Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Zaczynamy od Ligi Letniej. Zakończyliśmy przedwcześnie, ale to chyba było poniekąd zaplanowane – pograliśmy, następnie wycofaliśmy pod pretekstem urazów najważniejszych zawodników, którzy cudownie ozdrowieli w kilkadziesiąt godzin i pokazali nam filmy czy zdjęcia z indywidualnych treningów. Z postawy można być zadowolonym – bo jak to w Summer League liczyły się indywidualne umiejętności, a nie gra zespołowa.
[Timi] No tak, szkoda jedynie, że nie pograliśmy do końca, bo to by znaczyło jeden czy dwa mecze więcej, czyli również nieco więcej minut i okazji do pokazania się, choćby dla tych walczących o miejsce w NBA zawodników. No ale jasna sprawa, że nie było co ryzykować pogłębienia tych drobnych urazów. Ogółem można podsumować tegoroczną ligę letnią jako całkiem niezłą w naszym wykonaniu, przede wszystkim za sprawą świetnego Jaysona Tatuma, który zdecydowanie wyróżnił się najbardziej – przy czym oczywiście kilku innych graczy też odwaliło przez te ostatnie tygodnie kawał fajnej roboty i również pokazali sporo dobrego.
[Adrian] Jayson Tatum został nawet wybrany do 2 składu Summer League. To mniej ważna informacja, bo zaczynam oficjalnie pogardzać tymi zestawieniami. Ważniejsza jest taka, że komentatorzy NBA z oficjalnego portalu, czy też z ESPN uznali go za jednego w najlepszych zawodników Summer League. Kilka głosów było nawet, że to najlepszy zawodnik tych Turniejów. Pokazał się z bardzo dobrej strony i tylko trzeba mieć nadzieję, że będzie się rozwijał w spokoju, bez kontuzji – pod okiem Stevensa.
[Timi] Gdyby zagrał w tych dwóch ostatnich meczach to pewnie byłaby piątka numer jeden, ale przecież rozmawiamy tutaj o lidze letniej, dlatego nie ma co rozpaczać nad wyróżnieniami, które koniec końców znaczą bardzo niewiele. Najważniejsze jest to, że Tatum naprawdę zrobił fajne wrażenie, bo to nie tylko komentatorzy, ale też sami zawodnicy potwierdzili, że Tatum podobał im się chyba najbardziej. To w sumie miłe uczucie, czytać tego typu pochwały, bo w poprzednich latach to głównie my, kibice, chwaliliśmy swoich, a w tym roku za sprawą Tatuma jesteśmy już w towarzystwie i także inni doceniają bostońskiego zawodnika.
[Adrian] Niesamowity hype zaczął się w lidze na Lonzo Balla i Kyle’a Kuzme – w tym wszystkim nikt nie zauważa bardzo prostej rzeczy – obaj zawodnicy są tak niesamowicie daleko od przeciętnej chociażby obrony, że nawet RJ Hunter swego czasu tak daleko nie był. Ball ma w obronie „tumiwisizm” większy od największych leniuchów w NBA – będą z niego robić wiatrak.
[Timi] Jasne, trzeba o tym pamiętać, ale już samo słowo „hype” w kontekście ligi letniej może śmieszyć. Było śmiesznie jak Ball zaczynał od 1/11, jest śmiesznie kiedy robi triple-double – bo krytyka przesadzona jest w obie strony, a na dodatek mało kto pamięta, że to po prostu liga letnia i tutaj często postawa zawodników ma niewiele wspólnego z tym, jak będą wyglądać w NBA. Koniecznie trzeba zwracać uwagę na poszczególne elementy gry, a postawa w obronie jest tego dobrym przykładem. Nikt nie miał chyba wątpliwości, że Ball potrafi doskonale podawać, natomiast potwierdziło się tylko, że przed nim jeszcze ogrom pracy w defensywie – choć grą w ataku zasłużył na nagrodę dla MVP całego turnieju w Las Vegas.
[Adrian] No ja się nie zgodzę – dla mnie MVP Las Vegas był Smith Jr. Rozgrywający, który najbardziej pasuje do współczesnej NBA, bez jakichkolwiek ułomności. Nie kręcił tak dobrych cyferek w asystach i zbiórkach, ale ciągnął swoją słabą drużynę do zwycięstw. Jedyne co martwi w jego przypadku, to kwestia zdrowia – przy takim stylu gry poważna kontuzja kolana wydaje się być kwestią czasu. Zrobił na mnie niesamowite wrażenie i nie dziwię się Danny’emu, że był zainteresowany jego osobą.
[Timi] To prawda, ten styl gry troszeczkę martwi, ale mimo wszystko byłbym dobrej myśli, będąc fanem Mavs – w końcu mają kogoś, komu będzie można kibicować, kiedy nadejdzie ten smutny dzień, w którym Dirk odwiesi buty na kołek. Z tego co czytałem to Smith ma nawet jakieś ekstra więzadło w kolanie, dlatego też ta przeszłość i niejako mała czerwona flaga wystawiona mu przed draftem właśnie z powodu problemów zdrowotnych, bledną w porównaniu z tym, co on wyczynia na treningach, ale jak się okazuje także na parkiecie. Bardzo miło się go ogląda, dlatego trzymajmy kciuki, żeby te problemy go w NBA omijały.
[Adrian] Jackson pożegnał się z Bostonem, a jego miejsce zajął Semi Ojeleye. Licząc skrzydłowych: Hayward, Crowder, Morris, Brown, Tatum, Nader to Semi jest 7 skrzydłowym w składzie. Tłok olbrzymi, ale trzeba pamiętać, że być może jednocześnie na parkiecie będzie przebywać 3 skrzydłowych. Odliczam dni do końca września, bo chyba wtedy zaczną się mecze przed sezonowe, skoro NBA rusza w tym roku wcześniej.
[Timi] Wiesz, u Stevensa były line-upy z czterema guardami, a ja nie zdziwię się jak będą teraz z pięcioma skrzydłowymi. Fajne jest to, że ci zawodnicy są bardzo wszechstronni i mogą robić na parkiecie wiele rzeczy – najwięcej oczywiście Hayward, który w niektórych ustawieniach bez problemu może grać jako główny rozgrywający. Tatum też już pokazał, że znakomicie potrafi samemu wypracować sobie fajną pozycję do rzutu, a Morris, Crowder czy Olejeye to także świetnie rzucający zza łuku gracze. Kiedyś mówiłem, że w tej lidze do mistrzostw prowadzą przede wszystkim two-way skrzydłowi i Danny Ainge tylu skrzydłowych do drużyny napakował, że paru z nich na pewno „odpali” i będziemy z nich mieli sporo pociechy. Dwie rzeczy: 1) pomyśleć, że 13 miesięcy temu jedynym zastępstwem dla Crowdera na skrzydle był… James Young, 2) może trochę łatwo zapomnieć, ale Gordon Hayward ma dopiero 27 lat, więc powinien spokojnie pograć na bardzo wysokim poziomie jeszcze te 5-6 lat, zanim gdzieś w 2023 roku odda pałeczkę Tatumowi i Brownowi.
[Adrian] Komu ufać jeśli nie Stevensowi. Wyścig zbrojeń na niskich pozycjach zaczął się dawno temu w NBA i końca nie widać. Taki skład przepakowany skrzydłowymi, to nie jest drużyna uszyta na sezon zasadniczy – to jest drużyna szyta pod najważniejszych przeciwników w PO. Tylko zarówno Cavs jak i GSW mają w swoich składach zawodników gotowych dostarczyć 10 zbiórek na mecz, nie tracąc swoich walorów w ataku. Nam wciąż ten element szwankuje – o poprawę tego wcale nie będzie łatwo.
[Timi] Te zbiórki nadal gdzieś pozostają nie zaadresowane, bo Aron Baynes taką prawdziwą odpowiedzią na ten problem nie jest, natomiast wydaje mi się, że ta nasza postawa na tablicach wcale jakoś mocno nie odbiła się na naszej grze w fazie play-off. Jasne, że Robin Lopez robił nas jak chciał, a potem Marcin Gortat na początku serii też wyglądał znakomicie, ale już w serii z Cavaliers przyczyn tych wielkich porażek szukałbym gdzie indziej i głównie dlatego wydaje mi się, że choć w przyszłym sezonie rewolucji pod tym względem nie będzie to jednak raz, że Celtics będą lepiej zbierającym zespołem, a dwa że nie będzie to dla nas jakimś rażącym problemem.
[Adrian] Zmiany też w naszym sztabie – pożegnał się najpierw Bryan Doo, wieloletni trener przygotowania kondycyjnego, a następnie Ed Lacerte, który był trenerem przygotowania atletycznego oraz fizjoterapeutą. Zaskakujące, choć Doo sam chciał odejść, to jednak Lacerte został zwolniony. Szykują się głębsze zmiany w systemie przygotowań do nowego sezonu.
[Timi] Bardzo szkoda ich obu, bo to znajome i lubiane twarze, natomiast w przypadku Doo też spotkałem się z radością kilku fanów, którzy stwierdzili, że mało który zawodnik w ostatnich latach poczynił jakieś zauważalne postępy, jeśli chodzi o samo przygotowanie fizyczne, więc może to i lepiej, że Doo zdecydował się odejść. Z drugiej strony, zdaniem wielu Doo to jeden z najlepszych w swoim fachu, a na dodatek na przestrzeni lat zbudował tyle świetnych relacji z zawodnikami, czego najlepszym przykładem jest KG. Wszak to właśnie na telefon byłego już bostońskiego trenera od przygotowania fizycznego spłynęła słynna już wiadomość dla Celtów od Garnetta w trakcie fazy play-off z Chicago Bulls. No a co do Lacerte to on przecież aż 30 lat był z Bostonem! Pamiętał więc czasy starej Big Three, a ten koniec współpracy oznacza chyba tylko tyle, że Celtowie bardzo chcą iść w nowatorskie, nowoczesne podejście, mając takie możliwości za sprawą super nowoczesnej placówki treningowej, do której przeniosą się w 2018 roku.
[Adrian] Nowa baza treningowa to jedno, ale chyba ważniejszą kwestią jest plaga kontuzji jaką przeżyliśmy w ostatnim sezonie. Może nawet nie tyle kontuzji, ale urazów, które nie wynikały z pecha. Przypomnę zbyt wczesne dopuszczenie Bradleya do gry, które skończyło się długa absencją. Teraz zobaczymy kto ich zastąpi – czy będzie to sztab osób, czy też tylko dwóch „omnibusów”. Na pewnych rzeczach i w tym miejscu w którym własnie się znaleźliśmy nie warto oszczędzać i chyba poznamy nie dwie, a kilka nowych twarzy.
[Timi] No tak, te błędy się pojawiały, tak jak w przypadku Bradleya, tyle tylko, że często to jest po prostu decyzja samego gracza, który nie powie ci do końca, że coś tam gdzieś uciska i boli, bo po prostu zżera go od środka, że nie może grać. Tak czy siak, z tego co się orientuje to bodajże już dwa lata temu dodali do sztabu człowieka, który wcześniej zajmował się m.in. rugby i futbolem australijskim, czyniąc z niego dyrektora ds. sports science w Bostonie. Ogólnie, ten australijski napływ speców od fizyki sportu do NBA jest w ostatnich latach całkiem widoczny, bo takich speców zatrudniło też kilka innych klubów, dlatego zdaje się, że Celtowie nie chcą zostać w tyle.
[Adrian] Paul Pierce został zawodnikiem Boston Celtics a następnie przeszedł na emeryturę. Stało się to czego oczekiwaliśmy. Teraz tylko wypatrywać PP34 na ławce trenerskiej lub w gabinecie obok Danny’ego. Mamy niesamowita ilość młodych i utalentowanych zawodników którzy potrzebują mentora – lepszego nie znajdziesz.
[Timi] Oj, chciałoby się jeszcze jednego występu w barwach Celtics, choć przecież te ostatnie razy wcale nie były takie złe. To znaczy ten pierwszy, kiedy Pierce wspólnie z Garnettem grali dla Celtów po raz ostatni był bardzo gorzki – wszak Bostończycy odpadali wtedy w pierwszej rundzie playoffs z Knicks, ale przynajmniej nie bez walki. No a drugi ostatni raz, czyli Pierce trafiający swój ostatni rzut w TD Garden to była jedna z najbardziej magicznych chwil, jakie pamiętam odkąd oglądam NBA. Tak czy siak, innego zakończenia kariery być nie mogło i też liczę na posadkę dla Pierce’a, przy czym na razie słyszy się, że Paul związał się już z ESPN i będzie występował w roli eksperta, co oczywiście nie powinno stanąć na przeszkodzie jego współpracy z Bostonem.
[Adrian] No chciałoby się chociażby kilka ostatnich minut w zielonej koszulce Pierce’a w jakimś meczu przedsezonowym. No trochę martwi mnie, że kolejna nasza legenda idzie do TV. Z drugiej strony siedziba ESPN jest w mieście Bristol, oddalonym od Bostonu o 2 godziny jazdy samochodem, czyli jak na amerykańskie warunki „rzut beretem”. Mam nadzieje, że zostanie przynajmniej konsultantem w Celtics i weźmie pod skrzydła Browna, oraz Tatuma. To są bardzo dobrze ułożeni chłopcy i wystarczy raz na jakiś czas z nimi potrenować, porozmawiać, podpowiedzieć. Być jak otwarta księga dla tych, którzy są na początku swojej drogi.
[Timi] Pierce jest na tyle otwartym i chętnym do pomocy gościem, że powinien bez problemu się w takiej roli odnaleźć, natomiast ciekawi mnie, czy rozmawiano coś o tego typu posadzie, bo wcześniej słyszało się, że Pierce byłby zainteresowany dołączeniem do samego zarządu. Co ciekawe, Pierce to także ulubiony zawodnik Marcusa Morrisa, który w pierwszej swojej rozmowie z bostońskim dziennikarzami zdradził, że odezwał się do PP i poprosił go nawet o to, by ten pomógł mu na hali treningowej. Miejmy więc nadzieję, że będzie to po prostu początek takich spotkań Pierce’a z obecnymi zawodnikami bostońskiego klubu, bo Tatum i Brown z pewnością mogliby na tym sporo skorzystać.
[Adrian] Bardzo zaskakująco Houston zostało wystawione na sprzedaż – w bardzo dziwnym momencie, bo wprawdzie wzmocnili się niesamowicie, ale brakuje jeszcze tej kropki nad „i” nad którą własnie pracowali, czyli pozyskanie Melo. Chyba właściciel nie wyczuł do końca koniunktury – bo być może za miesiąc lub dwa byłby na jeszcze lepszej pozycji negocjacyjnej.
[Timi] Ale i tak są w znakomitym miejscu, bo przecież James Harden podpisał właśnie największy kontrakt w historii i jest pod umową na kolejne lata, a drużyna dodała do składu kolejnego all-stara w osobie Chrisa Paula. Melo mógłby być co najwyżej właśnie taką kropką nad „i”, ale wydaje mi się, że przy obecnej popularności NBA ten Anthony tak czy siak by tu niewiele zdziałał – Alexander z pewnością zarobi ogromne pieniądze, bo wartość klubów jest dziś niezwykle wysoka i zdaje się rosnąć z sezonu na sezon, co zresztą jest kolejnym powodem dla zainteresowanych, aby wejść w posiadanie takiego klubu.
[Adrian] Tylko umowa CP3 jest ważna jeszcze tylko rok. Gdyby zrobiło się spore zamieszanie z nowymi właścicielami Rakiet, on się zawinie bez mrugnięcia okiem. Alexander na pewno zarobi sporo zielonych banknotów – tylko kto zostanie właścicielem? Ktoś z Houston? A jeśli nie, to czy powróci temat Seattle? Bo on zawsze powraca jak bumerang. Na miejsce w NBA ostrzy sobie zęby też Las Vegas – batalie o klub w NFL już wygrali, teraz mogą stoczyć kolejną batalię. A dla wielkich kasyn wyłożenie 2 miliardów dolarów to jest jak pstrykniecie palcem.
[Timi] Temat powrotu Seattle do NBA powróci jak zawsze, ale wydaje mi się, że Houston nie straci Rockets, a SuperSonics mogą upatrywać swojej szansy powrotu do ligi tylko w ramach poszerzenia ligi o dwa kolejne zespoły – wtedy mógłby powstać także klub w Las Vegas, ale to z kolei nie byłaby chyba zbyt dobra informacja dla nas, bo takie poszerzenie ligi oznacza tzw. expension draft, w ramach którego moglibyśmy zastrzec sobie tylko pewną grupę zawodników, a pozostali mogliby zostać wybrani przez nowo powstałe drużyny.
[Adrian] Expansion Draft to sprawa której chciałbym bardzo uniknąć i chyba w jednym z pierwszych Tygodników o tym pisałem, czyli jakieś 70 tygodni temu. Kompletnie jest to nam teraz nie na rękę, jeszcze bardziej niż wcześniej. Jednak do rozszerzenia ligi potrzebna jest zgoda większości właścicieli, a w NBA można poszukać sojuszników do postawienia weta. Jest jeszcze kwestia ilu zawodników można byłoby zastrzec przed ewentualnym wyborem – w 2004 roku straciliśmy na rzecz Charlotte mało znaczącego zawodnika, którego wybraliśmy z 56 pickiem rok wcześniej.
[Timi] Szczerze powiedziawszy to ja chciałbym to przeżyć pod tym względem, że to na pewno byłoby bardzo ciekawe i ekscytujące doświadczenie, ale perspektywa utraty któregoś z „naszych” graczy oczywiście mi się nie uśmiecha – tym bardziej, że kolejny już rok wejdziemy w obóz treningowy najprawdopodobniej z szesnastką zawodników i już z tej szesnastki trudno będzie wybrać (chociaż najłatwiej zapewne byłoby pożegnać się z nowo pozyskany Larkinem), a co dopiero, gdybyśmy mieli zastrzec np. tylko 9-10 zawodników.
[Adrian] No i właśnie tu jest pies pogrzebany – bo w przypadku innych drużyn 9-10 zawodników to naprawdę dużo, ale…. no nie u nas – bo stracilibyśmy jednego z wartościowych prospectów. Taki Ojeleye czy Nader byliby zagrożeni, a szkoda. Choć pewnie ktoś jeszcze, bo przecież za rok jest pick Nets więc kolejny do zatrzymania. Lepiej nich się liga nie rozszerza jeszcze kilka lat.
[Timi] No ba, ja już widziałem takie spekulacje i to nawet nie Ojeleye czy Nader, ale na przykład Zizic czy Yabusele. Swoją drogą, Zach Lowe powiedział w jednym ze swoich ostatnich podcastów, że Danny Ainge robi właśnie być może najlepszą przebudowę w całej historii sportu, a ja tylko dodam, że to właśnie ewentualne poszerzenie ligi jest jedynym zagrożeniem dla tej przebudowy, które da się przewidzieć. Dlatego miejmy nadzieję, że NBA rzeczywiście poczeka jeszcze kilka lat, choć przecież na całe szczęście na razie nic nie wskazuje na to, że takie poszerzenie miałoby nastąpić w niedalekiej przyszłości.
[Adrian] Samozwańczy Król jest wściekły na drużynę z Ohio. Nie bardzo rozumiem dlaczego – mają kosmicznie zapchane Salary i żadnych ciekawych assetów i picków na ewentualne wymiany. Jak mógł się spodziewać wielkich wzmocnień, skoro nie są w stanie oddać nic ciekawego. Nawet jeśli NYK bardzo chce się pozbyć Melo – to przecież nie odda go za kontrakty Smitha i Shumperta – już to przerabiali. Mam wielką nadzieję, że to ostatni sezon LBJ na Wschodzie.
[Timi] Ponoć Griffin był bardzo blisko pozyskania Butlera, kiedy postanowili go zwolnić – a patrząc na to, co Bulls przyjęli w zamian to można podejrzewać, że Cavs też mogli wcale niedużo stracić. Są cały czas te plotki o Melo, ale tu by chyba trzeba pożegnać się z Love’em, no a on mimo wszystko pozostaje ważną częścią tej drużyny. Tak czy siak, to nie nasz problem, a co więcej jest nam to nawet bardzo na rękę – bo raz, że Cavs stoją w miejscu, podczas gdy my się wyraźnie wzmacniamy, a dwa że to przejście LeBrona na Zachód staje się coraz bardziej prawdopodobne. No bo Greenem, Calderonem czy nawet Rose’em raczej go nie przekonają, tym bardziej że trudno tych graczy nazwać dziś realnym wzmocnieniem dla contendera.
[Adrian] No ten Rose to faktycznie jeszcze ma trochę w baku – pomimo, że go nie lubię i nabijam sie przy każdej okazji, to jednak on to naprawdę ciekawa opcja. Green – skończył się? Chyba tak, bo ostatnie 2 sezony to spory zjazd. Tylko mi się wydaje, że to są właśnie wzmocnienia i tak ponad stan. Bo Cavs już takim wielkim faworytem nie są jak GSW – teraz to jest zespół 2 wyboru. W GSW ma się 80% szansy na pierścień, w Cavs góra 20%. Jak ktoś ma grać za grosze – to lepiej w Kalifornii – nigdzie łatwiej nie będzie.
[Timi] Okej, Rose może i ma coś w baku, ale nie lubię go pod względem fitu dla Cavaliers. Green już zrobił taki zjazd, że przynajmniej nikt się nie powinien nabrać na to, że on może być wzmocnieniem. No a Calderon to już melodia przeszłości. Zauważ, że Cavs może i zbierają tych weteranów, ale podobnie jak w zeszłym sezonie – Bogut czy Williams – to wygląda bardziej na taką łapankę w stylu „a, tak, kojarzę to nazwisko”, aniżeli na rzeczywiste wzmacnianie składu. No bo nie powiesz mi, że chciałbyś u nas któregokolwiek z tej trójki, a to chyba mówi wystarczająco dużo o tym, czy to są wzmocnienia, czy nie.
[Adrian] Oczywiście, że bym nie chciał – dlatego zwracam uwagę, że Cavs już nie jest mekką dla szukających pierścienia. Takie są realne możliwości pozyskiwania przez nich zawodników z FA. Kto się nie załapał do GSW czy SAS, to w ostateczności skusi się na iluzoryczną szanse w Cavs. Jednak nadal obstaje przy tym, że ten Rose to z cyklu trafiło się ślepej kurze ziarnko. No a ten Rose to nam tu pasuje do innej układanki. Cały urok Tygodnika – gadamy sobie kilka dni o Cavs i nagle w piątkowa noc wybucha bomba – Irving zażądał transferu. Nie są to plotki, bo wynika z informacji, że takie info przekazał agent zawodnika. Irving mnie osobiście ni ziębi, ni grzeje – ale jakby poszedł na Zachód…
[Timi] Ale zobacz, Danny znów wygrywa! Oddał Bradleya, ludzie mieli mu za złe, że pozbył się najlepszego defensora na Irvinga w lidze, a tu nagle Irvinga może w Cleveland w przyszłym sezonie już nie być! I to jest znakomita dla nas wiadomość, choć jak tak słyszę, że Cavs chcieli już nawet sami oddać Irvinga przed draftem, ale nie wiedzieli, czy on chce, wskazują mi na to, że Ainge musiał o tym wiedzieć i dlatego nieco łatwiej przyszło mu pożegnać się z A.B. Dodatkowo, odejście Irvinga to kolejny wzrost szans na odejście LBJ, a sam Irving też mi problemu nie robi jak zostanie na Wschodzie – tym bardziej, że jednym z kandydatów mają być… Knicks. O wiele bardziej właśnie obawiałbym się, gdyby wylądował tam, gdzie wskazuje Woj, czyli w San Antonio.
[Adrian] No i to są te elementy układanek przy wymianach, o których my się dowiadujemy z opóźnieniem, a czasami wcale. Jeśli Cavs już przed Draftem zaczęli kombinować z Irvingiem, to Danny dostał sygnał, że być może lepiej będzie: a. ciąć kasę o Bradleya, bo mniej nas może zaboleć jego strata w przyszłym sezonie, b. warto dalej czekać na pozycji, bo nie wiadomo jak wielkie trzęsienie ziemi nawiedzi Ohio. Gdzie trafi Irving, o ile gdzieś trafi? Mnie ten transfer do SAS nie przeraża – on poniekąd byłby na rękę Cavs, bo GSW musiałoby jednak trochę się wykrwawić w starciu z Popem – o ile by ich pokonali. LBJ jest tak pewny swojej dominacji na Wschodzie, że mu to raczej wszystko jedno, a silne SAS to większe zmartwienie GSW niż jego. No i kurcze mam pewien zgryz z tym, że to może oznaczać odejście za rok LBJ. Bo przecież gdyby Irving miał tego świadomość, to ten rok by się przemęczył i za 12 miesięcy drużyna byłaby znowu jego.
[Timi] To prawda, też gdzieś mi to nie pasuje, ale on chyba właśnie po prostu nie chce już czekać – z tego co można było przeczytać, znaleziono kilka wypowiedzi na przestrzeni lat, gdzie Irving wskazywał, że te relacje z LeBronem nie są takie super. On sam ponoć już przed rokiem się zastanawiał nad odejściem, bo też tytuł zdobyty w Cleveland ma, a nie ukrywajmy, że nie jest to zbyt fajne miejsce do mieszkania plus powiedzmy sobie szczerze, że jeśli LeBron odejdzie to co zostanie Cavaliers? Sam jeden Irving i zero przyszłości, bo w Cleveland zapomnieli trochę, że James wiecznie trwać nie będzie. Coraz częściej słyszy się tymczasem o świetnych relacjach Irvinga z Butlerem, co też poniekąd tłumaczy obecność Wolves na tej liście klubów, do których chciałby trafić. No nic, tak czy siak te informacje są z perspektywy fana Celtics bardzo dobre, a już w ogóle będzie znakomicie, jeśli Cavs oddadzą 25-letniego Irvinga w zamian za np. 33-letniego Melo. Na razie pozostaje czekać, przy czym warto też pamiętać, że Kyrie jest pod umową do 2019 roku, więc w teorii Cavs nic nie muszą.
[Adrian] Porozmawiajmy jeszcze o potencjalnych wymianach – bo raczej już w te wakacje nic nie zrobimy. Teraz trzeba czekać do początku września, gdzie będziemy mogli handlować Morrisem w jakiejś paczce. Toronto handlowało Litwinem, ale nikt nie był zainteresowany, a oni tylko chcieli się go pozbyć. Nie wydaje mi się, żebyśmy go chcieli, ale… nigdy nie mów nigdy.
[Timi] Też mi się nie wydaję, zresztą uważam, że damy chyba szansę tej drużynie i zobaczymy, jak to wszystko będzie pod Stevensem wyglądało, a na ewentualne roszady zdecydujemy się w trakcie sezonu. Dlatego myślę, że Morris rozpocznie sezon z Bostonem, co oczywiście nie znaczy, że go tutaj skończy – bo to wciąż Celtics są w bardzo dobrej pozycji, żeby starać się o gwiazdy, które przed trade deadline jak co roku mogą być „do wyjęcia”. Na papierze obecny skład wygląda naprawdę dobrze, brakuje mi jeszcze co prawda jednego podkoszowego, ale ufam Stevensowi i mam nadzieję, że uda mu się stworzyć coś fajnego z tego składu, w którym prawie 50 procent to skrzydłowi.
[Adrian] No właśnie uświadomiłem sobie, że może wcale to nie Morris będzie główną częścią jakiejkolwiek wymiany, ale jednak powróci temat Crowdera. Jest jeszcze na rynku kilku wysokich zawodników bez kontraktu i być może Danny zaskoczy nas jakąś wymiany w s&t.