#1 Po owocach ich poznacie – SL

Za nami pierwszy etap poznawania nowych zawodników jacy w tym roku dołączyli do NBA. Jak co roku – zapraszam na małe podsumowanie tego jak grali pierwszoroczniacy, ale również i drugoroczniacy podczas Summer League. Co mnie cieszy najbardziej to fakt, iż wreszcie będziemy mogli ekscytować się postępami młodych cały sezon bo Jaylen Brown wylądował w Bostonie. W poprzednim sezonie nie bardzo miałem o czym pisać, bo praktycznie całe nasze stadko młodych bostończyków wylądowało w D-League. Teraz wraca ta seria na dobre i po każdym miesiącu będziemy się spotykać i analizować postępy jakie czyni JB9 na tle Simmonsa i Ingrama – bo to chyba będzie dla nas najważniejsze.

Nasze spotkania z młodymi zawodnikami podzieliłem na 4 części. Pierwsza dotyczy topowych zawodników tego draftu wraz z naszym Jaylenem Brownem, druga to silni skrzydłowi wliczając w to Guerschona Yabusele, trzecia to młodzi rozgrywający w tym Terry Rozier a końcowy odcinek poświecę na pozostałych naszych zawodników.

Top Draftu

Każdy chce mieć pierwszy wybór – to wcale nie oznacza wybrania najlepszego zawodnika w Drafcie, tę kwestie zawsze rozstrzyga przyszłość. Pierwszy pick gwarantuje absolutna wolność wyboru. W losowaniu mieliśmy szczęście połowiczne – nie awansowaliśmy ale tez i nie spadliśmy w Drafcie. Wprawdzie dwa najgorętsze nazwiska nam uciekły, ale warto rzucic okiem jak wypadł pierwszy sprawdzian dla młodych zawodników czyli tegoroczna Summer League.

[table id=22 /]

To tylko Summer League powiadają niektórzy, a ja powiem to aż Summer League. Przecież wszyscy rywalizowali na tych samych warunkach z tymi samymi młodymi zawodnikami. Jeśli ktoś na tym etapie miał już spore problemy (nie chodzi mi tu wcale o skuteczność, choć ona tez jest ważna) – to wiara, że po 2 miesiącach treningów w NBA będzie sobie dużo lepiej radził jest czysta naiwnością. Polecam przeczytać doświadczenia Stanleya Johnsona, które opisał na Players Tribune – gdzie uzmysławia, jak bardzo ciasno robi się w NBA choć wcześniej wchodził pod kosz z łatwością.

Warto zacząć od jedynki w Drafcie czyli Bena Simmonsa. Gdy ESPN zapytano na Twitterze kogo najbardziej przypomina, jeden z fanów Pistons napisał „aroganckiego gościa co nie umie ani bronić, ani rzucać”. Brutalnie ale moim zdaniem nie ma tu przesady. Zastanawiałem się, czy Simmonsa nie umieścić też w grupie z „czwórkami”, ale skoro jest topowym zawodnikiem tego draftu to będzie tylko w tym odcinku. Podziwiam jego przegląd gry, podziwiam jego niesamowite asysty, ma sporo do zaoferowania atakując obręcz, trafił nawet kilka rzutów z midrange (widać, że pracował nad tym elementem) – ale on zwyczajnie nie ma charakteru. Nie chciało mu się umierać na parkiecie w HS, nie chciało mu się również w NCAA, w Summer League też nie walczył jak inni – nie wierzę, że ten chłopak w NBA pokaże pazury. Nie ma w nim sportowej złości, nie ma w nim agresji która motywuje do walki – porównanie z LeBronem? Wolne żarty – LBJ poza talentem ma charakter walczaka. Simmonsa do grania potrafił zniechęcić dużo niższy Jaylen Brown – potrafił mu odebrać pewność siebie, potrafił go zablokować, posadzić na dupe i wysłać na ławkę. Powiedział mu „Cześć – masz przesrane”. Jak bardzo Simmonsa zaboli zderzenie się w RS z Crowderem, Millsapem, Favorsem? Nie chce wyjść na hejtera Bena, bo już wiele razy krytykowałem go jako największego prospecta tego draftu, ale sam talent, nawet tak ogromny jak ma Simmons nie pozwala w tej lidze zostać ZWYCIĘZCĄ. Zawodnik niesamowicie efektowny, ale kompletnie nieefektywny.

Trochę poniżej oczekiwań wypadł Brandon Ingram. Pokazał wprawdzie kilka naprawdę niesamowitych zagrań z naciskiem na NIESAMOWITYCH, ale oczekiwałem chyba więcej. Zanotował wprawdzie najlepszą skuteczność z tej trójki i pokazał najwięcej w ataku jednak chwilami mocno nie ogarniał co się wkoło dzieje. Jest najmłodszy i najmniej przygotowany do ligi fizycznie, swoje będzie musiał przecierpieć na siłowni. Był moim faworytem w tym drafcie i zdania nie zmieniam, jednak jego droga będzie z tych zawodników najdłuższa – jest o rok młodszy i to widać. Jednak tylko niebo jest limitem.

Jaylen Brown czyli to co nas interesuje najbardziej. W statystykach wypadł najlepiej – punktował dobrze i świetnie radził sobie na zbiórkach. Jednak nawet mój bostoński fanatyzm pozwala dostrzec sporo mankamentów. Skuteczność – 31% z gry to mało, wiele razy ponosiła go fantazja, wiele razy koledzy z drużyny posadzili go na minę oddając piłkę i pozostawiając samemu sobie a jemu brakowało spojrzenia na parkiet z szerszej perspektywy. Te 31% mnie kompletnie nie martwi, on rzut ma nawet dobry – rok temu Rozier w SL notował 33% w tym roku 54% – Brown też jest hardworkerem – jestem spokojny o rozwój. Dominuje u niego prawa ręka, jednak po dokładnej analizie na spokojnie – ta lewa wcale nie jest od trzymania zakupów. Zanotował kilka ciekawych akcji na lewą stronę i kończył lewą ręką. Parę jego wejść na kosz było z serii – niemożliwe nie istnieje. Najważniejsze co zaprezentował to charakter – nie było straconych piłek, nie było stania jak słup soli – dominowała ambicja, walka i wola zwyciężania.

Podsumowując to co ta trójka zaprezentowała w ataku najciekawiej (a może najbardziej perspektywicznie) wypadł Ingram, później Brown i jego łatwość stawania na linii rzutów wolnych (choć wolałbym więcej akcji „and one”) a najmniejsze wrażenie zrobił na mnie w ataku Simmons ze względu na brak rzutu z dystansu. Oczywiście to subiektywna ocena. Skoncentrowałem się na atakowanej stronie, ale do bronionej przejdę za chwile. Teraz spójrzcie na statystyki po przeliczeniu do 36 minut i zrównaniu wszystkich zawodników do równych minut.

[table id=25 /]

Czy teraz lepiej widać jak bardzo Brown starał się być aktywny? Imponuje mi ta liczba przechwytów i nie była to liczba przypadkowa. Brown nie ogranicza się tylko do jednej połowy parkietu jak Simmons. Jest aktywny na obu i w porównaniu do Simmonsa i Ingrama jego obrona jest bardzo dobra. Ingram w obronie prezentował się poprawnie, pomaga mu w tym ogromny wingspan. Natomiast Simmons… dość często pozorował obronę, lub bronił w sposób hardenowski, choć uczciwie przyznać muszę, że on ma naprawdę spory potencjał defensywny – tylko chęci brak. Oczywiście w obronie sporo elementów można wytrenować, ona będzie poprawiać się wraz z nabywanym doświadczeniem, jednak instynktu, predyspozycji i ciężkiej pracy na parkiecie wytrenować się nie da.

Teraz kilku z was pewnie się uśmiechnie, ale przeanalizowałem sobie też wywiady jakich udzielali zawodnicy podczas Summer League. Ingrama cechuje skromność i pokora wobec nadchodzących wyzwań, Browna determinacja i świadomość, ale też i radość!!! z nadchodzącej ciężkiej pracy, natomiast Simmons to już teraz medialna gwiazda, a niektóre wypowiedzi były na poziomie wielokrotnego All-Stara. Nawet nie wiecie jak bardzo czekam na 4 października gdy spotkamy się z Filadelfią w pre-season a Simmons stanie oko w oko z Crowderem.

Gdybym miał po Summer League pozycjonować zawodników wg talentu – to rzeczywiście zostali wybrani poprawnie – Simmons>Ingram>Brown. Jeśli chodzi o przygotowanie do NBA to sytuacja wygląda inaczej – Brown>Simmons>Ingram. Natomiast w kwestii rozwoju – najłatwiej ma paradoksalnie Brown bo ma się od kogo uczyć pomimo ograniczeń minutowych jakie go czekają. Ingram trafił pod skrzydła Waltona i to wróży dużo lepiej, niż Simmons w Filadelfii, gdzie zawodnicy lepiej biją się na parkingach niż radzą sobie w NBA.

Być może nakreśliłem wam zbyt czarny obraz Simmonsa podczas Summer League – to słowa wyjaśnienia. To wielki talent, jego gra ma w sobie to coś, co trudno opisać a co posiadają nieliczni – właśnie dlatego nie podoba mi się jego nastawienie do gry.

Jeśli Simmons to nowy LBJ,  Ingram to kolejny Durant a Brown to drugi Butler – to naszemu zawodnikowi najbliżej do oryginału. W perspektywie 1-2 sezonów najlepiej w NBA może wyglądać Simmons, jednak w perspektywie 4-5 sezonów wydaje mi się, że Brown i Ingram nakryją go czapką. Być może te słowa kiedyś tutaj odszczekam…