#96 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Chicago i rewanż, za nasz blamaż w pierwszym starciu. Było okazale, czyli dokładnie tak jak powinny kończyć się mecze ze słabymi drużynami. Wprawdzie w 1 połowie nie potrafiliśmy ich zdecydowanie przełamać, ale 2 połowa to był Boston Basketball. W 3 kwarcie zdobyli tylko 18 punktów, a w ostatniej ledwie 16.

[Timi] No, to Chicago wcale nie takie słabe bo z poprzednich meczów tylko Cavs udało się pokonać Byki – ale to dla nas bardzo dobra wiadomość w kontekście tankathonu, bo ani się nie obejrzeliśmy, a Bulls łatwo dogonili Lakers. Udało się przy okazji upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – porażka w Chicago bolała, ale nie była przynajmniej na nic. Drugie starcie już natomiast zgodnie z planem, czyli łatwa wygrana – tak zresztą powinno wyglądać również to starcie w Chicago, jednak tam nie grał Kyrie, a i my chyba myśleliśmy wtedy, że skoro Bulls osłabieni to spotkanie samo się wygra.

[Adrian] To Chicago wcale może nie być, aż tak słabe w tym sezonie bo jeszcze wróci Zach LaVine, a on tam będzie zdecydowanie najlepszym scorerem. Zobaczymy w jakiej formie wróci, ale on dawno temu przestał być tylko tym co efektownie robi wsady. Mam nadzieję, że Byki będą nadal cisnąć, bo jak wspomniałeś w Tankathonie robią nam dobrze. Już tylko Atlanta ma mniej zwycięstw od Lakers – co niezmiernie cieszy. Niech do Memphis wraca Conley, do Chicago LaVine, Orlando niech przestanie mieć szpital i może być szczęśliwe dla nas zakończenie tego sezonu.

[Timi] Bądźmy dobrej myśli, zresztą już kilka tygodniu temu Danny tam szpiegował najlepszych prospectów, więc także i w Bostonie wiedzą, że szansa jest, a jakakolwiek by ona nie była to warto być przygotowanym. Odnośnie Lakers to okazuje się, że tam nawet jakieś spotkanie wewnątrz drużyny było, bo zawodnicy mają problemy tak na parkiecie, jak i poza nim, odnośnie tego, co się dzieje z całą organizacją. No ale nie ma się co dziwić, też bym miał problemy, kiedy jako gracz Lakers bym słyszał, że już niedługo mój klub zrobi wszystko, żeby mnie LeBron zastąpił :D

[Adrian] Największą presję na zawodników Lakers nakładają kibice, dziennikarze i LeWar. Z jednej strony zależny im na jak najlepszym sezonie, bo czas tankowania się skończył, a z drugiej niszczą młodym zawodnika psychikę. Szefostwo Lakers też niewiele robi, żeby podbudować swoich dzieciaków, stoją w rozkroku, bo z jednej strony marzy im się plejada gwiazd, a z drugiej powinni dbać o to już mają.  I napiszę to kolejny raz – nie wierzę w LBJ w Lakers, bo nie widzę w tym żadnego sensu dla Bronka.

[Timi] Ale dla nas najważniejsze jest to, że Lakers w to wierzą – a nawet jeśli nie w samego LeBrona to wierzą, że uda im się upolować innych fajnych na rynku jak PG13 czy Cousins. Sęk w tym, że cały czas czekamy na to, aby ktokolwiek fajny do Los Angeles dołączył z własnej woli, bo w ostatnich latach posucha trwa i to chyba wciąż Shaq pozostaje najlepszym wolnym agentem, jaki wybrał Lakers.

[Adrian] Ciężko kogoś wyróżnić w tym spotkaniu, bo ten sukces miał naprawdę wielu ojców. To może tego najmniej docenianego – Daniel Theis i 15 zbiórek – skakał po głowie wszystkim, a przecież Robin Lopez zawsze nas niszczył sam na desce. Daniel dołożył 10 punktów, 2 asysty i 2 przechwyty – gdyby z ławki każdy był tak efektywny… bo to trochę nasza słabość jest – ta młoda ławka.

[Timi] Żałuję, że musiałem skróty z tego meczu obrabiać w samą Wigilię, bo tak to Theis dostałby pełny skrócik, razem ze wszystkimi zebranymi przez niego piłkami, a tak nie miałem za bardzo czasu i tak rozbudowanego skrótu nie było. On naprawdę był w tym meczu wszędzie i świetnie poradził sobie z Lopezem. Jak jeszcze dołożymy do tego 8/8 z linii to wyjdzie bardzo solidny występ. Ale to już przecież nie pierwszy raz, kiedy Niemiec udowadnia nam, jak bardzo pożyteczny i efektywny potrafi być.

[Adrian] Prezentu Świątecznego nie było, bo w ostaniach minutach odcięło nam prąd w spotkaniu z Wizards. Ogólnie całe spotkanie graliśmy tak sobie i tylko dobra gra ławki trzymała nas przy życiu. Natomiast to co stało się w końcówce, gdy wyszliśmy dzięki Irvingowi na 5 punktowe prowadzenie, to rzecz kompletnie niezrozumiała. Oni specjalnie niczym się nie wyróżniali, ot skakali nam po głowach. To skakanie po głowach było o tyle dziwne, że do połowy 4 kwarty w zbiórkach to my prowadziliśmy.

[Timi] A przez ostatnie siedem minut meczu nie zebraliśmy ani jednej piłki w obronie… Niestety, problemy na tablicach znów powróciły, bo tak jak przez pierwsze tygodnie byliśmy numerem jeden, tak od jakiegoś czasu jesteśmy pod koniec trzeciej dziesiątki w tym elemencie. A to już trudno wytłumaczyć na przykład terminarzem czy kontuzjami. Kluczem do sukcesu Celtów na starcie sezonu były dwie rzeczy: obrona i właśnie znakomita postawa na tablicach – miejmy więc nadzieję, że to wróci. A meczu z Wizards zwyczajnie szkoda, bo to miał być prezent dla kibiców w Bostonie i to spotkanie było do wygrania.

[Adrian] Ławka Waszyngtonu to tylko Oubre i to na nas wystarczyło. Nie wiem czy tak szybkie wyłączenie z rotacji Arona Baynesa miało sens, bo Horford został wyłączony przez wysokich Wizards i to pod koszem mieliśmy największe problemy. Ściana i Floper zostali unicestwieni na łuku, ale chyba mały błąd Stevensa, że w końcówce zabrakło biga do łapania piłek.

[Timi] Na nas wystarczyło, ale Wizards swoje problemy mają. Szkoda jednak, że nie udało się wykorzystać tak słabej postawy Walla i Beala na obwodzie, bo kompletnie nie mieli swojego dnia (szczególnie Beal), natomiast w drugiej połowie zniknął nam też niestety Horford i chyba rzeczywiście brakło Baynesa jako solidnego wsparcia dla Ala – tym bardziej, że to był pierwszy mecz Arona w tym sezonie, gdzie nie zagrał nawet dziesięciu minut.

[Adrian] Czyli nie tylko ja byłem niezadowolony z decyzji Stevensa o uziemieniu Arona. Szkoda tego meczu, bo oni byli w naszym zasięgu bez żadnych historycznych wyczynów któregokolwiek z naszych zawodników. Wystarczyłaby do sukcesu dobrze rozegrana końcówka, a tam niestety zawaliliśmy. No i jak pokazał ten mecz, rywalizacja z Wizards będzie trwać w najlepsze, a Floper Beal nic a nic nie zmądrzał.

[Timi] No, z tym że rywalizacja będzie trwać może nie do końca się zgodzę, bo jednak w poprzednim sezonie tej złej krwi było o wiele więcej i to się dało wyczuć. Może to fakt, że teraz nie mamy już w zespole Thomasa czy Crowdera, może to fakt, że teraz mamy bliźniaków albo że Tatum i Beal wymieniali się prezentami po meczu. Nikt nie ma oczywiście wątpliwości, że jak ci goście wchodzą na parkiet to jest walka na całego, ale wydaję mi się, że nie ma już szans na powtórkę tego, co było, czyli jakichś słownych utarczek czy przepychanek.

[Adrian] To wróćmy jeszcze na chwilkę do spotkania z Indianą. W historii NBA było do tego meczu 379 pojedynków, gdzie jedna z drużyn na 30 sekund przed końcem spotkania przegrywała 5 punktami. Wszystkie zakończyły się porażka tej drużyny, żadna nie potrafiła odrobić takiej straty. Aż przyszedł czas na mecz Bostonu z Indianą i nam się to w 380 meczu udało. Mała rzecz, a cieszy, że ta drużyna przechodzi do historii.

[Timi] Panie Adrianie, 379 meczów na historię NBA to dość mało, nie uważa Pan? :D Ta statystyka odnosiła się tylko i wyłącznie do tego trwającego sezonu, bo przecież w ilu meczach każdej nocy jakaś drużyna przegrywa pięcioma (lub więcej) punktami na 30 sekund przed końcem spotkania? Ale tak czy siak, jest to rzecz historyczna, bo to się naprawdę rzadko udaje zrobić taki comeback.

[Adrian] Aj, no widzisz jak łatwo jednym słowem zmienić cały sens wypowiedzi. No oczywiście, że chodzi o ten sezon. A skoro jesteśmy już przy rzeczach historycznych – w ostatnim miesiącu Marcus Smart rzuca za 3 punkty na przeszło 38%. Dla porównania w tym samym czasie Lillard – 36%, Floper Beal – 33%, Durant – 32%, Kemba – 31% czy McCollum 29%. No jest to rzecz historyczna :D

[Timi] Oj tak! I to jest rzecz, która mnie ogromnie cieszy, bo ja na to czekałem od początku sezonu. Ale muszę włożyć łyżkę dziegciu do tego wszystkiego, może nie odnośnie samego Smarta, ale raczej odnośnie tego, że ten jego wynik mógłby być nawet lepszy, gdyby nie to, że Smart jest tak strasznie poobijany i ma sporo różnych mikrourazów. On w każdym meczu daje z siebie wszystko, poświęca siebie i swoje ciała na maksa, a to też trochę odbija się na jego dyspozycji. No ale ta skuteczność zza łuku robi wrażenie i bardzo cieszy – oby tak dalej!

[Adrian] Spotkanie z Hornets zaczęło się idealnie, od wysokiego prowadzenia, a potem znowu złapaliśmy zadyszkę – jednak tym razem  mecz skończył się pewnym zwycięstwem. O tyle cennym, że znowu przystąpiliśmy do meczu bez Morrisa, a także bez Browna, co uszczupla naszą kadrę do absolutnego minimum. Ja szczerze mówiąc, przed meczem byłem pewien porażki, bo zakładałem, że oszczędzimy się na walkę z Rakietami.

[Timi] Miejmy nadzieję, że to z Brownem to nic poważnego, bo były raporty, że to okolice MCL, a jak wiemy więzadła w kolanie to bardzo poważna sprawa, choć zdaje się, że uniknęliśmy kolejnego poważnego ciosu, gdyż ma być to ledwie „naciągnięcie”. Bez niego i bez Morrisa tracimy dużo naszej głębi na skrzydle, natomiast jest na całe szczęście niezwykle szybko rozwijający się Tatum – przecież w każdym, w dosłownie każdym meczu da się znaleźć jakiś element jego gry, który nagle jest lepszy niż jeszcze kilka dni/tygodniu temu.

[Adrian] Ta noc gdy graliśmy z Hornets była szczęśliwa dla nas, bo przegrało Cavs nieoczekiwanie z Kings, przegrało Toronto z OKC, a była to ich druga porażka z rzędu, bo przegrali wcześniej z Dallas, Wizards natomiast przegrało z Atlantą i znowu zyskaliśmy 1 punkt przewagi nad wszystkimi głównymi rywalami.

[Timi] Nie pamiętam, kiedy ostatnio była taka noc, że wszystkie wyniki na dany wieczór ułożyły się po naszej myśli. To dopiero połowa sezonu za nami (w zasadzie to jeszcze nie do końca, a wiele zespołów przecież daleko w tyle za Bostonem, jeśli chodzi o ilość rozegranych meczów), natomiast to patrzenie w tabelki zawsze jest ciekawą częścią rozgrywek i takiej codziennej rutyny. A tym bardziej, kiedy widzi się bardzo dobre dla nas rezultaty.

[Adrian] 38-62 i 61-36 to wyniki pierwszej i drugiej połowy meczu z Houston Falcons. Tak jak brakowało mi takich spotkań, to w tym meczu dostałem aż za dużo emocji. Pewnie wszystko ułożyłoby się inaczej, gdyby nie dwa techniki, którymi poczęstowali sędziowie Morrisa i Stevensa. Jednak dla takich zwycięstw warto poświęcać swój czas, warto rezygnować z innych przyjemności życia, żeby tylko być świadkiem takiego powrotu.

[Timi] Dawno tak się ciśnienie Stevensowi nie podniosło, ale nie ma się co dziwić – to była perfekcyjna akcja w obronie dwójki Morris-Baynes. No ale co się odwlecze to nie uciecze: przepiękny comeback stał się faktem, choć ja się zgadzam ze Stevensem, że niezależnie od wyniku to można było naprawdę być dumnym z zespołu i z tego, jak odpowiedzieli. Zupełnie inna drużyna po przerwie i takich Celtics chcemy oglądać. Tak po cichu liczę, że taki comeback pomoże nam znów wrócić na te bardzo dobre drogi, bo nie ukrywajmy, że nie wszystko wygląda ostatnio tak jak powinno. Swoją drogą, wiesz że to był dopiero siódmy taki comeback, gdzie gospodarze wracają z minus-24 (lub więcej) punktów do przerwy? Co ciekawe, Celtics są odpowiedzialni za trzy takie powroty!

[Adrian] I dlatego nie ma się co dziwić, że swego czasu w ankiecie ESPN Boston Celtics byli uważani, za 2 w lidze zespół fun to watch – właśnie za takie niesamowite powroty. Bo miło się ogląda mecz, gdy drużyny pięknie grają, ale jeszcze lepiej jak jedna drużyna nagle zaczyna odrabiać olbrzymią stratę. Naturalnym jest, że każdy widz niezwiązany emocjonalnie z przeciwnikiem zaczyna im kibicować, bo chce być świadkiem czegoś większego niż zwykła wygrana – taka jest ludzka psychika. Boston potrafi zapewnić takie emocje.

[Timi] Z jednej strony to fajne, ale wolałbym jednak wszystkich lać jak leci :D Ale faktem jest, że tego typu zwycięstwa budują drużynę i ten mecz z Rockets wydarzył się w bardzo fajnym dla nas momencie – bo mamy swoje problemy, ale też powoli kończy się ten nasz morderczy terminarz, a taka wygrana na pewno doda naszym skrzydeł. A dołożenie kolejnego takiego meczu do bogatej historii Celtics udowadnia, że to w Bostonie przez lata grają drużyny z ogromnym serduchem i wielkim charakterem – fajna rzecz, bo przecież skład prawie nieustannie się zmienia, lecz mimo to pewne kwestie pozostają takie same.

[Adrian] Marcus Smart i to wszystko co powinno się powiedzieć o końcówce tego spotkania. Tak się zastanawiam, czy Harden już wyszedł z szoku, jaki zafundował mu Smarcik. Możliwe, że on nadal stoi w Ogródku z rozdziawiona paszczą i szuka wytłumaczenia, jak mógł dać się dwa razy zrobić jak dziecko z HS.

[Timi] Tak sobie myślę, że Smarcik tym jednym meczem wyrzucił Hardena z konwersacji o MVP, bo nie przypominam sobie, żeby jakikolwiek gracz na takim poziomie dał się tak łatwo zagotować. Ale to też jest trochę domena Brody, że jak jest sfrustrowany to często odwala tego typu rzeczy. No cóż, Rockets przegrali tym samym po raz czwarty z rzędu i jak widać nie tylko my mamy swoje problemy.

[Adrian] Coraz głośniej o formie Tyreke’a Evansa. Większość kibiców i komentatorów zajmujących się Bostonem chce wymiany po niego, ale… ja nie widzę w tym sensu. Nie chodzi o aspekt sportowy, bo jego gra to jest kosmos w tym roku, ale aspekt finansowy. Jest na jednorocznej umowie i jego nowy kontrakt, to nie będzie 3 mln – tu trzeba będzie wyskoczyć z grubej kasy. Memphis nie ma powodu, żeby go oddawać za wyrównanie kasy, chyba, że tym wyrównaniem byłby młody i perspektywiczny zawodnik. Tylko czy jest sens, żeby kogoś takiego oddawać za kilkumiesięczne wypożyczenie.

[Timi] Zawsze trzeba rozważyć, co mielibyśmy oddać w zamian (można oczywiście kombinować z DPE, bo Evans gra na jednorocznej umowie), natomiast co do grubej kasy to jest tutaj pewien haczyk. Z tego co widzę Evans nie będzie mieć praw Birda po tym sezonie, więc dla zespołów ponad progiem salary cap – a zarówno Grizzlies, jak i Celtics się ponad tym progiem znajdą – jedyną sensowną opcją na zatrzymanie takiego gracza byłoby MLE. Przy czym akurat w Memphis to za dużo sensu by nie miało, ale w Bostonie, gdyby pojawiły się problemy z zatrzymaniem Smarta, to czemu by nie zrobić z Tyreke koła ratunkowego? A przy tym jak gra w tym sezonie jest on jednym z lepszych celów transferowych, dzięki którym staniemy się o wiele lepszą drużyną tu i teraz.

[Adrian] No tak, tylko MLE jest jedno, a my mamy ważniejszego w rotacji Baynesa do zatrzymania. I masz racje, że na tu i teraz byłoby to idealne wzmocnienia, ale raczej patrzymy pod kątem przyszłości. Gdyby Danny’emu udało się go pozyskać i po sezonie zatrzymać obok Baynesa – to byłoby to cud. Choć w sumie okres świąteczny, to o cudach możemy jak najbardziej porozmawiać. No i może dodam, że za takiego Evansa to byłbym w stanie poświęcić nową umowę Smarta – bo Tyreke to bestia, tylko miał pecha co kontuzji i urazów, ale być może to się skończyło. W Bostonie nie byłby mordowany wielkimi minutami w RS i to miałoby sens.

[Timi] Ale też z drugiej strony, nawet gdyby Evans miał być tylko wypożyczeniem to np. za pick Clippers bym nie żałował. Przy czym wiemy już, co o wypożyczeniach myśli Danny Ainge. A odnośnie samej umowy Evansa to jest jeszcze jedna kwestia – on już teraz wziął mało pieniędzy, żeby móc się odbudować i na pewno liczy na spore pieniądze, ale też nie jest już młodziakiem i na pewno wiele dobrych lub bardzo dobrych drużyn widziałoby go u siebie jako ważny element mocnego składu. W przypadku Celtics jest jednak jeszcze Baynes, dlatego też zgadzam się, że gdybyśmy transferowali po Evansa i udałoby się zatrzymać potem zarówno jego, jak i Arona to można by powiedzieć, że jest to cud.

[Adrian] Nasza defensywa siadła i widać to w cyferkach, a nawet Golden State Warriors wyprzedziło nas i teram oni mają najlepszy rating 100,8, czyli o 0,2 lepszy od nas. Niech się już skończy to meczowe szaleństwo, niech już odbębnimy ten mecz w Londynie i niech kalendarz wróci do normy.

[Timi] Pisałem o tym wyżej i już w ubiegłym tygodniku wspominałem, że to po części spowodowane jest Horfordem grającym o poziom gorzej niż na starcie sezonu (poziom gorzej nie znaczy źle, bo Big Al nadal gra świetnie, ale już nie doskonale). Ale terminarz to też duża rzecz, bo jednak brakuje odpoczynku (szczególnie dla tak młodej drużyny) i brakuje treningów, o których Stevens wciąż może jeszcze tylko pomarzyć. Ale już niedługo, bo mecz w Londynie coraz bliżej!

[Adrian] Nie tylko Horford obniżył loty, bo cała nasza zespołowa obrona nie jest tak dobra jak na poczatku sezonu, owszem zniknął element zaskoczenia, ale my najwięcej problemów mamy z przeciętniakami. Powrót do tej intensywności w obronie, to rzecz najpilniejsza do ogarnięcia, po meczu w Londynie. Na szczęście po tym meczu, mamy sprzyjający kalendarz i sporo dni w Ogródku.

[Timi] Ba, już po meczu z Rockets doczekał się Stevens wyczekiwanych dwóch dni wolnego, dzięki czemu będzie mógł w końcu zrobić trening. Co więcej, po spotkaniu z Houston gramy zaledwie raz w ciągu pięciu dni. Szaleństwo! Plusem takiego rozwiązania jest fakt, że w zasadzie za sobą mamy już pierwszą połowę sezonu i gdyby ktoś po starciu na otwarcie sezonu z Cavs powiedział mi, że przy tym wszystkim co się stało, będziemy na pierwszym miejscu na Wschodzie i drugim miejscu w lidze na koniec roku to na pewno bym nie uwierzył. W drugą, znacznie luźniejszą część sezonu, wchodzimy więc z bardzo dobrym stanem posiadania.

[Adrian] No to do Siego Roku! Żeby 2018 nie był gorszy od 2017 roku. Mam też nadzieję, że Nowy Rok przywitamy wygraną we własnej hali. To niesamowite, ale mecz z Nets rozpocznie się dla nas w Starym Roku a skończy już w Nowym.

[Timi] Przed meczem z Nets mamy w tym 2017 roku aż 62 wygrane! Żeby więc udało się w przyszłym roku wygrać nawet więcej to będzie bardzo dobrze!