To nie był dobry mecz w wykonaniu podopiecznych Brada Stevensa. Po początkowych problemach w ataku, na bronionej desce oraz z zespołową grą koniec końców udało im się pokonać na wyjeździe Philadelphia 76ers 101:90, choć muszę przyznać, że przez przynajmniej połowę tego spotkania gdzieś z tyłu głowy pojawiała się myśl, że naprawdę możemy ten pojedynek przegrać i zostać pośmiewiskiem ligi. Najsłabszy mecz w sezonie zagrał Jeff Green, kiepsko zaprezentowali się także Avery Bradley i Kelly Olynyk, zdecydowanie słabiej niż ostatnio wyglądali Tyler Zeller oraz Evan Turner. Na szczęście dość niespodziewanie swoje najlepsze mecze w sezonie rozegrali Marcus Thornton i szczególnie Brandon Bass.
Zwłaszcza początek tego spotkania chwały naszym pupilom nie przynosi. Rozpoczął w swoim stylu Jared Sullinger – cegłą za 3, za chwilę do murowania przyłączyli się jego koledzy – Jeff Green i Avery Bradley (ta dwójka nie trafiła w tym pojedynku aż 16 z 24 prób). Pierwsze punkty dla Celtics oprócz kilku pudeł poprzedziły także dwie straty… Jeżeli zagramy tak z Memphis to może skończyć się katastrofą. Ale wróćmy do wydarzeń z minionej nocy. Bostończycy mieli w obronie niesamowite problemy z … Luciem Mbah a Moute, który trafiał swoje rzuty z półdystansu a także zza lini 7m 24 cm. Słabo wyglądali nasi startujący podkoszowi. Większość zbiórek wygrywał duet Sims-Noel a Kelly Olynyk kolejny raz był bardzo zagubiony i łapał głupie faule (także ofensywne). Sygnał do walki Celtom dał Brandon Bass. Były gracz Magic pierwszy raz w tym sezonie pokazał, że nadal jest zawodnikiem, który potrafi pociągnąć swoją drużynę. Trafiał z mid-range, kończył z góry – naprawdę wielkie brawa za to spotkanie. Pierwszą kwartę przegraliśmy jednak 22:27.
Z drugiej kwarty szczerze mówiąc najbardziej zapamiętał blok Noela na Bassie równo z syreną końcową, prawie przestrzelony layup Philla Pressey i air-balla Micheala Carter-Williamsa za „3” gdy rzucał nieatakowany. Chyba najlepiej świadczy to o atrakcyjności tego spotkania. Przejdźmy jednak to tych trochę bardziej przyjemnych meczy, w końcu zwycięzców się nie sądzi. Bardzo solidne minuty dawał cały mecz Marcus Thornton. Były obrońca m.in Kings trafiał swoje rzuty, ale też nieźle wyglądał po bronionej stronie parkietu. Bardzo słabą połowę zaliczył Rajon Rondo,który miał problemy z prowadzeniem gry. Dobrze, że Sixers są tak beznadziejną drużyną, że mimo tak słabej gry udało nam się przed zmianą stron doprowadzić do remisu po 48.
W przerwie coach Sixers musiał odbyć ze swoimi zawodnikami poważną rozmowę i przekazać im, że jeżeli będą grali tak jak do tej pory to być może uda im się to spotanie wygrać, dlatego też nakazał im zostawić Celtom więcej swobody. Wreszcie lepiej zaczął grać Sullinger, który w pierwszej połowie zdobył tylko 4 „oczka”, ciągle dobrze grał Bass a wreszcie pozycje kolegom zaczął kreować „Johnny 11 palców”. Bardzo nieefektywne minuty w tym meczu grali Bradley, Turner oraz Zeller, dużo za dużo piłek stracił Rondo – krótko mówiąc mamy dużo do poprawienia przed meczem z Grizzlies. Ostatnie 12 minut to kontrolowanie wyniku przez Celtics, którzy chcieli wygrać ten mecz jak najmniejszym nakładem. sił. Końcowy wynik 101:90.
Na koniec jeszcze troszkę statystyk. 23 punkty Bassa to najlepszy wynik w naszym zespole. 1 „oczko” mniej zanotował Sully, który dołożył do tego 9 zbiórek i grę na dobrej skuteczności (10/15). Najsłabszy mecz w sezonie jak już pisałem rozegrał Green – 11 punktów, 5/13 z gry, 0/4 za „3”, ale dodał do tego też 10 zbiórek. 9 punktów, 13 asyst, 5 zbiórek, ale też aż 6 strat – to linijka statystyczna Rondo. W 76ers najlepszy Tony Wroten z 21 punktami.
Kolejny mecz w piątek z Grizzlies.