#13 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych pozornie bez znaczenia. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] W Bostonie dzieje się niewiele, to porozmawiajmy w tym tygodniu o zakończonym sezonie. Oczywiście bardziej interesuje nas Wschód, to zacznijmy od trwającego finału Cavs – Raptors. Duże zaskoczenie, że właśnie Toronto wyrównało serię i we wtorek jest 2-2?

[Timi] Powiem szczerze, że tak. Po tych pierwszych dziesięciu meczach zacząłem mieć poważne obawy o to, że Cavs w tym sezonie mogą dopiąć swego. I teraz to uczucie wcale nie osłabło pomimo tych dwóch porażek. Słabo w tej serii spisuje się Kevin Love, natomiast czekam na to, aż LeBron James włączy swój wyższy poziom. Raptors zależą głównie od dwójki ze swojego backcourtu i jeśli ci dwaj mają swój dzień to wyglądają jak równorzędny rywal dla Cavaliers. Ale warto pamiętać o dwóch rzeczach: w tym sezonie (łącznie z sezonem regularnym) ani Cavs nie wygrali w Toronto, ani Raptors nie wygrali w Ohio. A siódmy mecz jest w…? No i jest jeszcze to, że Kawaleria przeszła przez dwie pierwsze rundy jak burza, podczas gdy Raptors męczyli się w obu niemiłosiernie.

[Adrian] Kevin Love doskonale wyglądał z Pistons 19/12 i Atlantą 19/13 – a z Toronto to nie tylko on wygląda słabo. Popatrz na Irvinga z ATL notował 67% za 3 punkty i jeszcze 6,3 asysty – teraz 24% za 3 punkty i 3,8 asysty (stan po 4 meczu). Jak się Cavs zaczęło palić w dupkach, to wrócili do tego co u nich nie działa, czyli Irving i Bronek robią na parkiecie co chcą i nie ma drużyny. James też z ATL trafiał za 3 punkty na 42% a teraz na 18%. 40% podań Irvinga jest na LBJ średnio to 19 na mecz w serii z TOR a 22,5 z ATL, z czego on tylko 1,8 zamienia mu na asysty. Westbrook w OKC dość podobnie podaje do Duranta – też ok 40% – w serii z GSW to 25 podań na mecz, ale on aż 4,5 podania zamienia mu na asysty – to jest o 250% więcej niż LBJ. No ale grający trener wie lepiej co to skuteczna zagrywka :D Wracając do Lova – Toronto na Pfie ma zawodników kategorii śmieszno-kabaretowej, więc grają daleko od kosza (bo to bez różnicy gdzie, jak i tak nie stanowią zagrożenia), lub go tylko blokują,  żeby Kevin nie miał szansy na zbiórkę. No i Kevin notuje w tej serii po 4-5 zbiórek – taki mały niuans trenerski. Bo Toronto ma trenera.

[Timi] No i w meczu numer pięć Kevin zagrał lepiej ofensywnie, ale też znów prawie nic nie zebrał. No a Cavs znów się przejechali po Raptors, którzy w Cleveland – mimo przewagi posiadania trenera – w zasadzie zupełnie nie istnieją. Potwierdziło się zresztą, że gdy Lowry i DeRozan grają źle to i Raptors nie mają w ogóle co myśleć o dobrym dla nich wyniku. Myślisz, że mają jakiekolwiek szanse na to, aby jeszcze tę serię obrócić? Bo w Toronto jeszcze mogą powalczyć, ale mecz numer siedem w Ohio to musiałby być dla wielu ich zawodników najlepsze spotkanie w karierze, by mogli awansować do finałów.

[Adrian] W Toronto mogą znowu urwać mecz i być może doprowadzą do spotkania nr 7. Żeby go wygrać w w Ohio cały skład musiałby zagrać mecz życia – każdy z zawodników. Czy to możliwe? Wątpie, ale raz do roku to i kij od miotły wystrzeli. Potencjał kadrowy Toronto predysponował ich do 0-4, wyciągnęli 2 mecze i to tak naprawdę bez pomocy cudu boskiego – oni zrobili już 110% normy, teraz muszą liczyć na cud. A o Lovie napiszę po raz kolejny – szkoda mi jego (mimo wszystko dużego) talentu na bycie chłopcem od stania w rogu i kozłem ofiarnym dla grupki kumpli, którzy nie mają odrobiny samokrytycyzmu.

[Timi] Też uważam, że Toronto i tak swoje zrobili – wszak przynajmniej postawili się w jakiś sposób drużynie z Cleveland, bo przecież Pistons i Hawks dostali do zera. A kończąc już temat Love’a, bo o nim też sporo już dyskutowaliśmy – jasne, trochę go tam szkoda, ale też sam Love nic w Minnapolis nie zdziałał, a teraz sam w zasadzie sobie wybrał taką, a nie inną rolę. Czy z chęcią zobaczyłbym go w Bostonie? To na pewno byłby ciekawy eksperyment, czyniąc z niego centralną postać u Stevensa, ale ten Kevin – ze względu na swoje wady, przede wszystkim defensywne – nie jest na szczycie mojej listy życzeń i pewnie podobnie jest z listą Ainge’a.

[Adrian] Podczas game4 w Toronto, w samej końcówce publiczność skandowała MVP gdy na lini rzutów wolnych stał (i pudłował) Bismack Biyombo. Zero ironii jak dla mnie. Biz gdy zaczął dostawać ponad 30 minut na mecz, stał się objawieniem tego sezonu. Już wcześniej notował mecze dobre i nawet bardzo dobre, ale to co gra w PO to poziom zawodnika, któremu trzeba będzie w przyszłym sezonie zapłacić 10+ mln. Chciałbyś go w Bostonie?

[Timi] Wystrzelił w tym sezonie, to prawda, natomiast on wciąż jest tylko i aż defensywnym specjalistą, który głównie blokuje i zbiera. Czy jest tym centrem, którego nam brakuje? I czy warto mu dać takie pieniądze, o jakich mówisz? Mnie niestety nie przekonuje, bo uważam, że wyrósł po prostu na świetnego zawodnika zadaniowego, a na takich nie można wydawać pieniędzy rzędu $15 milionów dolarów na sezon.

[Adrian] A mi się zaraz przypomina nasza rozmowa o Jaredzie, gdzie pisałem, że jak ma to byc kontrakt 10+ to zdecydowanie wole Bismacka bo bardziej pasuje do współczesnych realiów basketu. To było jeszcze zanim zaczął demolować Cavs w PO i zdania nie zmieniam – jeśli mamy jakiemuś klockowi dać te 10 mln to wole Biza niż Jareda, który na to kompletnie nie zasługuje. Toronto z kasą szaleć nie może bo przecież mają Valenciunasa, który od następnego sezonu wchodzi na 14 mln. Nawet jeśli DeRozan dostanie 20 mln – to już nie mają wolnych środków w Salary. Biyambo za Amira?? Choć wierzę, że Danny byłby wstanie wytargować lepszą cenę na długim kontrakcie.

[Timi] Jasne, że oni kasą szastać nie mogą i muszą uważać, ale to samo się tyczy nas. Danny mówił niedawno, że jego zadaniem jest uchronienie Celtics od podjęcia pochopnych, po prostu złych decyzji. Czasami trzeba zawodnika przepłacić, kiedy indziej trzeba też podjąć pewne ryzyko – ja natomiast tego ryzyka bym z Biyombo nie podejmował. Jeśli miałbym wybierać między nim a Sullingerem to też miałbym problem, no bo mimo wszystko Sully też swoje zalety ma, choć jest oczywiście znacznie gorszym obrońcą (ale też i może nawet lepszym zbierającym, a na pewno lepszym podającym). Natomiast ani jednemu nie dałbym więcej niż $10 milionów za sezon.

[Adrian] Bismacka może do Bostonu zachęcić bycie tym jedynym defensywnym klockiem w składzie, którego zespół potrzebuje od dawna. W Toronto raczej będzie drugim po Litwinie. Dla niego stałe minuty w składzie oraz taki trener jak Stevens (choć o trenerze TOR mogę mówić tylko dobrze lub bardzo dobrze) to szansa na jeszcze większą umowę w okolicach 27-28 lat. To dość istotna sprawa, bo gdy utknie na ławce i będzie dostawał te 18-20 minut na mecz, to skończy z łatką wiecznego rezerwowego. Zawodnik przydatny, ale bez szans na znaczący kontrakt. To może być dość ważne w ewentualnych negocjacjach.

[Timi] Ale już słyszy się w jego kontekście kontrakt rzędu $17 milionów dolarów rocznie, co według mnie byłoby znaczącym przepłaceniem. On dopiero teraz tak wystrzelił, czy po paru świetnych lub bardzo dobrych miesiącach warto pakować się w taką umowę? Tym bardziej, gdy już tak wiele słyszeliśmy o magii tzw. contract-year? $17 milionów dolarów to mogą zarabiać ponadprzeciętni starterzy, a trudno mi tak nazwać Biyombo.

[Adrian] Absolutnie się zgadzam, że każdy kontrakt dla niego powyżej 10 mln to absurdalne przepłacenie. Choć nie zgadzam się, że dopiero teraz wystrzelił, bo już w poprzednim sezonie miał wiele bardzo dobrych spotkań, gdy Big Al był kontuzjowany. Bizowi do bycia w pełni docenianym brakuje kilku centymetrów.

[Timi] No a tych już chyba mu nie przybędzie, natomiast tymi tegorocznymi playoffami i tak wyrobił sobie fajną markę, bo ludzie zaczęli go doceniać i on z pewnością może liczyć na podwyżkę zarobków tego lata. Wydaje mi się jednak, że chyba on sam trochę przecenia swoje umiejętności, choć oczywiście zrozumiałe jest, że chciałby wyciągnąć jak najwięcej dla siebie – ale te $17 milionów to można mu dać za dwa lata gry, nie za jeden sezon.

[Adrian] To teraz przejdźmy do sezonu zasadniczego. Największe zaskoczenie i największe rozczarowanie Wschodu. Jak dla mnie zaskoczeniem jest Hornets. Jordany zagrały sezon jakiego nigdy bym się nie spodziewał – skąd ta metamorfoza? MKG rozegrał tylko kilka spotkań, Big Al niewiele ponad połowę sezonu – ale pociągnęli to niskim składem. Kemba, Batum i Lin plus Marvin – kolejny przykład, że żyjemy w erze smallballu?

[Timi] Myślałem, że kontuzja MKG znacząco ich osłabi, a tu koniec końców Clifford wykonał kapitalną robotę i te „Jordany” skończyły sezon z takim samym bilansem jak Celtics. Tam bardzo dobrze do systemu Clifforda wpasował się Nic Batum i to chyba była główna przyczyna tej metamorfozy, spory progres znów zaliczył Kemba Walker, którego bardzo lubię, a i Jeremy Lin wyrósł na bardzo ważne ogniwo, dzięki czemu w Charlotte doświadczyli kolejnego roku postępu.

[Adrian] No ich postawa trochę mnie martwi na przyszłość, bo wyrasta nam kolejny team z dobrym trenerem i fajnym składem, który nie powiedział ostatniego słowa. No i mają Jordana do rekrutowania, bo Batum i Marvin będą UFA. Tak jak i Big Al, ale nie wierzę, że on dostanie propozycję pozostania u nich. Prędzej uwierzę, że maja ochotę na Howarda i dadzą mu większą role.

[Timi] Pytanie właśnie, co uda im się zdziałać na rynku wolnych agentów, bo ten zespół w tym składzie lepszy już chyba nie będzie (choć z drugiej strony przecież dostali tylko kilka meczów od MKG, a zapewne z nim w składzie przez cały sezon byliby jeszcze lepsi). Batum mówił, że chce zostać, jeśli zatrzymany zostanie trzon drużyny – a nie zapowiada się na gwałtowne ruchy w Charlotte. O ich zainteresowaniu Howardem słychać od jakiegoś czasu i na pewno jest to ciekawe rozwiązanie dla nich, choć jeśli odnieśli taki sukces grając small-ballem to czy sięganie po tego typu centra nie byłoby krokiem w tył? Ale wtedy mieliby odpowiedź na Hassana Whiteside’a, który przede wszystkim swoją postawą w ataku siał mnóstwo zamieszania w starciu Heat z Hornets w pierwszej rundzie.

[Adrian] Pozyskanie zawodnika, który ma status gwiazdy (czy nawet kończącej się gwiazdy) jak Howard to zawsze plus, bo nawet jeśli coś nie wypali, to on jest mimo wszystko wymienialny gdy ma dłuższy kontrakt. Howard już za bardzo kręcić noskiem nie może i krótkiego kontraktu sobie wynegocjować za bardzo tez nie może, zbyt wysokiego też nie, więc jeśli obie strony będą chciały to dograć, to on tam wyląduje. Poza tym, ja bym tak DH nie demonizował, bo  Houston ostatnio to był stan umysłu a nie drużyna NBA.

[Timi] Ja też go nie demonizuję, co więcej – przy odpowiedniej cenie to powitałbym go w Bostonie z uśmiechem na ustach. Oczekiwania już na pewno nie byłyby te same, co parę lat temu, gdy wydawało się, że Ainge szykuje się właśnie po Howarda, kiedy ten odchodził z Orlando, ale myślę, że Howard mimo wszystko wciąż ma przed sobą jeszcze parę solidnych lat. Nie będzie już dominował, bo problemy zdrowotne sporo mu zabrały i nie zasługuje też już na kontrakt na poziomie $20 milionów rocznie, jednak chciałbym go zobaczyć w naszej defensywie.

[Adrian] To teraz rozczarowanie – dla mnie Bucks a nie powszechnie uznawane za rozczarowanie Bulls. Chicago zniszczyły kontuzje, urazy – natomiast Bucks zagrało tak jak przed sezonem przewidywałem w artykule o naszych szansach na PO. Zniszczyli wszystko co zbudowali w poprzednim sezonie wymianą Knighta na MCW i pozyskaniem Monroe.

[Timi] No i także Wizards można nazwać sporym rozczarowaniem, po tym, co pokazali w dwóch ostatnich latach w fazie play-off – ale tam widać było brak lidera, jakim był dla nich ten stary Paul Pierce. Byki też rozczarowały, choć w mniejszym stopniu ze względu na te rzeczy, o których wspomniałeś. Natomiast co do Bucks to ja przyznaję, że w MCW widziałem kogoś, kto mógłby dać tej drużynie przynajmniej tyle samo co Knight, ale to chyba to, że miałem go w fantasy nieco przyćmił fakt, że jego all-around gra często nie miała zbyt dobrego wpływu na zespół. Ale tutaj najważniejszą przyczyną tak słabego sezonu był zdecydowanie Monroe, przez którego defensywa Bucks poszła na łeb, na szyję. I to także dlatego nigdy nie chciałem zbytnio tego zawodnika tutaj, w Bostonie.

[Adrian] Wizards potraktowałem trochę jak Bulls, Beal pół sezonu zmarnowane, brak sensownej czwórki aż do lutego, no i młody Porter, który wprawdzie grał dobrze, ale Klaczą nie jest. Natomiast w Bucks wszyscy byli zdrowi (absencje MCW odbieram jako handicap tej drużyny) i nawet Jabari grał praktycznie cały sezon. No to skoro Jabari – jak go oceniasz w tym sezonie, bo przecież chcieliśmy go bardzo. Jak dla mnie potwierdza, że tweener to słaby pomysł w NBA. Na trójkę wciąż nie ma rzutu, a na czwórkę jest za niski – 5 zbiórek na tej pozycji na mecz to taki sobie wynik. Choć trzeba przyznać, że gdy zaczął gubić fałdki, to punktował niesamowicie.

[Timi] Jak na sezon numer dwa i powrót po zerwanym ACL to nie było źle, choć na pewno od dwójki draftu można by oczekiwać więcej. Ale fajnie, że trochę tych fałdek zgubił i nawet poskakał po głowach niektórych zawodników, bo miałem lekkie obawy, że ten uraz kolana znacząco wpłynie na jego grę. Z nim jednak rozchodzi się głównie o ten rzut – a już tym bardziej w Milwaukee, gdzie nie ma zbyt wielu strzelb dystansowych. Jeśli ten rzut dołoży do swojego repertuaru to powinien w końcu zacząć spełniać swój wielki potencjał, natomiast jeśli nie to czekają nas kolejne lata dryfowania między pozycjami, które mogą skończyć się kolejnym niespełnionym talentem, który nie potrafił się po prostu w NBA odnaleźć.

[Adrian] Indiana bardzo ładnie się podniosła po utracie całej siły pod koszem. George wrócił w zaskakująco dobrej formie i mało brakowało, żeby namieszali też w PO. Larry po sezonie jednak pozbył się trenera i mianował głównym szkoleniowcem jego asystenta. Spore zaskoczenie w przypadku Vogela – moim zdaniem zasługiwał na dalsze szanse – chyba chodziło o jakieś sprawy z szatni.

[Timi] Gadaliśmy o tym już wcześniej w kontekście ewentualnego transferu George’a, gdy wspomniałem też o wartości Crowder. Powtórzę więc tylko, że tam poszło chyba o to, że Vogel nie potrafił przekonać PG13 do gry na pozycji numer cztery, podczas gdy Larry bardzo chciał iść w te niskie ustawienia. Ciekawe, czy większy dar przekonywania będzie miał Nate McMillan – ale to na pewno jest niespodzianka, bo Pacers spisywali się całkiem nieźle (strata Hibberta to bardziej jak zaleta, a i West mocno się postarzał przez ostatni rok plus w drafcie trafił się im ten Myles Turner) i sam Vogel doprowadził ich przecież wcześniej do kilku finałów konferencji. Zmęczenie materiału? Nie wiem, ale teraz cieszą się w Orlando.

[Adrian] Pogadamy o trójkątach? Znaczy się nie chodzi mi o sprawy łóżkowe – tylko o NYK ;) Za trójkąciki odpowiadało 2 trenerów – każdy poległ, teraz ma przyjść Hornacek i ponoć trójkątki odejdą w zapomnienie. Do pewnego momentu praca Jaxa robiła na mnie wrażenie – teraz dochodzę do wniosku, że on chyba sam już nie wie co chce grać.

[Timi] Jax jako coach to poziom Auerbacha, może nawet wyżej, natomiast Jax jako menedżer mógłby czyścić buty menadżerowi Auerbachowi. Oczywiście, trudno jest nalać z pustego, choć Jackson początki w Nowym Jorku miał całkiem niezłe – ale to szczęście skończyło się, gdy sprzed nosa uciekł mu Steve Kerr. Nie wiem też, czy próba wlania tych trójkątów wręcz na siłę to był dobry pomysł. Do tego trzeba odpowiednich zawodników, ale też odpowiedni sztab szkoleniowy – tymczasem drzewo szkoleniowe Jacksona ani teorii, ani praktyki nie zdołało wynieść. Hornacek to z kolei były zawodnik, który przez trójkąty nigdy z Jazz sukcesów nie odniósł, a taka awersja to pewnie awersja na całe życie. No cóż, zdaje się, że te ostatnie lata były więc w Nowym Jorku po prostu zmarnowane.

[Adrian] O NYK gadamy w kontekście, że może jednak będą chcieli przebudować się mocniej opierając przyszłość na Łotyszu i wreszcie uda się pozyskać tego Robina Lopeza o którym piszemy pewnie od 2-3 lat. Te jego 12 mln to i tak aktualnie promocja i z uporem maniaka będę pisał – taki Robin jest nam potrzebny. Kiedy przestali forsować te trójkąciki to Robin kręcił pół sezonu cyferki na poziomie 13 pkt, 10 zb i 2 blk. Jak dla mnie – rewelacja.

[Timi] Też byłbym za, bo mimo mojej sympatii do Amira to uważam, że Robin daje obecnie więcej swojej drużynie, nawet jeśli miał dobre tylko pół sezonu. Ale jak zawsze wszystko zależy od ceny, jednak takiego Robina – o którym rzeczywiście mówimy od wielu lat – wolałbym w Bostonie zdecydowanie bardziej niż np. Biyombo.

[Adrian] Myślę, że ta cena nie byłaby zaporowa – jakiś młody (dosłownie, czyli Young) talent, jakieś picki ale bez szaleństw i tyle. Robin nigdy sobie tego nazwiska nie wyrobił i nie wiem dlaczego. To jeden z większych pracusiów na swojej pozycji i zawodnik, który poświęca się drużynie kosztem własnych cyferek. Z ofensywnie nastawionym PFem powinien tworzyć świetny duet. To jeszcze o Melo. Największy hamulcowy w NYK? Ja go właśnie tak odbieram – z nim o sukces będzie trudno, a rozstać się z drużyną nie ma zamiaru. Ja go nawet lubię jako zawodnika, fajny uśmiechnięty gość – tylko ni jak nie sprawdza się jako pierwsza opcja i ten koń pociągowy.

[Timi] Za tego Robina to bez żalu posłałbym do Nowego Jorku wspomnianego Younga i na przykład nasz pick w pierwszej rundzie przyszłorocznego draftu. A odpowiadając na Twoje pytanie to chyba właśnie w ten sposób można tego Melo odbierać. Zestarzał nam się ostatnio trochę, wciąż jest świetnym strzelcem i nawet w obronie w tym poprzednim sezonie ostro pracował, ale czy on kiedykolwiek udowodnił, że takim koniem pociągowym może być? Nuggets z nim w składzie nie mogli przeskoczyć Bryanta i Lakersów, a na „sukcesy” Knicks w ostatnich latach spuśćmy zasłonę milczenia, bo choć wygrali z C’s w 2013 roku to były to ich wyżyny. Swoje zagra, swoje zarobi i za parę lat będziemy się zastanawiać, czy Anthony bez mistrzostwa zasługuje na Hall of Fame.

[Adrian] Nie potrafię rozszyfrować Brooklynu. Kompletnie nie wiem w jakim kierunku chcą zmierzać. Nowy trener, nowy GM, nowi asystenci – ale jakoś nie widzę w tych nazwiskach wspólnych mianowników, żeby dostrzec kierunek. Tak jakby Nets stanęli w rozkroku i czekali na rozwój wydarzeń, bez specjalnego planu ratunkowego a przecież ten jest im potrzebny jak rybie woda.

[Timi] No ja widzę jeden wspólny mianownik – to jest kierunek na przyszłość, ale raczej przyszłość dość odległą. Oni zdają sobie sprawę, że przez Billy’ego Kinga są mocno „uwaleni” i ja nadal nie widzę takiego scenariusza, w którym mieliby się tego lata realnie wzmocnić. Nam jest to na rękę, bo w tej chwili wygląda to tak, jakby Nets szykowali się na bardzo powolne wstawanie z kolan – a zdaję się, że wyprostować chcą się dopiero w 2019 roku, gdy już w końcu będą mogli zatankować sami dla siebie.

[Adrian] Nets za wszelką cenę chce kupić późne picki w pierwszej rundzie lub wczesne w drugiej rundzie. Jednak bądźmy poważni, to są mega wartościowe wybory bo oszczędzają pieniądze w salary i zawsze dają szanse na złoty strzał za milion dolarów rocznie. Jakoś nie widzę chętnych na odstąpienie takich wyborów tylko za pieniądze. No a handlować poza Youngiem i Lopezem nie ma kim. Jestem ciekawy jak bardzo oni będą zdesperowani w noc draftu.

[Timi] Bardzo czy nie – wydaję mi się, że którakolwiek z tych opcji działa na korzyść Celtów. Jeśli bowiem Nets rzeczywiście zdesperowani będą to mogą zrobić kilka mocno ryzykownych decyzji czy przepłacić (choć też nie mają za bardzo czym). I jeśli uda im się pozyskać te wybory to będzie to jasny sygnał, że kolejny sezon na Brooklynie to nie będzie zbyt duży – jeśli w ogóle – progres. A jeśli nic nie zrobią, jeśli im się nie uda to zostaną z ręką w nocniku i już chyba tylko szczęście na rynku wolnych agentów – w które ja nie wierzę – uratuje ich od kolejnego tak słabego sezonu.

[Adrian] Czy Atlantę czeka rozbiórka? Wymiana Teague za cokolwiek chyba jest przesądzona, ale co z resztą? Jak dla mnie to ostatni dzwonek, żeby za Millsapa (31 lat) dostać jakieś ciekawe picki, a za Korvera i Sefoloshe cokolwiek. Czy powinniśmy zainteresować się Millsapem? Ja bym to rozważył, bo że on potrafi zrobić różnicę to się przekonaliśmy na własnej skórze – oczywiście pod warunkiem, że cena nie byłaby absurdalnie wysoka i nikogo z FA byśmy nie upolowali.

[Timi] Temat Millsapa przewinął się trochę rok temu, gdy szykowaliśmy się po Tobiasa Harrisa. Minus jest taki, że sporo zarabia i ma już trójkę z przodu, jednak to rzeczywiście wciąż jest świetny zawodnik i ze swoimi umiejętnościami robiłby wielką różnicę pod naszym koszem. Ale czy warto rzucać assety na takiego właśnie zawodnika? Natomiast co do Hawks to oni po raz kolejny przekonali się, że w tym składzie nie przeskoczą Cavs – a przecież już rok temu dostali szybkiego sweepa. I tu chyba rzeczywiście potrzeba jest rozbiórka, choć z drugiej strony mówimy o tej samej Atlancie, która przez kilka kolejnych lat z rzędu nie robiła sobie nic z faktu, że ich sufitem jest awans do drugiej rundy.

[Adrian] No to fakt, ale ATL ma nowych właścicieli od niespełna roku. W tej grupie kapitałowej jest nawet Grant Hill i być może ta nowa władza będzie chciała zbudować Hawks od podstaw. Mają młodego rozgrywającego z boską fryzurą i sporo assetów. Za 31 letniego Millsapa cudów nie dostaną, a jednak to nie tylko zawodnik na 17 punktów i 9 zbiórek, ale też doskonały defensor. Nigdy nie miał problemów z poważnymi kontuzjami i wydaje się być jeszcze zawodnikiem na kilka ładnych sezonów. LeBron w tym roku osiągnie 32 lata, a wydaje się, że też ma jeszcze paliwa na 3-4 sezony. Millsap plus Robin Lopez – razem 32 mln, czyli nadal 20 mln wolnych w salary. Przy ustawieniu Smart-Bradley-Crowder-Millsap-Lopez całe s5 może trafić do All-Defensive Team ;)