#97 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Rok zakończyliśmy meczem z Brooklynem, co ciekawe dla nas w Polsce ten mecz był też meczem otwarcia Nowego Roku. Nie wiem jak inni, ale ja miałem fantastycznego Sylwestra. Junior biegał od okna do okna oglądając fajerwerki, był dziecięcy szampan, tak żeby nawet najmniejsi nie byli pokrzywdzenia, a Boston na laptopie zdobywał punkt za punktem.

[Timi] A ja sobie na spokojnie w Nowy Rok już obejrzałem, choć kusiło – może, gdyby rywal był lepszy? Ale koniec końców nie było to wcale takie łatwe zwycięstwo, bo Nets pokazali, dlaczego są w tym sezonie naprawdę mocno walczącą drużyną i w tankathonie wcale nie zajmują już czołowych miejsc tak jak miało to miejsce w poprzednich latach, kiedy tak pięknie dostarczali nam picki.

[Adrian] Rywal jak na Sylwestrową noc był idealny. Miało być miło dla Bostonu i było, NBA o lepsze organizacje dba trochę bardziej niż o te, które grają słabo. Natomiast Brooklyn spisuje się naprawdę dobrze, siedzi sobie na 10 seedzie, niektórzy piszą, że to tylko 3 zwycięstwa przewagi nad najsłabszą piątką ligi. No tak, tylko te 3 zwycięstwa dla tych najsłabszych to 25% uzbieranych winów. Wcale tak łatwo tej straty do Nets zniwelować  się nie da, bo Nets nie tankuje i nie ma interesu w przegrywaniu. Oni prą do przodu po jak najlepszy wynik, a przecież grają w osłabieniu. Zobaczymy jeszcze w lutym co się wydarzy, bo pewnie znowu będą aktywni i mogą kogoś przyjąć od tankującego zespołu.

[Timi] Mnie jeszcze ciekawi, jak się będzie w ich barwach spisywał Jahlil Okafor, bo on po tym transferze miał odżyć itp. ale na razie wciąż czekamy i te większe minuty dla niego mają nadejść. Wtedy też zapewne przekonamy się, czy coś jeszcze z niego będzie. Prawdą jest natomiast to, o czym mówisz, że Nets nie mają interesu w tankowaniu – podobnie jest w Lakers, bo tam nawet tym bardziej powinno im zależeć na tym, żeby jak najlepiej pokazała się młodzież, kiedy chcą latem tego roku walczyć o wolnych agentów.

[Adrian] Różnica między Nets a Lakers jest taka, że Brooklyn w zeszłym sezonie zaczęli wypracowywać sobie system gry i oni to ciągną z małymi sukcesami dalej. Widać w ich grze powtarzalność, widać wypracowane schematy i widać rękę trenera. Natomiast w Lakers jest kompletna improwizacja, niby graja bardzo szybko, najszybciej w lidze – szybciej niż GSW czy Houston – tylko nie ma strzelców do takiej gry. Widać, że trener przyszedł z GSW – zapomniał tylko, że jak się nie ma wykonawców, to zamiast epickiego dzieła jest „Korona Królów”.

[Timi] No i widać też solidnych zawodników po prostu, bo tak jak przewidywałem, że Nets będą mieli problemy z wygrywaniem przez brak talentu po prostu, tak przede wszystkim Hollis-Jefferson oraz LaVert pokazują, że mogą być w tej lidze bardzo wartościowymi graczami. Świetnie swoją szansę wykorzystuje też Dinwiddie, który pod nieobecność Lina i Russella spisuje się naprawdę dobrze – Lakers tymczasem przegrali już dziewięć kolejnych spotkań i byle tylko się nie okazało, że przegrają aż za dużo :D

[Adrian] Nie można powiedzieć, że w tym meczu wychodziło nam wszystko, bo 2 kwarta była słabiutka. Natomiast w 3 kwarcie zagraliśmy Boston Basketball i skończyło si ę tylko małymi nerwami w końcówce. Irving zagrał swoje 28 punktów, ale wreszcie mogliśmy liczyć na Morrisa. To jego drugi mecz po rehabilitacji i drugi dobry. Zobaczymy jak zagra z Cavs, ale wreszcie jest liderem 2 garnituru.

[Timi] Te drugie kwarty to jedna z naszych największych słabości w tym sezonie. A co do Morrisa to był to już jego trzeci mecz po powrocie – cieszę się jednak, że wyrzuciłeś już z pamięci starcie z Wizards, bo tam Mook zaprezentował się słabiutko. Ale w kolejnych dwóch starciach dał sporo dobrego, przy czym nie jest to żadna nowość – on już w pierwszych meczach dla Celtics pokazał, dlaczego może odgrywać bardzo ważną rolę i uważam podobnie jak Tommy, który w trakcie transmisji meczu z Nets mówił, że Morris może być naprawdę wielkim wzmocnieniem dla Celtics w tym sezonie, jeśli tylko uda mu się pozostać zdrowym.

[Adrian] No fakt, Marcus tam zagrał naście minut z Wiz, ale potem znowu miał mecz odpoczynku, więc dopiero teraz wraca do meczowego rytmu. Przy absencji Haywarda ma bardzo ważną rolę w drużynie, ale z notorycznymi urazami nic z tego nie będzie. Połowa sezonu za nami, a Morris najwięcej zagrał 9 meczów z rzędu, z czego każdy z limitem minut – ciężko tak zbudować formę i wejść właściwie w rytm ligowy. Dobrze, że będzie ta przerwa na mecz w Londynie, bo wprawdzie kosztowała nas ona sporo zdrowia, to jednak wiele dni wolnego pozwoli wyleczyć urazy, z jakimi się borykamy.

[Timi] Dlatego miejmy nadzieję, że ten Londyn pozwoli nam właśnie dobrze przygotować się do drugiej części sezonu i tam już uda się choćby Morrisowi złapać rytm, choć też przecież wielu naszych graczy opuszcza pojedyncze mecze i chyba dopiero mecz z Cavs był pierwszym od tygodni, gdzie Stevens miał do dyspozycji całą trzynastkę zawodników.

[Adrian] Zanim przejdziemy do meczu z Cavs, to jeszcze słów kilka o Thomasie, który z nami nie zagra, ale zagrał już z Portland. Wyglądał naprawdę dobrze, ale… Moją uwagę zwróciły wywiady sprzed tego meczu, gdzie Azja mówił o kontuzji biodra w sposób dość asekurancki. Stwierdził, że biodro zostało zaleczone, ale on musi na nie bardzo uważać. Nie padało sformułowanie wyleczone, nie powiedział, że będzie tak samo sprawny jak przed urazem – dość dziwne, bo mamy do czynienia ze sportowcem a nie tatusiem, co okazjonalnie gra w kosza.

[Timi] To fakt, prezentował się bardzo dobrze – na pewno lepiej niż można było przypuszczać. Chociaż wśród kibiców Celtics już zaczyna się szukanie wad, mówienie że przecież nie jest trudno nakryć go plastrem itp. itd. Na ten moment nie wiemy jednak, do jakiej dyspozycji on będzie w stanie wrócić, natomiast taki uraz na pewno wymaga czasu – on jednak mocno bazuje na atletyzmie, na zmianie ruchu, na zmianie tempa, itd. dlatego też nic dziwnego, że on sam mówił jeszcze przed meczem, że czuje się jakby stracił swoje moce. I teraz kwestia nie kiedy, ale czy w ogóle uda mu się je w pełni odzyskać, dlatego też taki był chyba ton jego wypowiedzi. Będzie musiało minąć sporo czasu, zanim on znów wyrobi sobie te pewne automatyzmy, złapie ten swój rytm, ale nawet to może nie wystarczyć żeby wrócić do topowej formy. Życzę mu jednak jak najlepiej.

[Adrian] Jak najlepiej, tym bardziej, że zakopał topór wojenny z Dannym. Czas leczy rany i dobrze, że nie ma już „złej krwi” między nimi. Natomiast absurdalna sprawa z tym video dla Thomasa. Z całym szacunkiem dla niego, z całą moją miłością do niego – to nie jest tak, że ten trybut mu się należy. Gdyby był, to bym się ucieszył, natomiast jak nie ma, to nie widzę powodu, żeby robić medialną drame. Zgadzam się z Gormanem, że pomysł na video dla Thomasa w lutym jest głupi, bo to ma być dzień Pierce’a i tylko Pierce’a. Thomas w Bostonie grał tylko 2 i pół sezonu, zaraz ktoś wpadnie na pomysł, żeby numer zastrzec. Zagrał legendarny sezon, podbił nasze serca, ale do takich współczesnych legend jak Pierce, Garnett, Rondo czy nawet Allen to sporo brakuje, a o tych największych co zdobywali mistrzostwa hurtem to nawet nie wspominam.

[Timi] Też uważam, że sprawa jest absurdalna, natomiast myślę, że w tym wszystkim źle rozegrali to sami Celtics, bo teraz mocno głupio widzieć jest, jak dwaj bardzo lubiani tutaj zawodnicy w pewnym sensie „kłócą” się o jakieś wideo. Celtowie powinni byli uhonorować Thomasa przy jego pierwszym meczu w TD Garden i tyle, niezależnie od tego, czy grał czy nie. A teraz znów przekomarzanie się, czy jeden timeout w dzień Pierce’a poświęcony Thomasowi to za dużo, za mało czy w sam raz jest moim zdaniem kompletnie niepotrzebne i poniekąd psuje wszystko to, o co miało chodzić w podziękowaniach dla I.T. i w dniu Pierce’a.

[Adrian] No i jest – rewanż za mecz otwarcia. Wprawdzie Cavs bez rozgrywającego, Love znowu w Bostonie się połamał, choć i tak zagrał 20 kompletnie bezproduktywnych minut. Król okazał się nie tylko łysy, ale i nagi, bo więcej punktów zrobił Rozier (który jest w takim gazie ostatnio, że hoho). Wyszliśmy w 7 minucie na 5 punktowe prowadzenie i nie oddaliśmy go do końca meczu, spokojnie kontrolując mecz w 4 kwarcie. Tego nam było trzeba – takiego właśnie spotkania.

[Timi] Fajnie było widzieć mecz, w którym LeBron nawet nie wstał z ławki w czwartej kwarcie, bo jak odpoczywał na jej starcie to Celtics tak odjechali, że nie miał już po co wstawać. Fakt faktem, że to zwycięstwo tak w zasadzie nic w kontekście tej rywalizacji nie znaczy, natomiast zawsze dobrze jest pokonać Cavs i LeBrona, bo to jednak daje trochę pewności siebie samym zawodnikom. No i miło było zobaczyć, że nasz atak rozrzucał często bezradną defensywę Cleveland w niezwykle łatwy sposób, bo mieliśmy w tym meczu mnóstwo doskonałych pozycji i jedyne czego zabrakło to lepsza skuteczność zza łuku od wszystkich, którzy nie nazywali się Rozier lub Smart.

[Adrian] Jae Crowder bardzo chciał, ale przy Brownie (który miał bardzo słaby rzutowo dzień) oraz Tatumie (który miał niewiele lepszy rzutowo dzień od Browna) wypadł dramatycznie słabo. Zresztą cały ten sezon dla Crowdera to jest niekończące się pasmo słabych spotkań. Danny sobie siedział tam pod koszem jak zawsze, uśmiechał się i pewnie myślał – właśnie dlatego zrobiłem miejsce dla tych dzieciaków.

[Timi] No nie może znaleźć formy Crowder, choć wydaję mi się, że powrót Thomasa pomoże, bo oni dobrze się znają i przecież bardzo fajnie w Bostonie razem współpracowali, więc taki rozgrywający obok na pewno ułatwi Crowderowi życie. Nie ma natomiast wątpliwości, że zagrał fatalnie i ja nadal uważam, że to przede wszystkim przez totalnie zawalony okres przygotowawczy, przy czym ciężko tutaj Jae winić, bo jednak zmagał się z problemami osobistymi i w dzień transferu do Cavs pożegnał swoją kochaną matkę.

[Adrian] Przy okazji meczu z Cavs,pojawił sie raport, który potwierdza wcześniejsze ploteczki, że to nie Irving zaczął temat wymiany, tylko Cavs wcześniej badali nim rynek, no i tak badali, że dowiedział się obóz Irvinga i stwierdził, że coś jest nie halo. Skoro oni doszli do wniosku, że mogą go wymienić z korzyścią dla zespołu z Ohio, to on powiedział – sprawdzam.

[Timi] Ale wiesz co? Pojawiły się raporty, że Cavs dealowali nim jeszcze przed draftem – teraz nie pamiętam, kto to wcześniej podawał, ale jest niejako potwierdzenie tego, co sprawia, że tak się zastanawiam, czy to nie dlatego Ainge tak łatwo odpuścił sobie Fultza. Wydaję mi się, że nawet rozmawialiśmy o tym kiedyś tutaj, że Danny mógł planować ten ruch po Kyrie’ego już od dawien dawna – dlatego odpuścił Fultza (bo Kyrie), zszedł po Tatuma (bo oddawał Jae) oraz zyskał pick Lakers (bo oddawał pick Nets).

[Adrian] Raporty jakieś były, ale teraz mamy pewność tej sytuacji. Nawet więcej, wiemy, że San Antonio za Irvinga zaoferowało LMA i Greena, co zmusiło Danny’ego do wyskoczenia z picku Nets. Przy okazji wypłynęła sprawa transferu który nie doszedł do skutku, Lakers chcieli Bradleya, oferując Randle’a – tylko na przeszkodzie stanął pick Lakers, który już wtedy posiadaliśmy a co za tym idzie, Danny nie chciał wzmacniać obrony Lakers. Natomiast byłby to na pewno lepszy ruch dla nas niż wymiana za Morrisa, bo Randle idealnie się wpisuje w naszą grę i nasze potrzeby, o czym zresztą tu kiedyś rozmawialiśmy. No, ale ten pick Lakers może być bardzo cenny – bardzo.

[Timi] Randle jest całkiem spoko, ale ma też jedną wadę – podobnie jak w przypadku Smarta, on kończy przecież swój rookie-kontrakt po tym sezonie i wydaje mi się, że też dlatego Danny wolał Morrisa, który ma dwa lata umowy. No i też powiedzmy sobie szczerze, że w najlepszym scenariuszu pick Lakers przynosi nam potencjalnie wielki talent, większy od Randle’a, którego co prawda z chęcią widziałbym w Bostonie, ale sam fakt, że LAL nim handlują też o czymś świadczy.

[Adrian] Warto chyba podsumować 2017 rok. Sporo zmian w Bostonie, zaczynając od rozgrywającego, poprzez zamianę picków przed Draftem, a skończywszy na przymusową zamianę Haywarda na Tatuma w wyjściowej rotacji. To był jednak bardzo dobry rok – bardzo dziwny i pełen niepewności, ale koniec końców bardzo szczęśliwy dla nas.

[Timi] Miałem w tym roku dwa naj momenty związane z Celtics, a dokładniej mówiąc z jednym nawet zawodnikiem – oczywiście, mnóstwo było super chwil, świetnych wygranych itp. natomiast najszczęśliwszy byłem w momencie, kiedy (wtedy przedwcześnie) gruchnęła wiadomość, że Gordon Hayward wybrał Boston. I też chyba dlatego najsmutniejszy moment przyszedł na starcie sezonu, kiedy stało się to, co się stało. Tak czy siak, to był niesamowicie ciekawy rok – chyba najciekawszy rok w Bostonie od czasu rozstania z Big Three.

[Adrian] 7 mecz z Wizards i podpisanie Haywarda to dwa fantastyczne momenty. No i jeszcze październik w wykonaniu Tatuma. Dobrze grał w Summer League, dobrze w preseason, ale to październik zweryfikował jego umiejętności. Gdy w czwartym swoim meczu w karierze, zrobił na NYK 22 punkty, można był odetchnąć i powiedzieć sobie – ok, będzie rozpierdalał parkiety. Dużo fajnych chwil przeżyliśmy w tej naszej Celtyckiej rodzinie.

[Timi] Oj tak, siódmy mecz Wizards to też były super emocje i szczęśliwe zakończenie, choć dla mnie całe te playoffs przywracają sporo fajnych wspomnień – od czasów Big Three jakoś tak kojarzyło mi się, że kwiecień-maj, może nawet czerwiec to czas najlepszej koszykówki i w tym roku Celtom w końcu udało się to przywrócić, bo przecież w końcu wyszli z tej pierwszej rundy i zameldowali się nawet w finałach konferencji, czego baaaardzo mi brakowało w życiu fana.

[Adrian] Skoro lecimy z podsumowaniami, to najwięcej meczów w NBA z wszystkich zawodników w roku 2017 rozegrał Marcus Smart i uzbierał ich aż 104 – oczywiście wliczając Play Offy. Srogo, ale za to go kochamy, bo nie dość, że zawsze daje z siebie wszystko, to w dodatku ból jest jego przyjacielem. Trudno nie szanować tego zawodnika, oczywiście poza jego flopami, które na szczęście coraz sporadycznej nam serwuje.

[Timi] To też pokazuje, jakim graczem jest Marcus, bo nawet jeśli mikrourazy i kontuzje to on nadal robi swoje. Podejrzewam, że kostki nadal nie są u niego w pełni zaleczone, bo co jakiś czas zdarzy mu się którąś podkręcić, ale przez intensywność terminarza i jego zawziętość nie ma nawet kiedy na chwilę odpoczynku, żeby sobie z tym poradzić. Smart jest jednak trochę jak terminator i tak jak mówisz – to jest jedna z wielu jego wspaniałych cech, za którego go po prostu kochamy.

[Adrian] Mecz Gwiazd to cyrk na kółkach, nie oglądam, nie będę się wypowiadał dosadniej. Jednak zmieniła się formuła z usystematyzowanych wyborów kibiców i trenerów, gdzie było wiadomo kto, gdzie i w jakim unicie zagra, na podwórkowe wybory najpopularniejszych. Te wybory zawodników do Teamów, przez ich kapitanów to miała być najciekawsza rzecz w tym gównianym cyrku, ale… najprawdopodobniej nie będzie transmisji z tego wydarzenia. Mowa oczywiście o wyborze, nie o meczu. Nie dość, że ten ASW to od dawna parodia, to jeszcze zrobili z tego kabaret.

[Timi] Decyzja co najmniej dziwna, bo jeśli już robić draft to TYLKO po to, żeby go transmitować. No bo jaki jest sens w tym, żeby to się miało odbyć za zamkniętymi drzwiami? Nie wiem, czy to jeszcze można zmienić, ale mam nadzieję, że koniec końców zobaczymy, jak to się tam naprawdę działo i z tego co pamiętam także sami zawodnicy mówili, że przecież nie mieliby z tym problemu.

[Adrian] No niby nie mieliby z tym problemu, gdyby byli wybrani w pierwszej kolejności przez kapitana, lub byli sami tym kapitanem. Natomiast tu kłania się podwórkowa zasada ostatniego zawodnika, czyli „gruby na bramke”. Nikt z gwiazd nie chciałby być ostatnim wybranym, bo to oznacza fale prześmiewczych memów w necie. Żyjemy w 21 wieku, a zawodnicy są delikatniejsi na chusteczki higieniczne.

[Timi] To fakt, ale przecież tak czy siak tego typu informacje na pewno wyjdą na zewnątrz – a nawet jeśli nie to przecież będą o tym wiedzieć sami gracze między sobą, więc co za różnica? Jak dla mnie, jeśli już ma się coś takiego odbywać to bezsensem jest brak transmisji z takiego wydarzenia, bo o szczegółach na pewno się potem dowiemy, a lepiej jednak widzieć te emocje na twarzach tego ostatniego wybranego niż czytać nawet najładniejsze metafory od tych, którzy to widzieli :D

[Adrian] Skoro już jesteśmy przy ASG – pierwsze wyniki głosowania za nami. Irvinga ma udział w ASG na bank, Horford walczy, natomiast bardzo zaskoczyła mnie obecność Tatuma i Browna w najlepszych 10 Wschodu. My jesteśmy w nich zakochani, ale zgromadzili naprawdę spora ilość głosów. Pewnie jeszcze w tym roku żaden z nich sie nie załapie, ale w kolejnym… Nie byłbym jednak sobą gdybym nie napisał, że więcej głosów na Lonzo Balla niż Butlera świadczy o niedojabaniu mózgowym 120 tysięcy ludzi.

[Timi] No tego Tatuma zaraz za plecami Horforda to się naprawdę nie spodziewałem – kolejne fajne wyróżnienie dla naszego młodziaka, który daje nam coraz więcej powodów do uśmiechu. Kto wie, może jakimiś tylnymi drzwiami i Tatum już w tym sezonie zagra w ASG? To by dopiero była historia! A co do głosów to zobacz przy okazji, ile głosów mają Isaiah, Wade czy… Kuzma. To od zawsze był konkurs popularności, a co by nie mówić o Ballach to jednak LaVar umie biznesy kręcić.

[Adrian] Niesamowita historia wypłynęła przed Świętami, gdy Bowen zdradził, że Tim Duncan chciał połączyć swoje siły w Orlando z Tracym McGradym i Grantem Hillem, który latem 2000 roku zawitał na Florydę. Spotkał się z delegacją Magików, ale wszystko ponoć zawalił Doc Rivers, który na pytanie Tima, czy będzie mógł zabierać rodzinę na niektóre wyjazdowe mecze usłyszał od ówczesnego trenera Orlando stanowcze nie. No cóż…

[Timi] Słyszałem tę historię i jeśli prawdziwa to… Cóż, powiem tak: co by nie mówić, Doc ma na koncie jeden mistrzowski tytuł i tego mu nikt nie odbierze, bo też udało mu się wtedy z Celtics stworzyć naprawdę zgrany i jednolity zespół. Wtedy jego metody podziałały w stu procentach i kto wie, może był to efekt nauczki, jakiej dostał po tamtej sytuacji. No bo nawet jakby Duncan – ówcześnie przecież już mistrz NBA, MVP finałów i all-star – chciał zabierać na mecze wyjazdowe swoją babcię, wujka czy psa to nie mówisz „nie”, tylko ochoczo się na to zgadzasz, byle tylko przekonać takiego gracza do dołączenia do twojego zespołu.

[Adrian] Jak taki zawodnik chce zabrać na mecz pół rodziny, to sie pytasz czy maja lecieć z drużyną, czy wyczarterować prywatny odrzutowiec. Natomiast piszesz, że być może Doc dostał wtedy nauczkę i dlatego w Bostonie stworzył taki zespół. Moim zdaniem nie wyciągnął z tamtego wydarzenia żadnych wniosków. To widać po odejściu CP3 z LAC, gdy wypłynęło, że jeden z najlepszych rozgrywających ligi, właśnie zarzucał Docowi złe decyzje personalne, konkretnie olbrzymi kontrakt dla syna, zamiast wzmocnienie zespołu z mistrzowskimi aspiracjami, i to niebezpodstawnymi aspiracjami.

[Timi] Ale te błędy w LAC to bardziej dowód na niekompetencje Riversa w roli menadżera. Bo przecież w Bostonie miał trenować i tylko trenować, a to mu wychodziło bardzo dobrze – u boku miał Danny’ego, który fajnie z nim współpracował, ale to jednak Ainge pociągał za wszystkie sznurki, podczas gdy Doc był po prostu coachem, któremu udało się w Bostonie szybko stworzyć rodzinę, zintegrować graczy i spowodować, że jeden by za drugim w ogień wskoczył, co zaowocowało zdobyciem tytułu już w pierwszym sezonie Big Three.

[Adrian] Pewnie prawda leży po środku, jak to w życiu bywa. Na razie Doc ugasił pożar jaki miał w klubie, zobaczymy co będzie się dalej działo w Clippers.