadomo… A gdzie ich widzę? Mam podobnie zdanie jak Ty – to jest naprawdę mocno nieobliczalna drużyna, natomiast sporo będzie zależało od tego, jak w fazie posezonowej spisze się Melo. Sporo im dało podpisanie Brewera, który po kontuzji Robersona pozwolił znów rozwinąć skrzydła przede wszystkim w defensywie, choć też Brewer daje fajne rzeczy w ataku. Co do postawy George’a czy Russa chyba nie mamy żadnych wątpliwości, dlatego też tym x-faktorem może okazać się Melo. Zresztą po to go właśnie z Nowego Jorku wyciągnęli. Trudno mi jest jednak wyobrazić inny skład finałów konferencji niż Rockets-Warriors, dlatego dla mnie sufitem każdego innego zespołu jest druga runda i tak samo jest w przypadku OKC.

[Adrian] W przypadku zdrowych PO, to faktycznie GSW – Houston to sprawa prawie oczywista, ale… Curry wrócił po skręceniu kostki i zaraz zaliczył MCL. Durnat, Thompson i Green także z kontuzjami. Niby do PO jeszcze sporo czasu i się wyleczą, ale pytanie – wyleczą, czy może na szybko zostanę te kontuzje i urazy zaleczone. Bo przy intensywności w PO, to może bardzo szybko wrócić. Obojętnie z kim by w 1 rundzie nie zagrali, to tam nie ma już łatwych – na dole poza SAS są same młode drużyny, które takich pourazowców mogą wykończyć i zabiegać. A OKC w 2 rundzie może trafić właśnie na GSW i to może być niesamowita seria, bo… Westbrook vs Durant.

[Timi] Akurat ten uraz Curry’ego raczej wymusi absencję co najmniej do drugiej rudny, ale Warriors powinni sobie poradzić, no chyba, że te urazy będą miały jednak jakieś bardziej poważne konsekwencje. Zacierać rączki na pojedynek KD-Russ można jak najbardziej, tylko pytanie, czy to nie byłoby zgubne dla Thunder, bo Westbrook lubi się podpalać przez takie rzeczy. No ale te wszystkie kontuzje pokazują, że warto mimo wszystko walczyć – niby GSW takie mocarne, dynastia itp. ale nigdy nie wiesz, co może się zdarzyć.

[Adrian] Mecz z Portland i znowu Marcus Morris zrobił robotę. Choć przez 3 kwarty nic nie zapowiadało naszego zwycięstwa, szczególnie „komputerowa wróżba” po 3 kwarcie :D Jednak 4 kwarta wynagrodziła mi z nawiązką nocny brak snu – Larkin/Rozier/Tatum/Morris/Horford – razem 38 punktów w tej kwarcie, bezbłędni zza łuku, no i te 2 bloki Horforda. Te 12 minut w Portland zapamiętają na bardzo długo. Larkin przez 3 kwarty grał na poziomie blokowiska, a w tej ostatniej, decydującej kwarcie zagrał jak All Star. Boston Basketball!!

[Timi] Wrócił ten zespół, który nawet przy -10 czy więcej na starcie czwartej kwarty i tak mówił „spokojnie, odrobimy” i odrabiał. Ile to już takich powrotów w tym sezonie? Ten w Portland jest jednak jednym z bardziej wyjątkowych, bo przecież drużyna wciąż osłabiona w bardzo dużym stopniu (i ten stopień może zmniejszyć się dopiero w niedzielę, bo wtedy ma wrócić Jaylen), a mimo to jedziemy do Portland, gdzie Blazers wygrali 18 z 20 ostatnich meczów i pokonujemy trzeci zespół Zachodu. Wow!

[Adrian] Do tej pory, w tym sezonie, było 884 spotkania, gdzie w ostatnich 20 sekundach jedna drużyna ma przynajmniej 5 punktową przewagę nad drugą i nigdy do tej pory nie przegrała. No, ale w 885 spotkaniu Boston znowu to zrobił, znowu złamał jakąś barierę w NBA, którą wydawałoby się nie można złamać, a już na pewno nie w takim składzie. Czyli co – „Celtics pride” to nie tylko pusty slogan?

[Timi] Jasne, że nie – zresztą nie tylko w tym sezonie dokonujemy rzeczy niemożliwych, bo rok w rok nasi trafiają te game-winnery czy nawet buzzer-beatery i udowadniają, że nigdy przenigdy nie można ich skreślać. Była fajna statystyka z meczu z Pacers, teraz jest fajna statystyka z meczu z Thunder, ale po drodze było przecież jeszcze kilka innych niemożliwych wygranych. Wiadomo, sezon regularny to „tylko” sezon regularny, ale takie zwycięstwa zapadają w pamięci na lata i to jest naprawdę świetna sprawa, że rokrocznie dostajemy takich wygranych co najmniej kilka.

[Adrian] Rok temu w PO też zrobiliśmy taki mecz – gdy Thomas postanowił rzucić ponad 50 punktów a komentator krzyczał, że IT nie jest człowiekiem. Czekam na PO, bo chciałbym właśnie taką niesamowitą historię znowu przeżyć, albo jakiś mega powrót w trudnej serii. Coś co zapada w pamięć na lata. Mamy wystarczająco talentu, żeby ktoś dokonał rzeczy niemożliwej także w PO.

[Timi] Talent jest, ale jakże dużo go na ławce, poza grą i niestety te kolejne kontuzje mogą nam mocno pokrzyżować plany na te playoffs. Nikt chyba nie myślał o mistrzostwie, ale całkiem realna była walka o finały. No bo niby Raptors tacy silni i w ogóle, ale jak rano DeRozan mówi, że oni wierzą, że to może być ten rok to wieczorem LeBron robi 35/17 i znów pokazuje im miejsce w szeregu. Nadal ciężko jest stawiać na kogokolwiek, że da radę nie w jednym, ale w czterech starciach z Jamesem – Celtics w zdrowym składzie byliby chyba najpoważniejszym do tego kandydatem, ale to trzeba niestety odłożyć na kolejny rok.

[Adrian] W ostatnich meczach, gdy gramy w mocno okrojonym składzie, Jayson Tatum pokazuje, jakie cyferki by kręcił, gdyby grał w słabym zespole. Okolice 20 punktów i 7 zbiórek to wynik zdecydowanie powyżej średniej i spokojna walka o ROTY. Po spotkaniu z OKC niesamowicie komplementował naszego młodziaka Paul George – nazwał go kimś specjalnym i trudno z takim stwierdzeniem polemizować.

[Timi] Świetnie się ogląda naszego młodziaka, który udowadnia, że w słabszej drużynie spokojnie by się w tej walce o ROTY liczył – teraz już nie ma na to szans, bo nawet jeśli utrzyma tak dobrą grę to jednak Mitchell i Simmons odjechali dość mocno, a na dodatek ten drugi wcale nie gra przecież dla zespołu z loterii. Wracając jednak do Tatuma – dobrze jest też widzieć, że przy tych osłabieniach on bierze grę na siebie i robi to naprawdę dobrze. Jest taki fajny stat: Celtics są 17-4, gdy JT oddaje 12 lub więcej rzutów. To dobrze pokazuje, jak ważnym dla tego zespołu jest graczem – kiedy jest „pod” grą, kiedy jest mocno zaangażowany to zwykle dzieją się dobre dla Celtics rzeczy.

[Adrian] Skoro padł Simmons, to ciekawe jakby Phila teraz wyglądała, gdyby zamiast Fultza mieli Tatuma – Simmons-Tatum-Embiid i byłby to proces kompletny. To już nawet nie ważne na kogo wyrośnie Fultz i czy w ogóle wyrośnie – skoro Simmons ma mieć piłkę, to z Tatumem byliby zespołem poza skalą jeśli chodzi o talent. Na szczęscie Jayson jest w Bostonie i razem z Brownem i Irvingiem będą na lata tworzyć ten zespół pod okiem Stevensa.

[Timi] No i ciekawe, co by było z Fultzem, gdyby na przykład Celtics jednak go wybrali i wcale nie oddawali Thomasa, dzięki czemu Markelle przez te kilka pierwszych miesięcy byłby za kierownicą – można gdybać, ale fakty są takie, że z Tatuma może się tylko i wyłącznie cieszyć, a podejrzewam, że w Filadelfii mieliby z niego podobną uciechę. Pojawiało się trochę zarzutów, że Jayson taki fajny, bo ma obok siebie super kolegów, ale okazuje się, że nawet bez nich świetnie daje sobie radę.

[Adrian] Ogólnie każdy fajny rookas o których rozmawiamy ma obok siebie fajnych kolegów – Simmons ma Embiida i JJ’a, Mitchell ma Goberta i Rubio. Najważniejsze jest jednak trafić w dobre środowisko, żeby ten rozwój był na każdej płaszczyźnie. A to sobie jeszcze zahaczę o Lonzo – w ostatnich 7 meczach trafił 7 trójek (w każdym meczu po jednej), no, ale potrzebował do tego 48 rzutów. Gdybym był kibicem Lakers wpadłbym w furie :D

[Timi] Ale wiesz, ja niczego innego się nie spodziewałem, bo wiadomo było, że ten rzut w NBA kariery nie zrobi – i tak dobrze, że on w sezonie trafia ponad 30 procent trójek. Natomiast fakt faktem, że inne rzeczy mogą się podobać, ale przez ten rzut może Ballowi zabraknąć do tych najlepszych z ubiegłorocznego draftu i zobaczymy, jak to będzie wyglądało w kolejnych sezonach.

[Adrian] Na TT postawiłem dość odważną tezę, skoro kolano Irvinga wymaga operacji, to nie ma sensu tego odkładanie, tylko zrobienie tego teraz i w tym momencie. Poskładaliśmy się personalnie w tym sezonie i nie ma sensu, żeby ewentualnie przezywać to w przyszłym, bo gdy już wróci Hayward i Theis, a także Smart, bo on w tym sezonie tez może już nie zagrać, to warto mieć wszystkich zdrowych i bez jakichkolwiek urazów zaleczonych, które można całkowicie wyleczyć. Niby zdrowotnie GSW i Cavs teraz też zaliczyli potężnego dzwona, ale ja nadal uważam, że warto wyczyścić kolano Irvinga teraz i mieć z tym spokój za rok.

[Timi] Zgadzam się z tym, ale tylko jeśli to kolano wymaga operacji TERAZ. Jasne, w sumie to ten sezon spisaliśmy na straty już w piątej jego minucie, ale jednak te wszystkie urazy u rywali powodują, że nigdy tak w zasadzie nie wiesz, co może się stać. Dlatego choćby była najmniejsza szansa, nie ma co tego sezonu poddawać. Chyba że grający Kyrie może sobie stan tego kolana pogorszyć, wtedy oczywiście już taki chętny do podejmowania ryzyka nie będę. Zobaczymy jednak, co tam zostanie postanowione – ufam, że będzie to przede wszystkim mądra decyzja.

[Adrian] No własnie tutaj doszedłeś do tego wniosku, który jest dla mnie kluczowy,  a co jeśli gra na zaleczonym, a nie na wyleczonym kolanie będzie rzutować na jego późniejsze sezony. Raczej nie bez powodu Irving zamówił drugą ekspertyzę lekarską, ponownie przejdzie badania. Gdyby nie było takiego ryzyka, nikt by nie sprawdzał tego ponownie w innym ośrodku, u innego profesora. Trochę się tego obawiam, że zamiast wreszcie doprowadzić jego kolana do pełnej sprawności, stawia się na tu i teraz, choć nie ma takiej potrzeby.

[Timi] Jest decyzja o operacji, natomiast nie ma to być wcale skomplikowany zabieg, dlatego to niekoniecznie może oznaczać koniec sezonu dla Irvinga – będziemy wiedzieć po zabiegu. Jedna rzecz w tym wszystkim: rok temu Isaiah grał pomimo kontuzji i nie wyszło mu to na dobre, dlatego też wydaję mi się, że Celtics w tym roku podobnego błędu nie będą chcieli popełnić i jeśli będzie ryzyko to Irving po tej operacji będzie się już przygotowywał tylko i wyłącznie do obozu treningowego na nowy sezon, a nie do występu w playoffs. Ale jeśli ryzyka nie będzie, jeśli po tej operacji potrzeba będzie 3-4 tygodni odpoczynku i możliwy będzie powrót? Wtedy sytuacja robi się ciekawsza, no bo jednak patrzysz i widzisz te kontuzje Warriors, widzisz mimo wszystko problemy Cavs, no i się okazuje, że może jest jednak po co wracać.

[Adrian] 3-4 tygodnie to byłaby końcówka 1 rundy, być może początek ewentualnej 2 rundy. No zobaczymy – decyzja ma zapaść po sobotniej operacji, więc w momencie publikacji Tygodnika, pewnie na TT pojawi się wiadomość, kiedy Irving wróci. Ja jestem jednak zadowolony z tej decyzji, bo wspomniałeś Thomasa i trzeba własnie mieć to z tyłu głowy, że Irving za rok będzie bardziej potrzebny w doskonałej formie, niż w tym sezonie.

[Timi] Przez pierwszą rundę jesteśmy w stanie przejść nawet bez Irvinga i Smarta, bo ta drużyna ma taki charakter, że przecież back-to-back pokonuje trzeci i czwarty zespół z konferencji zachodniej. Ale żeby powalczyć o cokolwiek więcej trzeba będzie zdrowego Irvinga – no nic, zapewne już w najbliższych godzinach okaże się, na czym tak właściwie stoimy w tym sezonie.

[Adrian] Big Baby Davis został aresztowany za posiadanie i handel narkotykami. Glen w całej swojej karierze zarobił niecałe 35 milionów dolarów, więc nic dziwnego, że już po kilku miesiącach zabrakło mu na chleb. Coś niesamowitego, jak byli zawodnicy NBA potrafi sobie spierdolić życie dla kilku zielonych więcej.

[Timi] Przykro to słyszeć, choć Davis bodaj na drugi dzień po tym całym zamieszaniu kazał się nagrać, jak tłumaczy, co się tak właściwie stało, robiąc to… na pokładzie samolotu, w towarzystwie walizki z kasą i mnóstwem skrzydełek z kurczaka. Big Baby to specyficzny człowiek, ale co mnie dziwi to fakt, że on mając 32 lata w zasadzie rozstał się już z koszykówką. No przecież te zielone na spokojnie mógłby w Chinach sobie zarobić…

[Adrian] No mógłby, tylko wtedy zamiast imprezek z braćmi, byłaby praca na siłowni i w hali treningowej. Zamiast skrzydełek z kurczaka w ilości wystarczającej do wyżywienia połowy Pekinu, byłby w miarę zdrowy tryb życia. On zwyczajnie mentalnie jest już po drugiej stronie rzeki, bo fizycznie mógłby jeszcze pograć kilka sezonów to tu, to tam i parę milionów jeszcze by wpadło.

[Timi] To tak dla kontrastu przypomnę tylko, że nasz Jared w marcu skończył 26 lat i jestem ciekaw, czy jego jeszcze kiedyś w NBA zobaczymy. Pierwszy sezon w Chinach ma świetny (dziwne, gdyby nie miał) – w sobotę walczy o przetrwanie w pierwszej rundzie playoffs CBA z drużyną Leopardów i zobaczymy, co dalej. Jeśli odpadnie, jest jeszcze czas, żeby powalczył o miejsce w składzie którejś z playoffowych drużyn, pytanie tylko, czy ktokolwiek się skusi.

[Adrian] Jestem pewien, że ktoś się skusi, bo Jared zgubił sporo ciałka, no i jednak jego zbiórki mogą być na wagę zwycięstwa. No i gdybyś mi się zapytał, kto może być zainteresowany, to powiem, że OKC o którym wcześniej rozmawialiśmy. Oni nie mają zbyt wielu możliwości pod koszem, a z Adamsem mógłby wyglądać  solidnie na 10-12 minut w meczu.

[Timi] No to zobaczymy, czy i kto będzie zainteresowany, bo Leopards przegrali i odpadli, co oznacza, że Sully może myśleć o powrocie do NBA. Tak dla przypomnienia: 45 meczów w całym sezonie, średnie na poziomie 30 punktów, 16 zbiórek oraz czterech asyst w prawie 40 minut na spotkanie. To robi wrażenie, oczywiście dopóki nie weźmiemy pod uwagę, że to CBA, ale przynajmniej Sullinger dominował tak, jak miał dominować.

[Adrian] Ciekawe rzeczy mogą już niedługo dziać się w Nowym Orleanie. Zmarł właściciel Pelikanów, a jego rodzina (choć to temat na osobną historię, bo on własnych dzieci nie miał, tylko adoptowane) jeszcze przed jego śmiercią walczyła po sądach o prawa do majątku. Tam to skończyło się wyrokiem na korzyść ponad 90 letniego staruszka, ale teraz cyrk może być większy, bo na szali leży kilka MILIARDÓW dolarów z tytułu własności drużyny w NBA, ale też i w NFL. Nowy Orlean po huraganie, to jest zupełnie inne miasto i Seattle może znowu stanąć do walki o przejęcie drużyny, żeby wrócili starzy Sonic’s.

[Timi] Z tym przejęciem zespołu to zawsze jest śliska sprawa – z jednej strony fajnie, gdyby Seattle znów miało swój klub, ale z drugiej strony zabrać drużynę z Nowego Orleanu to znów nie jest fajna rzecz. W ten sposób Nowy Orlean stanie się tak w zasadzie nowym Seattle i koło się zamknie, dlatego jeśli Sonics mają mieć zespół w NBA to nie chciałbym, aby go dostali po kimś, tym bardziej, że w Seattle sami dobrze wiedzą, co to znaczy dla kibiców czy miasta. O wiele bardziej wolę rozmyślać nad ekspansją ligi do 32 zespołów.

[Adrian] Kompletnie nie wierzę w rozszerzeni ligi w najbliższych latach, a może i w ogóle. 2 zespoły więcej to mniejsza kasa dla właścicieli drużyna, a oni muszą się też na to zgodzić. No i jest w tym wszystkim związek zawodników, który też się na to nie zgodzi, bo więcej drużyn to mniejsze salary, a mniejsze salary to mniejsze pensje. No i dochodzimy do momentu, gdzie okazuje się, że NBA może sobie planować to rozszerzenie na konferencjach prasowych, mówiąc o perspektywie kilku lat, ale za kilka lat będzie mówić dokładnie to samo. NBA w ilości drużyn chyba doszło do ściany i te 30 organizacji, to jest ilość optymalna. Oczywiście potrafię sobie wyobrazić, że NBA oferuje właścicielom jakąś ekstra kasę ze swoich procentów, a przy okazji rozszerzenia ligi, dla zawodników ma prezent w postaci mniejszej ilości spotkań, bo reorganizacja kalendarza będzie wtedy nieodzowna. Tylko wtedy pieniądze straci też sama NBA i już kompletnie nie ma nikogo, kto by na tym zarabiał, a przecież tu chodzi przede wszystkim o pieniądze.