Avery Bradley miał swój wielki rzut, który na sekundę przed końcem spotkania doprowadził do dogrywki. W niej Celtowie jednak nie dali rady dobrze tego dnia dysponowanym Los Angeles Lakers, którzy przerwali serię 7 kolejnych przegranych. W barwach Koniczynek zadebiutowali nowi zawodnicy – Isaiah Thomas oraz Jonas Jarebko. Pierwszy z nich zdobył 21 punktów, ale w połowie czwartej kwarty wyleciał z boiska za dwa przewinienia techniczne. Drugi zaś na parkiecie spędził zaledwie 4 i pół minuty w czasie których oddał dwa niecelne rzuty, zebrał jedną piłkę w ofensywie a także popełnił jedno przewinienie. Kolejny mecz już dzisiejszej nocy. Celtowie udają się do Arizony na mecz z Phoenix Suns.
Celtowie przystępowali do tego meczu po raz kolejny bez dwóch swoich podkoszowych – Kelly’ego Olynyka oraz Jareda Sullingera dlatego też trener Stevens często zmuszony był do gry niskim składem. Długo na pozycji numer 4 oglądać mogliśmy Jae Crowdera a także spore – jak na siebie – minuty otrzymał w tym pojedynku Gerald Wallace. Dużym zaskoczeniem mogło być również to, że mimo iż po pozyskaniu Thomasa mamy w składzie trzech nominalnych rozgrywających nadal dużo piłki w rękach miał Evan Turner, który w tym spotkaniu zanotował aż 12 asyst. Dla byłego gracza 76ers i Pacers jest to rekord kariery w tym aspekcie a także dopiero jego drugi występ dwucyfrową liczbą decydujących podań. Trzeba także powiedzieć, że o ile Isaiah indywidualnie wyglądał naprawdę bardzo dobrze to mocno ucierpiał system gry Celtics. Zawodnik, który odziedziczył po Thorntonie numer 4 na zielonym trykocie potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby lepiej zaadaptować się do zaleceń Stevensa.
Początek spotkania choć bardzo wyrównany to stroną przeważającą byli jednak zawodnicy z miasta fasoli. To oni jako pierwsi wyszli na prowadzenie i przez większą część pierwszej kwarty na nim pozostawali. Po dobrym zrywie zapoczątkowanym dwoma celnymi rzutami Bradley’a Boston potrafił odjechać swoim rywalom nawet na 9 oczek, ale Lakers po wejściu na parkiet Nicka Younga zaczęli wyglądać znacznie lepiej niż bez niego. Sporym zagrożeniem zarówno w pomalowanym jak i na półdystansie był Jordan Hill a swoje rzuty trafiał także Johnson. Dobry start w nowych barwach zaliczył także Thomas, który już w tej ćwiartce rzucił 8 punktów. Pokazywał dokładnie to czego od niego fani Celtics powinni oczekiwać, potrafił sam sobie wykreować rzut a nawet trafić z ręką obrońce na twarzy. Premierowe 12 minut zakończyła kapitalna trójka Johnsona, która po weryfikacji sędziów nie została jednak uznana gdyż została oddany minimalnie po końcowej syrenie. Drugą część gry mocno otworzyli gospodarze. Co raz lepiej poczynał sobie Jeremy Lin, który za łatwo wchodził w obronę Koniczynek. Dla byłego gracza Rockets wczorajsze 25 punktów to rekord tego sezonu. Mimo dobry gry Jeziorowców po dwóch kwartach nadal nieco lepsi byli Celtowie, którzy prowadzili 58:56.
Trzecią ćwiartkę znów nieco lepiej otworzyli Bostończycy. Dwie dobre akcje na swoim koncie zapisał Marcus Smart, który po dwóch wjazdach pod kosz zdobył w sumie 5 punktów. To ważne, że ten element wreszcie pojawia się w grze naszego debiutanta, gdyż ostatnio nie grzeszy on świetną skutecznością z dystansu. W ogólnym rozrachunku ta część gry była chyba jednak najsłabsza dla obu zespołów. Zarówno jedni jak i drudzy zanotowali na swoim koncie po kilka strat, zepsuła się także skuteczność rzutów obu teamów. Przed decydującymi 12 minutami nadal jednak na prowadzeniu byli Celtics. 78:73. Lakersi potrzebowali jednak tylko 4 minut, żeby wyprzedzić swoich rywali. Obronę Koniczynek nękał duet Young – Johnson. W dodatku podopieczni Stevensa znów nie ustrzegli się strat, notując ich na swoim koncie tylko w tej kwarcie 6. W dodatku na 5 minut przed jej końcem stracili do końca meczu Isaiaha Thomasa, który w jednej akcji otrzymał dwa przewinienia techniczne i mógł już udać się pod prysznic. Mniej więcej od tego momentu rozpoczęła się ucieczka Lakersów, którzy na 3 i pół minuty przed końcem meczu prowadzili już 10 punktami i wydawało się, że spokojnie dowiozą zwycięstwo do końca. Wtedy sprawy w swoje ręce wzięli Jae Crowder i Avery Bradley. Duet ten zdobył ostatnie 14 punktów dla Celtics dzięki czemu udało się doprowadzić do dogrywki. Udało się w wielkim stylu.
O dogrywce nie ma się co rozpisywać. Dominacja gospodarzy i zwycięstwo 118:111. Do Play Off o mecz dalej do lepszego picku mecz bliżej.
Na +:
- Isaiah Thomas – zacznę od nowego zawodnika o którym trochę już we wstępie zostało napisane. 21 punktów, 6/13 z gry, 3 asysty, 5 zbiórek, 2 przechwyty, 4 straty. Trudno napisać, żeby był to debiut marzenie, ale był to naprawdę bardzo przyzwoity występ byłego gracza Suns. Na parkiecie spędził on tylko (?) 25 minut. Byłoby pewnie więcej gdyby nie dwa głupie przewinienia techniczne.
- Jae Crowder – 22 punkty, 7 zbiórek, dobry procent skutecznych rzutów, niezła defensywa. Oby ustabilizował formę po umiejętności po obu stronach parkietu ma. Wyrównał rekord sezonu w punktach.
- Avaery Bradley – drugi bardzo przyzwoity występ po przerwie na All-Stars. W dodatku ten rzut na dogrywkę. Pod nieobecność Sullingera pewnie będzie rywalizował z Thomasem o miano pierwszej opcji.
Na -:
- James Young – ciągle nad nim rozłożony jest parasol ochronny, ale niestety ostatnio nie wygląda to dobrze. James jest, ale tak trochę jakby go nie było.
- Gerald Wallace – zdobył pierwsze swoje punkty od miesiąca, trafił swój jedyny rzut w tym meczu. Dla czego minus? Na boisku 9 minut, drużyna z nim była aż -14…