#2 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych pozornie bez znaczenia. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Zaczynamy nowy tydzień. Tematem przewodnim proponuję zrobić postawę Jareda Sullingera. Nie ma kibica Celtów, który nie wiązałby z nim wielkich nadziei. Jeszcze rok temu, gdy wrócił po kontuzji i w PO wykręcił w 20 minut 12 pkt, 7 zb i FG na 55% nadal wierzyłem, że będzie dobrze. Potrzeba dobrze przepracowanego okresu i ułoży sie to po naszej myśli. No ale jest zupełnie inaczej. Jared jak przypominał silos zbożowy tak przypomina i sytuacji nie ratują nawet pojedyncze dobre mecze, czy 20 double-double które w tym RS już wykręcił.

[Timi] To fakt, Sully wciąż jest po prostu gruby, ale tak po prawdzie to trzeba jednak powiedzieć, że kondycyjnie wygląda najlepiej od debiutanckiego sezonu. I to widać też na parkiecie, bo choć przełomu cały czas nie ma to jednak Sullinger jest ważną częścią bostońskiego zespołu. Ale to też przypomina nam wszystkim, co by było gdyby… Tak jak sam wspomniałeś, są przecież dobre mecze, w których raz po raz otwiera się nam buzia, bo Sully to nie tylko świetny zbierający, ale też znakomity podający. Potencjał wciąż tam jest, tym bardziej szkoda, że i zbędne kilogramy też wciąż tam są.

[Adrian] Czy wygląda kondycyjnie najlepiej? Szczerze mówiąc, jeśli tak to jest to poprawa nieznaczna – może wynikać z tego, że gra jednak kilka minut mniej niż w poprzednich sezonach. A może Stevens już nauczył się maskować jego braki w przygotowaniu i minuty na parkiecie mu serwuje tak, żeby Jared nie padł ze zmęczenia. Co innego jest nie tyle niepokojące, co już nieakceptowalne. To skuteczność – w 1 strefie notuje 53,7% w tym sezonie – czyli do 150 cm tam gdzie jest królestwo wysokich zawodników on spisuje sie dużo słabiej od np. Robina Lopeza, Stevena Adamsa, Willie Cauley-Steina czy Rudy Goberta. Wszyscy ci defensywni wysocy notują tam ponad 60-61% – to jest dramat.

[Timi] Moim zdaniem wygląda lepiej, bo przynajmniej nie człapie po parkiecie tak jak kiedyś, mimo kilogramów widać sporo energii w jego grze. A ze skutecznością, cóż… Wszyscy przytoczeni przez Ciebie zawodnicy nie mieliby problemów z przeskoczeniem książki telefonicznej, natomiast w przypadku Jareda można być mieć wątpliwości. Myślę, że to jest jeden powód, dla którego ta skuteczność jest tak słaba – Sullinger nie jest atletą, nie jest też eksplozywny, ani tym bardziej nie jest świetnym finisherem. Dunk w jego wykonaniu to jest przecież wielkie wydarzenie. W grze tyłem do kosza woli rzucić z odejścia, na inne kończenie akcji decyduje się rzadziej, bo jest po prostu zbyt wolny. I póki tych zbędnych kilogramów nie zrzuci to tak to niestety będzie wyglądało. Cieszy natomiast fakt, że z półdystansu trafia w tym sezonie aż miło – gdyby jeszcze tylko na dobre porzucił trójkę.

[Adrian] Z wszystkich sezonów jakie Jared spędził w Bostonie, ten jest zdecydowanie najsłabszy pod względem skuteczności spod samego kosza. To, że lepiej prezentował się w 1 sezonie to normalne – ważył wtedy naprawdę rozsądnie. Jednak w tym sezonie powinien fruwać nad koszem, bo przecież to jego contract year. Mówisz o półdystansie – w 4 strefie czyli pomiędzy 5 a 6 metrem trafia 35,5% – no jest OK, ale… w zeszłym sezonie to było 45,6% a dwa sezony temu 41,5%. Poprawił znacznie 5 strefę – tylko z tej strefy rzucanie za 2 punkty to zbrodnia, bo 10 cm w tył i jest trójka. Jeszcze jedna sprawa – rzucanie przez wysokiego zawodnika z mid jest nieopłacalne, nie z powodu efektywności punktowej, tylko to jest strefa gdzie broniący go wysoki zawodnik drużyny przeciwnej w przypadku niecelnego rzutu jest w bardzo dobrej pozycji do zbiórki. Nie został dostatecznie wyciągnięty, żeby nie mieć szansy na zbiórkę, on nawet ma szanse na szybki powrót pod kosz w przypadku podania.

[Timi] Zbrodnia, czy nie zbrodnia – w przypadku Sullingera dostajemy właśnie to i niestety nic więcej. Próby poszerzenia przez niego zasięgu kończą się niestety na bardzo słabych procentach zza łuku, więc dobrze przynajmniej, że potrafi trafić z tego dalszego półdystansu, kiedy jest odpuszczany – bo powiedzmy sobie szczerze, że zawodnicy przeciwnych drużyn doskonale wiedzą, co się opłaca, a co nie i zachęcają wręcz Sullingera do tych prób z mid-range. Źle byłoby gdyby nawet wtedy nie trafiał, teraz jest przynajmniej coś – a przestałem już wierzyć, że z Sully’ego będzie stretch-czwórka. I to „coś” to jest ważna rzecz, bo choć gra ofensywa Sullingera nie jest super i nie daje tak wielu korzyści jak choćby gra Olynyka to jednak Celtics potrzebują go choćby na tablicach, a to przecież nie jest tak, że Jared nic poza tym na parkiet nie wnosi. Ale zgadzam się z tym, że w pewnych elementach poprawa jest konieczna – pytanie tylko, czy to, co oglądamy właśnie teraz od 24-letniego Sullingera nie jest już wersją finalną.

[Adrian] No właśnie – czy to jest finalna wersja Jareda? Tylko nie można moim zdaniem udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Z takim zatłuszczeniem – tak, to jest jego sufit. Gdyby Sully był fit and slim – to wtedy jest zupełnie inna sytuacja i w ataku, i w bronie. Każdy zbędny kilogram tłuszczu to ułamki sekund które traci się w szybkości czy dynamice. Najlepszy Jared w Bostonie to ten z 1 sezonu, bo zwyczajnie nie był spichlerzem. Z najmniejszym doświadczeniem, z wieloma wadami – kręcił najlepsze % i potrafił już wtedy zrobić różnicę. Teraz, w 4 swoim sezonie Jared wygląda słabiej tylko i wyłącznie przez swoją nadwagę.

[Timi] Dlatego ta kwestia, czy to finalna wersja zależy już chyba tylko od wiary w to, czy Sully kiedykolwiek będzie slim and fit. Mi jest w to wierzyć coraz trudniej, ale takie mecze jak choćby przeciwko Rockets sprawiają, że jednak Jareda tak do końca jeszcze nie skreślam. Przy czym trzeba pamiętać o tym, że on młodszy się nie staje, a do tego choć nie można mieć wątpliwości do tego, czy stara się w trakcie meczów to jednak niemożność zrzucenia zbędnych kilogramów każe się zastanowić nad tym: czy ewentualne kilkadziesiąt milionów dolarów dla Sullingera tego lata nie spowoduje, że już tym bardziej pewne rzeczy sobie odpuści i pozostanie taki, jaki jest. Ale to jest już temat, który warto będzie poruszyć bliżej offseasonu.

[Adrian] Smart zaliczył tym razem karę za obsceniczny gest. To nie pierwszy sygnał, że ze Smartem ktoś powinien porozmawiać. Flopowanie to jest patologia koszykówki, pomijam teatralne upadki gdy łapie kogoś na ofensa – ale symulowanie uderzenia w twarz czy szyję to jest rzecz dla mnie odrażająca. Takich symulek w tym sezonie miał już kilka, do tego dorzucam przewinienia techniczne (może jedno było niesprawiedliwe, ale dwa zakodowałem jako głupotę Marcusa) i teraz jeszcze to. To jest prosta droga, żeby pośród sędziowskiej kliki wyrobić sobie markę głupka, któremu będą gwizdać.

[Timi] Mam podobne zdanie, przynajmniej co do tego, że tego typu zachowania mogą przynieść po prostu złe efekty. Nie jestem też za flopowaniem, ale czym to się tak w zasadzie różni od tzw. star-calls, które sędziowie gwiżdżą zawodnikom w sytuacjach, gdy gwizdać nie powinni? I tam jest udawanie, i tu też jest udawanie. Najlepiej byłoby wyeliminować zarówno jedno, jak i drugie, ale trzeba pozostać realistami – to się nie stanie. Trzeba też podkreślić, że Smart jeszcze ani razu w tym sezonie nie dostał kary za flopowanie. I jak na ironię dostał za co innego, co martwi mnie nawet bardziej niż flopowanie – bo sędziowie mają dobrą pamięć, a choć to nie oni powinni decydować o wyniku meczu to jednak niestety bardzo często tak właśnie się dzieje. Weźmy na przykład ostatni mecz z Cavaliers – czy po takim „widowisku” nie masz wrażenia, że powinniśmy zrobić wszystko, by uniknąć szybkiej konfrontacji z Cavs w fazie play-off?

[Adrian] No ale nie tłumaczmy jednej patologii inną. W innym miejscu nie tylko kariery, a przede wszystkim w innym miejscu hierarchii w NBA jest Marcus a w innym LBJ. Walka z sędziami to walka z wiatrakami, można ale tylko głupek zdecyduje się na wojnę której nie można wygrać. Chyba Zeller ostatnio dał Smartowi bardzo dobrą radę – idź i pochwal sędziego po dobrym gwizdku. Nawet gwizdku przeciwko Bostonowi – z wrogiem warto się zakumplować, kumpla zawsze traktuje się ulgowo. No a rywalizacja z Cavs zdecydowanie jak najpóźniej. A najlepiej wcale, bo sympatycznie byłoby jakby na kimś się w PO potknęli. Mnie jako drużyna Cavs nie przekonuje wcale, tak na dobrą sprawę jest LBJ i zbieranina mniej lub bardziej utalentowanych grajków. Tylko to nie jest ich wina – tam zwyczajnie nie ma trenera który by te talenty wykorzystał. Wyobrażasz sobie LBJ pod Popem? Który zmienia zagrywki i gra co chce? Który decyduje o wszystkim?

[Timi] To prawda, dlatego jestem w stanie przymknąć oko na te mniejsze flopy, ale niech Smart po prostu uspokoi się względem sędziów. Jest zawodnikiem grającym intensywnie, fizycznie, a do tego człowiekiem o wielkiej chęci rywalizacji i można to zrozumieć, ale potrzeba mu nieco więcej wyrafinowania i przede wszystkim opanowania. Mówił też o tym ostatnio Danny Ainge, który przyznał nawet, że odrobinę się martwi, ale z drugiej strony powiedział też ważną rzecz: to jest pewien proces, a Smart rozgrywa dopiero swój drugi sezon w lidze. Powinien więc to wszystko jakoś sobie poukładać. A co do Cavs – nie ma trenera, jest popychadło Jamesa, ale jest też sam James, który cały czas potrafi być bardzo dominujący i wystarczy tu przypomnieć zeszłoroczne finały. Dlatego też uważam, że nawet z Lue u steru ciężko będzie komukolwiek innemu wygrać Wschód. Natomiast LBJ pod Popem to byłaby chyba zupełnie inna historia – James nie jest głupi, oczywiście – w takiej relacji na pewno dochodziłoby do spięć, ale koniec końców dostalibyśmy świetnego zawodnika pod świetnym trenerem. I jeden, i drugi wycisnęliby z siebie to, co mają najlepsze.

[Adrian] W kończącym się tygodniu rozegraliśmy 3 mecze. Porażka z Cavs, fajna wygrana z Memphis i przegrana z Houston. Przemilczmy sędziowanie z pierwszego spotkania. 3 kwarta z Memphis to było to co uwielbiam w naszej grze. Wprawdzie nadal mamy sporo wad, ale jak już ta nasza maszyna zaskoczy w obronie – to najczęściej włącza im się też bardzo dobry atak i prawie wszystko wychodzi. Jest to dość łatwe, bo największym naszym skarbem są szybkie punkty po przechwytach i po stratach przeciwnika. Śmiem twierdzić, że aktualnie w NBA nikt inny nie potrafi tak dobrze wykorzystywać tego elementu gry.

[Timi] Śmiem twierdzić ponownie i wystarczy posłuchać sobie komentarza innych drużyn przy okazji starć na wyjeździe, by mieć tego potwierdzenie. Mocna defensywa i szybki atak to chyba dwie najgroźniejsze bronie bostońskiego zespołu. Trzeba jednak powiedzieć, że w ostatnich parunastu już tygodniach ta celtycka obrona nie działa tak jak w pierwszych tygodniach sezonu, kiedy w pewnym momencie była nawet numerem jeden. Trudno powiedzieć, czemu się tak stało – z jednej strony widać większą częstotliwość błędów w komunikacji, a z drugiej strony to chyba po prostu rywale coraz lepiej potrafią wykorzystać fakt, że w bostońskim zespole nie ma rim-protectora z prawdziwego zdarzenia.

[Adrian] Myślisz, że po Lee kolejnym do odstrzału w rotacji Stevensa jest Amir? Ostatnie 4 mecze,były w jego wykonaniu słabe, no i minutami też go Brad nie rozpieszcza. Dba o kostki weterana przed PO? Czy też zwyczajnie dla Amira zabraknie miejsca na parkiecie w dużym wymiarze, bo pójdziemy w totalny small-ball?

[Timi] Stevens zaznaczał na początku sezonu, że z czasem Celtics będą grali coraz więcej i więcej niskimi ustawieniami. I trudno się temu dziwić, bo to takie ustawienia działały najlepiej w drugiej części ubiegłego sezonu. No i zaraz po dojściu Johnson do drużyny mówiło się, że najważniejsze będzie nie wyeksploatować 28-letniego podkoszowego w trakcie sezonu regularnego, właśnie z uwagi na kostki. Pamiętamy za to, jak świetnie Johnson spisywał się w ubiegłorocznej fazie posezonowej. To może być mały kryzys jego formy, ale nie uważam, że Amir straci miejsce w rotacji – tym bardziej, że mocno eksploatowany jest w tym sezonie Jae Crowder.

[Adrian] Nadchodzący tydzień to Indiana, Oklahoma i Toronto. Tak trudnego tygodnia jeszcze chyba nie było. Jedno zwycięstwo to minimum, żeby nie stracić 3 miejsca na Wschodzie – najłatwiej chyba zapowiada się wyjazd do Indiany. Choć… wszystko zależy czy Crowder będzie wstanie grać. Mnie najbardziej ciekawi mecz z Toronto – to będzie taki papierek lakmusowy – gdzie jesteśmy przed PO. Duet Lowry-DeRozan nam nie leży, ale są niewygodnym duetem dla większości ekip w NBA.

[Timi] To będzie bardzo fajny tydzień, a w ogóle będzie jeszcze fajniejszy, gdyby udało się wygrać wszystkie trzy mecze. Stać nas na to – teoretycznie najłatwiej będzie z Pacers, ale przecież także Raptors są do pokonania, jeśli bostoński backcourt zastosuje taktykę „pobij, a nie zatrzymaj”, tak jak zrobili to przeciwko obwodowym Trail Blazers, choć oczywiście bardzo trudno będzie to zrobić w Kanadzie. No a Thunder sami mają swoje problemy, szczególnie w czwartych kwartach –  i to tak duże problemy, że przegrywają u siebie z taką potęga jak T’Wolves. Celtics grają z nimi u siebie, więc wcale nie stoją na przegranej pozycji. Wypada trzymać kciuki, aby poprawiło się Kelly’emu Olynykowi z ramieniem i wrócił już do gry, bo zdrowy Kelly to +10 do siły rażenia bostońskiej ławki.