Pick z Brooklynu i nasze dylematy

Już niedługo czeka naszą organizację spora nagroda. Warto od razu dodać, że to pierwsza nagroda z trzech przewidzianych na lata 2016-18. Wprawdzie była już jedna w 2014, ale powiedzmy, że to był tylko upominek reklamowy. Ot taki długopisik z brelokiem i balonikiem. Danny wymieniając nasze legendy za picki Nets stał się managerem dekady i nie ma w tym słowa przesady. Oczywiście same picki to tylko połowa sukcesu – jeszcze trzeba te wybory przekuć w odpowiedni element, który będzie pasował do bostońskiej układanki Stevensa. Pomyślmy nad potencjalnymi możliwościami jakie ma do dyspozycji Danny. Za 10 dni otwiera się olbrzymi market z zawodnikami, którzy podpisali nowe kontrakty.

Do nocy draftu jeszcze sporo czasu, ba – do nocy w której zostaną wylosowane wybory jeszcze sporo, ale ten pick powoli staje się gorący. Brooklyn gra słabo, wprawdzie nie aż tak słabo jakby kibice Celtów sobie życzyli, no ale nie można mieć wszystkiego. Aktualnie są 4 zespołem z najgorszym bilansem a zważywszy, że Nowy Orlean uporał się z kontuzjami Evansa i Asika – to droga do 3 najgorszego miejsca stoi otworem.

Jakby nie patrzeć możliwości jest kilka – w ostatnich dniach wypowiedzi w podobnym tonie udzielił jeden z właścicieli Bostońskiej drużyny. Wyc powiedział, że ten pick zostanie wykorzystany do wzmocnienia drużyny, to czy w lutym czy czerwcu to inna sprawa. Dobrze, że nie mówił nic o fajerwerkach… Ale małe złośliwości na bok.

Zacznijmy jednak od końca – czyli od draftu. Na jaki mock nie spojrzeć królują dwa nazwiska – Simmons i Labissiere. Teoretycznie to bardziej z tej dwójki pasuje nam młody Haitańczyk który może być rim protectorem – zważywszy na warunki fizyczne i predyspozycje. Jednak to Simmons który jest tweenerem Sf/Pf, a który jak na razie nie dysponuje (a może zwyczajnie dysponuje, tylko nie pokazuje tego) dobrym rzutem w praktyce może być lekiem na nasze dolegliwości.

Skal Labissiere to Pf/C – 6’11 i 225 lbs. Nie przykładałbym zbyt dużej wagi do jego skromnej masy mięśniowej – Noel i Gobert gdy wchodzili do ligi byli porównywalni lub szczuplejsi. Skal gra w koszykówkę dopiero 5 lat, a co za tym idzie ma spore zaległości techniczne – jednak nie to jest dla mnie największym jego minusem. Oczywiście to całkiem spory minus, bo przecież wejście do NBA to będzie dla niego zderzenie z zupełnie innym światem. Największy jego mankament to zbiórki – on kompletnie nie ma instynktu, nie ma też pojęcia jak się ustawiać – to co zbiera to są piłki w większości wpadające mu w ręce. Jego statystyki to 12,3 pkt, 3,9 zb i 2,1 blk w 22 minuty. Papierkiem lakmusowym w NCAA na tym etapie rozgrywek są dla mnie mecze z dobrymi, uznanymi drużynami. Labissiere wystąpił już przeciwko Duke (7 pkt, 4 zb i 1 blk w 13 minut, bo zgromadził 5 fauli) oraz UCLA (6 pkt, 1 zb, 2 blk w 16 minut z 4 faulami). Problem z faulami jest o tyle zaskakujący, że on przecież zdecydowanie góruje nad innymi zawodnikami fizycznie – w NCAA wbrew wyobrażeniom nie ma wielu zawodników nadających się na pozycję środkowego. Często środkowy to 6’8-6’9. Doceniam jego potencjał, ale kompletnie mnie ten chłopak nie przekonuje jako 1 wybór, a już tym bardziej jako potencjalny cel draftowy Bostonu – nawet przy naszej anoreksji na piątce.

Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja z Simmonsem – tweener bez rzutu z dystansu? Bez sensu przecież. No właśnie zaczynam dostrzegać w nim zupełnie inny potencjał. Ten sezon pokazuje nam, że nie mamy zawodnika który potrafić na tyle skutecznie atakować obręcz, żeby skupić na sobie większą liczbę przeciwników. Tym samym absorbując swoją osobą przeciwników, da więcej czasu na rzut zza łuku lub przygotowanie takiej pozycji. Do tego powinien dobrze podawać i dobrze zbierać. Wtedy taki system gry (poniekąd wprowadzany przez Stevensa od dawna) ma ręce i nogi. Właśnie takim zawodnikiem jest Simmons. Dokładnie takim – jego tegoroczne statystyki to 19,9 pkt, 14,9 zb, 6,0 as, 2,4 stl, 1,6 blk w 35 minut. Właśnie takie wszechstronne statystyki, styl gry, oraz predyspozycje fizyczne pozwalały komentatorom pisać o nim jako o połączeniu LeBrona Jamesa z Earvinem Johnsonem czyli Magikiem z Lakers. Zaczyna się hype to i zaczynają się zawrotne porównania. Jednak wrodzona ciekawość pcha mnie, żeby co nieco zweryfikować. Grę Magika pamiętam – w końcu to jeden z moich młodzieńczych bohaterów. Był z innej planety, może poza rzutem za 3 pkt, bo ten wypracował dopiero w okolicach 30 urodzin. Warto rzucić okiem jak grał w NCAA – w swoim pierwszym roku w Michigan State notował 17,0 pkt, 7,9 zb i 7,4 as. Warunki fizyczne rzeczywiście maja podobne, bardzo przerośnięty rozgrywający, którego budowa ciała bardziej stawała na pozycji silnego skrzydłowego, wszechstronność rozwinięta do granic ludzkiego organizmu – Magic był najdoskonalszym w historii koszykówki Point Forwardem. Czy taki będzie Simmons? Nikt normalny nie zaryzykuje takiej tezy po miesiącu grania tego zawodnika w NCAA, ale jeśli ktoś może iść w ślady Magika to od lat pewnie 20 nie było lepszego materiału. Jeden z anonimowych scoutów NBA (o ile on w ogóle istnieje) raczył powiedzieć dla pewnego portalu, że to bardziej jest lepszy Lamar Odom, dużo lepszy. O ile ja pamiętam Lamara, a pamiętam nawet początki w LAC (wprawdzie pośmiewiska ówczesnej ligi, to jednak już w pierwszym sezonie był najlepszy)- to jeśli Simmons ma być od niego dużo lepszy – to jest to spora rekomendacja, bo to nie był szeregowy zawodnik. Jeśli Simmons miałby być takim słabszym Magikiem a lepszym Odomem – to ja w to wchodzę. Zresztą zobaczcie sami co on potrafi. Na filmie jego 43 punkty, 14 zbiórek, 7 asyst, 5 przechwytów i 3 bloki w 37 minut.

Uważam, że w tym drafcie to Ben Simmons jest nagrodą główną, reszta zawodników to już niestety tylko nagrody pocieszenia. Oczywiście piszę to tu i teraz, nie mam pojęcia jak oni będą spisywali się w dalszej części sezonu. Tym bardziej nie umiem przewidzieć jak potoczą się ich losy w NBA. Jednak ani Brandon Ingram, ani Damian Jones czy Jaylen Brown na tę chwilę nie wydają mi się zawodnikami, którzy już w pierwszym sezonie będą potrafili zrobić na parkiecie różnicę.

W okolicach wyboru 5-10 jest jednak jeden zawodnik, który zrobił na mnie wrażenie już w poprzednim sezonie a teraz zwyczajnie wyrasta na niesamowity steal. To Jakob Poeltl, zawodnik w typie centrów starej szkoły. Ponad 7’0, waga 240 lbs i naprawdę spore umiejętności. 21,3 pkt, 10,4 zb, 2,7 blk w 29 minut i skuteczność 67% oraz 72% z FT. Oczywiście nie jest to zawodnik na 1 pick, ani na 2 czy 3. Jest to raczej moja propozycja na wypadek gdybyśmy w czerwcu wciąż posiadali 7 picków na nadchodzący draft (poza pickiem Nets mamy ich aż tyle). Wtedy Danny ma czym się przebijać po wielkiego Austriaka. Tu jeden z jego tegorocznych występów.

Dobrze – to był wariant, gdy zachowujemy wszystkie picki do nocy wyborów nowych zawodników. Teraz przejdę do kwestii handlowania tym wyborem.

Jakiś czas temu pisałem, że warto byłoby się zakręcić koło Noela. Obiecywałem też przyjrzeć się jego grze w ataku – no to wszystko skumuluje w jednym artykule.

Dlaczego Noel? Bo jest centrem jakiego potrzebujemy, bo ma charakter, ma instynkty potrzebne na tej pozycji, ma wciąż daleko do swojego sufitu, no i jest Celtem od dziecka (wiem, kompletnie nieistotne w zawodowym sporcie, ale niech rzuci kamieniem ten który nie patrzy też na ten aspekt). To oczywiście tylko jedna strona medalu, bo jest i druga moim zdaniem istotniejsza. Z wszystkich defensywnych centrów w lidze, którzy mają wystarczający potencjał, żeby w nich inwestować ten wydaje się być najłatwiejszy do pozyskania. Cierpliwość do tankowania Philadelphi kończy się już nie tylko kibicom w tym mieście, właścicielom, szefom TV ale też i szefom NBA. Phila wydaje się, że doszła już do ściany i nadchodzący draft albo będzie przełomowy dla ich wizji budowania drużyny, albo będzie gwoździem do trumny nie tylko Hinkiego. Mają obok swojego picka, także zastrzeżony wybór LAL ale to i tak nadal tylko 25% szans na wybieranie z numerem 1. Ich sytuacja pod koszem jest już doskonała – poza Noelem, maja przecież zaskakująco dobrze spisującego się na parkiecie Okafora i zaczynającego treningi Embiida, który co ciekawe w okresie od draftu urósł i aktualnie ma 7’2 co stawia go w pozycji monstrualnej bestii. Dołączyć ma też wreszcie Sarić. Dla nich Simmons to brakujący element, a 25% to jednak mało. Pozyskanie wyboru Nets pozwoliłoby im mieć od 37% do 41% na pierwszy wybór. W najlepszym układzie mieliby 3 wybory w Top5 draftu. Czy to ma sens? Moim zdaniem i dla Phili, i dla nas spory – oni zwiększają swoje szanse na zakończenie tankowania i wybranie brakujących zawodników spośród topowych prospectów, a my nie musimy ryzykować niepowodzenia podczas losowania, a dostajemy zawodnika, który chyba idealnie pasuje do naszej układanki.

Wszyscy wiemy, że Noel to defensywna bestia – nawet teraz gdy gra na pozycji silnego skrzydłowego do której ma takie predyspozycje jak Maliniak na Męża Stanu. Sparowanie na parkiecie Smarta i Noela w jednej drużynie nawet w na tym etapie ich kariery wydaję się być niesamowitym cierpieniem dla przeciwników, a przecież to są wciąż 21 letni chłopcy.

Zobaczmy jednak jak Nerlens spisuje się w ataku. Podsumowanie będzie bardzo krótkie – bo NN zawodnikiem wybitnie ofensywnym nie jest choć… Jego statystyki pomimo przesunięcia z C na PF zasadniczo się nie zmieniły – 10 punktów na mecz i ok 8 zbiórek. Co ciekawe w per36 jego statystyki z tego i poprzedniego sezonu są identyczne – 11,6 pkt i 9,5 zb. Spadła jednak wyraźnie skuteczność z gry z 46% na 41%. Popatrzmy jednak czy faktycznie Nerlens spisuję się tak słabo w tych miejscach w jakich byłby potrzebny w Bostonie. W 1 strefie oddaje 5,6 rzutu na mecz ze skutecznością 57,3% w poprzednim sezonie było to 5,2 rzutu na mecz ze skutecznością 58,1%. W tej strefie jego skuteczność jest większa od hypowanego Jahlila Okafora. Gdyby porównać go do naszych zawodników to ma w tej strefie skuteczność lepszą od Sullingera czy Lee i od obu wykonuje na mecz więcej akcji w tej strefie. Dalej jak się domyślacie już dobrze nie jest. Z tym, że to nie jest wielki problem. Noel ma być jak najbliżej kosza i taka jest nasza filozofia gry. Popatrzcie sami. Nerlens w 2 strefie wykonuje 1,9 akcji ze skutecznością 25,8% czyli słabo, ale Boston w tej strefie nie gra. Cały zespół oddaje tam tylko 8,0 rzutu na mecz, podobnie GSW 7,8 akcji na mecz – tam się aktualnie nie gra. Thomas ma w tej strefie 23,8% skuteczności, Crowder 16,7% a Olynyk 22,2%. My zwyczajnie tam nie gramy – nasz system gry powoduje, że właśnie w tej strefie jest największy tłok i rzuty niekontestowane są sporadyczne. W poprzednim sezonie gdy Noel grał na C jego skuteczność w tej strefie była wyższa i wynosiła 28,5%. Teraz warto rzucić okiem na innych centrów – jaką oni maja skuteczność w dwóch najbliższych strefach pod koszem. Patrząc na zawodników, którzy są starterami oraz mają zbliżoną skuteczność do Noela w 1 i 2 strefie (57,3% i 25,8%) to widzę takie nazwiska jak – Cousins 55,3% i 22,2%, Porzingis 56,9% i 28,6%, Pau Gasol 58,0% i 31,3%, Gobert 58,2% i 25,0% czy Monroe 58,6% i 28,6%. Czy Noel aż tak bardzo od nich odstaje? Czy w tak dobrze dzielącym się zespole piłką jak nasz może być ofensywnie efektywniejszy? Zdecydowanie! Ma warunki fizyczne, ma zwinność i ma determinację, żeby być coraz lepszym.

Jednak na tej potencjalnej wymianie nie kończą się nasze możliwości. Już za 10 dni będzie można handlować zawodnikami podpisanymi w te wakacje. Nie twierdzę, że Danny rzuci pick Nets na stół i będzie czekał na oferty. Nie – raczej będzie przyczajonym obserwatorem, gotowym wkroczyć uzbrojony po zęby i przebić gdy pojawi się odpowiednia okazja, na zawodnika gotowego podnieść znacząco naszą jakość gry. Nikt tym razem nie posiada lepszego arsenału picków i asetów. Tak jak nie byliśmy w stanie konkurować z ofertą Cavs za Love’a – tak w chwili obecnej, nikt nie jest w stanie konkurować z tym co ma do zaoferowania Danny. Potrzebna jest tylko okazja.