Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Nic dawno nas tak nie rozpaliło, jak spotkanie z Houston. Rakiety nam nie zapomniały tej porażki w TD Garden i mecz był naprawdę wyborny, bo Celtics nie zamierzali drugi raz popełnić tego samego błędu i przespać 1 połowę. Mecz koniec końców przegraliśmy, ale to było jedno z najlepszych spotkań w naszym wykonaniu w tym sezonie. Jesli tak miałby wyglądać Finał – to jak sie okazało, nie tylko kibice Celtics nie mają nic przeciwko.
[Timi] Wiesz, jeśli Celtics mają być w finale to już nawet nieważne z kim, byleby się tam zameldowali – no a Rakiety to naprawdę fajny zespół, dlatego te nasze spotkania to naprawdę świetne widowiska. Tak sobie myślę: jeśli przyjąć, że na Zachodzie nikt za bardzo nie ma podejścia do Rockets i Warriors to wydaję mi się, że w ewentualnej serii playoffs najbliżej pokonania i jednych, i drugich byliby… Celtics? To oczywiście luźna myśl, ale jak sobie przypomnę wszystkie nasze starcia w tym sezonie zarówno z Rockets, jak i Warriors to byłby to cztery naprawdę świetne spotkania, gdzie wcale nie odstawaliśmy poziomem od rywala.
[Adrian] Na pewno w spotkaniach z GSW i Houston prezentowaliśmy się lepiej od Cavs, którzy uwalili wszystkie 4 mecze z tymi zespołami. Szczególnie jeden mecz z Houston to była deklasacja. No, ale zaraz pewnie usłyszymy, że LeBron w PO to zupełnie inny zawodnik, wtedy wrzuci wyższy bieg. Jest to prawda, tylko, że nie pamiętam kiedy ostatnio LBJ miał tak słaby zespół w RS. Pewnie w którymś z wczesnych sezonów w NBA, pierwszy lub drugi, bo potem regularnie gościł w PO.
[Timi] Jak parę dni temu zobaczyłem na papierze, jaki skład LeBron miał do pomocy w sezonie 2006/07… Wiesz, w tym sezonie on nadal jest jedynym w zasadzie powodem, dla którego ja biorę Cavs na poważnie i nadal brać będę. On sam zresztą ostatnio powiedział, że nie jest ważne, z jakim miejscem zakończy sezon regularny, bo jeśli będzie w twojej hali w meczu numer jeden to na pewno nie będzie łatwo. Już rok temu tak po cichu liczyliśmy, że może przewaga parkietu w starciu z Cavaliers na coś się zda, a tak naprawdę nie miało to żadnego wpływu.
[Adrian] Dobra – co się stało w ostatnich minutach meczu. Prowadziliśmy 6 punktami, Irving miał akcje na zwiększenie prowadzania do 8 punktów, a potem…. kompletnie nic już nie graliśmy. Nie ma się co czepiać, że nie spudłował rzutu wolnego, a drugi wykonał tak, że nawet nie trafił w obręcz. Pewnie nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak nie trafić piłką do siatki.
[Timi] To wejście do kosza Irvinga było jednym z ledwie dwóch jego rzutów z gry w tej kwarcie. To drugie przyszło na kilka sekund przed końcem, kiedy wbijał pod obręcz, a Rockets nie chcieli faulować. Nie może tak być, że najlepszy twój gracz (tym bardziej w takiej formie jak Kyrie zaraz po ASG) oddaje w czwartej kwarcie zaledwie dwa rzuty! Jasne, ławka wyglądała naprawdę znakomicie, ale ani Morris, ani Monroe nie odegrali roli w crunchtime. Myślę, że tutaj też trochę błąd Stevensa, że w tych najważniejszych momentach zabrakło na parkiecie tych najgorętszych zawodników.
[Adrian] No Ty piszesz, ze nie może być tak, a Houston to nie tylko szaleńczy atak, ale też kilku naprawdę dobrych zawodników w obronie. Tym razem oni wyłączyli naszego scorera, ale nie uważam tego za błąd Stevensa. Na Houston skład musi być zbilansowany przede wszystkim pod kątem Hardena, Gordona i CP3. Nie ma sensu wychodzić zbyt wysokim składem, bo nas rozstrzelają. Przydałby się ten Evans w takim pojedynku – szkoda, że tu nie trafił, bo to idealny zawodnik an Rakiety.
[Timi] Ale jak Horfordowi nie szło to może lepiej było zostawić w fotelu kierowcy Monroe? No i też warto zobaczyć, kiedy ostatnie punkty w tym spotkaniu zdobył Morris. Fakt faktem, że niekiedy rotacje Stevensa są co najmniej zastanawiające i choć na ogół przynoszą one dobre lub bardzo dobre efekty to jednak czasami zdarzają się dokładnie takie mecze, gdzie czegoś brakuje. Ale trzeba też oddać Rakietom, że są naprawdę mocnym w obronie zespołem, tak jak to wspomniałeś – piekielnie trudny rywal się tam zbudował.
[Adrian] Mecz z Chicago raczej nie mógł się podobać, poza wynikiem – bo ten był bardzo dobry. Byki nie postawiły żadnego oporu i to była egzekucja. Wynik cieszył, tylko to wyglądało jak sparing. Nasi robili w 1 połowie co chcieli i w ataku, i w obronie. Sprawienie przeciwnikowi srogiego lania powinno sie podobać, powinno wywoływać uśmiech na twarzy kibica, tymczasem ja w środku nocy czułem się od 10 minuty, jakbym oglądał pojedynek dwóch drużyn, z czego ta jedna ma w składzie tylko upośledzonych ruchowo.
[Timi] Ale tu się nie ma czemu dziwić, bo tak ten mecz powinien wyglądać – niby można się było zmartwić, czy damy radę bez Irvinga, bo kilka miesięcy temu nie daliśmy, natomiast te drużyny są dziś w zupełnie innych miejscach niż wtedy. Przede wszystkim ekipa z Chicago stara się o jak najgorszy bilans, więc było to do przewidzenia – ich ostatnia „poważna” wygrana to jednopunktowe zwycięstwo nad T’Wolves, a wcześniej ograli mocnego rywala w połowie stycznia. A tak zdarza im się raz po raz wygrać (przegrać) z takimi jak oni, czyli tankującymi. Ten wyścig jest naprawdę ciasny i tylko się cieszyć, że nasi po powrocie z ASG jadą równo ze wszystkim maruderami.
[Adrian] Wygrana na Sotą, została przyćmiona upadkiem Browna. No co on tam odpierdolił, to brak słów. Chyba każdy kibic który to oglądał, miał w głowie tylko jedną myśl – koniec kariery. Na szczęście skończyło się na strachu, skończyło sie bólem głowy. Jedyny plus z tego spotkania jest taki, że Jaylen oduczył się wieszać na obręczy. Tym razem to była jego wina, ale czasami w meczu może ktoś go pociągnąć, szarpnąć – nawet przypadkowo – gry wisi na obręczy i drugi raz takiego szczęścia może nie mieć.
[Timi] Ja tylko modliłem się o to, żeby jak już go władują na nosze to pokazał chociaż kciuk w górę… A tutaj cud normalnie, bo zszedł o własnych siłach i wszystko wskazuje na to, że skończy się na wstrząśnieniu, bo takie były te pierwsze raporty. Ogromne szczęście, mi też do głowy wpadły te myśli, bo to zdecydowanie był najstraszliwszy upadek, jaki w NBA widziałem. No nic, pozytywów z tego meczu jest więcej – przekonujące zwycięstwo z mocnym przecież rywalem (choć oczywiście bez Butlera) i mamy pewny awans do playoffs. A to dopiero 8 marca!
[Adrian] Toronto wyprzedziło nas o 1 dzień, ale ważne, że PO zostało przyklepane i to bardzo szybko. Teraz będziemy sobie spokojnie ogladać mecze i śledzić, w jakiej formie wejdą nasi zawodnicy w najważniejszą cześć sezonu. Budzi się Horford, choć nie wiem czy powinienem to pisać, bo jak kogoś chwalimy to następny mecz kaplica :D
[Timi] Fakt, zdarzało się :D A sam Horford miał słaby ten początek po przerwie, ale już od spotkania z Chicago wygląda „po staremu” i też mając w pamięci to, jak świetnie grał w zeszłym roku w playoffs, nie mam żadnych wątpliwości, że końcówka sezonu będzie w jego wykonaniu bardzo dobra. To jest bardzo ważny element naszego zespołu i fajnie, ze jak grał słabiej to inni zawodnicy zdołali dobrze go zastąpić, ale jeśli chcemy odnieść sukces w fazie play-off to potrzeba nam jest świetnie grającego Ala.
[Adrian] Sixers i Spurs zaczęły już wyścig po LBJ. Każdy kusi jak może, ale chyba zespół z Filadelfii przekroczył pewne granice, o czym wspomniał sam LeBron. Stawianie banerów reklamowych, mających nęcić zawodnika w obcym mieście mądre nie jest. Organizacja nie ma niby z tym nic wspólnego, ale jakoś w to nie bardzo wierzę.
[Timi] Czego się nie robi dla takiego zawodnika… A tak serio, jakoś nie za bardzo potrafię sobie wyobrazić LeBrona w Filadelfii, choć Sixers na pewno bez szans nie są. Tym bardziej, jeśli James chciałby opuścić Cleveland i jednocześnie pozostać na Wschodzie, wtedy zbyt wielu innych opcji nie widać. A i tam wsparcie miałby naprawdę solidne, dlatego miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie i LeBron nigdy jednak nie zagra w drużynie z naszej dywizji.
[Adrian] Czyli LBJ do San Antonio? Pop w ostatnich wywiadach komplementuje go bardziej niż własnych zawodników. Dodatkowo San Antonio to miejsce gdzie wiek nie odgrywa roili – tam czas dla zawodników sie zatrzymuje. No i tak patrząc z jaką drużyną realnie ma LBJ szanse powalczyć z Durantem i jego nowymi przyjaciółmi, to zostaje Houston i San Antonio. W Rakietach o tyle łatwiej, że tam taki skrzydłowy jest potrzebny od razu, w San Antonio byłby trochę kłopot z rozdzieleniem minut i pozycji.
[Timi] Według ostatnich raportów liczyć mają się cztery zespoły: Cavaliers (wiadomo, szansa że zostanie zawsze jest), Rockets (wyrastają chyba na czarnego konia), Sixers (młodzież na pewno ekscytuje…) oraz Lakers (tutaj źródłem pracownik klubu). Spurs też na pewno opcją są, bo sam LeBron wielokrotnie te komplementy Popa odwzajemniał, mówiąc chyba nawet ostatnio, że Popovich jest jego ulubionym człowiekiem.
[Adrian] Że niby Lakers i powiedział to pracownik klubu :D No dobra, to niesamowicie ważne informacja. LBJ zamiast gonić za pierścieniami, bo przecież goni Jordana cała swoją karierę, pójdzie pograć z Lonzo. Już mi sie nawet nie chce z tego śmiać. Ja myślę, że Popa on może kochać jak własne dzieci, ale wybierze Rakiety i za rok na Zachodzie będzie wojna na noże w PO. Z naszej perspektywy to dobrze, bo niech się Zachód wykrwawia. GSW, OKC, SAS i Houston – będzie na co popatrzeć, no i będzie sporo okazji do zmęczenia przed Finałem z Celtics.
[Timi] W sumie wizja rzeczywiście fajna, zresztą gdzieś tam sobie myślę, że jak już LeBron ma zmieniać barwy to właśnie najlepiej na Zachód, chociaż Raptors nie dają o sobie zapomnieć – teraz pytanie, czy to jest fluke, czy ten zespół jest fo real. Casey odwalił kawał świetnej roboty, to jest fakt, ale wszystko jak zwykle zweryfikują playoffs. Naprawdę, już nie mogę się doczekać.
[Adrian] Avery Bradley kontuzjowany i nieoficjalne doniesienia wskazują zakończenie przez niego sezonu. To jest jedyna wada tego zawodnika – zdrowie. Sezon w sezon coś mu dolega – pamiętamy przecież jak nam wyleciał ze składu na samo PO. W tym sezonie pewnie byłoby podobnie, bo wszystko na to wskazuje. Danny nie tyle miał nosa, co zrobił to, co należało zrobić – zamienić jednego charakterniaka, na innego z mniejszymi problemami zdrowotnymi.
[Timi] No, co by nie mówić to Morris też w tym sezonie tak do końca zdrowy nie był, choć w momencie wymiany było jasne, kto ma znacznie więcej opuszczonych meczów – z tego co pamiętam to Mook chyba przez kilka lat z rzędu żadnego spotkania nie opuścił. Natomiast samego Bradleya szkoda, bo przecież to były bardzo ważne dla niego miesiące, gdzie miał zapracować na nową umowę.
[Adrian] No faktycznie Morris, miał małe problemy zdrowotne w tym sezonie, z tym, że pomimo tego ona nadal opuścił w całej swojej karierze mniej meczów przez kontuzje, niż Avery w przeciętnym sezonie. No i rzeczywiście, tak jak piszesz, szkoda Averye’go bo on walczy o nowy kontrakt i wszystko sie posypało. Miejsce w NBA na pewno znajdzie, bo jest bardzo poszukiwanym typem zawodnika, no ale wielkie pieniądze być może uciekły.
[Timi] Tym bardziej, że tak jak już tu wspominamy od jakiegoś czasu, niewiele zespołów będzie miało do wydania duże pieniądze, a Avery po takim sezonie na pewno nie będzie tak rozchwytywany jak inni. Gdzieś ktoś jak zwykle wysnuwa hipotezę o możliwym powrocie Bradleya do Bostonu, gdyby nie udało się zatrzymać Smarta, ale jakoś nie chcę mi się w to wierzyć – zresztą Avery dobrze wie, że u Danny’ego nie ma co liczyć na ogromne pieniądze ;)
[Adrian] Patrząc na nasz kalendarz, to pozostaje już tylko czekać na 2 mecze z Wizards i 2 mecze z Toronto. Oczywiście tam jeszcze będzie Portland, Oklahoma czy Utah z tych ciekawszych pojedynków, ale tak naprawdę ekscytujące dla nas będą tylko te 4 mecze, czyli porachunki na Wschodzie. Tutaj warto zastanowić się, czy jest sens pchać sie wyżej, bo Cavs mają dość trudną sytuację i bliżej im 4 lub 5 miejsca, niż utrzymania 3. Pozostanie na 2 miejscu na Wschodzie dawałoby szansę na uniknięcie LBJ w 2 rundzie.
[Timi] Powoli zaczynamy okres kalkulacji – to znaczy, że playoffs już blisko! Ale to prawda, dobrze byłoby uniknąć Cavs w drugiej rundzie, natomiast strata do Raptors wciąż nie jest jakaś duża, a też mamy przecież jeszcze te dwa spotkania z nimi, gdzie można sporo nadrobić. Też nie do końca wiadomo, gdzie tak w zasadzie zakończą sezon Cavaliers – problemów ciąg dalszy, no ale trochę tych meczów jeszcze wszystkim zostało. Na ten moment trudno więc to kalkulować – jak dla mnie, grajmy o #1 seed, a jak się nie uda to wtedy możemy zacząć zastanawiać się, co będzie dla nas najlepsze.
[Adrian] Cavs ma tyle samo wygranych co Indiana oraz Waszyngton, a tylko 2 mniej od Sixers. Kalendarz niby dość przyjemny, choć bardzo dużo spotkań wyjazdowych, na szczęście dla nich trip po Zachodzie z tymi łatwiejszymi drużynami. Z drugiej strony dla Cavs nie ma łatwych drużyn, potrafią zagrać dobrze, aby w następnym meczu dostać srogie lanie. Mają jeszcze dwa mecze z Toronto, jeden z Waszyngtonem i to może być decydujące. W tym wyścigu do 3 miejsca nie skreślałbym Bucks, którzy wprawdzie ostatnio grają tak sobie, ale mają łatwy kalendarz na ostatnie 5 tygodni. No i chyba lepiej dla nas, żeby nie zajęli 7 miejsca, wprawdzie nie ma się co bać, ale wolałbym Miami lub Sixers, niż Giannisa.
[Timi] Dokładnie tak, chociaż mając Irvinga nie jestem wcale taki pewien, że najlepszy gracz w serii Celtics-Bucks biegałby w barwach ekipy z Milwaukee. Z dwójki Sixers-Bucks wolę… Heat, bo tu akurat wygrywamy talentem i nie powinniśmy mieć żadnych problemów, żeby przejść drużynę z Miami. Bucks czy Sixers z kolei to zespoły, których można się na pewno obawiać, natomiast jak dla mnie to plan powinien być następujący: najpierw walczymy o to, żeby w ewentualnych finałach konferencji znów mieć przewagę parkietu, a jak nie uda się doścignąć Raptors to wtedy staramy się po prostu uniknąć Cavs w drugiej rundzie.
[Adrian] Obaj w rozważaniach pominęliśmy Indianę, a to byłby chyba łatwy rywal w PO, bo doświadczenia na tym poziomie to oni nie mają. To będzie niesamowity końcówka sezonu na Wschodzie, wprawdzie ósemka jest już znana, ale przetasowania na pozycjach mogą być spore. Co ciekawe, ta Indiana ma już praktycznie PO zagwarantowane, a Blake wraz z Drummondem – czyli teoretycznie najlepszy podkoszowy duet Wschodu uwalił PO niesamowicie.
[Timi] Czy taki łatwy – nie wiem, natomiast na pewno wolę Pacers niż wspomnianych Bucks czy Sixers, bo tak jak wskazałeś, tam za bardzo nie ma doświadczenia i też jest to po prostu rywal, z którym całkiem dobrze się matchupujemy. No a co do Pistons – niby strata już dość spora, ale gdzieś na dniach może wrócić ten Reggie Jackson i kto wie, czy znów niesieni euforią nie zaczną wygrywać. Teraz zaczynają trudny trip po Zachodzie, natomiast w kalendarzu cały czas są jeszcze m.in. dwa starcia z Bulls, po jednym z Suns, Mavs czy Kings.
[Adrian] Szukając jakiś informacji w necie, trafiłem na artykuł Josha Martina z Bleacherreport z 15 kwietnia 2015 rok. Data jest o tyle ważna, że on tam wypisał 20 zawodników, którzy będą wielkimi gwiazdami NBA w 2020 roku. Oprócz takich gwiazd jak Davis, Curry, Durant czy nasz Irving, na 20 miejscu znalazł się Jaylen Brown, który przecież do NBA został wybrany dopiero rok później. Co ciekawe, on tam jest w koszulce Sixers, bo autor twierdził, że Jaylen zostanie wybrany z numerem 1. No tutaj Josh się pomylił, ale co do świetlanej przyszłości Browna ma całkowita rację.
[Timi] Nie wiem, kim jest Josh Martin, ale to fajne znalezisko – choć prawdą jest, że Brown uważany był za wielki talent, a gra na uniwerku California niezbyt pomogła. Z drugiej strony, jak ostatnio na konferencji Sloan zdradził Austin Ainge, bostoński zespół nie patrzył na wyniki, ale na to, czy Brown spełnia kolejne wymogi przez nich stawiane i Celtics postawili krzyżyk przy wszystkich, dlatego też zdecydowali się postawić na niego z trójką, mimo że po tym jednym w sezonie w NCAA nie wyglądało to dla Browna jakoś super. I jak dobrze, że Celtowie mieli odwagę, bo oglądać rozwój Jaylena w tym sezonie to jest po prostu ogromna przyjemność. Ogromna!
[Adrian] O – a to się zdziwiłem, że nie wiesz kto to, bo on od dawna tworzy duet z Ericiem Pincusem i razem odpowiadają za Hollywood Hoops. Tam też często udziela się Larry Coon – też mieszkaniec Kalifornii. Tych dwóch pozostałych znasz bardzo dobrze. To naprawdę sensowny gość, który chyba bardziej był znany gdy pisał, niż teraz kiedy głównie gada w radio i na podcastach. No, ale mamy 21 wiek. Wracając do Browna – masz rację, że to ogromna przyjemność oglądać jego rozwój, a jeszcze większa będzie za rok. Swoją drogą Danny już może zapisać w kajecie, że trzeba będzie wyrównać maksa jakiego mu zaoferują. Choć miejmy nadzieję, że wcześniej się dogada z Jaylenem i dostaniemy jakieś promo na kontrakt.