Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Skończyło się lenistwo, skończył się offseason, zaczął się już sezon – choć jeszcze nie zasadniczy, ale preseason. Warto jednak się cieszyć tą chwilą, bo w tym roku, a i pewnie w kolejnych latach też – preseason jest wyjątkowo krótki – 4 mecze i wystartujemy za 10 dni już z RS. Pierwszy mecz, pierwsze zwycięstwo i fajnie to wyglądało. Stęskniliśmy się za meczami – to cieszy absolutnie wszystko w takim meczu, gdzie zrzuca się rdzę.
[Timi] Nawet gdybyśmy przegrali to też by wszystko cieszyło, bo to nie o to tutaj chodzi. Rzeczywiście mocno tęskniliśmy i mimo że ten preseason wcale tak mocno wcześniej się nie zaczyna w porównaniu z ubiegłymi sezonami to jednak jakoś szybciej ta przerwa letnia zleciała. Ale może to dlatego, że tyle się w tym roku działo. A wracając do samego meczu to bardzo fajnie to wyglądało, przede wszystkim ta pierwsza połowa, gdzie świetnie dzieliliśmy się piłką. No a w drugiej połówce mieliśmy już show Theisa czy Tatuma.
[Adrian] Działo się dużo i masz rację, że wpłynęło to na brak nudy dla fanatyków Celtics. Na poczatku nie zwróciłem wcale na to uwagi, ale… my naprawdę dobrze wyglądaliśmy w obronie. Co na tym etapie przygotowania do sezonu jest dość niezwykłe. W poprzednim sezonie bardzo długo wyglądaliśmy jak zgraja nierozumiejących się ludzi. Tymczasem ogromną różnicę robił nasz wzrost i zasięg ramion – warunków fizycznych nie oszukasz, teraz jest zwyczajnie łatwiej nam bronić.
[Timi] To jedno, ale Stevens czy Horford podkreślili w tym wszystkim także rolę Baynesa, który jest teraz takim “mózgiem” albo raczej “ustami” naszej defensywy, bo on bardzo dobrze się komunikuje. Z drugiej strony, to tylko preseason… Ale rzeczywiście widać było naprawdę fajny, zgrany zespół w obronie i miejmy nadzieję, że ten trend będzie się utrzymywał – natomiast tak jak mówisz, ogromny wpływ na to ma nasza “długość” i być może strata Bradleya czy Crowdera nie będzie aż tak – jeśli w ogóle! – odczuwalna.
[Adrian] Szkoły Popa się nie zapomina. W swoim ostatnim sezonie w SAS grał niby tylko 16 minut na mecz, ale to był prawie taki sam czas jaki na parkiecie spędzali Mills, Joseph, Splitter – zaledwie 6 minut więcej grał Manu. Pewnie sam teraz żałuje 2 lat straconych w Pistons, bo on do NBA przyszedł dość późno. Do Baynesa wrócimy jeszcze za chwilę, a teraz słówko o tym czy będzie widać brak Crowdera lub Bradleya skoro poruszyłeś ten temat. Jestem pewien, że po Jae nikt tęsknić nie będzie już za meczów kilka. Natomiast Avery w Bostonie był na zupełnie innych prawach i nawet jeśli Jaylen będzie dawał z siebie wszystko i tę dziurę skutecznie załata (pewnie na spółkę ze Smartem) to i tak gdzieś będzie nam go brakowało.
[Timi] Brakować będzie, bo to był Celt z krwi i kości, po prostu jeden z “naszych” – nie tylko świetna obrona, ale też przecież sporo wielkich rzutów nam trafił. Dlatego w tym sensie na pewno będzie go brakować i na pewno tęsknić będziemy (ja za Crowderem zresztą też), ale coś mi się wydaję, że właśnie całkiem szybko te dziury po nich mogą zostać skutecznie załatane, tak więc koniec końców myślę, że strata Bradleya to nie będzie jakiś ogromny cios dla tego zespołu – tym bardziej patrząc na to, jak wygląda odmieniony Marcus Smart.
[Adrian] Nie ma sensu rozmawiać o wyjściowej piątce, bo dla nich to był trening, rozgrzewka – ot pobiegali sobie. Ważniejsze jednak jest to co grali zawodnicy aspirujący do rotacji. Daniel Theis w 4 kwarcie z Tatumem na spółkę robili z Zellerem i Kamińskim co chcieli. W mojej ocenie Theis był największym plusem tego meczu. Spodziewaliśmy się wszechstronności, energii jaką on daje – jednak na poziomie NBA już tak łatwo nie jest, a pomimo tego on dał z siebie niesamowicie dużo, chyba więcej niż ktokolwiek oczekiwał w pierwszym meczu.
[Timi] To niby “tylko” preseason, ale w przypadku Theisa chyba rzeczywiście nie spodziewaliśmy się aż tak dobrego występu. Bo tu nie była tylko energia, ale też po prostu bardzo mądra gra. Szkoda tych dwóch nietrafionych wsadów, bo tak to byłby mecz bliski perfekcji. Teraz miejmy tylko nadzieję, że Niemiec będzie w stanie to utrzymać w kolejnych spotkaniach i regularnie będzie nam dostarczał tego typu występy. Kto wie, może szybko uda się zapomnieć o Olynyku – bo kim był Jerebko to już prawie nie pamiętam :D
[Adrian] Do perfekcji zabrakło tych dwóch wybitych wsadów, choć przy pierwszym sam zebrał piłkę i zaliczył asystę. Taką truskawkę na torcie. Ten występ był na poziomie najlepszych chwil Jonasa w Bostonie. W pierwszym swoim meczu w NBA zrobił coś na co inni muszą pracować latami. Ciekawi mnie tylko czy będzie kometą jak kiedyś Vitor, który też zaliczył kilka świetnych spotkań i przepadł – czy też jego wszechstronność dopiero rozbłyśnie. Taki Daniel na parkiecie jak w tym meczu, to spore zmartwienie dla Yabusele i Semiego – oni nie pokazali zbyt wiele, a Stevens nie będzie miał sentymentów.
[Timi] Bo choć Euroliga to nie NBA to jednak Theis ma już trochę doświadczenia na naprawdę fajnym poziomie, zresztą także w reprezentacji. Semi i Yabu to myślę jednak wciąż melodia przyszłości, zresztą nie ma co porównywać NCAA czy Chin do europejskiego basketu. Byleby tylko Theis nie poszedł śladami tego, o którym wspomniałeś, a który lubił sobie wypić – Faverani naprawdę miał wejście smoka, ale potem z każdym meczem było coraz gorzej, aż w końcu jego przygoda w NBA skończyła się w bardzo nieciekawy sposób.
[Adrian] Wyjście w s5 Baynesa to tylko i wyłącznie kwestia braku Morrisa na poczatku obozu przygotowawczego, czy może jednak tak zostanie. Wyglądał naprawdę dobrze, chyba lepiej niż oczekiwałem bo stanął naprzeciwko Howarda i grał swoje, a drużyna nie cierpiała. To kolejna dobra wiadomość, że Stevens będzie miał dodatkowe możliwości rotowania. W Pistons on był zapchajdziurą, a tutaj może zyskać sensowną role.
[Timi] Stevens mówił przed meczem, że tych rotacji może być w pierwszej piątce więcej w tym sezonie i akurat w starciu z Hornets, gdzie jednak trzeba silnego gracza pod kosz, Baynes był najlepszą opcją. I poradził sobie świetnie! Musi uważać na faule w ataku przy zasłonach, ale poza tym to też był bardzo dobry występ. W poszczególnych matchupach może być naprawdę przydatnym zawodnikiem, który pozwoli Horfordowi zejść niżej, co też jest bardzo dobre w skutkach. A jak jeszcze Baynes będzie trafiał na takim procencie z mid-range to już w ogóle będzie niebo a ziemia w porównaniu z Amirem.
[Adrian] Trening następnego dnia po meczu z Hornets dla Baynesa wyglądał tak, że trenował zagrania typowe dla guardów, oraz rzucał zza łuku… i trafił kilka trójek. Co do fauli – przy zasłonie ma nawyk pracy biodrem – sędziowie raz to gwizdną raz nie. Olynykowi gwizdali wszystko – więc jak Baynes zejdzie do poziomu 50% to i tak będzie dobrze. Mobilne mięso z wieloma umiejętnościami, który ma zaskakująco mało minusów – Stevens takiego zawodnika chciał od dawna i dostał w bardzo promocyjnej cenie.
[Timi] Ale wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Że dziś możemy rozmawiać o tym, jaką to pomocą jest Baynes, a po innym meczu będziemy rozmawiać na przykład o Marcusie Morrisie. Stevens ma w tym sezonie ten komfort, że może sobie fajnie rotować pierwszą piątką w zależności od rywala, w tym przede wszystkim naszym frontcourtem – takiego luksusu nie miał w zeszłym sezonie. Ba, nie miał chyba nigdy odkąd pracuje w Bostonie. Mamy teraz bardzo wszechstronnych podkoszowych i jak tak dalej pójdzie to Baynes zerwie u mnie z łatką typowego kloca pod kosz.
[Adrian] Rzeczywiście nie miał nigdy aż tylu podkoszowych, którzy pasowali do jego wizji gry. Tak jak jeszcze niedawno pisaliśmy, że to ostatnie miejsce w składzie powinno sie wykorzystać na jeszcze jednego wysokiego, to teraz wcale nie jestem tego taki pewien. Bo Horford, Baynes, Morris, Theis to naprawdę już wygląda fajnie. Dodatkowo ma Tatuma, który pewnie w small ballu wskoczy trochę na czwórkę, a jeszcze jest Yabu i Semi. Jest jeszcze kilku zawodników bez kontraktu, chyba warto będzie o nich porozmawiać za tydzień – będziemy mądrzejsi o 2 kolejne mecze.
[Timi] Wiesz, wysokich nigdy za dużo, tym bardziej że jeden uraz i trzeba będzie mocno polegać na Yabusele czy Semi, którzy jednak są na razie mocno nieopierzeni i to widać. Ale tak jak Danny zapowiadał, sezon zapewne rozpoczniemy z jednym miejscem w składzie, a potem się zobaczy – może jakaś wymiana, może ktoś będzie dostępny po paru tygodniach, kiedy mniej więcej będzie wiadomo, jak się rysuje sytuacja większości klubów.
[Adrian] NBA postanowił zmienić formułę rozgrywania Meczu Gwiazd. No cóż… Nie dość, że te mecze są niesamowicie nudne, bo nie ma tam nawet cienia rywalizacji, to jeszcze zamiast zmienić coś na plus, to wprowadza się głupie zmiany. Mi to przypomina mecze z dzieciństwa – dobierało się kolegów, tych których sie najbardziej lubi. Brakuje tylko tego, żeby CP3 (który za te zmiany jako szef związku zawodników jest współodpowiedzialny, a który pewnie będzie jednym z kapitanów) krzyknął “gruby na bramkę”.
[Timi] Oj, wątpię żeby CP3 dostał więcej głosów od Stepha czy KD, bo to ten gracz z największą ilością głosów w danej konferencji będzie kapitanem, więc na Wschodzie raczej na pewno LeBron, a na Zachodzie chyba Curry. Czy są to zmiany głupie? Ten format potrzebował jakiegoś odświeżenia, nie wiem czy to dobry kierunek, ale na pewno będzie ciekawie – już pal licho sam mecz, ale właśnie ten “draft” będzie w tym wszystkim najciekawszy :D
[Adrian] Pewnie masz rację, że skoro kapitanem zostanie zawodnik z największa ilością głosów to będzie to Curry lub Durant. No i zgadzam się absolutnie, że wybór zawodników będzie najciekawszy w całym tym cyrku, a to oznacza, że niżej sportowe wydarzenie nie może upaść. No, ale ja nigdy nie lubiłem ASW więc niech robią w sumie co chcą.
[Timi] No właśnie – ale przynajmniej będzie beka z tych wyborów itp. itd. Widziałem fajną propozycję, żeby zrobić z tego taki normalny draft jak mamy co roku w czerwcu: z green roomem, wychodzeniem na podest i ściskaniem ręki z Silverem. Z drugiej strony, to wydarzenie coraz bardziej jest już nie dla kibiców, ale dla zawodników – może to i lepiej? Wszak gracze dają nam tyle radości (albo i nie) w ciągu sezonu, że przez te parę dni niech sobie pograją na własnych zasadach.
[Adrian] To lecimy dalej z naszymi rozmowami o rywalach na Wschodzie. Central Division i pytanie – jak bardzo słabi będzie w tym sezonie Chicago? Nets rok temu wygrali tylko 20 spotkań – wydaje mi się, że Byki mogą wykręcić bardzo podobny wynik. Jednak przyszłość przed nimi dużo jaśniejsza niż przed Nets – bo pozyskali LaVina, Markkanena. Jeśli Zach już w tym sezonie wróci jako tako, a Markkanen pokaże w NBA to co pokazywał na EuroBaskecie – to płacz po Butlerze może potrwać dość krótko.
[Timi] Będą bardzo słabi, no chyba że zapomniany nieco Dunn będzie w drugim sezonie jak MIP. Bulls są na pewno wśród faworytów do poważnego tankowania, ale tam przynajmniej mają na kim opierać swoją przyszłość, bo tak jak wspominasz jest przede wszystkim ten bardzo ciekawy Markkanen. Nigdy nie byłem fanem akurat LaVine’a, zobaczymy też, jak będzie się spisywał po zerwaniu więzadła, gdzie jednak on sporo bazował na atletyzmie i skoczności. Warto też pamiętać o tym, że przy nowej reformie ten przyszły sezon jest w zasadzie ostatnim, gdzie można tak naprawdę jeszcze “zatankować” po wysoki wybór w drafcie.
[Adrian] A ja jestem fanem LaVina, bo on wcale nie jest tak jednowymiarowy jak oceniają go kibice po wygraniu dwóch konkursu wsadów. 39% zza łuku przy ponad 6 próbach nie wzięło się znikąd. Natomiast mokry sen kilku drużyn z poprzedniego Draftu, czyli Dunn musi naprawdę pokazać dobry basket bo łatka BUST już czeka. Choć… wszystkie ostatnie próby pozyskania przez Chicago młodego rozgrywającego to wtopa za wtopą. Dlatego chyba Dunn jest skazany na klęskę, niełatwo przełamać tak fatalna passę. Jest przy tej drużynie jeszcze jedno pytanie – co mają zamiar zrobić z Robinem? Bo przecież z nim na pokładzie zatankować będzie trochę trudniej. Zegar tyka, a on nadal w składzie.
[Timi] Fajnie by było, gdyby nim transferowali, bo może w końcu ziściłby się sen o Robinie w Bostonie – mimo wszystko nadal ktoś taki by się nam przydał, bo Lopez to gracz lepszy od Baynesa i chyba nawet bardziej do naszego składu pasujący. Chociaż po tym jednym meczu w preseasonie można stwierdzić, że Baynes też jest bardzo fajny.
[Adrian] No tak – tylko co teraz oddać, żeby wyrównać kontrakt RoLo. Bo nie mamy żadnych wysokich i zbytecznych kontraktów. Ba… my już wcale nie mamy takich kontraktów,żeby wyrównać jego 13 mln. To chyba się jednak nie wydarzy i prędzej uwierzę, że będziemy handlować w lutym po Davisa Horfordem i kupa picków, niż RoLo w Bostonie.
[Timi] Magia salary cap musiałaby w tym przypadku zadziałać – ale tu też widać, dlaczego w poprzednich latach tak wysokie umowy dostawali m.in. Amir czy Zeller. Fakt faktem, że tych umów się nie wykorzystało, natomiast one były i w razie co można było z nich skorzystać, a w tym roku takiego luksusu już nie ma. A temat Davisa to rzecz na inny tygodnik, zresztą tam prócz picków byśmy się musieli też zapewne pożegnać z Brownem i/lub Tatumem, więc to nieco poważniejsza rozkmina.
[Adrian] Indiana tez przehandlowała swoją największą gwiazdę, jednak oni są w zupełnie innym miejscu niż Chicago bo maja Turnera wokół którego chcą budować skład. Do tego Victor Oladipo i być może ta przebudowa nie będzie tak dramatyczna w skutkach i to tankowanie wcale nie będzie szorowaniem po dnie ligi. Ciekawi mnie też drugi rok Sabonisa – teraz powinien dostawać dużo minut i być ważną częścią przyszłości tej drużyny.
[Timi] Wiesz, w najlepszym razie Turner robi wielki krok do przodu, a Dipo jest najlepszą wersją siebie i jakoś to w Indianie się ciula, może nawet do playoffs. To jest best-case scenario, natomiast pytanie, w jakim kierunku zmierzają tak w zasadzie Pacers. Czy chcą pozostać w miarę trudnym rywalem, czy też jednak szorować po tym dnie i na drafcie budować skład. Pritchard niestety dla fanów Pacers zawalił sprawę z George’em, nie chcąc oddawać go do tej samej konferencji i otrzymując w zamian bardzo mało. Bo choć Oladipo cały czas ma ledwie 25 lat, a Sabonis ma fajny potencjał to jednak można było się lepiej ustawić na przyszłość transferem PG13.
[Adrian] Sami nie chcieli wzmacniać rywala ze Wschodu – nam to sie może wydawać absurdalne, ale przy takiej mizerii na Wschodzie oni do tego PO mogą zawitać szybciej niż to wskazywałaby ich aktualna siła. Bo masz rację pisząc – w jakim oni kierunku chcą zmierzać? Na tankowanie za silni, na PO jednak za słabi. Wpaść w przeciętność na Wschodzie to droga w przepaść. Bo Oladipo może i ma 25, ale ja bym nie powiedział, że ledwie, a już ma 25 lat. Mało czasu na kolejny krok, bo na arzie wciąż jest nierozgarniętym strusiem pędziwiatrem.
[Timi] Ale akurat Dipo ma jakiś taki syndrom późnego rozkwitania, bo na uniwerku też długo trzeba było czekać, aż prawdziwie rozwinie skrzydła. No i też transfer do Pacers jest dla niego niejako takim powrotem do korzeni – on przecież właśnie dla uniwersytetu w Indianie grał przez trzy lata, zanim w 2013 roku nie trafił do NBA z drugim numerem. Jako tak wysoki pick oczekiwań na pewno nie spełnił, ale według mnie teraz ma fajną okazję, żeby pokazać wszystkim, co potrafi – tym bardziej, że teraz Pacers są “jego” zespołem do spółki z Turnerem.
[Adrian] Nie wiem skąd taka wielka wiara kibiców Pistons w nowy rozdział w Moto Mieście. Pozyskanie Bradleya to dla nich na pewno ważna sprawa, ale trzeba też pamiętać jakie ponieśli straty. Pope, Morris i Baynes nie zostali dobrze zastąpieni, bo przecież ze znaczących zawodników przyszedł tylko Bradley. Jakoś nie wierzę w mentalną odmianę ani u Jacksona, ani u Drummonda i to chyba będzie kolejny rok mizerii w Detroit.
[Timi] Byli rok w playoffs, a potem znów wróciła mizeria. Tam przede wszystkim ten Reggie Jackson jest chybiony jako jeden z liderów zespołu, ale sam Drummond też ma swoje za uszami. Ciekawie jednak, jak będzie wyglądał pod Van Gundym nasz Bradley, który już w Bostonie momentami pokazywał się jako pierwsza opcja – przypomina mi się chociażby początek zeszłego sezonu. Teraz pole do popisu będzie większe, ale czy sam Avery wystarczy, żeby wrócić do playoffs. Ciekawe, czy to nie ostatni sezon Drummonda w Detroit.
[Adrian] Drummem handlują od dawna i jak na razie nikt z niczego ciekawego nie wyskoczył. Jacksonem tez handlowali i wciąż on jest w Pistons. Ilość zbiórek robi wrażenie, ale postawa w obronie też, tylko negatywne. NBA się zmieniła i tacy centrzy są w odwrocie – a w najlepszym przypadku sa uzupełnieniem składu a nie głównym filarem za maksymalny kontrakt. Natomiast Jackson to dla mnie zagadka – bo on wejście miał w Piston bardzo dobre, a kolejny sezon wraz z cała drużyną jest katastrofą. Czy właściciele zespołu z Detroit będą mieli dalej cierpliwość do SVG? Moim zdaniem siedzi Stan na beczce prochu, a lont już się pali – nie wiem tylko jak długi jest lont do tej beczki.
[Timi] Niestety dla kibiców Pistons, po całkiem niezłym przecież sezonie 2015/16, w którym ich zespół awansował nawet do playoffs i tam powinien był wygrać przynajmniej jedno spotkanie z Cavs, w kolejnym była rzeczywiście katastrofa, a przecież Drumm podpisał właśnie ten kontrakt maksymalny, a wyglądał znacznie gorzej po jego podpisaniu niż przed. Pytanie, czy Van Gundy przerwie w końcu tę serię dni bez zwolnienia w NBA, bo to już sporo czasu minęło, odkąd jakiś coach pożegnał się ze swoim stanowiskiem. Wszyscy w lidze chcą jednak swego rodzaju kontynuacji, chcą mieć pewną stabilność i dać czas, aby trenerzy jakoś to wszystko poukładali, dlatego podejrzewam, że ewentualny słaby start w nowym sezonie może pogrążyć Stana.
[Adrian] Z jednej strony uważam, że to nie jest wina trenera, że zawodnikom nie chce się umierać na parkiecie, a z drugiej – niestety, łatwiej wymienić trenera niż kilku zawodników. Trudno podejrzewać Pistons o chęć tankowania, więc będą musieli się przemęczyć z Drummondem i Jacksonem. A jeśli zwalniamy tak wirtualnie SVG to kto za niego? Bo chyba potrzeba świeżej krwi – przykłady Bostonu, Utah a nawet Nets pokazują, że warto dawać szanse człowiekowi który może i doświadczenia jako head coach w NBA nie ma, ale ma swoją wizję gry.
[Timi] SVG chyba też trochę cierpi na taki syndrom jak miał Doc – za duża władza mało kiedy wychodzi na plus, lepiej skupić się na samej trenerce albo na samej menadżerce, bo łączenie tych dwóch funkcji po raz kolejny okazuje się przerastać niezłego przecież fachowca.
[Adrian] O naszej wymianie z Cavs rozmawialiśmy już wystarczająco dużo – pozostaje tylko jedno pytanie przy tej drużynie. Czy wzmocnienia jakich dokonali wystarcza na GSW? Thomas wróci w styczniu (najprawdopodobniej), Wade zastąpi głupkowatego Smitha, Crowder da im sporo obrony. Tylko czy to wystarczy? Czy znaleźli odpowiedz na wszystkie ich ułomności jakie pokazało GSW w poprzednim sezonie? Mi się wydaje, że chyba nadal nie.
[Timi] Przyjmując, że Thomas = Irving to na pewno tym transferem są lepiej przygotowani na Warriors. To przede wszystkim Jae Crowder, który da im kolejnego bardzo uniwersalnego defensora – bo wierzę, że przy takiej sile ofensywnej Cavs nasz były skrzydłowy będzie mógł skupić się ponownie tylko i wyłącznie na defensywie, a ofensywa sama przyjdzie. Ale czy to wystarczy? Też mi się wydaję, że nie – ba, przecież to nie jest wcale takie pewne, że LeBron po raz n-ty z rzędu zagra w finałach, bo jednak ja widzę w tym składzie Cavs sporo niewiadomych: kiedy wróci Thomas i w jakiej będzie formie? Czy Love będzie w stanie dać więcej pod nieobecność IT? Co jest w stanie zaprezentować Wade? Jak grać jednocześnie Wade’em i Rose’em? Co zrobić, kiedy Kay Felder okaże się jedynym rozgrywającym zdolnym do gry? No i najważniejsze pytanie, gdzie schować Thomasa w obronie, kiedy już wróci? ;)
[Adrian] Pytań jest bardzo dużo, a ja dokładam jeszcze jedno i chyba najważniejsze. Czy Cavs wreszcie będą mieli trenera, czy tylko figuranta, a drużyną będzie z parkietu dowodził James? Bo jeśli nic się w tej materii nie zmieni, to żadne wzmocnienie nie będzie wystarczające na GSW. Na Wschód to raczej wystarczy, bo kto ma im zagrozić? Optymistycznie może my, ale jesteśmy całkowicie nową drużyna, która musi się poznać, zgrać i zbudować chemię.
[Timi] No i mamy na to cały sezon, zanim nie nastaną playoffs! Trochę już mam dość tego bycia bitym przez LeBrona i gdzieś tam może po cichu marzę o tym, że w przyszłym roku uda się w końcu przerwać tę hegemonię Jamesa na Wschodzie. Byłoby pięknie, ale do tego droga daleka – przy czym wydaje mi się, że tak jak Cavs byli zdecydowanymi faworytami do finałów przed rokiem, tak w przyszłym sezonie już takiej prostej drogi do finałów przed nimi nie widzę – byleby tylko nasi Celtics dość szybko zdołali się zgrać. No ale już po tych pierwszych tygodniach wspólnych treningów i gry widać, że ta drużyna jest znacznie lepiej stworzona pod kątem playoffs.