#43 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych pozornie bez znaczenia. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] No to zaczynamy nasz Świąteczny Tygodnik. Brzuszki pełne, a przecież już za kilka godzin i to w doskonałej dla nas porze będzie mecz z NYK. Nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć sobie wszystkiego bostońskiego!

[Timi] Tak, jest – a na deser oby wygrana z Knicks, która idealnie powinna zakończyć nasze bożonarodzeniowe „zmagania”. Fajnie po kilku latach przerwy będzie znów zobaczyć Celtów grających w taki dzień, bo to kapitalny prezent dla wszystkich fanów! :)

[Adrian] Zaczynamy od wygranej z Miami, która miała miejsce tydzień temu. Dobrze się zaczął dla nas ten trzy meczowy wyjazd. Choć…. chyba już taka tradycje, że pytam się – co się stało w 3 kwarcie? Graliśmy w sumie silnym składem, bo Crowder i Bradley rozegrali prawie pełne 12 minut. Horford nie trafił żadnego z 4 rzutów (choć o nim osobno pogadamy), ławka jak wchodziła to dawała słabiuteńkie wsparcie- dość napisać, że ławkowicze oddali 7 rzutów i każdy był niecelny – no i pozwoliliśmy się rozbujać Heat strasznie.

[Timi] Tradycją pytanie, ale też powoli niestety tradycją takie przestoje w każdym meczu – nie podoba mi się, że tak łatwo dajemy przeciwnikowi nas dogonić, a robimy to w najgorszy możliwy sposób. Proste błędy i za mało pomysłu w ataku, gdzie zbyt często polegamy tylko i wyłącznie na trójkach. GET TO THE PAINT! To jedno z ulubionych sformułowań Tommy’ego i gdyby tylko Tommy jeszcze jeździł na wyjazdy to naprawdę słyszelibyśmy je bardzo często.

[Adrian] Thomas zagrał świetne zawody, ale sędziowie postanowili uatrakcyjnić ostatnie minuty i wyleciał z boiska. Po meczu Winslow powiedział, że uderzenie było, ale nie na wykluczenie z meczu. Na pewno cieszy powrót Thomasa do świetnej skuteczności. W czwartej kwarcie pomimo przedwczesnego opuszczenia hali zgromadził 10 punktów – tego brakowało wcześniej.

[Timi] No i też sama liga przyznała się do błędu, zmieniając stopień faulu niesportowego z drugiego na pierwszy – gdyby sędziowie wraz z pokojem powtórek podjęli taką decyzję po wnikliwej analizie to Thomas ten mecz by dokończył i pewnie obyłoby się bez nerwów, a tak Heat doszli jeszcze na cztery punkty zanim Horford nie wziął spraw w swoje ręce. Tak czy siak, cieszy występ Thomasa, który wraca do swojego grania.

[Adrian] Po tej przerwie spowodowanej urazem, Thomas wygląda dużo lepiej niż na początku sezonu. Co ciekawe – gdy trwała jego absencja, spadło na niego trochę krytyki w amerykańskich mediach i on sam przyznał, że teraz widzi iż czasami to on odpowiada za przestoje w grze, widzi swoje złe decyzje i widzi to co źle wpływa na ruch piłki. Pokora jest matką poprawy.

[Timi] Zazwyczaj tak jest, że przerwa w grze pozwala po prostu stanąć z boku i popatrzeć na to wszystko z nieco innej perspektywy – tego nie potrafią jednak wszyscy, ale na całe szczęście potrafi taką perspektywę przyjąć Thomas i to jest bardzo fajna sprawa. Krytyka zawsze działa też motywująco, a patrząc na to, co Isaiah zrobił w trzecim meczu po powrocie to można stwierdzić, że miał tej motywacji naprawdę sporo, bo zdobył najwięcej punktów w karierze, o czym porozmawiamy zresztą za chwilę.

[Adrian] Horford wziął na siebie ciężar gry po wykluczeniu Thomasa. W momencie opuszczenia hali przez Azję prowadziliśmy 12 punktami i było na zegarze 3 minuty i 2 sekundy do końca. W 65 sekund Miami zniwelowało przewagę do 5 punktów i wtedy Horford zaszalał. Zdobył 5 punktów i spokojnie dowieźliśmy wygraną. Jednak przy tym spotkaniu jasno widać, że jeśli Horford nie ma wsparcia w osobie innego dobrego wysokiego, to bardzo ciężko mu grać. Amira nie ma co pilnować, bo nawet jak coś trafi to i tak są to znikome szkody dla przeciwnika.

[Timi] Chciałoby się powiedzieć: w końcu! W poprzednich meczach Al znikał nam w czwartych kwartach, popełniał proste błędy, a na Florydzie znów zagrał jak profesor, co pomogło Celtom w skutecznej egzekucji w końcówce tego spotkania. A co do Amira to akurat w tym spotkaniu zrobił sporo dobrej roboty, choć prawdą jest, że w ataku nie stanowi on zbyt dużego zagrożenia, a też coraz rzadziej potrafi wykorzystać ten fakt, że obrona nie skupia się na nim tak bardzo.

[Adrian] No właśnie – Amir nie wykorzystuje tego, że obrońcy go czasami ignorują i zamiast wychodzić na wolne pole stoi jak słup soli, lub przepycha się z kimś kto dla tej akcji jest bez znaczenia. Jednak główny zarzut jaki mam w stosunku do Amira – to pasywność. Znudzony, zmęczony, bez iskry w oku – tak jakby przyjechał na mecz za karę.

[Timi] Ale trzeba jednak powiedzieć, że w tych paru ostatnich meczach Amir jest jednak nieco przyjemniejszy dla oka. W statystkach to nadal wygląda katastrofalnie, ale przynajmniej coś tam trafi i nawet w obronie dobrze zagra. Nadal gra stosunkowo mało i to jest z pewnością jeden z najgorszych jego sezonów w ostatnich latach, dlatego nadal potrzeba cudu, aby mógł obrócić te rozgrywki w coś dobrego.

[Adrian] W statystykach za grudzień – to nawet nie ma jak go bronić, choć skuteczność podciągnął. To jest bardzo przykry zjazd, w stylu Davida Lee. Żeby obrócić te rozgrywki w coś dobrego – faktycznie potrzeba cudu, ale jesteśmy już duże chłopy i w cuda nie wierzymy. Amir to spadające 12 mln, które Danny powinien zamienić na cokolwiek pod kosz.

[Timi] No wiesz, nie bez powodu go od paru tygodni do takiego Davida Lee porównuje – przy czym my po prostu nie mamy za bardzo kim go zastąpić pod koszem, dlatego też na razie Amir jeszcze na dobre z rotacji nie wypadnie. No chyba, że zaczniemy nieco bardziej grać niskim składem… Tak czy siak, upgrade nad Amirem, czy to w postaci innego podkoszowego, czy też w postaci cudu i nagłego przypływu formy u samego Amira to może być jeden z bardzo ważnych aspektów, które pozwolą nam obrócić ten sezon na bardzo dobrą stronę.

[Adrian] Crowder w tym meczu trafił 3 trójki na 50% skuteczności i zanotował 5 przechwytów. Klasyczne 3&D. Jednak z Crowderem problem jest taki, że on znika ofensywnie w 4 kwartach. Ma słabszą skuteczność w ostatniej odsłonie, własnie wtedy gdy należy dać z siebie wszystko. Jego skuteczność zza łuku spada o prawie 10 punktów procentowych – to jest przepaść. Bardzo mocno pracuje w obronie, ale on gra po 7 minut w tej kwarcie, więc nie można tłumaczyć takiego zjazdu w skuteczności zza łuku zmęczeniem.

[Timi] A to ciekawa statystyka, bo jeśli dobrze pamiętam to w zeszłym sezonie było dokładnie odwrotnie – na Crowdera można było spokojnie liczyć w czwartych kwartach, przynajmniej tak mi się wydaję. OK, sprawdziłem i rzeczywiście Jae w ubiegłych rozgrywkach to właśnie w ostatniej kwarcie miał najlepszy procent zza łuku na poziomie ponad 35 procent, a też grał średnio po siedem minut.

[Adrian] Mecz z Memphis, czyli chyba pierwsze tak mocno wywalczone zwycięstwo w tym sezonie. Pierwszą połowę sobie odpuścimy – w końcu zdobyliśmy w niej 31 punktów, czyli tyle samo co w 3 kwarcie i mniej niż w 4 kwarcie. W świątyni Grit and Grind daliśmy naprawdę czadu w 2 połowie.  Cudnie sie ogląda takie wygrane.

[Timi] Cudnie, bo są to wygrane, które znamy z zeszłego sezonu. I miejmy nadzieję, że to naprawdę jest początek i taki punkt zwrotny tego sezonu, za sprawą którego drużyna pójdzie mocno w górę. Z jednej strony, bilans wcale nie jest taki zły, na trzecie miejsce w konferencji też narzekać chyba nie można, ale wszyscy liczyliśmy na zdecydowanie lepszą postawę Celtów – oby więc takimi powrotami jak przeciwko Grizzlies znów wrócili do seryjnego wygrywania i stawiania naprawdę trudnych warunków nawet tym najmocniejszym rywalom.

[Adrian] „The Killer” – tak o sobie po tym meczu powiedział Thomas i nie ma w tym nawet grama przesady. Zamordował ich – nie można było go zatrzymać. Moim zdaniem zmierza do ASG, pomimo tego, że zmieniły się trochę zasady kwalifikacji – to nie wierze, że on się tam nie dostanie. Zagrał fenomenalny mecz i pewnie zmierza do historii naszej organizacji.

[Timi] Jedyny guard Celtics na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, który rzucił więcej oczek niż Thomas przeciwko Grizzlies to ten, który nam po Thomasa transferował, czyli Danny Ainge – dla niego pozyskanie I.T. z pewnością jest wśród tych najlepszych ruchów w erze po Big Three, zaraz obok ściągnięcia do Bostonu coacha Stevensa. Nie ma innej możliwości jak Isaiah Thomas w All-Star Game, natomiast mimo wszystko nadal czuje, że jest niedoceniany. 44 punkty zawodnika o takim wzroście?! Myślę, że o tym występie powinno być znacznie głośniej! Uwielbiam takie historie, a na dodatek okazuje się, że w przerwie Thomas założył się z jednym asystentów, że te 40+ punktów uzbiera – bo ten wprost powiedział, że jeśli Celtics chcą w ogóle w Memphis wygrać to Thomas musiałby co najmniej tyle oczek zdobyć… No to zdobył i wygrali.

[Adrian] Horford walczył na deskach niczym młody bóg. Skuteczność zza łuku pomińmy – była fatalna, co zrobić… raz na jakiś czas każdemu się nie udaje. Natomiast blisko kosza i w obronie Al zagrał naprawdę doskonałe spotkanie. Jest jednak jedna sprawa za która musi dostać zjebki – ostatni rzut w 4 kwarcie. To już drugi raz, gdy Horford powinien zaliczyć game-winnera a zalicza koszmarek, w wydawałoby się banalnej sytuacji.

[Timi] Odjąć te rzuty za trzy i wyjdzie bodajże 7/11 z gry, a więc całkiem nieźle – pytanie tylko, dlaczego aż osiem prób, skoro wybitnie w tym meczu nie siedziało. Natomiast postawa na tablicach i obrona to majstersztyk, aż chciałoby się, aby w każdym meczu Horford nam tyle zbierał. Ten ostatni rzut – jasne, mógł, a nawet powinien zachować się tam lepiej i na pewno byłaby większa draka, gdybyśmy ostatecznie przegrali, ale też trochę odkupił się w dogrywce, dlatego można mu ten błąd wybaczyć, tym bardziej, że ostatecznie udało się wygrać.

[Adrian] O ławce nie można powiedzieć za dużo dobrego. Tylko Olynyk zagrał dobrze, pomimo kłopotów ze skutecznością zgromadził 10 punktów. Jednak nie tu dał największe wsparcie drużynie. Zrobił robotę w obronie. 3 przechwyty i 2 bloki to już fajne cyferki, ale zwróciłem uwagę na zupełnie inny aspekt. Kelly niesamowicie zastawiał, wypychał, blokował swojego przeciwnika. JaMychal Green w 30 minut zrobił 12 zbiórek – gdy na parkiecie był Olynyk i razem się szarpali pod koszami – a przebywali razem ponad 10 minut – to Green nie zaliczył w tym czasie żadnej zbiórki, spudłował 3 z 4 rzutów. KO wyłączył go z gry.

[Timi] O widzisz, to fajna statystyka i też potwierdzenie tego, na co sam zwracam uwagę w ostatnich tygodniach, a mianowicie taka większa fizyczność w grze Olynyka, który właśnie nie boi się przepychać, popychać i zastawiać przeciwników, którzy przynajmniej wyglądają na groźniejszych od niego – a to raz wbiega z odwagą w łokieć Whiteside’a, a to kiedy indziej przyjmuje cios w gardło od Randolpha.

[Adrian] No ten łokieć na krtań od Z-Bo to jest kryminał. Nie przypuszczam, żeby Zach chciał go tak uderzyć, no ale łokieć na tej wysokości to zawsze ryzyko. Kelly ma coraz mniej strachu w oczach, bo z meczu na mecz nabiera pewności co do barku. Operacja zawsze zostawia jakiś ślad w psychice i pozbycie się tego zwyczajnie trwa. Ja obstawiam, że Kelly w optymalnej formie będzie dopiero po ASG. Zresztą patrząc jak teraz już zaczyna grać w obronie, to tylko niech ustabilizuje rzut i będzie OK.

[Timi] A może to i nawet lepiej, gdyby dopiero po ASG wszedł w swoją optymalną dyspozycję? Piszę to oczywiście w kontekście ewentualnego przedłużenia kontraktu z Olynkiem, no bo to przecież jego contract-year. Ale rzeczywiście, niech jeszcze tylko wróci do bycia 40-procentowym strzelcem zza łuki i będzie dobrze, a też bardzo fajnie, że w ostatnich meczach robi naprawdę sporo bloków i przechwytów, a więc ta jego dobra obrona w końcu zostawia ślad także w tych najbardziej popularnych statystkach, a nie tylko w tych zaawansowanych.

[Adrian] Ta zwyżka formy w obronie w KO chyba wynika z faktu, że Stevens trochę pozmieniał zadania naszych wysokich – w ostatnich 3 meczach wyjazdowych Horford robi prawie 11 zbiórek na mecz, a KO głównie koncentruje się na obronie, bo Amir został z tego trochę zwolniony. Wiąże się to z naszą lepszą gra i zwycięstwami, ale i Horfordowi, i Olynykowi poleciała skuteczność, co jest normalną sprawą gdy masz dodatkowe zadania. Pewnie z czasem się to ustabilizuje, ale ten eksperyment się powiódł. Amir teraz pozornie wygląda lepiej, ale jest jeszcze bardziej zbędny w rotacji pomimo złudnej zwyżki formy.

[Timi] Jasna sprawa, ale też przecież Olynyk już w zeszłym sezonie dał się poznać jako solidny obrońca i bardzo dobrze, że w tym sezonie nadal tak jest – zadania wśród wysokich rzeczywiście zostały zmienione i choć nie chcemy oczywiście jeszcze niczego zapeszać – tym bardziej ja z klątwą Timiego – to jednak po tych ostatnich czterech zwycięstwach można mieć spore nadzieje co do tego, że Stevens znajduje coraz więcej najlepszych dla zespołu rozwiązań i powoli Celtics zaczynają grać na miarę oczekiwań. Brakuje jeszcze tylko jednego ogniwa…

[Adrian] Lecimy już na mecz z Indianą, która zagrała w swoich specjalnych strojach zaczął się dla nas świetnie i świetnie skończył. Druga kwarta to było coś niesamowitego – tym bardziej, że to nasze rezerwy wsparte tylko Crowderem powiozły Pacers na 17-0. Trochę szkoda tej nerwowej końcówki, bo przecież prowadziliśmy nawet 17 punktami, a i w 4 kwarcie mieliśmy kilkunasto punktową przewagę.

[Timi] Czy ja wiem, czy ta końcówka była aż tak nerwowa – brawa dla Pacers, że walczyli, trochę tak w stylu Celtics, którzy zazwyczaj w ten właśnie waleczny sposób kończą przegrane mecze, natomiast ani przez chwilę nie poczułem się zagrożony i spokojnie trafiane rzuty wolne pozwoliły to zwycięstwo dowieźć do końca.

[Adrian] Thomas znowu zagrał dobre spotkanie. Nie siedziało mu zza łuku i moim zdaniem za dużo razy oddawał rzuty w tym przypadku, to jednak w innych aspektach był świetny. 28 punktów oraz 9 asyst to doskonała linijka. Kontynuuje swoją passe meczów w których rozdaje karty niczym absolutna gwiazda ligi.

[Timi] Dziewięć asyst i ani jednej straty – to naprawdę robi wrażenie, bo Thomas mimo tak dużej odpowiedzialności i tak dużej roli w bostońskim ataku naprawdę ogranicza ostatnio straty do minimum. Trójki nie wpadały, też myślę, że jednak o kilka prób za dużo, ale najważniejsze, że wpadła ta jedna próba w kolejnej świetnej czwartej kwarcie naszego rozgrywającego – były to bardzo ważne trzy oczka z tych 14, jakie Isaiah ogółem zdobył w ostatniej odsłonie.

[Adrian] Crowder zatrzymał Georga na 31% skuteczności i była to najgorsza skuteczność PG13 w grudniu. Był to drugi najsłabszy występ PG w tym sezonie, bo słabiej zagrał tylko z Atlantą, ale wtedy grał z urazem, który ostatecznie wyeliminował go na kilka spotkań. Sam Jae dorzucił 15 oczek, zebrał 5 piłek i grał na fenomenalnej skuteczności.

[Timi] Szczerze powiedziawszy to nie wiem nawet, ile George w tym meczu zdobył punktów, a to z prostego powodu – był po prostu niewidoczny i jakby nakryty czapką przez Crowdera, ale też przez Bradleya, który też trochę czasu spędził w obronie na PG13 i jak zawsze miał kilka udanych akcji. Jae tymczasem znów bardzo efektywny i aż chciałoby się, żeby w każdym meczu trafiał na tak dobrej skuteczności.

[Adrian] Ławka to Olynyk i Smart. Rozier jest w mega dołku, a Brown dalej płaci frycowe. Olynyk zagrał tak jak oczekujemy – bronił, ale tez dorzucił sporo punktów na dobrej skuteczności i zebrał 5 piłek. Wracając do Smarta – nie wiem czy zauważyłeś, ale to Marcus jest zawodnikiem który rozgrywa największe minuty w 4 kwartach. Rozdaje wtedy najwięcej asyst w drużynie, bo że notuje najwięcej przechwytów to nie muszę pisać.

[Timi] Zauważyłem, bo to też jest część tego, o czym pisaliśmy w zeszłym tygodniu – że Smart jest po prostu szóstym starterem w tym zespole. Wchodzi z ławki jako pierwszy, zazwyczaj kończy też spotkania, a wszystko dlatego, że z nim na parkiecie jesteśmy w 90 procentach momentów lepszym zespołem – te 10 procent to oczywiście złe decyzje i trójki odpalane w 9-10 sekundzie akcji, które niestety nadal są częścią gry Smarta. No ale żeby naprawdę go docenić to trzeba po prostu oglądać mecze i podobnie jest ze wspomnianym Kelly Olynykiem, choć tak jak pisałem już wcześniej, on akurat coraz częściej bryluje także w tych podstawowych statystkach z boxscore.

[Adrian] Możemy teraz podsumować ten 3 meczowy trip na wyjazdach. 3 bardzo ważne wygrane, szczególnie ta ostatnia z Indianą – która przecież jest bezpośrednim rywalem do PO. Miała być bezpośrednim rywalem do Top3 Wschodu, a na razie bijemy ich na głowę. Na wyjazdach rozegraliśmy aż 18 swoich spotkań, to najwięcej na Wschodzie i jesteśmy jedną z trzech drużyn Wschodu z dodatnim bilansem meczów wyjazdowych. Co jednak najważniejsze, wyglądamy coraz lepiej.

[Timi] I oby ten progres nie ustał, ale też z tą dobrą grą na wyjazdach wiąże się jeszcze jedna ważna sprawa – w domu rozegraliśmy jak do tej pory 11 spotkań, jednak tylko sześć padło naszym łupem. Po tych dwóch miesiącach znów wygląda na to, że jakoś bardziej nam się chce na tych wyjazdach – być może dlatego, że tam jest się jednak dalej od rodziny i nie ma kto naszych zawodników rozpraszać? Tak czy siak, bardzo fajnie, że udało się wygrać wszystkie trzy spotkania na tym tripie, a jeszcze lepiej, że naprawdę widać, że idziemy w dobrym kierunku.

[Adrian] Sporo ze spotkań domowych rozgrywaliśmy gdy nie było podstawowych zawodników, bo tych wyjazdowych tripów już mieliśmy pare. To dobrze, że w Bostonie będziemy teraz grali częściej, gdy wiele złych rzeczy wyeliminowaliśmy ze swojej gry. Walczmy o jak najlepszy bilans, bo warto odskoczyć od grupy pościgowej, która na Wschodzie jest wyjątkowo liczna i wyjątkowo wyrównana. Przed sezonem wielu wieszczyło, że na Wschodzie prawie każdy się wzmocnił a jak na razie najwięksi wygrani offseason wg komentatorów jak Indiana, Atlanta czy Orlando kompletnie zawodzą.

[Timi] Dokładnie tak, pisałem o tym nawet w zeszłym tygodniu, że te niektóre porażki mogą nas zaboleć dokładnie tak jak w poprzednim sezonie, bo na Wschodzie znów jest ciasno – i to pomimo tego, że tak jak wskazujesz wiele drużyn na razie nie gra na miarę oczekiwań. Przy czym ja uważam, że i Celtics na razie odrobinę zawodzą, dlatego trzymajmy kciuki, aby teraz rzeczywiście wszystko poszło w dobrą stronę.

[Adrian] W poprzednim Tygodniku zaczęliśmy rozmawiać o DMC, teraz czas pogadać dłużej, bo ważne wydarzenia dla rozmowy miały miejsce tuż przed zamknięciem naszego Tygodnika i zwyczajnie nie było czasu. Spora awantura w Kings z udziałem Cousinsa. Do zarzutów policyjnych w związku z uderzeniem kobiety w nocnym klubie przez kolegę z zespołu – nie wiem na ile DMC w tym uczestniczył, ale smród jest bo w oskarżeniach sie pojawia jako uczestnik zajścia – doszła awantura z dziennikarzami. Całość ma zakończyć się być może nawet 12 dniowym zawieszeniem dla DMC. Media w Bostonie zastanawiają sie, czy on jest w stanie wytrzymać ciśnienia w Celtach, skoro nie potrafi tego w Kings gdzie się o nic wielkiego nie gra.

[Timi] Teraz pytanie – co nas, jako potencjalnych zainteresowanych, powinno martwić bardziej: awantura w klubie czy awantura medialna? Ja już w poprzednim tygodniku napisałem, że coraz więcej GM-ów wprost mówi, że za nic w świecie nie ma nawet ochoty wysyłać swojej oferty do DMC i w związku z tym jego cena może być tak niska jak nigdy. Awantura w klubie, gdzie dochodzi do rękoczynów i interwencji policyjnej zawsze zostawia za sobą spory smród, bo to jednak dobrego wrażenia nie robi. Aferę z mediami, która jest z kolei pokłosiem tamtego incydentu, można już trochę zrozumieć, tym bardziej, że DMC staje tam po prostu w obronie swojego brata. Dzisiejsze media są jakie są i te z Sacramento niewiele różnią się od tych bostońskich czy nowojorskich – wszędzie chodzi głównie o klikalność. Dlatego ja bardziej bym przywiązywał uwagę do awantury w klubie, gdzie prowodyrem całego zajścia był oczywiście Matt Barnes, który niekoniecznie jest dobrym weteranem dla kogoś takiego jak Cousins. W Bostonie mamy Thomasa, Bradleya czy Horforda i z pewnością lepsze środowisko wewnątrz drużyny – ale biorąc pod uwagę to, co już kiedyś mówił Danny Ainge o zawodnikach z „charakterkiem” to myślę, że po ostatnich tygodniach GM Celtów jest jednak w tej grupie menadżerów, którzy po Cousinsa już transferować nie chcą.

[Adrian] No a potem DMC gra taki mecz jak z Portland, gdzie jest sam przeciwko całemu światu i znowu kiełkuje myśl – a jakby on zachowywał się w innej organizacji? Jakby wyglądał pod względem sportowej psychiki, jakby dostał takiego mentora jak choćby doświadczony Horford. Im bardziej przyglądam sie temu co dzieje sie w Kings tym bardziej mu współczuje – tak zwyczajnie po ludzku. Bo ten zespół go zniszczył. Wyników nie ma, choć Cousins jest jednym z najlepszych wysokich w lidze, a sędziowie wywalają go z parkietu przy każdej okazji nawet jak nic nie zrobił. Poniekąd na to zapracował, ale czy ta frustracja to jego wina, czy debilowatego zarządzania tym teamem? Czy Danny już odpuścił DMC? A ja uważam, że nie – bo cena spada… Jak poleci na łeb na szyje, to Danny stanie pierwszy w kolejce. Bo to co on mówi w wywiadach, a to co myśli… ;)

[Timi] Jasne, że tak – ale też to nie do końca jest tylko i wyłącznie decyzja Danny’ego, a to przecież Zach Lowe mówił, że także Stevens nie chce mieć z Cousinsem nic wspólnego. A co do spotkania z Portland – bestia i to bestia niesamowita, ale też znów afera, czyli wyplucie ochraniacza w stronę ławki Trail Blazers, a potem ogromne zamieszanie i wywiad po meczu, który już przeszedł do historii. No bo nie oszukujmy się, ten ochraniacz mu nie wypadł przypadkowo, co zresztą doskonale widać na nagraniu zza ławki Blazers. Tak czy siak, pod względem sportowym DMC raz jeszcze udowadnia, że jest genialnym big-manem i to nawet pomimo tego, że nie jest chyba w swojej najlepszej formie fizycznej, o czym krzyczy sporo fanów zespołu z Sacramento.

[Adrian] Ja wątpię, żeby Stevens coś takiego wypalił przy dziennikarzu. Poznaliśmy Brada już na tyle, że wiemy iż nie jest wylewny w pewnych tematach. Potrafi mówić dużo, potrafi mówić ciekawie, ale w sprawach zawodników potrafi nabrać wody w usta. Zach może tak przypuszczać, ale czy Stevens na pewno to powiedział? Gdyby Danny zapytał się Stevensa – słuchaj, Kings nie chcą dużo za DMC – wiesz jakie ma wady, ale to jest Top5 ligi, czy chcesz spróbować zrobić z niego najlepszego biga w NBA? To wierzysz, że ten by powiedział – nie, dzięki – pogramy Amirem. Ja uważam, że jeszcze tego samego dnia w playbooku pojawiły by się nowe zagrywki na Cousinsa ;)

[Timi] No pokusa na pewno by była, ale też jednak sam talent i umiejętności koszykarskie to nie wszystko, a Stevens jako były coach uniwersytecki doskonale o tym wie. Trzeba też patrzeć na inne rzeczy, a wśród nich jest właśnie ten charakter i wpływ na szatnie, a jednak jest też pewne ryzyko, że to nie wypali. Natomiast wracając do Stevensa to też niekoniecznie musiał to mówić przy dziennikarzu, ci mają swoje źródła wewnątrz organizacji, a akurat Lowe dał się w ostatnich latach poznać już nie tylko jako znakomity writer, ale też człowiek mający sprawdzone informacje.

[Adrian] Lowe to faktycznie od pewnego czasu dobre źródełko, jednak nie każda zabawa w głuchy telefon kończy się sukcesem. Nawet ostatnia wypowiedź Danny’ego gdzie mówi on o pewnych problemach w Kings, to jednak zostawia sobie szeroko otwartą furtkę bo dodaje, że on nie zna tej sprawy dokładnie i byłoby nie fair mówić o DMC w tym przypadku. Stara się obniżać pozycję negocjacyjną Kings nie dotykając bezpośrednio zawodnika. Zuch chłopak.

[Timi] Co więcej, on nawet sam potem tłumaczył, że zawodników ponoszą czasem emocje i jest to zrozumiałe, podając kilka przykładów z czasów, jak sam jeszcze był graczem NBA. No i była jeszcze wypowiedź o tym, że szuka wzmocnień pod koszem, ale nie chce tylko i wyłącznie kogoś, kto jest wysoki, ale raczej wysokiego, który potrafi rzucać, dryblować i myśleć na parkiecie. Cousinsowi czasem to myślenie się wyłącza, ale poza tym raczej się wpisuje w potrzeby…

[Adrian] No i powiedzmy to sobie – nie ma zbyt wielu takich zawodników w lidze. Są ofensywni wysocy, są defensywne klocki, ale tych grających dobrze po obu stronach parkietu jest zaledwie paru i na większość z nich nie mamy szansy. Dodatkowo Danny chce mieć ciastko i je zjeść, a mówię tu o pickach Nets – gdzie przynajmniej jeden chciałby zachować dla siebie. Liczy na okazję, liczy na łut szczęścia i pozostaje nam tylko czekać – do trade deadline zostało równo dwa miesiące. A jak na razie w lidze nic się nie dzieje, więc liczę, że to cisza przed burzą.

[Timi] To ja powiem tak – życzę w takim razie Danny’emu, aby miał ciastko i je zjadł. Swoją drogą, dawno już nie mieliśmy żadnego poważnego transferu naszego GM-a, bo przecież w noc draftu handlował tylko pickami. No to co, transfer po DMC jako przełamanie tej „posuchy”? Tego życzę wszystkim zwolennikom Cousinsa w Bostonie, którzy czytają to w ten bożonarodzeniową niedzielę :)

[Adrian] Blake Griffin poddał sie operacji i niby ma wrócić w styczniu. Czytam jednak, że przerwa ma potrwać 6-8 tygodni, to nijak mi styczeń nie wychodzi. Wychodzi mi luty i to nawet jego połowa w pesymistycznej wersji. W poprzednim sezonie przerwa w jego grze było dość podobna i teraz pytanie – czy jak będą grać dobrze, jak rok temu bez niego, to czy Doc jednak pomyśli o wymianie?

[Timi] A ja widziałem timeline 3-6 tygodni (mam go w fantasy, więc tym bardziej ta przerwa mnie dotyczy!), bo zdecydowano się na najmniej inwazyjny zabieg, dlatego też jest spora szansa, że jego absencja nie potrwa wcale tak długo. Tak czy siak, nie wydaje mi się, żeby Griffin miał zmienić klub przed trade deadline – gra najlepszy sezon w karierze i Doc chyba jeszcze raz spróbuje ugrać coś z tym składem, który ma. Latem mogą nadejść oczywiście duże zmiany i na pewno w Los Angeles zdają sobie sprawę z ryzyka, że Blake może w offseasonie zdecydować się na zmianę barw klubowych, ale też nic na razie nie wskazuje na to, że Griffin chciałby z Los Angeles odejść.

[Adrian] Nieciekawa sytuacja w Cavs, nieciekawa dla Cavs oczywiście. Andersen wyleciał do końca sezonu, Smith przejdzie operację, która wykluczy go na przynajmniej kilka tygodni a LBJ grał w ostatnich 10 meczach po 40 minut. Ostatni raz tak duże minuty w RS grał gdy miał 24 lata. Wychodzi krótka ławka i brak wartościowych zmienników, nawet na te 10 minut w spotkaniu. Powinni być bardzo aktywni w lutym, ale jeśli nie przyciągną 2-3 wartościowych zawodników to na PO mogą być mocno zmęczeni sezonem.

[Timi] Pytanie tylko, czy to już ten moment, w którym LeBron przestaje być cyborgiem, czy też nadal nim jest – no i też wracamy tutaj do kwestii przewagi parkietu w playoffach. Raptors są blisko, ale czy nawet jeśli wygrają konferencję to czy w ewentualnych finałach konferencji naprawdę będą uważani z tego powodu za faworytów w starciu z Cavs? Dochodzi też jeszcze ewentualny brak przewagi dla Cavs już w tej ostatecznej fazie, ale jakoś przed sezonem nawet to nie przeszkodziło im w powrocie z 1-3. Dlatego też podejrzewam, że nawet jeśli nie uda im się przed trade deadline wzmocnić to w drugiej części sezonu regularnego nie będzie już takiego parcia na zwycięstwo tu czy tam, a wolne dla LeBrona – ku złości tych fanów, którzy przyjeżdżają na mecze specjalnie dla niego – będzie mogło się zdarzać trochę częściej.

[Adrian] To chyba jeszcze nie jest ten moment – niby za kilka dni skończy 32 lata, ale jego ciało to absolutny wybryk natury. Ty piszesz o Rapsach, a ja miałem na myśli nas. Gdyby pozyskać dobrego podkoszowego, kogoś do zbiórki i obrony, to byłaby szansa zaliczyć drugą rundę i powalczyć z Rapsami o ECF. Wystarczy tylko wreszcie zacząć dobrze zbierać i wreszcie oddawać tyle samo rzutów co przeciwnik, bo my oddajemy w meczu od kilku do kilkunastu rzutów mniej przez słabą deskę. Potrafimy trochę to zniwelować mocną obroną i przechwytami, ale jak pozbędziemy się naszej największej słabości to moim zdaniem takie Toronto jest do pyknięcia w serii, a później to już wola nieba…