Po meczu dwóch tak młodych ekip spodziewać się można tylko i wyłącznie szybkiego, ofensywnego i efektownego basketu. Obie drużyny obrazem gry nie rozczarowały. Rozczarowująca jest jednak porażka Celtów walczących o Play-offs, pomimo tego że był to mecz wyjazdowy. Dobry początek meczu napawał optymizmem, jednak w ogólnym rozrachunku przyjezdnym udało się wygrać tylko pierwszą kwartę. Trzy kolejne padły łupem gospodarzy i tym samym zwycięstwo pozostaje w Orlando. Niespodziewanie X-factorem w barwach Magic okazał się Maurice Harkless, który w ciągu całego sezonu częściej siedział na ławce niż przebywał na parkiecie, a w meczu Celtami zagrał bardzo efektywne 30 minut po obu końcach parkietu.
Wyżej wspomniana pierwsza kwarta wyglądała naprawdę dobrze. Obie drużyny od początku ruszyły do ataku, bardzo szybko przechodząc z defensywy do ofensywy. Celtowie czuli się w takiej grze jak ryby w wodzie. Brandon Bass grał agresywnie i z tą swoją agresją był po prostu wszędzie, w dodatku za trzy szybko wstrzelił się Marcus Smart- 3 celne rzuty zza łuku w pierwszej odsłonie. W połowie kwarty na boisku zameldowali się również Kelly Olynyk i Isaiah Thomas. W oczy rzucał się szczególnie ten drugi, chcąc jak najszybciej zdobyć jak najwięcej punktów. 31-17 dla Zielonych po pierwszej kwarcie.
Pod koniec tej części gry na boisku boisku pojawił się Jonas Jerebko, dał on o sobie znać na początku drugiej odsłony. Najpierw trafił za trzy po akcji pick and pop, po czym wymusił faul w kontrze. Po jego dwóch celnych rzutach wolnych przyjezdni prowadzili już 20 punktami. Trener Magic – James Barrego szukał kolejnych line-upów bowiem gospodarze musieli radzić sobie bez Nika Vucevica. Bez jednego ze swoich liderów Orlando sobie nie radziło, ale trener starał się działać. Vucevica do spółki starali się zastąpić Dedmon i Harkless, ale grę na swoich barkach ciągnął głównie Tobias Harris z pomocą Paytona oraz Oladipo. Po osiągnięciu 20 punktowej przewagi Celtics zdecydowanie spuścili z tonu i do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. Aktywny był Evan Turner zdobywając 7 punktów w tej kwarcie, ale było to za mało. Magic zeszli do stanu -3, wtedy jednak z pomocą przyszedł Isaiah Thomas trafiając dwa kolejne rzuty w tym jeden za 3 punkty. Orlando jednak wygrało tą kwarte i do przerwy przegrywało już tylko sześcioma punktami.
W trzeciej kwarcie do trafiania wrócił Marcus Smart, niewidoczny w drugiej odsłonie. Wspomagany przez partnerów utrzymywał przez pewien czas kilkupunktową przewagę, jednak Magic mieli swoją odpowiedź. Był nią Victor Oladipo. Drugoroczniak z Orlando odbudował się po problemach ze skutecznością w pierwszej połowie. W trzeciej ćwiartce rzucił 11 punktów i był jednym z głównych powodów dla którego po 36 minutach gry na tablicy widniał remis.
W między czasie na boisku w zielonym stroju pojawił się Datome i nie sposób nie wspomnieć o jego dobrej zmianie. Jeden z najnowszych nabytków Celtów. W 10 minut zanotował 10 punktów (4/5 z gry) i między innymi dzięki jego dobrej grze Celtowie odzyskali prowadzenie na początku czwartej kwarty. Orlando jednak nie odpuszczało. Momentem zwrotnym okazał się run 12-0 zapoczątkowany “trójką” Harklessa na 3 i pół minuty przed końcem spotkania. Po tym ciosie Celtics już się nie podnieśli. Ostateczny wynik 103-98 dla gospodarzy.
HOT OR NOT
HOT:
- Brandon Bass. Był dzisiaj bestią na desce. 10 zbiórek w ataku! i 7 w obronie. Do tego do tego mnóstwo dobitek i dunków, a nawet trójka. O tym, że Bass rozgrywa bardzo dobry sezon wiemy wszyscy, taki mecz tylko to potwierdza i jeszcze bardziej przekonuje nas do Brandona.
- Dobry mecz Smarta. Generalnie skuteczność 6/16 nie powala na kolana, ale wizualnie nie było tak źle. Marcus świetnie wszedł w mecz trafiając 3 trójki (4/9 w całym meczu) i szkoda że nie poszedł za ciosem w drugiej kwarcie. Niektóre decyzje wciąż pozostawiają wiele do życzenia i brakuje trochę agresywności przy penetracjach, ale nie od razu Rzym zbudowano. I te przechwyty!
- Niespodzianka od Datome’a. Ja nie spodziewałem się niczego ciekawego od Luigiego, a tutaj taka niespodzianka. Bardzo dobre 10 minut w ofensywie. Na obwodzie jednak u nas gęsto więc nie liczę na takie częstsze wypady.
NOT:
- Mało Zellera. Praktycznie nie zanotowałem jego obecności na boisku.
- Gorsza dyspozycja strzelecka Thomasa. Isaiah co prawda uzbierał swoje 21/9, ale odbyło się to na słabszej skuteczności. Jednak no offence, cały czas jestem wielkim fanem.
- Kelly Olynyk. Wiem że wraca po kontuzji, ale pod nieobecność Sullingera wymaga się od niego po prostu więcej niż dwa punkty. Nawet po kontuzji.