#72 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Zaczniemy od Arona Baynesa. Doczekaliśmy się doświadczonego środkowego, który grał już mecze nawet w zwycięskim dla jego drużyny Finale NBA. To nie jest nikt z absolutnego topu, ale jeśli mówimy o zawodnikach rezerwowych to chyba na pozycji centra jest to jeden z najlepszych. Ciekawa sprawa, że Aron zrezygnował z większych pieniędzy w Pistons na rzecz kontraktu w Bostonie.

[Timi] No, rolę w tamtych Spurs miał niewielką, ale co by nie mówić, pierścień mistrzowski jest. Baynes to na pewno bardzo fajne wsparcie pod kosz, nic nadzwyczajnego, ot po prostu solidny zadaniowiec, który w te 15-20 minut na mecz powinien dać tej drużynie sporo dobrego. Gorszy od Tylera Zellera być nie powinien, a kto wie, być może nawet przejmie rolę startera po Johnsonie. Z dwójki Dedmon-Baynes zdecydowanie bardziej wolałbym już tego pierwszego, ale ten dostał znacznie więcej od Hawks. Baynes tymczasem zgodził się na nieco mniejszą pensję niż gdyby pozostał w Pistons, a to też bardzo fajnie świadczy o nim oraz o tym, jak postrzegani się dziś Celtics.

[Adrian] Dziwne, że Dedmon poszedł do zespołu, który ewidentnie szykuje sie do Draftu. Z drugiej strony chyba wreszcie będzie podstawowym zawodnikiem, może zbudować swoja markę na przyszłość. Fajnie o Aronie piszą kibice Pistons – co ciekawe jeszcze fajniej piszą o Morrisie. Sporo amerykańskich kibiców nie jest zadowolonych z takiego obrotu sprawy – bo nie tylko Morris odszedł, ale też KCP. Tak jak oczywiście doceniają Bradleya – to pozyskując go, stracili dwa ważne elementy układanki. Dodatkowo piszą, że to nie tych elementów trzeba było się pozbyć.

[Timi] Też widziałem te miłe głosy kibiców Pistons, a też co by nie mówić, w większości ocen amerykańskich mediów ten deal jest znacznie lepiej postrzegany dla Celtics niż dla Tłoków. Baynes i Morris powinni znaleźć fajne miejsce pod Stevensem, nawet jeśli ten drugi to gracz żyjący głównie w izolacjach – jestem pewien, że w Bostonie to się zmieni i to z korzyścią dla samego zawodnika, jak i dla zespołu. Dedmon natomiast chyba nie dostał tyle, ile oczekiwał, że dostanie po tym solidnym sezonie – dlatego nieco krótsza umowa i drużyna, w której dalej będzie mógł budować swoją pozycję, choć ten mniejszy pieniądz to też wypadkowa tego, jak bardzo drużyny NBA szalały w poprzednich latach.

[Adrian] Bardzo dla nas istotna kwestia – jak na razie Nets nie podpisali nikogo dobrego. Jedynie z wymiany otrzymali DaMare Carrolla, no ale pamiętając jego poprzedni sezon… Nie wydaje mi się też, żeby on zagrzał w Nets zbyt długo miejsca. Ktoś tego weterana przygarnie za pick w 1 rundzie.

[Timi] DeMarre Carroll w ostatnim sezonie zapisał mi się w pamięci tylko i wyłącznie brzydkim faulem na Thomasie. Pamiętam, jak podpisywał sporawy przecież kontrakt w Toronto po znakomitym sezonie dla Hawks, kiedy wyrósł na jednego z najlepszych 3-and-D w lidze, ale pasmo kontuzji spowodowało, że to już jest dziś cień tamtego gracza i nie bez powodu Raptors tak chętnie się go pozbyli. Dlatego nie martwię się zbytnio, że on coś pomoże Nets – bardziej zaszkodzi, jeśli w ogóle zagrzeje tam miejsce. No bo jak wymienią go za pick z pierwszej rundy to będzie to dla nich spory sukces. Na razie nie widać za to kolejnych wzmocnień i to jest bardzo dobra wiadomość dla nas, bo zdaje się, że ten przyszły sezon to dla nas ostatnia szansa w najbliższych latach na topowy pick.

[Adrian] Nets sami sobie zaszkodzili, bo gdyby poczekali kilkadziesiąt godzin, to zamiast Porterowi daliby kontrakt KCP i faktycznie mieliby wzmocnienie. Wizards jednak ich przytrzymało na wyrównaniu i badaniach wystarczająco długo, no i szansa prysła. Tym bardziej, że w sezonie mówiło się sporo o KCP w kontekście Nets. Dla nas to lepiej, bo słabe Nets to dobry pick. Carroll może być cieniem siebie, ale… Ktoś się skusi, tym bardziej,  że nie ma kończącej sie umowy. Wizards wtopili rok temu pick w takiej wymianie, teraz pewnie wzięliby takiego Karolka na ławkę z pocałowaniem w rękę.

[Timi] Pytanie tylko, czy Caroll jest w ogóle jeszcze w stanie być fajnym weteranem, bo on przez te kontuzje stracił gdzieś przede wszystkim efektywność, czyli coś, z czego był znany za czasów gry dla Hawks. No a Nets mimo tych dobrych ruchów, jakie robią od czasu przyjścia nowego GM-a rzeczywiście się tym razem trochę przejechali, tym bardziej że w sumie wiadomo było, że Wizards raczej na pewno będą wyrównać jakąkolwiek ofertę dla Portera, którego nie mogli sobie pozwolić stracić. A tak wracając jeszcze do Carrolla to Raptors tym samym stracili swojego startującego niskiego skrzydłowego, odszedł też PJ Tucker – czyli celują w większe minuty dla Normana Powella, ale nie wydaje ci się, że Toronto zrobiło jednak krok w tył tego lata?

[Adrian] Nie – uważam, że Toronto od 2 sezonów za to nie robi kroku do przodu. Drepczą sobie w miejscu, wydawało sie, że pozyskanie Ibaki będzie krokiem i to zdecydowanym do przodu, a wyszło, że jednak to był kroczek w bok. Podpisali CJ Milesa – więc jakoś dziurę po Carrollu będą łatać nim i Powellem – ale to nadal tylko stagnacja. Nic a nic nie zbliżają się do Cavs, a i zaczynają tracić dystans do Bostonu. Kto się nie rozwija, ten się cofa – no to w tym przypadku rzeczywiście możesz mieć racje, że jednak krok w tył. A przecież oni walczą o 1 miejsce na Wschodzie, a my tylko o 2 ;)

[Timi] Hehe, swoją drogą Valanciunas niedługo może walczyć o zupełnie inne rzeczy, bo Raptors także i nad jego transferem się zastanawiają – tak czy siak, ten Miles tutaj tylko ratuje sytuację, ale jak sobie przypomnę, że od dwóch-trzech lat łapię go czasem w fantasy, by potem go z drużyny wywalić przez bardzo nieregularną postawę, to też nie uważam jednak tego za jakieś realne wzmocnienie – tym bardziej, że odkąd odszedł PJ Tucker to kto teraz będzie bronił LeBrona?!

[Adrian] Trochę inaczej sprawa wygląda w Lakers – podpisali na rok KCP, czyli byłą gwiazdę Pistons. Tu sprawa wygląda ciekawie, bo on dostał tylko jednoroczną umowę. Hmmm – to był jeden z najfajniejszych zawodników na rynku, tymczasem Lakers nie zagwarantowało sobie jego usług na dłużej. Dodatkowo w ten sam dzień Paul George trochę ostudził nadzieję Lakers na pozyskanie go z wolnego rynku za rok. Dobrze, że Zachód naprawdę uzbroił sie po zęby, bo Lakers wyglądają w tym momencie dużo lepiej niż rok temu. Jednak PO to będą za wysokie progi – ba nawet Top10 Zachodu wydaje sie być poza zasięgiem.

[Timi] Podpisali za rok, żeby nie zawalać się finansowo właśnie na to przyszłe lato – no bo George może mówić sobie co chce, ale nadal są bardzo duże szanse, że go do tego Los Angeles pociągnie. No i gdzieś tam w głowie cały czas trzeba pamiętać o tych ewentualnych przenosinach LeBrona do Lakers – Bill Simmons snuje jakieś teorie, że ci mieliby pozyskać nie tylko LBJ’a i George’a, ale też Walla oraz Cousinsa, budując tym samym kolejny superteam. W to akurat jakoś bardzo nie wierzę, ale Simmons ma rację w jednym – odkąd tylko pojawiły się plotki o odejściu LBJ z Cleveland to ten nie zabrał głosu i nie powiedział niczego w stylu, że to bujdy i że on chce zakończyć karierę w Cleveland itp. Wracając natomiast do KCP – no trochę ten ruch nam psuje nastroje w związku z pickiem Lakers, który posiadamy, ale tak jak mówisz, na piekielnie mocnym Zachodzie im tak czy siak będzie bardzo trudno o zwycięstwa.

[Adrian] Te superteamy – to zaczyna być już nudne. Tak naprawdę doprowadzi do tego, że NBA zacznie zjadać swój ogon. Zobaczymy po 2-3 sezonach czy oglądalność nie zacznie spadać, bo ile można oglądać te same zespoły. Najpierw jest hype, a później przychodzi znużenie. Jest pierwsze starcie, potem rewanż, a potem miliony kibiców innych drużyn mówią „o kurwa… znowu ta sama para”. Dominacja 1-2 drużyn w amerykańskim sporcie zawsze kończyła się źle. Zresztą po to powstały wszystkie przepisy finansowe, organizacyjne. Już w tym roku wszyscy dostali ostrzeżenie – mniej spotkań w PO, mniejsze Salary. A mniejsze Salary wynika z tego, że mniej pieniędzy wpłynęło do kasy NBA i poszczególnych klubów. To jest niekorzystne i dla zawodników, i dla właścicieli.

[Timi] No tak, ale jeśli zawodnicy są w stanie poświęcać jakąś część $$$ ze swoich umów to nawet te ograniczenia finansowe itp. nie są w stanie wpłynąć na powstawanie takich zespołów. Przykładem tego Big Three z Miami czy Durant biorący mniej, byle tylko Warriors mogli zostawić swój trzon nienaruszony. A też ta dominacja superzespołów ma drugie dno, bo zawodnicy sami między sobą widzą, że dziś trudno już samemu być gwiazdą i odnosić sukcesy – w przeszłości oczywiście też dochodziło do skupienia kilku talentów w drużynie, ale na pewno nie na takim poziomie jak od zeszłego sezonu w Golden State. To powoduje, że reszta zawodników – tym bardziej dziś, w tej kumpelskiej atmosferze – często dogaduje się ze sobą już zawczasu, bo zdaje sobie sprawę, że w innym przypadku walka o mistrzostwo nie będzie możliwa.

[Adrian] GSW i Kotorowskiego winiłbym tu najmniej. GSW swój trzon miało zanim przyszedł Durant – on „tylko” dołączył do mega zespołu zbudowanego na Drafcie. Sam Durant zrezygnował z dużej kasy – ale to się odbija na zawodnikach z mniejszymi kontraktami i w innych drużynach. W końcu nastąpi bunt na pokładzie, bo gwiazd jest kilkanaście, a tych szarych zapierdalaczy parkietowych kilkuset. Oczywiście takie GSW zawsze znajdzie wetsów za milion, ale reszta ligi za 7 lat powie – ej, tracimy na tym! Kolejne CBA obstawiam będzie bardzo rygorystyczne jeśli chodzi o wymiany, maksymalne umowy – a może nawet zmieni się zasada zawodników wybranych w Drafcie. Dłuższe pierwsze umowy – 5+1, zmiany w drugiej umowie… Liga musi powrócić do rywalizacji większej ilości drużyn bo padnie ofiarą sukcesów 2 zespołów.

[Timi] Pytanie jak to zrobić – niby już teraz wprowadzone zmiany w CBA przewidują, że zdecydowanie łatwiej będzie zatrzymać gracza u siebie, oferując mu kolosalne kwoty po spełnieniu określonych warunków, ale coś mi się wydaje, że to i tak może być za mało. Najlepszym tego przykładem jest Hayward, który przecież mógł dostać znacznie więcej od Jazz, ale koniec końców zdecydował się odejść. Kto wie, może gdyby załapał się do trzeciej najlepszej piątki to wtedy sytuacja byłaby inna, jako że mógłby dostać od Utah jeszcze większą kasę. Bo prawda jest niestety taka, że jak grasz na małym rynku to nie uśmiecha ci się tam zostawać na dłużej – no chyba, że klub jest w stanie sprowadzić ci kolejną gwiazdę, która… gry na takim małym rynku ma dość. I tak właśnie Westbrook dostał George’a, choć przecież nie bez powodu obaj łączeni się z Los Angeles i ewentualną grą dla Lakers.

[Adrian]  Dawien dawno – wielkie gwiazdy łączyły swoje siły jak już były prawie na emeryturze. Drexler czy Barkley łączyli siły z Olajuwonem gdy już byli grubo po 30 – teraz zawodnicy łączą siły gdy wchodzą w prime. Barkley walczył do upadłego z Jordanem, walczył aż plecy odmówiły posłuszeństwa – wtedy dopiero zdecydował się na łatwiejszą drogę. Nie muszę dodawać, że  Sir Charles znaczy dla mnie więcej niż LBJ z kilkoma pierścionkami zdobytymi z połową AllStarów tej ligi :)

[Timi] No tak, ale to dla kibiców (i też nie wszystkich), podczas gdy dla zawodników jednak pierścień > cokolwiek innego. No i jak widzą tacy gracze jeszcze przed swoim prime, jak trudno jest zdobyć tytuł samemu i jak ciężko jest podjąć tę próbę, to znacznie wcześniej decydują się na łączenie sił. A dziś to przychodzi nawet łatwiej, bo gracze to dobrzy kumple – to ja się tylko cieszę, że w ostatnich latach Boston zerwał z łatką miejsca, do którego gwiazdy nie przychodzą, bo ta koncentracja gwiazd w zespołach akurat Celtom nie powinna być tak straszna.

[Adrian] W lidze letniej nasi zawodnicy zafundowali nam dzień odpoczynku. W Las Vegas fazę grupową przeszli bez porażki i musimy czekać jeden dzień na przeciwnika w fazie pucharowej. Zmierzymy się ze zwycięzca pary GSW – Sota. Wszyscy zachwycają się Tatumem i słusznie, ale mnie bardzo cieszy, że Zizic z meczu na mecz gra coraz lepiej. Miał bardzo ciężki sezon – rozegrał 71 spotkań – tego nie da się porównać z NCAA, bo tam się gra połowę tego.

[Timi] No właśnie, dlatego troszeczkę mnie denerwują opinie z USA – tym bardziej, że niektórzy chyba zapominają, że to przecież dopiero pierwsze spotkania Zizica na amerykańskiej ziemi. Nowy styl, pewna bariera komunikacyjna i zupełnie inne granie niż w Europie, tym bardziej w trakcie SL, gdzie często na boisku panuje chaos totalny. Z meczu na mecz się jednak nam Zizic rozkręca, a to pierwsze double-double zrobione w ledwie 17 minut gry to był jego najlepszy występ od dawna. Niech złapie trochę formy, niech przyzwyczai się do zupełnie nowych warunków, a w Bostonie będą mieli z niego sporo pociechy. A wiesz, kto jeszcze mi się bardzo podoba prócz oczywistości jak Tatum?

[Adrian] Kto Tobie to nie wiem, ale wiem kto mi ;) Zawodzi mnie Semi – trójki odpala, ale na deskach miał być postrachem a nie jest. Gra na dziwnych pozycjach i nic z tego nie wynika. Natomiast Jabari Bird mnie bardzo pozytywnie zaskoczył w Las Vegas. Dobrze zbiera, gra na naprawdę dobrej skuteczności i jest aktywny w obronie. W Utah rodził sobie przeciętnie – w drugim turnieju nadspodziewanie dobrze, a z meczu na mecz coraz lepiej i dostaje więcej czasu.

[Timi] Bo nie czytasz mojego twittera, mimo że na stronie wisi! Jabari Bird zdobywa w ostatnich dniach moje serce i już zdążyłem właśnie na twitterze napisać, że widzę w nim trochę Avery’ego Bradleya. Fajny rzut, dobry mid-range, a do tego naprawdę nieźle radzi sobie po defensywnej stronie parkietu, mimo że to Kadeem Allen miał być większym specjalistą w obronie. Mam więc nadzieję, że pozostanie na dłużej z drużyną, być może na two-way umowie. A co do Semiego to mi imponuje przede wszystkim jego wszechstronność w defensywie, bo to naprawdę robi wrażenie i powoduje, że Brad Stevens już mówi, że Ojeleye będzie w stanie robić tym różnicę w NBA.

[Adrian] Oj tam – widocznie nie zakodowałem. No ale myślimy podobnie jeśli chodzi o kolejnego Birda. Tylko obawiam się, że on nie zgodzi się na two-waya bo to naprawdę zawodnik z przyszłością w NBA. Chyba większa niż Abdel Nader, który być może nawet świetnie wypada, ale… Na tej pozycji mamy tłok, skutecznością nie imponuje, a przecież Bird to Sg, których u nas deficyt. Tak jak ostatnio napisałem arta o trzech piątkach jakie bym widział, to Bird wskoczył własnie do tej ostatniej na pozycję Sg. Jak nie przyjdzie żaden doświadczony zawodnik na dwójkę – to Bird powinien zostać.

[Timi] Mam nadzieję, że na taki two-way by się Bird zgodził, chociaż rzeczywiście po ostatnich występach widać, że on może mieć naprawdę fajną przyszłość w lidze. Przy czym tego oczywiście nigdy nie wiadomo, bo dziś Birda wstawiamy do trzeciej piątki i mówimy o przyszłości, a jednocześnie z klubu odchodzi Jordan Mickey, co do którego nadzieje mieliśmy przecież nawet większe. Co do Nadera to właśnie porozumiał się co do debiutanckiej umowy, czyli z parkietów D-League do NBA – wychodzi więc na to, że Danny chce zbudować w Bostonie zespół z armią skrzydłowych i zawodników mogących grać na dwóch-trzech pozycjach, którzy podzielą minuty między sobą, a grać będą głównie z Thomasem oraz Horfordem.

[Adrian] Z Draftu 2015 został już tylko Rozier. Zawodnicy którzy mieli być naszym stealem tego Draftu i z których kibice cieszyli sie bardziej niż z Terry’ego są już poza drużyną. Hunter szuka szczęścia w Summer League a Mickey właśnie odleciał. Nader na szanse w NBA zasłużył – teraz mam tylko nadzieję, że Bird zgodzi się na kontrakt two-way bo zwyczajnie szkoda stracić takiego zawodnika.

[Timi] Ano tak właśnie NBA boleśnie weryfikuje życie i te wszystkie nasze nadzieje – bo rzeczywiście wtedy z najmniejszą sympatią spotkał się wybór Terry’ego Roziera, którego dziś zdecydowana większość fanów wolała zatrzymać, kiedy trzeba było zrobić miejsce na Haywarda, a już tym bardziej, jak z zespołem pożegnał się Bradley. A nawiązując jeszcze do Nadera to chyba definitywnie żegnamy się więc z Geraldem Greenem, dla którego w drużynie nie widać już po prostu miejsca, a przecież prócz Birda są jeszcze Ojeleye oraz Yabusele, którzy nadal czekają, co dalej i gdzie zagrają w przyszłym sezonie.

[Adrian] Thomas chce maksa za rok, tylko czy dostanie? Do tej pory Danny zgrabnie lawirował z kontraktami naszych zawodników – teraz będzie trudniej, bo IT4 gra za maluteńkie pieniążki i chce wreszcie przyjąć solidny czek. Nie jestem pewien czy dostanie maksa – 30 mln? Będzie chyba przyszłego lata jakaś drama w Bostonie. Choć być może Danny załatwi to w tym roku i to będą siła rzeczy mniejsze pieniądze.

[Timi] Zobaczymy, natomiast Thomas zasługuje na każdy pieniądz, jaki sobie zawoła – teraz w gestii Ainge’a i Celtics jest, aby uzgodnić z nim tak, żeby jednak wziął nieco mniej niż maks. Nie wiem, czy to się uda, ale według raportów liczymy na to, że Thomas będzie skłonny przyjąć umowę w okolicach $20-23 milionów rocznie. No byłaby to jednak spora obniżka względem maksa, ale niemniej jednak to mogłoby być trzy razy więcej niż zarabia teraz. Lowry i jego $90 milionów na trzy lata to mógłby być ciekawy wyznacznik, choć z drugiej strony I.T. jest graczem o trzy lata od Lowry’ego młodszy.

[Adrian] 20-23 mln każdy z kibiców Bostonu brałby w ciemno. Choć wyznacznikiem będzie nadchodzący sezon – w razie kolejnego progresu (na który wszyscy liczymy) ta podwyżka może być dużo znaczniejsza. No i zobaczymy, czy Danny nie przypuści szturmu na kolejnego bardzo dobrego zawodnika w ramach wymiany. W okolicach września będziemy mogli poszukać wymiany i to pośród zawodników zarabiających nawet 24 mln. W tego Gasola to trochę mało wierzę, chyba, że cena byłaby bardzo zadowalająca – czyli poza zawodnikami którzy wyrównają jego kontrakt tylko słabe picki, a najlepiej tylko nasze.

[Timi] Ano właśnie, tylko że te wymiany po tego typu zawodników raczej nie obędą się bez „przepłacenia”. No i nie chciałbym też za Gasola oddawać np. Marcusa Smarta, a to jest od niedawna jeden z niewielu „wymienialnych” kontraktów. Są też jeszcze oczywiście Crowder, będzie niedługo fajna umowa Morrisa, także Baynes nie będzie zarabiać wcale mało. Nie wiem, czy znów nie będzie lepiej poczekać, gdy za jakiś czas Anthony Davis pomyśli o zmianie konferencji – wtedy można by do Pelicans uderzyć z naprawdę fajną paczką, choć trzeba mieć też na uwadze, że wtedy trzeba by rozstać się z przynajmniej jednym z dwójki Brown-Tatum.

[Adrian] Davis ma chyba ogromne pokłady cierpliwości do NOLA. Tak przy okazji – DMC chce w Pelikanach Rondo. Ogólnie to ja mu sie nie dziwię, bo ostatnio w Chicago RR pokazał, że jeszcze paliwo w baku ma. Zresztą Pelikany stoją pod ścianą i muszą brać co jest pod ręką, bo innych szans na niezakontraktowanie kogokolwiek nie mają.

[Timi] Ale przecież Rondo od lat pokazuje, że paliwo jeszcze w baku ma – to po prostu taki smród się za nim ciągnie od nieudanej przygody z Dallas, że większość chętnie już by go do Chin wysłała. A on może cały czas być naprawdę przydatnym graczem w NBA, szczególnie że ci młodsi zawodnicy wręcz go uwielbiają – dla Pelicans to ciekawy wybór, chociaż widziałem już niejeden komentarz, że po co biorą tego „toksycznego” zawodnika. Nie nazwałbym Rondo cancerem, ale jeśli miałby nim być to może nawet lepiej dla nas, bo wtedy Davis powinien o tej zmianie klubu nawet szybciej pomyśleć.