Draft Combine – to już historia

Niestety, ale w obecnej formule Draft Combine umiera, a może nawet już umarł. Z roku na rok tracił na znaczeniu, aż w tym roku była to stypa. Większość zawodników mówiąc wprost całkowicie olała to wydarzenie. Stawiła się całkiem spora grupa, jednak większość poza pomiarami i wywiadami nie brała w niczym udziału. Można było zamiast 4 dni w Chicago zorganizować ognisko w Wąchocku – efekt ten sam. To, że zawodnicy boją się o zdrowie i odmawiają gierek 5 na 5 – jestem w stanie zrozumieć, ale odmawianie wszystkiego poza pomiarami – jest absurdem! Uważam, że Draft Combine powinno być dla zawodników chcących grać w NBA obowiązkowe!

Gra w NBA i zarabianie milionów dolarów obowiązkowe nie jest – nikt nikogo nie zmusza – więc jeśli młody zawodnik chce stać się częścią tego cyrku, który uczyni go bogatym człowiekiem, to powinien poświęcić te 2-3 dni na zaprezentowanie się w Draft Combine. Jeśli Srebrny chce, żeby ta liga cały czas się rozwijała – to nie może pozwolić, żeby młodzi zawodnicy już na starcie wraz ze swoimi agentami wchodzili wszystkim na głowę.

No ale coś się tam działo. Wprawdzie rok temu zdawałem wam relację dzień po dniu, no ale w tym roku wstępniak byłby dłuższy od tekstu właściwego gdybym został przy codziennych raportach.

Boston był i był aktywny, aktywny był Danny – bo rozmawiał z około 20-25 młodymi prospectami jacy tam się zjawili – co niczym dziwnym nie jest, w końcu mamy 8 wyborów w tym drafcie.

Najważniejsza informacja która obiegła bostoński światek to rozmowa z Ingramem, który był najwyżej pozycjonowanym zawodnikiem wg mocków na tym Combine. Nie było Simmonsa i wieli innych zawodników z top10 draftu. Ingram nie zawita do Bostonu na workout – przynajmniej na razie nie było o tym rozmów. Danny wraz ze szkoleniowcami będą go oglądać w Los Angeles na treningu.

Sporo miejsca komentatorzy poświęcili osobie Isaiaha Whitehaeda – drugoroczniak z mało znanego ośrodka Seton Hall jest fajną strzelbą za 3 punkty i wyborem w 2 rundzie. 20 maja zawita on do Bostonu na workout.

Pierwszym zawodnikiem z którym rozmawiali Celtics był Deyonta Davis. To nazwisko może być lekkim zaskoczeniem, bo nie notował on oszałamiających ceferek w NCAA. 7,5 punktu, 5,5 zbiórki oraz 1,8 bloku, przy 60% skuteczności. Jednak grał w  bardzo mocnym Michigan State, którzy grali tylko jednym wysokim zawodnikiem i był to czwartoroczniak Costello a on jako pierwszoroczniak dostawał średnio 18 minut na mecz. Przez sezon regularny przeszli jak burza, wygrywając z bardzo mocnymi przeciwnikami a w March Madness polegli w pierwszym meczu, co było chyba największą sensacją turnieju. Zapamiętajcie jednak tego dzieciaka, bo skauci nazywają go Mini Anthony Davis – nie chodzi o wzrost, ma 6’10″5 w obuwiu i waży 240 lbs – to idealny PF/C do smallballu.

Dobre wrażenie po sobie pozostawił też chińczyk, którego jakiś czas temu opisywałem – Zhou Qi. Był najwyższym zawodnikiem podczas draft Combine 7’2 i wingspan 7’8. Jednak jego problemem jest mała waga, która w dodatku jest teraz niższa niż rok temu po zmniejszeniu tkanki tłuszczowej. Świetnie prezentował się od strony technicznej na workoucie, ale siła fizyczna nie predysponuje go do gry na tym poziomie, może 2 runda i stash.

Austriacki center Jakob Poeltl tez był na rozmowie z naszymi przedstawicielami. Kiedyś  był moim faworytem, ale w międzyczasie awansował do top10 tego draftu i wyciągnięcie go z pickiem Dallas wydaje się niemożliwe. Być może uda się przesunąć w górę – bo plotki o dwóch zespołach, które chcą oddać swoje wybory biegają po portalach.

Diamond Stone czyli nasz potencjalny cel na picki Dallas, a może nawet nasz to środkowy z Maryland. Komplementował Stevensa i podkreślał, że lubi ciężko pracować tak jak to ma miejsce w Bostonie. Kurtuazja, ale ta kurtuazja ma 6’10″25 w obuwiu i 7’3 wingspan. Porównuje się go do lepszego w ataku Perkinsa.

Check Diallo był wygranym tego Combine. Rewelacyjnie wypadły mu testy atletyczne, oraz gierki 1 na 1. Nie ma się co dziwić, bo on w NCAA prawie nie grał. W Kansas otrzymywał jako pierwszoroczniak 7 minut na mecz. Fajny chłopak, pozycjonowany w okolicach naszego wyboru – porównuje się go do Farieda, lub Sullingera z okresu gdy nie przypominał spichlerza (sorki za złośliwość).

Z przyjemnością napisałbym wam jeszcze coś ciekawego, ale na tym się kończy 4 dniowy Draft Combine dla Celtów. Wprawdzie spotkaliśmy się z innymi zawodnikami, jednak mają oni niewiele większe szanse na grę w Celtach ode mnie.

Jak pamiętacie – rok temu dość dużo pisałem o testach atletycznych. Szybkość, zwrotność i wyskok to w końcu najważniejsze atrybuty zawodnika – w tym roku napiszę tylko o jeszcze  jednym zawodniku (o Diallo już pisałem) – reszta zwyczajnie się na te testy nie stawiła. Każdy z liczących się zawodników tego draftu odpuścił sobie i kolejny raz to napiszę – JEST TO SKANDAL.

Tym rodzynkiem to Thon Maker, który dobrze wypadł na workoucie i jeszcze lepiej na testach. Atletyczny freak, doskonałe warunki fizyczne, ale też i sporo zarzutów. Zbudował dobrze górne partie ciała, ale nogi pozostawiają sporo do życzenia. W opinii skautów – świetny dzieciak, ale czekają go lata w D-League, bo jest to materiał na dobrego zawodnika, tylko późno zaczął grać w kosza.

Na koniec słów kilka o zawodniku, który zrobił największe wrażenie podczas workoutów – to Skal Labissiere. Niesamowite umiejętności techniczne, rzut który wszystkich powalił, ale tak jak w przypadku Makera widać zaległości wobec amerykańskich rówieśników. Skauci byli zgodni – materiał na baaardzo dobrego zawodnika – tylko 2 lata w D-League na wzmocnienie ciała i siły potrzebne jak woda rybie.

Nie napiszę do przeczytania za rok, bo jeśli nic się nie zmieni to Draft Combine właśnie zmarło… Dosadny był komentarz ludzi z draftexpress.com – „Najlepszy zawodnik, który bierze udział we wszystkim jest typowany do 47 wyboru – serio??”