Po słabym początku nowego roku kalendarzowego i trzech kolejny porażkach z Mavericks, Bulls i Hornets podopieczni Brada Stevensa wreszcie odnieśli pierwsze zwycięstwo od sylwestrowego meczu przeciwko Sacramento Kings. Celtics prowadzeni przez duet Avery Bradley – Tyler Zeller pokonali w Barclys Center miejscowych Brooklyn Nets 89:81 wygrywając po raz 12 w bieżącej kampanii. Co ciekawe Bostończycy po tym pojedynku mają wyjazdowy bilans 3:0 przeciwko rywalom ze swojej dywizji. Kolejny mecz Celtowie rozegrają w Indianapolis, gdzie w nocy z piątku na sobotę zmierzą się z tamtejszymi Pacers. Będzie to drugie spotkanie tych drużyn w trwającym sezonie – w pierwszym pojedynku górą byli Zieloni.
Początek spotkania nie należał jednak do zawodników z miasta fasoli, zdecydowanie lepiej weszli w nie ich rywale. Team prowadzony przez Lionela Hollinsa dość szybko zbudował przewagę sięgającą 8 punktów. Dobrze wyglądała cała pierwsza piątka Nets. Swoje pod koszem kończył Plumlee, grę na siebie brał Joe Johnson a duet Jack – Garnett grali charakterystyczne dla tego drugiego akcje pick and pop. Były gracz Koniczynek – co zresztą w jego przypadku naturalne – bardzo dobrze radził sobie także po bronionej stronie parkietu, gdzie mocno ograniczył poczynania Jareda Sullingera. Celtics w pierwszej kwarcie wyglądali kiepsko. Pudłowali większość swoich rzutów, sobą nie był Jeff Green, który przecież przyzwyczaił kibiców w tym sezonie, że zwłaszcza początki spotkań ma rewelacyjne. Po 12 minutach gry wynik 25:19 dla gospodarzy.
Również początek drugiej ćwiartki nie należał do najlepszych w wykonaniu Celtics, którzy pierwsze punkty w tej odsłonie zdobyli dopiero gdy na zegarze upływała już 4 minuta gry. Można chyba śmiało powiedzieć, że był to przełomowy moment tego spotkania bo chwilę wcześniej Brooklyn prowadził rekordowymi w swoim przypadku 11 punktami. Sygnał do ataku dał rookie Marcus Smart, który trafił dwie trójki z rzędu czym zniwelował stratę swojego zespołu do 4 oczek. W końcówce połowy obudził się także Avery Bradley, który najpierw trafił z dystansu (drugi raz w tym meczu) a później dołożył jeszcze punkty z pomalowanego. Ostatnie punkty przed zmianą stron zdobył Evan Turner, który tym samym dał pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie Bostończykom.
Początek trzeciej kwarty był bardzo wyrównany. Na 3 trafione rzuty Joe Johnsona Celtics od razu odpowiadali a to za sprawą Tylera Zellera a to po jedynych (!) w tym meczu punktach Sullingera. Podopieczni Brada Stevensa zaczęli odjeżdżać swoim rywalom mniej więcej od połowy tej ćwiartki. Bardzo dobrze w tym okresie wyglądał Avery Bradley, który rozgrywał naprawdę bardzo dobre zawody. Swoją cegiełkę dokładali także rezerwowi. Kilka punktów rzucił Kelly Olynyk, trzeci rzut w meczu – tym razem z półdystansu trafił Smart a na koniec dwa osobiste wykorzystał Crowder. Przed decydującymi 12 minutami tego spotkania prowadziliśmy 69:62.
Otwarcie czwartej odsłony najkrócej można by określić początkiem końca Nets. Zatrutą strzałą okazała się ławka Celtics, która grała naprawdę bardzo dobrze. Tercet Thornton – Bass – Crowder trafiali swoje rzuty czego nie można powiedzieć o ich rywalach i wyprowadzili Boston na najwyższe w tym meczu 14-punktowe prowadzenie na 6 minut przed końcową syreną. Wtedy było już chyba jasne, że Brooklyn w obecnej dyspozycji nie będzie już w stanie odrobić tej straty choć Celtom przecież w tym sezonie już nie takie wyczyny się udawały. Na szczęście tym razem obyło się bez stresu i spokojnie udało nam się dowieźć wygraną do końca.
Na +:
- Dyspozycja strzelecka Bradley’a – bardzo dobry mecz obrońcy Celtics w ataku. Trafił 7 z 12 oddanych rzutów w tym 3/5 z dystansu. Takiego AB chcemy oglądać zdecydowanie częściej.
- Ławka – żaden z rezerwowych nie mógł w tym meczu pochwalić się dwucyfrowym wynikiem punktowym, ale ławka jako całość zagrała naprawdę na bardzo dobrym poziomie. Piątka Smart-Thornton-Crowder-Bass-Olynyk zdobyła w sumie 34 punkty i zebrała 16 piłek.
- Kreowanie gry Turnera – Były gracz Sixers często w tym sezonie irytował kibiców próbami rozgrywania i często głupimi stratami. Wczoraj radził sobie w tym elemencie bardzo dobrze. 7 asyst i żadnej straconej piłki – dobry wynik.
Na -:
- Jared Sullinger – złe rzeczy dzieją się z Sully’m. 2 punkty zdobyte w 7 próbach to wynik katastrofalnych jak na zawodnika z jego możliwościami. Gdyby to był jednorazowy wybryk tłumaczyć można by to było Kevinem Garnettem, niestety w przypadku Sullingera to ostatnio stały trend.
- Jeff Green – wraca Green z zeszłego sezonu? Ostatnio co raz więcej przeciętnych i słabych spotkań. Mówi, że nie chce zostać wymieniony, ale jego czas w Bostonie dobiega końca