Dobre spotkanie rozegrali wczoraj w Madison Square Garden koszykarze Boston Celtics. Pokonali oni po niezbyt zaciętym spotkaniu miejscowych New York Knicks 108:97 odnosząc tym samym 17 zwycięstwo w sezonie zasadniczym. Koniczynki wyszły na prowadzenie już na samym początku pojedynku do samego końca nie dały ani razu swoim rywalom doprowadzić choćby do wyrównania. Do zwycięstwa Celtów poprowadził duet Avery Bradley – Jared Sullinger, który rzucił w sumie 48 punktów. Dobrze zaprezentowała się jednak cała drużyna prowadzona przez Brada Stevensa, która wreszcie zakończyła spotkanie na skuteczności powyżej 50% (54.5).
W porównaniu z ostatnim meczem przeciwko Heat w wyjściowej piątce 17-krotnych mistrzów NBA zaszły dwie zmiany. Pierwszej można było się spodziewać bo Jared Sullinger wrócił do gry od początku w miejsce Tylera Zellera, drugą było zaś pojawienie się po raz pierwszy w karierze Marcusa Smarta. Miejsca na parkiecie ustąpić musiał mu Jae Crowder, który przygodę z Bostonem zaczynał właśnie jako zmiennik.
Zieloni fantastycznie rozpoczęli to spotkanie. Najpierw z półdystansu trafiali Sullinger i Bass a chwilę później dwie trójki zaaplikował Marcus Smart a swój pierwszy rzut w meczu wykorzystał Avery Bradley. Na te wszystkie celne próby Celtów gospodarze zdołali odpowiedzieć zaledwie koszem Jasona Smitha i po 3 minutach Knicks przegrywali już 10 punktami. Nieco lepiej zaczęli grać po czasie wziętym przez Dereka Fishera, ale Bostończycy byli naprawdę nieźle dysponowani tego dnia i na punkty drużyny z Big Apple odpowiadali w ten sam sposób. Pierwszą kwartę Celtics wygrali 26:19 a w drugiej jeszcze zdołali podwyższyć prowadzenie. Główna w tym zasługa duetu Sullinger – Bradley. Zwłaszcza ten drugi miał wczoraj dzień konia i przez długi czas trafiał na 100% skuteczności.
Trzecia ćwiartka to okres najsłabszej gry naszych pupili. Wiązało się to przede wszystkim z lepszą grą ich rywali. Znacznie groźniejszy niż wcześniej był Carmelo Anthony a także co raz lepiej wyglądał Jose Calderon. Na szczęście jednak przewaga zbudowana w pierwszej połowie pozwoliła Celtom na utrzymanie prowadzenia, które przed ostatnimi 12 minutami wynosiło 8 punktów. W czwartej kwarcie tylko przez chwilę pachniało powrotem Knicks do gry. Po akcjach Larkina i Amoundsona zbliżyli się oni do Koniczynek na 4 oczka, ale wtedy znów do roboty wziął się Sullinger. Będąc przy wychowanku uniwerku Ohio State trzeba napisać, że co raz lepiej wygląda jego współpraca z Marcusem Smartem. Akcję pick & pop grają już naprawdę nieźle, może czas na granie pick & rolli? Wracając jednak do spotkania. Celtics od momentu odparcia zrywu Knicks kontrolowali przebieg gry i spokojnie dowieźli zwycięstwo do końca. Jesteśmy 4.5 meczu od Play Offs. Damy rade?
Na +:
- Avery Bradley – to było jedno z najlepszych spotkań bostońskiego obrońcy w tym sezonie. Mimo kontuzji kciuka wreszcie siedział mu rzut i mecz z Knicks zakończył z 11 celnymi rzutami na 14 prób. Dało mu to w sumie 26 punktów do których dorzucił 4 asysty, zbiórkę oraz przechwyt.
- Jared Sullinger – to był taki Sully jakiego chcielibyśmy oglądać. Był wczoraj liderem zespołu, nie bał brać się odpowiedzialności za rzut, dobrze zbierał a w dodatku świetnie obsługiwał swoich partnerów. Mecz zakończył z linijką statystyczną na poziomie 22/9/6. Oby znowu nie przytrafiło mu się teraz kilka słabszych występów.
- Tyler Zeller – suche statystyki może nie oddaję tego jak dobrze zagrał wczoraj były zawodnik Cavaliers gdyż mecz zakończył z 9 punktami oraz 5 zbiórkami, ale warto zwrócić uwagę, że na parkiecie przebywał zaledwie 11 minut – minut bardzo efektownych. Z racji tego, że dzisiaj Celtics grają back to back z Nuggets zapewne dzisiaj spędzi na placu gry więcej czasu.
- Jae Crowder – po kilku słabych występach wreszcie zagrał na przyzwoitym poziomie. Zwłaszcza w defensywie bardzo uprzykrzał życie swoim rywalom.
Na -:
- Evan Turner – głupie straty i bezradne rozkładanie rąk – pierwsze co przychodzi mi do głowy gdy myślę o jego wczorajszym występie. Jego statystyki nie wyglądają tragicznie 5 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst, ale nie oszukujmy się – 20% z gry i 5 strat bije po oczach.
- skuteczność za 3 – fajnie rozpoczęliśmy spotkanie trafiając dużo z dystansu, ale jak mówi stare polskie przysłowie – im dalej w las tym ciemniej. Tak też było i tym razem. Skuteczność na poziomie 25% przy 24 próbach powodem do dumy nie jest. Oby dzisiaj było lepiej.