Plany na ten sezon były zgoła odmienne. Miało być tankowanie bo jakiś sensowny wybór – co w przypadku Bostonu oznacza miejsca 6-10, bo przegrywać na zawołanie zwyczajnie nie potrafimy. Wprawdzie Danny starał się jak mógł utrudnić prace Bradowi, ale wyszło jak wyszło. Zespół pozbawiony dwóch największych gwiazd, wzmocniony w lutym Azją grał jeden z najlepszych basketów w lidze. Ten nasz bilans liczony od lutego, który stawia nas wśród czołowych drużyn ligi to nie przypadek. My zwyczajnie graliśmy bardzo dobrze. Każdy fanatyk drużyny z Bostonu, zadał sobie pewnie pytanie – w jakim miejscu bylibyśmy gdyby Isaiah Thomas grał w Bostonie od początku sezonu? Top5 wschodu? Na luzie!
Sezon zasadniczy zakończony, to czas chyba na krótkie podsumowanie. Nie będzie tym razem tabelek – ale oczywiście będzie garść statystyk, bo przecież trudno mnie podejrzewać, że nie rzuciłem na nie okiem.
Gdy 2 lata temu rozpoczęła sie mała opera mydlana związana z decyzją Doca Riversa o opuszczeniu Bostonu, byłem trochę zawiedziony. Był trenerem Bostonu przez 9 sezonów. Były słowa o długiej współpracy, lojalności, wspólnej przebudowie… Skończyło się jak się skończyło – nie ma co rozdrapywać ran. Dostaliśmy za niego pick, dziś już wiemy, że jest tyle samo wart ten pick co jego zapewnienia o lojalności.
Nastała era Brada Stevensa. Obaw było sporo, w końcu kto jak kto, ale Boston pamięta doskonale “przygodę” z Rickiem Pitino. Danny jednak postawił na bardzo młodego trenera z NCAA i… Czy jest choć jeden kibic Celtów, który po 2 latach jest tą decyzją zawiedziony? Nie widzę i nie słyszę głosów negatywnych. Warto chyba w tym momencie rzucić szybko okiem czy nasz zespół poczynił jakiekolwiek postępy pod wodzą Stevensa. Dodatkowo przygotowałem kilka statystyk z okresu gdy trenerem był Rivers – dokładnie z jego pierwszego i drugiego sezonu gdy prowadził Boston. Wcale nie dlatego, żeby sie trochę powyzłośliwiać nad naszym byłym trenerem, któremu szacunek się należy. Dlatego, że Rivers jest uważany, za jednego z najlepszych trenerów defensywnych w lidze.
Nie zamierzam analizować tutaj dogłębnie gry, stylu, systemu… Zanudziłbym was i pewnie siebie też. Jednak zwrócę uwagę na kilka ważnych dla mnie aspektów. Ba, ważnych dla każdego, kto jest bostońskim świrem – do których z radością się zaliczam. OBRONA!
Zaczniemy od porównania DRtg. Rivers w swoim pierwszym sezonie zaliczył DRtg na poziomie 106,6, w drugim 106,9. Jak widzicie nie było tu poprawy – w drugim sezonie miał gorszy współczynnik. Natomiast Stevens zaczął swoja przygodę z Bostonem od 107,7. Słabiej od Riversa – nie ma co tu usprawiedliwiać, że tankowanie, że przypadkowi zawodnicy, że Rivers miał Pierca. Słabo i tyle. Natomiast w zakończonym właśnie sezonie nasz DRtg to 104,5. Nie tylko widzimy tu znaczącą poprawę, ale też i poprawę wbrew obiegowej opinii, że rok temu to Adams robił nam obronę. No może i zrobił, jednak w tym roku bez niego Stevens z asystentami zrobili to lepiej. Tak, wiem – Smart.
Kolejnym ważnym aspektem jest obrona rzutów za 2 pkt. Nie ma co ukrywać, nie jesteśmy hegemonem w tym aspekcie, ale.. Drużyna Riversa w swoim pierwszym roku pozwalała przeciwnikowi uzyskiwać skuteczność za 2 punkty na poziomie 46,7% i był to 12 wynik w lidze. W kolejnym sezonie 48,1% i był to 18/19 wynik w lidze. Była to drużyna z młodym Perkiem, dla tych co nadal tęsknią. Stevens w swoim pierwszym sezonie pozwalał na skuteczność 50,0% i był to 23 wynik w lidze, czyli delikatnie mówiąc słabo. W aktualnym sezonie poprawiliśmy ten aspekt do 49,0% co daje 18/19 wynik w lidze. Oczywiście do perfekcji daleko, daleko nawet do dobrego poziomu, ale ważny jest rozwój i progres. Nadal w drużynie nie ma rim protectora.
Dobrze zorganizowana obrona wymusza straty u przeciwnika – prawda stara jak świat. To sprawdźmy – w pierwszym sezonie Riversa drużyny przeciwne notowały 15,6 straty, w drugim sezonie już tylko 14,8. Natomiast w przypadku Stevensa było to odpowiednio 14,2 straty na mecz w pierwszym sezonie i 15,1 w drugim. Bardzo dobry progres. Jeszcze jedna ciekawostka – patrząc na statystyki od 20 lutego, gdy doszedł do naszej drużyny Isaiah Thomas to wymuszamy 16,2 starty u przeciwnika na mecz, co jest 3 wynikiem w lidze.
Popatrzmy jeszcze na przechwyty. Drużyna Riversa w pierwszym sezonie pozwalała przeciwnikom robić średnio 8,7 przechwytu na mecz, natomiast w drugim na 8,4. Drużyna pod okiem Stevensa w pierwszym sezonie pozwalała przeciwnikowi na notowanie 7,4 przechwytu na mecz. W aktualnym sezonie było jeszcze lepiej, bo zeszliśmy do tylko 7,1 przechwytu przeciwnika na mecz. Kolejny raz patrze w statystyki od 20 lutego, czyli dojścia Azji do drużyny i włączenia trybu “PlayOff Push” – jest to zalediwe 6,8 przechwytu przeciwnika na mecz co daje nam 4 miejsce w lidze razem z Clippersami. Clippersami pod okiem Riversa – taka sytuacja.
Okej – krótka dzisiejszą przygodę ze statystykami kończę rzutami za 3 pkt. Drużyna pod okiem Riversa broniła na obwodzie w pierwszym sezonie na poziomie 35,6% i był to 12/13 wynik w lidze. W drugim sezonie nastąpiła poprawa i było to 35,3% skuteczności przeciwnika co dawało 11/12 miejsce w lidze. Stevens zaczął z przytupem, co dla większości komentatorów wiązało się z osobą wspomnianego już Rona Adamsa. Rok temu pozwalaliśmy przeciwnikowi na skuteczność za 3 pkt na poziomie 34,7% co dawało 5/6 miejsce w lidze. Ten sezon zakończyliśmy z doskonałym wynikiem 33,6% co daje nam 4 miejsce w lidze.
Jednak uważny czytelnik przypomni sobie jeden z pierwszym moich artów z serii “Statystycznie patrząc” – gdzie na początku sezonu pisałem, ze na obwodzie bronimy jak kompletni szmaciarze i pozwalamy przeciwnikowi na skuteczność prawie 40%… Tak – dokładnie tak było. Graliśmy jak banda zagubionych nieogarów ze szkoły specjalnej. Co się zmieniło? No to rzućmy okiem.
Podzieliłem zakończony właśnie sezon na 3 etapy. Etap pierwszy do wymiany Rondo. Etap drugi- nazwałem go przejściowy od wymiany Rondla do 20 lutego gdy to zadebiutował Thomas No i etap trzeci już z Azją. W pierwszej części sezonu pozwalaliśmy przeciwnikowi na skuteczność 37,2% co było katastrofalnym wynikiem. W etapie przejściowym, już z Crowderem przeciwnicy notowali 33,7% co jest wynikiem już bardzo dobrym – dokładnie taki sam poziom obrony na obwodzie ma w całym sezonie Golden State. Jednak decydujący był 3 etap, gdzie pozwalaliśmy przeciwnikowi na zaledwie 31,1%. Gdyby ktoś się zastanawiał, czy to dobry wynik, to powiem o przeszło 1% lepszy od najlepszego w lidze Houston i o przeszło 2% lepszy od drugiej obrony w lidze z Chicago! Doskonałość!!!
Widzicie ten progres w najważniejszym aspekcie tej gry, jakim jest obrona? Ja widzę i się cieszę, jak moj synek nowymi Legosami. Bo to obroną wygrywa sie najważniejsze mecze. Dobra obrona i równowaga w ataku, bez czarnych dziur i zawodników bez jaj (pozdro Jeff).
Fajnie się czyta opinie różnych “ekspertów”, że Cavs woleli grać z Bostonem i dlatego Blatt dał nam wygrać dwa mecze. Oznaczałoby to, że ich trener to debil – skoro jego drużyna bazuje na rzutach z dystansu (oddają tych rzutów obok Houston najwięcej w lidze) a na przeciwnika wybrał sobie drużynę, która ma najlepszą obronę na obwodzie w lidze. Tak – Cavs oddaje olbrzymią ilość rzutów za 3 pkt w meczu, oraz bardzo skromną ilość rzutów za 2 pkt – przedostatni wynik w lidze jeśli mówimy o rzutach za 2 pkt.
Po co napisałem ostatni akapit? Doskonale wiecie! GO BOSTON!!!