Pelicans pokonani w Bostonie!

Dobre, bardzo wyrównane, ale koniec końców zwycięskie spotkanie mogli obejrzeć minionej nocy sympatycy Boston Celtics. Podopieczni Brada Stevensa po trzech meczach rozegranych po za miastem fasoli wracali do własnej hali aby podejmować zespół New Orleans Pelicans, który trzy dni wcześniej pokonał jedną z rewelacji ligi – Memphis Grizzlies. O wygranej Koniczynek przesądziła dopiero czwarta kwarta. Losy pojedynku ważyły się do samego końca, a decydujący cios zadał dopiero 40 sekund przed końcem Marcus Smart, trafiając za 3. Był to pierwszy z trzech kolejnych meczów Zielonych w TD Garden – kolejne dwa z Atlanta Hawks oraz Chicago Bulls.

 BOXSCORE | GALERIA

Od samego początku wczorajszy mecz był bardzo wyrównany. Mimo iż nasi rywale szybko bo już po dwóch minutach gry zdołali wypracować prowadzenie sięgające 5 punktów to Celtowie równie szybko byli w stanie je odrobić a nawet wyjść na prowadzenie. Podobać mógł się już od wczesnych faz spotkania Jae Crowder. Były gracz Mavericks był bardzo aktywny po obu stronach parkietu. Swoje robiła też największa gwiazda naszych rywali. Anthony Davis bo oczywiście o nim mowa ze swobodą wykorzystywał przewagę warunków fizycznych jaką miał nad Jaredem Sullingerem i pierwszą kwartę kończył z dorobkiem 8 punktów. Fajnie w mecz weszły także obie ławki rezerwowych. Świetnie z fanami w TD Garden przywitał się Brandon Bass, który w swojej pierwszej akcji trafił za 3. Sporo energii wnosił jak zawsze Marcus Thorton, który raz po raz starał się wjeżdżać pod kosz co często kończyło się tym, że trafiał na linię rzutów osobistych. Po stronie naszych rywali prym wśród zmienników wiódł oczywiście Tyreke Evans wspomagany przez Ryana Andersona.

Drugą kwartę znów troszkę lepiej rozpoczęli przyjezdni, którzy zdobyli pierwsze 6 oczek w tej odsłonie. Na odpowiedź Celtów znów jednak nie trzeba było długo czekać bo po dwóch świetnych akcjach Bassa – w tym jednej 2+1 – oraz trójce Crowdera to oni ponownie wyszli na prowadzenie. Można śmiało powiedzieć, że gracz oznaczony numerem 99 na białej koszulce był liderem zespołu w tym okresie, gdyż w tych 12 minutach zdobył 11 z 27  punktów swojego zespołu. To samo można chyba napisać o Ericu Gordonie po drugiej stronie barykady. Były zawodnik Clippers radził sobie w tym spotkaniu bardzo przyzwoicie a także zdobył 7 z ostatnich 10 oczek Pelicans w I połowie. Po dwóch ćwiartkach remis 49:49.

smartpels

Drugą połówkę bardzo fajną akcją rozpoczął Evan Turner, który wjechał pod kosz i pewnie umieścił w nim piłkę. Chwilę później rzut Zellera dobił Sullinger a także swoje punkty dołożył Bradley – dla niego był to dopiero drugi trafiony rzut w tym meczu – i Celtics wyszli na 4-punktowe – jak do tej pory swoje najwyższe prowadzenie. Wtedy jednak przytrafił się podopiecznym Stevensa spory przestój bo ich rywale zdobyli 10 kolejnych oczek. Świetnie wyglądało trio Davis-Gordon-Evans, każdy z nich był wielkim zagrożeniem dla defensywy Koniczynek. Na nasz szczęście nie mieli oni jednak wielkiego wsparcia od reszty drużyny, co nie przeszkodziło im jednak aby przed decydującą ćwiartką prowadzić 76:72.

Ostatnia kwarta to był czas należący jednak do Celtów. Swoje robili weterani Thornton i Bass a wreszcie w buty lidera wszedł Jared Sullinger, który rozegrał bardzo dobrą końcówkę. Zieloni trafili w tej części spotkania cztery trójki i to głównie dzięki nim udało się im odjechać swoim przeciwnikom. Kluczowy dla losu spotkania oczywiście był rzut Marcusa Smarta, który na 40 sekund przed końcem wyprowadził Koniczynki na prowadzenie 104:100. New Orleans nie zdołali już trafić ani razu do kosza, zaś Celtics swój dorobek powiększyli o cztery celne osobiste Sully’ego. Końcowy wynik brzmiał więc 108:100, zaś dla podopiecznych Stevensa była to 13 wiktoria w tym sezonie.

Na +:

  • Jared Sullinger – długo nie mógł złapać rytmu i nie kończył swoich akcji przeciwko Anthony’emu Davisowi, w końcówce jednak pokazał, że drzemie w nim ogromny potencjał. Trafił 9 z 17 oddanych rzutów i zakończył mecz z double-double – 27 punktów oraz 10 zbiórek. Chciałoby się oglądać tak dysponowanego Sullingera każdej nocy.
  • Jae Crowder – 9/14 z gry, 2/4 z dystansu, 22 punkty zdobyte co jest rekordem kariery tego zawodnika. Dodatkowo mnóstwo energii wnoszonej po obu stronach parkietu. Naprawdę ten zawodnik może się podobać.
  • Evan Turner – osobiście nie jestem fanem tego zawodnika, ale przeciwko Pelicans zagrał bardzo solidnie. 10 punktów, 5 asyst oraz 7 zbiórek w 24 minuty to wynik bardzo przyzwoity.

Na plusik:

  • Gerald Wallace – na plusa może nie zasłużył bo grał zbyt krótko, ale na plusik uważam, że tak. Wszedł, zebrał dwie ważne piłki w ataku i trafił 1/2 rzutów osobisty. Na parkiecie zaledwie przez 2 minuty  i 40 sekund.

Na -:

  • Tyler Zeller – były Kawalerzysta przyzwyczaił nas, że przeważnie mecze kończy z bardzo dobrym procentem celnych rzutów. Tym razem trafił zaledwie raz na 9 prób. Na deskach też bez rewelacji, zaledwie 4 zbiórki.
  • Kelly Olynyk – podobnie jak w przypadku Zellera, wysocy Pelicans nie dali mu pograć. 2 punkty, 4 zbiórki i aż 5 fauli.