Kevin Love się odkochał?

Tak trochę prześmiewczo, ale co innego można napisać po tej histerii która opanował media społecznościowe. Adrian Wojnarowski w nocy zamieścił artykuł, w którym sugeruje, że jeśli Kevin Love chciał grać w Bostonie w przyszłym sezonie, to zagranie Kelly Olynyka chyba to uniemożliwiło. A wszystko to za sprawą plotki, jakoby KL miał zapałać miłością do Celtics. Tak, tak – witamy w sezonie ogórkowym. Dla naszej drużyny zaczął się wraz z ostatnim gwizdkiem przegranego wczoraj meczu. A co z tym Kevinem? No jak to co – sensacja będzie gonić sensacje, plotka biegać za plotką – a wszystko to w ramach honorariów za wierszówkę i należności za ilość wyświetlonych reklam.

Plotka odnośnie przyszłości Kevina Love była o tyle ciekawa, że w pewnym sensie ma rację bytu. Przypomina się sytuacja z Thomasem. Danny bardzo go chciał, ale nie wyszło w tamtym czasie. Udało się go ściągnąć kilka miesięcy później. Nie było żadną tajemnicą, że Boston starał się o Lova gdy ten jeszcze był w Minnesocie. Nie wyszło wtedy – ale podobnie jak z Thomasem może wyjść teraz.

Osoba Thomasa w tej układance jest kluczowa i to bardziej niż myślicie. To nie tylko podobieństwo w staraniach naszego GM, to także wieloletnia przyjaźń tych dwóch zawodników. Spotkali się w 6 klasie w Portland i tak im zostało. O zażyłości miedzy tymi dwoma zawodnika mogą świadczyć choćby tweety jakie zamieszczają, gdzie Azja wspomina jak Kevin obniżał obręcz, żeby ten miał możliwość zapakowania piłki. Thomas nocował wtedy w domu Lova, za każdym razem gdy stawiał się na te treningi.

Jak widzicie, trochę inaczej wygląda teraz sytuacja z pozyskaniem jednego i drugiego. A może powinienem napisać jednego poprzez drugiego? Nie byłaby to pierwsza taka zagrywka w tej lidze.

Sama osoba Kevina jest dość kontrowersyjna, nie poprzez swoje zachowanie, bo to jeden z najsympatyczniejszych zawodników w lidze – w sumie razem z Thomasem tworzą wiecznie uśmiechnięty duet. Chodzi o jego przydatność w drużynie. Nie będę tu przytaczał jak to nie potrafił wprowadzić Wilków do PO, czy jak nie potrafi się odnaleźć w Cavs. Tematem dyżurnym w jego przypadku jest przeciętna obrona. Jest to fakt. Ale…

Czy ktoś chce mi powiedzieć, że Love bronił słabiej od tego co w tych właśnie zakończonych dla nas PO prezentował na parkiecie Bass? BB grał katastrofę po obu stronach parkietu, a pomimo tego długo potrafiliśmy utrzymywać się w grze. Teraz zastanawiam się, gdyby to Love grał u nas – co by wniósł swoją obecnością? W przeciwieństwie do Bassa zbiórki w obronie, czyli ograniczenie poczynań na naszej desce Cavs i punktów z ponowień. Rozciągnięcie gry czego brakowało, żeby Azja a także inni zawodnicy mieli więcej miejsca na penetrację. Najważniejsze jednak dałby nam punkty – bo Bass w 4 meczach zdobył mniej oczek niż Kevin tylko w 3 meczu. Tak sobie liczę na paluszkach i mi wychodzi, że chyba 0-4 to by się nie skończyło.

Love na pewno nie jest zawodnikiem z mojej bajki, bo jednak preferuje zawodników z dobrą obroną, a nie tylko średnią czy przyzwoitą. Jednak gdyby miał dołączyć do nas zawodnik formatu All-Star w swoim primie, a nie wróć, Kevin teoretycznie jest przed swoim primem, bo powszechnie przyjmuje się wiek 28-33 za najlepszy dla zawodnika – to ja nie mam pytań. No może jedno – kiedy ostatnio do Bostonu zawitał zawodnik formatu All-Star w swoim najlepszym czasie?

Jest jeszcze kwestia blokowania minut przez Lova dla naszych młodych zawodników, oraz załatanie dziury na pozycji centra. Jednak nie mamy żadnej pewności, że pieniądze wyłożone na Lova znalazłby dla nas „piątkę”. Możliwe, że obudzilibyśmy się w październiku dokładnie w takiej samej sytuacji jak teraz. Z dziurą na Pf i na C – tak, tak – wiem – Sully, Kelly… Jak na razie to nie gwarantują niczego – chciałbym ich oglądać w Bostonie, jednak zdrowy rozsądek mówi – bierz All-Stara w sile wieku.

Kevin Love ma swoje wady, jak każdy zawodnik – jednak Stevens umie grać zawodnikiem tak, żeby eksponować jego zalety. Tu pojawia się moim zdaniem druga, a w sumie pierwsza najważniejsza przyczyny potencjalnej chęci dołączenia Lova do Bostonu. Potrzebny mu jest trener, który potrafi grać zawodnikiem wyciągając wszystkie jego zalety, a pracą całego zespołu maskować jego słabości.

W całej tej histerii o zaprzepaszczone szanse na Kevina w Bostonie najzabawniejszy jest fakt, że zgodnie wszyscy przemilczeli pewien fakt. Po meczu jeden z dziennikarzy zadał Kevinowi pytanie czy stracił szacunek do Celtów po tym zagraniu Olynyka. Odpowiedział, że nie ma absolutnie nic do organizacji.

Pewnie spory między kibicami o osobę Lova będą trwały następne 70 dni. Bo właśnie tyle pozostało do lipcowego moratorium i nowego sezonu. co zrobi Kevin? Nie wiem, ale wiem, że sytuacja z Kellym nie będzie miała na to żadnego wpływu.