Po blow-oucie z Clippers przyszedł czas na bardzo ważny mecz z Hornets. Nie trzeba nikomu przypominać, że drużyna z Charlotte jest jedną z tych z którą Celtowie bezpośrednio rywalizują o upragnione miejsce w PO. Tym bardziej zwycięstwo nad Szerszeniami cieszy. Bohaterem Celtów okazał się Avery Bradley-autor 30 punktów oraz 8 zbiórek. Jednak trzeba pochwalić wszystkich zawodników w zielonych strojach, bo Boston Celtics po raz kolejny w tym sezonie byli zespołem przez duże Z, a każdy zawodnik który pojawił się na boisku dołożył od siebie cegiełkę. Cała dziesiątka graczy, która pojawiła się tym razem na parkiecie zapunktowała i Boston ostatecznie wygrywa przekonująco 116-104.
W nieszczęsnym meczu z LA Clippers, gdy było już po wszystkim, coach Stevens dał odpocząć graczom pierwszopiątkowym i praktycznie każdy w rotacji zagrał około 20 minut, po to by właśnie na mecz back-2-back z Hornets być w pełni sił i zagrać o zwycięstwo. Ten manewr zaprocentował i Celtowie od samego początku wydawali się grać na “świeżości” i narzucili swój rytm gry od pierwszych minut spotkania. Już w pierwszej kwarcie gospodarze musieli odrabiać 10-punktową stratę. Dokonali tego, ale Celtics i tak prowadzili 26-24 po pierwszych dwunastu minutach gry, a oprócz aktywnego od początku Bradleya, świetne wejście z ławki zaliczył Jae Crowder.
Co się odwlecze to nie uciecze. Celtowie nie zwalniali tempa i w drugiej kwarcie znów powoli powiększali przewagę. Drugi unit w zielonych koszulkach okazał się zdecydowanie efektywniejszy od rezerwowych gospodarzy i punkt po punkcie udało się odskoczyć rywalom na 12 “oczek”, głównie za sprawą runu 10-0 przeprowadzonego w połowie tej ćwiartki. Dobre penetracje w połączeniu z niezłym spacingiem wystarczyły na lekko zagubionych Hornets.
Trzecia kwarta to Avery Bradley show! Dwie trójki na początku kwarty i partnerzy już wiedzieli kogo szukać. Avery, który w meczu z Clippers zagrał tylko 24 minuty, a w 3 ostatnich spotkaniach notował średnio tylko 9 punktów, tym razem w samej trzeciej kwarcie uzbierał ich 15, trafiając 3 razy za 3 punkty. Do tego ani na chwilę nie odpuszczał po bronionej stronie parkietu, agresywnie naciskając obwodowych Hornets, m.in. Kembe Walkera. Celtics prowadzili już nawet 22-punktami, jednak na koniec tej części gry, niespodziewany indywidualny run przeprowadził Marvin Williams, wlewając nadzieję w serca kibiców i zawodników z Charlotte.
Czwartą kwartę Boston zaczyna z wysokiego C jak Celtics i przewaga znów sięga granic 20 punktów. W końcu za trzy trafia mało skuteczny tego dnia Isaiah Thomas. Gospodarze nie odpuszczają, cały czas skutecznie gra Marvin Williams, a w końcówce meczu Kemba Walker włącza swój scoring-mode, próbując na własną rękę dogonić Celtów. Nic jednak z tego,pomimo faktu , że w ataku schował się gdzieś Avery Bradley, reszta zawodników w zielonych strojach nie daje sobie wyrwać jakże cennego zwycięstwa z rąk i wracamy do Bostonu na ósmym miejscu w konferencji wschodniej.
HOT OR NOT
HOT:
- Manewr Stevensa. Niby nic nadzwyczajnego, ale jednak. Chłodna analiza: “skoro Clippers już nam odjechali, to po co się żyłować. Jutro jest ważny mecz i to jego trzeba wygrać.” No i wygrali. Rozszerzone minuty dla rezerwowych poskutkowały. Wypoczęci Celtowie mogli zagrać swoje minuty na pełnych obrotach i wywieźć W z Charlotte.
- Avery Bradley. Największy zwycięzca powyższego punktu. Słabe poprzednie 3 mecze idą w zapomnienie. 30 punktów na ponad 50 % skuteczności z gry + 8 zbiórek. Świetny moment na tego typu przełamanie.
- Zespół. Znów wygrywamy jako zespół. Nawet gorąca ręka Bradleya by tu nic nie dała gdyby nie wyrównany skład i dobra gra całej drużyny.
NOT
- Isaiah Thomas. Może nie “Ice-cold”, ale Azja po kontuzji ewidentnie jeszcze nie jest w rytmie. Czekam na powrót do dobrej gry sprzed urazu.
I właściwie to tyle, bo mecz był naprawdę dobry i nie ma co na siłę szukać minusów. Następni na rozkładzie Pacers, kolejny mecz bardzo dużej wagi!