Po zwycięstwach przeciwko Portland Trail Blazers oraz Denver Nuggets koszykarze Boston Celtics rozegrali kolejne, czwarte już spotkanie po zachodniej stronie kraju. Tym razem na podopiecznych trenera Brada Stevensa czekała najlepsza w tym sezonie drużyna w NBA – Golden State Warriors. Po niezłym spotkaniu i heroicznej pogoni w 4 kwarcie niestety tym razem Koniczynkom nie udało się wyjechać z Kalifornii z tarczą. Do zwycięstwa zespół naszych rywali poprowadził niezawodny w tym sezonie duet Stephen Curry – Klay Thompson.W naszym obozie bardzo dobre zawody rozegrał Jared Sullinger, solidnie zaprezentował się także Evan Turner.
Od samego początku spotkania Celtowie starali się być równorzędnym rywalem dla świetnych w tym sezonie Warriors. Trzeba to jasno powiedzieć, że nie wyglądało to wcale źle. W pierwszej kwarcie bardzo równo rozkładały się rzuty zawodników w zielonych trykotach. Często rzucali zarówno Turner, Sullinger jak i Bradley. Najmniej prób oddał Jae Crowder, ale kiedy już rzucił to trafił za 3. Zresztą obie drużyny często próbowały tego typu rzutów. Niezbyt dobrze wychodziła Zielonym obrona pomalowanego. Wojownicy raz po raz przedostawali się do naszej trumny skąd beznamiętnie nas karcili. Mimo iż pierwsze 12 minut było dość wyrównane to po ich zakończeniu na tablicy wyników widniało 30:23 dla miejscowych.
Drugą ćwiartkę bardzo dobrze otworzyli rezerwowi Celtowie, którzy zdołali odrobić 7-punktową stratę. 4 punkty w tej fazie zdobył Tyler Zeller, a po trójce dorzucili Pressey i James Young. Ogólnie rzecz ujmując nasi zmiennicy przynajmniej moim zdaniem zostawili zdecydowanie lepsze wrażenie niż ich odpowiednicy z Golden State. Niestety gdy do gry wrócili starterzy szala znów przechyliła się na stronę zespołu Steve’a Kerra. Bardzo dobrze – jak zawsze – prezentował się duet Splash Brothers – Stephen Curry i Klay Thompson i mimo iż mieli oni problemy z trafieniem za 3 to i tak zdobywali punkty na inne sposoby. Do przerwy 56:49 dla GSW.
Po zmianie stron znów mocno zaczęli gospodarze. Swoją jedyną trójkę w tym spotkanie trafił Curry a znów słabość w bronieniu pomalowanego przez Celtics wykorzystywali Draymond Green oraz Andrew Bogut. Niestety, mimo iż przez większość 3 kwarty udawało nam się utrzymywać stratę do Warriors na około 6-7 oczek to w końcówce tej odsłony pozwoliliśmy im odjechać już na dwucyfrową przewagę i było wiadomo, że w ostatnie 12 minut będzie nam bardzo ciężko to odrobić.
Czwartą ćwiartkę podobnie jak drugą rozpoczęli rezerwowi obu zespołów. Tym razem jednak lepsze wrażenie pozostawili po sobie Wojownicy, którzy zdołali podbić prowadzenie swojej drużyny do rekordowych w tym spotkaniu 14 punktów. Co ciekawe pierwsze 6 punktów dla Celtics w tej kwarcie było dziełem Geralda Wallace’a. Gdy już wydawało się, że Warriors spokojnie dowiozą swoje prowadzenie do końca, gdyż na 36 sekund przed końcem prowadzili 10 punktami to Celtów stać było na jeszcze jeden zryw w tym spotkaniu. Po trafionym rzucie Turnera piłkę źle zagrał Green i ta znów była w posiadaniu Koniczynek. Szybko rozegrana akcja i celna trójka Bradley’a pozwoliły zniwelować stratę do 5 punktów. Później jeszcze 4 oczka dołożył Sullinger na co dwoma celnymi osobistymi odpowiedział Klay Thompson co dało końcowy wynik 114:111. Niestety mimo fajnej pogoni w końcówce tym razem podopiecznym Stevensa nie udało się wywieźć zwycięstwa z Kalifornii.
Na +:
- Jared Sullinger – poprawne 3 kwarty, świetna ćwiartka numer 4. 26 punktów, 4 zbiórki w ataku, 5 w defensywie. Do tego 3 asysty i skuteczność powyżej 50%. Szkoda tylko, że nie siedziała mu wczoraj trójka bo mogło być jeszcze lepiej.
- Evan Turner – po odejściu Rondo co raz pewniej wchodzi w jego buty. Oby częściej rozgrywał spotkania na poziomie 19/7/7 trafiając na takiej skuteczności. Ostatni game winner na pewno dodał mu pewności siebie. Szkoda, że nadal traci sporo piłek, ale przecież nie jest rozgrywającym z krwi i kości.
- Tyler Zeller – bodaj najlepszy jego mecz odkąd wrócił na ławkę rezerwowych. 15 punktów, 5 zbiórek, blok to całkiem przyzwoita linijka statystyczna zwłaszcza, że na parkiecie spędził niewiele ponad 20 minut.
Na -:
- Jae Crowder – po świetnym wejściu do drużyny ostatnio zdecydowanie obniżył loty co dało się zaobserwować także minionej nocy. Podobnie jak Zeller na parkiecie 20 minut, trafił 2 z 7 rzutów. Dużo pracy przed nim.
- Marcus Thornton – przeważnie jak wchodzi daje drużynie dużo pozytywnej energii. Wczoraj było z tym raczej kiepsko. Trafił tylko 1 z 8 rzutów przez co Stevens ograniczył mocno jego minuty.