Wielki mecz w DC. Celtics na tarczy

Fantastyczna pogoń Celtów w czwartej kwarcie, wielki rzut Evana Turnera, dwie dogrywki i mnóstwo dobrej koszykówki obejrzeli minionej nocy fani zgromadzeni w Verizon Center w Waszyngtonie. Po niedzielnym meczu, w którym podopieczni Brada Stevensa roztrwonili w końcówce ogromną przewagę i musieli drżeć o wynik do samego końca tym razem rolę się odwróciły. Ekipa z Bostonu zaliczyła spektakularny powrót, odrabiając 23-punktową stratę i doprowadzając do dogrywki. Ta nie dała rozstrzygnięcia i dopiero drugie dodatkowe 5 minut gry sprawiły, że Koniczynki wracają do Ogródka na tarczy. Do zwycięstwa ekipę Czarodziejów poprowadził John Wall, który zdobył 10 ostatnich punktów dla swojej drużyny a także zanotował rekordowe w swojej karierze 17 asyst.

BOXSCORE | GALERIA

Ten kto oglądał niedzielny mecz w TD Garden oraz wczorajsze spotkanie zapewne od razu zauważył, że obie drużyny znacznie lepiej weszły w mecz. W pierwszej w tym sezonie potyczce obu drużyn od samego początku mnóstwo było szarpanej gry oraz niecelnych rzutów. Minionej nocy było pod tym względem zdecydowanie lepiej. Punktowanie rozpoczął Avery Bradley, który trafił swoją firmową akcję z mid-range po asyście Tylera Zellera. Chwilę później swój pierwszy kosz zaliczył Jeff Green a kolejne punkty – tym razem 3 – dołożył AB. Celtics rozpoczęli więc od 7 punktowego runu, który jednak szybko został zniwelowany. Świetne zawody rozgrywał były kapitan teamu z miasta fasoli Paul Pierce, który od samego początku liderował swojej drużynie. Świetnie wyglądała zwłaszcza jego współpraca z Marcienem Gortatem a akcje ze ścięciem ze skrzydła i no-look passem do Polaka naprawdę palce lizać. Dobrą pierwszą kwartę rozgrywał także kolejny stary dobry znajomy – Kris Humphries, który swoje akcję kończył zarówno z półdystansu jak i z pomalowanego. Bostońscy podkoszowi kolejny raz w tym sezonie mieli duże problem z wyższymi od siebie przeciwnikami. Ćwiartka otwarcia była jednak bardzo wyrównana i zakończyła się wynikiem 30:29 dla gospodarzy.

turnerwizards

Druga odsłona tego meczu należała już jednak wyraźnie do Walla i spółki. Celtowie trzymali się blisko swoich rywali tylko przez 7 minut tej kwarty. Później twarda obrona Wizards pozwoliła nam na rzucenie tylko jednego kosza, którego autorem był Jared Sullinger. Dobrze była dysponowana ławka gospodarzy. Efektywne minut grał najstarszy w lidze Andre Miller, dużo energii dawał Seraphin a swoje punkty zdobył jeszcze Rasual Butler. Po stronie Celtów słabo wyglądał zwłaszcza Rajon Rondo, który złapał już na tym etapie rywalizacji 3 głupie faule oraz zanotował 3 straty nie trafiając do kosza ani razu. Tę kwartę przegraliśmy 28:16 co oznaczało, że na tablicy widniał wynik 58:45. Myślę jeszcze, że warto obejrzeć poniższy filmik. Byłby to wielki rzut Greena gdyby nie było po syrenie.

Po zmianie stron rozpoczęła się prawdziwa strzelanina. Obie drużyny trafiały swoje rzuty a wyróżniającym się zawodnikiem był zwłaszcza Pierce, który w 3 i pół minuty rzucił 8 punktów, trafiając 2 razy zza lini 7,24. Po stronie Celtics bardzo dobre zawody rozgrywał cały czas Jeff Green, który ostatnio ustabilizował swoją formę i zdobywa w większości spotkań ponad 20 punktów. Nie miał on wczoraj jednak wsparcia w pierwszej piątce. O słabym meczu Rondo już pisałem, ale równie kiepsko prezentowali się Bradley oraz Sullinger. Na 4 minuty i 48 sekund przed końcem trzeciej kwarty przewaga Wizards wzrosła do 23 punktów co było najwyższym prowadzeniem gospodarzy w tym spotkaniu. Znając czwarte ćwiartki Koniczynek w tym sezonie nie wróżyło to nic dobrego. Stało się jednak inaczej. Impuls do walki dali zmiennicy. Kolejny raz z ławki bardzo dobrze grał Kelly Olynyk a najlepsze zawody w swojej krótkiej karierze rozgrywał rookie Marcus Smart. Mimo lepszej końcówki i zniwelowaniu straty do 16 oczek przed decydującymi dwunastoma minutami ciężko było czekać z optymizmem na zakończenie spotkania gdyż wydawało się, że Washington spokojnie dowiezie swoje prowadzenie do końca.

 Ostatnią kwartę Celtics rozpoczęli drugim garniturem. Na parkiecie zameldowali się Turner, Smart, Thornton, Bass oraz Olynyk i to oni głównie za sprawą debiutanta z Oklahoma State systematycznie odrabiali stratę do swoich przeciwników. Na 6 minut przed końcem spotkania ta jednak nadal wynosiła zbyt dużo bo aż 12 punktów. Wtedy stało się to co tak naprawdę patrząc z perspektywy Wizards stać się nie mogło. Podopieczni Randy’ego Wittmana przestali trafiać swoje rzuty a na dodatek popełniać głupie straty co szybko zostało skarcone przez Evana Turnera i spółkę. Celtics zdobyli 15 kolejnych punktów wychodząc 3 minuty i 27 sekund przed końcem spotkania na jednopunktowe prowadzenie. Czarodzieje jednak w porę dla siebie się obudzili i zdołali wstać z desek na których niewątpliwie się wtedy znajdowali. Piłkę w swoje ręce wzięli liderzy gospodarzy John Wall oraz Paul Pierce i to oni znów wyprowadzili swój zespół na 4 punkty przewagi. Po czasie wziętym przez Brada Stevensa swój rzut spudłował Thornton, ale na szczęście piłkę zdołał zebrać Olynyk i znów zmniejszył starty do jednego posiadania. W kolejnej akcji faul ofensywny zanotował Wall i Celtics mieli szansę doprowadzić do wyrównania a nawet wyjść na prowadzenie. Piłkę w swoje ręce wziął Green, ale spudłował layupa, zebrał Smart, ale także nie trafił a z tablicy zebrał Humphries. Do byłego Celta od razu doskoczył Turner aby go sfaulować i posłać na linię rzutów osobistych. Prawdopodobnie gdyby zawodnik oznaczony 43 numerem na trykocie Wizards trafił oba rzuty byłoby po meczu, ale drugi z nich spudłował i na 16 sekund przed końcem przegrywaliśmy 3 punktami. I oto co wtedy się stało:

 Ekstra czas świetnie otworzyli goście. Trójkę trafił Marcus Smart a na atakowanej tablicy rządził Olynyk. Na 2 minuty przed końcem dogrywki Celtowie prowadzili już 7 punktami i wydawało się, że tym razem to oni nie wypuszczą prowadzenia z rąk. Niestety stało się inaczej i 39 sekund przed końcem po kolejnym celnym rzucie z dystansu Pierce’a znów był remis. Bostończycy mieli szansę na zwycięstwo w tym spotkaniu, ale w ostatniej akcji w kontrze nie trafił Brandon Bass i jasne stało się, że aby wyłonić zwycięzcę będzie potrzebne kolejne 5 minut.

 Te znów zdecydowanie lepiej rozpoczęli podopieczni Stevensa, którzy zaczęli od runu 9:2. Niestety od tego momentu trwało John Wall show. Rozgrywający Czarodziejów rzucił 10 punktów na co Celtics zdołali odpowiedzieć tylko dwoma oczkami Evana Turnera. Były gracz 76tankers 76ers oraz Indiana Pacers wziął na siebie także ciężar ostatniej akcji, ale rzut który miał dać nam czwarte kolejne zwycięstwo nie znalazł drogi do kosza. Po wielki emocjach przegrywamy więc 133:132.

 Na +:

  • Paul Pierce – trudno nie zacząć od legendy bostońskiej organizacji. The Truth rzucił 28 oczek trafiając 9 z 12 rzutów w tym 4/5 za „3”. Dzięki tym  punktom przesunął się na 16 miejsce na liście najskuteczniejszych strzelców w historii NBA spychając niżej Reggie’ego Millera.
  • Marcus Smart – zdecydowanie najlepszy występ w krótkiej karierze naszego debiutanta. Zaczął niemrawo, ale im bliżej końca spotkania tym jego gra wyglądała lepiej. Zakończył je z linijką statystyczną na poziomie 23/4/5 rzucając na 50% z gry a także na takim samym procencie z dystansu.
  • Ławka Celtics – świetny występ bostońskiego drugiego garnituru. Ławkowicze w tym meczu rzucili aż 82 punkty ze 132 całej drużyny co jest najlepszym wynikiem od 50 lat! Oprócz wspomnianego wyżej Smarta bardzo dobrze poczynali sobie Evan Turner, Kelly Olynyk oraz Brandon Bass.

Na -:

  • Jared Sullinger – wczorajszy występ Sully’ego był bodaj najsłabszym w sezonie. Zaledwie 17 minut spędzone na parkiecie a w tym czasie 5 prób z gry z czego tylko dwie znalazły drogę do kosza. 5 zbiórek oraz 3 straty to też nie jest rewelacyjny wynik.
  • Rajon Rondo – 0 punktów mówi samo za siebie. Rozgrywający Koniczynek nie forsował rzutów tak jak miało to miejsce w niedzielę. Oddał tylko 3 próby – nie trafił żadnej. 4 asysty w przypadku Rajona to także wynik bardzo słabo a w dodatku popełnił podobnie jak Sullinger 3 straty.

Kolejny mecz w nocy ze środy na czwartek. Celtics jadą do Charlotte na mecz z miejscowymi Bobcats Hornets.