#63 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych pozornie bez znaczenia. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Drugi mecz w Waszyngtonie to istna katastrofa. W każdym z dotychczasowych 4 spotkań Wizards mili run, ale pierwszy raz było tak duży, bo po 26-0 nie było co zbierać. Po 2 spotkaniach w Waszyngtonie, seria wraca do Bostonu z remisowanym stanem.

[Timi] Najgorsze jest to, że do tego runu nasza gra wyglądała naprawdę dobrze. Thomas złapał w pierwszej połowie znakomity rytm, no ale jeśli nie trafia się rzutów i popełnia się tak łatwe straty to wiadomo, że Wizards to wykorzystają w szybkim ataku. Pisałem przed serią, że jednym z najważniejszych zadań Celtics będzie ograniczenie strat do minimum, bo Wizards z tego właśnie żyją, a jak już pozwolisz im się rozpędzić to jest naprawdę trudno ich zatrzymać.

[Adrian] Największym koszmarem było notorycznie popełnianie tych samych błędów, to był 4 mecz z rzędu gdzie Wizards wykorzystywali dokładnie to samo i prawie identycznie robili odjazd w 1 lub 3 kwarcie. Nie pomagały czasy, nie pomagały zmiany składu – wszystko psu w du… To mnie bolało najbardziej – 4 mecze i 4 identyczne sytuacje, tym bardziej martwiące, że w każdym kolejnym meczu w Waszyngtonie pozwalaliśmy na jeszcze większy run.

[Timi] Ale widzisz, w G5 udało się w końcu ograniczyć głupie straty i to my, a nie Wizards, zrobiliśmy sobie paf paf paf w szybkim ataku. Jak już tracić piłkę to przynajmniej tak, żeby Wizards zaczynali grę z boku… Natomiast tak się niestety składa, że jak już wejdziemy w zły rytm to jest strata za stratą, a jak już z tego wyjdziemy to przewaga Wizards jest ogromna. Przy czym jakby tak wyjąć te wszystkie runy to się okaże że gramy lepiej – no ale nie można sobie pozwalać na takie przestoje. W meczu numer pięć ani przez chwilę takiego przestoju nie było, dzięki czemu zagraliśmy najlepszy basket w całych playoffs i mamy 3-2.

[Adrian] Te przestoje są o tyle zastanawiające, że dotyczą całej drużyny, bo nagle wszyscy nie potrafią kozłować, podać, czy rzucić jak w G4. W 3 kwarcie tego meczu popełniliśmy 9 strat, a w 3 pozostałych kwartach razem 11. Pomimo tych dziwnych sytuacji, gdzie pozwalamy w kilka minut demolować się Wizards – patrząc po 5 spotkaniach w statystyki gramy naprawdę dobrze. Trafiamy ponad 14 trójek na mecz, a to o prawie 6 więcej niż Wizards i tylko o 1 mniej niż w 2 rundzie trafiało Cavs czy Rockets.

[Timi] I też od tych trójek sporo u nas zależy, bo jak trafiamy na dobrym procencie to jest spora szansa, że wygramy – wszak Wizards po 53 punktach zaczęli dobrze ograniczać Thomsa, na co Stevens znalazł odpowiedź dopiero w meczu numer pięć. Albo inaczej, wtedy to wyszło najlepiej bo Celtics w końcu trafiali (patrz: Bradley), ale prawda jest taka, że po raz kolejny rywale wyzywają Boston do tego, aby pokonali ich wszyscy inni tylko nie Thomas. Na całe szczęście, w tym sezonie ten bostoński „supporting cast” z Horfordem na czele to najczęściej jest już wysoka jakość.

[Adrian] Urazu biodra w G4 doznał Bradley, ale wszystko wskazuje na to, że zagra w G5. Moim zdaniem to G5 będzie decydujący dla serii – kto wygra, ten najprawdopodobniej wygra w 7 meczach. Pozwoliliśmy Wizards się strasznie rozpędzić na ich własnym parkiecie, choć 27 minut G4 nie wskazywało na taki obrót sprawy.

[Timi] G7 to zawsze jest jedna wielka niewiadoma, dlatego powiem tak: to dla Celtów mecz numer pięć jest must-winem, bo nie wydaje mi się, żeby wygrali w tym sezonie w Waszyngtonie. No ale jak do tej pory zawsze wygrywał gospodarz, więc ja bardzo chętnie przyjmę taki scenariusz – tym bardziej, że wtedy się okaże, że naprawdę warto było grać o tę przewagę parkietu w RS.

[Adrian] Na czacie pokusiłem sie przed G5 o wpis, że kto wygra ten mecz ten wygra serię. Gdy rozmawiamy – to jest już po G5 i my to wygraliśmy. O tym spotkaniu porozmawiamy za chwilę, ale teraz zastanawiam się – czy Wizards wytrzyma psychicznie G6. Mecz będzie w Waszyngtonie, ale to nie jest drużyna która ma nerwy ze stali. Terry Rozier ma większe jaja, gdy ciśnienie jest ogromne, niż liderzy Wizards.

[Timi] Oj tak, to jest bardzo trafne porównanie. Widziałem też gdzieś taką fajną statystykę, że Wizards przegrali chyba siedem kolejnych meczów u siebie, kiedy mierzyli się z eliminacją z gry. U siebie! Z drugiej strony, oni w swojej hali są naprawdę mocni, a Celtics jednak w Waszyngtonie w tych dwóch meczach nie istnieli. Jeśli natomiast zagramy choć w połowie tak dobrze jak w G5 to jest szansa.

[Adrian] To prawda, że nie istnieliśmy. Robiliśmy w tych dwóch meczach średnio o 13 zbiórek mniej, tego nie da się nadrobić, a przede wszystkim nasza skuteczność to było 39% wobec 49% Wizards. Tylko teraz role się odwróciły – bo nie interesuje mnie jak my zagramy – to owszem jest ważne, ale nie decydujące. Decydujące jest czy oni będą potrafili grać z takim ciśnieniem. Dwa pierwsze mecze w Bostonie pokazały, że w końcówce Wizards się spala, oni mogli to wygrać, ale nie było nikogo z nerwami ze stali. Teraz nerwy ze stali muszą mieć przez pełne 48 minut – tu już nie ma marginesu błędu. A przecież świeżo w pamięci będzie G5, gdzie nie mili nic do powiedzenia. Wiedzą, że jeśli nie uda im się jakiś „run” na kilkanaście punktów – przynajmniej kilkanaście – to ich szanse dramatycznie maleją.

[Timi] Masz rację, że decydujące będzie to, czy Wizards w końcu pokażą, że potrafią grać pod presją – zresztą te playoffs dobitnie pokazują, jak wielka to jest presja i nawet własny parkiet nie pomaga, o czym na świeżo przekonali się Rockets, odpadając u siebie z Spurs po słabiutkim spotkaniu. Rakiety dołączyły więc do niechlubnego grona i po tym meczu drużyny broniące się przed eliminacją są 0-10 w meczach u siebie w tegorocznej fazie play-off.

[Adrian] Słabiutkim spotkaniem określiłeś mecz, który był istnym holocaustem Houston. Jedynym ich zawodnikiem, który trafił więcej niż 3 rzuty był Ariza. Nie przekroczyli nawet 29% skuteczności. Harden z gry zdobył tylko 6 punktów. Nie chciałbym być kibicem Rakiet po takim meczu… Najważniejszy mecz w sezonie, a drużyna bez dwóch gwiazd roznosi ich w pył, we własnej hali.

[Timi] Fakt, to był zresztą kolejny już choke Hardena, któremu zostało z tego sezonu jedynie zwycięstwo z Westbrookiem w playoffs, bo zdaje się, że statuetkę MVP odbierze zawodnik Thunder. Teraz zostaje pytanie, czy Spurs będą w stanie zagrozić Warriors w finałach konferencji, choć jak miałbym wybierać, która z drużyn uszczknie więcej meczów to z dwójki Spurs – Rockets stawiałbym na tych pierwszych właśnie.

[Adrian] Przed rozpoczęciem PO liczyłem, że ten wariacki system Houston jakimś cudem wygra Zachód. Cudu nie było, ale mimo wszystko świetnie sie oglądało te pojedynki zrównoważonych Ostróg z wariackimi Rakietami. Teraz całym sercem za Popem – niech zrobią Złoty Deszczyk chłopakom ze Złotego Stanu.

[Timi] Pytanie, na ile ta kostka nie będzie przeszkadzać Leonardowi, bo to jest jeden z kluczy w tej serii. Warriors są jednak zdecydowanie bardziej utalentowanym zespołem i jeśli Kawhi miałby choć trochę odczuwać ten uraz to będzie to spory problem dla Spurs. Ale przecież nawet jeśli Kawhi będzie grał na swoje sto procent to GSW są faworytami tej serii. Tak czy siak, Spurs są w stanie nawiązać walkę i mam nadzieję, że to nie będzie szybka seria, bo bardzo chcę zobaczyć, co wymyśla Pop w starciu z Mikiem Brownem.

[Adrian] No to mecz numer 5 i wielka wygrana. Wielka! Bezdyskusyjna! Wizards było równorzędnym partnerem przez 90 sekund gdzie wyszli na prowadzenie 4-0 i tyle było po ich grze. Miny Walla i Beala na 9 minut i 49 sekund przed końcem spotkania, gdy Celtics objęli 26 punktowe prowadzenie mówiły wszystko. Zero szans! To było spotkanie w którym grała tylko jedna drużyna, Wizards robili za statystów.

[Timi] Powiem szczerze, że obawiałem się tego meczu po dwóch wpierdolach w D.C. ale na szczęście Celtics odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób i sami sprawili Wizards taki wpierdol. Po cichu marzył mi się właśnie blowout, no i się udało – pierwszy raz od 2012 roku kibice w Bostonie zobaczyli Gino w fazie play-off. Bardzo dobrze, że Celtics pokazali swoją moc, na dodatek w takim momencie, w najważniejszym jak dotychczas meczu tego sezonu – bo przecież ewentualna przegrana to byłby raczej nasz koniec.

[Adrian] Trzecie spotkanie z rzędu, gdy Thomas nie zdobywa przynajmniej 20 punktów. Taka seria jeszcze nigdy nie przydarzyła się w tym sezonie, ba – jeszcze nigdy nie było takiej dwu meczowej serii poniżej 20 punktów. Tym razem drużyna znalazła rozwiązanie, dla takiej sytuacji i Avery Bradley wystąpił w 1 połowie w roli dominatora. Reszta zagrała swoje i to jest sposób na utrudnianie życia IT4.

[Timi] Mniej niż 20 punktów, ale miał też Thomas dziewięć asyst i w przeciwieństwie do meczów w D.C. nie forsował tej gry, zagrał bardzo mądre spotkanie, a w czwartej kwarcie dołożył też swoje, jeśli chodzi o punkty. Już się martwiłem, że Wizards udało się ograniczyć jego wejścia pod kosz, ale w G5 miał kilka świetnych wjazdów, po których znakomicie znajdował partnerów. A co do reszty drużyny to wystarczy tylko przypomnieć statystykę z pierwszej połowie: IT miał ledwie pięć punktów, podczas gdy Celtics zdobyli ogółem aż 67 punktów.

[Adrian] W tym meczu wygrał zespół, pokuszę się nawet o sformułowanie, że w tym zespole nie było słabego ogniwa. Wizards dostali jasny sygnał – ograniczenie IT4 może nic nie dać, jak pozwolicie grać reszcie. Zresztą chyba taki był cel Stevensa – zagrać tak, jakby lider został uciszony. Brad lubi takie eksperymenty i co ciekawe, większośc mu się udaje.

[Timi] Ale to też był bardzo fajny sygnał wysłany przez Celtics przed meczem numer sześć. Bo Wizards mogli być zadowoleni po dwóch meczach w Waszyngtonie, w G5 sam Thomas też przecież szumu nie robił (szczególnie w tej pierwszej połowie), ale Celtowie odpowiedzieli świetnym ruchem bez piłki i przede wszystkim Horford zagrał znów jak profesor. A sam Stevens znów postawił na Amira i to się w końcu opłaciło, nie poszedł w kolejnego shootera żeby otworzyć grę, kiedy Wizards zaczęli nawet aż za bardzo pomagać w pickach I.T. ale zostawił tego Johnsona, który w G5 zagrał najlepiej jak do tej pory w playoffs i dał też przede wszystkim świetną obronę obręczy.

[Adrian] Byłem bardzo ciekawy jak to spotkanie zniesie Kelly Oubre – muszę przyznać, że mi chłopak zaimponował, bo był jednym z lepszych zawodników Wizards w tym meczu. Z trybun poleciało „Fuck you Oubre” a on grał i w obronie utrudniał życie Thomasowi naprawdę dobrze. Po meczu kilku zawodników Wiz wyraziło oburzenie, że tak go przywitał Ogródek – nie wiem czego się spodziewali, „oj oj ty niedobry”, „hola hola mości panie” czy może ” goń sie leszczu”.

[Timi] No powiem szczerze, że byłem zaskoczony, że nie uleciała żadna łza. Dla niego to też był z pewnością jeden z najciekawszych momentów w karierze, no bo nie każdy zawodnik słyszy jak calutki Ogródek skanduje jego nazwisko. Fakt faktem, że bardzo fajnie sobie z tym poradził, ale ta poza po wsadzie, gdy mecz dawno był już rozstrzygnięty, to było jeszcze słabsze niż „fuck you Oubre” – to przynajmniej miało jakiś sens.

[Adrian] No i ostatnie spotkanie w tym tygodniu – G6 w Waszyngtonie. Pechowa porażka 1 punktem w końcówce. Wizards grali średnio – my odrobinę lepiej, tylko nasza ławka nie miała dnia. 85 sekund do końca i prowadzimy 87-82 – byłem pewien, ze to dowieziemy, ale… Jasiu Ściana urwał się raz, a potem trafił rzut którego w 90 na 100 przypadków by nie trafił. Te 3,5 sekundy do końca spotkania chcieliśmy rozegrać dobrze, tylko Wizards miało jeszcze jeden faul w zanadrzu. Szkoda… bo powinniśmy to spotkanie zamknąć te 85 sekund przed końcową syreną.

[Timi] Wielka szkoda tych pięciu punktów przewagi i dwóch błędów Thomsa, bo nie bójmy się powiedzieć, że Isaiah niestety dwa razy zawalił sprawę. Tymczasem Wall rzeczywiście trafił rzut, który był rzutem jaki Celtics chcieliby, żeby oddał – on trafiał 30 procent takich trójek w RS, nawet mniej w playoffs. A tu jeszcze był przecież dobry kontest od Bradleya. No ale niestety to była jedna z tych udanych prób.

[Adrian] Hmmm no aż tak bardzo nie obwiniam Thomasa – szczególnie w tej akcji gdzie został zamknięty przez dwóch zawodników i odgrywał rozsądnie na środek. Reszta powinna kontrolować nie tylko swojego obrońcę, ale i to co się dzieje z piłką. Działo sie źle – na środku była duża przestrzeń i tam powinien ktoś wybiegać – bo to logiczne. Choć faktem jest, że IT4 mógł walić po nogach na aut – chyba zabrakło cwaniactwa.

[Timi] Z jednej strony cwaniactwa, ale też sam Thomas po meczu mówił, że mógł się w tej sytuacji zachować lepiej. Sęk w tym, że wcześniej Wizards nie trapowali tak wysoko, więc było to spore zaskoczenie dla I.T. Natomiast przy tej drugiej akcji wiadomo, że gdyby Thomas trafił to byłby bohaterem, jednak tam była po prostu zła pozycja do rzutu, Wall doskonale wiedział, czego się spodziewać i wydaję mi się, że Isaiah mógł to rozegrać znacznie lepiej niż decydować się na tak dobrze kontestowany rzut zza łuku. No nic, miejmy nadzieję, że w G7 zobaczymy coś na kształt tych legendarnych już 53 punktów z G2.

[Adrian] Rozmawialiśmy o tym, czy liderze Wiz wytrzymają ciśnienie i Wall tylko w samej końcówce pokazał cokolwiek. Wcześniej to był jego bardzo cichy mecz. No, ale lidera rozlicza się z tego czy trafi taki rzut jak ten na 7,7 sekundy przed końcem spotkania – trafił. Teraz G7 i w poniedziałek będzie nerwowa noc dla nas, ale i dla nich. Dla kogo bardziej? Wizards w tej serii nie wygrało w Bostonie, w całym sezonie nie wygrało w Bostonie. Ostatnie zwycięstwo w Ogródku zanotowali 16 kwietnia 2014 roku, gdy w wyjściowym składzie Celtics byli Phil Pressey, Jeff Green i Brandon Bass. Nasza rotacja to była porywająca ósemka, bo z ławki pomagali Chris Johnson, Joel Anthony i Chris Babb. Zresztą John Wall w Bostonie wygrał tylko 2 razy w swojej karierze – oba spotkania w sezonie gdy tankowaliśmy (no chcieliśmy tankować), czyli 13/14. No to jeszcze jedna statystyka, licząc od 1979 roku – zwycięstwa w G7 – Boston 16 Wizards 0.

[Timi] Wszystkie statystyki bardzo ładne i fajne, na pewno z nich skorzystam przed meczem, natomiast G7 rządzi się swoimi prawami i statystki nie mają żadnego znaczenia. Bardzo dobrze, że mamy przewagę parkietu, bo to jest naprawdę ważne w tej serii, szczególnie przeciwko Wizards i szczególnie z naszymi kibicami w Ogródku. Oj, bardzo chciałbym powtórkę z G5 i liczę na to, że drugi tak słaby mecz jak w G6 się naszym rezerwowym nie zdarzy. Ten mecz trzeba wygrać – przed sezonem sam awans do drugiej rundy uznałbym za sukces, ale teraz w perspektywie po prostu trzeba awansować do finałów konferencji.

[Adrian] Przed sezonem awans do 2 rundy to jednak był cel optymalny – nie żaden sukces. Po coś podpisaliśmy tego Horforda za 27 mln. 1 rundę zwiedzaliśmy bez niego – nawet wtedy kiedy chcieliśmy jeszcze tankować. Natomiast skoro jest szansa na ECF, skoro zrobiliśmy 1 seed po RS – to wygrana z Wizards musi paść naszym łupem. Jeśli uwalimy z nimi – będę jednak trochę rozczarowany sezonem. Potem to już wola nieba.

[Timi] No biorąc pod uwagę wszystko to, co działo się dotychczas to też będę rozczarowany. To rozczarowanie może nam niejako poprawić loteria, która wypada akurat w takim, a nie w innym momencie – z jednej strony mamy bardzo duże szanse na ECF i pierwszy pick w drafcie, ale w grze wciąż jest też ten najgorszy scenariusz. Choć przecież i tak ten najgorszy dla nas scenariusz to jest coś, co wiele organizacji przyjęłoby z pocałowaniem ręki.

[Adrian] Tommy Heinsohn akcję z przebieraniem się na czarno przed G6 nazwał głupotą. Powiedział więcej – nigdy nie okazuj braku szacunku dla przeciwnika. Absolutnie się zgadzam – sami daliśmy im kolejny bodziec do walki. Po co to było? Tym bardziej, że cała szopka psu na budę bo nie było pogrzebu – znaczy się był, ale nasz w tym meczu.

[Timi] Wiesz, to było głupie, bo przegraliśmy. Albo inaczej – rozumiem argument Tommy’ego, natomiast też bez przesady, aby to rzeczywiście był aż taki bodziec. Wizards byli nad krawędzią, tak czy siak musieli zrobić wszystko, żeby pozostać w grze i nie potrzebowali dodatkowej motywacji. My to zrobiliśmy, żeby pokazać Wizards jak to się robi (w rewanżu za pewien styczniowy mecz RS) i na tę 1:20 przed końcem to Wizards wyglądali głupio. Niestety, bogowie koszykówki dali znać, co sami sądzą o tym pomyśle i wyszło jak wyszło.

[Adrian] Przyszły Tydzień zacznie się od trzęsienia ziemi w postaci G7 w poniedziałek, ale już we wtorek czekają nas kolejne emocje czyli Draft Lottery. Tym razem sam Wyc udaje się na losowanie. Mamy 25% szans na 1 pick, ale aż 35,7% na 4 pick. Ostatni raz najwyżej rozstawiona drużyna podczas Draft Lottery spadła na 4 miejsce po losowaniu w 2009 roku i było to Sacramento Kings. Od 6 lat posiadacz 1 seedu podczas Draft Lottery nie wypadł poza Top2. 2 ostatnie losowania zawsze dawały 1 pick posiadaczowi 250 szans na ten wybór – do trzech razy sztuka?  Coś mi mówi, że będziemy wybierać z numerem 2.

[Timi] Jeśli my z dwójką to niech z jedynką wybierają Lakers! A tak serio to będę zadowolony z kolejnego picku w top3, nieco rozczarowany ew. pickiem numer cztery i bardzo zadowolony z jedynki. Już sam fakt, że nie możemy spaść poza top4 to jest super sprawa, a teraz trzeba tylko trzymać kciuki, żeby było jeszcze lepiej. Historia jest fajna, natomiast ja mam po prostu nadzieję, że odpłaci nam się w końcu to „soft” tankowanie i po tylu latach nieszczęścia w loterii w końcu to szczęście będzie po naszej stronie.

[Adrian] Draymond Green nazwał Olynyka brudnym graczem. To co powiedział, to jedna z najgłupszych rzeczy jakie słyszałem w NBA. Można Kelly’ego nie lubić, można mu kilka sprawa zarzucić, ale nie to, że gra brudno. Ta zasłona na Oubre była czysta – oglądałem tę sytuację wiele razy i Oubre twarzą wpadł na bark KO, a nie na łokieć, bo łokcie były opuszczone i przy ciele. No i szczytem hipokryzji jest odzywanie się Greena w tej sytuacji – specjalisty od kopania w krocze.

[Timi] Jasne, że palnął głupotę, ale to była po prostu próba przerzucenia narracji na Olynyka. Na całe szczęście, mało kto dał się na to nabrać, bo takie słowa z ust Greena to jest naprawdę Mount Everest hipokryzji. To tak jakby Marcus Smart oskarżył kogoś o flopowanie. Draymond Green jest być może najbrudniejszym graczem w tej lidze, natomiast mi w ogóle trudno jest się odnieść do jakichkolwiek oskarżeń w stronę Olynyka, bo widziałem wszystkie jego mecze i naprawdę nie wiem, co można by zakwalifikować jako „brudne” zagranie. Wiele osób przypomina sytuację z Love’em, ale mało kto pamięta, że Love chwilę wcześniej zablokował ramię Olynyka w taki sam sposób, a to co stało się potem to raczej nieszczęśliwy przypadek, bo przecież tego typu walka o piłkę to jest rzecz powszechna w NBA.

[Adrian] Green spotkał się z niezłą jazdą w TNT, gdzie Barkley nie zostawił na nim suchej nitki. Pojawiła sie nawet doskonała infografika, która nie pozostawia żadnych wątpliwości, kto jest „brudnym” graczem. Przy okazji ta sytuacja przypomniała mi, dlaczego basket lat 80/90 zawsze będzie najlepszy – nie było płaczków. Flopperzy i płaczki to jest plaga XXI wieku.

[Timi] To nawet Woj napisał na twitterze tę statystykę, zresztą jako pierwszy – wiadomo już, kto na pewno jako pierwszy poda informację, gdzie w przyszłym sezonie zagra Kelly. Kolega Wojnarowskiego z Vertical, Krzyś Mannix, zrobił natomiast taką nieformalną ankietę i spytał sześciu różnych członków sztabu trenerskiego, czy Olynyk jest „brudnym” graczem. Pięciu powiedziało, że nie i tylko jeden przytaknął, dodając jednak od razu, że Marcin Gortat jest „brudniejszy”.

[Adrian] Mighty IT. Koby przeszedł na emeryturę, ale ma kilku ulubieńców w tej lidze. Co ciekawe to są głownie rozgrywający jak Thomas, Irving, Westbrook czy Harden – z wyjątkiem dla Haywarda, z którym też często rozmawia. Jeśli legenda Lakers naprawdę docenia co robi dla Bostonu i ligi Thomas, to mamy już chyba do czynienia z niesamowitym zjawiskiem jaki jest IT4.

[Timi] Thomas to najmniej spodziewana gwiazda ligi w historii, bo nikt nie powie, że przewidział takie rzeczy w wykonaniu ostatniego wyboru jednego z draftów. Nikt nie ma natomiast wątpliwości, że Isaiah ma to „coś”, dzięki czemu dokonuje często mogłoby się wydawać niemożliwego i choćby pod tym względem jest bardzo podobny do Bryanta. A sam fakt, że Kobe pomaga Thomasowi w taki sposób to jest genialna sprawa i tak jak mówisz, to tylko potwierdza, że ostatnie dwa lata I.T. w NBA to jest coś niesamowitego.

[Adrian] Bardzo szybko zakończyła się seria Cavs z Toronto. Chyba nikt sie nie spodziewał, aż takiego lania jakie zaserwował LBJ Rapsom. Coraz więcej jest głosów, że na Wschodzie trzeba czekać na powrót jakiejkolwiek rywalizacji na erę postLBJ. Myśle, że też i kibice Bostonu chłodniej podejdą do wymian picków Nets na gwiazdę, taką jak Butler czy George. Tak długo jak LeGlaca ma siłę – tak długo walka nie jest równa.

[Timi] No i po co był ten Ibaka? Albo ten Tucker? Era LeBrona trwa, no ale my tu już o tym mówimy od tygodni, od miesięcy i możemy sobie tylko zadać pytanie, kiedy nastąpi choćby początek końca tej ery. Kiedy LBJ pokaże choćby najmniejszą oznakę słabnięcia. Tego wciąż nie wiemy, bo LeBron zdaje się być z roku na rok coraz lepszy. Ile jeszcze? Trzy lata, cztery? Pięć? Dlatego ja się nie dziwię, że tych głosów, aby to przeczekać, jest coraz więcej. Ale tak czy siak warto być tam gdzieś blisko, bo nigdy nie wiesz, kiedy nadarzy się okazja.

[Adrian] Być blisko – zgadzam się. Oddawać wszystko za iluzoryczne szanse walki z LBJ – kompletnie absurdalny pomysł. Ani Butler (który nie potrafił pokonać nas), ani George (który był blisko, ale nie potrafił urwać Cavs choćby jednego spotkania) – jak na razie nie są odpowiedzią na LBJ. Być może w duecie, który ponoć był blisko, a o który tak w Trade Deadline martwił się GM Cavs. Przed nami FA, na których mamy wolnych  (a właściwie możemy mieć) 30 mln – to jest priorytet. No i już we wtorek będziemy wiedzieć z którym numerem Danny wybierze w nadchodzącym Drafcie.

[Timi] Tak jest, FA to w tym momencie jest cel numer jeden dla Celtics na kolejne wzmocnienie, ale draft i ogólnie ta kolejna grupa młodych zawodników, jaka ma trafić do Bostonu to jest ciekawa kwestia dla sztabu. Na ten moment jesteśmy o jeden mecz od ECF, a przed nami lato, w którym znów możemy się poważnie wzmocnić. Czy na tyle, aby zagrozić LBJ? Raczej nie, ale wzmocnienia trzeba będzie poczynić, bo za rok już tyle pieniędzy nie będziemy mieć do wydania – głównie dlatego jestem niesamowicie ciekaw, jak nasz skład będzie wyglądał pod koniec lipca.

[Adrian] Area21 i połączone siły Celtów z 2008 roku. Jeden z najlepszych odcinków mini show Kevina – który stał się objawieniem TNT. Miło było oglądać starą ekipę, dużo sentymentalnych momentów i ta lalka z boku…

[Timi] Oj tak, to była czysta przyjemność. Trochę za mało było Rondo, ale rozumiem, że jako jedyny z tego grona wciąż jest w lidze i w związku z tym ciężko było mu powiedzieć cokolwiek więcej, choćby trochę kontrowersyjnego. Ale i tak najbardziej podobała mi się reakcja Big Baby Davisa, kiedy ze studiem połączył się Doc Rivers…

[Adrian] Rozpoczął się Draft Combine – z roku na rok ta impreza traci na znaczeniu. 2 lata temu mogłem przygotowywać codziennie fajne raporty, rok temu sygnalizowałem, że ta impreza umiera bo zawodnicy olewają ją totalnie – a ten rok to prawdziwa śmierć. Z najlepszych prospectów na Draft Combine pojawił się tylko Merkelle Fultz. Warto dodać, że Danny spotkał się z Merkelle od razu pierwszego dnia. Sam zawodnik spotkał się z wszystkimi wysoko rozstawionymi drużynami przed losowaniem, poza…. Orlando. Mocny sygnał co o Orlando sadza młodzi zawodnicy.

[Timi] No pojawił się, ale tylko na rozmowy, bo na parkiet nawet nie wyszedł. Kevin Durant wprost odradza młodym zawodnikom uczestniczenie w tej imprezie, bo to po prostu strata czasu. Indywidualne rozmowy z poszczególnymi zawodnikami i tak zostaną przeprowadzone przez kluby, tak samo jak odpowiednie pomiary i badania – szkoda jedynie, że większość takich info będzie albo niedostępna, albo nieoficjalna, bo Combine przydawał się przynajmniej do stwierdzenia, ile rzeczywiście wzrostu ma ten albo ile waży tamten.

[Adrian] To jeszcze Ante Zizic – trenerzy euroligowych drużyn byli zgodni – to 2 nazwisko z młodych zawodników po Donciciu – który uchodzi za jeden z największych talentów draftu 2018. Nie ma drugiej takiej drużyny, która tak bardzo czeka na swojego stashowanego zawodnika jak my na Ante. Za 50 dni rusza Summer League – zacieram łapki.

[Timi] A kto wie, może Zizić i Doncić w 2018 będą kolegami z drużyny? A co do samego Ante to też zacieram łapki, choć zdaje sobie powoli sprawę z tego, że hype na niego jest tak ogromny, że powoli trzeba studzić chyba nieco nasze oczekiwania. Nie ma wątpliwości, co do tego, że Zizic bardzo się tej drużynie przyda i w perspektywie kilku lat może w końcu rozwiązać bostoński problem z brakiem środkowego, jednak szczególnie na początku jego kariery w NBA trzeba pamiętać, że to nie Europa i że potrzeba będzie czasu, żeby i w USA odnosił takie sukcesy – no chyba że on przerośnie nawet ten hype już w pierwszym swoim sezonie, czego bardzo mu życzę.

[Adrian] Z Draftu 2018 to ja sobie życzę Bambe lub Aytona – nawet nie wiem którego bardziej, bo po All American Tournament to Bamba jest oceniany wyżej. Najprawdopodobniej przez warunki fizyczne, bo na tym turnieju zmierzono jego wingspan i on ma 7’9 czyli o pół cala więcej niż Rudy Gobert. Nadal musi podgonić masę mięśniową, ale nie jest biały, więc powinno mu się to udać.