#15 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych pozornie bez znaczenia. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] To tym razem pogadamy o Zachodzie. Kilka zaskoczeń było. Zaczynamy od naszego starego znajomka, czyli Doca i jego drogi po baner dla Clippers. Czy to już ten czas, żeby napisać – Boston szybciej znajdzie się w finale niż Clippers? Kurcze – może jednak za szybko…. Nie no – walić to. TAK – BOSTON SZYBCIEJ ZAGRA W FINALE NIŻ CLIPPERS! Zgadzasz się?

[Timi] Hmmm, tak długo, jak Chris Paul gra w Clippers, tak oni drugiej rundy nie przejdą. A odkładając żarty na bok to powiem tak: w tej chwili wydaję mi się, że C’s rzeczywiście mają szansę szybciej zagrać w finałach niż Clippers. Dlaczego? Raz, że LeBron ma już taki przebieg, że w kolejnych latach to będzie musiało zacząć go doganiać. No i dwa, że droga do finałów w Konferencji Zachodniej jest o wiele trudniejsza – i tak samo CP3 młodszy nie będzie, czas im ucieka, a Doc bez Danny’ego słabo sobie radzi jako osoba odpowiedzialna za decyzje kadrowe.

[Adrian] Decyzje kadrowe Doca gdy dostał pełnię władz w LAC wyglądają tak sobie, może nawet zaryzykowałbym, że są na granicy bezsensowności. Bo czy można podać choć jeden przykład, że jakimś zawodnikiem w sposób znaczny wzmocnił rotację? No nie bardzo – kilka wydawałoby się sensownych ruchów, ale tak jak w przypadku Pierca spóźnionych, bo jego metryka też dogoniła. Może lekko złośliwie napiszę, ale do przebudowy Doc się nie garnął, a do contendera z pełnią władzy się nie nadaje.

[Timi] Swoją drogą, szkoda trochę Pawełka, ale rozumiem, że na stare lata chciał iść pograć w rodzinne strony, a że z Riversem zawsze się lubili to wybór Clippers był zrozumiały. Pytanie natomiast, co dalej z jego karierą – jest obecny podczas finałów, gdzie występuje w roli eksperta, a z jego wypowiedzi można wywnioskować, że emerytura poważnie wchodzi w grę. Ciekawe, czy zagra jeszcze kiedykolwiek na parkiecie TD Garden jako zawodnik NBA.

[Adrian] No szkoda, że PP kończy w takiej rozsypującej się organizacji. Oczywistym jest, że wolałbym go w Bostonie jako mentora dla naszych dzieciaków, których mamy sporo w rotacji. Czy zagra jeszcze? Wątpię. Po co mu to? Po co mu jeszcze rok niszczenia sobie zdrowia za 2,2 może 2,5 mln dolarów. Swoje zarobił, ma za co żyć, dla kogo żyć i cieszyć się upływającymi chwilami. Chciałbym, żeby wrócił do Bostonu – może jako ktoś ze sztabu, może jako mniejszościowy udziałowiec.

[Timi] Tak sobie myślę, że niestety nieuchronnie zostaje coraz mniej wspólnych sezonów duetowi Mike&Tommy. Może więc powoli właśnie w tej roli mógłby występować Pierce? Tak czy siak, też mam wielką nadzieję, że wróci jeszcze do Bostonu i gdzieś tam po cichu liczę, że jakimś cudem, choćby symbolicznie, wybiegnie jeszcze na parkiet Ogródka w koszulce C’s. Byłaby to świetna sprawa dla niego i dla wszystkich kibiców.

[Adrian] Niestety masz rację, ale Tommy zbliża się powoli do kresu swoich sił. Ma już 82 lata i w końcu organizm powie dość – nam może się to wydawać tylko siedzeniem i mówieniem, ale dla człowieka w jego wieku to jest olbrzymi wysiłek. Życzyłbym sobie mieć tyle energii w tym wieku. Jezu – ja bym chciał chociaż dożyć tych 80 lat… Czy Pierce może go zastąpić w perspektywie kilku lat? Nie wiem, z całą moją miłością do PP – chyba nie ta charyzma. Tommy jest tylko jeden i nie mam pojęcia jak zapełnimy te lukę gdy przyjdzie ten czas.

[Timi] Już teraz w roli tego „dopełniacza” występuje na meczach wyjazdowych na przykład Scal, któremu to wychodzi całkiem nieźle, ale masz oczywiście rację, że Tommy jest jeden i niezastąpiony. Podobnie zresztą jak Mike, bo rozumiem hejtować Tommy’ego za bezgraniczny homeryzm, ale Gorman (abstrahując od wielu jego wypowiedzi na tematy transferowe czy inne) jest przykładem świetnego komentatora play-by-play, jednego z najlepszych w swoim fachu. Obyśmy słyszeli ich głos podczas meczów C’s jeszcze długi czas, bo bez nich to już nie będzie to samo.

[Adrian] O Oklahomie już trochę porozmawialiśmy, przy okazji rozmów o Durancie. Jednak porozmawiajmy o nich w innym kontekście. Tam czegoś brakuje – kiedyś napisałem, że są o jednego Bradleya od bycia absolutnym topem. Pod koszem wyglądają teraz świetnie, bo Ibaka-Adams to naprawdę dobra para. Jednak powinni mieć jakiegoś pracusia-morderce w obronie na niskich pozycjach.

[Timi] Niby Andre Roberson wyrósł tam na takiego, nawet kilka trójek wrzucił i oglądając serię z Warriors pozostawił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Ale taki Bradley pasowałby tam jeszcze bardziej, bo jest graczem znacznie od Robersona lepszym. Śmieszne jest trochę to, że Thunder mogliby mieć na pozycji numer dwa Jamesa Hardena, gdyby tylko wtedy nie poskąpiliby – a jeszcze śmieszniejsze, że wcale nie skąpili, jeśli chodzi o Enesa Kantera.

[Adrian] Z Hardenem o tyle dziwna sytuacja, że gdyby go przedłużyli to wymieniliby go na dużo ciekawsze klocki, a tymczasem w sumie oddali go tylko za Stevena Adamsa, który dopiero teraz coś wnosi do składu. Inne klocki z tej wymiany już nie grają w OKC a jak grali to też nie dawali tyle co mieli. Podpisania Kantera na tych warunkach to kompletnie nie rozumiem, po co? Owszem salary idzie w górę, ale on i tak jest niewymienialny na fajne klocki do tej układanki.

[Timi] Dlatego tacy Thunder to bardzo fajny przykład tego, że na drafcie budować można, ale potem też są jeszcze schody, same dobre wybory w drafcie to nie wszystko. Thunder pokazali, że wybierać potrafią, ale decyzje czysto kontraktowe to często strzały w stopę – ja tylko przypomnę, że to oni dali Kendrickowi Perkinsowi ponad $30 milionów dolarów za cztery lata gry, czyli zrobili coś, od czego wzbraniał się Ainge – i miał rację, bo Perk choć był ważnym elementem bostońskiej szatni to pod względem sportowym już nigdy nie odbudował się po tym cholernym zerwaniu ACL w szóstym meczu finałów przed sześcioma (sic!) laty.

[Adrian] To co – wracamy do roztrząsania tamtej wymiany? Rozumiem i tych co do dziś wypominają tamten ruch Danny’ego, ale przede wszystkim rozumiem samego Danny’ego. Jedni bazują na gdybaniu, a Danny bazował na twardych dokumentach medycznych, doświadczeniu oraz przyszłości drużyny. Perkins z 2,0 blk na mecz które potrafił wykręcić przed kontuzją zszedł do 0,8 bloku na mecz, później doszedł do 1,1, ale to był już łabędzi śpiew. Nogi nie były takie szybkie już nigdy. Zaryzykowały obie organizacje – nikt misia nie przytulił. Wyszliśmy o tyle lepiej, że za Greena dostaliśmy bardzo fajny pick Memphis.

[Timi] Z perspektywy można mówić, że ten transfer zabił nadzieje C’s na odniesienie sukcesu w fazie play-off w 2011 roku, ale ja zawsze powtarzam, że trzeba też patrzeć na to, co wtedy się działo – Perk był po kontuzji, wyraźnie nie był sobą, śpiewał sobie ponad $30 milionów dolarów, w zespole mieliśmy wtedy jeszcze dwóch innych centrów, a po kontuzji Quisa Danielsa zrobiła się dziura na skrzydle. Wszystko to złożyło się na ten transfer – jedyne, co mnie nurtuje to fakt, że wtedy Ainge pytał najpierw o Hardena, ale tego Thunder puścić (w tamtej chwili) nie chcieli…

[Adrian] To teraz o moich tegorocznych faworytach, co to zestarzali się w przeciągu 2 tygodni. Czy to koniec San Antonio w tej formie?  Podczas PO ten zespół umarł na parkiecie. Nie tego sie spodziewałem – byłem pewien, że to będzie ich czas. Leonard-Aldridge mieli być fundamentem, obudowanym przez weteranów, którzy jeszcze nie umierają. No ale OKC ich zajechało – dosłownie.

[Timi] Połączenie młodej gwardii z tą starą nie przyniosło sukcesu, choć przecież sezon regularny Spurs mieli fenomenalny (przy czym przyćmili to oczywiście Warriors). Wyszło jednak jak wyszło – Big Three powoli umiera, my też mieliśmy to w Bostonie (choć nie aż tak bardzo, bo ojciec czas dogonił KG i Pierce’a już poza Beantown), a taka jest niestety kolej rzeczy. Ciekaw jestem bardzo, jaką decyzję podejmie Tim Duncan i czy wróci – wydaje mi się, że tak, ale w San Antonio potrzebują kolejnych zmian, bo w metryce przybył następny rok i łatwiej z pewnością nie będzie, tym bardziej na Zachodzie.

[Adrian] Przede wszystkim potrzebują innego rozgrywającego, bo Parker słabo nadaje się do aktualnych trendów w NBA i do duetu KL/LMA. Tu jest ich aktualna największa słabość. Chcą Conleya i chyba byłby to optymalny wybór i dla nich, i dla Conleya. Tim wróci na ten ostatni zryw i później koniec. Choć jeśli nie uda się wzmocnić kimś młodszym rotacji to może jest już po drugiej stronie rzeki…

[Timi] O widzisz, ten Conley to rzeczywiście byłaby dla nich ciekawa opcja, choć oczywiście wiecznie szukający rozgrywającego New York Knicks też wyrażają swoje zainteresowanie point guardem Grizzlies. A skoro już jesteśmy w Memphis to warto wspomnieć także o ich sytuacji – w zeszłych latach pewniak do fazy play-off, w poprzednim sezonie ogromne problemy z kontuzjami, a w perspektywie starzejący się zespół w mocnej konferencji na Zachodzie. Tymczasem gdzieś za parę lat C’s dostaną od nich wybór w pierwszej rundzie draftu.

[Adrian] Conley nie jest obłąkany, żeby wybrać NYK przed SAS :D Moim skromnym zdaniem do NYK to się nikt poważny nie wybiera. Mogą skusić dużymi pieniędzmi zawodników 2 szeregu ligi, ale nikogo topowego. A Memphis… Strasznie lubię Presleya, ale to też chyba ich łabędzi śpiew, gdy zwinie się Conley. Pozostanie im albo przeciętność, albo przebudowa. Trochę fajnych klocków w składzie maja i mogą zyskać sporo picków i assetów.

[Timi] Pytanie tylko, co dalej z Gasolem, który po raz kolejny zmaga się z urazem, jest już po trzydziestce, a w perspektywie kolejnych sezonów zarobi naprawdę grube miliony. I jeśli nastąpi jego regres to może znacząco utrudnić tę przebudowę w Memphis, bo ani nie będzie dawał tyle, ile mógłby na to wskazywać jego kontrakt, ani też może nie znaleźć się żaden klub, który z chęcią by Gasola i ten jego kontrakt przejął.

[Adrian] Gasola pewnie ktoś przyjąłby z przyjemnością – tylko w zamian do Memphis polecą śmieciowe assety gdy uraz w tym wieku pozostawi trwały ślad na jego grze. Jeśli wróci w dobrej formie, to pewnie pomimo tego kontraktu nadal będzie sporo wart. Dla mnie oni nie mają wyjścia, jeśli nie teraz to kiedy? Chyba ostatni dzwonek, żeby rozesłać zawodników w zamian za picki. Nie udało się, głównie przez kontuzje – rok temu gdyby nie połamany Conley w najważniejszym momencie to kto wie jakby się Zachód potoczył. Grali fantastycznie, aż zabrakło zdrowia ich reżyserowi.

[Timi] Warto jeszcze przypomnieć, że pożegnali się przecież z trenerem Dave’em Joergerem, zatrudniając na jego miejsca Davida Fizzdale’a, który od paru lat był asystentem w Miami. To będzie jego pierwszy sezon w roli głównego trenera i wielkich sukcesów od zaraz chyba nie ma się co spodziewać, więc to chyba rzeczywiście jest dobry czas na przebudowę i stawianie fundamentów pod nowy zespół w Memphis.

[Adrian] Największa zagadka dla mnie w tym offseason to sprawa Lakers. Bedą budować się powoli od podstaw mając już sporo talentu w składzie, czy wybiorą drogę na skróty wymieniając picki i talent na uznane gwiazdy, oraz zaatakują rynek FA. Bez pozyskania minimum 2 gwiazd nie mają co marzyć o szarży na rynku FA, bo ostatnio kończyło się to Boozerami i Bassami.

[Timi] Trudno cokolwiek tu powiedzieć, bo tak jak mówisz – to jest wielka zagadka. Nie jestem zwolennikiem szybkiego obrotu spraw na dobre w Los Angeles, ale przypomnę jedną rzecz: rok temu też mieli być poważnym graczem na rynku, a wyszło jak wyszło. Palmy już nie przyciągają tak jak kiedyś. No chyba, że to Kobe tak odpychał, a teraz – po jego odejściu – Lakers reklamować się będą gwiazdom jako „team do wzięcia”.

[Adrian] Magia Lakers na rynku FA nie istnieje od wielu sezonów, choć prawda też taka, że podobnie jak w Bostonie nigdy tam dużych wolnych środków nie było. Koby zapychał salary swoim kontraktem a za minimum dla weterana najwięksi grać nie chcieli. Gdy pojawiła się wolna kasa to nagle chętnych nie było. Przy całym moim braku sympatii dla tej organizacji to Ko(by’ego)torowskiego winiłbym najmniej. Tam po odejściu Jaxa zwyczajnie powstał ogromny bałagan i o tym doskonale wiedzieli agenci, a co za tym idzie zawodnicy nie brali tego kierunku pod uwagę.

[Timi] Przy czym jak się okazuje Jax w roli menadżera też się za bardzo nie sprawdza, o czym pisaliśmy w poprzednim wydaniu tygodnika – ale nic tak nie cieszy kibica Boston Celtics jak bałagan w znienawidzonych klubach z Nowego Jorku i Los Angeles. Jakby nie patrzeć, to nasi dwaj najwięksi rywale i można powiedzieć, że wszyscy zaczynali przebudowę w zasadzie z tego samego pułapu – a kto dziś kogo wyprzedza doskonale wiemy.

[Adrian] To jeszcze jeden nasz znajomek – Garnett i jego Minnesota. Jest grającą legendą tej organizacji i wyznacznikiem standardów podczas treningu. Chyba nie mogli sobie wybrać lepszego mentora w Socie. Ilość talentu jest wręcz przerażająca. Mam nadzieję, że w tym sezonie zrobią kolejny krok i powalczą o 8 miejsce.

[Timi] To byłby z pewnością krok w dobrą stronę, a jako że byłem pod ogromnym wrażeniem gry Karla-Anthony’ego Townsa to gdzieś tam po cichu liczę, że Wilki rzeczywiście ten krok zrobią – pytanie tylko, czy Tom Thibodeau w takiej młodej drużynie to rzeczywiście dobry pomysł. Co do KG to słyszałem, że są małe szanse, aby wrócił na przyszły sezon, a po śmierci Flipa Saundersa niepewna jest także jego przyszła rola w organizacji.

[Adrian] Rola KG być może się zmieni jeśli mówimy o jego udziale w drużynie, ale nie wydaje mi się, żeby zmieniły się jego plany odnośnie przejęcia po zakończeniu kariery sportowej sporego pakietu udziałów w organizacji. Mówiło się swego czasu o 25%. A co do Thibsa – jestem niesamowicie ciekawy jak on poprowadzi tych dzieciaków. Ciekawe co z Rubio, który głośno zaczyna mówić o wymianie do innej organizacji, gdzie powalczy o PO. Rubio i Peković jak dla mnie już dawno powinni zostać spakowani i odesłani gdziekolwiek, oczywiście razem, bo Peka nikt normalnie nie przyjmie.

[Timi] A szkoda mi trochę tego Pekovicia, o którym szczerze powiedziawszy słyszę pierwszy raz od dłuższego czasu – a to wszystko przez kontuzje, które zabrały solidnego przecież zawodnika. Rubio to też ciekawy przypadek, no bo cały czas młody, już sporo doświadczony, świetny podający, niezły obrońca, ale cały czas bez dobrego rzutu – więc ja na jego miejscu popatrzyłbym na to, co zrobił Thibs w Bostonie, gdy u boku Riversa wymyślili sobie takiego zawodnika jak Rondo i na razie jednak poczekał jeszcze trochę z tym transferem.

[Adrian] Anthony Davis ma 23 lata i kartotekę u lekarza niczym weteran. 4 sezony w NBA i nigdy nie przekroczył 70 meczów. Zresztą w Nowym Orleanie nie ma chyba zawodnika bez grubej kartoteki w szpitalach. To nie wygląda już na pech – to wygląda na poważne błędy treningowo-szkoleniowe. Owszem kilku zawodników w składzie Pelikanów mieli już wcześniej problemy zdrowotne, ale jakie jest prawdopodobieństwo, że wszyscy ważni zawodnicy wyjściowego składu w 2 sezony zaliczą po kilka urazów.

[Timi] Mimo to i tak nie ma chyba klubu, który nie chciałby przejąć Davisa. Kontuzje na razie go prześladują, ale jak dla mnie i tak jest najbardziej perspektywicznym podkoszowym w lidze. Sporo się w poprzednim sezonie mówiło o tym, że debiutanckie sezony Townsa i właśnie Davisa są bardzo podobne. Natomiast co do sytuacji w Pelicans to tam rzeczywiście jest sporo chaosu (może nie aż tyle co na przykład w Sacramento) i szkoda też trochę tych wszystkich kontuzji, bo jestem bardzo ciekaw, jak Alvin Gentry z pomocą m.in. Darrena Ermana poradziłby sobie ze zdrowym składem.

[Adrian] Zatrudnienie Gentrego to dla mnie nadal bardzo chybiony ruch. Pierwsze śliwki robaczywki, ale nie odnalazłem w ich grze niczego sensownego. Bo obrona mocno padła na pysk, a zysków w ataku nie było. Już pomijam te kontuzje, przytrafiło się i tyle, ale oni grali kompletnie bezpłciowo. Jeśli w tym sezonie się nie ogarną to Alvin powinien wywiesić białą flagę.

[Timi] Ale to też trochę wina zarządu, że dali mu takich, a nie innych zawodników. Tak w zasadzie to jedynie Ryan Anderson może zaliczyć poprzedni sezon do udanych, gdyby oczywiście nie zakończył go kontuzją. A najgorsze dla Pelicans jest to, że Anderson zdaje się być bardzo dobrym fitem do gry obok Davisa, ale sporo wskazuje na to, iż on tego lata Nowy Orlean opuści. Jest zresztą ciekawą opcją także dla C’s, gdybyśmy robili przemeblowanie pod koszem, choć broni na podobnym poziomie co nasz ukochany Jared Sullinger.

[Adrian] No i doszliśmy do fenomenu czyli Golden State Warroiors. O sezonie zasadniczym – rekordowym sezonie zasadniczym – napisano i powiedziano już chyba wszystko, to porozmawiajmy o Finale. Po drugim meczu mogę napisać – Cavs nie istnieje. Czy się podniosą? Nie wiem, być może – ale uważam, że na zdobycie pierścieni mają takie same szanse jak Krystyna Pawłowicz na niepokalane poczęcie.

[Timi] Cavs wrócili do życia w G3 (gdzie z kolei Warriors wyglądali jak zespół, który na jeden dzień gdzieś zniknął), ale masz rację, pisząc, że w tych dwóch pierwszych meczach Warriors po prostu zmietli Cavs z powierzchni ziemi. Nie wiem natomiast czemu Harrison Barnes zrobił przysługę rywalom i wyeliminował z gry na co najmniej jeden mecz Kevina Love, którego obecność na parkiecie Warriors idealnie wykorzystywali. Nie rozumiem też, jak w finałach jedna lub druga drużyna może grać z tak małym zaangażowaniem, jak robili to Cavs w Oakland czy Warriors w tym pierwszym starciu w Ohio.

[Adrian] Wygrana Cavs bez Kevina i zaczęło się… Love w Bostonie. Tych plotek i domysłów uniknąć się nie da. Ta sytuacja trochę mi przypomina sytuację z jaką mieliśmy do czynienia, gdy przychodził Thomas. To się nie uda, on jest za mały żeby dobrze bronił, będzie z tego więcej strat niż zysku. Życie i Stevens pokazali jednak, że bilans jest zdecydowanie dodatni. Love może być do pozyskania w promocji, wszystko zależy czy LBJ dojdzie do wniosku, że lepiej go gdzieś odesłać. Jeśli na horyzoncie pojawi się jakiś weteran, który mógłby tam dołączyć, to Cavs będą chcieli oddać Lova za spadające i jakieś picki, z tym, że oczywiście żadne topowe. Możliwe, że trójstronna wymiana da pożądany efekt – ktoś będzie chciał spadających kontraktów. Dużo zależy od okoliczności – ale coś mi mówi, że ten Love w Bostonie odrodziłby się.

[Timi] Wałkujemy ten temat od tygodni i jest chyba tylko jeden możliwy sposób, aby to zakończyć: Kevin Love rzeczywiście musi w Bostonie wylądować. Ja zdanie podtrzymuję – wolałbym kogoś innego, ale nie mam nic przeciwko takiemu eksperymentowi, który nazwałbym takim z gatunku „duże ryzyko, duża nagroda”. W tym momencie wydaję mi się, że Love odejdzie z Cleveland niezależnie od wyniku finałów. Choćby w tym trzecim meczu Cavs pokazali, że bez niego też potrafią wygrywać. A jeśli przegrają no to LeBron chyba nie będzie miał wątpliwości, że tam potrzeba zmian i rzeczywiście gdzieś tego biednego Kevina odeśle.

[Adrian] No i to jest okazja dla Celtów, bo chyba aktualnie wartość Kevina na rynku jest maluteńka. Ma duży kontrakt i pasmo niepowodzeń w Cavs. Myślę, że albo tego lata, albo nigdy. No i najważneijsze – nie jest warty 3 wyboru. Może inaczej, nadal jest warty dużo, ale po co tyle oddawać :D Lakers 2 wyboru na niego nie poświęcą, nikt inny też z niczym wielkim nie wyskoczy, więc Danny może spokojnie go niedopłacić w tej wymianie. Druga kwestia to taka, że temat Lova dla mnie będzie ciekawy jak Durant podpisze kontrakt poza Bostonem. Bo aktualnie jesteśmy na etapie „krótkiej listy” innego Kevina.

[Timi] Tyle, że Danny już próbował z tym niedopłacaniem i wtedy Cavs powiedzieli, że nie ma takiej opcji. Przy czym masz rację, że teraz sytuacja jest zgoła inna, bo wartość KL zmalała, choć ja i tak nie wierzę, że nie będzie trzeba dać w zamian dużo – tym bardziej, że jeśli LeBron znów przegra to na pewno będzie szukał innych sposobów, by wzmocnić zespół i spróbować kolejny raz. I teraz wracamy do plotek, że do LBJ dołączą Krzyś Paul i Melon Anthony, a w takiej sytuacji możliwa jest trójstronna wymiana z NYK i pozyskanie Love’a. No to może duet Kevinów w Bostonie? Tego jeszcze nie graliśmy.

[Adrian] Dwóch Kevinów w Bostonie nie graliśmy i moim zdaniem nie zagramy. Mamy już w składzie Thomasa za którego zapieprzać w obronie muszą Bradley lub Smart. Nie okłamujmy się, Thomas to zawodnik niesamowity, ale ktoś musi tyrać na parkiecie za dwóch, żeby to miało sens. Jak dojdzie Love, to wprawdzie w ataku i na deskach da nam bardzo dużo, ale w obronie Crowder będzie musiał dać z siebie absolutnie wszystko. Gdyby Było dwóch Kevinów – to trudno oczekiwać, że za Lova to Durant będzie umierał w obronie. To nie miałoby kompletnie sensu. Zbyt dużo ofensywnych zawodników na parkiecie nie zrobi z nas faworyta Wschodu. W obronie trzeba zostawić dużo więcej zdrowia niż w ataku i dlatego musi być równowaga między gwiazdami a pracusiami. Albo jeden albo drugi. Inaczej tego nie widzę.

[Timi] Jasne, że tak – to była tylko luźna sugestia, bo nie uważam, że Love znajduje się na tej rzekomej liście, jaką przedstawiciele Duranta mieli wręczyć Celtom. Ale warto tu też zaznaczyć jedną rzecz – gdyby tylko Durant postawił sobie za cel wygranie nagrody dla najlepszego obrońcy to ja jestem w stanie wierzyć, że by mu się udało. W finałach konferencji przeciwko Warriors wyglądał świetnie po bronionej stronie parkietu i choć oczywiście prawdą jest, że znacznie więcej daje w ataku to jednak w obronie też robi swoje. Niestety w przeciwieństwie do tego drugiego Kevina.

[Adrian] Durant w Bostonie to byłaby bezpośrednia rywalizacja z Jamesem. Dwóch wielkich tej ligi. Osobna kwestia to post sezonowa gra Jamesa w tym sezonie. Na Wschodzie jeszcze jakoś się to kulało, bo zapowiadał, że chce, by reszta zespołu też ostro walczyła. Jednak dwa mecze z GSW na wyjeździe to LBJ jakiego jeszcze nigdy nie widziałem w Finałach. Pasywny, wycofany – szukający asysty zamiast wchodzić na kosz metodą siła razy gwałt. Miał być mordercą jeszcze wiele sezonów, a tu jakby siły ubyło zaraz po trzydziestce.

[Timi] On nie jest niezniszczalny, wystarczy przypomnieć sławne skurcze z finałów przeciwko Spurs. Ale też oddajmy mu, że tu na Wschodzie to jest jego konferencja – sześć kolejnych finałów, przecież ile to spotkań w każdej fazie play-off. Ten niesamowity obieg, ta ogromna liczba rozegranych minut powoli go doganiają i tak mnie właśnie naszła taka myśl: czy to nadal będzie konferencja LeBrona Jamesa za 2-3 lata, jeśli nie zacznie transformować swojej gry i przenosić jej powoli trochę dalej od kosza, gdy za tę parę lat (a przecież widzimy to już teraz) nie będzie już siał takiego postrachu w pomalowanym?

[Adrian] LBJ dalej od kosza? No słabo to widzę, bo od zawsze bazował na monstrualnym atletyźmie, a jak zaczyna grać dalej od kosza to kończy się jak w Oakland. To nie jest typ finezyjnego Duranta, to typ bestii, której jak zabierzesz siłę to już nie jest tak groźna. Jestem strasznie ciekawy G4, bo tu może być odpowiedź, czy to jest już koniec serii, czy będą nas męczyć dalej. Męczyć, bo to najsłabsze finały chyba z wszystkich w tym wieku.

[Timi] Co do LeBrona to uważam podobnie, dlatego bardzo fajnie, że Celtics są w jego konferencji, bo gdy ta konferencja przestanie już być jego to będzie do wzięcia i Celtowie będą jednym z faworytów do jej przejęcia. A co do do finałów to nie wiem, czy najsłabsze, bo wszystkich nie oglądałem – słyszałem, że finały z New Jersey Nets z początku wieku były ponoć mało ekscytujące, ale to może już się tak utarło, że wszystko, co ma związek z Nets (poza ich wyborami w drafcie) jest mało ekscytujące. Nie wiem, te rzeczywiście nie porywają, zresztą po zeszłorocznych playoffach to tegoroczna faza w ogóle nie porwała. Mnóstwo blowoutów, mało meczów na styku, brakuje gdzieś tej całej ekscytacji – no a jakby tego było mało to NBA dowaliło jeszcze tyle dni przerwy między meczami finałowymi.

[Adrian] Nets wtedy grało dwa razy w Finale i seria z SAS wcale słaba nie była. Była dość wyrównana a SAS to był jeszcze Robinson i Duncan, który robił już wtedy rzeczy niesamowite. Skończyło się chyba 2-4. Natomiast rok wcześniej grali z Lakers i owszem było 0-4, ale chyba żaden mecz nie skończył sie pogromem. Musiałbym sprawdzić, ale kojarzę, że kończyło się przewagą 3-6 punktów. Co ciekawe wtedy w Nets grał Jefferson, który teraz gra w Cavs. No i nie można zapominać o legendzie Bostonu która wtedy stawiała pierwsze kroki w NBA właśnie w barwach Nets. WHITE MAMBA!!! Kurcze – on zaliczył więcej Finałów niż Barkley. Jednak żywa legenda.