Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] No to porozmawiajmy o PO. ECF to sukces – nawet przy porażce 1-4 z Cavs. Właśnie 1-4 a nie 0-4 jak reszta Wschodu. Celem była 2 runda, ale apetyt rósł wraz z wynikami w RS. Zrobiliśmy duży krok do przodu. Nie może być nikogo zawiedzionego tym sezonem – to sukces całej organizacji.
[Timi] Przed G7 z Wizards zastanawiałem się, jaką narrację będę prowadził, jeśli Celtics przegrają. Na całe szczęście wygrali, ale wiem, że pisałbym wtedy, że ten sezon to była porażka. A skoro udało się wygrać to nie ma wątpliwości, że rozgrywki 2016/17 były dla Celtów ogromnym sukcesem. Bo jeśli ktokolwiek powiedziałby mi cztery lata temu, że tak szybko wrócimy do finałów konferencji po zajęciu pierwszego miejsca na Wschodzie to bym go wyśmiał. Nie zmienia to oczywiście faktu, że wygrana czy przegrana z Wizards, nadal jesteśmy w tym samym miejscu i trochę nam jeszcze brakuje do Cavaliers.
[Adrian] Nadal w tym samym? Oj – nie zgadzam się. Do Cavs brakuje – ale teraz to reszta Wschodu musi się martwić konfrontacją z nami, a nie my z nimi. W przyszłym sezonie kilka drużyn będzie chciało nam coś udowodnić, ale to my mamy nad nimi przewagę psychologiczną. Jeśli uda nam się znowu dołożyć kilka klocków – to tym bardziej odskakujemy reszcie Wschodu.
[Timi] Ale to jest pytanie, czy martwimy się resztą Wschodu czy Cavs – bo ja wiem, że ten awans do ECF i choćby urwanie tego jednego jedynego meczu pokazuje, że jesteśmy bliżej Cavaliers niż ktokolwiek inny ze Wschodu, natomiast to i tak nie ma większego znaczenia, bo możemy być nawet pierwsi w sezonie regularnym, ale gdy przychodzi faza play-off to w głowie mamy przede wszystkim to, że trzeba przeskoczyć Cavs, a do tego jeszcze brakuje.
[Adrian] Dla mnie najważniejsze to martwienie sie przyszłością. Jak pokazuje Finał – przeskoczenie Cavs to dopiero początek koszmaru. No i jeszcze jedna kwestia – jak Cavs uwalą ten Finał to LBJ zażąda ewolucji w składzie. Zobaczymy jak sie to potoczy, bo np taki Tristan w 3 meczach z GSW był cieniem cienia. Cavs będą przygotowywać się pod GSW i kogoś będą musieli odpalić. W przyszłym sezonie możemy zobaczyć zupełnie inny zespół z Ohio – wcale nie wiem czy będzie lepszy.
[Timi] No to też prawda, zapowiada się spora rewolucja, a z Thompsonem to w ogóle beka straszna, że on przy… Currym wygląda w tej serii tak jak… Horford przy Thompsonie. To takie porównanie, żeby pamiętać jednak wciąż o tym 1-4. Natomiast sam po trzeciej wygranej Warriors pisałem na stronie, że my już nie tylko musimy przeskakiwać Cavs, ale też patrzeć na GSW, a tam jednak ten trzon może spokojnie jeszcze 4-5 lat ze sobą wspólnie pograć. Co ciekawe, pojawiły się głosy, że LeBron może niedługo ponownie “uciec” z Cleveland, tym razem do Los Angeles. Ja widzę tylko jeden powód, dla którego miałby to zrobić: banana boat i kwartet z CP3, Melo oraz Wade’em. No ale jakoś wizja LBJ w koszulce Clippers przerasta moją wyobraźnię, a Lakers chyba mają inne plany.
[Adrian] Te plany stworzenia super teamu związanego z banana boat znane są od dawna – tylko jakoś nie mogą się zgrać w czasie z kontraktami. Wszystko zależy od CP3 – jeśli w tym sezonie podpisze on gdzieś umowę na rok gwarantowaną a później z opcjami – to faktycznie to wszystko nabierze sensu. Tylko nie po to w nowym CBA zapewnił sobie zniesienie zasady 36 roku życia, żeby teraz to olać. No ale zobaczymy – choć Kalifornia ze swoimi największymi podatkami stanowymi w USA jest mało sensownym wyborem na taki super team.
[Timi] Niby tak, ale np. LeBron tak czy siak już ma domek około 30 minut jazdy od Staples, więc te podatki jednak takiej dużej roli nie grają, tym bardziej jeśli zarabiasz tyle milionów na samych reklamach. A co do CP3 to taki team byłby chyba jego ostatnią szansą na zdobycie tytułu, no chyba że już teraz wyląduje jakoś w San Antonio.
[Adrian] A teraz hipotetycznie – czy gdybyśmy zrobili ECF rok wcześniej to Durant wylądowałby w Bostonie? Można sobie teraz pogdybać – w końcu od tego są takie strony jak nasza. Mam wrażenie, że to byłby wystarczający czynnik, żeby go skusić. Tak naprawdę to właśnie w tym sezonie Durant był brakującym elementem do walki z Cavs. Ba – mam wrażenie, żeby gdyby był w Bostonie to my byśmy teraz walczyli w Finale.
[Timi] Ciekawe, z jakim skutkiem – pogdybać natomiast zawsze można, ale też nie było raczej szans, żeby finały konferencji zrobić już w zeszłym sezonie. Zresztą i tak je szybko zrobiliśmy po oddaniu Pierce’a i Garnetta. Pamiętamy doskonale, że cztery drużyny zakończyły wtedy RS z takim samym bilansem i nam ostatecznie przypadło piąte miejsce, choć mając jedną wygraną więcej bylibyśmy trzeci i to zapewne wiele by zmieniło, ale tak czy siak nie sądzę, że udałoby się nam awansować do ECF. A czy byłby to wystarczający czynnik? Być może, natomiast warto pamiętać o tym, że równie ważnym czynnikiem był ten historyczny upadek Warriors z 3-1, bo gdyby oni wygrali z Cavs to Durant na 99 procent nie dołączyłby do mistrzów i wtedy byłoby 50/50 między Thunder a Celtics.
[Adrian] Ja bym sięgnął jeszcze głębiej – gdyby nie dramat OKC w konfrontacji z GSW to Durant nigdy by na GSW nie spojrzał w kontekście zmiany zespołu. Wszystko wina Westbrooka ;) Zresztą te stosunki między nimi też ochłodziły się, a nawet zmroziły po tym wyczynie w PO, gdy uwalili wygraną serię.
[Timi] No tak, tyle tylko że gdyby OKC wtedy wygrali to też nie wiadomo, co stałoby się dalej i czy Durant w ogóle zmieniłby adres. Natomiast racja, że relacje z Westbrookiem na pewno uległy pogorszeniu, ale tu się nie ma co dziwić, bo to głównie on dał wtedy dupy i zamiast finałów dla Thunder było palenie koszulek po Durancie.
[Adrian] O zawodnikach dość krótko. Horford – poziom niesamowity. Uniwersalna maszyna, która jednak potrzebuje wsparcia na deskach i tylko tyle. Reszta jest uszyta jak dla Stevensa i jego systemu. Absurdalna wręcz skuteczność – bo zagrać w PO powyżej 50% zza łuku to jest ewenement.
[Timi] Piszesz absurdalna, a ja tylko dodam, że wręcz historyczna, bo to był najbardziej efektywny postseason gracza w historii. Horford w te kilka tygodni przypomniał wszystkim, dlaczego zarabia takie, a nie inne pieniądze i choć można na niego psioczyć w związku z sezonem regularnym to jednak w playoffs, czyli w najważniejszych momentach sezonu, nic a nic nie zawiódł.
[Adrian] Sezon regularny jest po to, żeby przygotować się na PO. Choć oczywiście, w kolejnym sezonie liczę, że jednak Horford będzie grał lepiej już w RS, a w PO znowu wejdzie na niesamowity poziom. Myślę, że szybko nie przeczytamy, że dostał za dużo pieniędzy, a przynajmniej nie na poważnych stronach. Tak sobie jeszcze myślę – ilu zawodników, popatrzyło kogo w PO zrobił z Horforda Stevens i pomyślało, że chcieliby tego spróbować. Chcieliby doświadczyć gry dla takiego trenera, który z zawodników dobrych robi zawodników grających historyczne sezony, czy serie.
[Timi] A ja cię zapewniam, że po jakimś słabszym tygodniu Horforda w RS znów takie głosy się pojawią, nawet na tych poważnych stronach, bo taka już jest specyfika tych amerykańskich sportów – najważniejsze jednak, żeby nie zapominać o wszystkim tym, co Horford tej drużynie daje. Ja oczywiście również będę miał znacznie większe oczekiwania do RS, a już w ogóle po takiej fazie playoffs, ale też wiem, żeby najwięcej oczekiwań mieć do Horforda gdzieś za rok o tej porze. W końcu udało mu się wygrać z Jamesem w meczu play-off, teraz powinno być już z górki.
[Adrian] Thomas, który pomimo urazu biodra grał fantastyczny basket. Seria z Wizards to taka mała współczesna drama – gdzie nie zabrakło niczego. Mały Wojownik, który koniecznie chce przebić głową swój własny sufit.
[Timi] Uraz biodra to jedno, tragedia to drugie – ja właśnie sobie przypominam niektóre spotkania, oglądam skróty i czytam komentarze, nadal nie mogąc wyjść z podziwu dla tego, co ten Mały Wojownik zrobił. G2 przeciwko Wizards już przeszło do historii, a G7 tylko scementowało wcale nie tak małą już legendę Thomasa.
[Adrian] Bradley czyli nasza druga opcja w ataku – trudno mi sobie teraz wyobrazić Celtics bez niego. Nigdy nie będzie zawodnikiem gotowym ciągnąć zespół każdej nocy, ale trudno go zastąpić lepszym zawodnikiem bez oddawania połowy królestwa.
[Timi] Kilka dni temu na stronie zacząłem coroczne podsumowania, jako pierwszy był Bradley i napisałem tam, że on jest znakomitym materiałem na startera mistrzowskiej drużyny. Tak jak mówisz, nie pociągnie zespołu każdej nocy, ale to co wnosi na parkiet jest nie do przecenienia i jestem pewien, że Cavs w tych dwóch meczach w Oakland nikogo nie chcieliby mieć w swojej drużynie tak bardzo jak właśnie Bradleya. A wiesz, co mi się najbardziej podobało w związku z A.B. w tych playoffs?
[Adrian] Kurcze nie wiem – ale wiem, co mi sie podobało. Seria z Cavs – bo pojechał w niej na prawie 20 pkt średnio w meczu. Co kompletnie burzy teorie, że Avery nie nadaje się do poważnego grania o najwyższe cele. Robić 20 pkt w RS, a zrobić tyle w serii z Cavs to różnica. To tylko o 1 pkt mniej niż w serii z Cavs robił DeRozan – a on chyba zarabia o 20 mln więcej niż Bradley. Jedynym który punktował w serii przeciwko Cavs wyraźnie więcej był George.
[Timi] Że on przestał być najskromniejszym gościem na świecie. Że chociażby po wygranych z Bulls krzyczał wprost do kamery, a na jednej z konferencji pomeczowych pojechał trochę Butlera, mówiąc mu wtedy, żeby jednak trochę bardziej go szanował. To był taki Bradley, którego kompletnie nie znaliśmy, bo nigdy wcześniej nie wypowiadał się tak odważnie. Ale to też on sam mówił, że jak przyszedł do Bostonu to był taką cichą myszką w tej szatni pełnej weteranów – dopiero teraz, gdy sam jest już jednym z tych weteranów, przechodzi taką fajną przemianę, co objawia się m.in. właśnie tym, że jest taki bardziej wokalny.
[Adrian] Jae Crowder był nieobecny w serii z Chicago – teoretycznie ponoć grał, ale na parkiecie była dramat. Jednak całościowo to te PO wcale źle nie wyglądają. Tak na gorąco strasznie marudziłem na niego – jednak po nabraniu dystansu nie mogę oczekiwać niczego więcej od gościa zarabiającego takie pieniądze.
[Timi] No źle nie było, bo miewał solidne mecze (albo nawet bardzo dobre jak 6/8 zza łuku przeciwko Wizards w G1), ale ogółem grał jednak mocno nierówno. Szkoda, bo myślałem, że po tym przeciętnym RS pokaże nieco więcej w fazie play-off, a tu się okazuje, że coraz więcej osób nie ma nic przeciwko, żeby się z nim pożegnać. Kontrakt cały czas ma super, ale ta umowa jest też super pod względem jego ewentualnego transferu.
[Adrian] Smart – 6 zawodnik drużyny i coś mi mówi, że on niedługo będzie się liczyć, gdy będzie się rozmawiać o nagrodzie 6th MotY. Wciąż ma co poprawiać w ataku, ale… w PO oddawał 4,1 rzutu zza łuku na 39,7%. Czy gdybym powiedział Ci w marcu, że Marcus w PO będzie rzucać za 3 punkty na 40% i to przy 4 rzutach na mecz uwierzyłbyś? Bo gdybyś Ty mi coś takiego powiedział – wysłałbym Cie na konsultacje psychiatryczne.
[Timi] Nie uwierzyłbym, tym bardziej że to już drugi z rzędu historycznie zły pod względem rzutowym sezon regularny Smarta. No ale przecież nie od dziś wiemy, że Smart trafia najlepiej wtedy, kiedy stawka jest zdecydowanie większa. Nasz znakomity rezerwowy, a gdyby tylko zawsze trafiał tak jak w Cleveland w G3 to byłby bez wątpienia naszym znakomitym starterem. Zabrakło mi takiego jednego charakterystycznego dla niego meczu w tych playoffs, choć w G7 przeciwko Wizards był wszędzie i robił wszystko, zostawiając na parkiecie mnóstwo serca.
[Adrian] Kelly Olynyk – był najlepiej blokującym zawodnikiem Bostonu w PO, tak dobrze jeszcze nigdy nie grał w tym elemencie. Miał swój wielki mecz i chyba do szczęścia brakuje tylko regularności, choć prawie 10 punktów z ławki przy 20 minutach w PO – to jest dobry wynik. Amerykańskie portale są prawie pewne, że KO już w Bostonie nie zagra. Ja w to wątpię – Olynyk ma swoje wady – ale ma sporo zalet bardzo istotnych we współczesnej NBA.
[Timi] Ta pewność wynika z tego, że pożegnanie z Olynykiem jest po prostu najłatwiejszym scenariuszem do cap space, choć przecież jest jeszcze jakaś nadzieja, że Kelly zgodzi się na nieco mniejsze pieniądze i wyjątek MLE. Byłoby wielką szkodą go stracić, tym bardziej po takich bardzo solidnych playoffs, po których na pewno urósł jego poziom pewności siebie, natomiast jeśli wierzyć tym raportom, że ktoś sypnie mu w okolicach $12-14 milionów za sezon to może rzeczywiście widzieliśmy już ostatni jego mecz w Bostonie.
[Adrian] To teraz porozmawiajmy o offseason. Wszyscy wiemy, że głównym celem będzie podpisanie Haywarda – porozmawiajmy jednak o tym, kto jeśli nie Gordon. Ciągłe pada kandydatura Gallinariego. Tu mam spore wątpliwości – bo wątpię, żeby on zgodził się grać za małe pieniądze – raczej Denver zaoferuje mu 20 mln, może nawet 23-24 mln. Oni i tak nie mają szans na topowych FA, więc niewiele ryzykują. Przy takiej kwocie ta kandydatura u mnie jest nieakceptowalna.
[Timi] Mnie Gallo nie przekonuje z jednego prostego powodu: zbyt duża historia kontuzji. Mówimy o Griffinie, że zbyt często wypada, podczas gdy Gallinari wcale nie jest pod tym względem lepszy. Wiemy, że od dawna znajduje się on w kręgu zainteresowań Celtics, ale tak naprawdę to Włoch byłby według mnie dość słabą nagrodą pocieszenia, gdyby nie udało się z Haywardem. W ataku może i dałby sporo, jednak nie na tyle, aby ze swoją obroną zrobić różnicę – dlatego wtedy wolałbym już pozyskać skrzydłowego, który zagra bliżej kosza i nie zabierze minut Jaylenowi. Bo jeśli ktoś te minuty ma już zabierać to niech będzie to Hayward.
[Adrian] To teraz z grubej rury – mamy do wydania 30 mln – Gryf i Gordon odpadli. Na rynku jest Rudy Gay i Greg Monroe – dajemy im po 15 mln za sezon i szanse na walkę o coś więcej niż PO. Obie kandydatury dość kontrowersyjne, ale przy takich pieniądzach… Gay wróci po kontuzji – może już nie być takim zawodnikiem jakim był w tym sezonie w Kings – a był zawodnikiem bardzo dobrym, ocierającym się o poziom All Star. Natomiast Monroe – zaimponował mi w PO. To jak poprawił obronę jest zastanawiające – tym bardziej, że był kompletnie niewykorzystywany przez Kidda. Danny byłby w stanie zaryzykować?
[Timi] Kandydatury na pewno ciekawe, ale musiałbym się poważnie zastanowić. Gay ma swoje plusy, ale nie wiem, czy jest sens się pakować nawet w $15 milionów rocznie po tego typu kontuzji. Na pewno dałby nam w końcu większą głębię na skrzydle, a do tego znów mielibyśmy kolejną fajną opcją na granie niskim składem z Gayem na czwórce. Dużo zależałoby od tego, jaki to byłby kontrakt, ale tak jak już tam wyżej pisałem – jak ten Hayward nie wypali to może poszukajmy kogoś do wzmocnienia pod kosz. Monroe rzeczywiście wyglądał fajnie, natomiast to jest zbyt mała próbka, żebym mógł zmienić zdanie i powitać go w Bostonie z otwartymi rękoma.
[Adrian] Pod kosz? No tu jest problem – bo poza Monroe nie ma żadnego sensownego UFA. Można jedynie odświeżyć ofertę dla JaVale’a McGee i tyle. Większy wybór jest z “czwórkami” – Millsap/Ibaka, tylko oni oczekują maksymalnych kontraktów. Jest tańszy Taj Gibson i to tyle… Wracając do Gaya – w połowie czerwca ma wznowić treningi na parkiecie – jest po rehabilitacji i nie ma medycznych przeciwwskazań do cięższych treningów. Jak sam powiedział – chcę wygrywać. Długo się nad tym zastanawiałem – kto jeśli nie Gordon lub Blake i nie widzę lepszego rozwiązania. Oczywiście jeśli sztab medyczny stwierdzi, że Rudy jest w 100% zdrowy i bedzie wyglądał dobrze. Te pieniądze musimy wydać sensownie, bo potrzebujemy kontraktów w Salary choćby na wymiany. Rudy zaimponował mi w RS – bo grał wybornie, a Monroe w PO, choć masz rację, że to mała próbka. Test oka przeszedł, ale… Mocno sobie pooglądałem jego zaawansowane statystyki – sa naprawdę dobre – choć nie był wyjściowym zawodnikiem co trzeba zaznaczyć. Jednak sporo grał w 4 kwartach i tutaj nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Nigdy bym nie pomyślał, że będę poważnie brał jego kandydaturę do Bostonu.
[Timi] Ale to może być czwórka, tym bardziej że nadal nie wiadomo tak w zasadzie, co będzie z tym Olynykiem, choć spodziewam się, że jak nie uda się z Haywardem to priorytetem będzie przedłużenie kontraktu właśnie z Kanadyjczykiem, który niekoniecznie musi godzić się na MLE, dlatego z tych $30 milionów w cap space raczej całości nie będziemy mieć do rozdysponowania. Na pewno jakoś te pieniądze trzeba będzie ulokować, chociażby do tych wymian, natomiast powiem szczerze, że zarówno Monroe i Gay to byłyby jednak słabe “nagrody pocieszenia”, swoiste najlepsze rozwiązania z tych najgorszych. Ale to też pokazuje, jak ważne jest dla nas przekonanie Haywarda do gry w Bostonie, bo jeśli to się nie uda to będziemy mieli kwaśne miny – choć już nawet dodanie do tego składu Taja Gibsona tak czy siak byłoby fajnym ruchem.
[Adrian] Ostatni wywiad trenera Utah Jazz na The Vertical pokazuje, że w Utah nastroje są raczej pesymistyczne jeśli mowa o przedłużeniu Gordona Haywarda. Chyba zdają sobie sprawę, że chciał odejść już wcześniej, chce i teraz – a oni nie mogą go już zatrzymać jak kilka lat temu. Zaczynam mieć pewność, że Hayward już się wyprowadził z Salt Lake City – nie wiemy tylko jeszcze gdzie zamieszka od nowego sezonu.
[Timi] Marc Stein potwierdził to, co pisałem w zeszłym tygodniu, czyli że Miami Heat też się liczą, a przynajmniej Jazz się ich obawiają. No ja też bym się obawiał, bo to Pat Riley i Miami, natomiast Heat ze względu na to, gdzie grają zawsze są łączeni z wieloma nazwiskami. Ale patrząc na Haywarda to jednak wydaje mi się, że on jest jakiś taki bardziej ułożony i że wolałby rodzinkę do kościoła zabrać niż do klubu nocnego. No i jest różnica między absencją w playoffs a graniem w ECF, nawet jeśli są ludzie, którzy doceniają to bardziej i mają Spo przed Stevensem w głosowaniu na trenera sezonu.
[Adrian] Jedynym plusem Miami jest brak stanowego podatku dochodowego. Jednak też nie ma co demonizować – w Bostonie zawodnik musi płacić 5,25% od swoich dochodów, ale podatek federalny w wysokości 39,6% dla milionowych kontraktów w NBA wszędzie jest taki sam. Przy kontrakcie 30 mln ta różnica to jest ok 950 tys. dolarów. Nie jest to mało, ale też nie jest to kwota rzucająca na kolana.
[Timi] No więc właśnie, raz jeszcze potwierdza się, że podatki chyba tak dużej roli nie odgrywają, zresztą gdyby Haywardowi chodziło tylko o pieniądze to zapewne nie byłoby w ogóle mowy o jego odejściu z Utah, bo to Jazz mogą mu zaproponować najwięcej kasy. Mnie natomiast bardziej ciekawi, jak to wszystko zostanie przez Ainge’a rozwiązane i czy ewentualnie Hayward zgodziłby się zostawić na stole nieco $$$, jeśli Celtom nieco zabraknie do tej kwoty maksymalnego kontraktu.
[Adrian] Silver zapowiada zmiany w Drafcie i chce obniżyć granicę wieku. Teraz zawodnik musi po High School rozegrać jeden sezon w innych rozgrywkach czy to w USA, czy poza stanami. NBA zastanawia się nad zniesieniem tej bariery i do NBA przychodziliby zawodnicy już w wieku 18 lat. Moim zdaniem to jest błąd – bo ja bym oczekiwał odwrotnego ruchu. Podniósłbym te granice o rok i do NBA powinni wchodzić zawodnicy po 2 latach gry w NCAA czy zza oceanem.
[Timi] Właśnie nie tyle chce obniżyć, co po prostu chce ją zmienić – tylko że na razie nie wiadomo, czy w górę, czy w dół. Z tego, co mówił to liga chciał właśnie zwiększyć z 19 do 20, a związek zmniejszyć z 19 do 18, dlatego w najbliższych miesiącach mają być prowadzone rozmowy i ten aspekt ma zostać zaadresowany. Ja też raczej bym się skłaniał ku tej pierwszej opcji, przede wszystkim dlatego, że po zaledwie roku w NCAA czy za granicą zawodnik nie jest jeszcze przygotowany do tego, co go czeka w NBA. Jasna sprawa, że zdarzają się wybryki natury jak na przykład James, ale wystarczy spojrzeć sobie na tegoroczny draft i zdać sobie sprawę, że o nagrodę ROTY walczą… dwaj gracze z draftu sprzed trzech lat oraz niedługo 25-letni Brogdon.
[Adrian] No ja jego słowa odczytałem, że nie widzi sensu zabraniać wybitnym 18 latkom po HS gry w NBA. Jest tu jakiś sens – tylko niewielki. Bo wybitnych dzieciaków jest kilku na całe dziesięciolecie. Najwybitniejsze pokolenia zawodników wyrastały poprzez kilkuletnią grę w lidze akademickiej. Natłok talentu w latach 80 i 90 był moim zdaniem większy. Nie chcę zaczynać burzy, że kiedyś było lepiej bo Jordan, Barkley, Drexler – chce powiedzieć, że kiedyś (nawet jeszcze nie tak dawno) zawodnicy którzy przychodzili z NCAA znaczyli w swoich klubach dużo więcej już od pierwszego sezonu. Oni znaczyli dużo więcej w drużynach które biły się z miejsca o PO. Teraz takie przypadki to raz na 5 draftów – wtedy Draft potrafił zmienić układ w konferencji.
[Timi] No tak, o to właśnie w tym wszystkim chodzi – komentatorzy ABC coś tam wspominali o tym pomyśle i zarówno Jackson, jak i Van Gundy stwierdzili, że czemu zabraniać 18-latkom, że przecież LeBron, ale to jest właśnie ten jeden przypadek na kilka lat, że przychodzi po HS taki talent i z miejsca robi furorę w lidze. Czy dla takich przypadków warto jest tę granicę przesuwać w dół? Jasna sprawa, że fajnie jest dać szansę tym dzieciakom z HS na super życie, bo przecież $$$ w NBA nie są złe, natomiast chociażby przykład ostatnich draftów pokazuje, że zdecydowanie lepiej byłoby jednak tę granicę podwyższyć, dzięki czemu do ligi trafialiby po prostu bardziej ukształtowani gracze – a te wybitne talenty tak czy siak by sobie poradziły, dwa lata w NCAA też dałyby porządnego kopa w rozwoju.
[Adrian] Zyskaliby wszyscy, bo przecież poziom NCAA wystrzeliłby w górę, gdyby te rozgrywki przestały tracić największe gwiazdy po 1 sezonie. Najsilniejsze uczelnie nie mogłyby już tak kumulować talentów, bo zabrakłoby minut na parkiecie i sami zawodnicy wybieraliby inne uczelnie. Ja widzę tylko plusy – na nowego LBJ czekamy już lat kilkanaście i jakoś go nie widać.